Inaritani
Przedwieczne statuy lisów postawione dla bogini Inari. Biorąc pod uwagę skalę uszkodzenia figur, ludzie zapomnieli o tym miejscu przynajmniej dwieście lat temu.
Obserwowała teren z wielką uwagą, słysząc dziwne pogłoski o tym zapomnianym terenie, jednakże nie znała szczegółów owej historii tej wyspy a chętnie by poznała ją, szczerząc sobie kiełki. Zaczynała zastanawiać się czy nieopodal są jacyś mieszkańcy, na których można by było w razie czego upolować na dalszy posiłek, bo raczej nie wytrzyma do następnego dnia, a jeśli nie, to nie pogardzi zwierzęciem bo na pewno tą wyspę musi zamieszkiwać oprócz owadów czy pomniejszych ssaków ziemnych. Te życie nie jest takie męczące jak stała się demonem, jedynie musi unikać słońca, a jest w cieniu, a słońce zaczynało się powoli chować, więc była bezpieczna. Spojrzała się ukradkiem i zaczęła marudzić pod nosem.
- Jakiż to szlachetny los mnie tu sprowadził do tego opuszczonego miejsca - pomyślała, narzekając samotnie. Zauważyła zniszczone schody jednego z posągów, więc weszła i usiadła na murku, tuptając nogami o powierzchnię ściany. Miała wrażenie, że ktoś ją naprawdę śledził, ponieważ zapach był dość znajomy. Czy to inny demon? A może tęskniący demon, który został przemieniony w tym samym czasie, gdy oni prawdopodobnie byli jeszcze przy życiu? Nie wiedziała, ponieważ miała tylko mgliste wspomnienia.
- Nie ukrywaj się z łaski swojej, wędrowcze - westchnęła, spoglądając na boki. Nie mogła zrozumieć, dlaczego ktoś próbował się skrywać, jeśli chciał jej towarzyszyć, mógł od razu powiedzieć, zamiast podchodzić jak za ofiarą. Pokręciła głową z rezygnacją. Wdrapała się jeszcze wyżej, położyła swoją głowę na jednej z łap posągu demonicznego lisa i zamknęła oczy, próbując zdrzemnąć się, ale nie oznaczało to, że straciła czujność.
- Przepraszam, że przerywam twoją modlitwę - zacząłem, starając się, by moje słowa brzmiały jak najbardziej łagodnie. - Ale nie mogłem nie zauważyć, jak bardzo... jak bardzo jesteś zatopiona w swoich myślach. Nie mogę od ciebie oderwać wzroku. Czy... czy my się znamy?
Moje lisie uszy poruszyły się nieznacznie, próbując wychwycić każdą zmianę w jej tonie, każde drgnienie wibracji w powietrzu, które mogłoby mi podpowiedzieć więcej o jej uczuciach czy reakcjach. Byłem gotów na każdą odpowiedź, przygotowany na odrzucenie, ale i tak gdzieś głęboko liczyłem na iskierkę rozpoznania.
Oczekiwanie na jej odpowiedź wydawało się trwać wieczność. Czy jej serce biło równie szybko jak moje? Czy w jej myślach panował taki sam wir emocji i pytań bez odpowiedzi?
Uszy lisa, z charakterystycznymi czarnymi końcówkami, delikatnie się poruszały, reagując na najmniejszy szept natury wokół nas. Zaś mój ogon, puszysty i biały, elegancko owinięty wokół biodra, dodawał mi dostojności.
- Jedyną rzeczą, którą mam przy sobie, jest katana z rodu Tokugawa, bo rozpoznaję ten symbol - dodała, mówiąc do niego. Gdy usłyszała jego dalsze słowa, zarumieniła się na twarzy, co można było zauważyć gołym okiem. - Wiesz, wszystko jest możliwe, ponieważ dla mnie wyglądasz znajomo - odparła z lekkim uśmiechem na twarzy, który nie opuścił jej od początku do końca. Dziewczyna dziwnym trafem miała zamieszanie w głowie, słysząc cichy głos lub pewne odczucie, które naprowadziło ją na ślad tego mężczyzny. - Czyżbyś nazywał się Shiro? - spytała, chcąc poznać odpowiedź, bo jeśli faktycznie miał takie imię, czyżby dalsza część mgły opadła z jej pamięci? Serce biło mocno, a ogon lisicy poruszał się z gracją.
