Miała dobre przeczucie co do młodzika, sam fakt że pałał nienawiścią w kierunku demonów, już było sporym plusem zwłaszcza w tych pojebanych czasach gdzie paskudztwa Muzana miały swoich fanów!
Przy sobie miała torbę z potrzebnymi rzeczami na podróż, spory kosz wiklinowy w którym parę potrzebnych rzeczy do umilenia im czasu podczas postojów i jeszcze jedno podłużne zawinięte w grubą tkaninę coś. Poza tym obok niej stały dwie spore kłody, każda ważąca po dobre 70kg. Opierała się o ścianę budynku czekając na pojawienie się Kamezo. Było bardzo wcześnie co prawda bo nie dawno słońce wychyliło się zza horyzontu.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Czarująca i piękna jak zawsze, już myślałem, że o mnie zapomniałaś - zaśmiałem się i spojrzałem na jej pakunki. Kosz wiklinowy, zawiniątko i dwie kłody albo mini drzewa. Ciekawe rzeczy były jej potrzebne, ja miałem tylko prowiant, ubrania i oszczędności. - Drewno na opał możemy zebrać przy postoju, nie musimy go przecież ze sobą targać - chociaż nie mogłem zapominać, że ona jest niezniszczalna i bardzo silna, więc pewnie dla niej to nie byłby problem, żeby to nieść. Podszedłem bliżej kłody i przyjrzałem się jej uważnie, duża i pewnie sporo waży, wtedy poczułem ciarki na plecach i zdałem sobie z czegoś sprawę. Spojrzałem przerażonym wzrokiem na Sayakę.
- Przegram nasz zakład zanim zacznie się prawdziwy trening prawda?
but only a blind man can truly see
- I specjalnie dla Ciebie odporna na komplementy i bezwzględna.. - dorzuciła puszczając mu oczko. A słysząc komentarz o drewnianych kłodach stojących obok jedynie bardziej się wyszczerzyła z zadowoleniem. Zaraz mu pokaże coś fajnego, a potem pożałuje że się założyli wtedy w restauracji.
"Przegram nasz zakład zanim zacznie się prawdziwy trening prawda?"
Z satysfakcją obserwowała jak chłopak nieco zbladł gdy zdawał się rozszyfrować przeznaczenie dla tych ciężkich kłód. Zmniejszyła dystans między nimi i położyła dłoń na jego barku życzliwie się uśmiechając w jego stronę.
- Jak to było? Ah! .. 'Idę o zakład.. że nie stracę przytomności podczas treningu i nie będę narzekał, że nie daję rady'.. - zacytowała jego słowa i klepnęła go leciutko dwa razy po ramieniu. - .. brzmi znajomo? - dodała i zrobiła krok w tył. - Twój trening zaczyna się właściwie już teraz.. nie będziemy marnować ani chwili.. podróż zajmie nam trochę.. - zaczęła wyjaśniać mu co go czeka. - Na postojach będziemy trenować twoją umiejętność walki mieczem.. ale podczas podróży będziemy cię hartować.. zwiększać wytrzymałość.. - dodała klepiąc jedną z kłód podczas końcówki wypowiedzi.
Po czym wzięła w obie ręce pień i poderwała go w górę dość wysoko aż ponad głowę i łapiąc bez mniejszego problemu. Przeniosła ciężar kłody na jedną dłoń trzymając ją jakby nie ważyła prawie nic. - Będziesz to niósł na barku podczas naszej wędrówki.. drugą będę niosła sama.. bo obu nie byłbyś w stanie utrzymać zbyt długo.. - wyjaśniła podając mu na jeden z barków kłodę którą trzymała na dłoni. Po czym zarzuciła na siebie kosz z wszystkimi rzeczami i drugą kłodę ułożyła na swoim lewym barku. - Ruszajmy.. ciekawa jestem kiedy padniesz.. - zaśmiała się narzucając solidne tempo kroków.
- Jak Ci w sumie minął ten czas rozłąki? Chyba nie pchałeś się w żadne kłopoty z mieszkańcami i nie próbowałeś bawić się w zabójcę demonów na własną rękę..? - wolała się upewnić.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- W sumie jeśli chodzi tylko o stratę przytomności i narzekanie to możesz nie mieć tak łatwo mnie złamać. Jednak żadnej litości, nie chce specjalnego traktowania czy coś, zamierzam wygrać ten zakład choćby miały mi odpaść ręce i nogi - rzekłem już prawie krzycząc, z pewnością w głosie. Musiałem sam w to uwierzyć, żeby tak się stało. Przybliżyłem się do niej i spojrzałem jej prosto w oczy z uśmiechem na twarzy - nie wygrasz tak łatwo! - wtedy poczułem jak kłoda ląduje mi na barku. Przez chwilę poczułem zachwianie równowagi, ale potem udało mi się to ustabilizować. Bolało i do tego nie należało do najprzyjemniejszych, ale muszę dać radę. Przytrzymałem kłodę lewą ręką, bo na lewym barku aktualnie się znajdowała i ruszyłem za nią. Trzeba powiedzieć, że pierwsze kroki były najtrudniejsze, dopóki miałem siły starałem się za nią nadążać, ale długo tak nie wytrzymam. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Wiedziałem na co się piszę.
- Zapewniam, że nie bawiłem się w zabójcę demonów. Tak naprawdę to nic ciekawego się nie działo. Odwiedziłem Twojego znajomego złodzieja broni, a potem przechodząc obok pijalni wpadłem na jakąś dziewczynę. Bardziej ona na mnie, pomyliła mnie z jakimś innym czerwonowłosym gościem. Też była zabójczynią, walczyła dwoma mieczami i trochę się dowiedziałem o takim stylu walki, ale spokojnie, nie pisnąłem ani słówka o Tobie czy treningu. Nikt nic nie wie - zapewniłem pod koniec i zacząłem regulować oddech. Rozmowa wyczerpywała gorzej nich chód. Brałem głębokie wdechy nosem i wydechy ustami, pamiętaj ból jest tylko w Twojej głowie. To nie jest ciężkie, jest lekkie, lekkie jak... jak... jak jebane 70kg piórko. Tak dokładnie tak.
- Jak poproszę później, to pomożesz mi zmienić bark, żeby co jakiś czas dawać rozluźnienie mięśniom i nie przemęczać tylko jednej strony? - zapytałem, nie było to narzekanie, tylko prośba w treningu. Jeszcze dawałem radę, więc nie jest źle. - Dokąd w ogóle zmierzamy szefowo?
but only a blind man can truly see
- Nie mogę Ci nic obiecać.. no może poza tym że potrafię być bardzo kreatywna.. - powiedziała z zadowoleniem w głosie. Nie będzie mu życia ułatwiać, chciała żeby dawał z siebie więcej niż mógł. Nawet jeśli z początku tą motywacją miał być strach przed jej pomysłami. Potem już pójdzie z górki, gdy nabierze trochę doświadczenia.
"W sumie jeśli chodzi tylko o stratę przytomności i narzekanie to możesz nie mieć tak łatwo mnie złamać."
- Brzmisz jakbyś już teraz chciał biegać z obiema kłodami na obu barkach.. i nie przesłyszałeś się.. powiedziałam biegać.. - powiedziała uśmiechając się do niego bezczelnie. Nie był dzieckiem już, więc musiał się liczyć z poważnym treningiem. Chciała go sprawdzić jak poradzi sobie z demonem, ale do tego chciała go trochę zahartować, żeby miał okazje nie tylko przeżyć..
"Jednak żadnej litości, nie chce specjalnego traktowania czy coś, zamierzam wygrać ten zakład choćby miały mi odpaść ręce i nogi"
Uśmiechnęła się do niego miło. - Nie martw się.. nie znam słowa litość jak chodzi o treningi i walkę.. - powiedziała z rozbawieniem w głosie. Sayaka od małego chciała być zabójczynią jak jej mama. Ciężko trenowała gdy tylko miała czas i była cholernie wytrwała przy tym. Dla niej najważniejsza zawsze była siła fizyczna i w tą stronę właśnie szła, nie wiedziała tylko jak silni byli jej bracia, których fizyczny rozwój był podobny do jej. Czy była słabsza od Hayase? A może byli sobie równi? Mierzyła w szczyt i chciała być od niego silniejsza, nawet jeśli to jej młodszy brat miał być głową rodu. Uważała że był najlepszym kandydatem do tego z całego rodzeństwa, ale to Ona będzie silniejsza od niego.
