Rezydencja Date
Ta noc była zdecydowanie za krótka. Przynajmniej tak uważała, gdy Miyohime zarządziła powrót do domu. Nie rozumiała jej poważnej miny, gdy zbierała ją z ławy, na której chciała sobie chwilkę odpocząć. Nie wiedziała jak długo trwała ta chwila, bo powieki okazały się zbyt ciężkie, żeby utrzymać je uniesione. Chyba przysnęła i kiedy Miyo zebrała ją do pionu miała wrażenie, że pomięte ubranie było efektem czyichś dłoni. A jednak nikogo przy niej nie było. Przyjaciółka jak zawsze z łatwością odgoniła od niej drapieżniki, gdy była zbyt słaba, żeby poradzić sobie sama. Zbyt odurzona. Nie wspominając już, że przecież sama podała jej butelkę nieznanego trunku, z którego piła z gwinta w akompaniamencie gwizdów i oklasków innych bawiących się. Tańczyła pół nocy, ale alkohol uśmierzył ból stóp. Teraz wisząc na ramieniu Miyohime szły w milczeniu w stronę rezydencji. Jeden ze strażników podążał za nimi niczym cień. Był przekupiony, żeby nie donosić o niczym rodzinie, ale bał się zostawić je całkiem same na podwórzu.
W końcu jakimś cudem dotarły do domu wchodząc do środka. Potknęła się o próg z cichym chichotem.
- Ups - jęknęła nie potrafiąc przestać się śmiać. Jej zaczerwienione policzki ładnie kontrastowały z białą skórą. Długie włosy falami opadały na zgarbione plecy. Była bałaganem, a jednak nie wstydziła się niczego przy Miyo. - Widziałaś ten piruet? Wyszedł mi bezbłędnie! - pisnęła bardzo z siebie zadowolona, chociaż obecnie trochę plątały jej się nogi. Wytrzeźwiała odrobinę, bo chłodne powietrze pomagało, ale wciąż jej stan był daleki od trzeźwego. Nic więc dziwnego, że gdy w końcu udało im się we dwie dotrzeć na sypialni były już nieźle zmachane. Na szczęście nie ważyła wiele. Dlatego też wystarczyło jej odrobinę alko, żeby kompletnie się sponiewierać.
-Zarzuciła dziewczynie ręce na szyję tuląc się do niej szczęśliwa. Radośnie odurzona oparła się o nią próbując utrzymać równowagę. - Czemu odwiedzasz mnie tak rzadko Tageriii
and with him sing songs, create,
calm down evil
Rodzice wierzyli, że piły grzecznie herbatkę w ogrodzie, rozmawiały o odmianach kwiatów i plotkowały o szlachcicach z innych rodów. Może mieli nadzieję, że towarzystwo Tageri zrobi z niej kogoś bardziej normalnego. Może odmieni jej zdanie, że małżeństwo nie było wyrokiem, a dobrym wyborem. Chociaż wyboru Retsu nigdy nie miała.
Nie spodziewała się w jakich kolorach widziała ją przyjaciółka. Nie przypuszczała, że ich relacja nie była wcale idealnym przykładem przyjaźni. W końcu nie miała porównania. Zwłaszcza teraz, gdy była pijana. Granice między tym co chciała, a tym co ktoś inny od niej chciał stawały się tak bardzo niewyraźne. Stawała się jeszcze podatniejsze na wpływy. Ale przecież była bezpieczna z Tageri u boku.
Zaszczyciła dziewczynę promiennym uśmiechem. Pokiwała głową powtarzając za nią ciiiiii i chichocząc cicho pod nosem. W końcu udało im się dotrzeć do sypialni.
- Kiedy ja bardziej! Bez ciebie jest nudno - poskarżyła się z nosem wetkniętym w jej ubranie. Pijana robiła się taka beztroska. Inna niż na trzeźwo. Pozwalała sobie na zdecydowanie więcej swobody. Przymknęła na chwilę powieki zdając sobie sprawę jak jej ciało było zmęczone. Nic dziwnego. Nie jadła za wiele, a tego wieczoru sake było jedyną formą płynu jaki przyjmowała. - Co ten stary dziad może od ciebie chcieć? - Marudziła lekko, chociaż bardziej dla zabawy niż na poważnie.
