and with him sing songs, create,
calm down evil
and with him sing songs, create,
calm down evil
Jej powrót nie był powodem, dla którego rodzice przybyliby do posiadłości. Ojciec podobno strasznie się przejął. Na swój własny sposób. Zamknął się w ulubionym pokoju ze sporą ilością alkoholu i zwyczajnie z niego nie wychodził. Było to do przewidzenia. Jej zniknięcie dotarło do nich z pewnym opóźnieniem, w końcu mieszkali w okolicach Kioto. Wysłali dwójkę starszych braci, którzy czekali na nią przed domem. Wymienili zdziwione spojrzenia widząc ją całą i zdrową, w nieprzyzwoicie pomiętych i poszarpanych ubraniach. Jej mahoniowe, zblazowane tęczówki przesunęły się po zebranych. Strażnika, który miał ją tamtej nocy pilnować, już z nimi nie było. Oddech ugrzązł jej w gardle na widok jednookiej stającej z tyłu. Jak zwykle bezradni bracia zostawili ją Tageri. Poprosili, żeby dobrze się nią zajęła. W końcu kobieta wiedziała jak z nią „porozmawiać”. Były przyjaciółkami. Umywali ręce decydując się, by osobiście przekazać rodzicom dobrą nowinę. Po co mieliby zostawać w jednej z letnich posiadłości. W obecności siostry, której chyba się po prostu bali, bo praktycznie w ogóle nie patrzyli w jej stronę. Tak samo jak ojciec.
Z wdzięcznością przyjęli pomocną dłoń zostawiając je dwie same. Polegali na zabójczyni jak by była lekarzem, który obiecał wyleczyć beznadziejny przypadek chorego pacjenta. Szła przez korytarz mozolnie. Chyba specjalnie przebierając nogami wolniej niż normalnie. Czuła na sobie spojrzenie Tageri aż włoski jeżyły jej się u podstawy karku. Wcześniej nie umknął jej gest podcinania sobie szyi, jakim przywitała ją przyjaciółka. Zdecydowanie bardziej wolałaby zostać w towarzystwie służby, ta o dziwo zaraz zniknęła jak by nie chciała przeszkadzać w rozmowie. Może oni także wyczuwali wściekłość, którą wręcz emanowała przyjaciółka.
Wepchnięta do pokoju jęknęła cicho plącząc się o własne nogi. Cudem zachowała równowagę z powrotem wracając do złotej klatki czterech ścian własnej sypialni. Otworzyła usta, bo chciała coś powiedzieć, ale nie zdarzyła nawet mrugnąć, gdy kobieta znalazła się przy niej w błyskawicznym tempie. Jęknęła ponownie, gdy pierwszy policzek zapiekł mocno odbijając się mroczkami przed oczami i piszczeniem w uszach. Drugi przyszedł tak samo szybko.
- Ciebie też miło widzieć, Tageri - syknęła próbując się bronić, bo był to pierwszy odruch na jaki było ją stać. Potykała się próbując odepchnąć od siebie przyjaciółkę. W następnej chwili jej plecy oparły się o chłodną ścianę, a szczęka chwycona w żelaznym uścisku zablokowała jej możliwość odwrócenia głowy. Wpatrywała się w Tageri z tą dziwną mieszanką lęku i złości, może tęsknoty? W końcu nie była przyzwyczajona do takiego traktowania. Jeszcze. Nikt nigdy nie obiecywał, że małżonek również będzie się z nią obchodził jak z najdroższą porcelaną.
- Zgubiłam się - powtórzyła to co już wszyscy w posiadłości wiedzieli. Jej obydwie małe dłonie zacisnęły się na nadgarstku Tageri próbując odciągnąć jej rękę od siebie. Dlaczego wyglądasz tak pięknie, kiedy się gniewasz? - myślała. - A teraz mnie puść i się odsuń.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Praktycznie zachłysnęła się powietrzem, gdy kobieta huknęła na nią nagle. Zaskoczona przywarła plecami do ściany, przymykając powieki z całej siły. Zadrżała z lęku i złości. Wystraszyła się momentalnie, gdy dłoń uderzyła tuż obok jej twarzy kuląc się pod nieugiętym spojrzeniem Tageri. Odetchnęła z ulgą, gdy kobieta lekko się odsunęła. Wciąż zamknięta między jej stalowymi ramionami patrzyła na przyjaciółkę hardo.
