W niej będzie można najbardziej poczuć się jak w Edo. Scenografia przedstawiona na scenie wydaje się być bardziej żywsza, zaś efekty specjalne wydają się najbardziej żywe. Widz w loży jest w stanie poczuć się, jak w przyszłościowym kinie 4D, gdyż część tych efektów zdaje się być przenoszona ze sceny do loży.
Wraz ze zmrużeniem ślepi — z przyklejonym do warg uśmiechem — sięgał pamięcią do odległej przeszłości. Gdzie mógł popełnić ten przeklęty błąd wychowawczy? W którym momencie narodziła się w stosunku do niego tak wielka furia i nienawiść? Nie sądził bowiem aby kiedykolwiek go upokorzył, a mógł. Nie przypominał sobie, aby zmuszał chłopaka do rzeczy, których nie chciał robić, a które nadłamywałyby jakieś możliwe osobiste granice. Nigdy nie ujawniał w stosunku do Ichitarō apodyktycznej dominacji.
Dlatego bardziej niż mówić, obserwował. Robił to z maniakalną obsesją dostrzegalną jedynie w oczach; doszukiwał się powodu, dla którego postępuje tak lekkomyślnie. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że demonia szkoda była gorsza od wywleczenia na słońce. Doszukiwał się na tej białej łepetynie śladów świadczących, że ktoś palnął mu badylem przez czerep. Kiedyś mógł mieć w nim sojusznika, dzisiaj byli porażeni ciemną nienawiścią. Zaszłe krwią oczy Rintarou zaiskrzyły. Jakaś pierwotna siła wypchnęła z tych tęczówek prosto na skrywaną w cieniu twarz okrucieństwo, przemoc, barbarzyńską żądzę zemsty i śmierci. Miotał nimi krwiożerczy sadyzm, skryty za cienką, jasną skórą i łagodnymi rysami twarzy, potworną czerwień i...
... wszystko w tych ślepiach nagle zniknęło.
Niespodziewanie i infantylnie pokręcił głową i wywrócił oczami, wspominając do Ichitarō coś o scenie. Chyba o tym, że może jeszcze zdąży załapać się na ostatni akt na samym środku tego pieprzonego teatru, bo przejawia identyczny poziom dramaturgii. Potem spoglądnął na Taishiro i na jego znak poruszył się w stronę wyjścia; rozległe poły przesunęły po ziemi, a ciemne, długie rękawy szaty zafalowały wdzięcznie przy przewiązanym szkarłatnym pasie. Gdzieś za sobą słyszał noszące się po ścianach głosy aktorów, muzykę wygrywaną w surowe tony. I kiedy zasłona poruszyła się ostatnim tchnieniem, kiedy obaj zniknęli, a ich kroki niosły się po korytarzu, po wyrzuconej na ziemię masce nie było żadnego śladu.
Wtargnął do loży wizualnej odmieniony — niebywale luźno, jak gdyby nie został jeszcze przed chwilą zwyzywany od najgorszych. Odrzucił wiszący na nim materiał, aby mu nie przeszkadzał i przysiadł. Ułożył palce na miejscu obok i postukał paznokciami. Błyskające w półmroku ślepia tryskały rozbawieniem, jakby miał zaraz powiedzieć wyjątkowy żart. Ale zamiast tego opuszki uderzyły dźwięcznie o siedlisko.
— Nalegam — odparł, aby chwilę później tą samą dłonią wesprzeć policzek na twardych knykciach. — Oboje jesteśmy towarzyscy i gadatliwi. Obawiałem się, że zdecydujemy się powiedzieć coś, co zadziwi całe towarzystwo i zyska rangę wiekopomnej sentencji. Więc pomyślałem, że jednak należy ci się trochę mojej osobistej uwagi. Nie powinienem przy nikim przyćmiewać twojej ciężkiej pracy. W końcu musiałeś włożyć w nią wiele sił.
Kącik rozciągniętego uśmiechu zaczepił o zbielałą skórę.
