Katsu czuła w ugryzieniu Kitsune drapieżność, być może nawet wydźwięk demonicznej złośliwości, gdy jej zęby bezlitośnie raniły skórę. Zupełnie jakby była to kara i nagroda jednocześnie. Czy Liliowa była tego świadoma, czy też nie, w umyśle Szmaragdowej jedno i drugie wiązało się w tym momencie z nieprzyzwoitą przyjemnością. Nie mogła nic poradzić na to, że przebywanie na łasce Kitsune było tak hipnotyzujące. Pocałunek, który je połączył chwilę później był tego najlepszym przykładem. Na moment wszystko skupiło się tylko na nich i był to ten stan, który miała zamiar pielęgnować tej nocy.
Gdy Kitsune zdecydowała się w końcu odsunąć, Katsu nie pomyślałaby, że ten cudowny wstęp, miał być również zakończeniem spotkania. Dopiero gdy odnalazła spojrzenie czerwonych oczu Lisicy, coś w ich wyrazie wzbudziło w niej niepokój.
- Nie… - jęknęła, chcąc wyciągnąć dłoń, złapać za nadgarstek Kitsune i przyciągnąć ją do siebie. Zabawa przecież dopiero się zaczynała. Nie mogła opuścić obiadu po przystawce… Szamargdowa jednak, zamiast oponować, po prostu stała i przyglądała się demonowi, który ewidentnie podjął swoją decyzję. Nie było odwrotu i chociaż Katsu wcale nie znała Kitsune zbyt dobrze, a na pewno nie tak dobrze jakby sobie tego życzyła, z jakiegoś powodu wiedziała, że nie było odwrotu. Było dla niej jasne, że nie wymusi na Lisicy niczego, co było wbrew jej woli.
I to ją zabolało. Dziecinnie. Prozaicznie. Jakby była dzieckiem, któremu zabrano lizaka. Tego lizaka, którego przecież miała zamiar zjeść z tą obrzydliwą satysfakcją. Nie była w końcu przyzwyczajona do tego, że ktoś od niej ot tak odchodził. Złość powinna pojawić się zaraz za bólem, była to naturalna kolej rzeczy, jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Przygryzła wargi, tłumiąc chęć zatrzymania demona siłą. Kim była? Obietnicą?
- Odnajdę cię – rzuciła w odpowiedzi, ze specyficzną mieszaniną groźby i rozkosznej zapowiedzi. Obietnica niech będzie.
Patrzyła przez chwilę w cień, za którym zniknęła liliowowłosa demonica, zamyślona. Część niej liczyła na to, że po kilku uderzeniach serca, Kitsune wyskoczy z mroku i roześmieje się z własnego żartu, żądając atencji. Po raz kolejny jednak nic takiego jednak się nie wydarzyło.
Katsu czuła się ociężała, jakby atmosfera świętowania opadła wraz z odejściem Kitsune, pozostawiając pustkę. Pustka jednak potrafiła być dość szybko zaakceptowana przez jej zepsuty umysł. Pustkę można było wypełnić wszystkim.
Odwróciła się do Yamato, a w jej szmaragdowym spojrzeniu krył się cień. Nie była to złość. Odkryła, że nie byłaby w stanie złościć się na Kitsune. Mroczna otchłań jednak wciąż wyglądała niebezpiecznie. Oczekiwała krwi.
Zgromadzeni naokoło ludzie zdawali się wyczuwać emocje demona, ponieważ trzymali się na dystans. Byli gotowi oddawać krew, pozostawała w nich jednak ta słaba iskra instynktu samozachowawczego.
Katsu nie zwracała na nich uwagi.
- Dopij i idziemy zapolować – odpowiedziała cicho, a kącik jej ust uniósł się lekko. Kolejna obietnica? - Jeżeli zostaniemy tutaj zbyt długo, przysięgam, że pozostawię za sobą stertę ciał. I chociaż byłoby to nieprzyzwoite marnotrawstwo, naprawdę nie miałabym nic przeciwko.
Mógł dostrzec w jej oczach, że zew krwi, o którym mówiła, nie miał zbyt wiele wspólnego z głodem. I że właściwie to pozostawiała wybór jemu - zupełnie jakby samej Katsu było obojętne, czy pójdą na polowanie od razu, czy też najpierw Yamato będzie miał ochotę pooglądać ją, jak kąpie się we krwi swoich własnych sług.
Yamato obserwował z ciekawością furię kłębiącą się w szmaragdowych oczach. Ludzie wokół najprawdopodobniej nie zdawali sobie sprawy jak blisko są śmierci. Jak wyglądało życie takiej ofiary. Oddawali swoją krew demonom, licząc na co? Na ich łaskę? Znikomą szansę stania się jednym z demonów? Najprawdopodobniej nie zwracali dokładnie uwagi na rozmowy dzieci Muzana, po prostu wyczekiwali kolejnego, skierowanego do nich rozkazu. Szansa, że wyczuli zmianę nastroju była znikoma.
- Jakaś część mnie chciałaby to zobaczyć… - Odparł w nawiązaniu do perspektywy rzezi, której groźba wisiała w powietrzu. - ale potem wpadłbym w zazdrość, że nic dla mnie nie zostało. Dobrze więc, dopijam. - zakończył podnosząc z rozbawieniem kącik ust. Następnie zaczął sączyć z kielicha metaliczny płyn. Nie spieszył się za bardzo. Wzrok z echem rozbawionych iskierek skierował na Katsu. Z delikatną złośliwością testował jej cierpliwość. Po części badał granice. On również miał dla niej obietnicę rozrywki, lecz był przede wszystkim ciekaw nastroju.
Nie posunął się oczywiście do nieuprzejmego zwlekania. Ot, po prostu nie pił tak szybko jak mógł. Chłeptanie w końcu byłoby też nieeleganckie. Następnie spokojnie odłożył kielich i podszedł bliżej do pięknej furii.
- Gotowy. - Oświadczył patrząc jej w oczy. - Zgaduje, że nie chodzi o zwykłe zabicie człowieczka. Skoro wieczór ma być dobry - Mimowolnie lekko się skrzywił. Miał wrażenie, że jego wróżba już została zepsuta i teraz po prostu próbowali nadrobić zniszczenia, do których doszło. - to i polowanie musi być z jakimś ciekawym tematem przewodnim. - Kontynuował aksamitnym tonem. Oj tak, Yamato uwielbiał wręcz bawić się jedzeniem. Najlepiej jeśli ofiara miała iluzję szansy na ucieczkę.
- Co to będzie? Zawody na czas? Kto przyniesie ładniejszą główkę? A może będziemy dla siebie wymyślać wyzwania, jak łowy bez użycia rąk? - Z tymi słowami chwycił jej dłoń w swoją i lekko uniósł do własnych ust muskając ją wargami. Przedstawienie w końcu wciąż trwało.
Zdawało się, że jego spokojny głos działał hipnotyzująco na Katsu, która widząc nikły uśmiech na twarzy mnicha, wsunęła dolną wargę między zęby i na sekundę przymknęła lekko ślepia, pozwalając aby dostrzegł ledwo widoczne rozbawienie na jej twarzy, gdy pokiwała głową, zgadzając się na jego wybór.
- Niech będzie – odparła, a jej szmaragdowe tęczówki, chociaż wciąż płonęły, wyrażały tę subtelną pokorę, którą można było dostrzec u drapieżnika, zgadzającego się na odrobinę cierpliwości.
Gdy też spostrzegła z jakim spokojem i bez pośpiechu popijał krew z kielicha, Katsu obdarzyła go nikłym uśmiechem, ale, jak na dobrego gospodarza przystało, nie miała zamiaru go popędzać. A trzeba było przyznać, że szczerze chciała się wtrącić. Jej wnętrze było rozpalone, po części przez odejście Kitsune, jednak również w sporej części, o ile nie większej, przez to, co działo się chwilę przed nim. Nie była pewna, czy gdyby podeszła teraz do Yamato, zrobiłaby to aby upić nieco szkarłatu z jego kielicha i przyspieszyć wyjście na polowanie, czy może aby po prostu znów skierować jego pełną uwagę na swoją osobę.
Kiedy się podnosił, była zajęta doczyszczaniem nadgarstka z resztek własnej krwi, koniec końców zmuszając ją do przemiany w wodę, którą po prostu wytarła brzegiem płaszcza. Dopiero gdy zatrzymał się tuż przed nią, uniosła na niego spojrzenie swoich zielonych tęczówek. Pełne usta wygięły się w uśmiechu na jego słowa oraz gest złożenia pocałunku na wierzchu jej dłoni.
Czy zdawał sobie sprawę, że igrał z ogniem? Zapewne tak. Zapewne o to właśnie chodziło.
- Nie ma potrzeby do pośpiechu – zauważyła, a Yamato mógł dostrzec w jej oczach, że demoniczny umysł miał już jakiś pomysł. Gdy wypuścił jej dłoń, nachyliła się do niego lekko, a para szmaragdów zabłysnęła niebezpiecznie. - Strach. - Przesunęła palcem wskazującym po jego policzku, pozwalając żeby jej ostro zakończony paznokieć pozostawił za sobą cienką linię. - Niech to będzie motyw przewodni. Kto zrobi to lepiej? No i oczywiście możemy też dodać do tego element wyzwania. Wybrać sobie nawzajem ofiary i ustalić pewne zasady. Jak na przykład polowanie bez użycia rąk – powtórzyła jego własną propozycję z delikatnym uśmiechem, żeby na sam koniec przygryźć nieco dolną wargę. Nie wiedziała czy to osoba mnicha, czy może perspektywa polowania, jednak zaczynała już czuć posmak pragnienia na końcu języka. Dlatego też, poniekąd odpłacając się za jego własne prowokacje, zmniejszyła dzielący ich dystans do minimum. Pochyliła się tak, jakby chciała znów zasmakować jego ust, jednak zawisła w momencie, gdy jej wargi ledwie musnęły jego własne. Uśmiechnęła się w ten najbardziej bezczelnie kuszący sposób, podczas gdy jej wzrok, do tej pory spuszczony w stronę ust od których dzieliły ją już nawet nie milimetry, teraz uniósł się niewinnie ku oczom Yamato.- To jak będzie? Gra już się zaczęła, nieprawdaż?
Więc motywem przewodnim miał być strach. Rywalizacja była czymś co mnich wręcz uwielbiał i swoją drogą tak bardzo kontrastowało z wybraną tożsamością. Gładko domyślił się, że nie chodziło więc o zwyczajne wzbudzenie strachu w swojej ofierze. Nieee, to by było zbyt proste. Celem było doprowadzenie śmiertelnika do takiego przerażenia, że będzie on błagać demona o szybką śmierć i skrócenie męczarni. Taka perspektywa była już godnym wyzwaniem.
- Indywidualne warunki. - Powtórzył na myśl o “pewnych zasadach”. Była to wspaniała okazja żeby dokładniej poznać demonicę. Tworząc ograniczenia, zmuszało się wręcz do sięgnięcia i ujawnienia innych talentów, a to już było ekscytujące. Mordować szponami to każdy potrafił.