Nie zarejestrowała, w którym momencie Tageri popędziła do okna. Pociągnięta zachwiała się niebezpiecznie i podążyła za nią niezdarnie. Plątały jej się nogi, gdy chwyciła się dłonią framugi okna. Zmarszczyła brwi kompletnie nic nie rozumiejąc.
- Heee? - Zaczęła ale otworzyła usta odzwierciedlając przyjaciółkę. W najśmielszych myślach nie przyszło jej do głowy co ta planowała. Od razu się zakrztusiła z palcami wetkniętymi głęboko do gardła. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy spróbowała się odsunąć. Zaparła się rękami, jednak jej siła była niczym w porównaniu z uściskiem Tageri. Szamotała się chwilę, ale żołądek szybko odmówił jej posłuszeństwa. Nachyliła się z pomocą dziewczyny i w następnej sekundzie rzygając sake połączonym z żółcią prosto przez okno. Jej plecy zgarbiły się lekko, gdy proces powtórzył się jeszcze dwukrotnie. Trzymała się kurczowo framugi drżąc na całym ciele. Łzy spłynęły jej po policzkach.
- O bogowie fuj - mruknęła męczeńsko posyłając Tageri urażone spojrzenie. - Fuj - powtórzyła spoglądając sceptycznie na dzban w jej rękach. - Oh nie - marudziła przyjmując go w drżące dłonie. Czuła się taka brudna i obrzydliwa, że przez chwilę rozważała wylanie go sobie na głowę. W końcu jednak uniosła go grzecznie do ust rozlewając trochę na swoje i tak już kompletnie zrujnowane ubranie. Upiła kilka niewielkich łyków, co i tak wydało jej się wyczynem. Przetarła mokre usta rękawem jak prawdziwa dama.
- Już mi lepiej - dodała z wdzięcznością, ale obraz wciąż lekko jej się zamazywał. Była zbyt wstawiona, żeby czuć się w jakikolwiek pokrzywdzona. Spróbowała oddać dzban w ręce Tageri zanim wypadnie jej z rąk i się roztrzaska budząc całą służbę. Westchnęła stawiając niepewny krok i nagle uśmiechnęła się zadziornie. Wpadła na genialny pomysł podsunięty przez alkohol. - Piruet!
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Ja i przykładna dama! - żachnęła się wtórując śmiechem przyjaciółce. - Dobrze wiesz, że odstraszam ich wszystkich swoją grobową miną. Idzie mi świeeetnie. Może kiedyś kiedyś dadzą mi spokój? - ćwierkała radośnie, chociaż obydwie wiedziały, że było to niemożliwe. Została urodzona i wychowana na zostanie pięknym dodatkiem dla jakiegoś bogatego szlachcica. Miała być ozdobą u jego boku. Czyjąś własnością. Chociaż nigdy nie przypuszczałaby, że to właśnie Tageri nazwała się samozwańczą właścicielką. Z drugiej strony czy było to aż takie złe? I jej boku przynajmniej zawsze świetnie się bawiła. - Wolę jak zajmujesz się mną - wyznała szczerze nie dostrzegając zmiany w swojej rozmówczyni. W zasadzie niewiele obecnie widziała. Świat wciąż wirował jej przed oczami. Zamazywał obraz w przeróżne niewyraźne kształty.
Świat zawirował wraz z piruetem. Nie zdarzyła zareagować w żaden sposób, gdy została popchnięta na ścianę. - Au - poskarżyła się, gdy jej wątłe plecy uderzyły o twardą powierzchnię. Oparła się o nią całym ciałem, bo tak było jej po prostu łatwiej ustać. Spojrzała z dystansem na Tageri z dzbankiem w ręku. Ten pomysł ewidentnie nie przysiadł jej do gustu. - Kiedy ja już nie chcę - marudziła dramatyzując. Mimo to uchyliła usta pod naporem jej palców. Spróbowała się odsunąć. Przymknęła powieki szczelniej przylegając plecami do ściany jak by miało to pomóc jej w ucieczce. Próbowała przełykać wodę, która przyjemnie nawilżała wysuszone na wiór gardło. Po kilku łykach zakrztusiła się płynem, a woda zaczęła skapywać jej z kącików ust na brodę i ubranie. W końcu przyjaciółka odsunęła naczynie. Zakaszlała kilka razy pozwalając się przyciągnąć. Objęta w pasie poczuła się pewniej. Zresztą lubiła być blisko, po alkoholu. Przynajmniej tak jej się teraz wydawało. Jej żołądek skręcał się lekko z obrzydzenia do siebie przypominając o tych obcych dłoniach, które chyba wcześniej ją dotykały. Zanim Tageri pewnie je komuś odcięła. Nie miało to jednak znaczenia. Piła, żeby nie pamiętać.
