Moriyama pierwszy raz od dawna poczuł coś w rodzaju zachwytu (choć w jego przypadku trudno określić to w ten sposób – jedyne, co świadczyło o emocji, to nieznaczne uniesienie brwi). Czy to wyjątkowość dnia sprawiała, że jej krągłe kształty, zapach oraz dotyk łaskotało przyjemnie w brzuchu? Od chwili rozpoczęcia ceremonii nie mógł oderwać wzroku. Tylko przez moment porównał ją do poprzedniczek ze swojej przeszłości, ale one wszystkie mogły się schować. Nie mógł doczekać się konsumpcji...
A kiedy już nadszedł moment na rozkosz, zaraz musiał udać się ze swoją świeżo upieczoną żoną na futon.
Nigdy nie jadłem tak dobrego mochi, może powinienem się częściej żenić?
Myśli te bardzo ironicznie latały po głowie samuraja, ale nie mógł wyjść spod wrażenia kulinarnych umiejętności tego, kto przygotował ryżowe kluski tradycyjnie podawane tuż przed nocą poślubną. Jego matka większość dań przypalała, nie mówiąc o formowaniu czegokolwiek z klejącego się ryżu. Przypominało to bardziej upośledzone kwadraty niż kulki.
Zerknął z namysłem na Mori.
— Myślisz, że potrafiłabyś przyrządzić równie dobre mochi?
Niespecjalnie ukrywał, że interesuje go to bardziej od zbliżających się powinności. Dziwnym jednak zwyczajem było spędzenie wspólnej nocy na futonie. Bo i co w tym takiego magicznego? Dlaczego leżenie obok siebie nadawało małżeństwu pełnię statusu? Żywił nadzieję, że Mori nie rozpycha się zanadto, a przede wszystkim nie kradnie kołdry. Moriyama potrzebował swojej własnej przestrzeni, bez żadnych rozpraszaczy. Lekki sen nikomu nie służył.
— Dobrze się bawiłaś? — Postanowił zagaić, wracając myślami do wesołej uroczystości. Jak na jego gust liczba gości przytłaczała, poza tym nie specjalizował się w zabawnych historyjkach, więc uciekał od zbędnych rozmów. Cieszył się, że ma to już za sobą.
Co jakiś czas zerkała na Moriyamę, ale ich spojrzenia nie miały okazji się spotykać, bo ten obserwował mochi. Nie miała mu tego za złe, jednak. Nigdy nie widziała w jego oczach jakiejkolwiek oznaki pożądania wobec jej osoby. Może tylko nie umiała go czytać tak jak innych, a może ich małżeństwo rzeczywiście miało być jedynie traktatem zawartym pomiędzy rodzinami oczekującymi owocu tegoż związku. Najlepiej jak najszybciej, jeszcze tego dnia, po zachodzie słońca.
Kiedy już zostali sami, nie była nadmiernie zestresowana. Tak naprawdę wszystko już miała za sobą — przecież była wcześniej i żoną i matką. Ale mimo wszystko nie była pewna jak się zachować. Ostatnim razem atmosfera była luźniejsza.
Szczęśliwie mężczyzna odezwał się pierwszy, jednak, gdy zapytał o mochi, spojrzała na niego spod połowicznie przymkniętych powiek. Zacisnęła zęby, aby nie odpowiedzieć mu w jakiś wulgarny sposób, chociaż przez głowę przemknęła jej myśl wciśnięcia w twarz rozmówcy całej tacy ciastek. Rozumiała, że nie był nią zainteresowany, ale poniekąd ubodło ją, że więcej uwagi skupiał na pożywieniu niż na niej samej.
Ostatecznie wzruszyła ramionami.
— Może — odparła nieco oschle, przez ułamek sekundy jeszcze zastanawiając się nad zatruciem ich następnym razem. Moriyama był ładny, ale czy to miało wystarczyć, by nie pozbawiła go życia którejś nocy? — To twoje ulubione?
Dziwnym dla niej wydawało się, że chwilę temu wzięli ślub, a w rzeczywistości dopiero teraz miała się dowiedzieć, czy wspomniany słodycz był ulubionym przysmakiem jej małżonka. Odnosiła wrażenie, że prawie w ogóle się nie znali, a on w ogóle nie chciał poznawać jej.
Zastanawiając się nad czymś ułożyła usta w dzióbek. Zrobiła parę kroków przed siebie, aby zatrzymać się, bo usłyszała kolejną wypowiedź Ryūtarō. Spojrzała na niego przez ramię, nieco zaskoczona pytaniem. W związku z wcześniejszą wewnętrzną dywagacją na temat tego, czy w ogóle chciał ją poznawać, trochę zdziwiona była, że chciał usłyszeć jej opinię. Odwróciła się więc przodem do niego, a przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.
— Tak. Ale ty za to wydawałeś się być trochę... nieobecny.
Nie sprostowała niczego, po prostu odwróciła się i kontynuowała spacer we wcześniej obrane miejsce. Po drodze rozpaliła ogień, aby móc przygotować herbatę.
Ostatecznie usiadła przy niskim stoliku, jednak poza naczyniami do herbaty towarzyszyły jej też te do sake oraz butelka wypełniona alkoholem. Z tego, co zauważyła, żadnemu z nich nie spieszyło się do uczczenia ich związku poprzez współdzielenie legowiska.
— Dlaczego? — dopełniła w końcu pytaniem swoje poprzednie stwierdzenie, kiedy ze spokojem rozlewała napar. — Bo chyba nie stres? — dodała, podsuwając pełne naczynie na drugą stronę stolika; dla rozmówcy, na którego z resztą wtedy podejrzliwie spojrzała. Twierdząca odpowiedź rozbawiłaby ją niezmiernie, biorąc pod uwagę, jak powściągliwy był Ryūtarō.
Odstawiła czajnik i westchnęła cicho, kątem oka zahaczając o ich "łoże małżeńskie".
— Pijesz? — O ile odnośnie herbaty nie pytała go nawet o zdanie, teraz wskazała dłonią na alkohol, czujnie obserwując reakcję Moriyamy.
My body resembles a broken home.
Touched by the light, deceived by a dream,
I walk in the shadows just to be seen.
Nie możesz odpowiadać w tematach