Katsu, mijając ostatnie zabudowania, przyzwyczajała powoli swoje ciało do perspektywy całonocnej wędrówki w stronę Kioto, nadając mu stały, dość żwawy lecz pozbawiony niepotrzebnie nerwowego pośpiechu rytm. Jej zmysły czujnie wypatrywały ewentualnych zagrożeń, które w okolicy miasta kontrolowanego przez zabójców wcale nie były mało prawdopodobne. Czarne jak smoła włosy zaplecione w warkocz miała schowane pod ciemnym płaszczem podróżniczym, którego duży kaptur przysłaniał w cieniu bladą, pozbawioną emocji twarz. Pod materiałem jednak, ciało pozostawało czujne, być może jedynie nieco spięte brakiem jedzenia w przeciągu ostatniej doby, Szmaragdowooka nie mogła sobie jednak pozwolić na wzmożenie uwagi zabójców. Zostawiony na ich terenie trup, przyciągał członków tej przeklętej organizacji, niczym gówno końskie, które przyciągało do siebie muchy.
Wyruszyła ze swojej kryjówki gdy tylko pozwolił jej na to zmierzch, chociaż w postaci przemykającej przez ulice miasta niczym niezwracający na siebie zbędnej uwagi cień, nie widać było zbędnego pośpiechu. I tak planowała znaleźć kryjówkę gdzieś w połowie drogi, licząc na to, że okoliczności nie zmuszą jej do zmiany tego założenia.
Każdy demon na pewnym etapie swojej egzystencji musiał stać się podróżnikiem. W mniej bądź bardziej oczywisty sposób, jako drapieżnicy, pozostawiali za sobą pasmo zaginionych osobowości i niezidentyfikowanych ofiar, które piętrzyły się i ciągnęły za nimi, niczym niechciany bagaż. Prędzej czy później, należało zdać sobie sprawę z tego, że najlepszym sposobem na ucięcie niechcianego ogona była zmiana lokalizacji. A Katsu, chociaż nie lubiła zbyt długich podróży, pozbawionych wygód stałego zamieszkania, dawno temu nauczyła się, że koczowniczy tryb życia był czasami niezbędnym elementem zachowania bezpiecznej anonimowości.
Krok za krokiem, cicho stąpając po drodze, szła więc szlakiem w stronę Kioto, pozwalając aby pochłonęła ją noc.
Zdawała sobie sprawę z tego, że wzbudzała dwojakie emocje u ludzi, na których natrafiała po drodze – opiekuńczość, której nienawidziła, bądź to niezdrowe pożądanie, które sprawiało, że mężczyźni z jakiegoś powodu myśleli, że są w stanie ją wykorzystać. Jak można było się domyślić, każdego z nich, u kresu tej nowej i, jak się szybko okazywało, również mocno ulotnej znajomości, czekał podobny, krwawy los. W końcu Katsu zaczęła traktować ich ingerencje, jako pewien element dość przyjemnej rozrywki, będącej urozmaiceniem na nudne godziny marszu.
Co się tyczyło demonów, sprawy pozostawały mniej przewidywalne, dlatego kluczem było przekonanie się, z jakim osobnikiem miało się do czynienia.
Ani na chwilę nie zwalniając swobodnego kroku, Katsu nabrała powietrza w nozdrza, a zapach, który wyczuła zdradził jej, że tym razem to nie posiłek, lecz towarzystwo, odnalazło ją na trasie do Kioto.
Czując jak nieznajomy zbliża się do niej, w końcu przystanęła i odwróciła się w jego stronę. Widząc starszego demona, kłaniającego się uprzejmie w odpowiedzi na jej zainteresowanie, pozwoliła sobie na delikatne uniesienie brwi.
- Niewielu przedstawicieli naszego gatunku grzeszy kulturą osobistą – zauważyła, a na dnie jej głosu można było usłyszeć delikatne rozbawienie. W końcu sama również skłoniła się subtelnie, może niezbyt ochoczo, jednak na tyle wyraźnie, aby nie urazić nieznajomego. Gdy już się wyprostowała, jej szmaragdowe spojrzenie omiotło postać demona. - Podobnie jak niewielu jest w stanie odmówić sobie wyglądu pełnej wigoru młodości. - Posłała mu nikły uśmiech. - Jestem Katsu. Czyżbyś również wybierał się do Kioto?
Mimo wszystko, nie od razu odwzajemniła ten nienaturalnie uprzejmy uśmiech, nawet jeżeli przyjęła z uznaniem jego odpowiedź. Można by nazwać ją przezorną, jednak nie ufała pierwszemu wrażeniu, szczególnie w przypadku najbardziej obłudnych ze stworzeń chodzących po tej ziemi. Nawet jeżeli nie potrafiła doszukać się w zachowaniu starszego demona śladu kłamstwa.
Katsu również nie byłaby sobą, gdyby pozwoliła tak nietypowemu demonowi, podróżować u swego boku, bez żadnego wyzwania.
- Skąd ta pewność, że moje towarzystwo będzie znakomite? - spytała z nutą rozbawienia w głosie, które sugerowało bardziej ciekawość odpowiedzi, jakiej mógłby udzielić Kamezo, aniżeli atak na jego osobę. Koniec końców, nie mógł dostrzec w jej postawie, czy też usłyszeć w jej głosie, ani krzty negatywnego nastawienia. Zaraz też, zanim zdążył zastanowić się nad odpowiedzią, uniosła lekko brwi ku górze i dodała. - Zakładając oczywiście, że oceniasz znakomitość na podstawie czegoś więcej aniżeli mojego wyglądu.
Uśmiech, który w końcu mu posłała, pozostawał urokliwie cwanym obrazkiem. Nie kryła się ani przez moment ze swoimi prowokacjami, była w końcu, nade wszystko, wstrętną manipulatorką. Poza tym droga do Kioto była długa, a oni potrzebowali rozrywki.
Złapała się na tym, że maszerując wsłuchuje się w słowa towarzysza, zastanawiając się nad ich sensem. Szmaragdowe tęczówki przebiegły po zabudowaniach, a umysł spróbował zatopić się w temacie, tak często przez niego omijanym. Bo czyż jej okrutna czarna dusza, kiedykolwiek zastanawiała się nad tym, kto jest zależny od kogo na tym świecie?
- Tak jak brak nawet tych najmniejszych owadów, mógłby przyczynić się do wyginięcia całego życia – mruknęła, nie do końca wiedząc czy tym samym nie przyznaje Kamezo racji. Uniosła na niego spojrzenie pary zielonych oczu, krzyżując się z jego zamyślonym wzrokiem, utkwionym w niej samej.
Na pytanie o interesy w Nagoi, Katsu odwróciła wzrok.
- Nie mam zbyt wielkiej przyjemności z przebywania w okolicach tego przeklętego miasta – przyznała niechętnie. Na główne pytanie starca odpowiedziała dopiero po chwili ciszy, podczas której słychać było tylko odgłosy ich kroków. - Szukałam kogoś. Kogoś, kogo zdarzyło mi się tutaj spotkać dwukrotnie przez kompletny przypadek. Miałam nadzieję, że i tym razem mi się poszczęści.
Próbując wymazać z pamięci obraz pewnego poparzonego mężczyzny, spojrzała z powrotem w kierunku Kamezo. Coś w jego spokojnej postawie sprawiało, że i Katsu łatwiej było znaleźć równowagę. Było to przedziwne doświadczenie, gdyż jej umysł przez większość czasu pozostawał przecież chaosem w czystej postaci.
- Ja niestety bywam wścibska. Cóż więc ty robiłeś w Nagoi, Imube Kamezo?
Skłoniła się ze skromnością, której nie posiadała, gdy otwarcie pochwalił jej wygląd, zupełnie jakby wcale sama tego nie zasugerowała. Na następne słowa, odnośnie znakomitości demonicznego towarzystwa, oraz dalszych pochlebstw na jej temat, Katsu roześmiała się z lekkością, sprawiając, że przyjemny dla ucha dźwięk poniósł się w nocnym powietrzu, jak gdyby był po prostu jednym z elementów panującej tu natury.