Pociągnęła nosem opierając się policzkiem o ten drugi.
- Ufam ci - szepnęła, a głowa wydała jej się nagle taka ciężka. Ciało tak okropnie ociężałe. Gładzenie po plecach lekko ją uspokajało. Nie widziała w tym nic niewłaściwego. Nic dziwnego. Uniosła niechętnie podbródek, za który trzymała ją przyjaciółka. Zblokowała z nią zamglony od alkoholu wzrok uśmiechając się szeroko. Potaknęła lekko głową. - To świetny - czknięcie. - Świetny pomysł. Czuję się tak obrzydliwie brudna. Będzie nam lepiej - zgodziła się od razu, bo chyba w tym stanie nie potrafiłaby i tak na nic jej odmówić. Spróbowała się podnieść na ramieniu Tageri i opierając się na niej lekko były gotowe do drogi, która na pewno nie miała być łatwa. Po drodze nuciła cicho jakąś piosenkę, do której dzisiaj tańczyły. Była zmęczona, więc gdy weszły do łaźni usytuowanych na tyłach miała ochotę wpaść do wody w ubraniach.
- Może utoniemy
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Niespowodzieeanke? - dopytała próbując chwiejnie zachować pion, gdy Tageri powoli odpakowywała ją z uwalonych ubrań. Co jakiś czas chichotała pod nosem, gdy kolejne warstwy opadały na podłogę. Już po chwili stała przed nią absolutnie naga, co w ogóle jej nie skrępowało. Była filigranowa o szczupłym ciele i ładnych kształtach. W końcu jej wartość mieściła się w nazwisku i urodzie. Miała być piękna i niedostępna. Nic więcej. - Luubię niespodziewanki. Kiedyś Yuu zabrał mnie na taką paradę w wiosce, wiesz? No! Na moje urodzinyy. Potem mnie zgubił i potem odnalazł.
- paplała pod nosem.
Mlecznobiała cera pokryła się gęsią skórką. Nie czuła jednak zimna. Nie czuła w tym momencie ogólnie zbyt wiele. Zachichotała ponownie przytykając palec do ust tak jak zrobiła to jakiś czas temu Tageri.
- Ciiiii - uciszyła samą siebie, co wydało jej się cholernie zabawne. Klepnięta zachichotała głośno odwracając się w stronę przyjaciółki. Jak gdyby nigdy nic pokazał jej perfidnie język tylko, żeby znowu wybuchnąć śmiechem. Była zbyt pijana, żeby zastanawiać się nad ciepłem rozlewającym się po jej kończynach, a zaczynającym w dole brzucha, które wywołał akurat ten konkretny dotyk. W tym stanie nic nie miało większego znaczenia. Wszystko wydawało jej się tak naturalne, tak proste. Mogła zwyczajnie polegać na Tageri. W końcu ona wiedziała teraz wszystko lepiej. Pokierowana wsparła się na jej dłoni i usiadła w wodzie. Przyjemny gorąc obmywał jej zmęczone mięśnie. Wzięła głębszy oddech. Nie myśląc za wiele odchyliła głowę w tył mocząc długie włosy, które od razu przykleiły się do jej pleców. Spojrzała z zaciekawieniem na przyjaciółkę, która w końcu zdecydowała się do niej dołączyć. Patrzyła na nią z uśmiechem, bez skrępowania przyglądając się jej nagiej sylwetce. Gdy ta usiadła wspięła się na schodek, na którym trzymała swoje nogi. Usiadła obok jej łydki kładąc tył głowy na jej udzie. Wpatrywała się w sufit pozwalając ciału bezwładnie się o nią opierać. Mrugała powoli, bo świat wciąż lekko się zamazywał i co jakiś czas tracił ostrość. Otworzyła buzię widząc zbliżające się jedzenie, które zaraz zaczęła rzuć.
