Teraz jednak udało jej się wyrwać z domu. Ojciec ufał, że ułożona przyjaciółka w towarzystwie dwóch strażników wystarczy, by zadbać o bezpieczeństwo córki. Przynajmniej na jedno popołudnie i pół wieczoru. Nawet jeśli nakłamały wspólnie, że wybrały się do ciotki Tageri mieszkającej w tej okolicy. Od jej zniknięcia jakiś czas temu praktycznie w ogóle nie pozwalał służbie spuszczać jej z oczu. Zawsze był to jakiś początek. A może i koniec. Zdawała sobie sprawę, że po ślubie jej wolność będzie zależeć tylko i wyłącznie od przyszłego męża. Obawiała się, że on jeszcze bardziej ukróci jej już i tak krótką smycz.
Dotarły na miejsce ruszając wraz z innymi widzami na odpowiednią część widowni. Chłonęła widok teatru. Podekscytowana i ciekawa o zaróżowionych z nerwów policzkach. Tageri wybrała jej ładne kimono, które podkreślało jej wystające obojczyki. Włosy pozostawiła dzisiaj rozpuszczone. Może nie wypadało, ale z tego wszystkiego nie zdarzyła ich już zapleść. Spadały kaskadami na jej plecy.
- O czym jest dzisiejsze przedstawienie? - zagadnęła przyjaciółkę trzymając się blisko. Tłumy ludzi ją przerażały. Nie była do nich przyzwyczajona. Skakała wzrokiem z jednej osoby na drugą próbując zachować jak największy dystans. - Jeszcze nigdy nie byłam w teatrze, co pewnie sama wiesz.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Dziękuję. Ty za to wyglądasz jak śliczny chłopiec - odszepnęła nachylając się do dziewczyny, żeby ta mogła ją dosłyszeć. Zaśmiała się pod nosem spoglądając na resztę zwykłych ludzi zajmujących wokół wyznaczone miejsca. Żałowała, że nie mogły znaleźć się bliżej sceny, żeby nie rzucać się specjalnie w oczy. Z drugiej strony czy ukryte na tyłach nie wyglądały bardziej podejrzanie?
Zaabsorbowana otoczeniem z opóźnieniem zauważyła przybliżającą się przyjaciółkę. Drgnęła lekko czując miękkie usta na odsłoniętym skrawku skóry. Jej policzki momentalnie zabarwiły się na różowo, gdy pełne usta wygięły się w uśmiechu, a drobna dłoń zacisnęła się na jej palcach.
- Ukochany. Przecież nie wypada - rzuciła ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Wtedy teatr wreszcie się rozpoczął i przez kolejne kilkanaście minut wpatrywała się jak zaczarowana w scenę i aktorów. Słysząc pytanie Tageri westchnęła cicho.
- Ciekawe czy to wszystko wydarzyło się naprawdę? Cieszę się, że tu przyszłyśmy - przyznała zachwycona teatrem, atmosferą i tym przyjemnym wiśniowym zapachem. Całkowicie nieświadoma tego, że znalazły się w samym centrum spotkania demonów. Co jakiś czas rozglądała się ku górze spoglądając na loże umieszczone wyżej.
- Jak myślisz, kto tam siedzi? Nie wiedziałam, że szlachta również przychodzi na takie przedstawienia - zamyśliła się lustrując ogrom teatru. Miejsca na losach były zbyt daleko, żeby mogła cokolwiek dostrzec, a jednak od razu się zainteresowała. Miała dziwne ciągotki do wtykania nosa tam gdzie nie potrzeba. Nie miała pojęcia kto zajmował honorowe miejsca. Może się myliła.
and with him sing songs, create,
calm down evil
???
???
z/t
Wpatrywała się w każdą kolejną scenę chłonąc piękno teatru coraz bardziej. Momentami musiała się pilnować, żeby nie oglądać przedstawienia z uchylonymi ustami. Słowa Tageri docierały do niej z pewnym opóźnieniem.
- Pewnie masz rację - dodała, chociaż nie była specjalne przekonana. Wszystko wydawało jej się tak prawdziwe i wyjątkowe, jak piękny wiśniowy zapach, który unosił się w powietrzu i jedynie podsycał atmosferę pełną przemocy i zachwytu. Niecodziennego połączenia, które przemawiało do niej zdecydowanie bardziej niż powinno.