- Czyżbyś liczył na mój rumieniec? - spytała, jednocześnie odpowiadając na jego oczko uśmiechem, który jednoznacznie dawał do zrozumienia, że nie tak łatwo wywołać czerwień na policzkach tej demonicy. Po krótkiej chwili nieco spoważniała, chociaż we wspomnianym kąciku jej ust, wciąż czaił się uśmiech.
- Jesteś nie lada wyjątkiem, Kamezo, wiesz o tym?
Słuchała jego odpowiedzi, a z każdym kolejnym słowem docierało do niej, że daje się ponieść temu spokojnemu dźwiękowi, jakim był głos demona. Zupełnie jakby snuł opowieść, która współgrała z rytmem ich kroków i pobudzała umysł Katsu do snucia spokojnych, tak nietypowych dla niej, fal. Odwróciła wzrok, przez chwilę pozwalając aby zapadła między nimi pełna namysłu cisza.
- W moim przypadku, chaos to jedyne co znam – odparła w końcu, nie do końca wiedząc po cóż wchodzi ze swoimi butami w te rozważania. Uśmiechnęła się niewesoło pod nosem. - To, o czym opowiadasz, wydaje się spokojne. Być może spontaniczne, ale jednak w jakiś sposób poukładane. W moim życiu nie ma dwóch rzeczy, które stałyby w jednej linii. Zdaje się, że było tak również w moim poprzednim, ludzkim wcieleniu, przynajmniej u jego kresu… - Pomyślała o liście, który był pierwszą rzeczą, jaka wpadła jej w dłonie po przemianie w demona. Pokręciła głową. - Wychodzi na to, że zwyczajnie jestem skazana na to szaleństwo.
W jej głosie nie było słychać smutku czy rozczarowania, raczej chłodne fakty, być może poprzeplatane delikatnym rozbawieniem. Zdawało się, że szaleństwo, o którym mówiła, wcale jej nie przeszkadzało.
Być może powinna się spodziewać pytania o osobę, której szukała, gdy jednak jej umysł znów przywołał obraz Masanoriego, poczuła ukłucie w klatce i było to przedziwne uczucie. Jakby złość. A jednak inna.
- Człowiekiem – odparła, wbrew temu co czuła wzruszając ramionami. - Znasz to uczucie, gdy tak bardzo czegoś pragniesz, że gdy okazuje się, że nie możesz tego mieć, jesteś w stanie to zepsuć? Tylko po to, aby nikt inny nie mógł wejść w posiadanie tego, co powinno być twoje.
Spojrzała Kamezo w oczy. Nie, znów nie mógł dostrzec w szmaragdowych tęczówkach wyższych emocji. Żadnej żałości, żadnej nienawiści. Jedynie ciekawość, jaką uzyska odpowiedź.
- Zdajesz sobie sprawę, że jest to sprzeczne z naszą naturą? - spytała z sugestywnym uniesieniem brwi, zerkając na Kamezo. - Spójrzmy prawdzie w oczy, rodzimy się skazani na bycie pomiotem zła, ze wszystkimi związanymi z tym konsekwencjami. Tak się składa, że pazerność i chciwość są tylko jednymi z wielu. - Uśmiechnęła się nikle, jakby poniekąd uważała to wszystko za żart losu. Zdecydowanie nie wyglądała na taką, która miałaby problem z zaakceptowaniem takiego stanu rzeczy. - Odpowiadając na twoje pytanie – nie wiem czy stać nas na to, aby odpuścić. Cholera, mnie na pewno nie. Nie widzę ani jednego powodu ku temu. Nie jestem dobra. - Parsknęła lekko, na samą myśl. - Nie jestem nawet przyzwoita. - Jej głos zdawał się być wyjątkowo spokojny, jakby rozmawiali na pierwszy lepszy temat, nie zaś o demonicznych ideologiach.
Gdy zboczyli z traktu, Katsu bez protestów szła u boku starszego demona, widząc jak ten ewidentnie obrał jakiś cel. Nie pytała jaki, pozwalając aby cień niepewności mógł stać się kolejnym elementem rozrywki, urozmaicającej ich podróż. Co więcej, Katsu postanowiła zaufać Imube, wiedząc doskonale jak bardzo nierozsądne to było. Szaleństwo jednak karmiło się przecież brakiem rozsądku.
Gdy już dotarli do kapliczki, Katsu pozwoliła sobie na chwilę podziwu dla uroku miejsca, do którego została przyprowadzona. Wsłuchując się w słowa Imube, doceniła to, jak natura postanowiła zdominować wytwór ludzkich rąk, pochłaniając go w swoje sidła.
Było w tym piękno, którego nawet demon nie mógł przeoczyć.
- Bywałeś tutaj – zauważyła, przyglądając się Imube, gdy ten odgarniał pnącza z kapliczki. Podeszła do niego, spoglądając na to, co kryło się pod spodem. Poza błyskotliwością tego jakże oczywistego stwierdzenia, dawało się wyczuć sugestię, która podejrzewała, że miejsce było dla starszego demona miejscem znaczącym. Pod jakimś tajemniczym względem. Uznała jednak, że spytać może o to później.
Gdy skierował swoje kroki do jaskini, Katsu przez chwilę przyglądała się jeszcze kapliczce, w końcu jednak odwróciła się i ruszyła za nim. Bez cienia zawahania weszła w odmęty mroku i wilgoci, a gdy Kamezo wspomniał o karczmie, jej delikatny śmiech poniósł się echem po jaskini.
- Dopóki nie dociera tu światło słoneczne, nie potrzeba mi niczego więcej. Wygodą nacieszę się, gdy dotrzemy do Kioto.
Gdy lampa rozświetliła wnętrze, Katsu rozejrzała się po nim z ciekawością.
-Dobro i zło to jedynie uproszczone stwierdzenia które w rzeczywistości bardzo ograniczają prawdziwe znaczenie naszej egzystencji, słowa uwielbiane przez obcych zza oceanów. Jednakże w naszej kulturze te stwierdzenia nie mają się nijak do naszej egzystencji, wielokrotnie nazywałem nas istotami będącymi w pełni obrazem chaosu istniejącego w świecie.
Mężczyzna wykonał powolne kroki ku Katsu, ani na chwilę nie przerywając kontaktu wzrokowego. Jego ruchy były powolne ale na swój sposób majestatyczne.
- Naszej egzystencji nie ogranicza dosłownie nic, kultura ani normy społeczne. Nie istnieje siła która mogłaby ograniczyć wolność demona jako takiego, gdyby nie słońce i głód który doskwiera każdemu z nas, bylibyśmy niepowstrzymani. Nie jesteśmy ograniczeni do zła rozumianego przez ludzi, jesteśmy bardziej wolni od nich i nie posiadamy skrupułów w naszych własnych czynach. Jedynie sami potrafimy się ograniczać.
-Liczę że dobrze się bawiłaś, rozsiądź się. Wybacz za ten brak gościnności, jednakże mój zestaw do herbaty zostawiłem na górze.
Gładząc się delikatnie po brodzie, jego wzrok zagłębił się w oczy dziewczyny.
-Jeśli mogłabyś spełnić swoje jedno pragnienie, czym by było? Czego tak naprawdę pragniesz w głębi swojej duszy? Co chciałabyś osiągnąć?
Delikatny uśmiech Kamezō połączony był z jego świdrującym wzrokiem. Czekał na odpowiedź jego drogiej, wyjątkowej towarzyszki.
- Tak, być może faktycznie nie ma ram, w których byśmy mogli się zmieścić – przyznała, jednak zaraz posłała mu delikatny, przenikliwy uśmiech. - Co do tej siły ograniczającej naszą wolność, nie byłabym tego taka pewna. Być może kiedyś, zanim powstały pierwsze ostrza Nichrin, faktycznie zagrażało nam tylko słońce i nasze własne żądze. - Zmarszczyła lekko nos, jakby perspektywa nie za bardzo przypadła jej do gustu. - Musiały to być cholernie nudne czasy. Czasy, w których dwa demony podróżujące nocą, nie miałyby powodu do tego, aby połączyć siły. - Posłała mu nikły, niemalże czarujący uśmiech.
