Tej letniej nocy jednak siedział na drewnianej ławce z boku swojego niedużego domu, zaś obok niego stał zapalony lampion, rzucając na najbliższą okolicę łagodne, ciepłe światło. Obserwował ogród, pełen przeróżnych roślin. Choć znał ich zastosowanie oraz gdzie znaleźć większość z nich, nie posiadał wiedzy z przeszłości o kultywowaniu ich; było to coś, czego sam musiał się nauczyć z ksiąg oraz metodą prób i błędów. Musiał przyznać, że proces ten należał do satysfakcjonujących, szczególnie gdy zaczął przynosić owoce w postaci własnych składników do medycyny tradycyjnej.
Demon zaciągnął się dymem z kiseru, którego malutka misa wypełniona była żarzącym się tytoniem, a następnie wypuścił siwe kłęby przez połowicznie rozwarty pysk lisiej maski. Cień rzucany przez lampion uniemożliwiał komukolwiek ujrzenie tego, co czaiło się pod spodem...
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Najgorszym doświadczeniem było nieuważne spotkanie się z promieniami słonecznymi, które wpadły wraz z delikatnym podmuchem wiatru. Ból jaki poczuła, mogła przysiąc, że nigdy dotąd tak nie cierpiała. Oczywiście zapomniała już momentu przemiany, a od czasu nowego życia, jej dawne wspomnienia zdawały się snem, który już nie wracał. Dlatego wszystko to co działo się z nią dawniej, traktowała jako żart. Czasami oczywiście słyszała od dworzan, że coś się w niej wyraźnie zmieniło, ale czy naprawdę mówili o niej?
Tego wieczoru chciała odpocząć i zebrać myśli. Była w beznadziejnej sytuacji, szargana wewnętrznym głodem, gniewem, pogardą oraz innymi, bliżej niesprecyzowanymi uczuciami. Brakowało jej doświadczenia, jakiegoś pohamowania, a także strategii. Mogłaby wymordować wszystkich i się nimi najeść, ale zostawianie spalonej ziemi wszędzie tam gdzie się pojawi nie przemawiało do niej. Chciała czegoś innego, ale nie potrafiła określić czego tak naprawdę pragnie. Zagubiona w natłoku własnych myśli, trafiła na nadwornego medyka, Kurodake. Już miała na niego warknąć, żeby oddał jej ławeczkę, ale coś nie pasowało... Jego zapach był inny, poczuła w środku, że są pod jakimś względem podobni, a kiedy skoncentrowała się na wyłapaniu tętna, nie usłyszała niczego. Zatrzymała się kilka kroków przed mężczyzną, nie wiedząc czy powinna teraz uciekać, czy może walczyć. Jak to możliwe, że nie zauważyła tego wcześniej.
- Piękny mamy dziś wieczór, Kurodake-san. - Zagaiła rozmowę, ale wszystko w środku krzyczało, że powinna brać nogi za pas i się stąd wynieść.
[color=#990451][/color
Być może to była po prostu indywidualna kwestia. Niewątpliwie nawet wśród demonów musiały się zdarzać ekscentryczne jednostki, a on był tylko jedną z nich.
Podniósł się z ławeczki płynnym ruchem, zachowując postawę pozbawioną agresji i chęci do walki. Nie chciał ryzykować otwartą gotowością do obrony, w razie gdyby to miało sprowokować młodego demona. W końcu od tego zależało, czy będzie mógł tu zostać. Zdecydowana jego część nie chciała rozstawać się z drewnianą chatą i niedużym ogrodem, nawet jeśli dbanie o niego bywało kłopotliwe, szczególnie o tej porze. Wciąż nie potrafił określić określić czy więcej było w tym terytorialności, czy zwykłego przywiązania, ale nie sądził by miało to znaczenie. Być może po prostu był gotowy po tylu latach spróbować znaleźć dla siebie coś, do czego mógłby wracać - w ostatecznej próbie nadania swojemu życiu sensu, którego wciąż w nim nie dostrzegał.
- Nie mogę się nie zgodzić, Uesugi-sama - odpowiedział spokojnie, nisko skłaniając się przed nią w wyrazie szacunku. - Czym ten uniżony sługa sobie zasłużył na wizytę księżniczki? - Przechylił głowę nieznacznie w bok, zaś gestem wolnej dłoni zaoferował ławkę; choć niewysoka, jej długość była wystarczająca, by dwie osoby mogły utrzymać między sobą dystans.
Oczywiście, była to tylko luźna sugestia; równie dobrze mogli kontynuować stanie. Najważniejszym celem owych słów i gestów było pokazać, że nie stanowił zagrożenia, ani nie był potencjalnym rywalem. Ot, oferta pokoju.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Widząc ruch Kurodake, instynktownie się zjeżyła. Nie miało to dla niej początkowo znaczenia, że ruchy mężczyzny były aż do bólu neutralne. Gdzieś wewnętrzny instynkt krzyczał, by była gotowa na potencjalny atak. Cokolwiek nie myślała wcześniej, nie miało to przecież znaczenia, bowiem teraz doskonale zdawała sobie sprawę kim był. Nie pamiętała zbyt dużo z ludzkiego życia, ale od służby słyszała wielokrotnie, że Kurodake był dobrym człowiekiem, oddanym swojej pracy. Czy naprawdę ktokolwiek mógłby tak myśleć o tym czym byli w rzeczywistości? Przecież musiał się jakoś żywić, ale mieszkańców dworu nie ubywało, nie licząc drobnej masakry w wykonaniu Kiyo.
- Doskonale znasz powód. - Odparła, niechętnie siadając na miejsce. Nie chciała wywoływać tutaj burzy, ale poczucie zagrożenia nie dawało za wygraną. - Jak długo to ukrywałeś? - Była z jednej strony ciekawa, bo rzeczywiście nie kojarzyła żadnych morderstw na dworze. Skoro tak, to musiał gdzieś dawać upust swoim potrzebom, a głód potrafił być czymś co zaciemniało wolę oraz cały umysł.
- Zaskakuje mnie, że mogłam tego nie zauważyć. Pod nosem mieć kogoś takiego jak ty, doprawdy interesujące. - Próbowała się wygodnie rozsiąść, ale nawet z jej silną wolą oraz mocno tresowaną pamięcią mięśniową, było to zwyczajnie trudne.
[color=#990451][/color
Nie zmieniało to faktu, że wolałby oszczędzić sobie problemów, a przy tym w miarę możliwości nie musieć się wynosić z tego skrawka ziemi, wokół którego ostatnio kręciło się jego życie. Być może zwykła szczerość i bycie bezpośrednim mogło mu to przynieść. Westchnął, wpierw zaciągając się dymem i skupiając przez chwilę uwagę wyłącznie na pieczeniu, które wypełniło jego płuca. Oparł się plecami o ścianę obok ławki, decydując, że tak będzie rozsądniej. Jego brwi mimowolnie drgnęły ku górze na ostatni komentarz księżniczki, choć gest ów był niewidoczny przez lisią maskę.
- Z całym szacunkiem, Uesugi-sama, ale tacy jak my nie mogą sobie pozwolić na otwarte paradowanie z tym, kim jesteśmy. Inaczej możemy ściągnąć na swoją głowę jednostki zwane zabójcami demonów, którzy zajmują się likwidowaniem nas - odparł, kierując twarzy ku nocnemu niebu. - Preferuję unikać problemów; moim jedynym pragnieniem jest prowadzić spokojne życie, do czego niezmiennie dążę. Nie jest to łatwe, zważywszy na naszą naturę, ale nie jest też niemożliwe. - A przynajmniej właśnie tak starał się myśleć; w końcu przynajmniej ostatnie kilka lat udało mu się przeżyć bez utraty kontroli nad swoim głodem, co było niemałym sukcesem.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
Zabójcy? To ktokolwiek ośmiela się podnosić rękę na takich jak my? - Ostatnie słowo niosło się łamiącym brzemieniem. Nie zwykła się przyrównywać do kogokolwiek, a już na pewno nie do osoby, która nie tak dawno była częścią służby pałacowej. - Opowiedz o nich coś więcej. - Ciekawość nieco stępiła jej opór oraz poczucie zagrożenia. Medyk nie wydawał się kimś, kto mógłby jej realnie zagrozić, z resztą raczej już by się rzucił na nią, wykorzystał swoje doświadczenie oraz znajomość terenu połączoną z możliwościami demonicznego ciała. Zamiast tego uciekał się w rozmowę, usilne poszukiwanie pokojowego rozwiązania, co dopiero teraz stopniowo docierało do rozjuszonej i przerażonej Kiyo. Może nawet miała więcej szczęścia od swoich pobratymców, ale nie była tego świadoma.