— Ale ja nie o tym. — Uniósł brew. Usta zastygły w spółgłosce, kiedy w końcu zdecydował się poruszyć to, co rozpalił pod kopułą umysłu. — Wiele można mi zarzucić, ale takie zabójstwo? Wyjaśnisz mi ten syfiasty list? — Ramiona lekko drgnęły. — Kocham błyskotki, Taishiro, ale nie zabiłem go. Cóż wiemy o drugiej osobie i co upoważnia nas do wydawania sądów? Domniemania?
Tłukła się w nim dziwna pewność, iż Taishiro mógł mieć rację. Jednak egoistyczny umysł na nią nie pozwalał.
Na żadną prócz jego.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Wnętrze loży magią było na pewno przepełnione. Dzięki której iluzji sztuka nie była jedynie, jak w rzędach pierwszych, lecz całą scenę objąć można było spojrzeniem jednym. Dodatkowo fotele zdawały się być stworzone w sposób niecodzienny. Jakby faktycznie żywe były. Lub coś pod nimi demonicznego było:
- Węża wyrzeźbić dla bezpieczeństwa swego, ci się nie udało. - wzruszył ramionami fakt ten zajmując jedynie ręcząc - Sukces demona najmocniej zmienia. Lecz, czy dotkliwa porażka również?
Retorycznie pytanie zadał zajmując miejsce wskazane. Swój śmiechu wybuch sforując również, gdy Rintarou poczuł się jak ten, co łaskawie czasu udzielać mógł:
- Nie musisz słów tych mi wyjaśniać. - machnął ręką artysta, karząc jednemu ze służących przynieść coś co drobnym ubytek krwi jego odnowi - Kompani Węża do dzisiaj pewnie nie wiedzieli, kim Piekielny Artysta jest, a co dopiero Rintarou.
Uśmiech Taishiro pogłębił, gdy usłyszał wypowiedź flecisty. Jakby spodziewał się wyraźnie, iż słów takich użyje:
- Ja też zaś dziś nie wierzę, że zabiłeś go umyślnie. Choć skłamałbym, gdybym rzekł, że ma reakcja pierwsza w tym kierunku prowadziła.
Gdy Eijiemu-sama przed laty dwoma sztukę tą przedstawiał, widział tą możliwość niemal jako jedyną. Gdy wrócił jednak do notatek swych roboczych, z rozmowy Rintarou i Inu (które podwalinami do sztuki o upadku psiny miały być kiedyś) zdanie dogłębnie zmienił:
- Jesteśmy z natury mordercami. Nie czujemy strachu, z zabijania konsekwencji. Mam pewność powiedzieć nawet, iż strachu z zabójstwa demona innego czuć nie możemy. Gdy jednak w Himeji o nim wspomniałem, chłód strachu twarz twą przejął. Podobny, który widziałem u żon samurajskich, które męża swego zdradziły, mimo iż od dwóch lat do domu nie wracał i martwy być może. W podobnych przypadkach krwawych niepewnie również. Nigdy wśród złodziei wprawionych, co sprawiedliwości się tylko boją.
Odbierając krwisty napój, gardło swe Taishiro nawilżył i kontynuował:
- Dlatego wierzę i pewny jestem, w to co na scenie się pokaże. A przynajmniej, że z prawdą pokrywać się będzie. Co wątpię, iż jako wyrok odebrane zostanie. O ile loża życzeń faktycznie zabójstwa z tego nie zrobi. Choć może to loży nie wyjdzie...
Zamyślił się chwilę, debatując nad za i przeciw tego, czy powieść by się to mogło, wzroku z twarzy Pieśni:
- Zaś ja nie wierzę, iż z podobną pewnością powiedzieć jesteś w stanie. Iż nieumyślnie go nie zabiłeś. Czy też do śmierci jego nie doprowadziłeś przypadkiem...
— Porażki kształtują nas o wiele skuteczniej aniżeli sukcesy, Piekielny Artysto. Gniew sprawia satysfakcję, a danie mu wreszcie ujścia przynosi nieporównywalną ulgę. Próbowałeś?