Przyglądała mu się przez chwilę, z nieodgadnionym wyrazem w oczach, gdy powoli ściągał z siebie wierzchnie okrycie podróżnika. Sama na razie nie pozbywała się swojego podróżnego płaszcza, pozwalając aby jego poły wisiały rozlane po obu jej stronach. Zsunęła jedynie kaptur z głowy, w końcu ruszając w głąb jaskini za starcem, zachęcona jego uprzejmym uśmiechem.
Gdy tylko zaczęli zagłębiać się w czeluść tego miejsca, wzrok Katsu przesuwał się po wilgotnych ścianach, tworzących niepowtarzalne kształty, tańczące niczym ożywione stworzenia, gdy padało na nie światło lapy niesionej przez Kamezo. Zupełnie jakby ich obecność obudziła to miejsce z głębokiego snu.
Wrażenie było tak silne i tak niesamowite, że Katsu nie odezwała się przez całą drogę, napawając swoje oczy pięknem natury. Gdzieś po drodze, czarny płaszcz zsunął się z jej ramion, zatrzymując na łokciach i uwalniając ciemne niczym sama noc włosy, ona jednak zdawała się nie zwracać na to uwagi. Pozwalając aby materiał ciągnął się za nią niczym cień, wyciągała dłonie do kolorowych struktur, dotykając ich i badając ich fakturę.
Kolejno zapalające się świece, w końcu oświetliły obraz całości groty, z jeziorem pośrodku. Szmaragdowe tęczówki nie były w stanie ukryć wrażenia, jakie zrobiło na nich to miejsce, ba, nawet nie próbowały. Nie miało sensu zaprzeczanie hipnotyzującemu urokowi jaskini.
- Skąd znasz to miejsce? - spytała w końcu, a jej wzrok przesunął na demona, który schylił się, aby nakarmić tutejszą faunę. Podeszła do niego, zgodnie z zaproszeniem, zajmując wskazane miejsce.
- Nie pijam herbaty – odparła tylko, biorąc w dłonie czarkę, która stała na stoliku, aby móc się jej lepiej przyjrzeć. Nie było sensu zapewniać Imube, że wycieczka w dół jaskini była niczym mniej aniżeli czystą przyjemnością. Zdawało się to być zupełnie zbędną formalnością.
W końcu jej szmaragdowe spojrzenie uniosło się znad przedmiotu, wprost na Kamezo i to jego spokojne oblicze. Rozchyliła lekko usta, słysząc jego pytanie, w ich kącikach błąkał się jednak niepokorny uśmiech.
- Odważne pytanie. Mam wiele pragnień. Nie jestem pewna czy chciałbyś usłyszeć o nich wszystkich. - Lewa brew uniosła się nieznacznie do góry. Kamezo mógł nie być tego świadomy, jednak poruszył dość subtelny temat. Umysł Katsu bowiem schował przed nią jej największe pragnienia, tak głęboko, aby nawet ona sama nie była ich do końca świadoma.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w demona, jakby to z tego oczu próbowała wyczytać odpowiedź. W końcu spuściła spojrzenie znów na czarkę, a w tym niemym geście można było wyczuć cień irytacji, chociaż wcale nie skierowany w stronę rozmówcy.
- Być może nie umiem się ograniczyć do jednego, konkretnego celu – wznowiła odpowiedź, z delikatnym westchnięciem, odstawiając czarkę, która do tej pory turlała się gdzieś pomiędzy jej palcami. - Widzisz, mój umysł na każde pragnienie, wytwarza kolejne, zupełnie dla niego przeciwne, podparte herezją. Szaleństwem. Dla przykładu, pragniesz potęgi. - Spojrzała na Kamezo z lekkim uśmiechem. - Gdy jednak ktoś próbuje cię sobie podporządkować, oddajesz się mu dobrowolnie, czerpiąc z tego nieopisaną, nieprzyzwoitą, okrutną przyjemność. Nie...? - spytała, jakby zakładając, że starszy demon nie zrozumie, co miała na myśli i nie dając mu nawet dojść do słowa, podjęła myśl na nowo. - To może pragniesz wolności. Lecz jednocześnie jednak chcesz czuć przynależność. Więc może… - Urwała, dając sobie chwilę na namysł, podczas której jej język przesunął powoli po dolnej wardze. - Może po prostu pragnę doświadczyć wszystkiego po trochu.
-Właśnie tym są pragnienia! Każdy z nas ma ich więcej niż zliczy i mie możemy doświadczyć ich wszystkich, każdy z nas znajduje się w swego rodzaju klatce uczuć które potrafią uszczęśliwić i zainspirować jak i zdeprawować budząc w nas niezwykłą chciwość. Tylko czy nie tym właśnie jesteśmy ?! Demonami które poddają się własnej chciwości i własnym uczuciom gnając do naszego celu bez wytchnienie czując przyjemność z każdego kolejnego fragmentu naszego własnego spełnienia? Budząc się z własnej iluzji, odnajdujemy własne ścieżki którego każdego z nas potrafią zaprowadzić w inne miejsca.
Szybkie słowa staruszka wydają się wypływać z jego serca niczym wodospad emocji . Po chwili jednak uspokaja się trochę dalej z szerokim uśmiechem starając się dać swojej rozmówczyni odwagę do wypowiedzenia co sama myśli .
- Tak jak miłość pojawia się w naszych sercach i choć często ciężkie do odróżnienia staje się od zwykłego zauroczenia . Tak i pobudza nas do zmian nas samych. To miejsce posiada dwa oblicza, piękno które zapiera dech w piersiach jak i grozę która wprowadza niepokój. To jednak jak odbiorą ją ludzie zależy od nich samych . Z jednej strony piękna gra kolorów która potrafi poruszyć serce, znajdująca wspaniałe odbicie w sadzawce, woda w której zamieszkują żywe istoty i niesamowita atmosfera. Z drugiej zaś strony, klaustrofobiczna przestrzeń, duża wilgoć i czarne świece sprawiające niepokojące wrażenie. Zależnie od punktu widzenia każdy może odebrać daną sytuację miejsce w inny sposób.
Pewnej rodzaju chytry uśmieszek zagościł w kącikach jego ust przyglądając się kobiecie.
-Pragnienia które najgłębiej skrywamy w sercu nie jest tak łatwo odkryć, nie natychmiast stajemy się ich świadomi, gdy jednak zaczynamy je rozumieć nasza perspektywa świata zaczyna się zmieniać.
- Chciwość, pragnienia i szukanie spełnienia – to rozumiem i pod tym się podpisuje, Kamezo. Nie mów mi jednak o uczuciach ani o… miłości? - Skrzywiła się malowniczo, z mieszaniną niechęci i rozbawienia. Jakby miała ochotę zwymiotować i parsknąć śmiechem jednocześnie – taką właśnie reakcje wywoływało w niej wyobrażenie miłości. - Przykro mi, ale szukasz serca u demona, u którego ten narząd jest zapleśniałą i poczerniałą karykaturą, gdzie nawet larwa nie chciałaby się już zagnieździć. Moje pragnienia nie wynikają z uczuć. Raczej są owocem zepsucia i szaleństwa, czasami nudy i nostalgii.
Mówiła spokojnie, z nutą rozbawienia jedynie, zupełnie jakby nie miała żadnego problemu z przyznawaniem się do własnych ułomności. Zupełnie jakby porównywanie siebie do najbardziej zepsutego ze stworzeń, było czymś, co nie wzbudzało w niej żadnych uczuć, potwierdzając jedynie prawdziwość tego, o czym mówiła. Wbiła w Imube swoje wściekle zielone tęczówki, które przeszywały na wskroś.