- Czy pamiętasz jakieś fragmenty swojej przeszłości? - zapytała, chcąc usłyszeć jego odpowiedzi, które mogłyby pomóc jej rozpoznać tego mężczyznę. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku, wiedząc, że jest otoczona wirującymi emocjami. Zmieniła pozycję z leżącej na siedzącą, a potem zejdź z powierzchni posągu. Stanęła na nogach z gracją i lekkością, a następnie zbliżyła się do niego, przechodząc przez trawiasty teren. Cały czas skierowała swój wzrok w jego stronę. - Jesteś mi tak znajomy, aż bliski - powiedziała, zrobiła tylko trzy dodatkowe kroki do przodu, a potem stanęła, patrząc mu prosto w oczy.
- Tak, chyba nazywam się Shiro… - rzuciłem trochę niepewnie, zerkając na mój ogon. - Może to przez niego czujesz, że się znamy? A może jest coś więcej... kto wie? - Ona mówi, że próbuje sobie coś przypomnieć o swoim życiu, a ja tak samo. Tylko że ja mam w głowie wielką pustkę, no prawie wielką, bo jednak wiem, że mam na imię Shiro i jestem demonem. - Nie za bardzo mogę sobie coś przypomnieć, ale może razem coś wymyślimy, co? - powiedziałem, starając się brzmieć optymistycznie. No i tak się na siebie patrzyliśmy, jakbyśmy oboje próbowali rozczytać zagadkę, która siedzi gdzieś głęboko pod naszymi demonimi skórami. Niby nie wiemy, co dalej, ale jakoś czujemy, że warto to razem przetrząsnąć.
Kiedy przypomniałem sobie, że obudziliśmy się obok siebie, zdecydowałem się pominąć pewien szczegół - że byliśmy wtuleni w siebie jak dwie zagubione połówki. Nie byłem pewien, jak ona zareaguje na tę część historii, więc zostawiłem ją dla siebie, jak sekretny skarb.
Podszedłem do niej trochę bliżej, starając się zachować spokój, choć serce waliło mi jak szalone. Wyciągnąłem dłoń i delikatnie zahaczyłem o jeden z jej włosów, który tańczył na wietrze. Ten prosty gest wywołał lawinę wspomnień. Nagle przypomniałem sobie moment, gdy te same włosy oplatały moje palce podczas innego, spokojniejszego poranka. To był ten sam miękki dotyk, ta sama delikatność, która teraz sprawiała, że moje serce biło jeszcze szybciej.
- Ten kolor włosów... to zawsze było coś, co przyciągało moją uwagę. Nawet teraz, kiedy wszystko inne wydaje się być takie mgliste - powiedziałem, starając się zachować lekkość w głosie, mimo że wewnętrznie czułem się całkowicie poruszony. - Hej, może podejdziemy bliżej tego pomnika lisa? - zaproponowałem, starając się brzmieć tak naturalnie, jak to tylko możliwe. Wiedziałem, że to miejsce może mieć dla nas jakieś większe znaczenie, no i może coś więcej mi się przypomni, jak będziemy tam razem. - Może nie bez powodu oboje mamy w wyglądzie jakieś lisie cechy... Nie mogę sobie przypomnieć twojego imienia, chociaż jestem pewien, że kiedyś je znałem... ale to byłby zaszczyt usłyszeć je po raz pierwszy jeszcze raz.