Z wyraźnym zadowoleniem obserwował, jak zajmuje miejsce, jak wykwita na ustach to nieczyste rozbawienie; od razu zrozumiał powód tego wybuchu, a on sam wydawał się mieć z tego powodu spory ubaw (obserwował go z dziwną obłudą, jak zwierz, który podrapał poduszkę i przebierając nogami czeka na reakcję domowników), jakby bawił ich podobny poziom humoru. Po dzisiejszym występie był bowiem pewien, że wymienione przez Taishiro persony zapiszą się w czyjeś pamięci. Niezależnie od przypiętej łatki. Ale kiedy w rozmowie pojawił się znów Araki, Rintarou przekrzywił łeb. Wściekle szkarłatny wzrok mienił się jak skwierczący w palenisku ogień, czerwony jak karmin, źrenice ostre jak igły.
— Przyznam, że nie pokładałem nadziei w twoją drobiazgowość. Nie sądzisz, że to nierozważne wpychać nos w nieswoje sprawy, hm?
Trudno było mu się usprawiedliwić. Podejrzenia co do śmierci Arakiego ciągnęły się za nim przez ostatnie lata i za każdym razem, nawet jeśli próbował je zaakceptować, ogarniało go przekonanie, że twarz, która obudziła go z demonicznego snu, w której przez dłuższy czas pokładał fascynację, nie mogła być przecież tak słaba. Mógł się zarzekać, że nie planował nim manipulować, ale to przecież on w jakiś sposób owinął go wokół palca, może uzależnił? Wszystko pozostawało długo poza kontrolą samego Rintarou, jakby to jego demoniczna niszczycielska siła, ta przechera budziła się nieproszona; robiła okropne rzeczy i chowała się za plecami właściciela, któremu nie pozostawało nic poza obserwowaniem pozostawionych po huraganie zgliszczy. Nigdy przedtem nie nazywał swojej wady po imieniu. Wykorzystywanie. Dlaczego więc wszystko wyglądało tak jednoznacznie? Araki stał się obiektem, na którym nieumyślnie położył łapy zachłanny charakter, ten, który powoli pożerał nowopowstałego demona. Nawet jeśli sam Rintarou nie miał w planach go uśmiercać, to z pewnością myślał innymi kategoriami. Chciał się jedynie rozerwać, nie przewidując przede wszystkim konsekwencji swoich działań. Był niczym kot bawiący się konającą myszą. Po wielu zadanych ranach sądził, że ofiara podniesie się na łapy i będzie biec za nim, błagając o więcej; że w każdej chwili będzie mógł wrócić do swojej toksycznej rozrywki.
Wzrok powędrował w kierunku sceny, prezentującej się z tego miejsca niemalże widowiskowo. Ślepia zawiesił na pozostawionym na ziemi mężczyźnie, czując każde serwowane mu odtrącenie, na mieczu, którego złudny ciężar sprawił strzyknięcie w nadgarstku. Trudno było cokolwiek wywnioskować z tej twarzy zapatrzonej w deski, a na pewno trudno było odnaleźć w niej tę świadomość prawdy, lęk przed tym, że Araki mógł naprawdę umrzeć na brzegu tamtej rzeki przez tą jedną niefortunną decyzję; że stracił coś w tak głupi sposób. W oczach Rintarou pozostawał przecież nieśmiertelny, bo kiedy otworzył lodowate powieki, tak przecież o nim sądził. Wiedział jednak, że odsłanianie w tym momencie swoich słabości, to jak proszenie się o przykrość. Był dobrym aktorem.
— To oczywiste, że jeśli jesteś przekonany, iż pewne wydarzenie może stać się prawdą, to twój twórczy umysł akceptuje tę myśl jako instrukcję i naprawdę uczyni to rozwiązanie jedynym z możliwych. Zrozumiałem, że prawda zazwyczaj nie ma znaczenia, kiedy lud nabierze fałszywego przekonania na czyjś temat. Nie zmienią zdania niezależnie od poczynań tej osoby. Ale powiem ci coś w sekrecie, Taishiro. — Pochylił się subtelnie w stronę mężczyzny, a wyplątane kosmyki włosów, spełzły lekko na asymetrycznie uniesione ramię. — Istnieją sytuacje, w których jesteś przekonany, iż jesteś panem własnego losu, a w rzeczywistości znajdujesz się na łasce i niełasce okoliczności wymykających się spod własnej kontroli — wtrącił tajemniczo. — Tak więc utrzymuj w swym umyśle przekonanie, że potrafisz pisać dobre przedstawienia. Jak widzisz nieźle się to sprzedaje.
Pomimo iż ozdabiał go niejasny uśmiech, z trudem przełknął formującą się w przełyku ślinę. Smakowała rozczarowaniem, iż Araki mu nie dorównał, że najpewniej został tam po prostu do wschodu słońca.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Może.
Odpowiedział wymijająco na pytanie, gdyż potrzeby nie czuł, by to z nim debatować nad sukcesach swych i porażkach. Zaś oczy jego na scenę ponownie powędrowały, kalkulując w głowie, jak końca bliski jest. Jednocześnie reakcji demona wyglądając.
Łyczek delikatny spokój jego napełnił. Zaś tęczówki Taishiro skrzywiły się lekko:
- Ta sprawa od zawsze moja była, gdy zdradę w Edo zasugerowałem. Bardziej się stała, gdy ktoś podział łupów zaburzył. I w końcu odpowiedź znalazłem, czy sumienie posiadamy.
Zaśmiał się prosto, zafascynowany prozaicznością obserwacji swoich. Jak bardzo wydarzenie jedno opowiedzieć może o myśleniu ludu demoniego. Nie istnieje sumienie, istnieje tylko strach przed rzeczami, nad którymi kontroli nie mamy. Jak najłatwiej go poczuć, aniżeli machinę uruchamiając wydarzeń, których kierunek przewidywalny jest jeden. Coś wydarzy się na pewno... Mógł ukrztałtować
Scena odbyła się bez zakłóceń żadnych. Co lekko zasmuciło artystę. Chciał komplikacji drobnych chociaż, by poczuć emocji nieznanych w sztuce dotychczas. Sprawić, by do drobnej walki o swoje zostać zmuszony lub poczuć jak sztuka z rąk mu się wymyka. Zamiast tego poczuł zawód lekki, tymi komplikacjami małymi, co nawet sztukę wzbogaciły. Zrobienie z Kyoya Rina mordercę oiranki, to coś na co on nie wpadł. Gdyż logika była naciągana, lecz Kitsune przypadkowo połączyć się to udało. Tymczasem ta parodia pod koniec niemal... No cóż, akcji i powagi rozpuszczenie chwilowe potrzebne w sumie było.
Patrzył z zamyślonym twarzy wyrazem, czując znużenie tą kamienną posturą Rintarou. Tracąc zainteresowanie dość szybko, jak na artystę przystało. Podobnie, jak jego kolejną próbą obarczenia Taishiro winą za lenistwo swoje. Gdyż inaczej nazwać tego nie mógł. Nie chciało mu się jednak po raz kolejny powtarzać to, co napisał na liście i powtórzył w loży muzycznej. Zakończenie tej nocy mogło być dowolne i pewnie podobnie utrwaliłaby się w umysły ludzkie. Im częściej Pieśń próbowała narzucać mu w tym obsesję, tym bardziej Taishiro zaczynał czuć, iż rację mógł mieć faktycznie.
Obdarzył Rintarou ostentacyjnym ziewnięciem, gdy kurtyna opadała powoli. Nie chcąc dać mu możliwości uczucia, że w jednej rzeczy rację miał. Podskakując gwałtownie i nagle z fikołkiem, by owacje na stająco swoim aktorom złożyć, przy krawędzi sceny będąc blisko:
- Mój czas dziś dla siebie się skończył. Sprawy ważniejsze mam na głowie. - odrzekł obracając się z powrotem w kierunku Rintarou - I ty to uszanujesz.
Użycie krwi w tej kwestii drobnym nadużyciem być mogło. Jednak wiedział, iż jeśli los zakończenie takie wieczora zgotowało, to na te gotów być musi. Gdyż swych planów nie czuł, by zmieniać po niej, dla minut paru z Pieśnią. Podczas których postarać się mógł nagle:
- Może zrozumiesz kiedyś, iż lepiej kąpać się w świetlistym chaosie Księżyca tygodnie, legendą się przy tym stając. Niż być Bogiem w swej cienistej kłamstwa iluzji na wieki.
