Łapczywie spijała życiodajny płyn z jego ust, odkrywając nieznane dotychczas ścieżki. Początkowa niepewność odeszła w zapomnienie, zastąpiona niespotykanym entuzjazmem, o jaki trudno byłoby nowonarodzoną podejrzewać. Jedno było pewne: chciała więcej, chociaż zapytana nie byłaby w stanie określić czego konkretnie pragnęła. Krótkie zawahanie przygasiło żar, gdy odgryziony przez demona kawałek organu dotknął języka. Zwolniła, niemal nieruchomiejąc na pół minuty, jakby zastanawiała się czy oby na pewno nie powinna go wypluć. Połknięcie podarku oznaczało klęskę, ta zaś niosła za sobą niezliczoną ilość konsekwencji. Przegrana była równoznaczna z uzależnieniem - nie tylko od spożywania ludzkiego mięsa, ale także od obecności górującego nad nią mężczyzny. Zaufanie miało wiele twarzy, dziś było ułudą patrzącą na nią szkarłatnymi oczami Rintarou. Odrzucając zdrowy rozsądek, powoli zatopiła się w oferowanych przez ciemnowłosego iluzjach. Jeżeli zamierzał zepchnąć ją w przepaść, była gotowa pociągnąć go za sobą. Skrawek mięsa gładko, prawie niezauważalnie przejechał przez gardło. Pękły ostatnie łańcuchy spowijające przyczajonego wewnątrz świadomości drapieżnika. Wywabił go na powierzchnię, świadomie albo i nie biorąc na barki olbrzymią odpowiedzialność.
Niepewność, choćby najlżejsza, nie była tym czego się po nim spodziewała. Warkot zagrzmiał wchodząc w inne, ostrzejsze tony; ogon kilka razy gniewnie pacnął mokre podłoże jak u rozdrażnionego kota. Wolną ręką sięgnęła opaski, palce zahaczyły o miękki materiał, sprawnym ruchem przesuwając go w górę. Krwistoczerwone tęczówki błysnęły w półmroku - tym razem różnił je nie tylko kolor. Spoglądając w rubinową toń bez skutku było doszukiwać się czegokolwiek znajomego, zupełnie jakby lustrujące go oczy należały do kogoś innego. Chłodna kalkulacja. Podejrzany spokój. Lekkie rozbawienie. Nie protestowała, kiedy odchylił jej głowę; wczepione w poły smolistej szaty palce rozpostarły się, by następnie spleść w ciasnym uścisku z trzymającą je dłonią. Czyżby chciał potrzymać ją za rękę? Urocze. Powarkiwania dawno już ucichły, wpatrywała się w niego w zupełnej ciszy.
Czekała - wszakże sukces podczas polowania wymagał olbrzymich nakładów cierpliwości. Kiedy chłopak skończył oględziny, wsparła się na uszkodzonej ręce i zbliżyła; ich twarze dzieliły milimetry. Odetchnęła, zaciągając przyjemnie odurzającą mieszaniną zapachów.
- Jaką sztuczkę? - Delikatnie przechyliła łeb na bok, nie kryjąc zaintrygowania. W tym samym momencie bez ostrzeżenia trąciła językiem dolną wargę demona, powolnym ruchem zlizując z niej karmin. Nie spieszyła się, smakując słodkości krwi oraz miękkiego ciepła skóry. Gapiła się przy tym nachalnie w karmazynowe ślepia, doszukując jakichkolwiek objawów speszenia, jakby tylko czekała, aż mężczyzna się odsunie i odda jej to małe zwycięstwo. Zachowywała się trochę jak młode zwierzątko, które ćwiczyło polowanie na rodzicu. Z tą drobną różnicą, że miała trochę większe, ostrzejsze zęby. Stąpał po bardzo kruchym lodzie, nieuważny krok mógł doprowadzić do małej tragedii.
- No nic. - Zawyrokowała, odchylając się do tyłu. Puściła trzymaną dłoń i pozwoliła ciału opaść na wygniecioną trawę. - Najwyraźniej wcale nie chcesz mi pomóc. - Ciężko westchnęła, podkręcając dramatyzm sytuacji. - Gdybyś chciał to byś się teraz nie odsuwał. Przecież wiesz, że sama nie dam rady tego zjeść. Zawstydzam cię jak patrzę? Mogę zasłonić oczy. O, proszę. - Przyłożyła palce jednej ręki do górnej połowy twarzy i delikatnie je rozsunęła, łypiąc na niego przez powstałą szparę. - Nie patrzę, widzisz? Tylko trochę podglądam. - Psotliwy uśmiech zaiskrzył w kącikach ust.