- Mniaam - wypaplała z pełną buzią. Skrzywiła się, bo zakładek buntował się na jakikolwiek przyjmowany pokarm. Na szczęście póki co były bezpieczne, a pierożek został zaakceptowany. Jej głowa co jakiś czas opadła bezwładnie na bok co kończyło się jej cichym chichotem. Odwróciła lekko głowę opierając się policzkiem o jej udo. Zamglone spojrzenie przesunęło się po protezie, jak by dopiero teraz ją zauważyła. W takim stanie wszystko wydawało jej się nowe i obce. Jednak znajome.
- Bolało? - zapytała głupio spoglądając na odciętą kończynę z konsternacją, jak by naprawdę rozważała czy jej utrata była bolesna czy jednak nie. W końcu spróbowała się lekko podnieść, co nie szło jej najlepiej więc po chwili zrezygnowała. - Czy tylko bolało?
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Czemu pazury a nie palce? - Zapytała nagle zainteresowana otwierając na krótką chwilę powieki. Spojrzała zamglonym wzrokiem na Tageri, uśmiechnęła się radośnie i znów je zamknęła. Biorąc głębszy wdech jak by rzeczywiście miała zaraz zasnąć.
Wtedy jej podpórka nagle zniknęła. Otworzyła szerzej oczy spadając w tył. Pisnęła cicho z zaskoczenia i spotkania z ciepłą wodą. Upadła na plecy, chociaż nic sobie nie zrobiła. Zaledwie kilka kropel wody wpadło jej do oczu i nosa, gdy pokracznie rozłożyła się na schodku praktycznie na nim leżąc. Włosy komicznie unosiły się wokół niewielkiej buzi. Zaśmiała się głośno nie rozumiejąc sytuacji.
- Tagereriiii! - Skarciła przyjaciółkę nie łapiąc jej poważniejszej aury. Zamrugała kilkakrotnie, gdy obraz jej się rozmazał. Ładna twarz dziewczyny wyglądała jeszcze lepiej z bliska. Zwłaszcza, gdyby widziała ją ostrzej a nie odrobinę zamazaną. Zważając na swój stan i tak była z siebie całkiem dumna. Jej dłonie uniosły się beztrosko ku górze lądując na policzkach przyjaciółki. Jak gdyby nigdy nic uszczypnęła lekko jej skórę. Ot tak dla zabawy. Nie zastanawiała się dlaczego właśnie znajdowały się tak blisko siebie i czy ta próbowała wyciągnąć z niej kluczowe informacje czy była jedynie ciekawa kolejnych przygód nieposkromionej Restu podczas kolejnej buntowniczej ucieczki.
- To tylko taaaaki znajomy - żachnęła się jak by było to oczywiste. Fakt, że był tylko znajomym demonem instynktownie zostawiła dla siebie. - Wieeesz. Czasami mnie odwiedza i zabiera na różne wycieczki czy coś. Chooodź ze mną Retsu - mówi . A potem wracaj już Retsuu - paplała wszystko co przychodziło jej na myśl nie czując zagrożenia czy umiaru. Naśladowała niski głos Yuuseia. Słysząc pytanie przyjaciółki rozdziawiła usta zszokowana. Puściła jej policzki zakrywając w przerażeniu dłońmi swoje usta.
- O bogowie do niczego takiego nie doszło - tłumaczyła się piskliwym głosem, a jej policzki oblały się rumieńcem spływającym na łabędzia szyję. - Ja nie. My nie - zająknęła się czując lekki dotyk na boku uda, który zostawiał po sobie gęsią skórkę. Poruszyła się niespokojnie. - On chyba nie patrzy na mnie w taki taki sposób, wiesz? Może mu się nie podobam… Myślisz, że mu się nie podobam? Jest kompletnie szalony i mega dziwny! Chociaż w sumie też przystojny. To takie dziwnie dziwne - Kontynuowała wywód o wszystkim i niczym, bo ani procenty ani dotyk dłoni na odsłoniętym udzie nie pozwalał jej się skoncentrować. Odsunęła w końcu dłonie od swojej twarzy ciągnąć lekko za kosmki włosów Tageri, które spadały na jej ramię łaskotając lekko. Policzki wciąż ją paliły, gdy nieświadomie przygryzła dolną wargę. Nie przyszło jej do głowy z jakiegokolwiek zrobiło jej się nagle cieplej.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Rozszarp ich wojowniczko! - Kibocowała się przyznając jej racje. W Tageri wszystko było po prostu epickie. Przyjaźniły się już jakiś czas. Ufała jej. Ufała jej bardziej niż samej sobie. W końcu obydwie wiedziały, że pod cienką maską oschłej i zuchwałej szlachcianki była jedynie zagubioną, młodą dziewczyną. Tageri była przy niej gdy wymykała się z domu, gdy piła i imprezowała, gdy płakała nocami i wspominała po pijaku strażnika z dzieciństwa, który kiedyś uchylił jej nieba.