Stał tuż przy niej patrząc prosto w zielonkawe oczy. To właśnie oczy były znakiem szczególnym wielu demonów. Niezależnie jak się kryli, zazwyczaj to tęczówki jako pierwsze zdradzały ich naturę. A w tych szmaragdowych morzach dało się wręcz utonąć. Zbliżając się tak blisko Yamato Katsu mogła spodziewać się tylko jednego. Więc nie próżnując zrobił ten ostatni krok i sięgnął swoimi ustami do jej dolnej wargi. Nie minęło kilka chwil, a już zatęsknił za tym smakiem. Tradycyjnie już ręka zawędrowała na talię demonicy przyciskając ją lekko do siebie. Tym razem jednak zostawił na jej plecach serię płytkich śladów po pazurach. W uszkadzaniu takiego dzieła sztuki jakim była kobieta było coś niewłaściwego, ale nie mógł się powstrzymać. Chciał poczuć ten wyjątkowy zapach nocnej krwi. Po namiętnym pocałunku w usta podnosząc ją lekko za talię sięgnął ustami szyi. Co prawda nie zagłębił tam swoich kłów, ale posmakował ją delikatnie swoimi wargami.
Dopiero po chwili odsunął swoją głowę, lecz pozostawił obejmującą rękę i jakby nigdy nic kontynuował rozmowę. Choć zapewne w tonie jego głosu żadnego spokoju już nie było.
- A kiedykolwiek gra się kończy? - Zapytał wyzywająco. W końcu odsunął się i odpuścił również dłonią zostawiając ostatni ślad wzdłuż w dół kręgosłupa. Coś miał wrażenie, że jeszcze kilka chwil i w ogóle by nie wyszli z tego miejsca. Chociaż… czy byłoby to takie złe?
- Zacznijmy może od dzielnicy szlachty. Zarówno podejście jak i same kąski będą ciekawsze. - Zaproponował spokojnie. Wieśniaka to i tygodniowy demon potrafił zabić. Następnie zrobił krok w bok i wykonał szarmancki gest dłonią pokazując drzwi demonicznej damie. Panie przodem.
Mogła jednoznacznie stwierdzić, że jej pomysł przypadł Yamato do gustu. Wyzwanie, zmuszające ich do okrutnej kreatywności, a jednocześnie zaspokajające ich potrzeby jako krwawych drapieżników. Takie zabawy Katsu lubiła najbardziej.
- Jedyne zasady to te, które ustalimy dla siebie nawzajem na samym początku, poza nimi nie będzie już czegoś takiego jak chwyty niedozwolone. - Uśmiechnęła się niebezpiecznie, bo wiedziała, że taki układ pobudza malowniczą wyobraźnie demona.
Być może faktycznie nie znali się zbyt dobrze, Katsu jednak szybko odkryła, że lubi badać granice Yamato, a każda kolejna reakcja na jej prowokacje udowadniała demonicy, że miała do czynienia z osobnikiem, który nie waha się przed wzięciem tego, na co ma ochotę. A to była cecha, którą szczerze szanowała. I, co ciekawsze, na razie nie była w stanie powiedzieć czy mnich miał jakiekolwiek granice, a to, w perspektywie nadchodzących wspólnych godzin polowania i zabawy, pozostawało niezmiernie, wręcz niepoprawnie, ekscytujące.
Pozwoliła objąć się silnym ramionom, czując jak po raz kolejny jej ciało z przyjemnością odpowiada na ten gest. Być może zuchwale, lecz spodziewała się pocałunku w odpowiedzi na własne zbliżenie. Szczerze jednak nie była gotowa na to, jak wiele przyjemności jej on sprawi. Głód krwi został na chwilę przyćmiony przez zupełnie inne pragnienie, a pomruk aprobaty wyrwał się z jej gardła, wraz z momentem, w którym poczuła smak warg Yamato i jego pazury na plecach. Odwzajemniła intensywny pocałunek, chwytając dłońmi brzegi jego ubrania, jakby chciała zapobiec ewentualnemu odsunięciu się demona, zdradzając mu tym samym jak bardzo pragnęła tej bezpardonowej bliskości. Już bez elementu krwi jako wymówki, teraz po prostu chciała poczuć jego ciało przy swoim. W tym właśnie momencie, Katsu, była na skraju podjęcia decyzji o pozostaniu w komnacie. Gdy Yamato zsunął się z jej ust na szyję, jedna z jej dłoni przesunęła po karku demona, druga zaś, wciąż ściskając materiał ubrania na jego piersi, naciągnęła go niebezpiecznie, jakby była o krok od rozerwania szat i odsłonięcia ciała pod spodem. Mnich otrzymywał jasne sygnały, dotyczące tego na co Katsu miała ochotę, oraz że nie miała zbyt dobrej samokontroli w takich sytuacjach. Decyzję, czy była to wada, czy też zaleta, musiał podjąć już sam.
Trzeba było jednak przyznać, że obietnica zabawy, jaką wspólnie obmyślili, również pozostawała opcją wręcz niemożliwą do odrzucenia. Katsu wypuściła powoli powietrze z płuc, czując jak Yamato się od niej odsuwa. Przez chwilę, póki jeszcze trzymał ją w ramionach, zdawała się być zupełnie poddana jego objęciom. Dłoń na karku mnicha przesunęła niemalże z czułością po jego szyi.
- Igramy z ogniem piekielnym – wymruczała z nutą rozbawienia na dnie głosu, a wydawało się dość oczywiste, że odnosiła się do pragnienia jakie w niej wywoływała osoba demona.
„Czy gra kiedykolwiek się kończy?”
- Zapewne nie – przyznała z przekornym uśmiechem. Gdy się odsunął poprawiła płaszcz na ramionach, odgarnęła włosy, pozwalając im spłynąć na jedno ramię i uśmiechnęła się drapieżnie, przekierowując swój głód z Yamato, na perspektywę nadchodzącego polowania. Dygnęła lekko, gdy puścił ją przodem i skierowała się ku wyjściu z komnat aby opuścić swoją miejscówkę.
Wyszli na chłód nocy i skierowali się ku bogatszym dzielnicom.
- Mężczyźni czy kobiety? - spytała go po drodze, zerkając na niego z ukosa, z błyskiem w szmaragdowym spojrzeniu. Pytanie oczywiście dotyczyło jego preferencji jedzeniowych. - Nie obawiaj się, że wybiorę ci przeciwną do tej, którą podasz. Dzisiejsze polowanie ma być wyzwaniem, owszem, ale wierzę też, że przede wszystkim musi pozostać nieprzyzwoitą przyjemnością.
Obdarzyła go nikłym uśmiechem.
Dochodziła do tego również okropna próżność ciemnowłosego, który widział, że jego działania sprawiają niemałą satysfakcję Katsu. Ryzykował drobnym opóźnieniem, ale rogaty był złośliwą bestią i nie mógł się powstrzymać. Cóż, był mendą i się tego niezbyt wstydził.
- A jeśli ktoś złamie zasady, co wtedy? Jeśli tworzymy prawo to musi być i kara. - Zapytał zuchwale robiąc pół kroku do przodu i spojrzał w szmaragdowe oczy. Wbrew pozorom było to dosyć sensowne pytanie. Głównie dlatego, że “umowa” miała być zawarta pomiędzy dwójką dzieci Muzana, które nie owijając w bawełnę do wybitnie honorowych istot nie należały. Chociaż najmądrzejsze byłoby po prostu odpuszczenie sobie ograniczeń, które i tak miałby nie być zachowane.
Zabawy z Katsu, jakim się oddawali od kilku chwil były wyśmienitą rozrywką. Każde z dwojga otrzymywało to czego chciało i dodatkowo całkiem nieźle się przy tym rozumieli. Drobne wskazówki były rozumiane i swoisty handel przyjemności trwał w najlepsze. Ciepło i bliskość jej ciała było tylko zapowiedzią tego co kryła “obietnica”. Czy mężczyzna mógł prosić o więcej? Czy w ogóle musiał prosić? Czy może powinien brać póki chwila trwała? Yamato miał nadzieję, że wkrótce się przekona. W końcu na tym polegał żywot demona, czerpać pełnymi dłońmi i nie patrzeć za siebie.
- Jeśli piekło rzeczywiście jest tak ogniste to mam problem. - Kontynuował flirt, choć po chwili dodał nieco bardziej melancholijnym tonem. - Choć prawdę mówiąc nie zamierzam tam postawić swojej stopy. - Zakończył z krzywym uśmiechem.
Wyjście na zimne powietrze przywróciło zmysły demona na normalny tok. Zostawił parną mgłę, która je tłumiła za sobą i ponownie zaczął zwracać uwagę na otoczenie. W domu za jego plecami, spora część jego uwagi była skupiona na jednym punkcie.
- Zazwyczaj mężczyźni. - Odpowiedział nonszalancko po chwili zastanowienia się. - Nie lubię psuć ładnych rzeczy i bardziej ich rozumiem. - Powiedział lekko wzruszając ramionami. Taka też była prawda. Podczas polowań, lubił tworzyć rozrywki dla siebie i ofiary. Gry wymagały postępowania z zasadami, a będąc facetem było zwyczajnie łatwiej przewidzieć kroki drugiego mężczyzny, a przez to dostosować reguły. Czy miałby za złe gdyby jego celem była kobieta? Absolutnie nie. Znacznie wyżej cenił sobie dobre wyzwanie, niż własne poczucie estetyki.
Prowadził w stronę dzielnicy szlachty aż natrafił na zgrabny dom jakiegoś możnego. Nie należał do największych, ale sam budynek i otaczający go ogród był urządzony z niezłym gustem. Ponownie kierując się z zasadami pierwszeństwa wskazał go dłonią dla demonicy.
- Mężczyzna. Chciałbym dostać główkę. W idealnym stanie. - Uśmiechnął się niewinnie i głęboko się skłaniając w teatralnym geście zrobił pannie przejście.
„Jeśli tworzymy prawo to musi być i kara.”
Katsu nie mogła powstrzymać roześmiania się na te trafne słowa. Pokrętne pytanie, zważając na ich obłudną naturę, jednak ciężko było zaprzeczyć, że zasady powinny zostać ustalone. Szmaragdowooka pozwoliła sobie na chwilę zastanowienia, zatapiając się jednocześnie w ramionach Yamato, które właśnie wtedy postanowiły znów nieco ją rozpieścić. W zielonych tęczówkach widać było, że uwaga rzucona przez mnicha została wzięta poważnie pod rozwagę. I to z niemałą przyjemnością.
