TAIRA HEISUKE
Zabójcy Demonówoddech wody177 cmWAGA
Data urodzenia 01/12/1631
Miejsce pochodzenia Edo
Miejsce zamieszkania Yonezawa
Klasa społeczna samurajska
Zawód -
- Zawsze nosi przy sobie dwa okrągłe, drewniane elementy: jeden z symbolem białego lotosu, drugi z symbolem jaśminu. Mają one dla niego wartość sentymentalną.
- Nie ma słabej głowy do alkoholu, ale robi się pod jego wpływem nieznośny po prostu.
- Ma słabość do niewiast w potrzasku, on je wszystkie uratuje!
- Lubi dzieci, zwłaszcza te trudne w obsłudze.
- Lubi się droczyć i potrafi być przy tym śmiertelnie poważny, przez co ciężko go wyczuć.
- Jebany manipulant, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych do osiągnięcia. A im trudniejszy cel, tym większego pierdolca na jego punkcie ma Hei.
- Uwielbia słuchać gry na Shamisenie. Łagodne i przyjemne dla ucha melodie ścinają go dosłownie z nóg, Hei nie ma na to kompletnie wpływu.
- Jasna cholera.. Co to za kurestwo?! HUH... Czy jemu właśnie odrosła ręka?! Co tu się dzieje do kurwy nędzy?! Izami? IZAMI?! - ruszyłem w poszukiwaniu mojej młodszej kuzynki, przed chwilą jeszcze tu była przecież. Biegłem co tchu, nawołując smarkacza. To miał być tylko krótki postój w drodze do domu.. mieliśmy odpocząć, coś zjeść i z samego rana wyruszać w dalszą podróż.. A teraz TO! Nie wiedziałem czy jeden z tych potworów ją porwał czy schowana gdzieś bała się odezwać, żeby nie przykuć uwagi któregoś z Nich. Szlag! Izami gdzie jesteś!
Tysiące myśli przebiegało przez moją głowę teraz. Co tu się działo?! Skąd ta krew i tylu rannych, uciekających ludzi?! - Pomocy.. - usłyszałem czyiś zachrypnięty głos. - Zostaw ją! - warknąłem dobywając mojej katany. Szarża powinna dodać do siły ataku! Zrobiłem zamach i moje ostrze wbiło się w bark bestii. Próbowałem z całej siły rozpłatać szkaradę, ale mój miecz ani drgnął. Potwór obrócił się nieco, wbijając swój wzrok w moje przepełnione frustracją złote oczy. Widziałem jak się uśmiechnął, obnażając ostre, długie kły. Usta miał ujebane krwią. Niedobrze mi się zrobiło, ale nie zamierzałem pozwolić mu skrzywdzić tej biednej dziewczyny. Błyskawicznym ruchem ciała, szarpnął się i z niebywałą siłą zdzielił mnie w tors, ciskając mną jak szmacianą lalką w drewniany płot po drugiej stronie ulicy. Przeleciałem przez niego jakby był zrobiony z suchych, cienkich gałązek. Poczułem gorąc i wilgoć z tyłu głowy. Sięgnąłem dłonią w pulsujące z bólu miejsce.. Krew.. moja dłoń zadrżała sama z siebie. Z sykiem zacząłem się powoli podnosić. - Tutaj! Zjedz mnie skurwielu! Jak już musisz kogoś zeżreć! Zostaw ją.. to praktycznie sama skóra i kości! - nie poddawałem się, złapałem za rękaw i zdarłem go z ciebie, poklepałam zakrwawioną dłonią po bicepsie. - Tu masz mięso! Chodź tu ty tchórzu! - krzyknąłem powoli podnosząc się do siadu wśród desek, pomiędzy którymi jeszcze przed chwilą leżałem. Moja prowokacja działała, widziałem jak brunetka drżała z przerażenia w miejscu. Co ona wyprawiała?! Miała szansę żeby uciekać! Żeby przeżyć! Moje złote oczy wbiły się w twarz demona który z każdym krokiem był co raz bliżej. Ten chuj specjalnie się nie spieszył! Wiedział że nie dam mu siłowo rady, napawał się tym momentem.. Chciał wzbudzić we mnie tym strach?! Takiego o! Ty mała, niedojebana szmato! Już ja się postaram żebyś dalej rzygał niż twój przeklęty wzrok sięga po zjedzeniu mnie!