Skrzywiła się odruchowo, gdy kobiece palce z niemałą siłą zacisnęły się na jej bladym udzie. Jutro miała obudzić się z fioletowymi plamami w tym miejscu, bo od dziecka miała skłonność do siniaków. Nie poczuła jednak większego bólu. Alkohol sprawnie uśmierzał wszystkie bodźce z zewnątrz. Przez chwilę wydawało jej się, że widziała gniew w oczach przyjaciółki. Otworzyła lekko usteczka jak by w niezrozumieniu, chyba chciała ją zwyczajnie o to zapytać, jednak gniew zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Może jej się zwyczajnie przewidziało? Tageri przecież nie miała powodu, żeby się denerwować, prawda?
Zachłysnęła się powietrzem pociągnięta pod wodę. Zaczęła się niezdarnie szamotać. Chwyciła się śliskiej skóry dziewczyny starając się jakoś podnieść, zwalczyć opór i siłę, którą trzymała ją pod taflą wody. Od razu się zakrztusiła w kompletnym zaskoczeniu. Walka trwała zaledwie kilka sekund, a w tym momencie wszystkie myśli ją opuściły. Dopiero wyciągnięta z wody wzięła głębszy oddech ukochanego tlenu. Płuca paliły, gdy próbowała odkrztusić resztki zalęgniętej w nich wody. Kaszlała głośno, gdy łzy ponownie tego wieczoru napłynęły jej do oczu. Otrzeźwiała trochę. Może nie do końca, ale niepokój wyostrzył jej pole widzenia. Wypatrywała się w nią wielkimi źrenicami w niezrozumieniu z tą pojedyncza nuta strachu, który pierwszy raz przy niej zagościł w jej galopującym sercu. Strachu, któremu zawsze towarzyszył zastrzyk adrenaliny. Momentalnie poczuła się bardziej żywa, chociaż widocznie miała nietęgą minę, bo Tageri nagle wybuchła śmiechem. Sama zaśmiała się cicho, nerwowo. Wymusiła uśmiech przypominający grymas. Wstała powoli wciąż trochę się chwiejąc. Odetchnęła głośniej próbując się uspokoić. To tylko żarty. Ogarnij się. Przytulona poczuła się na powrót lepiej. Przytrzymała na chwilę ręce przyjaciółki zaplecione wokół jej pleców przedłużając chwilę czułości.
- Ale ty chyba byś im i tak nic nie powiedziała prawda? - zapytała niepewnie, bo nie chciała kwestionować lojalności przyjaciółki. Przecież były po tej stronie. Dotychczas Tageri zawsze pilnowała, żeby jej rodzina o niczym się nie dowiedziała. Więc dlaczego miałaby im powiedzieć, gdyby t a k i e coś się stało. Od dawna zwierzała jej się z wielu rzeczy i nigdy się nie zawiodła.
Czując szorstki materiał na swoich szczupłych plecach pochyliła się do przodu. Podwinęła lekko nogi, opierając brodę na kolanach. Kościsty kręgosłup wygiął się w przygarbiony łuk. - Nie znam go za dobrze. On wie o mnie dużo więcej - wyżaliła się przyjaciółce. Bo taka była prawda. Nie potrafiła wyobrazić sobie Yuu z małżonką u boku, ale tak naprawdę praktycznie nic o nim nie wiedziała. - Znam tylko jego imię. Chyba jest starszy, ale wygląda młodo. Ma ładny uśmiech i potrafi być bardzo czarujący, gdy tylko chce. Łatwo go niestety zdenerwować - kontynuowała chowając nos między kolanami. Dlaczego te słowa sprawiały jej smutek? Czemu czuła zawód? Tageri miała rację. Przecież nigdy się nie łudziła, że Yuu widział w niej cokolwiek w i ę c e j. Wręcz przeciwnie. Nigdy się nie krył się ze swoim stosunkiem do niej. Przypominał jej o własnej głupocie, o braku wartości. - Czasami się go boję. Ale moje serce bije szybciej, gdy stoi przed oknem jak by chciał mnie porwać do jakieś odległej krainy - przyznała jęcząc męczeńsko. - Jestem taka głupia - uprzedziła Tageri wiedząc, że zachowywała się jak typowa idiotka.