- Jeżeli gra ma być prawdziwa, kara za złamanie zasad gry też musi być prawdziwa. - Uśmiechnęła się przebiegle, nie było jednak mowy o żartach. - Jeżeli jakaś część twojego ciała złamie zasadę, musi zostać wystawiona na słońce. Minimum powiedzmy… trzy sekundy? - Zmarszczyła czoło, bo nie do końca wiedziała jak długi czas jest potrzebny do totalnego spalenia demona na słońcu, a tego przecież nie chcieli. Zaraz jednak wzruszyła ramionami jakby nie miało to znaczenia. - A jeżeli nie będziemy w stanie obwinić konkretnej części ciała, trzeba będzie wyjść w całości, nieco się… opalić. - Uniosła brwi z lekkim uśmiechem i przesunęła czule palcem po ostrej linii żuchwy mnicha. - Co powiesz? Masz lepszy pomysł?
Zabawne, że chwilę później Yamato wspomniał o tym, że nie chciałby postawić stopy w piekle. Idealnie wpisywało się to w zasadę, że kara musiała trafiać w czuły punkt. I być może Katsu była świadoma, że nawet mając zasady i karę za ich złamanie, nie jest w stanie niczego wymusić na mnichu. Przestrzeganie jednak tej umowy, którą zawarli między sobą, było jak swoisty test na odwagę. A obok tego dumny demon nie mógł przecież przejść obojętnie.
Gdy byli już na zewnątrz, Katsu uśmiechnęła się nikle na słowa demona.
- Zabawne, bo mam dokładnie tak samo. Być może po prostu mężczyźni są ogólnie łatwiejsi do zrozumienia. Chyba, że zaczynają płakać… - Skrzywiła się nieznacznie. - Nienawidzę gdy płaczą…
Dotarli do ładnie wyglądającego budynku z eleganckim ogrodem naokoło, a Katsu pozwoliła sobie na to aby zaciągnąć się zapachem nocy i otaczających ich roślin. Spomiędzy wariacji bodźców, jej umysł wyłapał również woń nadchodzącego posiłku. Skinęła na szelmowskie zaproszenie mnicha, a jej usta wygiął urokliwy uśmiech.
- Niewielkie wymagania – zauważyła z rozbawieniem, wchodząc na teren ogrodu. Rozejrzała się po okolicy idąc w kierunku budynku. Zatrzymała się dopiero przed drzwiami, przez chwilę nasłuchując. Kogo mieli zastać w środku? Rodzinę pogrążoną we śnie, parę spędzającą romantyczną noc, czy może grupę znajomych podczas wystawnej uczty? W końcu odwróciła się do Yamato, zrobiła krok w jego stronę, podniosła dłoń i przyłożyła mu palec do ust. - Jestem ciekawa, jak wielkie przerażenie jesteś w stanie wzbudzić, bez wypowiedzenia ani jednego słowa? - Obdarzyła go naprawdę ładnym uśmiechem, który niemalże nie pasował do krwiożerczej bestii, którą była. Jej palec zsunął się z jego ust, pieszczotliwie zahaczając o dolną wargę. - Sprawmy żeby błagali o litość.
Bez pukania weszła w końcu do środka.
- Niech będzie. - Powiedział krótko i wiedziony impulsem na początku błyskawicznym ruchem kła nadgryzł własną wargę. Potem delikatnie chwycił Katsu za podbródek i lekkim ruchem pazura zranił jej pełne usta. Następnie bezwstydnie złożył jej krwawy pocałunek. Pakt został zawarty. Po krótkiej czułości odsunął się z szerokim uśmiechem. Całe polowanie nabierało coraz szybciej rumieńców, a mnich nie miał absolutnie nic przeciwko.
Istotnie, płaczące ofiary były czymś antyklimatycznym. Ulubionym momentem Yamato było gdy rzucali się na niego w ostatniej rozpaczliwej próbie ataku. Serca wojowników smakowały najlepiej. Jednak gdy posiłek rozklejał się i co gorsza brudził bieliznę, dla wyczulonego nosa bestii było to nic przyjemnego. Zdarzało mu się nawet skracać wtedy cierpienia z obrzydzeniem zostawiać nienaruszonego trupa. Komfort posiłku był dla niego niezwykle ważny.
Słysząc, że jego wymagania były ograniczone lekko się skrzywił. Był z siebie niezadowolony. Sam nie był w stanie określić dlaczego. Czyżby się w głębi ducha bał, że demonica uzna go za prostaka? Do czego to doszło, że przejmował się opiniami innych. Był bliski kręcenia w niesmaku głową do samego siebie, ale żeby się więcej nie pogrążać ograniczył się do przegryzienia złości do siebie w duchu.
Po chwili jednak doszedł do wniosku, że to po prostu kolejne wyzwanie. Jeśli tak, to zamierzał wykonać swoją część polowania w sposób perfekcyjny, a miał się jedynie nie odzywać. To też nie stanowiło zbyt wielkiego wyzwania. Miał wrażenie, że dali sobie trochę fory. Mnich zaczął liczyć, że będą kolejne kolejki zabawy, jak nie dzisiaj to w przyszłości, kiedy będą podkręcać swoje wyzwania.
Zgodnie jednak z grą, która przecież już trwała Yamato w odpowiedzi tylko przyłożył do swoich ust zakończony szponem palec i szeroko się uśmiechnął i złożył głęboki ukłon.
Jego śluby milczenia jak na mnicha przystało się zaczęły więc z uśmiechem ruszył w ciemność za delikatnie kroczącą szmaragdową. Całe szczęście, że miał szeroki arsenał asów, które nic, a nic nie wymagały robienia dźwięków. Zacznijmy choćby od diabelskich rogów które przyzwał ponownie na czoło odgarniając z niego włosy. Miał być świadkiem przedstawienia to należało się do niego odpowiednio przygotować, a i liczył, że spektakl Katsu będzie wyborny.
Po pierwszej, niezbyt imponującej barierze jaką były drzwi, ich oczom ukazał się zadbany przedpokój. Podłoga pomijając mały pas desek przy drzwiach była pokryta matami, na ścianach dominowały stonowane, pastelowe kolory błękitu i bieli kontrastujące z czernią drewnianych belek nośnych. W rogach znajdowały się dwa wazony z jakimiś niezidentyfikowanymi roślinami. Całość była oświetlona przez stłumione światło płynące przez papierowe drzwi, prowadzące do pokoju na prawo. Stamtąd też wydobywały się radosne głosy jakiegoś spotkania i sądząc po charakterystycznym tonie, alkoholu na nim nie brakowało. Krótka ocena mogła wyłowić co najmniej trójkę głosów dwójkę mężczyzn i kobietę, choć niewykluczone, że ludzi było więcej. Po prostu nie brali w tym momencie udziału w dyskusji.
Zanim Yamato zdążył się całkowicie odsunąć, Katsu przytrzymała go za przód szaty i oblizała urokliwie swoje wargi z resztek krwi.
- Na tę noc, jak i wszystkie następne – wymruczała z cwanym uśmiechem.
Wyszli w noc.
Katsu uśmiechnęła się pod nosem, gdy dostrzegła grymas na twarzy Yamato. Był to malowniczy widok, który zwiastował, że następnym razem poprzeczka pójdzie znacznie wyżej, a wszelkie okoliczności łagodzące, wynikające z krótkiego stażu tej znajomości, będą znikały w eter. Czuła podekscytowanie, pragnąć przekonać się na własnej skórze, jak daleko mnich będzie w stanie się posunąć, aby sprawdzić jej, oraz swoje własne granice. Ta noc miała być dopiero początkiem. Rozgrzewką. W końcu szaleństwo, które posiadło jej umysł, podpowiadało jej, że Yamato będzie świetną motywacją do rozwoju tej najbardziej przeklętej części jej osoby. Jeżeli tylko posiadał taką ochotę, miała zamiar mu pozwolić na to wszystko, a może nawet i jeszcze więcej.
Posłała mu delikatny, niewinny wręcz uśmiech, gdy przyjął jej warunki, a w szmaragdowych tęczówkach zabłysła iskra ekscytacji.
- Specjalnie dla ciebie, wybiorę tę najładniejszą głowę – obiecała rozkosznie, po czym bezceremonialnie przekroczyła próg posiadłości.
Jej wzrok przemknął po wnętrzu, szybko znajdując źródło rozmów i kierując się do pomieszczenia, w którym ewidentnie miało miejsce jakieś spotkanie towarzyskie.
Bez pukania, bez ostrzeżenia, otworzyła drzwi z rozmachem, ściągając na siebie całą uwagą obecnych w pomieszczeniu osób.
- Dobry wieczór – powitała wszystkich, a jej usta przyozdobił ładny uśmiech. Na tym etapie, mimo niespodziewanego wtargnięcia, wzbudziła raczej pozytywne zaskoczenie, aniżeli strach. Weszła powoli do środka, a jej szmaragdowe spojrzenie przemknęło po wszystkich po kolei. Jeden mężczyzna, dość wysoki, z ładnie zaznaczoną żuchwą, przykuł jej uwagę. Siedział po drugiej stronie pomieszczenia, więc powoli ruszyła w jego kierunku, a jej dłoń wysunęła się spomiędzy połów materiału płaszcza i przeczesywała po kolei włosy każdej siedzącej osoby, którą mijała.
Głosy zaskoczenia, przeplatały się z pytaniami o to, czy niespodziewana wizyta, to jakiś plan na rozrywkę, który był intencją właściciela posiadłości. Wrzawa narastała, niczym zbliżający się rój pszczół. Katsu, w połowie drogi do swojego celu, stanęła za plecami innego mężczyzny, kładąc jedną dłoń na jego ramieniu, palec drugiej przykładając do swoich ust.
- Ćśś…
Jej wzrok był wlepiony w ofiarę, którą sobie upatrzyła, siedzącą teraz dokładnie naprzeciwko niej. Mężczyzna ten, do tej pory, przyglądał się jej poczynaniom z zaciekawieniem, doskonale świadomy, że z jakiegoś powodu przykuł całą jej uwagę. Przechyliła głowę na bok, niczym kot, po czym, bez ostrzeżenia złapała w dłonie głowę człowieka przed sobą i przekrzywiła lekko. Gdy zatopiła się w zgięciu jego szyi, w pomieszczeniu rozległy się gromkie wiwaty, które stłumiły krzyk ofiary, gdy okazało się, że pocałunek, który złożyła na jego skórze, był głębszy niż się z początku spodziewano. Dopiero gdy przerażenie w oczach biedaka zostało dostrzeżone, kilka osób krzyknęło z zaskoczeniem. Katsu, której usta zalała krew, nie czekając dłużej, chwyciła za włosy mężczyzny i jednym zgrabnym ruchem oderwała jego głowę od torsu. Fontanna krwi sprawiła, że w pomieszczeniu wybuchł chaos, który wzmógł się, gdy Katsu jednym kopnięciem w plecy korpusu, posłała go na ziemię sprawiając, że krew rozlała się pod nogami spanikowanych ludzi, zalewając w bardzo krótkim czasie całą podłogę. Głowa została w jej dłoni, a Katsu obdarzyła zastygłą w wyrazie przerażenia twarz, zaciekawionym spojrzeniem. Okazało się, że urwała głowę w taki sposób, że żuchwa pozostała przy korpusie. Demon skrzywił się nieznacznie.
- To i tak nie miał być ten - usprawiedliwiła się, kierując słowa w stronę Yamato i zdegustowana odrzuciła głowę na bok, przy okazji ochlapując tłum ludzi krwią, która z niej wyciekała.
Jedna z osób, ciemnowłosa, przerażona kobieta, zerwała się próbując dostać do drzwi wyjściowych, Katsu jednak doskoczyła do niej, chwyciła ją za wszarz i przyciągnęła do siebie. Przyłożyła jej zakrwawiony palec do ust, brudząc jej wargi krwią mężczyzny, z którego torsu wciąż wypływały strumienie szkarłatnej posoki.
- Zadziwiające ile krwi może pomieścić ludzkie ciało, nieprawdaż? - spytała, jakby dzieliła się z nią jakąś zaiste interesującą ciekawostką. W pomieszczeniu w końcu zrobiło się nieco ciszej, a Katsu odetchnęła. - Ah, wybaczcie nasze maniery. Nie mieliśmy w planach psuć waszej zabawy. - Mówiąc, głaskała szlochającą kobietę po głowie. Jej szmaragdowe spojrzenie znów dosięgnęło wybranego mężczyzny o ostrych rysach, który wyglądał jakby miał zwrócić cały spożyty alkohol. - Właściwie, przyszliśmy nieco ją urozmaicić.
Puściła kobietę, która padła na ziemię, po czym, na czworakach, przez kałużę krwi, przeczołgała się na drugą stronę pomieszczenia. Katsu w tym czasie sięgnęła po jedno z naczyń ze stołu i wylała na podłogę resztę alkoholu.
- Podejdź. - Spojrzała na mężczyznę o ostrych rysach, a coś w jej spojrzeniu dawało mu do zrozumienia, że jeżeli sam nie podejdzie, ona go do tego zmusi. W międzyczasie, paznokciem nacięła skórę na wewnętrznej stronie swojej dłoni i pozwoliła aby kilka kropel jej krwi wleciało do środka naczynia. Mężczyzna powoli wyszedł z grupy ludzi, aż w końcu Katsu podeszła do niego i chwyciła go za kark. Pchnęła ofiarę na ścianę, aby na koniec chwycić jego szyję i unieść podbródek do góry. - Do dna. - Z uśmiechem wlała mu zawartość szklanki do gardła. Gdy, krztusząc się, w końcu przełknął płyn, Katsu puściła go i odeszła na kilka kroków, z uśmiechem obdarzając Yamato urokliwym spojrzeniem.
Wielki finał przedstawienia miał się rozpocząć lada moment. Mężczyzna po wypiciu jej krwi, stał zgięty w pół pod ścianą i trzymał się za brzuch.
Kiedy szmaragdowa weszła do środka mnich zatrzymał się tuż przed progiem pokoju. Spokojnie stał na granicy ciemności przedsionka i światła świec. Najprawdopodobniej, gdyby któryś z gości zerknął w jego kierunku, mógłby go dojrzeć. Lecz w tym momencie był pewny, że ich uwaga jest skupiona na czymś zupełnie innym, a dokładniej “kimś innym”. Szczerze powiedziawszy jego wzrok również był utkwiony na zgrabnych plecach. Były wyjątkowo… hipnotyzujące. Uśmiechnął się lekko pod nosem gdy tylko sobie zdał sprawę, że uległ temu samemu czarowi co mieszkańcy. Co zabawniejsze nie było w tym ani kropli magii krwi. Czysty kobiecy urok.
Z fascynacją oglądał jak wgryzła się w szyję pierwszego mężczyzny, a następnie oderwała mu głowę. Ciemnowłosy to zwyczajnie lubił. Krople krwi malujące na ścianach i podłodze ciemne wzory. Każdy z nich był inny, ale nie były przypadkowe. Pozbawiona głowy szyja, oznaczała piękne i rytmiczne fontanny. Sama głowa miotnięta w tłum również tworzyła inne, unikalne wzory. Raz była to czysta posoka, a kiedy indziej plamy były wzbogacone w inne tkanki.
Demon zaczynał się zastanawiać czy w ogóle cokolwiek zostanie dla niego na koniec. Przez moment skupił się na otoczeniu. Choć widok przed nim był dosyć… rozpraszający, to oderwał się i skierował uwagę na pozostałe pomieszczenia. Możliwe, że było tu kilku więcej lokatorów. Nosem wciągnął ułudny zapach kuchni, w końcu gdzieś musieli tą uroczystość przygotować. Lecz bieganie za kuchcikami to było coś, co nie szczególnie celowało w dumę nocnej bestii. Koniec końców, nie należał do typów co spokojnie oglądają gdy inni się bawią. Tak więc kiedy Katsu nakarmiła jednego z lokatorów krwią i odepchnęła go pod ścianę, Yamato zdecydował, że nadszedł jego moment.
Dwa leniwe kroki wystarczyły by przeszedł przez próg w przestrzeń rozrywki. Rozejrzał się po pokoju szukając jakiegoś najciekawszego celu. W końcu dostrzegł jednego mężczyznę po prawej, który jakimś cudem trzymał się jeszcze na nogach. Lekko się trzęsąc obserwował z przerażeniem dwójkę nowych gości. Jego ręka powoli i rozpaczliwie kierowała się w stronę tanto przy pasie. “Dusza wojownika.” chciał parsknął mnich, lecz pamiętał o pakcie z demonicą. Nie zamierzał tak łatwo przegrywać.
Cała sytuacja była dosyć ciekawa, dwójka dzieci Muzana, zamierzała się popisywać własnym okrucieństwem jedno przed drugim. Trochę dziecinada, ale jaka zabawna.
Ciemnowłosy doszedł więc do wniosku, że nadszedł również i jego moment, żeby się pochwalić swoimi umiejętnościami. Ruchem ręki zrzucił kimono z jednego ramienia, a następnie zgrabnym ruchem barków z drugiego tak że spadło z torsu będąc wciąż przewieszonym w pasie. Cóż, nie zamierzał po raz kolejny szukać nowych ubrań.
Na początku posłał w stronę Katsu uprzejmy uśmiech, a następnie z skóra na jego prawej łopatce zaczęła pęcznieć, by moment później przekształcić się w wielkie, czarne, przypominające nietoperza skrzydło. Następnie mając ręce założone spokojnie na piersi, szybkim ruchem nowej kończyny rozpłatał “wojownika” na pół. Cięcie było czyste, po prostu rozłożył w pełni błoniase skrzydło, a następnie opuścił ostatni “palec” zakończony pazurem na człowieczka, aż do ziemi. Chwilę później na ziemi leżały dwie równe połówki. Od niechcenia stworzył również drugie skrzydło na lewym barku, a potem złożył je na plecach. Symetria miała w sobie nieco prostego piękna. Skoro Yamato miał się nie odzywać, to trzeba było sięgnąć do nieco prostszych instynktów ludzi. Zwiększenie wielkości swojej postaci było jednym z nich.
Nie zaprzestał na tym. Zabijać to każdy potrafił, a mnich po prostu potrzebował rekwizytów. Podszedł więc do ciała mężczyzny i sięgnął po jego tanto. Obejrzał nóż, a następnie rzucił go pod nogi reszty skulonych postaci. Prosty gest wyzwania. Sam był ciekaw ich reakcji, kiedy w końcu dojdą do wniosku, że jedynym wyjściem jest skierować ostrze przeciwko samemu sobie.
Przyszedł w końcu ten moment, w którym i Yamato miał wkroczyć na scenę, a Katsu musiała przyznać, że oczekiwała tego ze zniecierpliwieniem. Gdy więc jej ludzki wybranek stanął z boku, zgięty w pół i starający się utrzymać krew demona w żołądku, czekając uprzejmie na akt drugi, Katsu zwróciła swoje piękne szmaragdowe spojrzenie na mnicha, który w końcu postanowił wyłonić się z półcienia. Pozwoliła sobie docenić ten widok drapieżnika, którego niebezpieczne spojrzenie, niczym wiszące w powietrzu przekleństwo, szukało swojej ofiary. Wydatne czerwone wargi, wciąż pokryte resztką krwi, wykrzywił pełen zadowolenia uśmiech, gdy Yamato postanowił odsłonić górną część swojego ciała, obnażając tors, tak przyjemny do podziwiania. Katsu więc oparła się plecami o ścianę obok swojej ofiary, która powoli zaczynała nabierać głębiej powietrza, jakby dochodziła do siebie, a wściekle zielone tęczówki demona, bezpruderyjnie przyglądały się największej atrakcji, która w końcu postanowiła ujawnić nieco swoich umiejętności.
Przyglądała się jak z ciała demona wyrasta najpierw jedno, potem drugie skrzydło, eleganckie i, jak się szybko okazało, śmiertelne w swojej niezaprzeczalnej urodzie. Nie mogąc się powstrzymać, zupełnie jakby była zauroczona tą nową formą Yamato, podeszła do niego i dłonią zaopatrzoną w długie pazury, poczynając od lędźwi, przesunęła po umięśnionych plecach, zatrzymując się dopiero w miejscu, w którym prawe skrzydło wyrastało z ciała. Pieszczotliwie, czule wręcz, podziwiała jego sylwetkę, a palce badały strukturę skrzydła, pokrytego krwią rozpłatanego na pół mężczyzny. Jeżeli jej na to pozwolił, przylgnęła do jego ramienia i chwytając jego skrzydło, przyciągnęła do siebie ostatni ostry pazur nietoperzego skrzydła, jakby w podziwie dla tak śmiercionośnej broni. Przy jego sylwetce wydawała się drobna, bezbronna niemalże, jednak oczywiście wciąż pozbawiona zahamowań. Dlatego też na podziwie się nie skończyło, bo zaraz też Katsu bezpruderyjnie oblizała pazur Yamato z krwi, a był to gest tak intymny, jakby była kochanką w jego łóżku. Na koniec pozwoliła aby skrzydło wysunęło się z jej dłoni i ułożyło w symetrii na plecach mnicha.
- Całe szczęście, że zabrałam ci tylko mowę – mruknęła z przekornym rozbawieniem, aby następnie odsunąć się powoli od demona. Roześmiała się, gdy mężczyźni skupieni w grupie, spojrzeli z przerażeniem na nóż, rzucony im pod nogi. - Cóż za zwrot akcji, panowie! Macie szansę ujść z życiem, czyż nie? Czujecie to rosnące przerażenie w klatce? To okrutne rozpieranie, które jest niemalże niemożliwe do zniesienia? - Uśmiechnęła się niebezpiecznie. - To się nazywa nadzieja. Pytanie czy jest ktoś odważny na tyle, aby wziąć los we własne dłonie...?
W tym samym momencie, jeden z mężczyzn, jakby zachęcony jej słowami, rzucił się na nóż, aby w kolejnym, desperackim ruchu podjąć próbę umieszczenia go w nieskazitelnej piersi mnicha. Katsu patrzyła na to z jedynie lekkim uniesieniem lewej brwi, nie mogąc się doczekać reakcji Yamato.