- Unikać problemów? Czy ja również jestem problemem, zważywszy na to, że od kilku dni dość skutecznie mnie unikałeś? - Zdecydowanie zbyt dużo brała do siebie, ale z drugiej strony trudno było się jej dziwić. Mimo tego krótkiego czasu, od kiedy została przemieniona, wciąż w pewnym sensie czuła się oszołomiona nową formą, możliwościami ale także dość upierdliwymi ograniczeniami, a z tego co Kurodake mówił, pojawiało się kolejne. Kim byli Ci tajemniczy zabójcy? Czy istniał sposób, by przed nimi umknąć? Co należało zrobić, żeby mieć święty spokój... Przede wszystkim, czy jest w stanie go osiągnąć?
- Są zorganizowaną grupą ludzi, którzy szkolą się, by dorównać siłą demonom. Posiadają ostrza, które są w stanie uśmiercić demony, a sama rana zadana przy ich pomocy boli jakby na skórę spadły promienie słońca. Podobno jest ich coraz więcej. - Wzruszył lekko barkami, niepewny ostatniej informacji; wydawała mu się jednak prawdą, gdyż dawno temu nie widywał ich tak wielu. - Przy walce z nimi należy osłaniać swoją szyję. Widziałem wiele demonów, które po utracie głowy w starciu z zabójcami zamieniały się w proch - dodał.
Śmiech, który wyrwał się z jego piersi na kolejne pytanie księżniczki, zabarwiony był lekkim zakłopotaniem. Cóż, mógł się spodziewać, że jego starania nie umkną jej uwadze. Próbował być dyskretny, ale prawda była taka, że nie cechował się szczególną zręcznością; wcześniej nie był zmuszony do ukrywania się w tym samym miejscu, w którym rezydował potencjalny oprawca. Natknąwszy się na zabójcę zabawiającego dłużej w danym miejscu zwyczajnie wyruszał dalej, szukając spokojniejszego miejsca.
- Widać nie udało mi się umknąć przed twym czujnym okiem, Uesugi-sama - westchnął, choć w jego głosie czaiła się nuta rozbawienia. - Nie powiedziałbym jednak, że uważam ciebie za problem. Zwyczajnie nie byłem pewien jak zareagujesz na moją obecność tutaj. Dotąd nie spotkałem wielu demonów skłonnych do... hm, spokojnej pogawędki. - Trudno powiedzieć czy to w nim był problem, czy w jego pobratymcach.
jeżeli mądrość potęguje jedynie zło
jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia
to osądzi mnie bezduszna wieczna noc
- Ostrze uśmiercające demony? To coś takiego w ogóle istnieje? - Nawet nie zauważyła, kiedy opuszkami palców mimowolnie musnęła swoją szyję. Czy naprawdę ludzie mogli być w posiadaniu broni, która skutecznie odebrałaby jej życie? Przecież pamiętała jak jej ojciec ją pociął oraz to, że po wszystkim udało jej się poskładać ponownie w jedną całość.
Dalsze wyjaśnienia Kurodake przyjmowała ze względnym spokojem. Oswoiła się już z pierwszą falą silnych podejrzeń oraz chęci walki o ten pałac. W tej sytuacji zwyczajnie nie było sensu toczyć sporu o terytorium. Najwidoczniej istniała możliwość porozumienia się, jak między dwoma, cywilizowanymi istotami.
- Rozumiem. Istotnie, wzbudziłeś moje poczucie zagrożenia, ale widzę, że zupełnie niepotrzebnie. Nie mam zamiaru urządzać żadnego palenia na stosie, żyj tutaj tak jak dotąd żyłeś, nie powinno mi to przeszkadzać w dłuższej perspektywie. - Czuła, że mogłaby się dowiedzieć sporo wartościowych rzeczy od medyka, ale zapewne wszystko przyjdzie z czasem.
Tylko skoro wiedziała, że i on żywi się na ludziach, to w jaki sposób utrzymywał to wszystko w tajemnicy? Dlaczego jeszcze nie wymordował tutejszej służby lub mieszkańców Osaki. Jak to było możliwe?
- Wyjaśnij jak zaspokajasz swój głód. Nie słyszałam, żeby ludzie znikali pod osłoną nocy i już nigdy nie wracali do swych domostw. Przynajmniej nie dzieje się to szczególnie często. - A przynajmniej o niczym nie wiedziała, ani nie słyszała plotek na dworze. Chciała znać wszystkie sekrety, a może nawet nauczyłaby się czegoś od starszego pobratymca?
Nie możesz odpowiadać w tematach