Przymknęła powieki, czując mokry materiał na skórze. Odetchnęła głośniej, bo w końcu się rozluźniała. Chwycona za szyję i odchylona do tyłu rozłożyła się wygodniej opierając o ciało przyjaciółki. Czuła jej idealnie zarysowane mięśnie brzucha pod plecami. Zawsze podziwiała jak wysportowana Tageri była. Musiała być niesamowitym samurajem, kiedy jej własna kondycja równała się zeru. Wszystko przychodziło jej tak łatwo, gdy zakropione alkoholem kończyny były tak miękkie i lekko bezwładne. Kiedy materiał zszedł poniżej jej dekoltu przejeżdżając po sterczących wypukłościach, jej klatka piersiowa zafalowała nierówno w kolejnym oddechu.
- To świetny pomysł - zaśmiała się szczerze. - Byłoby zdecydowanie prościej. Daliby mi spokój z szukaniem narzeczonego i mogłabym z tobą podróżować. Aż miałabyś mnie dosyć - żartowała sobie, bo przecież taki scenariusz był niemożliwy. A jednak wolność u boku przyjaciółki brzmiała jak sen. Nieosiągalny.
Dlaczego do cholery oddychała tak nierówno? Wciągnęła machinalnie brzuch jak by starając się odsunąć od skrawka materiału, który był tego powodem. Odruchowo zacisnęła uda miażdżąc lekko jej dłoń, dopiero z opóźnieniem zdając sobie sprawę ze swojej oczywistej reakcji. Zachichotała nerwowo - Już. Już jestem czysta - wyrzuciła z siebie nagle, rozluźniając nogi i rozszerzając jednak kolana, bo przecież jej reakcja była wyolbrzymiona. Ponownie się zaśmiała nerwowo ze swojej głupoty. Tageri jak zawsze próbowała się nią zająć. Starała się jej pomóc; nią opiekować. A ona zachowywała się niewdzięcznie. Westchnęła, ale nie potrafiła ukryć dziwnego napięcia ramion czy drżenia kolan, gdy jej szept drażnił płatek ucha. - Chyba masz rację. Może lepiej, że nie wpadłam mu w oko - szepnęła wiercąc się trochę. Inaczej pewnie już dawno by ją zjadł.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- To nie byłoby takie złe rozwiązanie. Byłabym bezwartościowa w ich oczach. Może daliby mi odejść. Może mogłabym uciec gdzieś daleko. Może uciekłabym gdzieś z tobą - smęciła ocierając się policzkiem o własne kolano. Wiedziała, że taki scenariusz był bez sensu. Naraziłaby swoją głupotą także Tageri. A zdecydowanie tego nie chciała. Przecież dziewczyna nie miała nic wspólnego z jej własnymi, głupimi wyborami. - Nie martw się tylko marudzę. Nie biorę tego na poważnie - upewniła ją nie będąc do końca pewną swoich słów. Chociaż sama miała jakieś swoje założenia o przyszłości, los bywał przewrotny. W końcu istniała jeszcze ta druga strona, która także miała swoje zdanie; która mogła zdecydować inaczej niż ona sama.
- Nie łączy mnie z nim nic romantycznego, Tageri - wyjaśniła wzruszając lekko ramionami. - Jest po prostu interesujący, wiesz? Ale nie jest dla mnie. Nie łudzę się. To tylko przelotne spotkania nic więcej. Skończą się tak jak szybko się zaczęły - dokończyła próbując chyba przekonać bardziej siebie niż przyjaciółkę. Tak więc plan przekonania jej do odsunięcia się od demona powoli działa. Przynajmniej w teorii. Obydwie jednak zdawały sobie sprawę, że nie była najlepsza w dotrzymywaniu własnego słowa. Yuusei nie był niczym stałym w jej życiu. Przychodził, siał chaos, i odchodził. Pozostawiał po siebie dziwną pustkę, ale nie taką, której nie byłaby w stanie czymś wypełnić. Intrygował ją, ale nie czuła do niego większych uczuć. Przynajmniej jeszcze nie.
- Oczywiście, że wolę. może nauczysz mnie jakiś podstaw walki. Mogłabym zająć się sama sobą - zapytała całkiem poważnie, bo męczyło ją bycie zależną. Chociaż obydwie wiedziały, że miała tyle siły, ile muśnięcie skrzydeł motyla.