- Oh - otoczona ramieniem w końcu spojrzała na towarzyszkę rezygnując z patrzenia się na scenę. Uśmiechnęła się lekko, z rozczuleniem. Sama również oparła się o skroń przyjaciółki wracając wzrokiem na scenę, jednak uśmiech nie opuszczał jej pełnych ust. Zaśmiała się cicho wyobrażając sobie bogatych i władczych siedzących u góry w towarzystwie ślicznie ubranych kobiet. Czy ona kiedyś także będzie mogła chodzić swobodnie do teatru i na przyjęcia; pokazywać się w miejscach publicznych bez obstawy i obawy, że rodzinie się to nie spodoba? Pewnie nie. Wszystko zależało od woli męża, o którym nie zamierzała teraz myśleć. Nie chciała psuć sobie humoru.
- Zazdrościsz im orianek? - Zagadnęła szturchając przyjaciółkę lekko łokciem w bok. Zacmokała niby z dezaprobatą. - Jako urodziwy chłopiec na pewno mógłbyś wzbudzić zainteresowanie więcej niż jednej - dodała pół żartem, pół serio. Zawsze uważała Tageri za ładną, teraz jednak widząc ją w przebraniu chłopca miała nieopartą ochotę jej to przypominać. Sytuacja była komiczna, jednak tak naprawdę była jej wdzięczna. Dzięki niej mogła przyjść w takie miejsce bez specjalnych problemów. I po prostu cieszyć się przedstawieniem w miłym towarzystwie.
Zaczęła się rozglądać z zaciekawieniem próbując dostrzec kto znajdował się na górze, niestety w półmroku widziała jedynie ludzkie kształty. Kilka lóż z siedzącymi czy stojącymi postaciami. Z daleka nie przypominały jej nic konkretnego, a jednak były przerażające same w sobie. Niczym duchy i widma balujące nad głowami zwykłych, pospolitych mieszkańców. Podobały się jej. Nieświadoma, że największy potwór właśnie prześlizgnął się tuż obok nich. Nieświadoma niebezpieczeństwa, o które obydwie się otarły; ale które zostawiło je w spokoju.
- Myślę, że ten z długimi włosami i czerwoną wstążką. Ma najładniejsze przebranie - zdecydowała od razu pewna swojego wyboru, jak by sama miała wpływ na rozwój wydarzeń przedstawionych na scenie. Nie wyłapała, że przyjaciółka miała na myśli prawdziwe demony. Nie myśląc za wiele sięgnęła dłonią jeden z palców Tageri opartych na własnej talii zaciskając na nim lekko dłoń. - Tak niby jakie?
and with him sing songs, create,
calm down evil
- To prawda. Myślisz, że wypychają sobie kimona? - Zażartowała śmiejąc się cicho, aż do utraty tchu. Rozmowa o powabnych kształtach orianek była jak bardziej niestosowna, a jednak nieźle ją rozbawiła. Gorący oddech Tageri omiatający płatek jej ucha rozlał się lekkim różem na ładnych policzkach. Czując ciężar dłoni dziewczyny odetchnęła płycej. Jej drobna ręka wystrzeliła jak oparzona chwytając za nadgarstek dziewczyny i próbując go zatrzymać. O bogowie, gdyby ktoś je teraz zobaczył. Nachyliła się w stronę przyjaciółki próbując jakoś zakryć to co się działo. Modliła się w duchu, żeby otaczające je masy ludzi były zbyt skupione na sztuce, żeby zauważyć niestosowne zachowanie młodej pary. Może w takim miejscu i tak nikt by się nie przejął.
- Nie wypada - szepnęła karcąco zaciskając mocniej uda. - Pójdziemy gdzie będziesz chciał, dobrze? - Dodała pospiesznie zgadzając się na wszystko tylko po to, żeby Tageri teraz jej odpuściła. I chociaż szczerze pragnęła, żeby ją puściła, jakaś jej nowo poznana, nieznajoma część cieszyła się z mocno zaciśniętej dłoni na swoim udzie. Nie rozumiała co się z nią działo. I jakim cudem przyjaciółka zaszczepiła w niej tą dziwną chęć. Ucałowana uspokoiła się nieznacznie poddając kobiecie. W końcu Tageri wiedziała co było dla niej lepsze. Zdecydowanie łatwiej było pozwolić się poprowadzić. Bez konsekwencji, bez wyborów, bez wstydu.