- Zgubiłam się- powtórzyła ze znudzeniem, tak jak kiedyś spowiadała się przed rodzicami. Nie potrafiła zahamować teatralnego przewrócenia oczami, chociaż wciąż czuła się niepewnie po nagłym wybuchu przyjaciółki. - Po prostu poszłam się przewietrzyć, dobrze? Chyba chociaż tyle mi wolno. Nie pomyliłam drogi specjalnie przecież - wytłumaczyła nie przekonując nawet samej siebie. Buntowała się próbując postawić na swoim. Chociaż od czasu do czasu udawało jej się opuścić posiadłość nigdy nie była sama. Strażnik zawsze był nieopodal, wiedział gdzie się znajdowała i potem bez problemu zbierał jej zakropione alkoholem zwłoki do domu. Tym razem nie zobaczył jak wychodziła z karczmy przez dziwne zamieszanie i chaos w środku. Ktoś podobno stracił rękę. Na wzmiankę o Yuu przełknęła ślinę kręcąc na boki głową. Czując jak ciało przyjaciółki przypiera jej własne. Zrobiło jej się dziwnie duszno. - S a m a. Byłam sama - powtórzyła twardo przystając na swoim.
Przełknęła nerwowo ślinę czując gorący oddech przyjaciółki przy swoim uchu. Przytuliła policzek do policzka Tageri muskając jej skórę kącikiem ust. Chciała ją udobruchać i było to pewnie oczywiste dla ich obydwu. W końcu ich ostatnie spotkanie zakończyło się wielkim chaosem, niezrozumieniem i przede wszystkim zagubieniem dla niej. Ciągnęło ją do Tageri tak samo mocno, jak pragnęła przed nią uciekać. Rozdarta między tym co mądre, a tym co cholernie nierozsądne.
- Każdy z nas ma w sobie coś z demona, czyż nie? - szepnęła wymownie nie rozumiejąc do czego dążyła przyjaciółka. Jej serce zamarło dosłownie na chwilę zanim ponownie zaczęło wybijać nierówny rytym. Wiedziała, że Yuu był demonem? Wiedziała o demonach? Wiedziała o. Czemu miałaby nie wiedzieć?
- Nie wiem czemu aż tak się denerwujesz. Przecież nic się nie stało - dodała na koniec próbując jakoś rozluźnić sytuację. Uniosła powoli ramiona owijając je wokół szyi Tageri, jeśli ta jej pozwoliła. Chciała zażegnać konflikt. Sprawić, żebrze przyjaciółka dała za wygraną.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Chciałam pobyć sama - skłamała gładko balansując gdzieś między nagłym przypływem nierozważnej odwagi i chęcią ponownego się skulenia. Czy Tageri zawsze wywierała na niej tak skrajne emocje? Czy było to coś nowego? Nie potrafiła określić odkąd przyjaciółka zaczęła zdecydowanie bardziej uzewnętrzniać swoje opinie. Oczywiście ostatnie spotkanie konkretnie zaburzyło jej postrzeganie tej relacji. Była niepewna nie wiedząc, czego powinna się spodziewać.
I oddech dziewczyny na łabędziej szyi w ogóle nie pomagał, kompletnie uniemożliwiając trzeźwe myślenie. Zarzuciła jej dłonie na ramiona starając się jakoś to wszystko rozegrać.
- Nie próbowałam cię zdenerwować - wydukała wstrzymując na chwilę oddech. Jej ciało spięło się odrobinę jak by w wyczekiwaniu na pocałunek, który niestety nie nadszedł. Czy ty idiotko serio na niego czekałaś? No chyba sobie żartujesz. - skarciła się w myślach. Walczyła ze sobą gdzieś na granicy chęci przetrwania; ciepła, które wzbudzała w niej bliskość Tageri; i lęku. Jakimś cudem udało jej się wytrzymać intensywne spojrzenie i nie potrafiła stwierdzić czy kobieta wpatrywała się w nią jak w ofiarę czy słodkie smakołyki.
Zamrugała kilkakrotnie, gdy ich twarze nagle dzieliły zaledwie centymetry. Mahoniowe tęczówki na sekundę zerknęły na miękkie usta Tageri wspominając ten słodki smak. Słowa dziewczyny przywołały ją jednak na ziemię. O cholera.