"..nie wygrasz tak łatwo!"
Musiała lekko odchylić głowę, bo był nieco wyższy od niej, ale bez problemu wytrzymywała jego intensywne spojrzenie, uśmiechnęła się zuchwale. - Na to liczę.. nie zawiedź mnie.. - skomentowała kładąc mu kłodę na bark zanim ruszyła przed siebie.
Widziała jak dla jego ciała to musiał być szok w zderzeniu z takim ciężarem na raz i ten dzień będzie jutro opłakiwał z powodu zakwasów. Wtedy zabawa się dopiero zacznie. Narzuciła na start brutalne tempo marszu, widząc jak chłopak z trudem ją dogonił i z uporem maniaka szedł z nią ramię w ramię od startu aż się wyszczerzyła z zadowoleniem.
Słuchała z uwagą jego streszczenia tego co robiła jak się rozeszli w swoje strony. - hmmm..? - mruknęła słysząc jak wspomina o innej zabójczyni i to takiej która walczyła dwoma ostrzami. Po chwili się roześmiała gdy upewnił ją w tym że nic nikomu nie mówił, nawet innemu członkowi korpusu. - Chodziło mi o ludzi bardziej.. innemu zabójcy mogłeś powiedzieć.. to żadna tajemnica między członkami korpusu.. nie wzięłam cię w tajemnicy przed moimi kompanami.. ale przynajmniej mam pewność że jesteś godny zaufania.. masz wielkiego plusa na początek.. - powiedziała ze spokojem w głosie.
Skinęła głową na jego prośbę ze zmianą barku jeśli będzie zbyt zmęczony. - Oddychaj.. Wciągaj powietrze nosem i wypuszczaj ustami.. nie musimy rozmawiać podczas marszu.. szkoda twojej energii.. - powiedziała z zadowoleniem.
Kiedy potrzebował przełożyć kłodę na drugi bark, to oczywiście mu z tym pomogła. Po czym ruszyli w dalszą podróż. I tak co jakiś czas pomagała mu. Co jakiś czas dopingując go gdy próbował zwolnić tempo marszu. Dopiero jak widziała, że nie był w stanie dotrzymać jej kroku i powłóczył nogami za nią. Zmęczony, przepocony z trudem łapiąc oddech to zatrzymała się odstawiając kłodę na ziemię i usiadła na niej. - Chwila odpoczynku? - z wiklinowego kosza, który zdjęła z siebie wyjęła skórzany bukłak z wodą z którego upiła kilka łyków i podała go Kamezo. - I jak? Nóżki jak z waty? - spytała zaczepnie, uśmiechając się do niego z lekkim rozbawieniem wymalowanym na ustach.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Rada, żeby nie rozmawiać w trakcie takiej podróży, była dość pomocna, tak samo jak ta z oddechem. Jego regulacja i kontrola na pewno pozwoliła mi zachować więcej sił. Powolny lecz głęboki wdech nosem i wydech ustami. Regularnie i ze spokojem, skupiałem się na tym co jest przede mną. Cel, który dodawał mi sił, jeśli przebiegnę dzisiaj z tą kłodą i jutro, to w końcu zacznę się przyzwyczajać. Tak to działało, początki zawsze były trudne, a ona ostrzegała mnie, że będzie ciężko. Przeszkody i ograniczenia tak naprawdę nie istnieją, jeśli widzisz mur nie do przeskoczenia to po prostu przebijasz się przez niego. Dlatego mnie pewnie hartowała, żebym wytrzymał nieważne co się stało.
Co jakiś czas zatrzymywałem się z prośbą o zmianę barku. Za pierwszym razem kiedy ściągnęła kłodę i ją przełożyła, poczułem się jakbym nagle schudł i stał się lekki jak piórko. Poruszyłem kilka razy obolałą ręką i ruszyliśmy dalej. Kiedy nie czułem bólu ręki to tak jakby biegło się lżej. Przez chwilę znowu dotrzymywałem jej tempa, ale nie trwało to długo. Co chwilę słyszałem jak zachęca mnie docinkami, żebym nie zwalniał. Muszę przyznać, że to dosyć pomagało, ale w końcu osiągnąłem swój limit. Szybciej nie dawałem rady, aż w końcu ona to zauważyła i się zatrzymała. Przerwa?
- Chętnie - wyszeptałem zdyszany i upiłem kilka łyków z bukłaku i oddałem go z powrotem. Kiedy nie miałem już na sobie ciężaru, podniosłem nogę do góry, żeby poczuć obolałe mięśnie, zacząłem je powoli masować i rozciągać. Ale będą boleć jutro. - Twardsze niż ta kłoda - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem na twarzy, zaczepką na zaczepkę. Kiedy skończyłem się rozciągać, usiadłem na ziemi i spojrzałem na nasz ładunek. - Do czego dokładnie użyjemy te kłody? I nie pamiętam czy już pytałem, ale ile zajmie nam podróż?
but only a blind man can truly see
Ostatnio byłem trochę frustrowany tymi niepowodzeniami, mijały dni, a ja dalej nie miałem nawet pewnego tropu, może ten Ne coś zmieni i pomoże mi zrozumieć, jak powinno się tropić demona. No nic, tak jak to miałem w zwyczaju, uciąłem sobie krótko drzemkę w cieniu drzewa, czym byłby dzień bez sjesty? Pewnie dalej dniem, ale jakoś takimi niestandardowym, poza tym potrzebowałem podładować akumulatory. Sen był błogosławieństwem na wszystkie dolegliwości fizyczne i psychiczne, obudziłem się całkiem wypoczęty, oczywiście na ile tylko pozwalała trawa i pień za oparcie.
Musiałem teraz wyjść z gęstwiny, żeby wrócić na ścieżkę, gdy tak się snułem w poszukiwaniu wyjścia, dojrzałem coś białego, jak mignęło mi między zielonymi liśćmi, zaciekawiony skradałem się, podszedłem bliżej, może to był zając, którego chętnie zjem na kolacje. Lubiłem dobrze zjeść i delektować się jedzenie,, ale podróżne racje żywnościowe może był syte, ale walory smakowe pozostawiały wiele do życzenia.
Nie narzekałem na to, ale zawsze chętnie urozmaicałem jadłospis o jakąś świeżynkę. Ku moje zdziwieniu i rozczarowaniu, to nie była sierść zająca, a włosy Sayaki. Niestety jedzenie będzie musiało poczekać, teraz czas się zemścić za te lata gnębienia i podstępów w Yonezawie. Lubiła mnie podszczypywać i robić jakieś ataki znienacka, więc teraz i ja uraczę ją tym samym.
Szybkim krokiem doskoczyłem do niej od tyłu, złapałem za kołnierz ubrania, pociągnąłem i przewróciłem na plecy, a drugą dłonią trzymałem wyciągnięte czerwone ostrze nichirin nad nią przygotowane do dobicia. Dała się podejść i była nieostrożna, wielokrotnie to samo mi robiła w przeciągu lat, podobne numery, ale przewracała pod pretekstem przytulenia czy innego podstępu.
- Nie żyjesz.... Słabiutko, chyba robisz się coraz wolniejsza Senpai. - Odpowiedziałem zaczepnie z przekąsem, malutka szpilka dobrze jej zrobi, w sumie nawet dwie, bo teraz to ona powinna do mnie się tak zwracać, skoro jest różnica w stopniu. Uśmiechnąłem się łagodnie i schowałem miecz do sayi, jednak nie pomagałem jej w podnoszeniu się, bo podejrzewałem, że spróbuje się odgryźć.