Tworzenie iluzji szansy, okazji na zmianę swojego losu czy odwrócenia przeznaczenia. Bawiło to Yamato. Rzucał śmiertelnikom przynętę i liczył, że ze smakiem ją chwycą. Jednak nie było to jego jedyną motywacją. Zdawał sobie sprawę, że nawet od ludzi może się czegoś nauczyć. W momentach desperacji stawali się nad wyraz kreatywni i nie raz zaskoczyli demona. Nie żeby zmieniało to ich los, lecz od czasu do czasu były to zdarzenia godne uwagi.
Po rozpłataniu jednego ze śmiertelników na pół jego uwaga została jednak odwrócona od rozważań na temat psychologicznych tortur ofiar i skupiła się na szmaragdowej piękności. Najwyraźniej skrzydła spełniły swoje drugie, nieco bardziej subtelne zadanie, czyli spełnianie dobrego wrażenia. Po samym błysku w oczach można było zrozumieć, że spodobały się Katsu. Co tylko zostało potwierdzone przez dalszy dotyk na jego torsie i skrzydłach, który następnie przeszedł w bezpardonowe zlizanie krwi ze szponu. Na twarzy demona pojawił się uśmiech z błyskiem satysfakcji. Nie oszukując się był mężczyzną i zaimponowanie kobiecie należało jak najbardziej w próżnych przyjemnościach. Co jak co, ale próżność była jedną z pierwszych cech charakteru dzieci Muzana.
Kiedy jednak po krótkim komentarzu na temat zakazu głosu Yamato, demonica zamierzała się oddalić. Mnich chwycił ją za przedramię i przyciągnął do siebie. Chyba nie sądziła, że po takiej pieszczocie części jego ciała skończy się na odejściu. Nawet jeśli była to mniej permanentna część ciała, to był to fragment rogatego demona. Ten, teraz również zamierzał odwzajemnić przyjemność.
Po delikatnym, acz stanowczym szarpnięciu za rękę, dłoń Yamato powędrowała na plecy szmaragdowej przyciskając ją do swojego torsu. Potem uniósł jej ubrudzoną krwią dłoń do swoich ust i powoli patrząc prosto w zielone oczy oblizał palec wskazujący. Przy końcu ponownie szarpnął zębem opuszek palca. Coś to gryzienie wchodziło mu w nawyk. Ostatecznie zdecydował się na ostatni gest. Jego dłoń z pleców powędrowała do góry na kark i lekko się pochylając intensywnie choć nieco krótko pocałował demonicę w usta.
Niestety na dłuższe czułości nie było czasu. W końcu byli otoczeni przez jedzenie. Bardzo możliwe, że obecnie nieco zmieszane, ale kto by się przejmował wkrótce-trupami. Dlatego też po chwili puścił wolno swoją demoniczną partnerkę zbrodni.
Kilka chwil i słów później, które potwór skwitował drobnym uśmiechem - doceniał kunszt aktorski Katsu, mógł się ponownie zabrać za bardziej prymitywne zabawy.
Pobudzony słowami mężczyzna skierował w kierunku torsu demona ostrze noża. Pobiegł jak oszalały na początku dziko dźgając, a po zgrabnym uniku Yamato tnąc kilkukrotnie na odlew. Wszystkie jego uderzenia przez chwilę mnich unikał. W końcu gdy zobaczył, że jego “przeciwnik” rzucił się w ostatnim, desperackim dźgnięciu całą masą ciała po prostu się zatrzymał. Pozwolił by czubek uderzył w jego klatkę piersiową, a następnie ugiął i złamał raniąc człowieka w ręce. Ten odruchowo oparł się na klatce piersiowej bestii brudząc go smugami krwi ze skaleczonych palców. Zrozumiał. Nie miał najmniejszych szans na wygraną od początku. Wszystko było iluzją. Nie mając większego wyboru upadł na kolana z cicha szlochając.
Ciemnowłosy jednak postanowił, że nagrodzi jego odwagę i jedną ręką chwycił go za włosy, a drugą obciął mu szyję. Łaskawie zakończył jego cierpienia. Starannym gestem palców ułożył włosy na uwolnionej od ciała głowie i zaprezentował ją na wyciągniętej ręce w stronę Katsu. Piękny kwiatek.
Katsu nie szczędziła wyrazu bezpruderyjnego podziwu, błyszczącego blaskiem na tych jej zielonych tęczówkach, który Yamato otrzymał niczym na tacy, w odpowiedzi na swój krwawy pokaz. Nie potrzeba było słów, aby dać mu jednoznacznie do zrozumienia, że demonica celowo pieściła jego męskie ego. Zarówno swoją postawą jak i swymi raczej mało subtelnymi poczynaniami. Nie było w tym niczego obłudnego, ponieważ podziw pozostawał szczery, jednak patrząc w jadeitowe tęczówki potrzeba było sporej dozy naiwności, aby uwierzyć, że Katsu posiadała w sobie choćby szczyptę altruizmu. W tym towarzystwie jednak przecież nie miało to znaczenia, ponieważ demony były doskonale świadome swojej natury. Układ tej nocy był niezwykle prosty - zakładał zabawę, a że targowanie się wspólnym sprawianiem sobie przyjemności podpasowało im obojgu, tym ciekawsze zapowiadały się nadchodzące godziny. Yamato również doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Z gardła Katsu wyrwało się miłe westchnięcie, gdy poczuła jak silna ręka przyciąga ją z powrotem do potężnego ciała, udaremniając jej nieco przedwczesną próbę powrotu do prymitywnej zabawy mięsem. Niczym posłuszna oblubienica, poddała się mnichowi, odwzajemniając jego intensywne spojrzenie i rozchylając lekko wargi w uśmiechu, gdy wsunął jej palec w swoje wargi. Ogień zapłonął na chwilę w jej oczach, a nieprzerwany kontakt wzrokowy sprawił, że Yamato nie mogła umknąć ta oczywista reakcja. Wolna dłoń chwyciła po raz kolejny materiał na piersi mnicha, jak gdyby była gotowa pozbyć się go w każdej chwili. Jakby pocałunek, który miał miejsce w następnej chwili, miał być początkiem bardzo intensywnego biegu wydarzeń. I chociaż Katsu szczerze nie miała nic przeciwko okolicznościom krwi i krzyku przerażonych ofiar, mocno do swojego czarnego serca brała sobie umowę, którą zawarli przed przekroczeniem progu tego domostwa. Nawet jeżeli oderwanie się od ust Yamato skwitowała malowniczym grymasem, świadczącym o walce z samą sobą. Układ pozostawał układem, a rezygnacja z zakładu – obelgą, na którą żadne z nich nie chciało sobie pozwolić.
Gdy wzrok Katsu w końcu spłynął z demona na otaczających ich ludzi, w szmaragdowych tęczówkach pojawiło się rozbawienie. Pozwoliła sobie na to, aby niespiesznie opuścić przyjemne ramiona, jakby niechętnie odpuszczała ostatki bliskości potężnej sylwetki Yamato.
- Przykro mi, jednak to nie ten spektakl przyjdzie wam dzisiaj oglądać. - Słowa wypowiedziała z nutą współczucia na dnie swojego okrutnie urokliwego głosu, w końcu odchodząc kawałek na bok, aby podjąć swoje prowokacje.
Gdy jeden z mężczyzn rzucił się na Yamato, oczy Katsu zapłonęły z niezdrowej ekscytacji, przyglądając się jak demon bawi się marnymi resztkami nadziei ludzkiej. Każdy jeden unik istoty wyższej, był niczym zmiażdżenie pod butem i tak już wątłej iskry, odpowiadającej tej ułudzie szansy na ucieczkę przed przeznaczeniem, które grupie znajomych przypisały tej nocy dwa demony.
- Czy to zgrabne oszustwo umysłu, który boi się umrzeć w przerażeniu i obliczu całkowitej porażki? - spytała Katsu z rozbawieniem, niczym okrutny lektor obserwując i komentując żałosne próby zranienia Yamato. - Czy jednak faktycznie macie w sobie iskrę wojownika, który zwyczajnie nie ma zamiaru umrzeć na kolanach? Taki upór byłabym nawet w stanie zrozumieć… - urwała w połowie, gdy mężczyzna po ostatnim desperackim ataku stracił swoje ostrze i osunął się na kolana aby zaszlochać w beznadziei. Po chwili potrzebnej na westchnięcie, Katsu uśmiechnęła się nikle. - Ah… czyli jednak oszustwo.
W następnej chwili, gdy kłamstwo zostało pozbawione głowy, demonica odebrała trofeum niczym bukiet kwiatów, posyłając Yamato swój niepokorny uśmiech. Krew z uciętej szyi zalewała jej dłonie, gdy podeszła ze swoim darem do wybranego przez siebie mężczyzny, którego jakiś czas wcześniej napoiła własną krwią. Trzymając głowę jego towarzysza w jednej dłoni, drugą chwyciła za podbródek ofiary i uniosła go ku górze, aby mógł z bliska podziwiać demoniczny podarunek.
- Niestety, mój drogi, w tym wypadku nie ma znaczenia czy jesteście odważni, uparci, czy po prostu głupi. Koniec i tak będzie jeden.
Odsunęła się na dwa kroki do tyłu, a szmaragdowe tęczówki zapłonęły okrutnym blaskiem. W jednej chwili spokojnie stojący pod ścianą mężczyzna, pobladł, czując jak w jego wnętrzu coś rośnie. Próbował zacząć krzyczeć, jednak jego próby spełzły na niczym, zupełnie jakby coś zatykało go od środka. Nie trzeba było długo czekać, aby przekonać się cóż takiego to było, ponieważ zaraz brzuch człowieka zaczął się nadymać, aż w końcu pazurzaste palce rozerwały powłokę ciała od środka , wydostając się z jego wnętrza. Przerażona ofiara mogła zobaczyć jak z jej własnego brzucha wydostaje się czarny niczym sama noc byt, pokryty posoką i resztkami tkanek. Owrzodziały, obrzydliwy, o długich ramionach i patykowatych palcach, wysunął swój przeraźliwie chudy tors z głębi brzucha, tak że znalazł się twarzą w twarz ze swoim, zdawałoby się, żywicielem. Jego głowa była jajowata, pozbawiona oczu, nosa czy ust, zachowująca jedynie kształt czaszki z naciągniętą nań cienką czarną skórą. W następnej chwili patykowate palce zacisnęły się na szyi ofiary i zaczęły ją dusić.
Obraz był makabryczny – postać człowieka osuwającego się po ścianie, a z jego brzucha wystający twór o podobnej do ludzkiej budowie ciała od pasa w górę, jednak pozostający czymś całkowicie pozbawionym człowieczeństwa. W końcu jego chude lecz zaopatrzone w ostre pazury palce zdołały powoli, stopniowo, tkanka po tkance, naczynie po naczyniu, zaciskając się bezlitoście, odseparować głowę od tułowia.
Na sam koniec, byt wystający już z jedynie zwłok mężczyzny, odwrócił się w stronę dwójki demonów i wyciągnął głowę, niczym dar, w kierunku Yamato, aby rozpaść się w bliżej nieokreśloną formę półpłynnej tkanki, gdy tylko spełnił swoje zadanie.
Skoro teraz jednak Yamato zakończył swoją część wieczoru prezentując zgrabnie odciętą głowę to wrócił do podziwiania towarzyszki oraz jej dalszych poczynań, a i tu spektakl był fascynujący. Ciemnowłosy machinalnie przygryzł na moment wargę ponownie jakby chciał zebrać smak jej ust i przyglądał się jak śmiertelnik zaczyna się zwijać z bólu pod ścianą. Oj tak, strach przed nieznanym, jeden z bardziej prymitywnych rodzajów przerażenia. Zapewne dla człowieka to właśnie to głównie przebiegało przez umysł rozrywany spazmami bólu. “Co się dzieje?” Kluczowe pytanie jakie musiało odbijać się wewnątrz jego czaszki.
Na twarzy świątobliwego raczej zagościł wyraz szczerej fascynacji i ciekawości. Było to trochę jak otwieranie prezentu niespodzianki. Dziecięca radość związana z rozrywaniem opakowania. Z tym, że opakowanie tutaj wyło z bólu i rzucało na lewo i prawo juchą. Na początku nieśmiało, potem nieco żwawiej demoniczne stworzenie zaczęło wyłaniać się ze środka brzucha. Ogólnie wyglądało obrzydliwe. Karykaturalne przedstawienie czegoś człekopodobnego, a jednocześnie zupełnie obcego. Gdyby demon miał to krótko określić to zbliżybły się do “obrazy matki natury”, lecz z drugiej strony czy dzieci Muzana właśnie nie tym były?
Wciąż podtrzymywał założoną wcześniej zasadę ciszy i mógł komunikować się prostymi, acz wiele wyrażającymi grymasami twarzy. Tak więc cały “poród” obserwował z zaciekawieniem zaplatając jedną rękę na piersi, a drugą podpierając brodę niczym jakiś myśliciel. Kiedy w końcu pokraczna bestia wyszła z brzucha człowieczka wesoło się uśmiechnął jak zobaczył, że stwór zaczyna odrywać głowę śmiertelnika. No tak. O co innego mogło chodzić, jak o podarunek symbolizujący koniec rozrywki.
Przez chwilę Yamato miał ochotę jednak rozegrać tutaj spektakl o którym zapewne mówiła Katsu. W tym miejscu, w oparach krwi i na świeżo zabarwionych poduszkach, cóż było w tym nieco demonicznego romantyzmu. Ostatecznie jednak mnich twierdził, że na wszystko jest czas z wysiłkiem się powstrzymał.
Skłonił się lekko do przedstawionej mu głowy i odebrał ją od paskudengo stworzenia. Następnie wystawił dłoń w kierunku Katsu, aby po dżentelmeńsku wyprowadzić ją ładnie za rączkę na zewnątrz domu. Tam przynajmniej mógł się normalnie już odzywać. Chociaż i tak warunki tego elementu układu były mgliste co najmniej.
- Piękny teatr. - Podsumował wychodząc przez próg domu. - Podobał mi się zwłaszcza fragment z tym… przemiłym stworzeniem. Co to właściwie było? - Zapytał uprzejmie tonem jakby właśnie omawiał sztukę artystyczną. Domyślał się, że była to jakaś forma demonicznej magii, lecz ciekawiły go szczegóły. No i istotne było podtrzymanie konwersacji. - Cóż będę musiał chyba przyznać ci tego wieczoru zwycięstwo. Głównie z powodu fascynującego potworka. - Powiedział zbliżając się nieco bliżej do ciała demonicy i chwytają ją za przegub dłoni. Wyjątkowo nie był szczególnie rozsierdzony kapitulacją. Niestety wyzwoliła się w nim rządza skutecznego mordu, demonem był dosyć prostym w zasadach.
Trzeba było przyznać, że należały im się owacje na stojąco i rzucane u stóp kwiaty. Szmaragdowooka jednak w zupełności zadowoliła się satysfakcjonującą aprobatą, wymalowaną na twarzy swojego jedynego towarzysza, głównego aktora i widowni w jednym.
Gdy mnich otrzymał już swoją głowę, a ich drobna zabawa tym samym dobiegła końca, pozostało im podjąć decyzję – co dalej? Katsu przez chwilę, niczym księżniczka samego piekła, stała pośród krwi i wiszącego w powietrzu swędu przerażenia, przyglądając się Yamato z nierozwikłanym wyrazem w zielonym spojrzeniu. Widać było wyraźnie, że drugiego demona ciągnęło poza ściany budynku, które niczym obietnica wiązały warunki ich umowy – a w praktyce wiązały głównie jego język. Katsu więc skinęła tylko głową, z lekkim uśmiechem obdarzając pozostawione przez nich miejsce zbrodni przeciągłym spojrzeniem, aby w końcu ruszyć za rogatym demonem. Żadne z nich zdawało się kwapić z pożegnaniem reszty żywego mięsa, które pozostawiali za sobą, a Katsu zgarnęła jedynie po drodze ozdobną szkatułę z jednej z szafek. Przez krótki spacer, który dzielił ich od miejsca masakry, do drzwi wyjściowych, zdążyła przebrać jej zawartość, pozostawiając sobie jedyną wartościową rzecz, która faktycznie przypadła jej do gustu – złoty pierścionek. Reszta tańszych świecidełek wylądowała gdzieś na ziemi, pozostawiona po drodze wspólnie z samą szkatułą, która roztrzaskała się na dwie części podczas upadku.
Wychodząc na zewnątrz Katsu nabrała głębiej powietrza, pozwalając aby chłód nocy wpadł do jej płuc, dając przyjemne orzeźwienie. Odetchnęła.
- Nie lada przedstawienie – przyznała, po czym obdarzyła Yamato swoim ładnym, niebezpiecznym uśmiechem. - Nasz trzeci aktor? Cieszę się, że ci się spodobał. Jest to… z braku lepszego słowa nazwijmy go chowańcem, który powstaje z mojej krwi. Czasem sam, czasem w towarzystwie kilku innych – odpowiedziała, z jakiegoś powodu czując, że mnich zasłużył na szczerą i nawet całkiem wyczerpującą odpowiedź. Zresztą jej ton wcale nie sprawiał wrażenia, że rozmowa zostałaby ucięta, w razie dalszych pytań, zagłębiających się bardziej w szczegóły.
Uniosła spojrzenie na Yamato, obdarzając go uśmiechem, który w dość uroczy i subtelny sposób zawierał całe jej zadowolenie z właśnie przyznawanej wygranej. A może z powodu tego, że znów postanowił zmniejszyć dystans między nimi? Katsu musiała nieco unieść podbródek, żeby utrzymać kontakt wzrokowy, mimo to, złapana za rękę, przysunęła się jeszcze bliżej, jakby wiedziona tym gestem w stronę mnicha. Jakby mimo przegranej, którą właśnie przyznał, zyskał jakimś cudem kontrolę nad ciemnowłosą. Z drugiej strony, czy byłoby to aż tak dziwne, biorąc pod uwagę bijącą od niego silniejszą aurę?
- Dziękuję, liczę, że będzie kiedyś jeszcze okazja do rewanżu. Poza tym, nie ustaliliśmy nagrody – zauważyła, unosząc delikatnie lewą brew ku górze, podczas gdy po pełnych wargach błąkał się cwany uśmiech.
- Widziałem, że przyniósł mi tą piękną główkę - Potrząsnął czerepem za włosy dla potwierdzenia swoich słów. - i potem zniknął. Czyżby każdy z nich miał określone zadanie do wykonania, czy po prostu nie był już potrzebny. - Kontynuował pytania spokojnym ciekawym tonem. Mógł po części brzmieć jak jakiś mędrzec czy uczony. To że było to stworzenie mroku nie miało znaczenia, liczyły się wyłącznie szczegóły. Nawet jeśli je by pozyskał, to nie były, aż tak istotne. Popychała go dalej jednak chęć kontynuacji rozmowy i czysta ciekawość.
- Potrafi coś jeszcze czy to taka… trzecia ręka od brudnej roboty? - Zakończył wypytywanie o chowańca.
Następnie rozmowa przeszła na temat zakończenia konkursu. Yamato postanowił się jednak nieco wcześniej podroczyć z Katsu.
- Nagroda? Oj, a to nie chodziło o uniknięcie kary? To nie wystarcza? - Zapytał niewinnym tonem, ale jego wzrok skierowany na zielone oczy sugerował, że doskonale zdawał sobie sprawę, że “nie wystarczało”. Chociaż koniec końców, dla mnicha mogło to wystarczyć. Był raczej próżnym demonem i oznaczało, to że zwycięstwo, pokonanie wyzwania było wystarczającą nagrodą konkursu. Chodziło przecież o pokazanie swojej wyższości. W takim razie należy zastanowić się nad prostym pytanie. Dlaczego tak łatwo skapitulował? Zawsze mógł sugerować remis, bądź argumentować swoją wygraną. Był pewien stopień radości związany z samym mordem na śmiertelnikach, smakowaniu ich strachu, czy to wywołanego przez Yamato czy Katsu. Udział w przedstawieniu było samo w sobie wystarczającym triumfem. Określenie kto jest na pierwszym miejscu wieczoru było formalnością. Poza tym i tak świątobliwy na koniec wiedział swoje. Może nawet po części chciał poczuć smak słońca na swojej skórze. Sprawdzić się wobec największego wroga.
- Niech będzie. - Z uśmiechem kontynuował. - Jaką to więc “nagrodę” byś chciała? - Zapytał z błyskiem w oczach.
- Nie był potrzebny – odpowiedziała lekkim tonem, jakby rozpadnięcie się chowańca na pojedyncze tkanki było normalnym objawem przeterminowania cudzej przydatności. Uniosła lekko brwi, a jej usta wygiął subtelny uśmiech, gdy mnich podjął dalej temat jej DBA. Nic w jej wyrazie twarzy nie sugerowało jednak, że miała mu to za złe, być może wręcz przeciwnie – podobała jej się jego bezpośrednia ciekawość. - To zależy – odpowiedziała w końcu. - Czy potrzebna mi większa ilość, czy może jakość. Mogę stworzyć kilku pomocników, ale o ograniczonych umiejętnościach. Bądź jednego, który będzie jednak dużo ciekawszym kompanem.* Nie są zbyt rozmowni, ale trzeba im oddać, że przynajmniej nie marudzą – zakończyła z lekkim wzruszeniem ramion.
Na słowa o uniknięciu kary, Katsu roześmiała się subtelnie, a jej tęczówki rozbłysły, nie odrywając się od ciemnych ślepi mnicha.
- Kara miała być za złamanie zasad, nie za przegraną, pamiętasz? - odpowiedziała mu z cwanym półuśmiechem, który w końcu przeobraził się w uśmiech niemalże niewinny, gdy zwieńczyła go przygryzieniem wargi, spytana o pożądaną nagrodę. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, podczas gdy jej dłonie przesuwały subtelnie po brzegach ubioru Yamato, jakby był on opakowaniem prezentu, przed którego odpakowaniem ciężko było jej się powstrzymać. W końcu jedna z dłoni zsunęła się do modlitewnego łańcuszka, który jak zwykle pozostawał przy pasie mnicha.
- Wróżbę – odpowiedziała w końcu, pozwalając aby koraliki powoli, jeden po drugim, wyślizgnęły się spomiędzy jej palców. Zapewne mogłaby poprosić o coś bardziej zobowiązującego…
Cholera, chciała poprosić o coś bardziej zobowiązującego i było to widać w tym jej spojrzeniu, które uniosło się na Yamato chwilę później, a w którym głód wynużał się spod maski niewinności.
Cóż jednak za przyjemność miałaby z towarzystwa mnicha, gdyby było ono wymuszone?
- Zrobiłbyś to dla mnie? - spytała z nikłym uśmiechem.
- Fascynujące. - Odpowiedział zgodnie ze swoimi poglądami. Doszedł jednak do wniosku, że i on w ramach rekompensaty musi uchylić rąbka tajemnicy otaczającą jego talenty. - Cóż, moja Sztuka Krwi jest nieco bardziej… prymitywna. - Odpowiedział z przepraszającym uśmiechem, choć naturalnie był w nim cień fałszu. W rzeczywistości był całkiem dumny ze swoich umiejętności. Nawet jeśli okazywały się proste w założeniach. Często takie narzędzia okazywały się jednocześnie najbardziej niezawodne. - Pozwól. - Powiedział przyciągając ją nieco bliżej do siebie, a następnie przywołał objętych demonów stworzoną z krwawych kości klatkę piersiową. Pojawił się na początku kręgosłup z którego wystrzeliwały żebra zamykające bestyjki w schronieniu. Na koniec pojawiły się ramiona, które imitowały ułożenie rąk właściciela tworu. Oczywiście przez ten czas świątobliwy z szerokim uśmiechem obserwował reakcję demonicy. Najwyraźniej, choć dogasało, to przedstawienie wciąż trwało.
- No tak, mogło tak być. - Odpowiedział spokojnie. Właściwie to ten fragment układu mógł umknąć jego pamięci. Jakaś jego cześć chciała sprawdzić jak bardzo będzie wystawienie się na słońce bolało, ale po chwili uznał, że takie eksperymenty lepiej przeprowadzać w bardziej kontrolowanym środowisku. Lepiej sprawdzić takie rzeczy przed okazją jakby rzeczywiście kiedyś miał okazję doświadczyć promieni słońca.
Na pytanie co takiego Katsu chciała otrzymać Yamato naprawdę był ciekaw odpowiedzi. Nawet bardziej niż tajemnic sztuki samej demonicy. Takie rzeczy wiele mówiły o drugiej osobie. Co prawda przez wieczór na wiele sobie pozwalali, ale było to w momencie chwili. Teraz kiedy emocje opadły było nieco bardziej… poważnie? Tak czy inaczej kiedy po boleśnie wręcz długiej pauzie usłyszał prośbę o wróżbę poczuł sprzeczne wręcz uczucia. Z jednej strony ulgę, że nie otrzymał żądania, którego nie chciałby spełnić. Z drugiej jednak chciał dać coś więcej.
Odwołał szybko fragmenty szkieletu i sięgnął do ubrań po jedną z kart pod wróżby omikuji. Zgodnie jednak ze swoim zwyczajem i kierowany potrzebą stworzenia osobistego daru nie użył tuszu. Pazurem kciuka nakłuł swój palec wskazujący i pozwolił by jedna za drugą krople krwi opadały na biały papier. Nie stworzyły jednak typowych plam, tylko wiedzione myślą mnicha zaczęły układać się we wzór. Jedna, trzy, pięć na kartce rysował się obraz uczty - pomyślnej wróżby. Jednak Yamato sprawił, że u szczytu stołu była dwójka rogatych demonów. Mężczyzna i kobieta patrzący na siebie, pod ich stopami tłuszcza ludzi,a pomiędzy śmiertelnikami, a bestiami pokraczna istota.
- Niech ci przynosi szczęście. - Powiedział z półuśmiechem podając Katsu przygotowaną w ten sposób wróżbę. Miał nadzieje, że taka pamiątka sprawi, że diablica nie tak łatwo zapomni ten wieczór. - A ja coś dostanę? - Zapytał na koniec z szerokim uśmiechem bezwstydnie nadstawiając policzek.
Zapewne nie, a przyczyn takiego podejścia było co najmniej kilka. Poza tym, cóż zabawnego było w ciągłym oglądaniu się przez ramię?
Gdy i mnich postanowił uchylić rąbka tajemnicy, Katsu przysunęła się do jego torsu aby po chwili móc z fascynacją przyglądać się rosnącej naokoło nich klatce, która w końcu zamknęła dwa demony w swoim wnętrzu. Jej pełne usta spowił delikatny uśmiech, a dłonie sięgnęły do krwawych kości, chcąc sprawdzić ich strukturę.
- Prymitywne, to ostatnie określenie, które przychodzi mi teraz na myśl - odparła w końcu, z błyskiem w oczach, obracając się we wnętrzu klatki, aby móc ją obejrzeć z każdej strony, jednocześnie palcami przesuwając po jej kościanych ścianach. W końcu z powrotem stanęła z Yamato twarzą w twarz. - Częściej zamykasz kogoś ze sobą w środku? Czy jednak odgradzasz się od tych, co stoją na zewnątrz? - Uniosła subtelnie lewą brew ku górze, doskonale zdając sobie sprawę z możliwości, jakie taka klatka dawała Yamato w walce, jednak nie mogąc się powstrzymać przed tą drobną i jakże oczywistą prowokacją.
Katsu nie należała do osób krygujących się ze swoimi życzeniami, dlaczego więc rozegrała swoją wygraną w tak banalny sposób? Było przecież tak wiele rzeczy, o które mogła poprosić. Kilka ciekawych, cała masa nieprzyzwoitych, niektóre nawet całkiem zabawne… A tu wróżba. Zwykła wróżba.
Może zrobiła to z tego samego powodu, dla którego Yamato oddał jej zwycięstwo? Zdając sobie sprawę, że przecież nie o tytuły i zdobyte profity tutaj chodziło.
Przyglądała się, z lekkim zawodem, jak kościsty szkielet naokoło nich znika, aż w końcu, mnich wyciągnął obiecaną kartę z kieszeni. Obraz, który chwilę później utworzył się na jej powierzchni, przy pomocy jego krwi, Katsu skwitowała szerokim uśmiechem, świadczącym o tym, że docenia sztukę, która została dla niej wykonana.
- Szczęście i niezapomniana noc, dziękuję Yamato. - Elegancka wdzięczność w jej głosie pozostawała bezsprzecznie szczera, a pomruk, z którym wypowiedziała jego imię, krył w sobie pewną czułą nutę.
Odebrała kartę i przez chwilę przyglądała się jej, zanim nie schowała swojej nagrody do kieszeni, gdzieś między połami materiału. Była swego rodzaju dziełem, które Katsu miała zamiar umieścić w swojej kolekcji.
Na pytanie mnicha, uniosła na niego spojrzenie, w którym czaiła się niebezpieczna iskra, zabarwiona rozbawieniem, będącym odpowiedzią na jego gest nastawiania policzka.
Wspięła się na palce, jednak zamiast pocałować go w wystawiony polik, uniosła dłoń do jego twarzy i nakierowała ją z powrotem na wprost siebie. Jej usta miękko i subtelnie spoczęły na jego własnych, a gest ten faktycznie był nieco poważniejszy, niż te wcześniejsze, zabarwione napływającym pożądaniem i zewem krwi. Elegancki, pieszczotliwy, czuły wręcz pocałunek nie mógł być jednak pozbawiony intensywności, zupełnie jakby potwierdzał coś, co sugerowały ich poprzednie zabawy. Było jasne, że ani tamten głód, ani tamto pożądanie, wcale nie wyparowały w eter, a jedynie zostały skryte za maską spokoju, którego wymagała sytuacja.
Dłoń z policzka demona, zsunęła się po ostrym kącie jego żuchwy, na szyję, aby móc przesunąć się na kark, w który palce wbiły delikatnie swoje paznokcie.
Nie spieszyła się, zupełnie jakby to dopiero sam Yamato był nagrodą, która jej się należała. Poniekąd może właśnie takiego porównania chciała uniknąć, w razie postawienia prawdziwego pragnienia jako zwycięskiego życzenia? W końcu, cóż za przyjemność można czerpać z bliskości, która byłaby jedynie zobowiązaniem?
Jakąś na pewno, szczególnie gdy było się pozbawionym skrupułów demonem. Gdy jednak mnich sam poprosił o atencję, poddanie się temu przyjemnemu nurtowi było o wiele bardziej satysfakcjonujące.
Zdawało się, że nawet gdy pocałunek się zakończył, Katsu wcale nie miała ochoty się odsuwać, pozwalając aby jej lekko rozchylone wargi, zawisły w zawieszeniu, zdradzającym ich pewne nienasycenie.
- Noc się kończy - zauważyła cicho z drobną nutą żalu na dnie głosu, unosząc na niego zielone spojrzenie, gdy jej dłoń powoli zsunęła się z karku demona na jego tors. - A ja nie znoszę pożegnań, gdy wcale nie mam na nie ochoty. - Zabrzmiała wręcz markotnie, a jej usta wydęły się delikatnie aby w przypływie pewnej myśli, wygiąć się czarująco. - Niestety, jak się okazuje, darzę cię zbyt dużym szacunkiem, aby życzeniem wymusić na tobie spędzenie wspólnie całego dnia.
Ciężko było ocenić, czy stwierdzenie to miało na celu dopieszczenie ego drugiego demona, czy też pozostawało perfidną prowokacją… Najbezpieczniej byłoby więc uznać, że obie te kwestie były bardzo prawdopodobne. Czy to osobno, czy też jednocześnie.
- Rzadko spotykam kogoś, kogo chciałbym w środku zamknąć ze sobą. - Rzucił miłym słowem za miłe słowo. Wciąż był przecież demonem i jednak większość relacji była okropnie wręcz kontraktowa. Coś za coś. Oczywiście dochodziły do tego drobne, dostosowane do partnera ustępstwa i dywagacje w jakim punkcie układ może zostać przybity, ale wciąż był to bartel.
Co prawda Yamato z ciekawości zaproponował mniej intymną nagrodę to zaproponowaną zmianę przyjął z zadowoleniem. Kiedy został pocałowany przez Katsu w usta, również odwzajemnił czułość. Podczas gdy usta były zajęte odruchowo już ręka powędrowała na talię i przycisnęła demonicę nieco bliżej. Ta prosta zmiana układu ponownie wzbudziła w mnichu czasowo uśpione przez rozrywkę innego typu, jaką była rzeź, pożądanie. Druga ręka dosyć szybko wspięłą się po plecach na kark szmaragdowej głaszcząc go i podtrzymując w bliskości. Jakby sam demon nie do końca chciał, żeby ta chwila się skończyła. Jednak skończyć się musiała wreszcie i ponownie oddalił swoje usta pozostawiając drobne skubnięcie zębami wargi. Już nie do krwi. Tylko dla przypomnienia.