- Myślę, że musielibyśmy być blisko, dlatego obudziliśmy się wtuleni w siebie. Normalnie bylibyśmy rozdzieleni - odparła mówiąc to prosto z mostu. Nie chciała ukrywać tego faktu, możliwe, że on nie wspomniałby o tym, więc sama to wydobyła na wierzch. Zaczęła nerwowo machać ogonkiem na boki. Serce zaczęło mocno bić przy nim. Zauważyła, jak zbliżał się do niej, widząc, jak wyciągnął dłoń w kierunku jej wrzosowych włosów. Wtedy dziewczyna miała błyskawiczny przebłysk wspomnień. Widziała lekko zamazaną twarz, ale nie na tyle, żeby nie rozpoznać rysów mężczyzny.
- Wiem, że w moich wspomnieniach ten sam gest zrobił mężczyzna, który okazywał mi swoje uczucia - odpowiedziała, tłumacząc swoje wspomnienie, a raczej przebłysk zdarzeń. - Twoja dłoń jest taka sama jak tej mężczyzny - odparła dość spokojnie, próbując ujarzmić swoje uczucia. Wtedy nie wiedziała, co myśleć.
Czy przy nim wspomnienia zaczną się budzić, aż do momentu poznania prawdy? Po usłyszeniu kolejnych słów mężczyzny, wsłuchiwała się uważnie, chcąc dowiedzieć się więcej o możliwej przeszłości, która ich łączyła. Miała taką nadzieję.
- W moich wspomnieniach wiem, że ten kolor był ze mną za życia i jest ze mną do teraz - odpowiedziała, chcąc potwierdzić tę informację. - Możemy, dlaczego by nie - odpowiedziała, idąc z nim do jednego z pomników lisa. Po dotarciu na miejsce, spojrzała na niego kątem oka. - Wiesz, to prawda, możliwe, że przeznaczenie mogło nas połączyć w kolejnej podróży, prawdopodobnie - odparła spokojnym głosem. - Jestem Mariko Tokugawa - odpowiedziała formalnie, bo wiedziała, że wywodzi się z tego rodu, trudno było o tym zapomnieć, gdyż wciąż dzierżyła swoją rodową katanę.
- Muszę cię przed czymś ostrzec - powiedziałem, czując mieszankę ciepłych uczuć i bólu w moim wnętrzu. - Nie pamiętam cię... ale twoja twarz wywołuje we mnie takie ciepłe uczucia, że nie mogę się oprzeć. Ale... też boli mnie to, że nie mogę sobie przypomnieć, jak cię poznałem. Musiał nas spotkać okropny los, skoro żadne z nas nie pamięta nic, a teraz jesteśmy demonami…
Powoli ruszyliśmy w kierunku pomników, Mariko obok mnie, a ja głową wypełnioną tylko pustką. Próbowałem się skoncentrować, przypomnieć sobie choćby jedno małe wspomnienie, ale nic. Moja głowa była jak czarna dziura, pochłaniająca każdy strzęp mojej przeszłości. Gdy ona wreszcie przedstawiła się, czułem się jakbym dostał potężnego kopa.
- Mariko - powtórzyłem jej imię cicho jak echo, smakując je na swoich ustach. - To piękne imię. - Zachwycenie wybrzmiewało w moim głosie, a moje serce skakało z radości. W końcu miałem jakiś punkt zaczepienia w tej mgle, coś, co mogło mnie prowadzić dalej w poszukiwaniu prawdy. Ale czy Mariko mogła mi pomóc przypomnieć sobie resztę? Czy to właśnie z nią miałem wspólne wspomnienia, które zostały gdzieś zagubione w mojej duszy? Pomyślałem, że jestem zbyt zachłanny i od razu chce dostać za wiele od tego nowego życia dlatego skupiłem się na czymś bardziej przyziemnym - Wydawało mi się, że kładłaś się do odpoczynku. Mam nadzieję, że ci nie przerwałem. Szedłem za tobą, bo nie wiem co ze sobą innego zrobić. Wszystkie inne demony są dla mnie obce i nieprzyjemne. Może ty miałaś lepsze spotkania niż ja?
