Biegnąc na obrzeżach miasta ile tylko miała sił w nogach, a nie oszukujmy się zbyt szybka to ona nie była. Dysząc ciężko co jakiś czas zerkając przez ramię za goniącymi ją dziećmi. Z boku to wyglądało na zabawę, zwykły berek.. tylko czemu gromada dzieci ścigała jedną dziewczynkę a nie w drugą stronę? - Wracaj Demonie! - usłyszała gdy potknęła się zagapiona na coś co mignęło jej przy jednym ze straganów w oddali. Poleciała na ziemię z piskiem. - Mamy ją! - kolejny chłopiec krzyknął prawie dobiegając do niej. Poderwała się z ziemi wystraszona, zdyszana ucieczką. Jęknęła uderzona patykiem w ramię i pobiegła dalej skręcając w jedną z uliczek, która szybko okazała się być ślepym zaułkiem. Dobiegła do ściany, przylegając do niej plecami, jasnoniebieska yukata byłą już dobrze wybrudzona ziemią, nie raz musiała upaść w trakcie pogoni. Zadrapania na rękach i nogach świadczyły o tym że oberwała już od swoich prześladowców. - Nie jestem demonem.. - powiedziała zasłaniając ręką twarz w którą poleciał patyk. - Nie kłam! Potworze! - krzyknął jeden z chłopców. - Jesz dusze niewinnych! Wynoś się z naszego miasta! Nikt cię tu nie chce. - kolejne krzywdzące słowa sprawiły że łzy stanęły w oczach. - Nie patrzcie w jej oko! Bo złapie wasza duszę! - powiedział inny rzucając w jej twarz kamieniem. Pisnęła zasłaniając się ręką gdy twardy przedmiot śmignął jej obok twarzy uderzając o ścianę za nią. Zacisnęła prawą powiekę chowając złotą tęczówkę przed swoimi oprawcami. Nogi się pod nią ugięły gdy zasłoniła się rękami przed zbliżającymi się w jej stronę dziećmi z drewnianymi patykami. - Maszkara.. - kolejna obelga. Znowu wróci do domu poobijana.
Wiem, że swoim zachowaniem sam się o to prosiłem, ale to było nieludzkie. Nie mógł oczekiwać ode mnie dorosłego zachowania w tak młodym wieku, a życie w złotej klatce jeszcze bardziej motywowało mnie do złych występków. Była to moja kryjówka, o której wiedzieli tylko nieliczni. Jednak pewnego razu, ktoś zmącił mój spokój, usłyszałem jakieś dzieciaki, które krzyczały i hałasowały.
Zwiesiłem głowę z krawędzi dachu i spojrzałem w dół, zobaczyłem grupę dzieciaków, która dokuczała dziewczynie i to jeszcze z powodów jej odmienności. Sam należałem do tego grona, więc, jeżeli chcieli zobaczyć demona w akcji to ja go im dam. Nie mogłem się po prostu temu biernie przyglądać. Zwiesiłem się z krawędzi i zeskoczyłem między nich, upadłem nisko na kolanach, tak żeby gawiedź się zatrzymała. Byli oni w różnym wieku, ale wyglądało na to, że jestem najstarszy i przy okazji najwyższy z całej tej zbieraniny. Zatrzymali się, gdy zobaczyli mnie w szarym kimonie z bordową Yukatą.
- Więc chcecie ukarać demona tak?- Zapytałem ich, nie podnosząc wzroku. A dwóch chłopaczków podeszło do mnie bliżej, wyglądali na głównych prowodyrów tego wszystkiego. -Tak jak chcesz, możesz z nami przepędzić demona z miasta.- Wyciągnął w moją stronę dłoń z patykiem. -Ale mnie się tu podoba i nigdzie się nie wybieram.- Podniosłem w ich kierunku wzrok i zabłyszczały moje złote oczy. Nie czekałem dłużej, po prostu złapałem jedną ręką go za ubranie, a drugą zacząłem go okładać po twarzy, aż krew polała mu się z nozdrzy. Jego koleżka rozpoznał mnie, bo zaczął dukać moje imię i po prostu rzucił się do ucieczki. Reszta dzieciaków z dużym piskiem również zaczęła, uciekać pokrzykując coś o dwóch demonach. Nie puściłem głównego prowodyra, chyba trochę mnie poniosło, ale sam się prosił, a teraz beczał z obitą twarzą. Zaciągnąłem go przed dziewczynkę i kazałem mu się przyjrzeć. - Jeżeli jeszcze raz się dowiem, że ją męczycie. To wtedy ja zjem wasze dusze, rozumiesz.- Puściłem go, a on uciekł i wołał swoją mamę na pomoc. -Wielki mi pogromca demonów.- Splunąłem przez ramie. Kucnąłem przed nią i wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
-Nic ci nie jest?- Zapytałem miłym głosem, który znacznie różnił się od tego który chwile wcześniej mówił do nich.