- No coś ty - żachnęła się momentalnie; odruchowo; trochę za szybko, chociaż czerwień zabarwiająca jej policzki wskazywała na coś innego. Dlaczego ze wszystkich momentów musiała akurat wspomnieć ten, gdy Koro niczym prawdziwy niewychowany idiota klepnął ją w tyłek? Nie zawracała sobie głowy wspomnieniami obrzydliwych dłoni jednego z podróżnych w karczmie, w końcu stracił przez to rękę. Była przecież wtedy pijana, nie miło to znaczenia. Zaczęła z nerwów maltretować policzek od środka modląc się do wszytakich znanych jej bogów, żeby silny uścisk Shi nie pozostawił na wątłych ramionach śladów odciśniętych palców. Od zawsze była delikatna z tendencjami do siniaków. Dlatego też blednące fioletowe wybroczyny, które pozostawiła po sobie Tageri tamtej nocy, przypominały jej o wszystkim. Były pamiątką słabości, tak słodkiej i przyjemniej. Myślała o przyjaciółce często. Zbyt często.
Chociaż oburzyła się słowami Tageri podświadomie wiedziała, że nie były to żarty. Może do działania pchał ją po prostu strach, gdy przybliżyła się, jak by rzeczywiście chciała ją pocałować, w ostatnim momencie omijając słodkie usta przyjaciółki. Przytuliła się do niej dokładnie tak, jak by t y l k o nimi właśnie były. Jak by ich ostatnie spotkanie nie miało miejsca. W końcu była pewna, że był to tylko jednorazowy błąd. Wtuliła nos w zagłębienie jej szyi mając nadzieję że ta nie wyczuje jak szybko biło jej serce. Musnęła ustami skrawek jej odsłoniętej skóry ledwie wyczuwalnie. Potrzeba bliskości była tak samo wielka jak chęć ucieczki. Więc bardzo szybko podjęła dezycję żeby jakoś się ulotnić. Nie zamierzała ryzykować i pozostawić Tageri możliwość do ewentualnego odkrycia dowodów zbrodni. Ale czy miała tutaj w ogóle wybór?
- Skoro już wszystko sobie wyjaśniłyśmy może jesteś głodna po podróży? - usilnie zmieniła temat próbując odsunąć się od dziewczyny i czmychnąć pod jej ramieniem. Jeśli jej się udało stanęła przed dwoma wyjściami. Mogła iść lub biec i chociaż każdą cząstką jej ciała krzyczała, żeby uciekała ruszyła powoli w stronę drzwi, jak gdyby nigdy nic. - Przyniosę ci coś - dodała słabiej, czując jak adrenalina płynęła przez jej żyły. Tak cholernie pociągająca i uzależniająca. Gdyby jej próba została udaremniona pewnie wpatrywałaby się w kobietę z mieszanką złości i lęku. Czegoś nowego, co ciągle w niej kiełkowało. Czy była niewdzięczna? Zalało ją nagle poczucie winy.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Tak masz rację.
Przełknęła głośniej ślinę. Nim się zorientowała już próbowała uciec przed gniewem Tageri. Gniewem, który przecież był uzasadniony; na który sobie zasłużyła. Jego skala może wykraczała pozna normalne standardy niesubordynacji własnych przyjaciół, ale co mogła o tym wiedzieć? Nie znała się.
To tylko niewinny pocałunek. Nic się nie dzieje -wmawiała sobie jak skończona idiotka, którą była. Pozwoliła ciężkim powiekom opaść, gdy spijała z ust Tageri ten słodki smak. Lekko i delikatnie. Przytulona od razu wtuliła się w jej ciało czując się w końcu pewniej i bezpieczniej.
- Mhmm - mruknęła wtulona w przyjaciółkę. Może rzeczywiście zrobiła źle? Może powinna była posłuchać Tageri. W końcu dziewczyna robiła wszystko dla jej dobra. Chciała dla niej jak najlepiej. Pociągnęła nosem nagle rozemocjonowana. Poczucie winy wzięło górę, gdy szepnęła cicho ale szczerze: - Przepraszam. Nie powtórzy się więcej - szepnęła ze szczerą skruchą, chociaż tak naprawdę chyba żadna jej nie uwierzyła. Ona sama sobie też. Miała problemy z dotrzymywaniem obietnic, więc w przypadku tej tez nie miało być inaczej.