- Witaj, nazywam się Kagami Yuichiro.... Przepraszam, za w targnięcie i przerwanie, ale nie mogłem się powstrzymać. - Spojrzałem na swojego rudego rodaka, delikatnie się skłoniłem i następnie przeniosłem wzrok na podnoszącą się Karasawe. - Ty to jednak chyba masz jakiś fetysz co? - Skwitowałem zadziornie, ale chyba coś tym było, gdzie nie spojrzeć zawsze wokół niej był jakiś rudy, jak nie jej brat to Yona, jak nie Yona to Kiryu, jak nie Kiryu to Ja, jak nie Ja to ten chłopak. Zbierała nas czy co?
albo ją przed sobą stworzę
- Dobra! Koniec odpoczynku.. wstawaj.. czas się zabawić.. - to mówiąc stanęła przed nim splatając dłonie pod biustem, czekała aż chłopak podniesie tyłek z ziemi i stanie przed nią. Czego się nie spodziewała, to tego co miało miejsce zaraz po zakończeniu jej wypowiedzi. Poczuła jak coś łapie ją za kołnierz yukaty i z niewiarygodną prędkością i przy okazji siłą szarpnął w tył. Nie słyszała, nie dostrzegła, mało tego.. nie miała czasu zareagować w porę. Rozplatając jedynie ręce spod piersi runęła plecami o twardą ziemię i przed złotymi oczami mignęło karmazynowe ostrze. Odchyliła lekko głowę w tył odruchowo. Złote oczy wbiły się w sylwetkę świeżo upieczonego Mizunoe górującego nad nią z tym bezczelnym uśmieszkiem.
"Nie żyjesz.... Słabiutko, chyba robisz się coraz wolniejsza Senpai."
Wpatrywała się w niego, jak chował swój miecz do sayi i bezczelnie nie chciał jej pomóc wstać, nie winiła go o to. Wiedział co go czekało gdyby podał jej rękę. Za każdym razem się na tym łapał i pierwszy raz odkąd się znali, zamiast się zbliżać, odsunął się robiąc jej miejsce. Podniosła się do siadu i po chwili już stała na równych nogach otrzepując się z kurzu i ziemi. - Za dużo czasu spędzasz z tym swoim piorunem.. liznąłeś trochę jej prędkości.. może powinnam cię przy sobie zatrzymać na dłużej żebyś i siły trochę polizał.. - zaśmiała się poprawiając swoje ubranie. - Nie widzieliśmy się od Azuchi.. - skomentowała podchodząc do przedstawiającego się Kamezo drugiego zabójcy. - Mhm... nie mogłeś się powstrzymać.. to teraz lepiej śpij z jednym okiem otwartym.. bo ja też nie będę się powstrzymywać.. - zaśmiała się na jego komentarz. Bawili się tak odkąd się znali. Nie było litości z żadnej ze stron ale to działało. Oboje byli zawzięci i każde chciało być lepsze od drugiego.
Podeszła bliżej Yuiego, najpierw lekko go klepnęła w bark po przyjacielsku, po czym zjechała dłonią w dół po jego ubraniu i pociągnęła w swoją stronę z nieludzką siłą, nie znoszącą sprzeciwu, prosto w ramiona. - Dobrze Cię widzieć Yui.. - nie kryła radości w głosie. Ucałowała go czule w policzek i wtuliła go mocniej w siebie. - Moje najszczersze gratulacje.. z powodu awansu.. - szepnęła i wypuściła go z objęć. - Będzie trzeba to uczcić.. mega się cieszę.. senpai.. - z niej można było czytać jak z otwartej księgi, nigdy nie trzymała żadnych emocji na wodzy. Teraz widać było, że się dla niego cieszyła.
"Ty to jednak chyba masz jakiś fetysz co?"
- huh.. - przeniosła wzrok na Kamezo i przechyliła lekko głowę w bok, splatając dłonie pod piersiami. - W sumie.. jak by się tak zastanowić.. to możesz mieć rację.. sami płomiennowłosi się wokół mnie kręcą.. - pstryknęła nagle palcami jakby wpadła na jakiś pomysł. - .. po prostu jestem tak bardzo gorąca że przyciągam wszystkie inne płomyczki.. - zaśmiała się splatając ręce na karku. - Co tu właściwie robisz? Może chcesz się do nas przyłączyć na kilka dni jak nie masz nic lepszego do roboty.. pomagam Kamezo wbić się w szeregi zabójców.. tylko najpierw muszę podrasować jego wytrzymałość i pozostałe parametry i sprawdzić jak sobie poradzi w starciu z demonem.. żeby zobaczyć czy nadaje się na jednego z nas.. - wyjaśniła swój plan działania w skrócie. - No chyba że masz jakieś zlecenie na demona.. albo szukasz zguby zleconej przez Tsuyę.. sama bym się za to wzięła, ale jak widzisz mam już projekt na głowie.. - to mówiąc objęła nagle ramieniem Kamezo za kark i pociągnęła w dół, drugą ręką czochrając mu czerwoną czuprynę, zanim go puściła.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Dzięki, muszę przyznać, że nie jest wygodne noszenie tego i sprawia dużo bólu, ale to mi nie przeszkadza. Przyzwyczajony jestem do wysiłku, najbardziej obawiam się mojego pierwszego starcia z demonem, nie wiem jak się zachowa moje ciało. Może i żyję z chęcią zemsty, ale nie mogę zagwarantować sam sobie, że nie sparaliżuje mnie ostatecznie strach przed nieznanym. Chociaż jeśli spotkanie z Tobą przeżyję to nic gorszego mnie już pewnie nie spotka - zaśmiałem się na koniec i wsłuchałem się w wyjaśnienia planu dalszego treningu. Czyli będzie ciężej, ale zwiększając stopniowo i szybko ciężar to o wiele szybciej doczekam się poprawy. Co do tego wszystkiego to ufałem jej w stu procentach. - To będę czekał z niecierpliwością, aż zrobi się ciężej, jak na razie mam nadzieję, że to tylko rozgrzewka! - uśmiechnąłem się zadziornie wyczekując reakcji. Ciekawe na co Ciebie jesteś stać ognista kobieto?
Wziąłem ostatni łyk wody przed końcem odpoczynku i stanąłem przed Sayaką. To co potem powiedziała to, aż prosiło się, żeby to jakoś skomentować, jakiś sarkazm coś. Już miałem odpowiedzieć, ale wtedy nagle zobaczyłem jak dziewczyna zmienią swój kąt z pionu do poziomu. To się działo za szybko nim zdążyłem ogarnąć o co chodzi, jedyne co to zdążyłem sięgnąć po kamień na ziemi i kiedy chciałem już w niego rzucić to zauważyłem ostrze. Zabójca? Na to wyglądało, a do tego chyba się znali. Kiedy jego wzrok przerzucił się na mnie, szybko wyrzuciłem kamień za plecy i podszedłem bliżej zabójcy wyciągając do niego rękę. - Też jesteś rudy! - powiedziałem bez namysłu, a potem czułem jak robię lekko czerwony na twarzy z zawstydzenia. Nie tak się wita z ludźmi matole, naucz się chociaż kultury! - Witaj, przepraszam, to tak bez namysłu mi się wymsknęło, nazywam się Kamezo. Po przywitaniu spojrzałem pytająco na Sayakę oczekując jakichś wyjaśnień. - Taka gorąca, że aż się przy niej stopić można, aż się spociłem od tego gorąca - zaśmiałem się po czym odsunąłem się kawałek - od razu chłodniej - uśmiechnąłem się i zacząłem słuchać ich rozmowy, gdy na koniec poczułem jak ciągnie mnie w dół i czochra moje bujne włosy. Kiedy już mnie puściła, wyprostowałem się, poprawiłem fryzurę i spojrzałem na nią. - Jak już mnie wyszkolisz to nie tylko na demony będę polował, ale i na Ciebie, żeby się za to odegrać, nie znasz dnia i godziny - jeszcze zobaczymy kto tu kogo będzie czochrał po czuprynie.
but only a blind man can truly see
-Przyganiał kocioł garnkowi?... Widać za słabo liżesz tamtego ziemniaka, bo coraz bardziej miękka się robisz... Ta.... bo co mi zrobisz? - Zapytałem zaczepnie i tak przez najbliższe miesiące nie wrócę do Yonezawy, więc pewnie zdąży zapomnieć o tej groźbie. Znajomość z nią to i tak była istna kolejka górska. Raz dobrze, potem źle potem dobrze, a potem jeszcze coś innego.
- Już nie przesadzaj, nigdzie się nie wybieram jeszcze... Nie musisz mnie ściskać, tak jakby jutra miało nie być.... Nie ma czego gratulować... Tak naprawdę nie czuje, żeby zasłużył na coś takiego. - Odpowiedziałem jej krótko, cieszyłem się, że mogłem ją spotkać, ale nie miałem ochoty na celebrowanie tego awansu, po przebiegu tamtego zadania.
