Osiemnastoletnia Yairi niedawno zaczęła przyjmować własnych klientów zwabionych wizją pojawienia się nowej, niewinnej niewiasty, która byłaby w stanie zaspokoić ich potrzeby doznań wszelakich. Pierwszy klient był równie niedoświadczony jak ona, jednak częścią pracy była umiejętność kamuflażu. Prowadziła młodego daimyou za rękę, mimo że sama nie wiedziała po których kamieniach można stąpać. Dowiedziała się, że otrzymał tak wysoką pozycję w spadku, którego wcale nie chciał, ale tak to już było, kiedy ludzie giną w tajemniczych okolicznościach i znajduje się ich zwłoki gdzieś w lesie – poszarpane jak od zwierzęcia, wyjedzone jak przez padlinożercę, potraktowane jak przez kogoś bez serca i sumienia.
(Rozmawiali o tym zanim doszło do jakiejkolwiek akcji. Przytaczanie zwłok w trakcie penetrowania nie należało do najbardziej seksownych ruchów, jakie można było wykonać, o czym młody daimyou też wiedział.
- Czemu nie czuwasz przy zwłokach? – nagle zapytała, a co powinna była dostać po łapach. Zbyt bezpośrednio, wnikała w życie znajdujące się obecnie poza drewnianymi ścianami Ruri-do, a miała się skupić na tu i teraz, na potrzebach klienta.
Jednak jemu to najwidoczniej nie przeszkadzało. Chyba sam zadawał sobie to pytanie.
- Okres czuwania już się skończył – powiedział, a jego ton był na tyle nijaki, że ciężko było stwierdzić czy to prawda, czy kłamstwo. Nie odpowiedział od razu na jej pytanie, co mogłoby wskazywać na ostrożność lub niepewność. Wątpliwości. Jednak też nie było reakcji w postaci drgnięcia, odwrócenia się, unikania wzroku, zatrzymania się. – Powiedziano mi, że ojciec chętnie tu przychodził i że też powinienem. – Na chwilę się zatrzymał. – Podejrzewam, że będą chcieli się mnie pozbyć i szukają haka do tego. Wszystko najlepiej rozwiązać podstępem, czyż nie?
Nie odpowiedziała mu na to pytanie.
To był pierwszy i ostatni raz, kiedy się widzieli.)
(Bardzo lubił trzymać ręce w jej włosach. Ciągnął za pasma, kiedy któreś z nich nieco głośniej jęknęło, niemalże z czułością odgarniał jej grzywkę, z cierpliwością godną bogów psuł jej fryzurę poprzez skrupulatne zdejmowanie ozdób i rozplątywanie starannie ułożonych pasm.)
Młoda Yairi nie miała jeszcze pełni wdzięków niczym femme fatal, która pożerała mężczyzn w trakcie rozmów i wypluwała uwiedzionych i zakochanych w mirażu kobiety jednocześnie dominującej, jak i niezwykle uległej. Nie, w tym momencie w historii Yairi dopiero zaczynała doświadczać na własnej skórze tego wszystkiego, co już wiedziała w teorii, kiedy pomagała się ubierać swoim „koleżankom” z fachu, kiedy malowała ich twarze na śnieżnobiało i malowała dolną wargę soczyście krwistą czerwienią. Wręcz pachniała nowością, miała jeszcze trochę tej młodzieńczej naiwności, nawet jeśli wydawało się, że ta już doszczętnie w niej wyschła na wiór. Miewała momenty, w których bywała trochę niezdarna – a przynajmniej niezdarna na standardy oiranek. Czasem westchnęła za głośno, spojrzała w złym momencie lub dała po sobie poznać, że jest nieco zestresowana. Jeszcze w tym momencie zależało jej minimalnie na swojej pracy, bo może gdzieś wtedy jeszcze wierzyła, że może Madame gdzieś o nią skrycie dba.
Największe rozczarowania w jej życiu już miały miejsce w jej życiu, jednak dopiero teraz miała zrozumieć jak głęboko sięgają. Z każdym kolejnym klientem robiła się coraz bardziej wyrachowana i zdrętwiała w swoim wnętrzu, mimo że zawsze chciała być ponad to. Być może to była ta nastoletnia bezczelność, która dawała jej wierzyć, że „nie jest taka jak wszystkie” i ta praca nie była w stanie jej jakkolwiek zbrukać. Albo być może to był ten nastoletni przypływ buntu, który chciał walczyć z tym, że jej życie zostało skończone od momentu zostawienia jej na schodach prowadzących do Ruri-do i mogła być tylko kolejną dziewczyną do przegrzmocenia.
Ale nie ubiegajmy faktów. Skupmy się na tym urokliwie ulotnym obrazie Yairi.
Każdy Japończyk wiedział, że japońskie lata nie były może najgorsze pod względem temperatury, ale źródłem letniego cierpienia była niesamowicie wysoka wilgotność. Ciężko było też o ochłodzenie, jakie przynosiła noc. I może ktoś by pomyślał, że w takim razie było mniej chętnych? A skądże znowu, właściwie teraz trzeba było korzystać, bo nawet prostytutki najniżej w całej hierarchii uciech nosiły ledwo jedną warstwę, która i tak lepiła się do ciała, przesiąknięta potem.
Z tego też powodu Yairi była ubrana właśnie tylko w jedną warstwę, która była ozdobiona niezwykle misternym haftem przedstawiającym całe bukiety kwiatów. Jej pas był ledwo zawiązany i przy większych ruchach jej dekolt całkowicie się rozwalał, odkrywając przed chętnymi oczami jedno z najbardziej obleganych miejscówek w Yoshiwarze. Jej włosy były maksymalnie upięte na głowie, jednak po plecach dalej spływał pojedynczy wodospad ciemnych włosów z jakby fioletowym pobłyskiem. Na tym etapie nie miała tak długich włosów jak w teraźniejszości, jednak były na tyle długie, że po rozplątaniu nie rozkładały się jak wachlarz, ale rozlewały się jak jezioro. Dzisiejszym motywem przewodnim było złoto i to w tym kolorze miała ozdoby we włosach.
Czekała w swoim pokoju, czując dalej jak drżą jej kolana. Może do przybycia jej klienta przestaną. Oby.
Nie możesz odpowiadać w tematach