Siadając pod pomnikiem lisa, czułem kamienne ciepło przyjemnie chłodzące moje plecy. Oczywiście, lisy w japońskiej kulturze często symbolizowały mądrość i przebiegłość. Ale czy ta rzeźba miała dla nas jakieś szczególne znaczenie? Dlaczego zyskałem cechy tego zwierzęcia? Nie wiedziałem.
- Z biegiem czasu nauczymy się w ten sposób żyć. Patrząc na wygląd innych demonów, to nam się przytrafiły całkiem dobre formy. Mój ogon jest niebywale miękki. Mariko, czy chciałabyś go dotknąć? - zapytałem. Jednak kiedy oferowałem jej tę możliwość, czułem potrzebę ostrzeżenia. - Musisz wiedzieć, że jestem niebezpieczny. Jestem demonem, ale... obiecuję, nie zrobię ci krzywdy. - Czy to, co czułem wewnątrz, było zaufaniem czy może czymś więcej? Czy to była ta sama więź, która sprawiała, że nie mogłem oderwać od niej wzroku? Moja dusza drgnęła z niepewności, gdy zastanawiałem się, czy powinienem jej zaproponować, abyśmy podróżowali razem, ucząc się żyć na nowo. Ale czy to było zbyt dużym ryzykiem? Czy powinienem być bardziej ostrożny, chroniąc ją przed niebezpieczeństwem, które mogło nas czekać?
- Wiesz, to nie tak, że ja wszystko pamiętam, tylko pewne fragmenty. Dlatego uważam, że muszę nad tym popracować, tak jak Ty - odparła spokojnym głosem. Wiedziała, że będzie miała bardzo długą drogę do przebycia, a może nawet wieczną.
- Chociaż demony żyją dłużej od ludzi, tak mi powiedziała nasza Pani, a dla mnie jest jak siostra - powiedziała z pewną ulgą w głosie. Po przedstawieniu się zauważyła, że on próbuje przypomnieć sobie, czy zna to imię.
- Dziękuję - podziękowała mu za miłe słowa. Mariko miała dużo czasu na zastanowienie się, właściwie to chciała sprawdzić tę posiadłość, gdzie została przemieniona, ale raczej było to już niemożliwe.
- Wiesz, czasami we śnie słyszę krzyki dzieci, we mgle jakbym je przytulała. Wiem, że dotyk był mi bardzo znajomy - wypowiedziała każde słowo z uczuciem i delikatnością. Być może w Mariko wciąż tkwiło macierzyństwo. Demonica trudno było o tym mówić.
- Bardziej czuwałam, niż chciałam pójść spać. Ten teren jest zapomniany przez ludzi, ale to nie oznacza, że nie grasują tu inne demony, a może nawet obłąkane dusze ludzkie - wypowiedziała oblizując swoje usta przy nim. Nie oznaczało to dosłownie, że jest głodna, ale miała taki odruch. - Oprócz naszej twórczyni, nie miałam z nikim przyjemności rozmawiać, no chyba że tylko z Tobą - powiedziała z lekkim uśmiechem, spoglądając na niego. Z drugiej strony miała deja vu, jakby siedziała w innym miejscu i rozmawiała z tym mężczyzną. Czyżby faktycznie znali się z przeszłości? Nie wiedziała, co ją kierowało, ale ostatecznie czekała, aż usiądzie z nią, po czym nachyliła się i dała mu buziaka w policzek. Zamilkła, chcąc skierować swój wzrok na horyzont i obserwować kolorowe niebo.
- Piękne jest to niebo - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- To prawda, nie mamy wyjścia. Według mnie forma jest najlepsza - powiedziała pewnością siebie.
Po usłyszeniu propozycji dotknięcia jego ogona, była nieco zaskoczona, ponieważ jest to bardzo intymne miejsce dla demoniczych lisów. - Umm... wiesz, że to bardzo intymne miejsce dla demonicznych lisów? - spytała się nieco niepewnie, widząc, że Shiro coś przed nią ukrywa. Po chwili bardzo delikatnie dotknęła jego ogona i potem odjęła rękę.