- Spójrz na mnie. Poza mrokiem i chaosem, obleczonym w, jak to już ustaliliśmy, niezaprzeczalnej urody powłokę, nie ma tam nic. Jestem jak czarna dziura, która spontanicznie i bez konkretnego schematu wypluwa na zewnątrz pewne zachcianki, jedną bardziej chorą od drugiej. Jestem jak trup z wyżartymi oczami, w którym nie ma ani jednej tkanki zdolnej do uczuć wyższych niż żal czy gorycz… - urwała w końcu, czując, że zajechała nieco za daleko. Wyprostowała się i odetchnęła. - Pożądanie. To jest to, co umiem. Pożądać jedzenia, rozrywki bądź spokoju. Reszta to tylko zepsuty zlepek przypadkowych zdarzeń. - Machnęła ręką na odlew. - Co nie znaczy, że w odniesieniu do innych, twoje słowa mogą być prawdą. - Zmrużyła lekko oczy, pochylając się w kierunku demona, niebezpiecznie blisko. Odwzajemniła jego cwany uśmiech - W odniesieniu do ciebie, na przykład. Czy to prawda? Powiedz mi, kochałeś kiedyś? A jeżeli tak, to uświadom mnie, jak to jest, czuć coś więcej, aniżeli chęć zaspokojenia własnych wykrojonych fantazji? Bo jedyne co ja jestem w stanie sobie wyobrazić w takiej sytuacji, sprawia że mam mdłości.
-Znasz pewnie bajkę o miłym demonie ? czerwonym oraz niebieskim którą opowiada się dzieciom? Masz rację że nie znam uczucia miłości, nie doświadczyłem go przynajmniej przez świadome demoniczne życie, jednakże wierzę że nie jesteśmy wcale ograniczeni w żadnej materii. Że możemy poczuć każdego rodzaju uczucie, bo jeżeli tak nie jest czy nie staje się to czysto ograniczeniem ? Czy nie ogranicza to także pragnień które możemy odczuwać i nie zabiera nam piękna znanego tylko ludziom ? Wierzę że jako demona nie ogranicza mnie dosłownie nic, żadna emocja nie jest mi odebrana, wręcz przeciwnie nie jestem spętany przez ograniczenia które mają na sobie ludzie. Pamiętajmy że jesteśmy Oni, należymy do tej grupy jesteśmy często gniewni i niekontrolowani żadnymi sposobami, lecz nie ogranicza nas to w żaden sposób czego dowodem jest samsara oraz możliwość naszego oświecenia i przejścia na ścieżkę buddyzmu a nawet osiągnięcie wyższego zrozumienia bowiem nawet my wliczamy się pod słowa Siddhartha Gautama wszystkie życia są równe, więc każde może osiągnąć stopień buddhy taka jest prawda Mahayana. Według tego w co wierzą nasi bracia żyjący na naszej ziemi nawet my mamy możliwość osiągnięcia oświecenia i wolni jesteśmy od wszelkich łańcuchów.
-W tym momencie ta czarka symbolizuje nas, czy jesteś w takim razie w stanie zinterpretować jej znaczenie bardziej dokładnie ? Nim jednak to zrobisz pozwól że opowiem ci jeszcze jedną historię, będzie to opowieść związana z Gautamą. Wkońcu by osiągnąć prawdziwą mądrość musimy spojrzeć z różnych perspektyw. Więc pozwól że zacznę. Pewnego razu Shakyamuni napotkał goniące się dzieci . Z jakiegoś powodu te powtórzyły swój wyścig wielokrotnie i za każdym razie te same dziecko osiągało ostatnie miejsce. Jednakże z jakiegoś powodu uśmiech nigdy nie opuszczał twarzy dziecka. Shakyamuni zainteresował się tym faktem, podszedł więc do chłopca i spytał go.
-Dziecię czemu biegniesz?
-ponieważ to lubię.
-czy nie męczysz się biegając?
-Oczywiście, jednak zawsze mogę też trochę pochodzić.
-Co jednakże jeśli inni dosięgną do ciebie?- spytał ciekaw odpowiedzi chłopca.
-Moja linia mety, jest kompletnie inna od linii mety reszty więc jak mogą mnie dosięgnąć ?
-Więc czym jest meta która tam się znajduje- wskazał drzewo do którego ganiali chłopcy.
-To może być meta zadecydowana przez innych ludzi, lecz dla mnie jest jedynie przystankiem.
Dziecko odbiegło od shakyamuni, wielokrotnie ponownie osiągając ostatnie miejsce. Jednakże w niedalekiej przyszłości przy dłuższym wyścigu te małe dziecko wygrało z niesamowitym wynikiem który został kiedykolwiek odnotowany. W tamtych czasach Tathagata że życie polegało na budowaniu pojedyńczej wieży z całego swojego wysiłku. Było to życie które stworzone jedynie dla niego samego. Po rozmowie z tym dzieckiem zrozumiał jednak że nie ma potrzeby budować owej wierzy z całej swojej siły. W porządku jest nawet kompletnie się jej pozbyć a nawet odrzucić ją . W każdym księdze i zwoju można odnaleźć mądrość zachowaną przez naszych przodków byśmy ponownie nie powtórzyli błędów przeszłości. Może to nie tak że nie ma w tobie nic spoza rzeczy które wymieniłaś a jedynie sama przekonujesz się ze te nie istnieją ograniczając sama siebie ?
Twarz starca wyrażała spokój lecz jego oczy chaos. Tak jakby miały głębie znacznie większą niż dno jeziora, w której zatonięcie mogłoby skończyć się doznaniem czegoś kompletnie nowego. Jego dłoń wskazała na czarkę.
-Jaką odnalazłaś odpowiedź panienko ??
- Niczego nie mam zamiaru ci odbierać, Kamezo – odpowiedziała spokojnie, z ledwie błyskiem w oku. - Moje słowa odnoszą się tylko i wyłącznie do mojej osoby i nie są jakąś regułą, którą uznaję dla wszystkich demonów. Jeżeli nasz gatunek faktycznie ma w sobie tyle potęgi, to czy nie możemy być tym, kim chcemy? A to oznacza, że jeżeli chcesz kochać, możesz kochać. - Uśmiechnęła się nikle, spuszczając spojrzenie na czarkę, którą wziął w dłonie. - Moja osoba niech pozostanie gdzieś z boku, wyjątkiem, którego nie ma sensu roztrząsać.
Gdy rybka została zamknięta w naczyniu, Katsu uniosła subtelnie brwi, w niemej ocenie wyzwania, które zostało przed nią postawione. Szmaragdowe tęczówki uniosły się na starca, a na ich dnie pojawiło się rozbawienie, lecz nie przerywała mu, gdy podjął swoją opowieść.
Słuchała więc o chłopcu, który biegając posiadał inny cel niż pozostali. Z początku sceptycznie, z każdym kolejnym słowem musiała jednak przyznać, że owa historia przemawiała w pewien zakrzywiony sposób do jej ciemnej duszy.
Nie widziała ona marzyciela, którego pasja sięgała ponad pojedynczy wyścig i który trudem i pokorą osiągnął wielkość.
Widziała zmyślnego demona, w długim biegu po wielkość u boku swojego stwórcy, będącego w stanie odpuścić wygraną w miejscach, w których nie miało to znaczenia, potrafiącego ukrywać swoje rosnące umiejętności, aby na sam koniec, okazać się wartym uwagi przeciwnikiem. Demona, który dzięki sprytowi i inteligencji, dostał się na sam szczyt.
I to do niej przemawiało.
Skrzyżowała spojrzenie z tą parą bezdennych ślepi, które oczekiwały od niej odpowiedzi.Przez chwilę pozwoliła sobie na zatopienie się w chaosie, który wyrażały, czując jak pochłania ją ta cudowna energia, chociaż być może nie w sposób, w który starzec sobie zaplanował.
- Metafory są mocno obiektywną kwestią, cóż więc jeżeli z moją interpretacją nie wstrzelę się w twoją wizję ryby zamkniętej w czarce z wodą? - spytała w końcu, z delikatnym cwanym uśmiechem. Uniosła lewą brew w malowniczo prowokacyjnym geście. - Powiedz mi, Imube-myślicielu, czy to będzie oznaczało, że któreś z nas jest w błędzie? Czy w końcu może przyznasz mi rację i sam uznasz, że jestem zepsutym czartem?