#9b5e64
Gdy tylko się poniosła, przez jego głowę przeszły złe myśli — to nie tak, że bał się konsekwencji swoich pochopnych czynów, w końcu już dawno zdał sobie sprawę, że ma talent do wybierania najmniejszych i najbardziej zakopanych kamieni, które finalnie ciągnęły za sobą całą wierzchnią, skalną lawinę. Obawiał się, że dostrzeże w nim słabość, której tak nie lubił nikomu pokazywać. Kiedy uśmiechnęła się do niego cwanie, wiedział, że uśmiech ten nie należał do zbłąkanej Inu z lasu. Ten uśmiech należał do jej potwornego lustrzanego odbicia o krwawym spojrzeniu. Mogła teraz zrobić wszystko: rzucić się na niego bez opamiętania, pragnąc więcej tego, co dał jej skosztować, mogła z niego kpić i zanosić się śmiechem, jednakże z tych wszystkich rzeczy najbardziej obawiał się tej jednej, nad którą nie miał żadnej kontroli. Na tę, która mroziła wszystkie jego mięśnie, na zapalnik, który tkwił w nim jak wbita drzazga. Może podjął złą decyzję, próbując zawładnąć nad swoim największym strachem? Co, jeśli wszystko wymknie się spod kontroli?
Szkarłatne tęczówki chłopaka były nieruchome, choć czuł, jak ciało spięło się pod wpływem nagłego śmiałego gestu, na który tylko rozchylił wargi. Źrenice śledziły jej ruchy, oceniały mimikę twarzy. Miał wrażenie, że każdy kolejny krok może być kluczowy. Ważny dla dalszego planu, który przecież tak chciwie narodził się w jego głowie. Nie mógł ukazać słabość przed tworem, którego zaczął podstępnie kreować pod swoją ścieżkę. Demony były niczym zwierzęta — zdając sobie sprawę, że potrafiły wyczuć dominację nad drugim osobnikiem, wciągnął spokojnie powietrze przez nos. Kiedy przymknął oczy, usłyszał tylko jej opadające na trawę ciało — to sprawiło, że się rozluźnił. Wtedy też padły kolejne słowa, na które drgnęły kąciki jego cienkich warg. Kiedy spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek, podniósł się i przeszedł na kolana, wciąż uważnie oceniając ją wzorkiem.
— Naprawdę tak sądzisz? Że zrobiłem zbyt mało?
Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie rozmawia teraz z Inu, nie z tą delikatną dziewczyną, która jeszcze jakiś czas temu kroczyła za nim jak cień. Chciał poznać tę drugą stronę jej osobowości, nawet jeśli była uwolniona w przypływie chwili. Niebezpiecznie igrał z ogniem; stawiał na szali swój honor i wypracowane od lat pozory, naciągając zaplecione wokół jej palców sznurki.
— Próbujesz dać mi do zrozumienia, że inny demon zrobiłby więcej? Chcesz wiedzieć, co by z tobą zrobił? Mogę ci powiedzieć.
Obserwował, klęcząc i górując nad jej szczupłą sylwetką. I choć karmin spojrzenia wydawał się beznamiętnie nieosiągalny, on bez ustanku skanował ją wzrokiem, doszukując się ciekawych odruchów. Musiał być jednak ostrożny, aby bestia, przed którą się tak lękał, nie wysunęła niespodziewanie łapy zza krat. Nie mogła przecież spostrzec jego obaw. Właściciel odczuwający lęk przed własnym psem, nigdy nad nim nie zapanuje. Musiał zrobić to, co umiał najlepiej — improwizować.
— Nie przypominam sobie, abyś wcześniej była tak odważna, gdzie teraz skrywa się uprzedni blady rumieniec? Skoro jesteś wzorem bezwstydności, na co czekasz? — Rozłożył upaćkane krwią ręce, podwijając rękawy; mogła dostrzec prześwitujące skrawki jasnej skóry w okolicach łokci. Podawał się jej na tacy. Nie był martwym błagającym o litość człowiekiem. A pełnym wigoru ciałem ubrudzonym słodką przekąską. — Śmiało, weź sobie więcej. Chyba że to ja mam zamknąć oczy?