- To ty się kręcisz wokół nas, kto pierwszy z ręcznikiem przyszedł?... Nie tak działa ogień głuptasie. - Zaśmiałem się krótko, jej sposób dedukcji jak zwykle był bardzo oryginalny, ale gra słów trochę kulała. Grunt, że się spotkaliśmy nieważne w jakich okolicznościach, swoją drogą nie spodziewałem się, że Sayaka kiedykolwiek będzie chciała kogoś do korpusu z rekrutować. Ja sam chyba byłem zbyt mało odpowiedzialny, żeby coś takiego, zrobić albo po prostu nie chce wpływać tak mocno na decyzje innych ludzi. Chociaż z drugiej strony jednego smyka na szkolenie już dostarczyłem.
- Mam co robić więc nie odprowadzę was do Yonezawy, ale chętnie zobaczę jego determinacje.... Hmmm chyba coś Ci się nastawienie zmieniło, chcesz początkowego rekruta rzucić demonowi? A co z tym nie forsuj się i wszystko w swoim czasie co? - Pamiętałem, o co się pokłóciliśmy za pierwszym razem, ale ona teraz miała całkowicie inne nastawienie niż wtedy. Wiem, że wiele osób przed dołączeniem do korpusu uszło z życiem przed demonem, ale nie warto było ryzykować już teraz.
- Tężyzny fizycznej nie zbuduje on w jeden dzień, wiesz o tym, to długi żmudny proces lepiej sprawdzić, jakie ma nastawienie i czy korzysta z głowy.... A to niby ja byłem ten młodszy. Spokojnie ja też przechodziłem podobne rzeczy, ale jak widać, jestem bardziej utalentowany od niej.... Będzie dobrze, no to zaczynaj pani nauczyciel, ja sobie dokładnie rzucę okiem na niego. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach i stanąłem w cieniu drzewa, opierając się o pień.
albo ją przed sobą stworzę
Słuchała jego wypowiedzi z zaciekawieniem. To dobrze że mówił jej o swoich obawach, że był szczery nie tylko z samym sobą, ale że nie strugał przy niej nie wiadomo jakiego kozaka. Choć gdyby to robił to i tak by nie dawała wiary w takie brednie. Ludzie byli gotowi na przemoc i rozlew krwi wśród swoich. Ale żaden nie był gotowy na to co potrafił sobą zaprezentować demon. To był prawdziwy test dla każdego człowieka. Uśmiechnęła się lekko słysząc że Kamezo stara się patrzeć na wszystko realistycznie, liczył się ze swoimi słabościami. Ale nie był sam. Jego zapał wystarczył żeby go wciągnąć do korpusu, ale test który miała dla niego naszykowany nie był po to by sprawdzić jak słaby był.. nie mogła mu tego zdradzić jeszcze teraz.
"Chociaż jeśli spotkanie z Tobą przeżyję to nic gorszego mnie już pewnie nie spotka.."
Chwała że nie piła i nie jadła w tym momencie bo by się pewnie zakrztusiła. Uśmiechnęła się za to tajemniczo. - Pewnie masz racje.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem. To mogła być prawda akurat, Sayaka nie należała do najłagodniejszych kobiet. Ale tak jest jak się wychowuje głównie z braćmi, którzy tylko szukali pretekstu żeby skoczyć sobie do gardła. Wieczne walki w młodości dobrze ją zahartowały na życie dorosłe.
"To będę czekał z niecierpliwością, aż zrobi się ciężej, jak na razie mam nadzieję, że to tylko rozgrzewka!"
Nie odpowiedziała mu na to, ale lekki uśmieszek nie schodził z jej ust po tych słowach.
"Przyganiał kocioł garnkowi?... Widać za słabo liżesz tamtego ziemniaka, bo coraz bardziej miękka się robisz..."
Uniosła brew słysząc jego odpowiedź na zaczepkę. - Byłoby głupio gdybym była twardsza od Ciebie.. - uśmiechnęła się niewinnie do niego. Jej wytrzymałość wcale nie była niska, choć zaniedbała ostatnio zręczność i szybkość kosztem siły, która dla niej była najważniejszym atrybutem. Wiedziała że daleko jej było do perfekcji, daleko jej było do poziomu Hashiry i w paru aspektach nawet daleko do Kagamiego. To jednak działało jak kij i marchewka na raz. Nie spocznie póki nie będzie lepsza od wszystkich.
"Ta.... bo co mi zrobisz?"
- Będziesz musiał się przekonać na własnej skórze senpai.. - puściła mu figlarnie oczko, już ona coś wymyśli. "Nie znasz dnia ani godziny kiedy sobie to odbiję cwaniaczku.." uśmiechnęła się do niego niewinnie. Jeśli myślał że to mu ujdzie płazem to powinien sobie przypomnieć wszystkie te razy kiedy Sayaka go dopadła w przeszłości. Nawzajem sobie dogryzali ale w dość koleżeński sposób, jedno ciągnęło drugie w górę.
"Już nie przesadzaj, nigdzie się nie wybieram jeszcze... Nie musisz mnie ściskać, tak jakby jutra miało nie być.... Nie ma czego gratulować... Tak naprawdę nie czuje, żeby zasłużył na coś takiego."
- A kto wie co przyniesie kolejna noc? Może to właśnie jest nasz ostatni uścisk? W końcu jesteśmy zabójcami.. dzisiaj jestem.. jutro mnie nie ma.. - nie okłamywała go. Choć to mogło brzmieć jak by miała iść na misję samobójczą pod tytułem: upoluję dwunastu Kizuki. Czy był gotów poświadczyć głową że to tylko jedno spotkanie z wielu, które miały jeszcze nadejść? Ona nie była gotowa tego zagwarantować. - No patrz.. ty takie pewny siebie.. nie wierzysz że zasłużyłeś na awans.. i to wytypowany przez Tsuyę.. to lekki policzek w jej twarz że osoba którą najdłużej trzymała na szkoleniu jako pierwsza urosła w hierarchii naszej organizacji.. wyobraź sobie jej minę, jak musiała mocno nadąć policzki jak wybierała kolejnego Mizunoe.. i musiała wybrać Ciebie.. idziesz w górę.. to bardzo dobrze.. powinieneś się cieszyć że reprezentujesz sobą o wiele więcej niż sam jesteś w stanie dostrzec.. - klepnęła go lekko w ramię. Skromność do niego nie pasowała, choć nie raz nią emanował, to jednak uważała że najlepiej pasowała mu ta przesadna pewność siebie. - Jak nie pijam alkoholu.. tak chciałam oblać twój awans za pomocą tego twojego Umeshu do którego mnie tak długo namawiałeś.. - dodała wzruszając bezradnie ramionami, po czym położyła je na biodrach.
"To ty się kręcisz wokół nas, kto pierwszy z ręcznikiem przyszedł?... Nie tak działa ogień głuptasie."
Nadęła poliki czerwieniąc się nieco. - Taki jesteś cwany? Nie powiem kto nie potrafił się trzymać z dala ode mnie.. - uderzył w stół to nożyce się odezwały. Skoro był na tyle bezczelny żeby wywlec ich pierwsze spotkanie, to ona nie hamowała się żeby mu przypomnieć, kto pierwszy się złamał. I nie żeby mu to miała za złe, bo po tej rozmowie wszystko się ładnie ułożyło między nimi. Ba! Cieszyła się że wtedy się pogodzili, ale w życiu mu tego nie powiedziała w twarz. Bo niby po co? Żeby wywlekał to co jakiś czas i ją tym irytował? Nie dałaby mu takie przewagi na stałe!
"Nie tak działa ogień głuptasie.."
- Ty nie uczy matki dzieci rodzić.. - splotła ręce pod piersiami, ściągnęła łopatki ze sobą, nieco bardziej się prostując. Jasne trochę to nagięła w drugą stronę, ale od kiedy Kagami był taki rzeczowy?!
"Taka gorąca, że aż się przy niej stopić można, aż się spociłem od tego gorąca.."