I wtedy to widziałem! Jakiś typ wyskoczył od boku krzycząc coś, jego miecz przeleciał przez kark potwora jak rozgrzany nóż przez kostkę masła. To na nic! Łeb też mu pewnie zaraz odrośnie! Głowa stwora poleciała, uderzając o ziemię potoczyła się w moim kierunku. Pozostała część jego ciała runęła z głuchym hukiem o ziemię i wtedy to widziałem. Oba odseparowane od siebie elementy zaczęły się powoli rozpadać. - Nic Ci nie jest? - podniosłem wzrok na chłopaka, który zniszczył jednym, jedynym cięciem to paskudztwo. - Taa.. jak ty to zrobi.. - urwał moją wypowiedź wskazując na Makio. - Normalnie! A teraz zabierz swoją dziewczynę i schowajcie się.. my się zajmiemy tym kurestwem! - i ruszył przed siebie w kierunku pisku, płaczu i błagań o litość. Usłyszałem szloch dziewczyny i z całych sił zacząłem się zbierać z ziemi. Po cielsku nie było już śladu, moja katana leżała u moich stóp. Złapałem za rękojeść i schowałem ją do pochwy. Po czym pomogłem brunetce i ruszyłem z nią w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca. Izami to jasnej cholery! Gdzie jesteś?!
- Heisuke! - odwróciłem głowę w stronę z której usłyszałem głos mojej młodszej kuzynki. Ruszyłem w stronę z której dobiegało jej nawoływanie. Wybiegając zza jednego z budynków dostrzegłem ją. Izami trzymała dłoń tego chłopaka co wcześniej uratował mi życie. Młoda puściła dłoń ubrudzonego miejscami krwią typa i ze łzami w oczach podbiegła do mnie, wtulając się bardzo mocno. Położyłem jej dłoń na głowie, mierzwiąc jasne włosy. - No już, już Izami.. - szepnąłem podnosząc wzrok na nieznajomego.
Nie chciałem tak tego zostawić. Ten typ uratował nie tylko moje życie ale i moją kuzynkę Izami.. ale co ważniejsze od tego.. On jednym cięciem zabił tą bestię! Czułem się bezsilny przy nim, to chyba było najgorsze uczucie jakiego doświadczyłem od śmierci ojca. Jak takie coś się plącze po świecie, to nie zamierzałem siedzieć z założonymi rękami aż znowu trafię na to kurestwo! Następnym razem jak spotkam demona to też go zetnę jednym ruchem mojej katany! To było moje postanowienie! I jeden z wielu argumentów, którymi zasypałem tamtego zabójcę.
[01.02.1651 YONEZAWA]
No to jak się okazało, to nie jestem wcale upośledzony jak to się moi kuzyni potrafili ze mnie nabijać. Okazało się że wśród wyszkolonych zabójców to dość powszechne że ma się jeden zmysł lepiej rozwinięty od pozostałych. I moim okazał się być oczywiście słuch. To zabawne gdy ktoś coś pierdoli pod nosem z zamiarem obrażenia cię ale ma tą świadomość że mówi za cicho żebyś usłyszał. Taaa.. Co do mojego oddechu, z początku myślałem że będzie to piorun albo płomień. Jak się jednak okazało, nie miałem predyspozycji do żadnego z nich. Panie i panowie, moim oddechem jest wszechstronna woda! Jak się okazało, ten oddech ma formy na każdą okazję! Ofensywa, defensywa.. do wyboru do koloru. A mój Mistrz.. Fujiwara Nobu?! Ten typ to przechuj! Zajebiście mi się z nim trenuje, pokazał mi już dużo, ale to nadal niewystarczająco żeby wypchnąć mnie na test. Kilka form muszę poprawić.. z tą ostatnią mam największy problem póki co.. no i kilka niedociągnięć przy dziewiątej formie, podobno muszę nad wyczuciem poruszania się popracować. Jak bym wiedział co to jeszcze znaczy. Ehh.. może zagadam z którymś z zabójców z moim oddechem i razem potrenujemy te formy.
Podczas jednego z treningów usłyszałem coś niepokojącego. Oczywiście musiałem to sprawdzić i wyprowadzić się z błędu. Zaprzeczyć swoim najgorszym przypuszczeniom. Kami nie bądź chujem, niech to jest omam słuchowy po tylu godzinach medytacji..
Wyściubiając nosa zza rogu kuźni dostrzegłem źródło mojego niepokoju. Nie podobało mi się to co zobaczyłem. Karma nie ma dla mnie litości w tym życiu. Jeśli ona tu jest to znaczy że też jest zabójcą. Przeczesałem dłonią białe włosy, drapiąc się po potylicy na końcu. Tylko tego mi brakowała żeby ta cholera się dowiedziała że jestem w trakcie treningu na zabójcę. Przez chwilę biłem się z myślami czy podejść i wyciągnąć to info z niej osobiście ale to był zły pomysł. Podpytam o Hiryu innych członków korpusu, a póki co wracam ćwiczyć tą dziesiątą formę..
