Chyba tylko podczas rozmów z Sayaka w delikatnie się uzewnętrzniałem, chociaż dalej uważałem na słowa. Bo pamiętałem, co się stało, podczas pierwszego spotkania. Kilka nieporozumień, głupich słów i już nie chciała mniej więcej na oczy widzieć. Dobrze, że po czterech miesiącach udało się jakoś załatwić ten problem. Następnego dnia miałem się spotkać rano z filarem płomienia, niestety nie podała mi celu tego wydarzenia. Przez wieczorny indywidualny trening, następnego dnia zaspałem i musiałem w pośpiechu się ogarnąć. Zarzuciłem szybko ubranie, które się trochę pogniotło od tego wszystkiego. Zjawiłem się w końcu w umówionym miejscu, gdzie Tsuyi rozmawiała z rudowłosą drobną dziewczyną. Podszedłem do nich i wtrąciłem się do rozmowy.
- Ohayoo.- Ziewnąłem przeciągle, jak tylko otworzyłem usta. Jedną dłonią zasłoniłem jape, a druga ręka przetarłem oko. Najpierw poczułem wzrok brunetki, a potem jej dłoń, która zaczęła mnie szczypać po policzku. - Yuichiro! Spóźniłeś się. - W głosie Kobiety nie było słychać gniewu, wręcz przeciwnie była bardzo miła, poza tym, że szczypała mnie po policzku jak babcia, która nie widziała wnuka kilka lat.
- Aja... aja. Przestań, urwiesz mi pół twarzy, za co to? - Syknąłem kilka razy z bólu, siła zdecydowanie nie była babcina. - Chciałam cię rozbudzić. Więcej się nie spóźnisz prawda? - Zapytała, chociaż jej pewny ton wskazywał bardziej na rozkaz. Puściła mój polik, a ja pokiwałem głową i dłonią masowałem czerwone miejsce na twarzy.
- Poznaj Hiryu Yone, jest tutaj z polecenia, aby odbyć szkolenie. Dzisiaj mam spotkanie, więc ty ja oprowadzisz i ugościsz w naszych szeregach. - Tak jak wcześniej tak i w tym przypadku filar nie zostawiał jakiegoś miejsca na sprzeciw. - A co z moim treningiem? - Zapytałem krótko i patrzyłem na nią z lekkim wyrzutem sumienia. - Przecież wczoraj wieczorem do późna trenowałeś nadprogramowo, dlatego zaspałeś. - Puściła w moją stronę oczko, trochę dziwnie wyglądało to gdy robiła to osoba z jednym okiem. Nie odezwałem się, ona wszystko wiedziała. Zastanawiałem się tylko czy ktoś na mnie do niej donosił, czy czytała ze mnie jak z otwartej księgi. - Przepraszam za spóźnienie. Kagami Yuichiro, miło mi Ciebie poznać. - Przeniosłem wzrok na rudowłosą i po przedstawieniu się ukłoniłem przed nią.
albo ją przed sobą stworzę
Zdała.
- Tak jak myślałam. Witamy w płomieniach. Zestresowana? - rzuciła wyraźnie rozbawiona. Najwidoczniej przeszłe zdenerwowanie wyszło na wierzch, bo na jej buzi pojawiły się rumieńce. Dłonie zaczęły drżeć, ale nawet jeśli chciała coś odpowiedzieć, to nie była w stanie. Niebawem miało nadejść południe, powinna zacząć trening albo powoli się zaaklimatyzować w swoim pokoju. Jednak nakazano jej czekać - Zaraz przyjdzie jeden z moich uczniów. Dzisiaj nie mam zbytnio czasu, pozwolisz, że to on Cię oprowadzi? - odruchowo skinęła głową, patrząc za mentorkę. Poszła śladem zapachu, wlepiając ślepia w rudego chłopaka - No no, teraz już wiem, czemu Fujiwara Cię zabrał ze sobą - spojrzała pytająco w jej stronę, ale ta odwróciła głowę w stronę młodzieńca.