- Tak, to prawda, jest miękki - przyznała mu rację. - Wiesz, każdy demon jest niebezpieczny, nie ma reguły. Ja również jestem niebezpieczna i pewnie jestem wrogiem wszystkich ludzi, którzy mnie widzą jako maszynę do zabijania - powiedziała nieco zrezygnowana. - Jednak nic na to nie poradzimy, jesteśmy tutaj po to, aby kontynuować naszą podróż w nieznane. Wiesz, powinnyśmy trzymać się razem i chronić siebie wzajemnie - powiedziała ze spokojem, czując jedynie ulgę i harmonię z naturą. W takim momencie jej ogon powędrował do jego ogona, jakby chciała, żeby zaplotły się w całość. W takim wypadku Mariko zaakceptowała go takim, jakim jest.
- Jeśli miałabym ocenić twoją niebezpieczną naturę, bardziej skłaniałabym się w innym kierunku, bo to czuć od Ciebie - odpowiedziała odważniej niż wcześniej.
- Ja myślę, że nie wytrzymujesz ze względu na swoje hormony, chcąc się do mnie zbliżyć - odparła, mówiąc mu prosto z mostu. Wiedziała, jak podejść do mężczyzny w tej kwestii. Nawet jeśli nie przyzna się do tej sytuacji, to i tak nie oszuka jej w tym. Demony mają to do siebie, że mają niepohamowaną potrzebę zaspokajania swoich potrzeb, nie tylko jedzeniem człowieka, ale także seksualnymi igraszkami lub czymś podobnym. Mariko może miała w tym celu sprowokować Shiro, jednak czy robiła to specjalnie, chcąc rzucić urok osobisty na niego? Kto wie.
Jej komentarz o mojej "niebezpiecznej naturze" i hormonach sprawił, że roześmiałem się.
- Może masz rację, ale wiesz, staram się panować nad swoimi... skłonnościami. Z tobą czuję coś więcej niż tylko prymitywne pociągnięcia - odparłem, starając się być szczerym. Gdy jej ogon zaplótł się z moim, poczułem nie tylko fizyczny kontakt, ale coś głębszego – jakby nasze losy faktycznie były ze sobą związane. Zapomniałem, że od kiedy mam ogon, to on także jest wrażliwy na dotyk. – Emm… nie mam zbyt wiele informacji o demonach-lisach, więc nie sądziłem że to aż tak się… czuje – wyjaśniłem zażenowany swoją śmiałą propozycją. Bo to miała być bardzo urocza sugestia, mój ogon był w końcu bardzo zadbany i mięciutki. Można go było użyć jako okrycia gdy próbowałem odpoczywać. – Ty też jesteś jednym z nich? Ale chyba nie wiesz tego z doświadczenia? Czy to się po prostu… wie? – kręciłem z odpowiedzią, ale nie cofnąłem swojego ogona. Teraz gdy już wiedziałem co to oznacza to powinien się wycofać, ale było tak miło i przyjemnie… więc jeżeli ona nie cofnęła swojego ogona, to ja też zostałem na miejscu. Ale czy to znaczyło coś więcej niż tylko nieporozumienie…?
Zawstydzony, niepewnie spuściłem wzrok na bok, próbując ukryć rosnące zamieszanie w moim wnętrzu. Ale po chwili, gromadząc w sobie odwagę, którą sam nie wiedziałem, że mam, odważyłem się spojrzeć na Mariko ponownie. Delikatnie, z nieśmiałym gestem, złapałem jej dłoń. Była miękka i ciepła, przesyłając przez moje ciało nieznane dotąd uczucie spokoju i przynależności.
- Może... może w naszym poprzednim życiu byliśmy kochankami? - wydukałem, patrząc głęboko w jej oczy, szukając w nich potwierdzenia tej nagłej, ale głęboko ukrytej myśli. Coś we mnie zareagowało na jej obecność, na sposób, w jaki na mnie patrzyła, jakby serce pamiętało to, czego umysł nie mógł sobie przypomnieć. Była to dzika spekulacja, ale uczucia, które we mnie wzbudzała, były zbyt silne, aby je ignorować.
- Wspomnienia są pewną namiastką naszego życia, z którymi musimy żyć, bo nadają pewien sens - odpowiedziała spokojnym i melodyjnym głosem, czując, jak wiatr muska jej nagie ramiona. Chciała go pocieszyć po jego wypowiedzi, nie chciała go ranić. Po co miałaby to robić?
- To dobrze, bo czasami trudno jest powstrzymać się przed przyciąganiem płci przeciwnej - odparła, śmiejąc się w jego kierunku. Miała swój urok osobisty, pamiętała to jeszcze z czasów, gdy była człowiekiem. Cały czas go obserwowała, bez ruchu, tylko ich ogony splątały się ze sobą. Mariko znów się zaśmiała, nawet gdy zaczął lekko się jąkać przy niej.
- Nic się nie stało, miałeś prawo nie wiedzieć - odparła, dając mu kolejne pocieszenie. Podniosła prawą rękę i pogłaskała go po głowie, uśmiechając się ciepło. - Tak, jestem lisicą demonem - potwierdziła jego przekonanie. Gdy odłożyła swoją dłoń na miejsce, poczuła, jak dotknął jej dłoni, co ją nieco zaskoczyło, ale była tak samo ciepła jak on.
- Wiesz, chciałam to samo powiedzieć, bo przyszło mi to samo do głowy, jakbyśmy mieli synchroniczne myśli i pytania - wypowiedziała z pewnym zainteresowaniem i zastanowieniem, że wszystko ma pewien sens. - Może wtedy byliśmy nierozłączni, jak papużki nierozłączki - dodała w odpowiedzi na jego wypowiedź.
- Dziękuję - szepnąłem, czując się jak mały chłopiec, któremu dano lizaka w najgorszym dniu. Jej dotyk był jak balsam na moją duszę, jak promyk nadziei w mroku mojej niepamięci. I wtedy, gdy zaskoczyła mnie swoją sugestią, że może byliśmy kiedyś nierozłączni, jak papużki nierozłączki, czułem, jak serce bije mi mocniej w piersi. - Może to właśnie dlatego czuję wewnętrzną więź z tobą, może to dlatego nie mogę oderwać od ciebie wzroku, nawet gdy próbuję przypomnieć sobie to, co straciłem.
Delikatnie, jakby świadomie chcąc potwierdzić, że jestem obecny, zbliżyłem się do niej. Moje oczy spoczęły na jej twarzy, odczytując w niej jakieś tajemnicze sygnały, które przyciągały mnie do niej jak magnes. Moje serce waliło coraz mocniej, a ja czułem, jak chcę zanurzyć się w tej chwili, chcę zanurzyć się w niej. Nagle, impulsywnie, bez namysłu, nachyliłem się i dałem jej delikatny pocałunek na policzek. Był to gest czystego uznania, gest wyrażający wdzięczność za to, że jestem tu z nią, że jestem tu teraz. I choć była to tylko krótka chwila, to dla mnie było to jak znak, że może, może jest nadzieja, że może, może znajdziemy odpowiedzi na nasze pytania. Gdy oddaliłem się od Mariko po tym delikatnym pocałunku, czułem, że chcę więcej. Chciałem flirtować z nią, jakbyśmy byli dwoma młodymi kochankami odkrywającymi siebie nawzajem po raz pierwszy. Mój gest był lekki, niemal niezauważalny, ale pozwoliłem swojej dłoni przesunąć się po jej ramieniu, czując ciepło jej skóry pod moimi palcami.
- Może to jest to, czego szukałem... - rzekłem, patrząc głęboko w jej oczy – Mariko - szepnąłem, unosząc rękę, by delikatnie dotknąć jej twarzy - Twój dotyk sprawia, że czuję się żywy.
Zbliżyłem się jeszcze bardziej, zaczynając delikatnie badać jej kształty. Moje palce skradły się po linii jej ramion, zatrzymując się na delikatnych krzywiznach. Moje oczy śledziły każdy jej ruch, a usta wygłaszały komplementy, jakby ta chwila była tylko dla nas dwóch.