Jeśli miała kiedyś stać się jego narzędziem, nie mógł tracić gardy. Musiała pojąć, że po niektóre rzeczy trzeba mieć odwagę sięgnąć. Musiała zrozumieć czym tak naprawdę jest jej aktualne życie.
"Jaką sztuczkę?"
— Spójrz na swoją ranną rękę, a zrozumiesz.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
- Powiedz. - Zarządziła, wyżej unosząc podbródek i nieumyślnie eksponując kredowobiałą bliznę rozciągającą się nierównym, gwiaździstym kształtem na szyi. Chyba nie była świadoma jej istnienia. - Powiedz, co takiego by zrobił inny demon… - zawiesiła głos na ułamek sekundy, nim zakończyła, wyraźnie artykułując każde słowo. - …czego ty nie jesteś w stanie?
Po chwili zdała sobie sprawę, co tak właściwie powiedziała. Chłodny dreszcz przemknął wzdłuż kręgosłupa, gdy uświadomiła sobie swój błąd. Natychmiast skarciła się w myślach za chęć poddania. Rękawica została rzucona, nie było odwrotu. Dlaczego więc nachodził ją coraz większy niepokój?
Nic mi nie zrobisz!, mówiło zadziorne spojrzenie na pierwszy rzut oka. Dopiero po dłuższych oględzinach dało się odnaleźć z trudem (choć wcale nie tak umiejętnie) skrywane, podszyte strachem pytanie: Bo nie zrobisz, prawda?
Chowając narastający lęk za czymś, co prawdopodobnie miało przypominać dumę, śmiało wpijała w demona pełen buty wzrok. Dwa razy niby przypadkiem zerknęła w bok, przerywając kontakt wzrokowy i za każdym razem szybko do niego wracając, jakby nic się nie stało. W tym wszystkim nawet nie zauważyła, kiedy nastroszony ogon ściśle przylgnął do brzucha. Uparcie przeciągała z góry przegrany pojedynek, próbując pojąć jak w ogóle do niego doszło. Czy to dlatego, że poczuła się w towarzystwie Rintarou zbyt swobodnie, aby zawczasu zastanowić nad możliwymi konsekwencjami tej zaczepki? Czyżby zapomniała, że przecież ani trochę go nie znała i nie wiedziała do czego był zdolny? Przygryzła wnętrze ust, niestety metaliczny posmak własnej posoki nijak jej nie ocucił; wciąż trwała w tym dziwacznym, niezrozumiałym stanie - chciała walczyć i równocześnie chciała uciec.
Śmiało, weź sobie więcej.
Inu drgnęła niespokojnie, słysząc tak ochoczą zachętę. Całkowicie ją to wytrąciło z równowagi, burząc z trudem utrzymywany spokój. Mnogość zalewających umysł wątpliwości zamgliła szkarłatne ślepia, przesłoniła mętnym, wyjątkowo gęstym zagubieniem. Nie pomogło też prowokacyjne odsłonięcie rękawów, dotychczas przesłaniających upaćkane krwią przedramiona. Odruchowo skierowała wzrok w tym kierunku i skrzywiła się - wyglądała, jakby właśnie podłożył jej nogę, i chociaż jeszcze nie poczuła bólu upadku, już patrzyła z ogromnym wyrzutem. Przełknęła zbierającą się na języku ślinę, wpatrując w zeschły karmin z intensywnością godną wygłodniałego psa.
- A zamknąłbyś oczy? - Zdziwiła się, słysząc pytanie wydobywające spomiędzy jej warg. Była pewna, że zadał je ktoś inny, ale głos ewidentnie należał do niej. Podświadomie przeczuwała pułapkę, lecz nie potrafiła powstrzymać ręki ostrożnie sięgającej do nadgarstka ciemnowłosego. Na ostatnie słowa nie zareagowała, jak oczarowana przyglądając się obiecanej przekąsce.