W końcu udało jej się ruszyć w stronę drzwi, chociaż dla odmiany wolała pozostać w ramionach przyjaciółki. Taki niewinny, miły dotyk był przyjemny i przede wszystkim nieskomplikowany; nie niebezpieczny. Klepnięta w tyłek zachichotała cicho nie widząc w tym nic złego. Zwykłe żarty. Wychodząc z pokoju poczuła się pewniej. Dystans, który dzielił ją od Tageri zawsze dodawał jej odwagi. Przy pewnej odległości nie miękły jej już nogi. Mogła bardziej uważać na słowa i przede wszystkim łatwiej było jej pozbierać własne myśli. Po krótkim czasie wróciła do własnej sypialni pewna, że konflikt został już zażegnany. Widząc przyjaciółkę rozłożoną na łóżku uśmiechnęła się lekko.
- Nie za wygodnie? - Rzuciła podchodząc do niej. Nieświadoma planu dziewczyny podała jej tackę kradnąc przy okazji jedno mochi o smaku zielonej herbaty. Wepchnęła sobie słodycz do buzi zdając sobie sprawę, jak dawno nie jadła. Jak zawsze nie czuła głodu, tylko lekkie zmęczenie. Czasami zastanawiała się jak jej ciało było w stanie funkcjonować.
Uniosła jedną brew na gest dłoni Tageri, jednak odsunęła się grzecznie nic nie rozumiejąc. Spojrzała za siebie, szukając wskazówek. Słowa dziewczyny dotarły do niej że pewnym opóźnieniem. Odwróciła głowę powoli znowu spoglądając na przyjaciółkę. — Co - zaczęła praktycznie zbierając szczękę z podłogi. Stała tak dobre kilka sekund przyglądając się Tageri jak by co najmniej wyrosły jej rogi i pozieleniała skóra. W końcu ją olśniło.
- Chodzi o to, że jest ubrudzone? Pójdę się przebrać - zaczęła nerwowo próbując wybadać podejście dziewczyny. Zaśmiała się cicho. Cały czas wpatrywała się w nią badawczo. Jeśli ta zbyła ją śmiechem, pewnie jej odpowiedziała i poszłaby się przebrać gdzieś za róg szafy. Jeśli nie cóż jedno zdanie cisnęło jej się na usta, gdy szczelnie skrzyżowała dłonie pod biustem, zaciskając je na krawędzi materiału. Pociągnęła za niego lekko nie potrafiąc zdecydować czy chciałaby się go pozbyć czy nim otulić. Miała wrażenie, że Tageri idealnie potrafiła ją przejrzeć, kiedy róż policzków lekko się pogłębił zlewając się także na jej szyję.
- Co jeśli odmówię? - dodała ciszej wciąż blokując z nią mahoniowe tęczówki. Nagle zaschło jej w gardle, ale dlaczego?
and with him sing songs, create,
calm down evil
Wpatrywała się w rozłożoną na łóżku przyjaciółkę z pewnym rozczuleniem. Wyglądała tak pięknie i beztrosko. Wspominała te wszystkie przegadane noce, podczas których słuchała o przygodach i podróżach Tageri. Barwnych, niebezpiecznych i przede wszystkim tak cholernie intrygujących. Takich, których miała nigdy nie doświadczyć. Nie była jednak zazdrosna. Wręcz przeciwnie. Cieszyła się szczęściem tej drugiej. Sama również nie pozostawała dłużna. Chociaż jej opowiastki o tym jakie książki przeczytała przez ostatnie kilka dni i jak wiele nowych składników do tworzenia leczniczych wywarów kazała zasadzić w ogrodzie, nie równały się z opowieściami Tageri. Czasami oprócz zajadania się słodyczami piły też niezdrowe ilości wina. Wtedy zazwyczaj kończyła z płaczem na ramieniu przyjaciółki, w tym właśnie łóżku na którym ta teraz tak swobodnie się wylegiwała, wspominając z sentymentem o czasach, gdy miała Shi u swojego boku.
Dojście do siebie zajęło jej kilka dłuższych chwil, gdy wpatrywała się w kobietę z niedowierzaniem pięknie wymalowanym na różanych policzkach, które z każdą chwilą nabierały coraz bardziej zdrowo truskawkowego odcieniu. Znaczenie słów przyjaciółki docierało do niej z pewnym opóźnieniem, kiedy nie potrafiła ukryć targających nią emocji. Chociaż Tageri z pozoru wyglądała na beztroską, tak naprawdę coś niebezpiecznego wciąż czaiło się w powietrzu. Jak by ta jednak jeszcze jej nie wybaczyła. Gniewała się?