Słysząc komentarz Kamezo aż uniosła lekko brew, nieco rozbawiona jego słowami. - Gorąco to Ci się dopiero przy mnie zrobi, jak cię wezmę w obroty.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem widząc jak się odsunął z komentarzem sugerującym lekką ulgę. Trochę przypominał jej Kiryu z takimi tekstami. I nawet Kagamiego w przeszłości. Przechyliła lekko głowę w bok, zastanawiając się jaki oddech Kamezo będzie miał. Pasował do niego płomień, wtedy można by pomyśleć że użytkownicy płomienia mieli konkretne cechy charakteru.
"Hmmm chyba coś Ci się nastawienie zmieniło, chcesz początkowego rekruta rzucić demonowi? A co z tym nie forsuj się i wszystko w swoim czasie co?"
- Może mam indywidualne podejście do każdego.. - skomentowała gdy wywlekł kolejny fragment wspomnienia z ich pierwszego spotkania. Nie spodziewała się że zapadła mu aż tak bardzo w pamięć jak on jej wtedy. Kto by pomyślał. Lekki uśmiech sam wpełzł na usta. - Chcę sprawdzić chłopaka.. z czego jest ulepiony.. nie jestem na tyle lekkomyślna żeby puścić go w samopas przeciwko komuś z kim nie ma szans.. co innego mówić o mordowaniu demonów.. a co innego stawić czoła jednemu.. on sam musi się przekonać co go czeka jeśli chce podążać tą ścieżką.. nie będzie sam.. ale chcę dać mu szansę się sprawdzić.. - wyjaśniła Kagamiemu to jak widziała starcie Kamezo z demonem. Od samego początku planowała w tym uczestniczyć. Nie pozwoliłaby żeby coś mu się stało, ale nie chciała trzymać go pod kloszem w obawie że pęknie niczym porcelanowa czarka, wypadająca z niezdarnych tylko po to aby rozsypać się w drobny pył, podczas zderzenia z twardą rzeczywistością.
"Tężyzny fizycznej nie zbuduje on w jeden dzień, wiesz o tym, to długi żmudny proces lepiej sprawdzić, jakie ma nastawienie i czy korzysta z głowy...."
- Nie planuję z niego zrobić zabójcy w jeden księżyc.. ale jego szanse na przetrwanie rosną jeśli będzie miał jakieś podstawy walki.. jeśli przygotuję go choć odrobinę na to co go czeka.. trening z zabójcą demonów jest najlepszym przygotowaniem na starcie z demonem.. przecież to wiesz.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Ilu zabójców tyle opinii trenowania nowych kandydatów na zabójców. Jej życie różniło się od Yuiego, ona w przeciwieństwie do niego wiedziała o demonach od urodzenia i przygotowywała się powoli całą swoją młodość do wstąpienia w szeregi korpusu. Kamezo był pierwszą osobą, które chciał wejść pod jej skrzydła, dlatego chciała go jak najlepiej przygotować do tego wszystkiego. Wszystko wyjdzie w praniu, jak dobra czy chujowa była jako nauczycielka.
"Spokojnie ja też przechodziłem podobne rzeczy, ale jak widać, jestem bardziej utalentowany od niej..."
Żyłka na skroni zapulsowała a palce Sayaki wbiły się w przedramiona do tego stopnia że gdyby to były kończyny jakiegoś zwykłego człowieka to pewnie by je zmiażdżyła do stopnia, że nie byłoby czego odratowywać. Musiał jej szpilkę wbić, musiał ją bodnąć wiedząc jak łatwo ją wytrącić z równowagi. Wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze odliczając powoli od dwudziestu wstecz, z trudem trzymając irytację poprzednimi słowami na wodzy. "Grabisz sobie Yui.." warknęła w myślach gdy złote ślepia utknęły w Kagamim.
"Jak już mnie wyszkolisz to nie tylko na demony będę polował, ale i na Ciebie, żeby się za to odegrać, nie znasz dnia i godziny.."
Z zamyślenia wyrwały ją słowa Kamezo. Przeniosła wzrok na chłopaka i uśmiechnęła się zaczepnie. - To obietnica czy groźna? - spytała nie kryjąc zuchwałego uśmiechu. Taka wizja przyszłości brzmiała dość obiecująco. Z pewnością będzie musiała się pilnować cały czas wtedy, ale nie wyglądało żeby jej to miało przeszkadzać w wykonaniu rudzielca. Z Kagamim miała podobną zabawę przecież.
"Będzie dobrze, no to zaczynaj pani nauczyciel, ja sobie dokładnie rzucę okiem na niego."
- Widzę że się wczuwasz bardziej ode mnie w to wszystko.. - skomentowała z lekkim rozbawieniem i podeszła do kosza, z którego wyjęła dwa drewniane bokeny. Jeden podała chłopakowi, drugi sama chwyciła. Podeszła do niego i na przeciwko chłopaka ustawiła się w lekkim rozkroku, na nieco ugiętych w kolanach nogach w taki sposób, że lewa stopa była nieco bardziej wysunięta do przodu. Bokken trzymała w obu dłoniach przed sobą. - Pokaż mi co byś zrobił w tej sytuacji.. atakuj mnie.. bez obaw o obrażenia, jestem bardziej wytrzymała niż wyglądam.. prędzej połamiesz ten kij niż zrobisz mi jakąkolwiek krzywdę.. więc się nie hamuj.. obiecuję że nie oddam.. zbyt mocno.. - zachęciła go z lekkim rozbawieniem w głosie. Najpierw chciała go sprawdzić, jego pomysłowość, taktykę i ewentualne doświadczenie bojowe. Kagami mógł go obserwować z takiej odległości że przy jego rozwiniętym wzroku, nie było niczego co by się przed nim ukryło.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Musiałem przyznać im rację co do tego, że w jeden dzień nie zostanę jakimś umięśnionym niszczycielem demonów, miesiące jak nie lata treningów były jeszcze przede mną, jednak to mnie nie zniechęcało, przynajmniej nie będzie nudno! "To obietnica czy groźba?" Jeszcze ja jej pokażę, wyszkolę się na najlepszego zabójcę i wtedy dowie się, że to była jednak groźba. Ani to, ani to. Bardziej wyznanie miłości, olśniewasz mnie swoim pięknem, więc będę miał Cię na oku, a potem dorwę Cię w najmniej spodziewanym momencie. Czy przyjmujesz mą miłość? - nie wiem jak mi się udało wytrzymać przez ten cały czas bez śmiechu. Było ciężko, ledwo co, a na końcu prawie pękłem, ale jakoś się udało tylko kącik ust lekko się podniósł tworząc mały uśmieszek. No, ale koniec tych żartów, teraz miał się zacząć trening pod okiem obserwującego yuichiro i nauczycielki Sayaki, która wyciągnąłem drewniane bokeny z kosza. Wziąłem od niej jedno i obserwowałem jak przyjmuje pozycje. Miałem zaatakować, pokazać co bym zrobił w takiej sytuacji. Z racji takiej, że na fechtunku za bardzo się nie znałem to spróbowałem ją naśladować. Rozstawiłem nogi w rozkroku, który na początku był trochę za dużo, ale ostatecznie poprawiłem go na mniejszy. Lekko ugiąłem kolana i wystawiłem lewą nogę do przodu. Miecz trzymałem najstabilniej jak mogłem, żeby nie drżały mi dłonie i nie wybiła mi go z rąk. Chociaż pewnie ktoś o jej sile zrobiły to bez problemu. Broń trzymałem prawie, że pionowo, bo lekko przechyloną do przodu. Po przybraniu odpowiedniej pozycji zabrałem się za atak. Ruszyłem w jej stronę, żeby dość szybko dostać się niej, a kiedy znalazła się w zasięgu ostrza, spowolniłem kroku i wykręcając się zrobiłem zamach z prawej celując w żebra. Ostrze obróciłem poziomo i wykorzystując impet i obrót ciała zamachnąłem się. Miałem ogromną nadzieję, że ten atak dotrze, bo tuż po nim miałem zamachnąć się po skosie od dołu, żeby zmienić pozycję ostrza przy kolejnym ataku. Im więcej chaosu wprowadzę tym bardziej ją zdezorientuje co może pozwoli mi zdobyć przewagę. Chociaż pewnie i tak drugi atak się nie powiedzie, bo zablokuje ten pierwszy. Po drugim miałem w planach przerzucić uchwyt miecza na samą prawą rękę, podnieść go na poziomie jej głowy i dźgnąć. Kiedy miecz będzie leciał w jej stronę, od razu dołączę drugą dłoń, aby zwiększyć moc uchwytu broni. Ile bym dał, aby jakikolwiek atak dotarł do celu.
but only a blind man can truly see
- Od kiedy jesteś taka bojaźliwa co? Gdybym martwił się, że nie dożyję jutro, to siedziałbym w jakieś jaskini, ukrywając się w mroku... A o dziwo poluje na demony i czerpie z życia miłego chwile.... Nie dam sobie odebrać tego, także śmiało zapraszam. - Nie przejmowałem się rzeczami, na które nie miałem wpływu, nie szukałem porażki tam, gdzie jej nie było i na pewno nie powiem nikomu w oczy, że więcej się nie zobaczymy ze strachem w oczach.