Tym samym opuścił w tanecznym kroku loże, wiedząc, iż sam go przymusił do na Księżyc wyjścia. Mógł mu pewnie powiedzieć znacznie więcej, by go na ten ruch przygotować. O tym, że premiera ta nie była jedyna tej nocy. Powiedzieć, iż Kitsune miecza niezgody na sztukę nie wzięła, co może pewną plotkę z Nagoi potwierdzać.
Po co jednak starać się miał, gdy starań nie odczuwał po stronie drugiej?
Zamiast tego szepnął coś do sługi, co do loży życzeń ochoczo wręcz pobiegł.
Sam zaś udał się na wyrok swój, który czekać miał w krwi loży. Nad którym kontrolę miał już teraz żaden...
zt -> Loża krwi
Jak zdążył się domyślić — w Taishiro tkwił nieprzepracowany uraz. Sam potrafił przytoczyć te wszystkie wypowiedziane przed laty słowa, wcale się nad tym nie zastanawiając. Nie wierzył w żadne dzierżone sumienie. Może dlatego, że nie rozumiał, jak działało. Wszystkie odruchy Rintarou mogące wzbudzić jakikolwiek żal podbudowane były wieloletnim doświadczeniem — w tym obserwacją ludzi. Mógł wyglądać jak oni, mógł mówić rzeczy, które chcieli usłyszeć, udawać emocje, ale nigdy nie kierować się sumieniem. Z jeszcze większą zawziętością zatem wpatrywał się w to zapatrzone w scenę lico, czując rozsierdzające ciepło, na samą myśl, że Taishiro mógłby odczuwać rozczarowanie. I choć nie mógł być tego pewnym, to w głębi duszy, tego właśnie chciał. Nie chciał jego pewności i zadowolenia. Potrzebował jego niespełnienia i chyba dlatego tak uparcie doszukiwał się tej emocji w tej znanej twarzy. W końcu tylko tak mogli obaj czerpać z tej sztuki jakieś wartości. Tego dnia każdy z nich coś zyskał. Niezależnie jakim kosztem. Ale Rintarou to nie wystarczało. Przecież uwielbiał, kiedy inni mieli gorzej.
— Życie nie jest sprawiedliwe, Taishiro. Ja tylko grałem kartami, jakie zostały mi rozdane. Nie doszukuj się w tym sensu. Musisz pogodzić się z rzeczami, na które nie masz wpływu i zwyczajnie postarać się przeżyć. To twoje jedyne zadanie. Wtedy ci się udało.
Parsknął i spróbował wstać, ale powstrzymały go niewidzialne więzy. Szybko zrozumiał, że Jougen zabezpieczył się na tę ewentualność. Demon przekrzywił w otaczającym półmroku łeb, aż strzyknęło w chudym karku.
— Strach bywa twórczy. Napędza wyobraźnię. — Machnął lekceważąco ręką, jakby chciał napiąć trzymającą na uwięzi linę. — Uświadczyć go ze strony Piekielnego Artysty, to czysty komplement. Mam nadzieję, że następnym razem poświęcisz mi znacznie więcej czasu.
Nie mógł się poruszyć do momentu, aż Taishiro nie opuścił loży. Kiedy tylko zniknął z pola widzenia, demon syknął i podniósł się wdzięcznie, układając na sobie poły szaty. A potem ruszył w przeciwnym kierunku. Nawet jeśli marzyło mu się podążyć za artystą, czuł otaczający ciało labirynt składający się z niewidzialnych ścian. Wszystkie jego drogi prowadziły do wyjścia. Nie podobało mu się to. Tak samo, jak nie podobało mu się to, że Taishiro nic tak naprawdę nie wiedział o zniknięciu Arakiego. Naprawdę czuł się zawiedziony?
Przypuszczenia.
Przecież cały świat jest ich pełen.
A mimo to — z jakiegoś powodu — nie zmienił treści przedstawienia.
— zt
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach