Dlatego jeszcze przed opuszczeniem areny posłała kruka do Sachiko. Poszukiwania trochę jej zajęły, ale w końcu wyłapała białą czuprynę pośród innych demonów. Ptaszysko zakołowało nad głową wilczycy, po czym wylądowało przed nią (albo na jej wyciągniętej ręce, jak to zwykło czynić) i odezwało się niskim, zachrypniętym głosem.
— Świętujeeeemy? — kruk przekrzywił badawczo łeb czekając na odpowiedź albo chociaż energiczne machnięcie głową — Czekam w kaplicy. — dodał jeszcze, zeskoczył z ramienia Sachiko i rozlał na ziemi w plamę zastygającej szybko krwi.
Kazumi siedziała na głowie jednego z posągów przed kaplicą. Trwała tak w pozycji lotosu i nasłuchiwała, strzygąc uszami na boki. Znała jej rytm kroków, ciężko było o pomyłkę. No chyba, że siostrzyce znowu przyszło do głowy się skradać i próbować ją zaskoczyć, jak to miała w zwyczaju. Lubiła tę jej spontaniczność i roztrzepanie, choć nie raz chciała jej za to urwać głowę, przypiąć do pasa i nauczyć nieco cierpliwości. Ech, marzenia...
— Długo ci zeszło. — zawołała gdy Sachiko w końcu dotarła. Płynnym ruchem zeskoczyła z posągu i wylądowała na stopniach przed dziewczyną. Nie lubiła tej różnicy wzrostu i starała się nadrabiać terenem, by zawsze wyjść na chociaż odrobinę wyższą od niej. — Jak ci się podobało? Walka, trybuny, no wszystko. Nie miałam czasu się przyjrzeć. — mówiła dalej, kierując się wyżej, do drzwi kaplicy. Nie zamierzała przecież plotkować w najlepsze na zewnątrz. Nigdy nie można było mieć pewności, kto lub co mogło się im przyglądać.
Wewnątrz panował chłód i ciemność, przełamane tylko nielicznymi zapalonymi świecami i żarzącym się kadzidełkiem, które jakiś czas temu odpaliła Kazumi. Korzenny zapach unosił się w powietrzu, a świece rzucały długie cienie na spiętrzone na sobie czaszki, które praktycznie zakrywał ścianę do sufitu.
— Jak chcesz, możesz zostać na zewnątrz. — rzuciła zatrzymując się w progu. Kaplica nie była duża, a Sachiko nie przepadała za zamknięciem. Była drapieżnikiem, a nie zwierzyną w klatce. A przy tym zupełnie zdawała się ignorować fakt, że była na smyczy Muzana...
— Ja za tobą też. — odpowiedziała spokojniejszym tonem. Lubiła ją taką, jaka była, cieszyła się z różnic między nimi. Łatwo potrafiły dać jej złudne wrażenie, że naprawdę się różnią, że Kazumi jest lepsza. Bardziej ludzka. Skąd w ogóle w jej głowie brały się takie myśli?
— Ale do sedna, bo pewnie już cię nosi żeby uciec z tej wyspy na stały ląd... — zatrzymała się na moment, sprawdzając jej reakcję — Z trybun widziałaś pewnie więcej. Co ciekawego, poza mną, wpadło ci w oczy? — liczyła się, że zadając takie pytanie Sachiko gotowa będzie ją zalać informacjami mniej lub bardziej ciekawymi. Z punktu widzenia wilczycy wszystkie będą pewnie równie fascynujące skoro zapadły jej w pamięć. Kazumi trochę już ją znała i pewnie będzie musiała sobie wydłubać z opowieści to, co ją zainteresuje. Jak jakiś kruk wydziobujący z padliny wartościowe kąski. Przez chwilę pomyślała o smaku marechi i zalało ją dziwne ciepło.
Suna? Imię nie przywołało jej żadnego wyraźnego obrazu. Może faktycznie przez chwilę ktoś taki był na arenie. No i faktycznie wilczyca wspominała już o nim wcześniej. Może Kazumi powinna go poznać? Przekonać się, jakim był demonem i co właściwie zrobił, że dla Sachiko był mentorem w tym świecie? I ciekawe dlaczego znalazł się na arenie, skoro na początku nikogo takiego nie zauważyła. — A widziałaś go jeszcze później? Na trybunach albo jak z nich schodził? — Takie zniknięcia nie zdarzają się każdemu, a skoro Suna już był w centrum uwagi dziewczyny, to pewnie zauważyła, co dokładnie się stało. Zaraz jednak i on zszedł na dalszy tor, bo kolejne wieści Sachiko były równie warte uwagi.
— Jak to urwało mu rękę? Inny demon mu urwał? — przywykła już, że dziewczyna mówiła wiele i (nie)myślała równie szybko, a przez to niektóre szczegóły mogły jej po prostu umknąć. Yama-sama... Na wspomnienie o drugiej Kizuki poczuła nieprzyjemne ukłucie gdzieś w głębi. Pamiętała słowa Drugiej i wcale się jej nie podobały. Tym bardziej wieść że na trybunach Księżyce też chciały wzmocnić niektóre demony jakoś nie nastrajały jej optymistycznie. Czy któryś z nich otrzymał moc w zamian za obietnicę, że pokaże takiej jednej kapłance gdzie jej miejsce? Pożyjemy, zobaczymy. — Rozumiem... — powiedziała ciepłym tonem. Sachiko nie radziła sobie w większych grupach i tyle. Na wieść o ostrzu nichirin zagwizdała cicho w podziwie.
— Może kiedyś wpadnie w twoje ręce? Ja nawet nie umiem ich używać, ale ty i taki miecz w dłoni... — rozmarzyła się w ciszy nada taką wizją. Co prawda było to bardzo nieodpowiedzialne i niebezpieczne dla każdej istoty - człowieka czy demona - w okolicy Sachiko, ale czy to ważne? Bez trudu wyobraziła sobie jakie zamieszanie mogłaby zrobić wilczyca.
— Gozaru? — zapytała unosząc brew. To imię nic jej nie mówiło. Z chęcią posłucha, czy zapadł jej w pamięć. Co prawda bardziej interesował ją los innego demona, ale niech mówi, może i z tej historii wyciągnie coś, co ją zaciekawi?
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Nie możesz odpowiadać w tematach