Mechanicznie ukłoniła się na przywitanie, nie odzywając się nawet słowem. Zwyczajnie postanowiła ich poobserwować. Dziwna dwójka, przeszło jej przez myśl. Byli blisko? Przechyliła nieco na bok głowę, opierając się o ścianę. Swoje rzeczy postawiła na ziemi i na chwilę odpłynęła. Zamknęła powieki, aby nieco się wyciszyć, lecz wtedy ten postanowił się przywitać. Szlachta, samuraj? Uniosła jedną powiekę, delikatnie unosząc kąciki ust - Hiryū Yona, liczę na owocną współpracę - powiedziała cichym głosem, odprowadzając sensei wzrokiem. Machnęła jej ręką i wróciła spojrzeniem do chłopaka - Unieś głowę. Ceremoniały są zbędne, szczególnie że już poszła. Widzisz? - wskazała kierunek, w którym udała się Tsuya.
- To, co szybka runda? Ty będziesz miał z głowy i ja. Obowiązki spełnione, wszyscy zadowoleni - podsumowała w skrócie, chwytając za płócienną torbę - Jak długo tutaj jesteś? - zapytała z ciekawości, aby nie popadli w dość niezręczną ciszę. Powoli zaczęła iść do przodu, bo przecież nie będą stali w miejscu, prawda?
Dopiero po chwili zorientowała się, że może nie wybrała dobrego kierunku - W którą stronę? Wiesz, ty dowodzisz, ale... tylko dzisiaj - rzuciła z przebiegłym uśmieszkiem.
- Lepiej szybciej, niż później, bo niedługo będzie pora obiadowa. Chyba że chcemy skończyć na końcu kolejki... a ja jednak wolałbym nie, ominęło mnie śniadanie tak pokrótce. - Na jej pytanie na moment się zamyśliłem, musiałem sobie przypomnieć, ile czasu już minęło. Każdy dzień tutaj był całkiem podobny do siebie, dlatego łatwo traciło się rachubę czasu.
- Niedługo jakoś będzie już drugi rok, ale coś czuje w kościach, że jeszcze trochę wody upłynie, zanim filar dopuści mnie do ostatecznej selekcji. - Przyglądałem się jej delikatnie rozbawiony, co prawda faktycznie chciałem szybciej załatwić ten obowiązek, ale Yona nie mogła chyba ustać w miejscu.
-Czyli dzisiaj będziesz robić wszystko, co Ci powiem? - Spojrzałem na nią zadziornie i uśmiechnąłem się. W ciekawy sposób dobierała słowa, dlatego w głowie zastanawiałem się, co takiego mogłaby dla mnie zrobić. Może posprząta mi w pokoju albo zrobi pranie?
- Czekaj chwilkę za nim ruszymy, jak mam się do Ciebie zwracać? - Gestem ręki pomachałem do niej i wskazałem przeciwny kierunek niż ten, który ona wybrała. - Zaczniemy od Twojego nowego pokoju, w końcu nie będziesz chodzić z tą torbą. - Zaprowadziłem ją do dormitoriów, gdzie mogła sobie wybrać wolne pomieszczenie, jaki jej tylko pasował. Co prawda, każdy wyglądał identycznie, ale może wolała od zachodu czy coś.
- Swoją drogą masz bardzo ciekawą barwę oczu. Wyglądają słodko jak plaster miodu.... Aż zgłodniałem. - Lekko zaburczało mi w brzuchu. - No dobrze, teraz pokaże Ci łaźnie. Można tam się umyć i jest też miejsce przeznaczone do prania. - Oprowadziłem ją po całym terenie płomieni i pokazałem też część należącą do wszystkich uczniów nie zależnie od tego, jakim oddechem dysponowali czy rzemiosłem.
- No dobrze. To teraz pora iść na stołówkę... W sumie czemu jesteś polecona? W sensie pierwszy raz spotkałem się z takim określeniem, na nowego ucznia. Czyżbyś była specjalna czy może dysponowała tak dużym talentem? - Zapytałem z lekkim uśmieszkiem. Mocno mnie to zastanawiało, w końcu ja musiałem się prosić o szkolenie jak szalony, a i tak ledwo mnie wzięła pod swoje skrzydła.
albo ją przed sobą stworzę
- Dziwisz się, Kagami-san? Przyszedłeś spóźniony - zanim przyszła pora na spotkanie z filarem skorzystała ze stołówki, aby nie chodzić o pustym żołądku. Nawet jeśli trenowała, pamiętała, aby się porządnie odżywiać. Gdyby zasłabła lub zwyczajnie czuła się źle, mogłoby to zaważyć na przyspieszeniu szkolenia. Już wystarczająco dużo przeszła, aby znaleźć się we właściwym miejscu. Teraz wystarczyło skoczyć na sam koniec tej drogi, zostając pełnoprawnym zabójcą.