- Jestem rozpieszczona to prawda - zgodziła się zjeżdżając dłonią po swojej łydce i maczając palce w ciepłej wodzie. - Wybijesz mi głupoty z głowy? - Poprosiła odwracając się lekko do przyjaciółki. Posłała jej jeden z tym uśmiechów. Ten trochę smutny, ale prawdziwy. Nie przypuszczała, że miały całkowicie odrębne pomysły jak wybić coś z jej głowy.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Znając moją pewnie zamknęliby mnie w jakieś posiadłości daleko na północy i czekali aż sama zdechnę - odparła wzruszając lekko ramionami. Była zbyt drogocenną perełką w kolekcji swojego ojca, żeby tak łatwo się jej pozbył. Prędzej patrzyłby na jej cierpienie w zamknięciu i samotności tłumacząc sobie, że tak było lepiej.
Zmiana tematu okazała się zbawienna. Zamyśliła się na krótką chwilę.
- No właśnie. Gdzie? - Podjęła spoglądając ukradkiem na dziewczynę za sobą. - Nigdy nie wyjechałam za granicę prowincji. Może tam skąd ty pochodzisz? Jak tam jest? - Zapytała rozbawiona posyłając jej lekki uśmiech. Zaśmiała się cicho, bo były to tylko gdybania, które miały się nigdy nie spełnić. A jednak podobno marzenia i nadzieja, umierały ostatnie.
Westchnięcie dziewczyny wywołało gęsią skórkę na jej plecach. Sama jej zawtórowała, bo chociaż się zarzekała, że Yuu był dla niej nikim, wciąż o nim rozmawiały. Najczęściej zapominała o nim dopóki ponownie nie pojawiał się nocą pod jej oknem. Był niczym sen, który momentami stawał się odrobinę zbyt rzeczywisty.
- Nieosiągalny i niebezpieczny? - Spróbowała odpowiedzieć parskając śmiechem. Naprawdę upadła całkiem na głowę, że „intrygujący” kojarzył jej się z niebezpiecznym demonem kochającym chaos. - O bogowie nie jest stajennym! - Broniła się śmiejąc beztrosko. Ruchem dłoni zagarnęła wodę chlapiąc lekko Tageri. - Przynajmniej na takiego nie pasuje. Sama nie wiem, przypomina jakiegoś podróżnika. Nie mówmy o nim. - dodała z zażenowania chowając twarz w dłoniach. Na ten moment zdecydowała się o nim zapomnieć. W końcu Yuu nie był dla niej kimś ważnym. Równie dobrze mogła go już nigdy nie spotkać i nie zamierzała się tym przejmować. - Wolałabym posłuchać o twoich adoratorach i niedoszłych kochankach, Tageri - Dodała prostując się lekko. Rzeczywiście ją to ciekawiło. Bardziej niż rozgrzebywanie własnych niepowodzeń.
- To prawda. Wolę jak ty mnie bronisz nawet jeśli przed kacem mordercą i bandą wieśniaków - odparła ponownie próbując ją ochlapać. Śmiała się razem z Tageri aż bolał ją od tego brzuch.
- Wiesz, że lubię narzekać - skomentowała wzruszając lekko ramionami. Nie wzięła jej słów na poważnie. Chciała, żeby przyjaciółka jej pilnowała. Nie spodziewała się, że ich pomysł na metody wychowawcze mógł się jakkolwiek różnić. - Będziesz mnie szczypać za każdym razem jak powiem coś głupiego? - Zażartowała
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Widzisz może lepiej jeśli się komuś oddam i będziesz mogła mnie po prostu porwać i schować przed pogniewaną rodziną - zażartowała wyobrażając sobie przyjaciółkę walczącą o jej wolność. Wizja była całkiem zabawna. Nawet jeśli nie mówiła na serio. Nie chciała sprowadzić na nią dodatkowych kłopotów. Samo niańczenie jej musiało być wystarczająco wymagające. - Wiesz, gdybyś była moim mężem na pewno od razu bym się w tobie zakochała - palnęła pod wpływem nagłych uczuć do przyjaciółki. W końcu chciała jej bronić. Chciała ją ratować. Chciała dla niej jak najlepiej. Uśmiechnęła się do niej lekko.