albo ją przed sobą stworzę
"Więc chcecie ukarać demona tak?"
Wzdrygnęła się na te słowa, czyżby kolejny dzieciak chciał się dołączyć do nagonki na nią. Nigdy nikomu nic złego nie zrobiła, zawsze była miła i dobrze wychowana. Czemu wszystkie dzieci traktowały ją w taki zły sposób? Skulona pod ścianą w brudnej yukacie z krótkimi, podwiniętymi rękawami aż za ramiona. Gdyby mogła wtopiła by się w ścianę za sobą teraz.
"Ale mnie się tu podoba i nigdzie się nie wybieram."
Drgnęła zaskoczona kolejnymi słowami nieznajomego. Z tego miejsca nie widziała zbyt wiele. Tylko jak płomiennowłosy pochwycił nagle przywódcę szajki i przyciągając do siebie coś zrobił. Odgłos uderzenia, płacz i błagania jakie padały z ust chłopca który rzucił w nią przed chwilą kamieniem nie były wcale przyjemniejsze. Zakryła wolną dłonią usta w przerażeniu.
"Yu..Yu..Yu..Yuiiii.."
Dukający chłopiec z przerażeniem aż się wywrócił potykając się o własne nogi gdy się cofał od dzieciaka w bordowym haori. Nie minęła chwila a wszyscy w popłochu pouciekali podnosząc jedynie tumany kurzu, wypuszczając z dłoni patyki i kamienie które mieli przygotowane na białowłosą.
Prawe oko miała cały czas zamknięte, ale to jadeitowe wyłapało ruch, jak rudzielec siłą, bez mniejszego problemu zaciągnął obitego i zakrwawionego dzieciaka przed oblicze skulonej pod ścianą Yukino. Wyglądał strasznie.
"Jeżeli jeszcze raz się dowiem, że ją męczycie. To wtedy ja zjem wasze dusze, rozumiesz"
Rozchyliła lekko wargi zaskoczona wypowiedzianymi słowami, choć zasłaniająca usta dłoń nie dała tego poznać od razu. Puszczony, zapłakany i obity dzieciak w popłochu, niezdarnie ruszył się do ucieczki zostawiając Yukino w towarzystwie obcego młodzika. Nadal cała drżała od strachu i emocji jakie nią targały teraz.
Widziała jak dzieciak kucnął przed nią i wyciągnął w jej stronę dłoń. Szmaragdowe oko wpatrywało się w dłoń chłopca. Mimowolnie, powoli podniosła wzrok wyżej na jego twarz. Lewe oko zawiesiło się na jego złotych oczach. I nie zdając sobie sprawy z tego że powoli uniosła powiekę prawego, dopiero teraz pokazując mu swoją złocistą tęczówkę. - N.. nie.. w porządku.. to.. to normalne.. - wymamrotała cichym speszonym głosem nadal spoglądając w jego oczy jak zahipnotyzowana. Nawet nie wiedziała kiedy opuszki palców dotknęły jego dłoni. Po zetknięciu się z jego ciepłą skórą, zerwała kontakt, cofając paluszki o kilka centymetrów w tył nieco spłoszona. Wzrok pomknął na jego rękę i po dłuższej chwili ujęła jego dłoń ostrożnie.