Katsu pozwoliła aby jej pytanie zawisło retorycznie w wilgotnym powietrzu między nimi, aż w końcu spuściła wzrok na rybę w czarce, z nieodgadnionym wyrazem na twarzy. Po chwili uniosła podbródek i skierowała swoje spojrzenie z powrotem na rozmówcę.
- Czarka i ryba. Zwierzę zamknięte w klatce, skazane na litość tego, kto je tam umieścił. Może jedynie krążyć w kółko, aż z wolna postrada zmysły, pozbawiona wyboru i nadziei. - Pochyliła się w stronę Imube, a jej uśmiech był wręcz niepoprawny, gdy oczy lustrowały jego postać, niemalże jakby miały dostrzec to, czego sam nie był świadom. Widział jednak, że świetnie zdawała sobie sprawę z tego, że rozumuje w sposób, który niekoniecznie był jego intencją. - Widzę, Imube, rybę, zdaną na demona, który szuka mądrości w jej cierpieniu. I nie zrozum mnie źle, bo naprawdę doceniam wyrafinowanie. Cel w końcu uświęca środki.
Trochę czasu minęło nim Kamezō zorientował się że jego umysł wszedł zbyt głęboko w stan przemyśleń zagłębiając sie w chaos jego własnej istoty. Wysłuchał odpowiedzi Katsu dotyczącej czarki, jednakże tak samo jak z opowieścią była ona czystą interpretacją osoby która o niej mówiła. Zaskoczyło go jednak delikatnie niezrozumienie jego słów w odniesieniu do czarki. Chciał już unieść rękę by jej przerwać ale zatrzymał się, chciał wysłuchać jej do końca. Spojrzał na nią ponownie widział już jej perspektywę. Na twarzy pojawił się nikły uśmiech .
-Od samego początku odpowiedziałem na własne pytanie, wskazując na czarkę. Na myśli miałem całą istotę czarki nie zaś pojedynczy element. Dla mnie to co symbolizuje jako całość to my sami. Wkońcu me pytanie nie dotyczyło rybki a czarki.Pojedyńczy obiekt w obecnej formie potrafiący doskonale wyrazić symbolikę ciała, umysłu oraz duszy. Jednakże jest to także dobry sposób by zrozumie perspektywę drugiej osoby.
Unosi czarkę po czym wylewa jej zawartość z powrotem do jeziora. Kładzie czarkę na nowo przed nimi, wkładając palec do środka po czym delikatnie kręcąc nim wewnątrz naczynia. Wierzchnia część palca staje się wilgotna, starzec więc wyjmuje palec po czym dotyka nim nosek Katsu. Zabiera dłoń chowając ją do rękawa. Uśmiech ponownie pojawia się na twarzy starca.
-Jednakże czy twoja perspektywa nie tyczy się także i nas? Zamknięci w czarce czekamy na zajście słońca by móc je jeszcze raz opuścić a potem wrócić do innej ?Sama Amaterasu jest tym który decyduje o naszym życiu. Lubię cię Katsu, jesteś doprawdy wdzięcznym rozmówcą. Cieszę się że nie myliłem się co do ciebie . Niosę z sobą wiele opowieści i historii, wiele legend o których wielu z naszych braci nie pamięta. Wydarzenia z czasów które uważamy za mity, tylko czy napewno każde z nich za takie możemy uznać? Wkońcu my sami istniejemy prawda? Jeśli tak, to czy nie oznacza to że chociaż część z nich musi być prawdą? Jeżeli dotrzemy do Kioto daj mi znać gdy będziesz wyruszała dalej, zabiorę się wspólnie z tobą. W zamian ofiaruje swoje przyjemne towarzystwo. Kamezō zaśmiał się mówiąc te słowa po czym uśmiechnął się szczodrze do Katsu. Naprawdę polubił ich wspólne dyskusje.
Coś w jej tonie i słowach sugerowało, że szczerze współczuła mu, że zyskał sobie takiego rozmówcę jak ona. Opornego i upartego, ograniczonego pod tak wieloma względami.
Powiodła wzrokiem za jego dłońmi, które zdecydowały się opróżnić czarkę i uwolnić rybkę z powrotem do wody. Stworzenie odpłynęło, odprowadzone szmaragdowym spojrzeniem, które chwilę później znów spoczęło na starcu, akurat aby dostrzec gest moczenia czubka jej nosa wodą z czarki.
Katsu na sekundę zmarszczyła zabawnie nos, niczym mała dziewczynka, którą nie była już od bardzo długiego czasu. Potwór pozbawiony sumienia, jednocześnie mógłby przybrać postać prawdziwie pięknej i niewinnej kobiety, gdyby nie ta bezdenna ciemność, widoczna w jej spojrzeniu.
- Jest w tobie coś niesamowitego, skoro jeszcze nie zdołałam cię do siebie zniechęcić – zauważyła z nutą rozbawienia w głosie. - To sprawia, że faktycznie jesteś idealnym towarzyszem podróży, przynajmniej dopóki ode mnie nie uciekniesz.
W mocno bezpośrednim geście sięgnęła do jego dłoni i wyciągnęła ją na środek stolika, przesuwając palcami po zmarszczkach widocznych na zmęczonej czasem skórze.
- Jak długo jesteś demonem? - spytała, zaciekawiona, a jej palce tak samo jak wcześniej czarką, tak teraz bawiły się dłonią Kamezo. Zupełnie jakby w Katsu znajdowała się jakaś dziecięca bezpośredniość, z tym, że niewinność w jej przypadku pozostawała wciąż mocno wątpliwą kwestią. Bardziej przypominało to zachowanie kogoś, kto nie zna granic i nie pyta o pozwolenie. I nie dlatego, że jest pazerny i niewychowany, a raczej dlatego, że nie rozumie wszystkich zasad interakcji społecznych.
Przyłożyła swoją dłoń do dłoni Imube, a delikatne blade paluszki okazały się być dużo drobniejsze od swoich męskich odpowiedników. W pewnym momencie paznokcie Katsu wydłużyły się w szpony, jednak tylko po to, aby dorównać swoją długością, długości palców starszego demona.
- Nie znam zbyt wielu mitów – przyznała, a jej jadeitowe tęczówki podniosły się na Kamezo znad ich przyłożonych do siebie dłoni. - Opowiedz mi. Taki, który uważasz za prawdziwy. - Wbrew pozorom, w głosie demonicy słychać było uprzejmą prośbę.
-Legendy pochodzą często z czasów o której ludzie nie chcieliby już pamiętać. Jako że jesteśmy demonami myślę że najlepszym wyborem będzie opowiedzenie ci historii o jednym z nas.
Imube położył dłoń na dłoni Katsu, pieszcząc ją z niesamowitą jak na demona delikatnością. Świecie powoli zdały się przygasać, sprawiając że kolory widoczne w tafli wody stawały się ciemniejsze a cienie rzucane na ściany groty znacznie mroczniejsze.
-Demony żył na górze Suzuku na granicy prowincji Ise oraz Ōmi, około 840 lat temu za panowania cesarza Kanmu. Był znany z terroryzowania podróżnych oraz zabierania ogromnych bogactw mających trafić do skarbca cesarza. Cesarz wezwał Tamuramaro by ten wraz z armią 30,000 konnych pozbył się złowieszczego demona który dręczył jego lud. Ōtakemaru nie był jednak głupcem spodziewał się takiego obrotu spraw, więc używając zdolności zwanej w dawnych czasach czarną magią, przyzwał sztorm któy swoimi czarnymi niczym smoła chmurami zakrył całe niebo nad górami. Wojska musiały znosić potężny deszcz i wiatr który na wszelkie sposoby próbował ich zatrzymać. Gdyby tego było mało pioruny uderzające w liczne oddziały w akompaniamencie ognistych sztormów które spadały na nich z samego nieba próbując pochłonąć ich niczym paszcza wygłodniałej bestii. Przez 7 lat Tamuramaro wraz z swoimi ludźmi przeszukiwali góry szukając wspomnianego demona, lecz nie udało im się go uchwycić.
