Niewiele czasu minęło od jej przemiany, może z miesiąc? Miała poważny problem z orientacją w rzeczywistości przez ciągłe napady głodu. Pierwszy skończył się na tyle głośno, że mężczyzna, który ją spłodził, skrócił ją o głowę, ale wróciła do żywych jakby nigdy nic. Od tamtego czasu próbowała się dowiedzieć czegoś o sobie, o tym kim się stała oraz kim właściwie była. Na szczęście na dworze znalazła Kurodake, który dość skutecznie wprowadził ją w tajniki bycia tworem Muzana, a jednocześnie pomógł zapanować nad wiecznym głodem. Chwała, że mogła uzyskać pomoc od kogoś, kto był bardziej doświadczony od niej.
Teraz jednak postanowiła wybrać się do siedziby i centrum demonów. Chciała się przekonać o tym jak się tutaj żyje, a nuż się przeniesie z ludzkiego dworu? Miała spore nadzieje wobec tego miejsca, ale lepiej było przekonać się na własnej skórze, niż bez jakiegokolwiek rozeznania rzucać się, by stworzyć sobie nowy dom. Ubrana w standardowe dla siebie szaty, co oznaczało, że również nieco zbyt wytworne, przemierzała samotnie ulice Oguni, uważnie je obserwując i zapamiętując każdy szczegół, który mógłby wpłynąć na jej ocenę.
Szczerze, to miał kilka pomysłów, jak aktywniej spędzić wolny czas. W większości wypadków były to rozwiązania albo nakazujące opuścić Oguni na dłuższą chwilę, albo były krótkotrwałe i czym prędzej trzeba by było wymyślić inne, albo i jedno, i drugie. A czasem miło było bohaterowi spędzać czas w obecności sobie podobnym, bez obaw o oto, że zaraz któryś będzie się rzucał, bo podobno mu się bez pozwolenia po terenie łowieckim pałętało. Wyniki takich konfrontacji były różne, acz najczęściej nieciekawe dla którejś ze stron. Muzanowi dzięki za umiejętność regeneracji oderwanych kończyn i naprawdę poważnych obrażeń, ale kiedy widzi się odlatującą rękę lub nogę chwilę po tym, gdy ta ledwie dobrze wyrosła po poprzednim odlatywaniu, to potrafi szlag trafić.
Co takiego więc Kouga mógł robić w Oguni? Jak głupio by to nie zabrzmiało, to uganiać się za spódnicami. Ta aktywność też miała sporo problemów. Kilka panien bohater już zdążył poznać w taki sposób, by wiedzieć, że ponowna próba interakcji z nimi może się nieciekawie skończyć. Inne, nieznane jeszcze Demonowi białogłowy, nie spełniały jego chwilowych wymagań estetycznych. Kouga jednak był takim zwolennikiem tego typu zajęć, że z każdą sekundą nic nierobienia jego opory związane z podanymi problemami będą maleć, aż w końcu będzie gotów zaryzykować zostać rozszarpanym, byle przestać się nudzić.
Uśmiechnął się pod nosem, bardziej jako reakcja na nieciekawą sytuację, w której się znajdował. Z wolna pałętał się ulicami Oguni, zdając się nie zwracać szczególnej uwagi na otoczenie. Od tak sobie spacerował. W rzeczywistości jednak uważnie badał kątem oczu każdego, innego Demona, którego wyczuł w okolicy, szukając kogoś, kto zwróciłby jego uwagę i wywołał zainteresowanie. Niestety, albo stety, nikogo szczególnego nie zauważył. Praktycznie same stare twarze. To samo gówno, inny dzień, mógłby rzec. Do czasu.
- Chyba dzisiejsze gówno może okazać się trochę inne od codziennego - mruknął pod nosem.
Przygotujcie niewysokiego Demona, ubranego jakby się wyrwał z innego wymiaru (lub klasy społecznej, ale tutaj raczej to praktycznie to samo), dajcie mu ładną buzie, uczyńcie kobietą i w gratisie dajcie rogi. Taki zestaw wręcz prosił się o uwagę bohatera. Nie tylko jego zresztą, ale jak się inny, ciekawski Demon napatoczy, to wtedy można będzie się nim zająć.
Kouga przyśpieszył nieco kroku, położył sobie dłonie na biodrach i wyszczerzył zęby w zadziornym uśmiechu. Niekrótko po tym zbliżył się nieznajomej, wizualnie młódki, prawdopodobnie wręcz stając jej na drodze. Schylił się, by bardziej zrównać swoją twarz z jej.
- Proszę, proszę, panienka chyba nie stąd? - zagaił, mając jednak w głębokim poważaniu, czy się mylił.