Była niższa i drobniejsza ode mnie, musiała być młodsza. Widziałem, że mnie też się obawiała, tak jak zaraz miałbym w nią rzucić czymś. Z drugiej strony właśnie była świadkiem, jak sprałem kogoś bez powodu. Nie mogłem się dziwić, że była ostrożna i szukała złych intecji. Widać dzieciaki nie oszczędzały jej i to wszystko przez złote oczy. Szkoda, że ze mną nie chcieli się bawić w taką fajną grę. - Chociaż od teraz powinnaś mieć spokój, większość dzieciaków stroni ode mnie i nie zaczepia.... Nazywam się Kagami Yuichro. - Podałem jej moje nazwisko i imię, krążyło o mnie wiele plotek wymyślonych przez inne dzieciaki. Często wdawałem się w bójki nawet ze starszymi dzieciakami i nie ustępowałem im gdy próbowali mnie zastraszyć, przez to zaczęli mnie wołać "Akaoni". Nowe plotki pojawiały się jak grzyby po deszczu, w jednych mówili, że jestem pomiotem demona i bękartem. W innych opisywali moje okrucieństwo i żądze krwi.
A zaczęło się od tego, że kiedyś podpadłem pewnej grupie, bo nie chciałem się śmiać i szydzić z chłopaka, który miał bliznę na twarzy. Dzieci były bezwzględne i musiałeś być z nimi, bo inaczej byłeś wrogiem. Na szczęście nie przeszkadzało mi płynięcie pod prąd, przynajmniej byłem sobą. - Musimy spadać, bo pewnie zaraz przyjdą tu dorośli. Wyglądasz na wycieńczoną, dasz radę iść, czy może mam cię ponieść? - Obróciłem się do niej plecami, kucnąłem i ręką wskazałem, aby wsiadła mi na plecy. - Musimy umyć twoje rany, inaczej możesz się rozchorować.- Zabrałem ją do rzeczki, która płynęła nie daleko. Pomogłem jej usiąść na kamieniu i położyłem obok niej swoje haori. Złapałem za rękaw kimona i porządnie kilka razy szarpnąłem, aby go urwać. Podszedłem do wody i zanurzyłem w niej materiał, aby następnie go wyżmnąć nadmiaru wody.
- Uważaj, bo zimna jest i pewnie będzie szczypać.- Zacząłem delikatnie przecierać jej skaleczenia i zadrapania oraz powoli doprowadzać ją do porządku -Nie masz żadnych braci, którzy mogliby Cię obronić przed taką zgrają?- Zapytałem zaciekawiony, ukradkiem co jakiś czas spoglądałem w jej różnokolorowe oczy, pierwszy raz z czymś takim się spotkałem. Na początku trudno było mi przywyknąć, ale z każdym kolejnym spojrzeniem stawało się dla mnie coraz bardziej naturalne.
albo ją przed sobą stworzę
Nie miała rówieśników z którymi mogłaby się bawić, więc też nie wiedziała zbyt wiele odnośnie złotookiego. Nie zdołała mu odpowiedzieć bo już się odwrócił do niej plecami i kucnął przed nią. Skinęła lekko głową podchodząc bliżej i kładąc mu dłonie na barkach przykleiła się do jego pleców pozwalając się podnieść z ziemi. Jej starsi bracia często ją tak nosili, ale on był obcy. Kiedy się wyprostował opadła podbródek na jego barku trzymając buzię przy jego. - Yu... Yukino.. tak mam na imię.. - wyszeptała cichym szeptem.
Kiedy dotarli do brzegu strumieniu usiadła sobie na większym kamieniu i obserwowała go jak niszczył swoje drogie ubranie. Przechylając lekko głowę w bok z zaciekawieniem. Gdy podszedł z mokrą szmatką nie protestowała. Wzdrygnęła się kilka razy gdy przecierał obdrapania na nogach i rękach. Odchyliła twarz w chwili gdy poczuła mokry materiał na policzku. - Oni nie mają czasu żeby za każdym razem interweniować.. Ibashi jest zajęty pomaganiem ojcu.. Jiro też nie ma czasu.. - skomentowała ze spokojem w głosie. - Poza tym.. nie chcę.. być dla nich problemem.. - odwróciła głowę lekko w bok. Po czym sięgnęła prawą dłonią do twarzy i zakryła całkowicie prawe oko. Wróciła z powrotem spojrzeniem jadeitowego ślepia do twarzy rudzielca. - Czy.. czy tak wyglądam normalnie? - spytała cichym szeptem przypatrując się mu z zainteresowaniem.