- Nie robisz postępów? Czy może nie radzisz sobie? - zdziwiła się, gdy powiedział, że dwa lata się uczy, ale i tak jeszcze wiele przed nim. Czyżby... pochodził ze szlacheckiej rodziny, gdzie nie trenował walki mieczem? Porażka. Dziwnie było nazywać kogoś słabszego swoim senpaiem. Chociaż, szczerze miała nadzieję, że się myli.
- Nie wyobrażaj sobie za dużo. Nie będę Twoją służącą - spojrzała na niego poirytowana, marszcząc czoło. Dłoń odruchowo zacisnęła się w pięść, ale nie wymierzyła ciosu. Wzięła głębszy wdech i powoli rozluźniła palce.
- Yona wystarczy. Ewentualnie po rodzie, do obu form się przyzwyczaiłam. Jednakże, jeśli wybierzesz imię, przygotuj się na podobne traktowanie - uśmiechnęła się przebiegle w rytm zasady oko za oko, ząb za...
- Czyli to jednak tam? - dłonią przejechała po czubku głowy, szybko zawracając. Niewielkie obrócenie ciała wykonała niemal w miejscu, manewrując wszystkimi mięśniami oraz odpowiednim ich spinaniem, czy też rotacją. Zaczęła iść powoli, po niewielkim przedstawieniu.
Wybierając pokoje, spojrzała na niego pytająco. Najwidoczniej nie wiele się różniły, to postanowiła zdecydować innym sposobem - Który jest Twój? - po odpowiedzi zdecyduje się na jeden z najdalszych, lecz nie na samym końcu. Drugi po lewej jej zdecydowanie odpowiadał. Odstawiła tam swoje rzeczy, czyli w gruncie rzeczy torbę oraz shamisen, który wisiał przewieszony na plecach. No i oczywiście katanę, która potwierdzała jej przynależność do klasy samurajskiej.
- Dzięki. Za to, czy gdybym wydłubała Ci oko i sprzedała, myślisz, że dorobiłabym się fortuny? Wiesz.... Przypominają płynne złoto - otwarcie zażartowała we własnym stylu. Co prawda, mogło to zabrzmieć nieco mrocznie, ale może zrozumie i się nie wystraszy.
Po krótkiej rundce po terenie płomieni mogli właściwie skończyć. Resztę znała dość dobrze, ale... On chyba tego nie wiedział. Powinna go oświecić? Zabawić się? Wybrała, póki co to drugie.
- Nie do końca. Ród, z którego pochodzę od wielu lat służy Yonezawie. Co pokolenie wybierają jedno dziecko, które będzie ich reprezentowało. Nie mam braci, ani sióstr. Jedynie kuzynostwo, którego nie znam. W każdym razie głowa rodu, czyli mój ojciec zdecydował na mnie. Przyszedł filar wody, Fujiwara-sama i ocenił, czy nadaje się na zabójcę. Jak widać, zostałam uznana, skoro tutaj się znalazłam - wzruszyła ramionami, jakby nie spodziewała się innego scenariusza. Wieloletnie szkolenie pod okiem jednego z byłych zabójców, to coś, co pozwoliło jej wierzyć, że i tak się dostanie. W końcu, gdyby wyszło inaczej okazałaby się porażką dla Hiryuu, a do tego nie mogła dopuścić.
- A ty, Sen-pai? Jak się tutaj znalazłeś? Czyżbyś walczył o przetrwanie? - na jej licu wykwitł szeroki uśmiech. Nie patrzyła na niego z góry, ale zastanawiało ją, jak dostał się do tego pokręconego grona.
- Co do stołówki... Chcesz zjeść razem? - odruchowo wybrała najszybszą drogę, zapominając, że wcześniej udawała nową osobę.