[01.10.1651 OSAKA]
Myślałem że po treningu na zabójcę coś się zmieni. Że w końcu będę w stanie stawić czoła każdemu demonowi bez wyjątku. Jak bardzo naiwny byłem w tej kwestii.. Docisnąłem mocniej dłoń do boku, czując ciepłą krew wydostającą się z rany. Kurwa! Miało być inaczej! To miało być prostsze przecież.. tak jak w Edo! Tak jak tamten zabójca, który jednym ruchem ściął głowę tego demona. Szlag! Nie mogę pozwolić jej uciec.. nie mogę pozwolić by komuś zrobiła krzywdę!
Biegłem co sił w nogach przed siebie z moim mieczem w ręce, przed oczami miałem najgorsze scenariusze! Że nie zdążę nikogo więcej uratować, że moje ręce będą tej nocy splamione nie tylko moją własną krwią.. Szczęka mi się zacisnęła mocniej, docisnąłem dłoń mocniej do krwawiącej rany. Była ranna, odciąłem jej rękę, ale ta kurwa się zregeneruje pewnie zaraz, o ile jeszcze tego nie zrobiła.
Do moich uszu dobiegł pisk, wyhamowałem nagle zamykając oczy. Musiałem się skupić, bo głos nie zdawał się dobiegać z naprzeciwka ale gdzieś z boku. Błagam krzyknij jeszcze raz.. Błagam pozwól mi abym zdążył.. Pozwól się uratować.. Jeszcze jeden raz, jeszcze jeden krzyk.. Błagam!
Moje modły zostały wysłuchane, kolejny krzyk o tej samej barwie głosu. Skręciłem w bok przeskakując nad wystającym, grubym korzeniem. Musiałem zdążyć.. Musiałem ją uratować, kimkolwiek by nie była. Przedzierając się przez gęstwinę ostrzegłem pełzającą młodą dziewczynę, trzymała się za lewe ramię błagając o życie. Coś we mnie pękło w tej chwili. Ból promieniujący z rany zdawał się zejść na drugi plan, a ja.. nawet nie wiedziałem kiedy rzuciłem się w stronę mojego celu zaślepiony nienawiścią i frustracją że udało jej się nie tylko mnie solidnie zranić, ale i uciec.. dopaść jakąś biedną wieśniaczkę która znalazła się w złym miejscu o złej porze. Nie daruję tej kurwie! Żadnemu demonowi! Póki kurwa żyję!
W biegu zaciągnąłem się taką ilością powietrza że aż poczułem pieczenie w klatce piersiowej. Ale to nie miało znaczenia, po prostu wybiłem się w jej stronę popadając w swoisty amok.. - Mizu no Kokyu... Ichi no kata: Minamo Giri.. - warknąłem, przykładając swoje ostrze do przeciwległego ramienia, a następnie wykorzystując impet wykonałem szybkie, precyzyjne cięcie w jedyne miejsce, które mnie satysfakcjonowało w tym momencie.. jedyne, które pozwoli mi zakończyć żywot tej maszkary! Szyja..
Gdy poczułem opór w połowie cięcia dołożyłem drugą rękę do rękojeści, zapierają się nogami o twarde podłoże na którym stałem, wyładowując całą swoją frustrację i gniew w tym jednym ataku. Ona albo My.. nie było nad czym debatować. Nie wiem skąd wziąłem brakującą siłę żeby doprowadzić atak do końca, ale udało się.. Trochę mi zajęło zanim dotarło do mnie że jej głowa leży z dala od reszty jej ciała, rozkładając się powoli, tak jak cielsko tamtego demona z Edo.. Poczułem ulgę dopiero gdy nic po niej nie pozostało.. Padając na jedno kolano, złapałem się za bok z sykiem. Ból w zranionym miejscu uderzył z podwójną siłą, a ja miałem wrażenie że to koniec.. wzrok mi się zamazywał, hah.. chyba za dużo krwi straciłem w pogoni za tą szmatą.. nauczka na przyszłość.. nie być tak kiepskim zabójcą..
Twoja Karta została zaakceptowana, a ty właśnie wstąpiłeś w szeregi Zabójców Demonów.
Co więcej, na start dostajesz 42 punkty, które możesz przeznaczyć na rozwój postaci. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach