- Wstęp (do pominięcia):
Widok trenującego walkę Ne musiał być nietypowy. Dojo należało do każdego Zabójcy Demonów, zatem sala była wypełniona kilkoma innymi jednostkami oprócz samego Hanshina. Dzień taki, jak wiele innych, wszak młody Kanuchi traktował swoje ćwiczenia jak rutynę, jak coś niezbędnego do życia i odkąd zaczął ćwiczyć jako mały szkrab pod okiem dziadka, odtąd dni bez treningów było tyle, że mógł je wszystkie zliczyć na palcach obu rąk. A jednak wciąż otrzymywał te spojrzenia pełne niezrozumienia albo nawet politowania, gdy z uporem maniaka ćwiczył. Tak jak teraz. Ćwiczył nic innego, jak walkę mieczem, jakże charakterystycznym dla tego regionu, bo kataną. Najzwyklejszą ze zwykłych, bez udziwnień, wszak gdy zaczynał swoją karierę w korpusie, nie czuł się na miejscu, aby wymagać czegoś "niezwykłego". Sam był kowalem i szanował ten zawód jak niewiele rzeczy na tym pozbawionym bogów świecie. Miał już za sobą podstawowe ćwiczenia na przygotowanie organizmu, a później na przygotowanie rąk do władania bronią. Przygotowania właściwie całego ciała, co polegało w głównej mierze na wyprowadzaniu cięć - mocnych, gwałtownych i błyskawicznie zatrzymywanych, by każdy atak miał siły tyle, ile potrzebował. Nie więcej, nie mniej. Ociupina więcej impetu utrudniała zatrzymanie ostrza, a to znów spowalniało powrót do pozycji, do swoistej "gardy" lub zwyczajnie podążenie z kolejnym elementem ofensywy. Takie spowolnienie tworzyło lukę, a ona znów, mimo swojej pozornej nieznaczności, tworzyła sytuację, w której decydowano o życiu i śmierci wojownika. Hanshin jednak nie zamierzał ćwiczyć po prostu swojego opanowania i wyczucia siły w posługiwaniu się orężem. Miał ten atut, że jego zmysł dotyku znacznie ułatwiał kontrolę własnego ciała oraz zrozumienie sił na niego działających. Nie sprawiało mu to wielkiego problemu. Całe szczęście. Za to problemem był Oddech, a raczej jego brak. Trenował już wiele lat - część pod okiem Filarów, a więcej samemu, ale wciąż był Ne. Wciąż nie potrafił nawet poczuć grama tej mocy, którą niektórzy tak destruktywnie, brawurowo i z przepychem się posługiwali. Jeszcze dziwniejsze było dla obserwatorów, gdy ten pozbawiony Oddechu Mistrz Miecza ustawiał się w pozycji charakterystycznej dla konkretnego Oddechu i konkretnej formy. Wielu Zabójców Demonów zaślepionych nową mocą zapominało, że każda forma to przede wszystkim ruch. Atak, który nie tylko ma za zadanie uwolnić żywioł oraz ukrytą w unikalnych ciałach moc, ale też po prostu dosięgnąć celu. Każda forma była rzeczywistym atakiem, który bez niej nosił swoją własną nazwę w zależności od szkoły fechtunku. Hanshin większość z tych form znał zanim jeszcze usłyszał o Zabójcach Demonów. Nic nie stało zatem na przeszkodzie, by każdą formę ćwiczył, chociaż nie był w stanie wykrzesać z siebie Oddechu. Tego dnia na ruszt trafił Oddech Pioruna - najbardziej zaniedbany przez Hana, który preferował uderzać z taką siłą i techniką, by zmiażdżyć w ten sposób konkurenta. Nie przepadał za tymi widowiskowymi cięciami w ułamku sekundy. Wiedział jak działa walka i wiedział, że w ten sposób ciężko wygenerować siłę odpowiednią, do strącenia głowy demona z karku. Wspaniały trik, ale dla niego - nic więcej ponad trik. A jednak szanował to dalej i zamierzał trenować. Nigdy za mało trików w asortymencie.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Proszę o poprawkę i ponowne podbicie w celu sprawdzenia.
Aktualnie część treningowa wynosi 1061 słów.
Do sprawdzenia. Podbijam.
Narracja || Wypowiedzi || Myśli
#3399cc
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Nie możesz odpowiadać w tematach