- Nie dziwie się, po prostu czasami się zapominam, ale mała głodówka nie jest problemem. - Skwitowałem krótko i podrapałem się po potylicy. Wiedziałem, że zaspałem, nie musiała mi tego przypominać, ale i tak nie żałowałem. Przynajmniej nie byłem trening w plecy, który dzisiaj straciłem na jej oprowadzaniu.
- Robię postępy, ćwiczenia są coraz trudniejsze tylko, że to nie ma znaczenia, dopóki w oczach Tsyui nie będziesz gotowy. Możesz nawet być najlepszym uczniem i wygrywać z każdym, ale i tak będziesz czekać na jej decyzje. - Odpowiedziałem, lekko się uśmiechając. Nie wiedziałem, co sobie pomyślała, ale nie brzmiało to pokrzepiająco. Chyba miała mnie za jakieś beztalencie, w sumie nie byłaby to pierwsza kobieta, która tak uważała.
- Czyli jednak nie ja dowodzę, no trudno. - Uśmiechnąłem się, ale widziałem, że jej nie było do śmiechu. Nawet wyglądała trochę jak Sayaka, która prawie mnie zdzieliła, po moich słowach. Czy wszystkie kobiety z oddech ognia, były takie wybuchowe i skore do bicia? Może powinienem trzymać język za zębami, ale lubiłem igrać z ogniem.
- No dobrze Yona. Tak, dokładnie to tam. - Dotarliśmy do wyboru pokoju. Zapytała mnie który, to był mój. Wskazałem jej pierwszy lepszy z brzegu, nie wiedziałem, po co było jej ta wiedza, ale nie zamierzałem ryzykować, że wybierze pokój obok mnie, ostatnie czego chciałem to, żeby mi zawracała gitarę. Co prawda nie wybrała blisko tego, który wskazałem i na szczęście los był na tyle miły, że dalej była wystarczająco daleko.
- Raczej nie znajdziesz na nie klienta, no, chyba że jakaś niespełna rozumu baba-jaga. Więc można tylko je podziwiać, do niczego innego się nie przydadzą nikomu innemu. - Jej żart jakoś mnie nie ruszył, chociaż w przyszłości może lepiej uważać na jej dłonie. Jak się ze złości może będzie chciała spełnić tę groźbę i wyłupie mi oko. -To wiele wyjaśnia, chociaż z drugiej strony nie chciałaś robić czegoś innego? - Zapytałem ciekawy, czy po prostu podążała za wytyczoną ścieżką, czy może sama tego chciała. W końcu tak naprawdę to decyzje mogli wymusić na niej jej rodzice. Oho za tytułowała mnie starszym kolegą, czyżby chciała się podlizać?
- Spotkałem, wygłodniałego demona, który mnie poturbował. Gdyby nie filar ognia, to już moja opowieść zakończyłabym. Po wszystkich nie mogłem wrócić do normalnego życia. Zawsze miałbym gdzieś z tyłu głowy obawy, każdego wieczoru. Jeżeli masz ochotę, to nie widzę przeciwwskazań. Dzisiaj jest Ramen i pieczony pstrąg. -
albo ją przed sobą stworzę
- Tylko żebyś sobie nie zaszkodził - rzuciła zmartwionym głosem, dając sobie chwilę, aby przyjrzeć się jego sylwetce. Właściwie młodzik był dobrze zbudowany. Silna postawa, wysoki, na pewno nikt go nie posądzał o zaniedbywanie treningów, czy też problemy z jedzeniem. W końcu kreował siebie jako zdrowego człowieka, o szalonym popędzie do zabijania demonów.
- Och, naprawdę? - postukała dwa razy palcem wskazującym o policzek. Wychodziło na to, że jeśli chciała dostąpić zaszczytu, musiała się naprawdę postarać. Bycie najlepszym nie wystarczyło, a zatem musiała zmienić swoje podejście. Czy w takim razie rezultaty będą lepsze? Pasja? Czy może naturalne predyspozycje - Chcesz zrobić małe zawody? O to, kto pójdzie jako pierwszy na selekcję?