Następnie padła prosta, ale jakże kusząca propozycja. Wspólny dzień, skoro noc dobiegała powoli końca.
- Szacunek to drogocenna rzecz wśród demonów, bo przecież tak rzadka. - Następnie z zbójeckim uśmiechem kontynuował krótki monolog. - Mówisz, że mam do wyboru spędzić dzień gdzieś w jakiejś norze, albo w twoim pięknym towarzystwie? - Na moment, dla efektu, zrobił pauzę. - Chyba wiem co wybiorę. - Zakończył z głębokim ukłonem, awet zbyt głębokim, wręcz żartobliwie szarmanckim i podał jej swoją rękę.
- Wróćmy więc do ciebie i… kontynuujmy? - Zapytał na koniec.
Zaprowadził Katsu ponownie przez dzielnicę w kierunku skąd przybyli. Udawał jakże opanowanego gentlemana, ale prawdę mówiąc zdarzyło mu się raz czy dwa zapytać o kierunek. Parszywa Osaka, nie pamiętał tej plątaniny uliczek. No i gdy szedł za pierwszym razem był zajęty rzucaniem spojrzeń w innym kierunku, a nie obserwacji drogi. Kiedy już trafili z powrotem na miejsce, kontynuując przedstawienie wskazał demonicy drzwi, a następnie z diabelskim uśmiechem zamknął je za sobą.
- Pierdol się Kurwo! - wydarł się dość rosły chłop przyciśnięty brzuchem do mokrej trawy. Powieki się zmrużyły, gdy jadeitowe tęczówki przyglądały się ścierwu, któremu wykręcała rękę do momentu aż ból zdawał się być nieznośny. Czuła lekki opór, ciągnąc za nadgarstek, wyprostowanej w łokciu ręki w taki sposób że prawie wyłamywała mu bark. Wierzganie na ziemi wielkiego cielska nie robiło jej różnicy. Podniosła bosą stopę i nadepnęła na plecy w odcinku lędźwiowym aby ograniczyć mu ruchomość jeszcze bardziej. Boleśnie dociskając go do twardego podłoża. - ..może będę.. - odpowiedziała zimnym tonem zanim brutalnie wyłamała mu bark, wyciskając z niego ryk desperacji roznoszący się po okolicy. Kącik ust drgnął mimowolnie. Sprawianie bólu takiemu ścierwu było czystą rozkoszą. - Mogę Ci obiecać że już nigdy więcej nie podniesiesz ręki na bezbronną osobę.. - warknęła zaciskając dłoń mocniej na przedramieniu, wbijając pazury w miękką tkankę przy okazji i jednym bezceremonialnym szarpnięciem wyrwała mu kończynę. Krew bryzgnęła, zachlapując spory obszar poruszanej na wietrze trawy. Ryk przeszedł w skowyt gdy mężczyzna pochwycił się za miejsce, gdzie przed chwila miał jeszcze kończynę.
Stała tak, z bosą stopą na jego plecach wpatrując się jak życie powoli z niego uchodziło. Gdy jeszcze wierzgał, nawołując swoich bogów i błagając o wybaczenie swoich wszystkich grzechów. - Twoi bogowie Cię nie usłyszą.. nie mają na takie obskurwiałe ścierwo jak Ty czasu.. - warknęła zirytowana. Takim łajdactwem mogła się żywić. Uniosła ociekającą krwią kończynę wyżej i wgryzła się w mięso bez większych skrupułów, wyrywając fragment mięśnia, przeżuwając powoli i przełykając jakby to był fragment udka, upieczonego kurczaka. Jadeitowe ślepia wpatrywały się w hipnotyzującą tarcze księżyca gdy zajęta była swoim świeżo upolowanym posiłkiem składającym się z martwego już oprycha, który jeszcze tej samej nocy brutalnie dobierał się do jakiejś biednej chłopki w pobliskiej wsi.
Słysząc te słowa, powoli obróciła głowę w bok, zerkając na nowo przybyłego chłopaka przez bark. Okolicę ust miała uwaloną krwią. Jadeitowe ślepia wpatrywały się w blondyna z mieczem na barku. Kolor jego ostrza był jasną sugestią że był zabójcą z oddechem wiatru. Miała już styczność z takimi w nie dalekiej przeszłości. Ale każdy z nich poza Hayato był słabym szczenięciem w jej oczach. Czy ten będzie innym. Zmrużyła lekko powieki przypominając sobie co przed chwilą powiedział o posiłku. - Dwa posiłki huh..? - zerknęła na jeszcze ciepłe truchło pod jej stopą, przygniecione do ziemi.
Pochyliła się w dół i łapiąc za przedramię, wyrwała i je z cielska. Zrobiła to z taką łatwością jakby urywała kawałek dobrze wygotowanego mięsa, ledwo trzymającego się reszty zwierzyny. Powoli ruszyła w jego stronę wgryzając się w już dobrze pokąsaną kończynę swojej ofiary.
"Zazwyczaj tego nie mówię, ale jeśli nie będziesz się zbytnio rzucać to zapewnię Ci szybką śmierć"
Przełknęła to co miała w ustach i przetarła wierzchem dłoni buzię, rozmazując nieco krwi wokół zakrwawionych ust. - Zabawne.. pomyślałam dokładnie o tym samym.. zabójco z oddechem wiatru.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem w głosie. Rzuciła mu drugą rękę, którą przed chwilą oddzieliła od korpusu w taki sposób aby był w stanie złapać w locie. Nieco go obryzgując w procesie krwią z rozerwanego ramienia. Stała przed nim w samych hakama, sięgających nogawkami do ziemi, zasłaniającymi jej bose stopy. Piersi miała obwiązane wybrudzonym od krwi swojej zwierzyny bandażem. Z kości ogonowej wyrósł ogon, oplatający się póki co wkoło jej prawej nogi, ale pod materiałem zbyt luźnych spodni nie było nic widać. Zrobiła to albowiem bardzo dyskretnie. Jadeitowe ślepia wpatrywały się w jego twarz z fascynacją. - Jak byś został demonem to oczko by Ci się zregenerowało wiesz? - rzuciła, uśmiechając sie parszywie w jego stronę. - A teraz pokaż mi że nie rzucałeś pierwszych słów próżno na wiatr.. smacznego.. - puściła mu oczko, zbliżając przedramię do ust i ponownie wgryzając się w miękkie mięso, czując jak krew tryska jej w buzi, rozlewając się po wnętrzu, łechtając jej kubki smakowe. Była ciekawa co za zabójcę ma przed sobą tym razem. Może przyszedł się zemścić za Jiro, może to zrządzenie losu że na siebie wpadli.. Ujdzie z życiem czy zarżnie go tu i weźmie sobie jego miecz i głowę na pamiątkę? A może to ona skończy żywot z jego rąk. Była ciekawa tego blondyna..
"Wielkie umysły myślą podobnie, czy jakoś tak to szło"
Uśmiechnęła się kącikiem ust na jego słowa. Skinęła lekko głową na znak że się z nim zgadza w tej kwestii. Na wzmiankę o posiłku lekko prychnęła. - O posiłek zawsze jest łatwo.. nie zależnie od tego czy na niebie świeci słońce czy błyszczy księżyc.. - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem. Nie czuła przy nim strachu, tak jak nie czuła go przy wielu zabójcach. Nie posiadał tej groźnej aury, nie tak jak Hashira! Czy większość zabójców na dobrą sprawę. Ona za to swoją skrywała przed nim. Nie chciała w końcu wystraszyć kogoś, kogo mogła wykorzystać na więcej niż jeden sposób w przyszłości.. a może nawet i teraźniejszości.
"Wiesz że upieczone smakuje lepiej prawda?"
- Tylko według ludzi.. dla nas wszystko co pieczone i gotowane.. traci jakikolwiek smak.. zupełnie jak byś wpierdalał korę tamtego drzewa.. - machnęła lekko głową w bok na pierwszy lepszy przykład. - Już nie wspominając o utracie wartości odżywczych.. ale w końcu bycie demonem nie jest dla każdego.. a przynajmniej tak mówią Ci którzy nie wiedzą jak to jest nim w rzeczywistości się stać.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem. Łatwo było oceniać każdemu, kto choć dobę nie chodził w ich butach. Wzruszyła ramionami na jego decyzje aby wziąć rękę na wynos. Wskazała mu truchło za swoimi plecami kciukiem. - Jak chcesz to możesz sobie i jego zabrać.. to mi wystarczy w zupełności.. w końcu ścierwa jak on kręci się po świecie co nie miara.. - dodała po chwili i wgryzła się ponownie w kończynę, którą trzymała w dłoni.
Jadeitowe ślepia się w niego wpatrywały z fascynacją. Patrzyła jak nagle naciął ramię z którego pociekło kilka stróżek krwi. Zmrużyła groźnie powieki, nadal uśmiechając się do niego kącikiem ust.
"Pij, dałaś mi jedzenie więc odwdzięczę się trunkiem. Nie lubię mieć długów"
- Jakiś ty hojny.. zabójco.. - szepnęła powabniejszym głosem. Zrobiła krok w jego stronę Twarzą powoli nachylając się w kierunku jego ramienia i nagle wyciągnęła wolną dłoń w jego stronę. Łapiąc go szybko za twarz w taki sposób żeby nie mógł się odezwać. Uścisk był boleśnie mocny. Pazurki wbiły się w jego policzki i bez ceregieli podniosła go w górę na wyciągniętej ręce tak aby stopy nie dotykały podłoża. - .. ale nie przypominam sobie żebym potrzebowała twojego przyzwolenia na cokolwiek! - warknęła uśmiechając się sadystycznie. Trzymając go w górze w taki sposób że kilka kropli z jego twarzy, tam gdzie pazur wbijał się w miękką skórę policzka, pomknęło aż do linii szczeki i skapnęło jej na dolną wargę. Niemalże instynktownie oblizała swoje wargi z pomrukiem zadowolenia, zanim cisnęła nim w tył o pobliskie drzewo ze sporą siłą..
Spojrzała na kończynę, którą przed chwilą konsumowała - I spójrz co narobiłeś.. - mruknęła odrzucając rękę na bok. - Zepsułeś mi posiłek.. - dodała z lekkim rozbawieniem. - .. a wiesz czemu? - spytała przygryzając na chwilę dolną wargę. - .. bo smakujesz o wieeeeleeeee lepiej.. zabójco.. - wymruczała zachwycona i rozłożyła ręce na boki w geście zaproszenia. - I co teraz zamierzasz zrobić..? Podkulisz ogon i uciekniesz? Pozwolę Ci na to.. - puściła mu zalotnie oczko.
- No chyba że chcesz się ze mną zabawić.. - rzuciła propozycję w oczekiwaniu na to co Kiyoshi zrobi.
Nie możesz odpowiadać w tematach