Jeżeli nie, to świetnie, może nawet dostanie pochwałę za bycie tak spostrzegawczym. Jeżeli tak, to i tak dobrze, bo niewiasta będzie miała powód go naprostować, co może naturalnie poprowadzić rozmowę dalej. Oczywiście jeśli zignorujemy odpowiedzi z serii "wydrapywanie oczu", "oderwanie kończyn" czy "kolanami na ryj".
- Nie zrozum mnie źle, ale Twój wygląd może sprowadzić na Ciebie kłopoty. Sporej części tutejszej hołoty może we łbach się poprzewracać widząc, że potrafisz o siebie dbać. Może którejś się za bardzo spodoba Twój strój, jeśli wiesz, co mam na myśli. Albo któremuś, o zgrozo.
Zachichotał i wyprostował się. Następnie przeczesał sobie włosy prawą dłonią i zamknął lewe oko.
- Pewnie się teraz zastanawiasz, dlaczego zawracam Ci gitarę? Tak się składa, że jestem niezłą wredotą. Taką wredotą, co jest gotowa Ci potowarzyszyć tylko po to, żeby napawać się widokiem tych wszystkich okolicznych miernot, które ze względu na moją obecność, pomimo chęci, będą bały się do Ciebie zbliżyć.
Chyba się zbytnio wysilał, żeby nie zabrzmieć jak zdesperowany, szukający atencji i własnych korzyści przyjemniaczek. Przynajmniej miał do kogo ryja otworzyć, nawet jeśli tylko przez chwilę, w zależności jak dalsza rozmowa z nieznajomą pójdzie.
Dość szybko spotkała się z zaczepką tutejszego mieszkańca, a przynajmniej tak uznała na podstawie dość frywolnej postawy. Możliwe, że taką mieli tutaj kulturę i zachowania, ale będzie musiała to jeszcze sprawdzić. Zmierzyła wzrokiem z góry na dół nieznajomego, zastanawiając się czy to typowa bezczelna zaczepka pokroju "czy masz jakiś problem, dziewczynko?" czy może jednak chodzi o coś innego.
- Istotnie. - Ukryła dłonie w głębokich rękawach kimono, splatając je przed sobą. Czuć było od niej, że jest może aż za bardzo dumna z tego, że tutaj nie mieszka, bo coraz mniej podobała jej się wizja spędzenia tutaj reszty wiecznego życia. W takiej wsi? Kiedy mogła wrócić do pałacu? Chyba, że ten nieznajomy jakoś ją przekona do Oguni.
- Za kogo mnie masz? Za jedną z tych śmiertelnych, które jeśli kogoś najdzie głód, pozostaje im albo ucieczka albo bierne poddanie się? - Wzruszyła ramionami idąc przed siebie. Jedynie lekko obeszła mężczyznę, traktując go jak liść na wietrze. Uznała za możliwe, że panuje tutaj istny zwierzyniec, zamiast kultury i cywilizacji, ale nie powinna wyciągać wniosków na podstawie słów jednego osobnika. Powinna znacznie wnikliwiej przeanalizować to miejsce, poznać je, a dopiero wtedy zacząć sobie wyrabiać zdanie.
- Niech będzie, możesz mi służyć, przy okazji wskazując co warto tutaj zobaczyć... Oraz powiedz Ci na imię? - Zerknęła na wielkoluda, zastanawiając się od jak dawna jest demonem. Z resztą Kiyo powinna uważać, jako dość nowa w tej strukturze powinna nie zachowywać się jakby zjadła wszystkie rozumy, ale podświadomie to kim była, rzutowało na to kim jest obecnie, nawet jeśli tego nie pamiętała za bardzo.
- "Chwila znajomości, a ta już mi robi dobrze ustami. - pomyślał nieprzyzwoicie - Precyzyjniej to tylko jej odpowiedzią na moje pytanie, Ignoruję jednak szczegóły, bo przynajmniej myśli mogę mieć brudne bez obawy, że zaraz mogę dostać w pysk za bycie paskudnym."
Niestety szybko pojawił się potencjalny problem w postaci nastawienia niewiasty. Nie dlatego, że Kouga nie był przyzwyczajony do dość standardowego usposobienia Demonów, jakoby każdy potrafił skakać wyżej własnej dupy więc należał mu się szacunek podobny do Muzana. Po prostu w tym konkretnym czasie o wiele bardziej preferowałby, gdyby nieznajoma była bardziej miła, żeby nie powiedzieć, że uległa. Może fakt, że tym razem sprawa nie poszła po jego myśli, miałby większy wpływ na bohatera, gdyby ten nie był przyzwyczajony do wiatru w oczach i ...kija w rzyci.