Dłonie starca zacisnęły się na ręce Katsu. Grota wydawała się powoli milknąć jakby kryjąc się przed czymś obcym i nieznanym. Można było odnieść wrażenie iż sama grota rezonowała. Jakże dziwnym musiało być to uczuciem?
-Dopiero Suzuka Gozen w której demon się zakochał doprowadziła do jego upadku. Zaprowadziła ona bowiem Tamuramaro prosto do twierdzy w której krył się demon. Ten nie mógł jednakże nic poradzić przeciwko niemu bez żadnego z Sanmyō no ken. Święte ostrze było potrzebne by zranić tak potężnego demona. Demon był jednakże jedynym znanym właścicielem owych ostrzy. Posiadał on Daitōren oraz Kenmyōren dwa z Sanmyō no ken. Suzuka zaprosiła go do siebie, okłamując go że czuje się zagrożona przez mężczyznę który na niego polował. Zakochany demon oddał jej Daitōren, by ta mogła się obronić. Gdy następnego dnia ten przyszedł odwiedzić Suzuku czekał już na niego Tamuramaro. Wtedy też demon objawił przed nim swoją prawdziwą formę, zmieniając się z formy człowieka w tę demoniczną, osiągając 10 metrów o oczach błyszczących niczym słońce i księżyc zarazem. Ziemia i niebo trzęsły się od siły uderzeń rywali. Ōtakemaru zwyciężyłby gdyby nie święty oręż oraz wsparcie Bishamon bogini wojny. Koniec końców jednak mężczyźnie udało się ściąć głowę demona. Sprowadził ją do Kioto gdzie oddał ją Cesarzowi. W nagrodę za swoje zasługi otrzymał Prowincję Iga zostając tamtejszym shogunem. Mówi się że po dziś dzień jego klan w swoim posiadaniu trzyma Daitōren. Nie był to jednak koniec Ōtakemaru poznał on tajemną sztukę która pozwoliła mu przetrwać i odbudować jego ciało na nowo. To jednak historia na inną okazję.
Kamezō puścił dłoń Katsu cicho chichocząc. Spojrzał się swoimi pełnymi sympatii oczyma w Katsu.
-Liczę że owa historia się spodobała. Mamy dłuższą historię niż tylko nasz Pan i jest wiele rzeczy o nas samych których nie jesteśmy świadomi. Nadchodzą zmiany na których wpływ będzie mogło mieć naprawdę niewielu, pamiętaj by decydować mądrze.
Cóż więc jej pozostało, ponad uzbrojenie się w pokłady cierpliwości, których wcale nie posiadała?
Gdy twarz starca wykrzywił grymas, Katsu dla kontrastu uśmiechnęła się w taki sposób, w jaki uśmiechają się dziewczynki na widok ładnego kucyka. Z tą różnicą, że w jej uśmiechu czaiło się znacznie więcej mroku.
- Wygląda na to, że lubisz zaglądać w każdy umysł, poza swoim własnym - zauważyła z przekąsem, przechylając lekko głowę na bok, niczym zaciekawiony drapieżnik. - Zabawne, bo widzisz, mam tak samo.
Gdy Kamezo podjął opowieść, Katsu nie przerwała mu ani razu, słuchając legendy o demonie z zainteresowaniem, którego nie sposób byłoby się wyprzeć. Po raz kolejny, pozwoliła na to aby głos Imube zahipnotyzował jej umysł swoim spokojnym tonem. Napięcie pojawiło się wraz z biegiem legendy, której, zdawało się, słuchała również sama jaskinia, echem odbijając słowa demona.
Katsu zacisnęła palce na dłoni Kamezo, a gdy historia podjęła temat miłości, po jej spojrzeniu przebiegł niezidentyfikowany cień. Nie rozbawienie, nie sceptycyzm, którego można byłoby się spodziewać. Lecz mrok, który mógł oznaczać bardzo wiele, jak i nic szczególnego zarazem.
Chłonęła każde słowo, a gdy Imube zakończył opowieść, pozwoliła jego dłoni wysunąć się spomiędzy własnych palców. Milczała przy tym przez dłuższą chwilę, rozważając nad znaczeniem legendy.
- W bardzo banalny sposób, można to zrozumieć jako dowód na to, że mam rację i wyższe uczucia nie są niczym więcej, aniżeli naszą największą słabością - mruknęła, chociaż jej ton nie pozostawał do końca przekonany tą teorią. Odgarnęła pasmo włosów czarnych jak noc, za ucho. - Zdaje się jednak, że koniec końców to nie uczucia były błędne, lecz wybory. Jak widzisz więc, twoja opowieść bardzo przypadła mi do gustu. - Posłała mu drobny uśmiech jako potwierdzenie własnych słów, lecz zaraz jej oczy zwęziły się w zaciekawieniu. - Jednego jednak nie ujawnia - co się stało z Suzuką Gozen? I… - Rozchyliła lekko wargi, wahając się przez krótki moment. - Czy gdyby odwzajemniała uczucia demona, ta historia miałaby możliwość potoczyć się inaczej?
- Widzisz Katsu, Gozen poślubiła wspomnianego wcześniej shoguna dając początek ich rodu. Jedną z rzeczy której jeszcze nie wspomniałem jest fakt iż Suzuka w rzeczywistości była tennyo.
Wzrok mężczyzny powędrował po ścianach groty, gdy wspomniał o duchowych istotach, nie spodziewał się jednak odpowiedzi z ich strony.
- Gdyby ta niesamowicie piękna kobieta odwzajemniła jego miłość prawdopodobnie Ōtakemaru byłby wystarczająco silny by przeżyć i do naszych czasów a może i dłużej. Wierzę że wygrałby z shogunem, ponieważ ten nie mógł go zabić bez żadnego z świętych ostrzy które my demony wraz z yokai stworzyliśmy.
Na jego twarzy pojawił się słabo widoczny uśmiech, mówił wkońcu o czymś co było częścią ich historii. Dziedzictwa jeszcze sprzed czasów ich Pana.
-Według teorii którą wysunąłem po długim studiowaniu historii oraz mitów naszego ludu jestem w stanie wywnioskować że nie jesteśmy pierwszymi demonami chodzącymi po ziemi, jak i nasz pan nie jest pierwszym który mógł je tworzyć. Istnieją legendy o innych wybitnych demonicznych jednostkach które posiadały takie zdolności... w dodatku objawy które wykazywali przemienieni są niesamowicie podobne do naszych. Nie jesteśmy więc pierwszymi Katsu.
Mówiąc to głos Imube delikatnie łamał się po każdym wypowiedzianym słowie. Wiedział że świat w którym żyli miał wiele sekretów a oni sami byli dowodem na to że chociaż część dawnych legend była prawdą, jeśli tak było ten świat miał do przekazania więcej niż sam mógł zbadać.
-W ludzkich rękach jest obecnie masa regaliów należących w czasach antycznych do bogów, youkai oraz demonów które są obecnie trzymane w świątyni, takie jak cesarskie regalia przekazane ludziom przez Amaterasu, między innymi miecz- trawosiecz odnaleziony przez Susanoo w ciele Yamato-no-Orochi... Posiadana przez klan w prowincji Iga jeden z demonicznych świętych ostrzy... A także butelka z trucizną którą użyto do zabicia jednego z pierwszych demonicznych królów który tworzył takich jak my, Shuten-dōji którego butla jest przetrzymywany w świątyni Nariai-ji w Kioto. Poszukuje skrawków naszej dawno zapomnianej historii by poskładać ją w całość oraz odnaleźć miejsce spoczywania wszystkich trzech Sanmyō no ken.
Kamezō przełyka powoli ślinę po czym macha ręką jakby próbując odgonić własne myśli.
-Może są to zwykłe marzenia głupiego starca, ale wierzę że nasz świat kiedyś był kompletnie inny że legendy mówią prawdę a my jesteśmy tego dowodem, chce znaleźć skrawki tej historii. Oczywiście to tylko głupia ambicja niedojrzałego starca.