- Pewność siebie, nie ma nic przełożeniem na zasługi... Zresztą mogła wybrać kogoś innego, bardziej się czuje jakby drwiła trochę ze mnie.. Ale sama jeszcze pożałuje tego żartu, aż faktycznie policzki jej wydmie. - Powiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem na ustach, o tak Tsyu jeszcze będzie żałować tych wszystkich słów i szlifowania mnie jakby był kawałkiem jakiegoś bezwartościowego węgla. - Że ja? - Wskazałem palcem na siebie. - To przecież Hayase Cię namawiał, a przynajmniej ja tak to pamiętam. Na palcach jednej reki policzyłbym kobiety, które chciał ze mną pić... Może robię się wtedy nieznośny. - Wzruszyłem ramionami ze zmrużonymi oczami. Czy taka była rzeczywistość, raczej nie ale takie żarty był zabawne?
- Oho... Ja Chciałem tylko wyklarować pewne rzeczy, sam tam nie zostałem, jakbyś zapomniała. - Odpowiedziałem jej krótko, chyba zapomniała kto mnie zatrzymał po krótkiej rozmowie, w której nie złamałem jej zakazu.
- W takim razie może będziesz miał lżej Kamezo, skoro nie chce Ci sprawiać bólu już na wejściu, ale lepiej nie obnażaj przed nią kontuzji.... Trudno mi powiedzieć, jak najlepiej kogoś przygotować. Ale nierówna walka, która ma wydobyć z Ciebie ukryty talent nie zawsze działa, czasami mogą stać się rzeczy nieprzewidziane i lepiej potem nie pluć sobie w brodę. - Rzuciłem ostatnio komentarz i uważnie przyglądałem się ich starciu, nie tylko obserwowałem chłopaka, ale wzrok również omiotła Sayake, aby sprawdzić jakie postępy zrobiła.
albo ją przed sobą stworzę
Uniosła brew zaskoczona jego prowokacją. Ubodłoby to ją gdyby patrzyła na swoją rodzinę nieco bardziej. Ale to tak do końca nie było. Jej ojciec był po prostu samurajem, Sayaka i jej bracia byli zabójcami nie dlatego że było to od nich wymagane, ale każde z nich miało własny personalny powód żeby wstąpić do korpusu. Białowłosa miała pierdolca na punkcie siły i wytrzymałości z największym naciskiem na to pierwsze. Już dawno przegoniła swojego ojca, matkę i podejrzewała że z braćmi była na równi o ile nie wyściubiała nosa ciut przed nich. Dawno się nie sprawdzała z Hayase, będzie musiała to nadrobić.
- Jestem zabójcą demonów bo tego chciałam od małego, a nie dlatego że moja rodzina tego ode mnie wymagała.. - sprostowała Kagamiego z dzikim błyskiem w oku. - I jak mam być szczera.. to po prostu Cieszę się że jesteś wyżej.. nie ma nic lepszego niż ścieranie się z lepszymi od siebie.. tylko w taki sposób można rosnąć w siłę.. nie mogę się wręcz doczekać jak trafimy na siebie w Yonezawie.. chętnie się przekonam jaka jest między nami przepaść.. bo będę chciała ją przeskoczyć.. z resztą znasz mnie.. - złote oczy aż błyszczały z ekscytacji gdy to mówiła. Ona na prawdę miała pierdolca na punkcie bycia najlepszą a to że Kagami był lepszy jedynie rozpalało w niej ogień który trawił ją od środka, zmuszając do postawienia sobie nowych wyzwań.
"Łe groźby bez pokrycia, a ostatnio wymiękłaś...."
- huh.. - mruknęła zastanawiając się przez chwilę o czym on mówił. I olśniło ją. - cc..CO?! - warknęła czerwieniąc się do stopnia że mogła się zlać z kolorem swojego ostrza nichirin. Wystawiła w jego kierunku wskazujący palec. - T.. TO.. TO NIE TAK!.. - wydukała podniesionym tonem głosu. Że Kagami śmiał wytknąć jej to co zaszło między nimi w dojo. - .. N.. nie.. nie wymiękłam.. okoliczności nie pozwalały mi na więcej wtedy.. - skomentował splatając ręce pod piersiami i odwracając wzrok w bok od niego.
"Od kiedy jesteś taka bojaźliwa co?"
- Nie jestem.. po prostu.. staram się realnie na to wszystko patrzeć.. nie mówię że Tobie się coś stanie.. ale skoro jestem taka słaba to może jakiś silniejszy demon tylko czeka za rogiem na mnie.. - wzruszyła ramionami w akcie bezradności. Była pewna swoich umiejętności ale wiedziała że zawsze znajdzie się ktoś silniejszy. To nie tak że mentalnie nastawiała się na śmierć, ale cieszyła się z każdego spotkania ze znajomymi z korpusu, że mogli cieszyć się kolejnymi wspólnie spędzonymi chwilami.
"Że ja?"
- Taki byłeś skuty że już nie pamiętasz jak was obu prowadziłam przez Yonezawe? W sumie to ciebie prowadziłam, bo brata wtedy niosłam na barku tak go spiłeś.. normalnie jesteście jak zwierzęta jak was posadzić w gospodzie z alkoholem.. - powiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie. Jasne Hayase zdarzało się Sayakę namawiać na alkohol, ale nigdy bratu nie uległa bo widziała jak się zachowywał gdy był najebany w trzy dupy.
"Na palcach jednej reki policzyłbym kobiety, które chciał ze mną pić... Może robię się wtedy nieznośny."
- Ty nieznośny? Zdecydowanie bardziej prowokujący i bezczelny.. ale nie do stopnia że nie da się z tobą wytrzymać.. - dodała z bezczelnym uśmieszkiem. Niemniej brakowało jej tych chwil kiedy widziała ich obu najebanych, Hayase zdawał się wtedy rozluźniony i nigdy nie miała pewności czy to zasługa sake czy Kagamiego, ale bardziej obstawiała ten drugi czynnik. Przy nim jej bratu kij w dupie się luzował i często wypadał całkowicie.
"Oho... Ja Chciałem tylko wyklarować pewne rzeczy, sam tam nie zostałem, jakbyś zapomniała."
- Dobra dobra.. zatrzymałam Cię wtedy.. ale ty podszedłeś pierwszy.. - wystawiła mu język jakby była jakimś małym dzieckiem w tej chwili i przekomarzała się z rówieśnikiem. Może dlatego sama tak bardzo lubiła jego towarzystwo. Mogli sobie pożartować i podogryzać w przyjacielski sposób.
"Ani to, ani to. Bardziej wyznanie miłości, olśniewasz mnie swoim pięknem, więc będę miał Cię na oku, a potem dorwę Cię w najmniej spodziewanym momencie. Czy przyjmujesz mą miłość?"
Bezczelny uśmieszek nie schodził z jej ust gdy Kamezo zaczął sobie ponownie żartować. A na końcu z trudem powstrzymywała się przed parsknięciem z rozbawienia. - Dobra dobra.. już ci mówiłam że słabsi mnie nie interesują.. ale.. jak chcesz żebym się Tobą zainteresowała na poważnie.. to rośnij w siłę.. i pokonaj mnie w walce bez użycia broni.. wtedy się zastanowię nad tą twoją miłością.. - rzuciła mu propozycję w sumie nie do odrzucenia. I choć ktoś z boku mógł pomyśleć że coś ty kiełkuje, to była to tylko iluzja. Choć w jej słowach kryły się ziarna prawdy ale rzucone w żartobliwy sposób.