#9b5e64
Krótką chwilę badawczo sunął wzrokiem po jej jasnym licu, jakby zastanawiał się, co powinien właściwie powiedzieć. Co? Był zobowiązany popchnąć ukazywaną niewinność, skoro już tak się z nią łaskawie obniósł. W końcu był w tym mistrzem. Uśmiechnął się.
— Omamić jednym spotkaniem. Kazać ci wierzyć w twoją słabość. Zrobić z ciebie kukłę dla własnych celów. Wykorzystać. Zabić.
Nie spieszył się. Mówił powoli, akcentując każde ze słów, jakby wygłaszał coś niesłychanie ważnego, coś, co powinno zostać zapamiętane przez umysł; co powinno opaść na dno zdrowego rozsądku i rozpalić przeczucie w odpowiedniej chwili. Wypowiedział wszystko to, co mógłby zrobić z nią chciwy, wierzący w swoją siłę demon, nie dając jej powodów, by podejrzewać, że tak naprawdę powiedział jej wszystko to, co planował w przyszłości zrobić z nią. Świat to jedynie świat pozorów. Jeszcze o tym nie wiedziała.
Walczyła. Na początku utrzymywał ostrożność w swoim spojrzeniu, gotowy na każdy ruch. Widział to jej psie niezadowolone, skarcone spojrzenie wpijające się w niego pełne wewnętrznych wyrzutów. Czy zdawała sobie sprawę, że przegrywała? Rintarou nie tracił uśmiechu, widząc w tych szkarłatnych ślepiach morderczą batalię. Teraz kiedy znajdował się tak blisko zgiełku, uświadamiał sobie tylko, jak wiele przyjemności z tego czerpał. Dłonie wciąż rozpościerały mokre od krwi palce. Zapach słodkiej posoki wabił schwytane w sidła zwierzątko. Czy miało wystarczająco odwagi, aby podejść?
— A zamknąłbyś oczy?
Czy uśmiech malujący się na wargach był odpowiedzią? Niestety musiał jej wystarczyć. Demon osiadł na swoich nogach, przymykając oczy. Przez zamykające się cienkie luki widział, jak się podnosi, czuł dotyk zaciskających się palców na swoich przegubach. Wtedy też obawy powróciły. Odbiły się delikatnie od żołądka i przepady w rozgrzanych organach. Na chwilę.
— Tylko nie gryź.
Dopóki słowa nie dotarły do jego uszu, nie był świadomy, że usta postanowiły zdradzić jego myśli.
- "Dramat Rintarou" - Matsumoto Takashi 2k22:
[...]Niewyobrażalne cierpienie.
Cierpienie Rina, to nauka z której wszyscy możemy się uczyć. Błędy, których możemy już nie popełniać, błędy, które już się nigdy nie powtórzą.
I to dzięki niemu.
Jego historii, jego cierpienie będzie dla nas inspiracją, latarnią morską na morzu ciemności
Każdy rozumie ból Rina i nikt nie będzie miał do niego żalu, gdy rzuci swoje cierpienie i gniew na innych.
By szukać ulżenia w swoim smutnym ale jak bardzo smutnym losie.
Jego silne ramiona, ćwiczył je przez wiele lat tylko po to aby uściskac Ichi, uścisnąć mu dłoń aby pogratulować. Jednak teraz? Teraz już nie może tego zrobić, jego siła będzie jedynie smutnym przypomnieniem o złych decyzjach na trybunach, tam, gdzie wszystko się zmieniło.
Jego krzyk od zawsze będzie przeszywać nasze dusze, smutek, który zdawał się mrozić najcieplejsze wspomnienia o najbliższych sługach, dobrych sługach.
Cierpienie Rina jest historią jakiej nie można zaprzeczyć, tu nie ma miejsca na fikcje, nie ma miejsca na fanów - Tylko przekaz i to co z niego wyciągniemy.
Dziękuje, mam nadzieje, że to pozwoli więcej demonom ujrzeć czym powinien być dla nich sługa.
Wszystko dzięki Rinowi i jego zbiorowi doświadczeń.
I pamiętniku Ichitaro, gdzie opisywał jak bardzo tęskni nad Rinem, jak bardzo pragnie ułamka jego uwagi oraz doceniania, jednego miłego słowa na dobranoc, snu, który mógł być rzeczywistością.
It's hard to establish much of a rapport there.
Nie możesz odpowiadać w tematach