- Nie. Nie wstawaj - odparła prędko, kiedy serce zaczęło wybijać nierówny rytm. Wpatrywała się jeszcze chwilę jak Tageri wpychała sobie kolejną kulkę do buzi. Za bardzo bała się konsekwencji, gdyby kobieta została zmuszona do wstania. Jedno spojrzenie na niebezpiecznie ostre pazury wystarczyło. Drżące dłonie mocniej zacisnęły się na materiale ubrania, gdy w końcu zdecydowała się pociągnąć za pas przewiązany wokół jej talii. Odwróciła wzrok wpatrując się w jakiś nieistniejący punkt na ścianie po prawej stronie. Maltretowała policzek od środka, kiedy odwiązany pas opadł bezszelestnie na podłogę. Westchnęła niezadowolona z faktu, że musiała wykonywać czyjeś polecenia. Wstyd rozlewał się z policzków aż na jej szyję i dekolt, gdy szybkimi, niezdarnymi ruchami pozbyła się reszty odzienia rzucając wszystko na podłogę.
- Zadowolona? - rzuciła sarkastycznie. Spieszyła się, ewidentnie chcąc mieć ten cyrk już za sobą. Wstyd mieszał się z dziwnym podekscytowaniem, gdy usilnie zasłoniła dłońmi wszystkie odsłonięte fragment własnego ciała. Jednym ruchem schyliła się podnosząc materiał kimono i zasłaniając nim przód. Poniżenie pozostawiło gorzki smak na języku. - Mogę się już ubrać w coś świeżego czy będziesz mnie tak maltretować? Myślałam, że już się nie gniewasz.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Dlaczego ostatnio zdecydowała się ponownie wyjść sama? Może chciała coś sobie udowodnić. Może chciała pokazać, że mogła zrobić coś jeszcze sama. Bez przyjaciółki.
Wpatrywała się w dziewczynę z wyraźną niechęcią, bo przecież miała swoją godność. Przynajmniej z pozoru. Postawiła jeden krok w tył nie rozumiejąc, dlaczego przyjaciółka nagle postanowiła wstać. Zdziwiona zagryzła policzek od środka czując w ustach lekki posmak metalu. Przecież zrobiła co od niej chciała. Więc czemu.
- Co zamierzasz zrobić? - szepnęła przez zaciśnięte ze strachu gardło. Uwielbiała Tageri tak samo mocno jak się jej bała. Zaczynała wierzyć, że wszystkie te groźby kobiety nie były bez pokrycia; że rzeczywiście była zdolna zrobić jej krzywdę. Wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczami. Serce wybijało niepewny rytm, gdy uniosła lekko brodę opierając ją na palcu kobiety. Zdecydowanie bardziej wolała mieć ją przed sobą niż za swoimi plecami. Zaczęła lekko drżeć z czystej niewiedzy. Z wyczekiwania. Odetchnęła z ulgą widząc ponownie Tageri przed sobą. Ulga nie trwała jednak zbyt długo. Jęknęła cicho widząc ostatni skrawek zakrywającego ją materiału szybującego przez pokój. Czuła się tak okropnie osłonięta. Jej dłonie opadły bezwładnie po obu stronach szczupłego ciała nie pozostawiając już nic dla wyobraźni. Blokowała z nią spojrzenie, gdy ta zaczęła się zniżać. Mimowolnie uchyliła lekko usta, jak by brakowało jej nagle tlenu.
- Tageri? - Spróbowała w jakikolwiek sposób nawiązać z nią rozmowę. Jej głos drżał z przerażenia, tak jak reszta ciała.
Pisnęła gwałtownie chwycona. Ból rozlał się po cebulkach włosów, gdy spróbowała się wyszarpać. Szamotała się stawiając niezdarnie kroki; idąc gdzie kobieta ją prowadziła. Spróbowała dłońmi odepchnąć ją od siebie. Zadrapać, skrzywdzić. Walczyła, chociaż jej próby były mizerne i okropnie marne. Zaczęła się trząść jeszcze bardziej czując napływające do oczu łzy. Oddychała nierówno czując groźbę dłoni na szyi. Przylgnęła plecami do ciała przyjaciółki ignorując fakt, że dłoń owinięta szczelnie wokół talii powinna była ją odstraszyć, a nie wywołać przyjemny uścisk w na dole brzucha.
- Nikt! Przysięgam byłam pijana! - skomlała, gdy łzy zaczęły swobodnie płynąć po jej policzkach. Prawda bolała bardziej niż kłamstwa. - Poszłam tylko potańczyć. Usłyszałam plotki, że do miasta przyjechał ten ten nowy grajek - szlochała usilnie tłumacząc się przed przyjaciółką. - Tańczyłam i nie chciałam tego wszystkiego. Uciekłam i potem - się zgubiłam, ale to już Tageri wiedziała. Gdyby nie pojawił się Koro może tym razem rzeczywiście stałoby się coś gorszego? Może w końcu doigrałaby się martwa na tyłach karczmy.
- Potem nie umiałam wrócić. Przepraszam - szepnęła słabo, a jej wątłym ciałem wstrząsnął kolejny spazm płaczu. Oparła się o przyjaciółkę, gdy jedną dłoń zacisnęła się wokół jej nadgarstka, próbując odsunąć jej rękę od swojej szyi, a druga chwyciła się jej przedramienia owiniętego wokół talii wiedząc, że bez pomocy Tageri upadłaby na ziemię.
and with him sing songs, create,
calm down evil
I chociaż najprostszym rozwiązaniem byłoby zabranie jej ze sobą na kolejną podróż, nie miała odwagi błagać o to przyjaciółkę. W końcu obydwie wiedziały, że takie rozwiązanie było zwyczajnie niemożliwe. Rodzina nie wybaczyłaby jej dezercji, a Tageri zszargałaby swoją godność. Nie mogła jej po prostu porwać wbrew woli całego świata. Kiedy pozostawała sama z niebezpiecznymi myślami pośród pustej posiadłości szukała ucieczki. Wyzwolenia.
Spróbowała zasłonić nagie ciało rękami, tym samym przytulając do siebie dłoń Tageri uwięzioną między jej biustem. Nie czuła zimna. Wstyd parzył jej skórę. Wtulona w jej plecy uniosła lekko głowę opierając potylicę na ramieniu przyjaciółki. Słysząc westchnięcie, sama westchnęła mając nadzieję, że był to już koniec kazania. Szybko jednak zdała sobie sprawę, jak bardzo się pomyliła. Pchnięta praktycznie potknęła się o własne stopy z cichym jękiem wpadając na ścianę przed sobą. Nie protestowała tym razem, jak by podświadomie wiedząc, że cierpliwość Tageri wisiała na włosku. Tym razem instynkt samozachowawczy wziął górę.
- Nie, proszę - szepnęła trzęsąc się ze strachu. Nie potrafiła już ukryć lęku, jaki wzbudzała w niej w tym momencie Tageri. Sparaliżowane strachem ciało nie było w stanie się poruszyć. Zamrożone mięśnie spięły się w wyczekiwaniu. Mogła jedynie płakać i błagać o wybaczenie. Z głową między ramionami i łzami kapiącymi jej po brodzie. Słysząc kolejne słowa kobiety jej chudymi plecami wstrząsały konwulsje szlochu, gdy szeptała w odpowiedzi niczym mantrę: - Nigdy nie chciałam, żeby coś mi zrobili. Przysięgam nie pragnę ich towarzystwa. Proszę. Chciałam tylko. Nie chodziło o nich. Tylko o mnie. O chwilę zdała stąd. Proszę. Odpuść mi. Ten ostatni raz - wydukała, bo Tageri miała rację. Strażnik sobie nie poradził, za to jeden demon wystarczył. T e n konkretny demon. Nie potrafiła jej wytłumaczyć, że to co pragnęła było zdecydowanie bardziej popierdolone. Nie umiała wyznać, że zwyczajnie uwielbia się bać tak jak teraz, gdy ciało trzęsło się w przerażeniu; ale nogi wiotczały z innego powodu, którego sama nie rozumiała. W tym momencie myślała tylko jak ją udobruchać. Jak walczyć o własne przetrwanie, w tej poniżającej pozie. Sam fakt, że stała przed nią kompletnie odsłonięta kompletnie ją paraliżował. Odetchnęła w końcu hamując ostatnie łzy.
- Wybaczysz mi?
Pytanie przypominało bardziej prośbę.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Pisnęła cicho chwycona za biodra. Spodziewała się najgorszego. Czymkolwiek najgorsze było. Miała wrażenie, że serce zwyczajnie nie wyrobi; że dłużej nie wytrzyma tej niewiedzy. Wpadła na ciało Tageri szukając jakiegoś zapewnienia. Szukając wybaczenia. Wpiła się w jej usta prawie mdlejąc z ulgi. Przywarła mocno do jej słodkich ust w nadziei, że to już koniec. Drżące dłonie owinęły się wokół talii przyjaciółki tuląc ją mocno do siebie.
- Przepraszam - szepnęła jeszcze po raz ostatni odchylając głowę w bok, gdy ta pieściła wrażliwą skórę jej szyi.
Gdy kobieta w końcu się odsunęła poczuła dziwny chłód. Nagie ciało pokryło się gęsią skórką, kiedy małe dłonie próbowały zasłonić poniżającą nagość. - Mogę się chociaż ubrać? - Zapytała cicho przyglądając się rozłożonej wygodnie przyjaciółce. Przywołana gestem dłoni uklękła kawałek dalej siadając na piętach. Zmarszczyła brwi kompletnie nie rozumiejąc. Pociągnęła nosem ocierając wierzchem dłoni zasychające powoli łzy. Chwyciła długie włosy przerzucając je do przodu, tworząc pewnego rodzaju zasłonę. Poczuła się odrobinę pewniej. Spojrzała na przyjaciółkę mrużąc oczka.
- Mam ci zatańczyć albo zaśpiewać? - Zapytała szczerze zdziwiona. Wpatrywała się w nią kompletnie zagubiona. Przygryzła policzek od środka zaczynając się ponownie stresować. O bogowie po tym spotkaniu potrzebne jej były długie wakacje. Bała się, że Tageri zażąda czegoś nierealnego. Czasami miała wrażenie, że przyjaciółka po prostu uwielbiała się na nią gniewać. - Deser? - Dopytała bojąc się odpowiedzi. Podeszła kawałek bliżej nóg przyjaciółki wciąż klęcząc i zasłaniając się długimi włosami. Nachyliła się opierając policzek o kolano przyjaciółki w formie poddania. - Już wystarczy, Tageri. Wiesz, że żałuję.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Nie odpowiedziała, podświadomie wiedząc, że przyjaciółka wcale nie miała na myśli jakiegoś głupiego tańca. Próbowała nie zastanawiać się o co dokładnie mogło jej chodzić. Chyba szczerze wolała nie wiedzieć. Przecież usilnie próbowała wrócić do przyjacielskiej relacji, jaką dzieliły wcześniej. Przed t a m t y m wydarzeniem. Coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że mogło okazać się to niemożliwe. Myślała, że Tageri (za pewne również pijana) pobawiła się i tyle. Jednak im więcej czasu spędzała w jej towarzystwie, tym łatwiej było jej zauważyć tę zależność. Tą potrzebę przyjaciółki, żeby pokazać swoją władzę; dominację. Czy właśnie o to chodziło?
Dlatego też zamiast odpowiedzieć coś głupiego zaczęła przytulać policzek do jej kolana. Przymknęła na chwilę powieki wtulając nos w materiał jej ubrania. Oparła na chwilę czoło o jej udo próbując się uspokoić. Poukładać myśli. Doskonale wiedziała, że jeden fałszywy ruch mógł ponownie podkurwić kobietę, a nie chciała ponownie stać pod ścianą. Może była to kwestia resztek zdrowego rozsądku, iskierki instynktu samozachowawczego. A może zwyzywajcie lubiła się przed nią płaszczyć, nawet o tym nie wiedząc.
Pogładzona po głowie uniosła niepewne spojrzenie na przyjaciółkę. Zaschło jej w ustach widząc następny rozkaz Tageri. Przełknęła ślinę doskonale zdając sobie sprawę, że nie mogła jej odmówić. Uniosła się powoli, wciąż na czworaka, przełożyła jedno kolano przez udo kobiety, drugie wcisnęła między jej uda, żeby było jej wygodniej się do niej zbliżyć. Położyła drżące dłonie po obydwóch stronach przyjaciółki i zawisła nad nią na chwilę. Pozwoliła, żeby długie włosy otoczyły je niczym kurtyna. Policzki ponownie nabrały truskawkowego odcieniu, bo walczyła sama ze sobą. Z pragnieniem, z obawą i strachem, z poniżeniem i chęcią ucieczki. Nachyliła się w końcu, cały czas patrząc w oczy przyjaciółki (oko), przybliżyła lekko uchylone usta do jej własnych oddychając płytko.
- Przepraszam - szepnęła ostatni raz składając na jej ustach delikatny pocałunek. Słodki i niepewny. Musnęła jej usta swoimi raz jeszcze. - Wybaczysz mi? - powtórzyła kolejny raz.
and with him sing songs, create,
calm down evil
Nie planowała ciągnąć tego dalej. Chciała jedynie prosić o wybaczenie. Zażegnać konflikt i wrócić do normalności - jeśli taka była w ogóle możliwa. Uniosła grzecznie brodę tak jak pokierowała ją przyjaciółka unosząc brwi w zdziwieniu.
- Podobam ci się? - Palnęła oczywistość, bo w żadnym innym wypadku nie dostałaby teraz w prezencie kolejnego miłego całusa. Wciąż nie mogła w to uwierzyć. - Jesteś piękna - przyznała próbując zrozumieć to co rodziło się w jej chorym umyśle. Nie wypadało. To nie miało prawa bytu. Musiały to jak najszybciej zakończyć. Ilość ale jedynie rosła, gdy usadowiła się wygodniej na udach przyjaciółki. Sapnęła cicho, gdy ta bezczelnie ścisnęła jej tyłek. Nie próbowała się jednak odsunąć, nie chcąc ponownie narażać się na jej gniew. Już wystarczająco nadwyrężyła cierpliwość Tageri i bała się, że kolejnego wybuchu mogła nie przetrwać. Dosłownie. Odchyliła lekko głowę w bok, gdy kobieta zaczęła ozdabiać jej szyję. Panika mieszała się z przyjemnością, bo wiedziała, że ślady nie znikną przez kolejny tydzień. Musiała jak najszybciej odwieźć Tageri od tego co robiła, ale tym samym jej nie odrzucić.
Pospiesznie pochyliła się do przodu składając drobne pocałunki na dekolcie przyjaciółki; na odsłoniętym skrawku jej miękkiej skóry. Miała nadzieję, że ta przestanie ją wtedy naznaczać.
- Nie boisz się, że ktoś nas zobaczy? - Zagadnęła ją między kolejnymi delikatnymi pocałunkami, którymi schodziła coraz niżej aż po granice materiału zakrywającego jej ciało. Czy Tageri czegokolwiek się bała? W porównaniu do niej. Rozesłały puls i adrenalina. Czysty strach przed byciem przyłapaną. Strach przed tym co się mogło stać, gdyby nikt im nie przerwał. Strach przed tym co mogła jej zrobić Tageri.
and with him sing songs, create,
calm down evil
- Przepiękna - poprawiła się zadowolona, bo chętnie się jej podlizywała. Mówiła oczywiście szczerze. Tageri była naprawdę piękna. Miała ładną buzię, miękką skórę, idealną figurę, nawet jej głos był przyjemny dla ucha. No chyba się nie zakochałaś, idiotko? - Skarciła się w myślach, gdy jej żołądek zaplątał się w supełek przez przyjemny pocałunek.
Całowała losowe skrawki jej skóry delikatnie dotykając je ustami. Było to raczej kochane i miłe niż seksowne. Z każdym kolejnym pocałunkiem zapuszczała się jednak w coraz niższe rejony jej dekoltu. Nie myślała za wiele. Z początku chodziło o przetrwanie, szybko jednak oddała się czynności zapominając o reszcie. Oczywiście nie mogła jednak się zamknąć. Zapytała zanim pomyślała. Uniesiona buzia, zgniecione policzki i błyszczące, wpatrujące się w Tageri tęczówki.
- Zostawisz mnie samą z konsekwencjami? - Zapytała nie kryjąc zaskoczenia, obawy, idealnie wymalowanej w wielkich oczach. Pisnęła cicho, gdy ekran runął na ziemię. Spróbowała sięgnąć po niego dłonią, ale przypominała bardziej kotka machającego łapką w powietrzu. Zmrużyła niezadowolona powieki, kiedy pazury nieprzyjemnie wbijały się w jej skórę.
Nie możesz odpowiadać w tematach