- Jakby tak było, to nasza rozmowa wyglądałby trochę inaczej - odpowiedział, wciąż uśmiechnięty, podążając wzrokiem za mijającą go białogłową.
Kouga mógł jej sprezentować wykład o tym, że zawsze znajdzie się jakaś większa ryba, a żarłoczna pirania, samotnie, gówno zrobi rekinowi. Prawdopodobnie wierzył, że nie musiał dzielić się oczywistymi oczywistościami, a za zbyt arogancką postawą dziewki kryła się choć odrobina zdrowego rozsądku. Albo dobrze działający instynkt. Dla bohatera nieznajoma była po prostu niezaznajomiona z życiem w Oguni, a nie życiem jako Demon w ogóle. Była dla niego czymś na rodzaj obcokrajowca nieobeznanego z tutejszymi zwyczajami, a nie bachorem, który nauczył się chodzić i mówić, ale wiedzy o życiu w nim tyle co mięsa w parówkach.
Kouga stał przez chwilę. Częściowo czekając, aż nieznajoma da mu znać, że jednak na coś jego towarzystwo się jej przyda. I częściowo chcąc dać jej swoistą nauczkę, zostawić samą sobie i pozwolić, żeby kto inny z Oguni się nią zajął, najpewniej w mniej kulturalny sposób. Może by nawet wtedy zabawił się w bohatera i uratował ją z ewentualnych opałów? Choć równie dobrze mógłby zaszyć się blisko miejsca zdarzenia, poczekać aż się dziewczę rozszarpie z innym Demonem, by potem się ujawnić i wypalić jej proste "a nie mówiłem?". Nie mógł narzekać na brak możliwości.
Zaśmiał się pod nosem na kolejne słowa białogłowy. Z jej tonu wywnioskował, że nie chodziło wyłącznie o służenie pomocą. Choć zdanie "przyuważ z kim fruwasz" samo cisnęło mu się na usta, to ostatecznie się powstrzymał. Chciał się przekonać jak to wszystko się potoczy, jeśli w tej zabawie to on będzie na dole. Byle przyzwyczajenia seme nie spieprzyły jego obecnej gry.
- "Wydaje mi się, że najpierw musimy przebić się przez jej sukotarczę, zanim, może, przebijemy się przez jej co innego"
- Na imię mi Kouga - odpowiedział, po czym podążył za swoją nową znajomą, chowając prawą dłoń do kieszeni spodni.
Widocznie przystąpił na jej "ofertę". Nadgonił ją i zaczął iść po jej prawicy, początkowo kierując się głębiej samego Oguni.
-Jeżeli lubisz oglądać biedę i desperację, to będziesz zadowolona patrząc praktycznie...nieważne gdzie. Tylko żebyś nie śmiała się z tego powodu za głośno, bo jeszcze skończysz podobnie. - Ni to ostrzegł, ni to zaproponował, acz wciąż z zadziornym uśmiechem na ustach - A jeśli lubisz oglądać, jak ktoś rozrywa kogo innego na strzępy, to w sumie też masz sporą szansę na tego typu widowiska po prostu rozglądając się naokoło Oguni.
Kouga aż sam się rozejrzał w nadziei, że znajdzie jakiś przykład. Niestety prędzej znalazłby coś obrazujące pierwszy rodzaj atrakcji, jaką wspomniał swojej rozmówczyni.
- Z drugiej strony, jak chcesz mniej liczyć na szczęście, to tak się składa, że mamy miejsce specjalnie przeznaczone po to, żeby Demony wyżywały się na sobie, czy wyjaśniały sobie pewne sprawy, a inni mieli z ich utarczek widowisko.
Jako, że miejscową świątynię uważał za najmniej ciekawą, o niej postanowił wspomnieć wyłącznie w ostateczności.
- Rozumiem. - Zatem ze słów mężczyzny wynikało, że położenie Kiyo znacząco wpływało to kim jest oraz to, że potrafi się postawić? Wybornie. Czyli mogła liczyć na interesujące spędzenie popołudnia, a to dobrze wróżyło po tej nudnej podróży tutaj.
- Właściwie, to się nie przedstawiłam. Mów mi Kiyo. - Przemilczała nazwisko, bo z tego co zdążyła się już dowiedzieć od Kurodake, to twory Muzana nie korzystały z czegoś tak trywialnego oraz ludzkiego. Niestety, na potrzeby swojej działalności, Kiyo wciąż czuła się zobowiązana do używania nazwy rodu.
Z zainteresowaniem wysłuchała tego co mężczyzna miał jej do powiedzenia, chociaż nieco zawiódł oczekiwania młodej księżniczki. Czyżby było tutaj tak bardzo biednie i nudno, że nie znajdzie rozrywki na odpowiadającym jej poziomie? Na razie wszystko na to wskazywało, ale i tak musiała pociągnąć temat.