Uwielbiała rywalizować. Od małego próbowała różnych konkurencji z podobnymi do niej rówieśnikami. Tutaj nie miała zamiaru się powstrzymywać. Starszy stażem, czy też nie, zrobi wszystko, aby pójść przodem i go wyprzedzić. Oczywiście ten miał znacznie większe szanse na powodzenie, ale życie potrafiło być przewrotne. Jeszcze mu udowodni, co to znaczy konkurować z rudowłosą.
- Przezorny zawsze ubezpieczony, czy coś takiego. Jeszcze wiesz, wpadłby Ci jakiś niecny pomysł do głowy - dłonią sięgnęła w kierunku płomiennych kosmyków i delikatnie pociągnęła go za jeden. Próbowała sprawdzić, jak reagował na tego typu zaczepki. Trochę jak badanie gruntu, co by przypadkiem za szybko go nie straciła. Zwłaszcza że potrafiła ludziom niejednokrotnie zachodzić za skórę.
Czy kłamał? Przyglądając się jego buzi, raczej wybrał losowy, licząc, że tak trudna istota nie będzie go nękała. Zwykle nie ufała ludziom, ale czy przypadkiem się nie pomyliła? Mogła przecież trafić na szczerego oraz sumiennego chłopca. No cóż... Kiedyś z pewnością przyjdzie jej to sprawdzić. Najwyżej wparuje do niewinnego zabójcy, całą winę zganiając na Yuichiro. Każda z opcji dawała jej trochę zabawy, o którą jej od początku chodziło.
- Myślisz? Chociaż jestem pewna, że jakiś demon takowym by nie pogardził. Na przykład taki co lubi błyskotki, pasujesz idealnie - uśmiechnęła się wesoło, mówiąc delikatnym, pełnym przekonania głosem - Coś innego? Żartujesz? - na jej buzi pojawił się wyraźny grymas niezadowolenia - Wiesz, co to znaczy, gdy całe dzieciństwo poświęcasz na ćwiczenia pod kątem zabijania tych plugastw? W niczym innym bym się nie odnalazła. Poza tym jakieś typowo dziewczęce zajęcia mnie nie interesują - poza grą na shamisenie, ale tego nie powiedziała. Raczej wcześniej zauważył, że posiadała przy sobie instrument. Jednak, póki pytanie nie padło, nie miała zamiaru zdradzać nic na ten temat. Aż tak wylewna, to ona nie była.
- Widzisz? Kiedy raz spróbujesz tego ciastka, ciężko przejść obok niego obojętnie - po cichu liczyła, że załapie, iż nie mówiła o jedzeniu. Pierwszy raz próbowała swoich sił w wypowiedzeniu stosownej aluzji, a ta najbardziej do niej przemawiała. Słodkości były wystarczająco pyszne, aby nie móc się przed nimi powstrzymać. Tylko, czy on też miał taką słabość do nich co ona?
- Powiedziałeś ramen? - bursztynowe oczy zalśniły, ślinka powoli napływała na język. Mimowolnie przyspieszyła kroku, tak że nie pozostawała dłużej w tyle, a bardziej z przodu - Nie ociągaj się, chcę minimum dwie porcje - i wtedy puściła się biegiem w dobrze znanym kierunku.
- Nie, spokojnie. Dzisiaj po prostu nie poszedłem na stołówkę, bo i tak byłem spóźniony. Z reguły zawsze coś tam zostaje, więc nie chodzę głodny, no ale ciepłe to nigdy nie jest niestety. - Suche onigiri albo jakaś ryba. Nie miałem co wybrzydzać, skoro nie zjawiałem się punktualnie. Grunt, że żołądek miał co trawić i nie zajmował mi uwagi. Dobrze, że na obiad i kolacje nie miałem problemu z trafieniem, bo przy takiej diecie to faktycznie długo bym nie pociągnął.