Stojąc na przeciwko młodego adepta uważnie obserwowała jak śledził jej postawę wzrokiem. Czerwone oczy sunęły po jej ciele po to aby skopiować jej postawę. Uśmiechnęła się zadziornie. "Dobrze.." szepnęła w myśli zadowolona ze strategii jaką postanowił przyjąć Kamezo. Złote ślepia Sayaki uważnie obserwowały swojego przeciwnika a sam fakt że z boku stał Kagami ze swoim równie rozwiniętym zmysłem wzroku, miało dać o wiele lepsze rezultaty. Zabójca miał rację, to nie była równa walka. Ale starcie z demonem też nie będzie wyrównane i głównie na to chciała Sayaka przygotować Kamezo. Żeby przywyknął do tego co go miało czekać, musiał ćwiczyć na kimś o wiele lepszym od niego.
Widząc jak zamachnął się na jej bok, obróciła szybko boken, czubem drzewcowej broni w dół, zasłaniając swój bok. Głośny huk dało się słyszeć gdy oba oręże się zderzyły z sobą. Kobieta ruszyła swoim bokenem, lekko odbijając oręż Kamezo i zmuszając go do kroku w tył. A gdy zamachnął się po skosie, zablokowała jego atak swoją bronią. - Dobrze.. ale nie trzymaj broni z całej siły.. bo łatwiej będzie ci ją wybić z rąk.. - rzuciła komentarz. - Atakuj po skosie od lewej do prawej.. i od prawej do lewej.. a ja będę blokować.. - zaproponowała i tak poinstruowała, tak tego się trzymała. Nie musiała się nie wiadomo jak wykazywać przed kimkolwiek. Wiedziała że Kamezo nie wyciśnie z siebie nie wiadomo ile sił bo ostatnie trzy godziny nosił 70 kilowy pal na barkach. Teraz zaledwie go sprawdzali. - Jakieś rady dla naszego nowego kolegi Yui? - rzuciła nie patrząc na Kagamiego, potrzebowała skupić swoją uwagę na atakującym ją przeciwniku.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Najpierw przyjęcie odpowiedniej pozycji do walki, a następnie obserwacja mentorki nim w końcu ruszyłem do ataku. Wszystkie ataki nie wypaliły, ten co miał trafić z boku został zablokowany tak, że impet odsunął mnie do tyłu. Bez korekty na kolejny atak, ruszyłem na przeciwniczkę, więc nie dziwię się, że nie wypaliło. Pierwszą poradą było, żeby nie trzymać broni z całej siły, bo łatwiej ją stracę. Miałem atakować po skosie, no dobra. Zaparłem się sztywno na nogach i przenosząc ciężar ciała na prawą przednią nogę atakując po skosie. Broń leciała od lewej do prawej, z dołu do góry. Liczyłem, że ją z łatwością odbije, a wtedy miał być kolejny atak po skosie, aczkolwiek w walce chodzi też o to, żeby zaskoczyć przeciwnika. Jeśli odbije moją przednią część drzewca zrobię krok do przodu, żeby bliższym, krótszym ramieniem zaatakować od boku prosto na żebra. Zamach z broni będzie wyglądał jakbym chciał ją uderzyć łokciem, a ostatecznym ruchem byłem zejście głową niżej, a następnie chwycenie jej objęciem na wysokości uda i lekkie podniesienie w celu przewrócenia. No tak planować było łatwo, znając życie skończy się tak, że to ja wyląduję przewrócony i poobijany, była silniejsze. Pewnie jak spróbuję ją przewrócić to pierdolnie mną o drzewo, ale próbować warto.
but only a blind man can truly see
Błędy w pozycji miecza, złe ustawienie ciała i dużo nadmiarowych ruchów, które sygnalizowały przeciwnikowi następne posunięcie, ale nawet pomimo tego przechodził do kolejnych posunięć, w których planował przejąć inicjatywę i zaskoczyć Sayake. Białowłosa dawała mu rady podczas starcia, mój pierwszy nauczyciel fechtunku był bardziej surowy, pokazał mi tylko jak ćwiczyć i kazał uczyć się na błędach. Dopiero gdy samemu wyciągnąłem wnioski, przeszedł do dzielenia się swoją skarbnicą wiedzy.
Jak widać, każdy miał inne podejście do nauki i nie zamierzałem ingerować w jej sposoby. Z lekkim uśmiechem przyglądałem się temu wszystkiemu, miałem wrażenie, że Karrsawa prędzej czy później zamęczy go, ale jeżeli jakimś cudem to przetrwa, na pewno będzie silniejszy.
- Czy mam jakąś radę? - Uśmiechnąłem się prowokująco. -Chyba bardziej sprostowanie.... Widzisz Kamezo, ta sprawa z wytrącaniem broni wygląda nieco inaczej. Możesz trzymać broń z całej siły na rękojeści, kwestia jest taka, żebyś nie miał w stu procentach sztywnych ramion i wyprostowanych, aby siła mogła się jakoś amortyzować. Chyba tyle, nie ma sensu zasypywać go uwagami, styl wyszlifuje w praktyce i sam zobaczy różnice. - Miałem założone ramiona na wysokości piersi, a na twarzy uśmiech nie była to szydercza poza. Mogłem poruszyć kilka kwestii, ale to już bardziej musiałoby wynikać z woli chłopaka, niż samego pytania białowłosej.
albo ją przed sobą stworzę
Uśmiechnęła się na komentarz Kagamiego, podał chłopakowi dobrą radę, powinien ją wykorzystać. - Dobrze.. - pochwaliła gdy atak nadszedł po skosie jak kazała. Siła z jaką uderzył była przeciętna dla każdego człowieka. Gdyby ją zdzielił tym kijem w twarz, pewnie nawet siniak by się nie ostał, o ile cokolwiek by poczuła.
Po odbiciu tego ataku miał nastąpić kolejny podobny atak, ale Kamezo postanowił improwizować. Doskakując frontalnie, obracając ciało w taki sposób jakby chciał ją zaatakować 'kashiwą' bokena prosto na żebra. Ale gdy wolna dłoń sięgnęła do jej uda, przesuwając się szybko po powierzchni od boku aż na tył, zaciskając palce na odsłoniętej skórze pod tyłkiem, już ona doskonale wiedziała co psotnik kombinował. Gdy pochylił się, obniżając głowę w dół, Sayaka uniosła rękę z bokenem w górę i z nie małą siłą uderzyła w bark przy karku od góry tym samym fragmentem miecza co on chciał ją zaatakować na zebra. Efektem czego posłała biedaka do gleby na brzuch i kucnęła przed nim. Miała nadzieje że go nie ogłuszyła tym ciosem. - Odważnie.. - skomentowała z bezczelnym uśmieszkiem. - Wiem że jesteś pomysłowy.. widziałam to po pierwszej serio ataków.. teraz chciałam sprawdzić twoją siłę i kondycję.. - wyjaśniła powód czemu kazała mu atakować w konkretny sposób. - Ten sparing nie jest po to żebyś mi pokazał że możesz ze mną wygrać.. bo nie możesz.. jesteś na to za słaby, za wolny i za mało doświadczony.. miałeś mi pokazać ile jesteś w stanie wytrzymać zanim padniesz z wycieńczenia.. - dodała z zadowoleniem w głosie i podniosła się w górę na równe nogi robiąc krok w tył. - Teraz ty będziesz się bronił przed moimi atakami.. będę atakowała po skosach, radzę blokować.. poczujesz namiastkę siły demona.. żebyś miał jakieś pojęcie z czym przyjdzie ci się mierzyć w przyszłości.. - dodała czekając aż chłopak się podniesie i przyjmie pozycję obronną.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Na miejscu i tak przez najbliższe miesiące czeka go trudny okres, masa odcisków i zakwasu, to z nią też nie miał lekko, ale na miejscu będzie jeszcze gorzej, zwłaszcza że rudy chce nauczyć się oddechu płomienia. Nie wiem, jak dokładnie przebiega szkolenie innych oddechów, ale jeszcze nie jedną kłodę przyjdzie mu nosić.