- Zatem krwawa łaźnia pełną gębą? Czy tutaj są tylko rozrywki dla typowego demona? Walka, pokaz siły, posoka tryskająca na lewo i prawo? - Nie chciała wierzyć, że tutejsi mieszkańcy nie wpadli na lepsze rozwiązania dotyczące sposobu spędzania wolnego czasu.
- A jakaś kultura? Czy jednak tutejsza bieda skutecznie wybija to komukolwiek z głowy? - Dalej wierzyła, że może jednak ktoś, coś w tej sprawie podziałał. Oczywiście, sama mogłaby się tym zająć, ale jeśli tutejsi żebracy zrobiliby sobie z niej cel do męczenia i okradania, to szkoda wykorzystywać środki na takie przedsięwzięcia.
- Może rzeczywiście miał rację? - Westchnęła sama do siebie na myśl o Kurodake, który wspominał jej jakie zachowania są typowe dla dzieci nocy oraz co jest z tym związane, a co gorsza wszystko sprawdzało się co do joty.
- Czyżbyś spodziewała się czegoś innego, kiedy postanowiłaś zawitać do Oguni? Po wiosce, w której Demony chyba najłatwiej potrafią znaleźć miejsce dla siebie?
Już chciał skonkretyzować, że chodziło mu o te mniej rozgarnięte wypierdki Muzana, które w bardziej cywilizowanych warunkach nie potrafią już się odnaleźć i przez to są łatwym celem dla Zabójców. Nawet dla samego bohatera to miejsce oferowało dość niewiele. Wolał jednak je w miarę regularnie odwiedzać. W nadziei, że coś się zmieniło, albo trafi na jakieś interesujące wydarzenie. Czy demonicę, która nie będzie chciała na dzień dobry zmierzyć długość jelit ciemnowłosego, bawiąc się w upośledzoną wersję Doktor G.
- Jak szukać kultury wśród naszych, to raczej poza Oguni. Chyba, że usłyszenie "pa" przed byciem zmasakrowanym za cholera wie co Ci wystarczy. - Zaśmiał się.
Czasem chciałby wierzyć, że przesadza. Ale za dużo widział Demonów, którym od Muzanowej krwi tak we łbach się poprzewracało, że to nawet do tresury się nie nadawało. Technicznie rzecz biorąc, Kouga i Kiyo byli dziwakami, jeżeli spojrzeć na całokształt demonicznej, zwykle tępej i dzikiej, braci.
Ponownie obadał swoją towarzyszkę dokładnym spojrzeniem. Jakby starał się w niej znaleźć coś konkretnego. Cicho odchrząknął.
- Jeśli Cię to jakimś cudem zainteresuje, to mamy tutaj świątynię. I chyba nie muszę Ci tłumaczyć, jakim zainteresowaniem wśród tutejszych się cieszy...
Urwał. Jak się tak przez chwilę zastanowił, to w gruncie rzeczy nie miał bladego pojęcia, jak popularna była świątynia w Oguni. I jak ta popularność na nią pływała. Bo co innego, jak była miejscem, w którym odwiedzający robili rzeczy typowe przy odwiedzaniu świątyń, a jak była miejscem, gdzie demony robiły demoniczne rzeczy. Kouga był jednak przekonany, że w Oguni panowała chociaż minimalna administracja i służba porządku, nawet jeśli sam z nią nie miał do czynienia. W końcu ta wioska jeszcze jakoś stała i służyła, a przecież nie istniała od wczoraj.
Bohater westchnął krótko i podrapał się prawą dłonią po okolicy karku.
- Możemy mieć tylko nadzieję, że na miejscu dalej stoi budynek świątyni, a nie zgliszcza. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tendencje standardowego mieszkańca tych okolic.
Choć logika podpowiadała Demonowi, że ze świątyni powinna pozostać wyłącznie dziura w ziemi, tak przeczucie podpowiadało, że nie było się o co martwić. Nawet jeśli stan tego budynku guzik go w sumie obchodził. Bardziej uważał go za wyznacznik zezwierzęcenia tutejszych, stąd zrodziła się pewna ciekawość w tym kierunku.
Rzucił okiem jeszcze raz na Kiyo. Przez chwilę chciał zaproponować, żeby właśnie w kierunku świątyni się udać. Żeby się przekonać o jej faktycznym stanie. Zrezygnował jednak. Proponować dziewczynie wypad do świątyni na pseudo-randce bez święta mocno nie pasowało bohaterowi. Już o dziewczynie-demonie nie wspominając.
Nie możesz odpowiadać w tematach