Parę godzin po zakończeniu spektaklu
Parę godzin po zakończeniu sztuki, lecz jeszcze na dłuższy moment przed świtem, kiedy miała już pewność, że Retsu słodko śpi (a nawet jeśli nie, to że pilnują ją strażnicy), Tokugawa zakradła się ponownie do teatru, aby rozeznać się bardziej w genezie wydarzenia. Przygotowała i przekazała już swojemu krukowi wstępny raport składający się z jej wcześniejszych spostrzeżeń, a teraz postanowiła dowiedzieć się rzeczy, którymi potencjalnie mogła go uzupełnić.
Wejście do budynku okazało się nie być szczególnie trudne. Co ją zaskoczyło bardziej, to fakt, że duża część świec wciąż była zapalona, a po pomieszczeniu wciąż chodzili (jak zakładała) ludzie - niespiesznie sprzątająca budynek obsługa, wesoło gaworząca między innymi o sztuce, która tej samej nocy miała miejsce. Jednooka skryła się za jednym z filarów i przyjrzała im dyskretnie, poszukując czegoś, co poza fizyczną pracą wskazywałoby na to, że należeli do "załogi" teatru. Ich stroje były proste i dokładnie w takich samych barwach, co wymusiło na Tokugawie zdobycie podobnego, jeżeli nie chciała się rzucać w oczy i po prostu wtopić w tłum.
Podążyła ostrożnie za jedną z kobiet, która w którymś momencie oddzieliła się od reszty, prawdopodobnie z zamiarem posprzątania za sceną. Na tym etapie nie trudnym było już uderzenie w taki sposób, aby nie zabić, ale pozbawić przytomności. Potem wystarczyło bezwładne ciało ukryć, zamienić się strojami i wrócić do głównej sali w blasku i chwale. Szczęście uśmiechnęło się do niej ponownie, bowiem ku balkonom zaczął kierować się korowód pracowników. Pospiesznie skryła brak oka pod grzywką, a następnie podążyła za nimi, beztrosko zaczepiając pierwszą osobę przyuważoną na nierozmawianiu z nikim innym, w ten sposób wtapiając się między nich jeszcze bardziej.
A potem, cóż... trzeba było posprzątać. Ochoczo pochwyciła nieco zniszczoną już miotłę, w międzyczasie rozglądając się za jakimiś śladami demonicznej aktywności. Chociaż na pierwszy rzut oka wyglądało na to, że się nieco z tym spóźniła, to wcale nie traciła na pewności, że jeżeli dobrze poszuka, to
coś w końcu znajdzie. Niewielka, brunatna kałuża, w którą wdepnęła nieco później była pierwszym tego typu sygnałem. Przesunęła po niej palcem, obwąchała, a kiedy oczekiwania metalicznej woni potwierdziły się, oblizała dłoń. Smak ludzkiej krwi był dla niej nieprzyzwoicie rozpoznawalny po tych wszystkich "szalonych" latach w klasztorze.