- Problemem? Jesteście połączeni przez krew, to ich obowiązek, jako starszych braci. Nie powinnaś tak myśleć, jesteśmy tylko dziećmi, to właśnie Ci starsi powinni zmagać się z problemami. Twój tata na pewno nie jest zadowolony, jak wracasz cała posiniaczona i brudna. - Położyłem szmatkę na kamieniu i podszedłem do strumyka, nabrałem trochę wody w dłonie i napiłem się pierwszy, potem stanąłem przy Yukino z wodą dłoniach.
- Musiałaś się zmęczyć tą ucieczką, chcesz trochę wody? - Zapytałem z delikatną troską w złotych oczach, mój wzrok i głos różnił się diametralnie od tego, który usłyszała, gdy był wściekły na inne dzieciaki. Jeżeli wyraziła chęci, to przysunął dłonie do jej ust.
- Nie głuptasie, tak nie wyglądasz normalnie. Nie musisz ukrywać swojego drugiego oka, czy ja w takim wypadku powinienem przewiązać oczy opaską i nigdy już nie spojrzeć na świat? W końcu mam oba złote i mógłbym nimi pochłaniać ludzkie dusze. Pytanie tylko po na co mi one. - Ręką załapałem za jej dłoń, którą przysłaniała swoje oko i delikatnie odciągnąłem od twarzy. Uśmiechałem się delikatnie i spoglądałem z dużą fascynacją w jej oczy. Nie rozumiałem, czemu tak bardzo to komuś przeszkadzało, ale może nie byłem w stanie tego zrozumieć, bo sam miałem nietypowy kolor oczu i włosów. Może to faktycznie wszystko było spowodowane przez zazdrość i pychę innych ludzi.
- Skoro twoi bracia nie mają czasu, żeby cię bronić .... To może chciałabyś czasami popuszczać łódki albo poobserwować chmury? - Nie byłem zbyt rozrywkowy, ale to raczej dlatego, że kiedy wymykałem się z domu, to robiłem okropnie głupie i niedobre rzeczy.
albo ją przed sobą stworzę
Drgnęła nagle czując jak złapał delikatnie za nadgarstek odsuwając dłoń od złotego oka. Wpatrywała się teraz w jego złote oczy. - Nie.. nie powinieneś ich zasłaniać.. - powiedziała sięgając wolną dłonią, do jego twarzy i delikatnie położyła na jego rudej czuprynie. - ..wtedy byś nic nie wiedział.. ja mam chociaż drugie oko.. - skomentowała z lekkim uśmiechem na ustach i przesunęła ostrożnie dłonią po jego włosach, robiąc mu na głowie nieco większy artystyczny nieład niż miał do tej pory. - Twoje włosy mają kolor ognia.. nie widziałam nikogo z takim kolorem.. - mówiła łagodnym tonem. Po dreszczach wywołanych wcześniejszym strachem nie było już śladem a Yukino zdawała się bardzo szybko przyzwyczajać do chłopca.
"To może chciałabyś czasami popuszczać łódki albo poobserwować chmury?"
Przeniosła spojrzenie z jego włosów na jego twarz zaskoczona jego propozycją. - Tak! Oczywiście Kagami-kun! - w głosie był teraz entuzjazm nawet. Zabrała dłoń z jego włosów i złączyła rozłożone palce ze sobą. - Nauczysz mnie rzucać kamyczkami? Żeby skakały po powierzchni wody? - spytała nagle, wbijając intensywne spojrzenie w jego oczy.