- Mariko, jesteś jak kwiat wśród skał, piękna i delikatna, ale i silna jak korzenie drzewa. Chcę poznawać każdy twój sekret, chcę być blisko ciebie....
Po przymknięciu oczu i delikatnym wyduszeniu powietrza z ust, usłyszała wypowiedź o niezrozłączności. Po chwili rumieńce pojawiły się natychmiast na jej policzkach. Po pewnym czasie zobaczyła, jak zaczynał się zbliżać, przekraczając pewną granicę pomiędzy nimi. Jej fioletowe oczy zaczęły mienić się, wtedy przyszła jej pewna myśl do głowy, ale miała pewne wątpliwości... Gdy chciała wykonać pierwszy krok, została zaskoczona, gdy Shiro pocałował ją delikatnie w policzek. W tym momencie chciała odwzajemnić, więc zaskoczona nachyliła się i pocałowała go delikatnie i krótko w usta. Powróciła do pierwotnej pozycji i usłyszała dalsze słowa Shiro. Nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Wiesz Shiro, że czuję to samo, co Ty - odwzajemniła. Po usłyszeniu swojego imienia, dygnęła, jakby wspomnienia powróciły z tamtego snu, gdy byliśmy faktycznie ludźmi. Dziewczyna bardzo się zarumieniła, jednak nie była nieśmiała, aby uciekać od niego. Była bardzo spokojna i cierpliwa. Jednak jego słowa obezwładniały ją jak ofiarę, ale uważała to za bardzo miłe uczucie. Wtedy zaczęli się zbliżać do siebie bardziej, a ona poczuła jego dotyk na swoim ciele.
- Ja również chcę być przy Tobie cały czas, a tym bardziej na wieki...
Moje ciało napięło się w słodkim oczekiwaniu. Nie chciałem, by ten pocałunek się kończył, każdy nerw w moim ciele sprzeciwiał się myśli o rozstaniu naszych ust. Mimo że pragnienie, by nigdy nie przerywać tego pocałunku, było niemal przytłaczające, zachowałem świadomość, że Mariko ma coś ważnego do powiedzenia. Moje usta delikatnie opuściły jej, pozostawiając między nami przestrzeń ledwie kilku oddechów, a moje oczy, pełne pytającego blasku, zatopiły się w jej spojrzeniu. Białe włosy zsunęły się, a lisie uszy wykrzywiły w przód. Słuchałem uważnie, starając się nie przegapić ani jednego słowa, które mogłoby uciec między naszymi coraz wolniejszymi, ale nadal głębokimi oddechami. Moje dłonie nie przestawały delikatnie głaskać jej pleców, a palce przesuwały się w rytm serca, które wciąż biło szybko i mocno. Moje dłonie, jakby własnym życiem, zaczęły delikatnie sunąć wzdłuż jej talii. Czułem pod palcami gładkość jej skóry, co wzbudzało we mnie jeszcze głębsze uczucie fascynacji i podziwu. Każdy jej oddech sprawiał, że jej ciało delikatnie się poruszało pod moim dotykiem, a ja, śmiało, lecz z wyczuciem, pozwalałem sobie na odrobinę więcej śmiałości.
- Czy wiesz - zacząłem, łapiąc jej wzrok, który iskrzył ciekawością i zachętą - że twój uśmiech ma moc przyciągania gwiazd? Każdy raz, gdy się uśmiechasz, światło wokół nas zdaje się jaśniejsze. Czuje, że nie będę wcale tęsknił za dniem, jeżeli będę miał cie przy sobie. - Moje dłonie zsunęły się nieco niżej, obejmując jej talie bardziej zdecydowanie, ale wciąż delikatnie, jakby bały się przerwać moment, który między nami wisiał. - A gdybym mógł wybrać między nieśmiertelnością jako demon a chwilą z tobą, wiedz, że zawsze wybiorę to drugie.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|