- Tak, to filar decyduje, kiedy jesteś gotowy. Nieważne, jak bardzo dobre zdanie masz o swoich umiejętnościach.... Jeżeli chcesz, to nie widzę problemu.... - Byłem od niej dłużej, ale wcale nie czułem się pewnym zwycięzcą. Dobrze pamiętam, jak wyglądały moje początki i co może się roić w głowie Tsuyi. - To, co dostaje zwycięzca, bo chyba o to też Ci chodziło nie? - Zapytałem lekko rozbawiony jej chęcią do rywalizacji. Chociaż to dalej nie była kwestia umiejętności, a tego czy w oczach filara jesteś już gotowy i to nie tylko pod względem fizycznym, czy technicznym. Była to tylko wyłącznie jej wola i humor, a że ja miałem z nią trudne początki, to wiedziałem, jak to może się zakończyć w moim przypadku. Powiedziała to tak, jakbym był jakimś zboczeńcem, pociągnęła mnie delikatnie za włosy. Co to było? Jakieś końskie zaloty, skoro chciała się tak droczyć to ja już jej dam.
- Czyżbyś zapraszała mnie na dzisiejszą noc? Skoro tak to zostaw niedomknięte drzwi. No chyba, że kogoś juz masz, to trochę nie wypada. - Zwróciłem się w jej stronę, dokładnie przyjrzałem się jej całej sylwetce i przysunąłem twarz bliżej jej. Nie wiedziałem jak na to zareaguje, ale na wszelki wypadek ukradkowo obserwowałem jej dłonie. Po krótkiej chwili wyprostowałem się i już jej nie męczyłem wpatrywaniem się z bliska. Nie ze mną takie numery, nie jestem zielony w tej kwestii, może trochę zardzewiałem, ale jeszcze pamiętam to i owo.
- W takim razie to twoje będzie chciał zjeść od razu. To podziała na nich jak płachta na byka, lepiej uważaj. - Odpowiedziałem jej w podobnym tonie i też się uśmiechałem. Nagle pojawił się grymas na jej twarzy, a ja uważnie słuchałem jej wypowiedzi. Koniec końców sprowadziło się do tego, że to nie był jej wybór. Rodzice ją do tego szkolili, zero wolnej woli. Chociaż co ja tam wiem, moi zrobili mi podobnie, ale w innym kierunku. Chociaż teraz już sam o sobie decydowałem i robiłem to co chciałem.
- No właśnie nie, ja nie zarzucam Ci braku determinacji czy chęci, ale sama nie wybrałaś tej ścieżki. Twoi rodzice, chcieli dopełnić tej waszej tradycji i dlatego finalnie się tutaj znalazłaś. No już nie mów, że nie. A tamten instrument to dla ozdoby przyniosłaś? Myślałem, że jak przyjdę na te niecne rzeczy, to jeszcze mi coś zagrasz do snu. - Zaśmiałem się lekko i spojrzałem z pewnością w jej oczy.
- Tak, chociaż bardziej bym powiedział, że nie da się wieść normalnego życia ze świadomością, co czai się w mroku. To nie jest zwykły bandyta, który w łamie Ci się do domu, aby cię okraść. Demon włamie Ci się do domu, żeby zabić i pożreć wszystkich bliskich. - Trochę się skrzywiłem na tą wizję. Nie chciałem, nawet myśleć co musiały czuć ofiary takich ataków. Bezsilność i strach to chyba najgorsze połączenie, jakie tylko mogło się kiedykolwiek zrodzić. Minęło kilka, chwil nim się spostrzegłem, jak ruda poleciała w kierunku stołówki. Chyba była głodniejsza ode mnie albo miała bzika na punkcie tej zupy.
- Przecież nikt Ci nie będzie żałował. - Ruszyłem za nią, żeby jej nie zgubić, ale nie zamierzałem się z nią ścigać na stołówkę.
albo ją przed sobą stworzę
- Pomyślmy... O mam! Jeden dzień będziesz mi usługiwał i to samo w drugą stronę. Pasuje? - pomysł może i nie do końca jej odpowiadał, ale chciała sobie zapewnić dodatkowe paliwo. Jeśli wcześniejsza chęć na osiągnięcie zwycięstwa nie wystarczy, postanowiła skorzystać z tego. Zerknęła na niego z ciekawością, zastanawiając się, czy przypadkiem się nie zagalopowała. Może nie był na tyle odważny lub z innych powodów idea mu nie odpowiadała? Starała się go wybadać, do czasu, aż przyszło jej się zmierzyć z inną kwestią.