- W takim razie i ty nie powinnaś go chować, tylko dlatego, że inni zazdroszczą Ci wyjątkowości.- Delikatnie się uśmiechałem, gdy dotknęła moich włosów. Przez myśl mi przeszło, że może coś w nich miałem jakiś paproch albo liść. -Dobrze, że to tylko kolor, bo już byś się oparzyła.- Zaśmiałem się lekko, nie przeszkadzał mi mój kolor włosów, nawet jeżeli komuś się one nie podobały
-Niby jestem podobny do protoplasty rodu. Nikt inny nie ma czerwonych włosów czy złotych oczu u mnie w domu.- Nie przeszkadzała mi jej otwartość, była to miła odmiana od ludzi, którzy mnie nie lubili albo zachowywali się inaczej przez moje pochodzenie. Więc zdecydowała się używać mojego nazwiska, no trudno widocznie pomimo swojej otwartości nie chciała się zbyt spoufalać. Nie mogłem tego na niej wymusić, koniec końców byłem tylko nowo poznanym dzieciakiem. Uśmiechnąłem się, gdy zapytała o puszczanie kaczek. Dawno tego nie robiłem, ale pamiętam, jak bracia pokazywali mi jak to robić.
- Jasne musimy tylko pozbierać odpowiednie kamyki. Muszą być płaskie i owalne.- Schyliłem się, aby znaleźć kamień, który byłby odpowiedni. - O coś takiego. - Między palcami trzymałem idealny pocisk do puszczania kaczek. Zacząłem zbierać kolejne i kładłem je na kupkę przy brzegu rzeki. -No dobrze, tyle powinno nam starczyć.- W ręku podrzucałem kamyczek, stanąłem przy brzegu i zgiąłem trochę nogi w kolanach, aby zmniejszyć wysokość. Następnie wziąłem zamach i cisnąłem kamyczkiem trochę nad taflą wody. Uderzył o wodę i cztery razy się odbił.
-Mniej więcej tak to powinno wyglądać, moi bracia potrafią lepiej.- Powiedziałem lekko niezadowolony z ilości odbić. Wypadłem z formy, ale też nie byłem w tym mistrzem. -No dobrze stań tutaj, a ja pomogę Ci. Ugnij trochę kolana, kamyczek złap w dwa palce i gdy już będziesz miała go cisnąć pamiętaj, żeby nadgarstkiem podkręcić go. Celuj ciut ponad tafle wody.- Stanąłem z boku, aby przyjrzeć się jej ruchom.
albo ją przed sobą stworzę
"W takim razie i ty nie powinnaś go chować, tylko dlatego, że inni zazdroszczą Ci wyjątkowości."
Wplotła paluszki w białe włosy, delikatnie między nimi przesuwając palcami. Bielusieńkie jak śnieg. Delikatnie się uśmiechnęła na jego słowa, chyba pierwszy raz od bardzo dawna. Choć ten lekki wygibas na ustach nie trwał zbyt długo.
- Wtedy byłbyś prawdziwym demonem.. jak by twoje włosy płonęły żywym ogniem.. ale jednak cieszę się że nie jesteś.. masz takie miękkie włosy.. - powiedziała z rozbawieniem uważnie obserwując jak poruszając się pod wpływem jej ruchu dłonią. Falując delikatnie, niczym płomyczki tańczące na wietrze.
Zeszła z kamienia i przyglądając się kamyczkowi w dłoni chłopaka, zaczęła przy brzegu się rozglądać za podobnymi. Wybierając te najbardziej spłaszczone i owalne. Mając już kilka w dłoni podeszła do niego i stanęła z boku przy nim. Obserwując jak łapie jeden z nich, sama wzięła jeden kamyczek i próbowała imitować sposób trzymania go. Patrzyła jak stanął i ustawiła się w podobnej pozycji choć do idealnego lustrzanego odbicia brakowało wiele.
Zamachnęła się i rzuciła go prosto do wody bez żądnego odbicia. - Oh! Nie wyszło.. - powiedziała zawiedziona porażką.