W końcu odwróciła wzrok wracając do tego co działo się na scenie. Nie zauważyła niezadowolenia przyjaciółki własnym wyborem stron.
- Ale jaka byłaby to śmierć - zachichotała cicho śledząc wydarzenia na scenie; w końcu demon wyglądał na przystojnego. Ciężko było powiedzieć czy żartowała czy nie. Nie znała nastawienia Tageri. Nie widziała czym tak naprawdę się trudniła. - Naprawdę myślisz, że są prawdziwi? - Zapytała z udawanym powątpieniem. Chciała wybadać stosunek przyjaciółki do demonów. Sama przecież doskonale wiedziała o ich istnieniu.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Uniosła jedną brew spoglądając na przyjaciółkę z zakłopotaniem.
- A chcesz być zazdrosny? - Odbiła piłeczkę nie do końca rozumiejąc jak można było dostrzec zazdrość w mowie o własnej śmierci. Przecież była ostatnią osobą która chciała umierać. Wręcz przeciwnie. Wbrew wszelkim niedogodnością i wiecznej, nudnej samotności; uciekała próbując poczuć, że życie miało coś jeszcze do zaoferowania. W momentach słabości myślała o zakończeniu swojego nędznego żywota. Jednak nawet na tak łatwe wyjście z niekomfortowej sytuacji brakowało jej odwagi. Była tchórzem w życiu, jak i w obliczu śmierci. Tym razem nie powstrzymała cichego śmiechu nachylając się do przyjaciółki. Trąciła nosem jej miękki policzek. - I co byś beze mnie zrobił, niewdzięczny mężu? - Rzuciła ze śmiechem biorąc jej słowa za niewinny żarcik.
Powróciła oczami na scenę akurat w momencie, w którym ładny demon triumfował. Przygryzła policzek od środka niepewna jak powinna potraktować słowa przyjaciółki. Zdecydowanie łatwiej było je zbyć zwykłym, nieszczerym: - Nie żartuj.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Tylko żartowałam - odburknęła cicho kręcąc się na swoim miejscu. Nie chciała jej denerwować - znowu - chociaż miała wrażenie, że od t a m t e g o spotkania wszystko się zmieniło. I mimo, że próbowała wciąż zachować przyjacielski stosunki, bywało coraz ciężej. Tageri rzeczywiście zachowywała się niczym zazdrosny mąż. Nie potrafiła jednak zrozumieć dlaczego. Nie było to dla niej oczywiste. Jasne, nie zapomniała tego co się stało. W końcu śniło jej się to nocami i niekoniecznie były to koszmary. Zbyt często łapała się na tym, że jej tego brakowało; że przyjaciółka ją zepsuła; że zasiała w niej jakieś kiełkujące ziarenko samego szatana.
Nie zastanawiała się nad tym za bardzo. Zdecydowanie łatwiej było udobruchać Tageri niż próbować zrozumieć jej pobudki. Nie potrzebowała kolejnej kłótni, której i tak nie mogłaby wygrać. Może i poszła na łatwiznę, gdy oparła policzek o ramię przyjaciółki ziewając przeciągle. Owinęła ramię wokół jej ramienia tuląc się do jej ciała.
- Przecież wiesz, że cię uwielbiam - dodała na swoją obronę oglądając końcówkę spektaklu z tej wygodnej pozycji. Była zbyt pochłonięta zakończeniem, żeby zasnąć, a jednak odczuwała coraz większe zmęczenie. Nieprzyzwyczajona do tak dalekich podróży, do wychodzenia z domu na tak długo.
- Bardzo. Dziękuję, że mnie ze sobą zabrałaś - odparła uradowana w ogóle nie ogarniając intencji rozmówczyni. Naprawdę polubiła teatr i sztuka rzeczywiście jej się spodobała. Zwłaszcza jako osobie, która miała do czynienia z demonami, a jednak nigdy nie widziała zabójcy demonów na własne oczy. Przynajmniej nie wiedziała, że właśnie z jednym siedziała. Przede wszystkim jednak była wdzięczna Tageri, że zdecydowała się ją ze sobą zabrać.
Po wszystkim zebrały się powoli i dołączyły do wychodzących z teatru tłumów.
zt x2
Nie możesz odpowiadać w tematach