Zaprzeczyła ruchem głowy. Odległe zakątki Japonii pozostawały dla niej zagadką. Widziała przeróżne malowidła, słyszała opowieści podróżników w karczmach i czytała ciekawe zapiski. A jednak nigdy nie widziała nic więcej niż posiadłości rodziny Date, lasy i pobliskie wioski. Tak naprawdę nie widziała jeszcze niczego.
- Jasne. Pójdziemy razem. Zrobimy wycieczkę i piknik - zdecydowała wyobrażając sobie dużą wodę. Podzielała entuzjazm przyjaciółki wybierając już w głowie przeróżne kreacje, które mogłaby ze sobą zabrać. - Pływają tam statki? - Zapytała odrobinę ciszej pijąc do chłopaka z dzieciństwa, który wybrał wolność. Jak plotki mówiły wolność i wodę. Posmutniała jedynie odrobinę próbując nic nie dać po sobie poznać. Chociaż nie raz płakała Tageri na ramieniu za młodym strażnikiem, który był kiedyś dla niej całym światem. Ale odszedł i miał już nigdy nie wrócić.
Wyciągnęła pełne wargi w łobuzerskim uśmiechu. Wypytywanie Tageri o pikantne szczegóły było zdecydowanie ciekawsze niż dzielenie się własnymi. Pewnie żałosnymi w porównaniu z tym co przeżyła jej przyjaciółka.
- Widzisz? Też przyciągasz samych idiotów - podłapała próbując jakoś wybronić swojej żenującej relacji z Yuu. Relacji, która praktycznie nie istniała a i tak zaprzątała zbyt często jej myśli. Parsknęła cichym śmiechem. Odgarnęła włosy ze szczupłych pleców przerzucając je sobie prze ramię. - Zazdroszczę ci, że możesz robić co chcesz; że rodzina nie ma wobec ciebie wyolbrzymionych wymagań. Możesz na przykład mnie odwiedzać. Możesz podróżować i zabawiać się z kim ci pasuje - wyliczała na palcach umyślność to kolejne dowody lepszego życia Tageri. Nie licząc oczywiście faktu, że musiała walczyć w imię swojego daimyo. Ochlapana zachichotała.
- To za rozpieszczoną! - Rzuciła chlapiąc ją za karę jeszcze bardziej.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Tylko po co? - Rzuciła odrobinę oschlej niż zamierzała. Westchnęła ponownie przecząc lekko głową. - Nie uważasz, że to byłby błąd? Skończyłoby się moim złamanym sercem i zawodem. Skoro i tak pewnie w najbliższych miesiącach wydadzą mnie za jakiegoś gbura, który uwiąże mnie na smyczy z dala od reszty świata. Będę go za to w ciszy nienawidzić - wymamrotała z rezygnacją szczerze wierząc w swoje słowa. Już raz się zakochała i jak na tym wyszła? Samotna ze złamanym sercem. Wtedy był młoda, a utrata pierwszej miłości podobno bolała najbardziej. Mimo to wolała nie ryzykować ponownie. - To nie tak, że nie chcę się zakochać, Tageri. Ale tak jest po prostu bezpiecznej. Nie uważasz? - Smycz i obroża, chociaż wysadzana drogimi kamieniami, zbliżała się nieubłaganie niczym tykanie wskazówek zegara. Nie, żeby teraz miała jakąś swobodę, ale przynajmniej mogła wymykać się z Tageri.
Uniosła lekko brwi ku górze słysząc taką niedorzeczną (w jej mniemaniu) groźbę. Zachichotała nagle rozbawiona. Rozpostarła szczupłe palce.
- Myślałam, że lubisz wodę - zakpiła z łobuzerskim uśmiechem, jednak coś w postawie Tageri powstrzymało ją przed kolejnym chlapnięciem. Przynajmniej na razie. Rzuciła ukradkowe spojrzenie na katanę. - Lepiej nie. Jeszcze się tym potnę.
Obydwie wiedziały, że miała dwie lewe ręce. W końcu przyjaciółka pociągnęła ją do siebie, żeby wygodniej oparła się o jej ciało. Wtedy jeszcze nie przypuszczała jak wyglądał dalszy ciąg wydarzeń, który wymyślił dla niej los.
and with him sing songs, create,
calm down evil
and with him sing songs, create,
calm down evil
and with him sing songs, create,
calm down evil
Nie możesz odpowiadać w tematach