-No widzisz, coś tam się jednak udało. - Zrobiłem kilka kroków w tył i usiadłem sobie wygodnie na kamieniu. - Teraz już tylko szlifowanie techniki i praktyka. Na pewno do końca dnia będziesz już sprawnie puszczać kaczki, kto wie może następnym razem założymy się o to komu uda się więcej razy odbić. - Siedziałem i uważnie obserwowałem, gdy rzucała, co jakiś czas dawałem jej radę, na co powinna zwrócić uwagę, jeżeli kamień nie chciał się za bardzo odbijać. I tak na tej zabawie minęło nam kilka godzin. Słońce powoli zachodziło na horyzoncie i zrobiło się zdecydowanie chłodniej niż w ciągu dnia. Chyba zanosiło się na burze, bo wiatr się wzmagał.
- No dobrze pora się zbierać. Odprowadzę Cię do domu, żeby nikt znowu Cię nie zaczepił. - Trzymałem swojej Haori w ręku i podszedłem do białowłosej. Nagle poczułem na czubku głowy krople wody, wyciągnąłem dłoń przed siebie i spadło kilka kolejnych. Zrobiłem ze swojego płaszcza prowizoryczny parasol i rozciągnąłem nad Yukino, ruszyliśmy razem w stronę jej domu. A w oddali niebo się rozświetlało od błysków, a do naszych uszów docierały kolejne huki.
- Do zobaczenia niebawem. Staraj się unikać kłopotów, jeżeli znowu Ci będą dokuczać, to powołaj się na mnie. Może powiedzieć, że Akaoni przyjdzie po ich dusze.- Uśmiechałem się delikatnie, polubiłem ją i naprawdę nie rozumiałem, czemu dzieciaki były dla niej takie okrutne. Miałem cichą nadzieję, że tamto przedstawienie trochę utemperuje ich zapał. Za nim odszedłem to jeszcze przysunąłem się bliżej do jej twarzy i zostawiłem jej ciepłego całusa na policzku. To była taka moja mała zemsta, za głaskanie mi włosów i chciałem, żeby nie widziała siebie jako odrażającego stwora, którego wszyscy chcą zabić. Pobiegłem do swojego domu, miałem do niego kawałek i już na pewno rodzice wymyślili dla mnie kare i nowe zajęcia, żeby tylko za dobrze się nie bawił.
albo ją przed sobą stworzę
"Teraz rzucimy go razem bardzo powoli, żebyś wiedziała co kiedy masz zrobić."
- Dobrze.. - potwierdziła i pozwoliła się cała poprowadzić za rączkę od przyjęcia postawy aż po wypuszczenie kamyczka z ręki. Odbił się raz od tafli wody i to w zupełności wystarczyło żeby dziewczynka podskoczyła z radości. Obracając się w jego stronę niemalże od razu. - Udało mi się Yu! - w nadmiarze emocji i ekscytacji aż mu się rzuciła na szyję. Po czym oderwała się od niego równie szybko i biorąc kolejny kamyczek spośród tych co znalazł jej rudzielec wybrała jeden.
Po czym stanęła tak samo jak on i próbowała naśladować ruch który przed chwilą razem ćwiczyli. Oczywiście jego uwagi były również nieco bardziej pomocne bo teraz wiedziała o czym faktycznie mówił gdy dawał jej wskazówki. Czasami udało jej się odbić dwa razy, czasami tylko raz, najwięcej razy zliczyła chyba cztery odbicia i to już sprawiło że cieszyła się jak głupio. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Ani się obejrzała zrobiło się już tak późno że trzeba było wracać. Chciała poprosić go żeby zostali jeszcze trochę razem ale gdy pierwsze krople skapnęły jej na twarz i pozostałe odsłonięte części ciała, to wiedziała że ten wieczór właśnie dobiegł końca. Skryła się przy Kagamim plecami niemal opierając się o niego gdy razem szli w stronę jej domu pod prowizoryczną osłoną od deszczu.
Kiedy dotarli do jej rodzinnego domu. Spojrzała mu w oczu gdy żegnał się z nią. - ..Akaoni? Dobrze.. Kagami-kun.. - powiedziała uśmiechając się do niego radośnie. Już chciała się odwrócić kiedy poczuła na policzku coś ciepłego. Zamrugała zaskoczona przykładając dłoń do policzka nie rozumiejąc co kryło się za tym niespodziewanym gestem. Stojąc na deszczu wpatrywała się w oddalającego się rudzielca zanim usłyszała głos matki z pretensjami w głosie.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|