Ponownie macha dłonią jakby odganiając własne myśli nie pozwalając przejąć im nad sobą kontroli.
-Oczywiście głównym celem moich podróży jest zyskiwanie wiedzy, rozmowa i spotykanie interesujących osób, lubię zwiedzać świat.
Na twarzy Imube pojawił się delikatny blady uśmiech , czy znowu zapędził się w własnych przemyśleniach i marzeniach ? Czy będąc tak słabym demonem ma choćby prawo szukać artefaktów przeszłości zostawionych przez ich przodków? Nie chciał już o tym myśleć.
Być może takie podejście również było swego rodzaju manipulacją, w końcu polegało na dopasowaniu się do cudzego temperamentu, w taki sposób, aby uzyskać sympatię, nić porozumienia, a może nawet i cień szacunku. Trzeba było jednak przyznać, że Katsu miała wiele asów w rękawie, do których mogłaby sięgnąć, a tym razem zadecydowała aby jednak tego nie robić. Czy miało to związek z powagą postaci demona, z którym przyszło jej podróżować? Czy pozostawało kwestią szacunku, który wzbudzała jego osoba? A może było po prostu kaprysem umysłu, którego nie można było oskarżać o jakąkolwiek równowagę w przemyśleniach?
Stwórca jeden raczył wiedzieć.
Jej szmaragdowe spojrzenie śledziło demona, gdy ten wstał po świecę, podczas gdy umysł rozważał nad słowami, które padły.
- I nikt nigdy nie podjął zemsty? - spytała marszcząc lekko czoło. - Być może nie wszystkie, ale demony, szczególnie te potężne, bywają okrutnie dumne. Jeżeli nie Ōtakemaru, to którykolwiek z jego podwładnych powinien choć spróbować wymierzyć sprawiedliwość, po takiej zdradzie. Skoro Gozen była tak piękna, równie pięknie wyglądałaby jej głowa na ścianie.
Mówiła spokojnie, bez niepotrzebnej złowieszczości, zupełnie jakby faktycznie nie rozumiała, dlaczego ktoś puścił płazem zdradę w stosunku do tak wielkiego demona.
Wsłuchiwała się w jego dalsze słowa, z każdym następnym zdając sobie sprawę, że przekazywał jej wiedzę, nad zdobyciem której spędził sporą część swojego życia. Ciężko stwierdzić co było bardziej fascynujące - treść tej wiedzy, czy może fakt, że Katsu natrafiła na demona, który okazał się uczonym w legendach i mitach.
Uśmiechnęła się subtelnie, pozwalając aby iskra zaintrygowania zapłonęła jaśniej w jej oczach.
- Naprawdę wierzysz w to wszystko? Cóż, jeżeli to faktycznie mogłoby być prawdą, któż by nie chciał znaleźć takich ostrzy? Ciekawe czy wśród zabójców też krążą takie opowieści. Ostatnie czego nam potrzeba, to stare relikwie w ich dłoniach, oczywiście zakładając, że w ogóle istnieją… - urwała, przygryzając lekko dolną wargę, dopiero po chwili pozwalając jej wysunąć się powoli spomiędzy zębów.- Cóż, jeżeli ktoś ma je odnaleźć, obyś to był właśnie ty. Gdybyś wpadł na ciekawy trop, chcę żebyś wiedział, że z chęcią ci potowarzyszę. -Lekko uniesiona brew sugerowała, że chociaż propozycja była szczera, czaiło się pod nią drugie dno. - Ale będziesz musiał pozwolić mi nieco się pośmiać, jeżeli okaże się, że jednak jesteś ambitnym głupim starcem, który wierzy w mity. Ale hej! Towarzystwo, przygoda i zwiedzanie świata wciąż gwarantowane!
Oczywiście w jej głosie nie było ani grama złośliwości czy szyderstwa, jedynie urokliwe rozbawienie.
W następnej chwili znów pochyliła się nad stołem, tak blisko, że poczuła ciepło gasnącej powoli świecy na swojej twarzy. Płomień tańczył w jadeitowych tęczówkach, nadając im niespotykanie urokliwego blasku.
- Dalej utrzymujesz, że jestem znakomitym towarzystwem? - spytała przekornie, odnosząc się do jego pierwszych słów, wypowiedzianych jeszcze w lesie.
-Cóż jeśli mowa o przedmiotach o których wspomniałem, naprawdę istnieją, często wystawiane podczas obrzędów religijnych. Takie rzeczy jak cesarskie regalia są ukazywane podczas pokazów na odbywających się świętach ku czci cesarzowi. Są to wkońcu podarunki, wedle legend zesłane pierwszemu cesarzowi przez samą Amaterasu. To nie istnienie owych przedmiotów musimy dowieść, a fakt ich nadnaturalnych zdolności. Jeśli odnajdziemy Trzy święte ostrza których obecne miejsce przebywania jest nieznane i okaże się że faktycznie stworzone zostały przez demony i youkai w naszych rękach będą mogły czynić cuda. Lecz to jedynie początek, w rzeczywistości znacznie większą wartość ma historia naszych przodków. Jeśli bylibyśmy w stanie dowiedzieć się czegoś więcej o poprzednich demonach, ich mocach i rzeczach które zostawiły po sobie.. Moglibyśmy zyskać kluczową wiedzę dla naszego przetrwania.
Starzec poprawia się delikatnie na swej poduszce. Chwilę trwa w swoim zamyśleniu, spoglądając na już ledwo widoczną ścianę mieniącą się różnorakimi kolorami.
-Istnieje znacznie więcej rzeczy które mnie interesuje, znacznie więcej i nie mogę niestety być pewnym że odkryje je wszystkie. Czasami sam los zabiera nam możliwość poznania wszystkich tajemnic. Jeśli naprawdę jesteś ciekawa tego co można znaleźć na naszej ziemi, to w takim razie miło jest mi cię zaprosić na wspólną wędrówkę.
Imube delikatnie uśmiechnął się słysząc kolejne słowa swojej towarzyszki. Wydawała mu się ciekawa, może dzięki niej byłby w stanie przeżyć do czasu dotarcia do swojego celu. Zaglądanie tam gdzie się nie powinno często miało konsekwencje. Tylko czy mógł zaryzykować interwencje w nieodpowiednim momencie?
-Dalej uważam że jesteś wyśmienitym towarzyszem, wydaje mi się że może nawet nadto. Mam zamiar odwiedzić świątynię gdy dotrzemy do Kioto, jeśli masz ochotę zapraszam na wspólne zwiedzanie a może.. opowiem ci kolejną z historii. Oczywiście jeśli wolisz w zanadrzu mam znacznie więcej niż tylko mity, legendy oraz ciekawostki historyczne.
Mężczyzna zaśmiał się mówiąc te słowa, po czym spojrzał wdzięcznym wzrokiem na Katsu. Tak jakby znów stał przed nią ten spokojny starzec którego poznała na samym początku ich rozmów.
-Można powiedzieć że czerpię przyjemność z możliwości rozmowy z tobą, ekscytuje mnie dalsze poznawanie twojej osoby.
Unosi delikatnie czarkę, po czym wysuwa z swojego rękawa małą fiolkę z której zlewa niewielką ilość krwi. Następnie unosi ją do ust wypijając część dla siebie po czym odstawia przysuwając ją Katsu.
-Śmiało pij, może obecnie znaczy to niewiele ale liczę że nabierze znaczenia wraz z czasem.
Kamezō zaśmiał się delikatnie zostawiając na swojej twarzy jedynie szeroki ciepły uśmiech. Wiedział że reszta zależy od kobiety.
Kobieta najpierw wzbudziła w demonie uczucia, których w mniemaniu Katsu demon do człowieka czuć nie powinien… Prawda? A potem wykorzystała je przeciwko niemu. Czy istnieje większy powód do złości i chęci wymierzenia zemsty?