- Na mnie niestety już czas... Lepiej nie przetrenuj do przed dotarciem do Yonezawy, tam nikt go nie będzie oszczędzał. - Podszedłem do nich, gdy mieli przerwę w sparowaniu. Skłoniłem się delikatnie spojrzałem Karaswie w oczy, a rudowłosemu położyłem dłoń na ramieniu.
- Pora wrócić do szukania miecza, może tym razem będę miał więcej szczęście, skoro spotkałem swoje lustrzane odbicie... Pamiętaj zimne okłady i maść od zielarzy na odciski, na pewno Ci się przyda. - Z uśmiechem na ustach tak szybko, jak się pojawiłem, tak samo stamtąd się ulotniłem. Musiałem wrócić do nadrzędnego celu i nie mogłem za bardzo się rozpraszać, może następnym razem spotkamy się już w siedzibie zabójców.
Z/T
albo ją przed sobą stworzę
Kiedy wypróbowałem nową serię ataków, to czułem, że zaczynam nabierać tępa, ale już mi powoli odwalało od przemęczenia, ale jednak te ataki może i nie były silne to nabierały kolorów, jakoś zaczynały wyglądać, oczywiście jak na podstawy. Podstępna sztuczka nie wypaliła, niestety. Szybko zostałem zrównany z ziemią i po zderzeniu czułem jak mi uchodzi powietrze z płuc.
- Wiesz czasami, kiedy człowiek wie, że w dłuższej mierze nie ma szans wygrać z kimś kondycyjnie i wytrzymałościowo, to trzeba zacząć szukać innych rozwiązań - rzekłem i powoli podnosiłem się na nogi, słuchając przy tym rady Yuichiro. Uśmiechnąłem się, kiedy polecił zioła na odciski, o to się martwić nie musiałem, swój zapas miałem. Pożegnałem go skinieniem głowy i odprowadziłem wzrokiem, następnie spojrzałem na mentorkę. - Przepraszam za próbę sztuczki, myślałem, że sprawdzasz czy myślę w trakcie walki, już więcej tak nie zrobię - pierwszy raz chyba ją przeprosiłem, aż sam się zdziwiłem, że te słowa wyszły z moich ust, no ale cóż w końcu musiał być ten pierwszy raz. Spojrzałem na rękojeść broni, chwyciłem ją mocno i stabilnie tak jak radzili mi wcześniej, jednak nie używałem do tego całej siły, a następnie rozstawiłem lekko nogi, wychodząc lewą do przodu i używając ciężaru ciała, żeby zaprzeć się na tylnej prawej. Miecz trzymałem przed sobą uważnie obserwując przeciwniczkę. Tym razem pełne skupienie, uważnie ją obserwowałem, choćby malusieńki ruch, żeby dość szybko zaatakować.
- Gotowy - powiedziałem z powagą w głosie, przewiercając Sayakę oczami.
but only a blind man can truly see
- Oczywiście że go zajadę! Niech wie co go czeka jak postanowi po tym wszystkim nadal zostać zabójcą.. - powiedziała z rozbrajającym uśmiechem na ustach. To co powiedziała dało jasno Kamezo do zrozumienia że ona póki co daje mu przedsmak tego co go czeka. Chciał już teraz być zabójcą, ale wolała najpierw mu pozwolić liznąć wierzchołek góry lodowej, zanim pozwoli mu się z nią zderzyć. Po tym dniu będzie mógł podjąć ostateczną decyzję czy chce nadal zostać zabójcą, bo to co jej pokazywał dla niej w zupełności wystarczyło żeby poświadczyła za niego przed swoim Hashirą.
"Pora wrócić do szukania miecza, może tym razem będę miał więcej szczęście, skoro spotkałem swoje lustrzane odbicie..."
- Powodzenia z mieczem! I jak byś mnie potrzebował to wyślij po prostu kruka.. - zawołała radośnie zanim zabrała się ponownie za Kamezo.
- Nie musisz mnie za nim przepraszać.. doceniam inicjatywę, ale najpierw podstawy i tężyzna.. a potem możesz doprowadzać do perfekcji swój własny styl walki. - wyjaśniła czekając aż pozbiera się i stanie w pozycji aby gotowy sparować jej atak. Prześlizgnęła się złotymi ślepiami po jego sylwetce i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Dobrze zimitował jej wcześniejszą postawę. Skinęła głową na znam że i ona jest gotowa. Trzymała boken w jednej ręce żeby nie wkładać zbyt dużo siły w ataki bo jeszcze by biedaka jednym ciosem przetrąciła. Ruszyła na niego i zamachnęła się od góry w dół po skosie z wystarczającą siłą aby Kamezo solidnie odczuł przepaść między nimi. Pierwszy atak posłał go w tył pod naporem siły, ale chłopak się nie zachwiał. Ustawiając w odpowiedni sposób miecz, zblokował atak. - Dobrze! - pochwaliła go Karasawa doskakując i na zmianę atakując po skosach od lewej do prawej i od prawej do lewej. Raz po raz uderzając swoim bokenem z głośnym hukiem o jego miecz. Chłopak czuł każde uderzenie, jak siła rosła momentami do stopnia że prawie wyrywała mu miecz z dłoni. Rady które jednak wziął od Kagamiego pomogły mu utrzymać oręż do obrony. - Czujesz jak mięśnie rąk palą żywym ogniem? Czujesz tą siłę? To jest nic.. demony potrafią być o wiele silniejsze. - uderzyła nagle z taką siłą że odrzuciło płomiennowłosego w tył na kilka kroków, plecami zatrzymał się na pniu większego drzewa bo inaczej poleciałby na ziemię.
Stała oddalona od niego o kilka kroków, o tyle o ile go od siebie odrzuciła. Złapała wolną dłonią końcówkę bokena i złamała go wpół jakby był zrobiony z wysuszonej gałązki gotowej na opał. Atakowała go tylko do momentu aż widziała jak kończyny mu drżały a pot ciekł drobnymi kroplami po skroniach. Ledwo żywy wale nadal stał na nogach. Uśmiechnęła się do niego bezczelnie. - A teraz.. 100 pompek.. lecisz młody! - w końcu obiecała że go zajedzie nim słońce schowa się za horyzontem..
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Mięśnie bolą strasznie. Nie wiem jakim cudem jeszcze stoję tak szczerze, adrenalina robi swoje. Ale jeśli chcesz mi powiedzieć, że ktoś jest silniejszy od Ciebie to nie uwierzę - zaśmiałem się i poczułem uderzenie, odrzuciło mnie w tył i równowagę utrzymałem tylko dzięki pniu. Uderzenie przeszyło moje ciało. Kiedyś się na niej odegram i wtedy zapamięta ten dzień na całe życie. Jak to jej uczeń złoił jej dupsko. Będę ciężko trenował do tego czasu. Spojrzałem na nią z zafascynowaniem jak łatwością łamie końcówkę bokena. Dla niej to było nic, ale pomyśleć, ze ja też kiedyś będę tak potrafił, aż dodawało mi to energii i chęci do dalszych treningów. Dzisiaj natomiast przydałaby się przerwa. Mięśni nie czułem, od potu byłem tak mokry, że mógłbym napełnić nim miskę. Wtedy usłyszałem coś co mnie zabiło. 100 pompek. Zaśmiałem się i spojrzałem na ziemię. Powoli ułożyłem się w pozycji do pompek i zaczynałem liczyć pod nosem.
- Dziesięć... Dwadzieścia... Trzydzieści... Czterdzieści... Pięćdziesiąt - było coraz ciężej, ale ja byłem dość wytrwały i zaparcie dążyłem do celu. Chciała mnie złamać, wiedziała, że będę prosił o przerwę, ale osoba uciekająca od problemów nigdy ich nie rozwiązuje. Przy 58 pompce wstałem powoli i zaczynałem machać kończynami jakbym chciał je rozgrzać.
- Do pełnego zachodu jeszcze chwila, nie powiedziałaś, że mam je zrobić od razu. Ma być sto i będzie sto - to powiedziawszy odczekałem chwilę i znowu zaczynałem robić, zostały 42. Minęło dobre kilkadziesiąt minut nim je skończyłem. - Chyba bardzo zamierzasz wygrać nasz zakład co?
but only a blind man can truly see
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|