Przez krótki moment, w jej myślach pojawiła się twarz poparzonego mężczyzny, którego swego czasu pragnęła. Próbowała sobie wmówić, że było to pożądanie równe temu, jakie odczuwa się do ładnej sukni, bądź drogiej biżuterii, nigdy jednak nie rozumiała dlaczego pustka po tym człowieku, była wciąż tak bardzo… pusta. Zupełnie jakby nie potrafiła znaleźć niczego, co byłoby w stanie zakryć ziejąca dziurę, jaką pozostawił.
Próbowała odrzucić od siebie myśl o Masanorim, który z niewiadomych dla niej powodów nagle wypłynął na powierzchnię jej umysłu. Jego osoba miała tendencje do przyklejania się do jej świadomości, niczym lepka substancja, której nie szło się pozbyć z dłoni. Irytująca, uparta i absorbująca całą uwagę.
Przeczesała włosy, odgarniając je do tyłu z delikatnym westchnięciem.
Nie. Jej historia z poparzonym mężczyzną była zupełnie inna. Tam nie było uczuć. Jedynie być może ta niezdrowa, międzygatunkowa fascynacja. Pragnęła go, bo był wyzwaniem, którego chciała się podjąć. Pragnęła go, bo podobało jej się to, jak przepychali się w swoich prowokacjach, próbując ustalić, które z nich miało silniejszą wolę.
Skończyło się to wraz z dniem, w którym odszedł, Stwórca sam raczy wiedzieć dokąd. A Katsu powinna znaleźć sobie nowy obiekt rozrywki.
Czy to powinno być aż tak trudne?
Uniosła szmaragdowe spojrzenie na Imube, świadomie porzucając dalsze roztrząsanie kwestii uczuć i zemsty. Powróciła do swojej typowej, lekko nonszalanckiej postawy, która w tym momencie była ewidentną obroną przed tym, co przed chwilą działo się w jej głowie. Cóż innego mogła zrobić? Pozwolić aby jej umysł pogrążał się w kwestiach dlań kompletnie niezrozumiałych?
- Obawiam się, że moja obecność mogłaby okazać się zbawieniem, podczas twoich podróży. Ktoś musiałby cię odciągać od tych poszukiwań od czasu do czasu, proponując zwykłą, prymitywną, lecz jakże potrzebną rozrywkę. Pozwalasz sobie na to czasami? - Uniosła subtelnie brwi ku górze, a jej oblicze pozostawało rozkosznie pozbawione niewinności. - Na odrobinę prostej przyjemności?
Jej spojrzenie przez moment wpatrywało się w starca, a to, co kryło się za szmaragdowymi tęczówkami, pozostawało nieodgadnioną gładką powierzchnią, niczym tafla bardzo głębokiego, czarnego jeziora, do którego można było zanurzyć dłoń po łokieć i już nie być w stanie dostrzec palców w mrocznej toni.
- Ciekawi mnie, co byś powiedział, gdybyś poznał całą mnie… - odparła cicho, a jej uśmiech zdawał się nie być do końca zgodny z tym, co działo się w jej głowie. - Nie miałabym nic przeciwko. Może byś mi wyjaśnił kilka kwestii, których sama nie rozumiem. Z drugiej strony, nie wątpię, że musiałbyś mieć sporo tolerancji, aby dotrwać do samego końca. Wyrozumiałości dla kwestii, których z pewnością, oh tak… ręczę ci, że byłoby ich sporo… kwestii, których byś nie popierał. - Po jej ustach błąkał się delikatny, zamyślony uśmiech. Czyżby w toni jadeitowych tęczówek zabłysło wyzwanie?
Sięgnęła po fiolkę z krwią, bez zawahania. Nie wiedziała czyja krew była w środku. Mogłaby to być krew samego Imube. Nie byłaby to pierwsza, której by się napiła, pochodząca od innego demona. Ba! Biorąc pod uwagę jej doświadczenia, powinna zastanowić się minimum dwa razy, zanim ją wypije.
Katsu jednak nie miała zamiaru się zastanawiać. Po prostu wypiła zawartość, którą Imube dla niej pozostawił, pozwalając aby szkarłat rozlał się po jej języku, z przyjemnym aromatem.
Spojrzała na ten ciepły uśmiech, który na obliczu demona, mógł być równie dobrze zdradziecką maską. A może po części liczyła, że tak będzie? Może właśnie aż tak bardzo chory pozostawał jej umysł?
-W porządku, chętnie pozwolę byś odpowiadała za naszą rozrywkę.
Jego wzrok oddawał pewną formę wdzięczności w jej stronę, może poprostu chciał zobaczyć do czego zaprowadzi go ta nowa relacja. Wiedział że historię potrafiła często zmienić nawet jedna wybitna jednostka, czy Katsu potrafiła zmienić jego?
-To czy będę cie nie popieram twoich zachowań, wcale nie musi wpłynąć na naszą relację, tym lepiej cię poznam tym bardziej zrozumiem czemu robisz pewne rzeczy a jeśli tak to będę mógł sam sobie wytłumaczyć twoje zachowanie.
Czy był jakiś powód do zwątpienia? Było przed nimi jeszcze tyle rzeczy do przeżycia, może będzie w stanie zrozumieć jej osobę w ciągu kilku miesięcy jeśli dalej będą oddawać się przyjemności rozmowy, a może dopiero za kilka dekad? Czy to naprawdę było tak ważne, już postanowił że nie zwątpi w Katsu i będzie świadkiem jej historii.
Przyglądała się Imube, a jej usta wykrzywił uroczy uśmiech, gdy przystał na jej propozycję objęcia pozycji osoby odpowiedzialnej za rozrywkę, podczas ich spotkań. Wydawało się, że w szmaragdowych tęczówkach zabłysnęła niebezpieczna iskra, jakby zgoda towarzysza, obudziła w niej jeszcze większe pokłady szeroko pojętego braku pokory.
- Cudownie, w takim razie ustalone. - Mrugnęła do niego znacząco, co mogło tylko sugerować, że miała już kilka pomysłów na to, jaką zabawę mogłaby wymyślić jako pierwszą. Katsu bowiem potrafiła zupełnie puścić wodze fantazji, jeżeli w grę wchodziła rozrywka, pozwalając aby ten narowisty rumak, jakim było szaleństwo w jej umyśle, pomknął bez kontroli przed siebie. Było to piękne i przerażające jednocześnie i zazwyczaj kończyło się ludzkim cierpieniem.
Przy kolejnych słowach demona, Katsu pokiwała głową z namysłem, ewidentnie usatysfakcjonowana odpowiedzią jaką dostała. Niepodważalnie rozsądne podejście Imube sprawiało, że wzbudzał szacunek, którego przy Katsu wcale nie było tak łatwo wzbudzić. Nawet jeżeli szmaragdowa demonica sama nie zawsze świeciła przykładem osoby zrównoważonej.
Czas płynął, świece wypaliły się do cna, a Katsu nie spuszczała wzroku z demona, z którym przyszło jej podróżować. Był intrygujący i sprawiał, że spędzenie w jego towarzystwie większej ilości czasu brzmiało zachęcająco. Nie mogli jednak zapomnieć, że czekała ich dalsza droga do Kioto.
- Zdaje się, że powinniśmy móc niebawem wyruszyć z powrotem w drogę - zauważyła, unosząc lekko lewą brew. - Opowiesz mi skąd znasz to miejsce?
Pytanie wcale nie było rzucone mimochodem. Zdawało się wręcz, że odpowiedź na nie w jakiś sposób była kluczem do zamknięcia rozdziału, jakim był dzień, który wspólnie spędzili w czeluściach jaskini.
W szmaragdowych oczach mógł dostrzec zainteresowanie, które sugerowało, że Katsu oczekiwała co najmniej ciekawej opowieści. Oczywiście mogła się zawieść i usłyszeć odpowiedź bardzo prozaiczną i daleką do wartej większej uwagi. Jednak od momentu w którym Imube ukląkł przed stojącą nieopodal jaskini kapliczką, czuła w kościach, że za tym miejscem stoi pewna osobista historia.
A ona nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała jej poznać.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|