Jego śmiałe słowa oraz czyny wprowadziły ją w stan krótkiego zdumienia. Zaintrygowana utrzymywała kontakt wzrokowy, przygryzając dolną wargę. Czyli jednak nie brakowało mu płomyczka w środku? Zachwycona nową wizją, pchnęła go, kładąc mu dłoń na klatce piersiowej, na najbliższą ścianę, przybliżając sylwetkę w jego stronę. Niewielkie iskierki zaiskrzyły w jej oczach, gdy opuściła torbę na ziemię. Wolną rękę przeniosła na zimną powierzchnię, odcinając mu drogę ucieczki - Nie kuś, inaczej tylko się sparzysz - powiedziała półszeptem, aby dopiero po chwili wycofać się ze swojej pozycji. Nie lubiła w gierkach pozostawać dłużna, stąd gdyby chciał kontynuować, najpewniej, nie odsunęłaby się nawet o krok.
- Aż tak Ci się podobają? - szybko odwróciła jego słowa, postanawiając kontynuować poprzednią zabawę. Tylko na krótki moment wyglądała, jakby chciała jeszcze coś dodać. Finalnie wzruszyła tylko ramionami.
- Nawet jeśli nie wybrałam, to nie mam z tym problemu - oparła prawą dłoń o biodro, powoli podnosząc bagaż z ziemi - Wizja ścinania głów demonów jest całkiem kusząca. No i końcowo sama o tym zdecydowałam. Mogło to nie wyjść ode mnie, ale liczy się ostateczny efekt. Co do shamisenu, to traktuje to jako dodatkowe zajęcie. Nie przejmuj się nim, możesz go nawet traktować jako ozdobę - dodała spokojnie, nie zagłębiając się w szczegóły.
- Ramen jest całkiem popularny! - krzyknęła po chwili, zrywając się do biegu, który zakończył się dopiero w chwili, gdy stanęła w progu stołówki. Wzięła głębszy wdech, napawając się intensywnym aromatem. Czuła miso, cienkie plasterki wieprzowiny skąpane w mięsnym bulwarze. Tak, właśnie taki lubiła.
Podeszła, aby wziąć jedną porcję wraz z drewnianymi pałeczkami. Następnie usiadła przy wolnym stoliku, gdzieś w kącie sporej wielkości sali. Nie zaczynała od razu. W domu nauczono ją czekania, stąd najpierw wypatrzyła spóźnionego Yuichiro oraz zachęcająco pomachała mu dłonią. Dopiero jak do niej dołączy, pochyli głowę, dziękując za posiłek i powoli zacznie jeść.
-Ciekawy pomysł... Zgoda będzie zabawnie, chociaż pewnie jeszcze trochę czasu upłynie, aby wyłonić zwycięzcę. - Uśmiechałem się szeroko i mówiłem pewnym głosem. W sumie to chyba od zawsze miałem w sobie te tendencje do zakładania. Chociaż to właśnie dodawało smaku w życiu, można było coś zyskać albo stracić. Gdy rudowłosa naparła na mnie, nie stawiałem jej oporu, chciałem zobaczyć, do czego to doprowadzi. Wyglądała, jakby faktycznie teraz była bardziej zalotna, a ja się zastanawiałem, jak daleko będzie zdolna się posunąć.
- Myślisz, że nie umiem się obchodzić z ogniem? - Spoglądałem w jej oczy i uśmiechałem się zadziornie. Dłonią odgarnąłem jej luźne kosmyki włosów z policzka i wsunąłem za ucho.- A więc chcesz dominować, no dobrze. Tylko się nie sparz... Potrafię być absorbujący.- Odpowiedziałem na jej słowa szeptem, a na moich ustach malował się delikatny uśmieszek. Nie chciałem już bardziej jej podpuszczać, w końcu może posunie się do czegoś wbrew sobie, aby tylko nie pokazać słabości.
- A przeszkadza Ci to? Mam na nie nie patrzeć? - Skoro ona chciała się droczyć to i ja zamierzałem dołożyć coś od siebie. Niech sobie nie myśli, że trafiła na słabszego oponenta. Pokiwałem głową twierdząco na jej słowa, miała w tym trochę racji. Skoro jednak dalej chciała to robić, to chyba nie można było jej zarzucać działania wbrew sobie, chociaż z drugiej strony wiele osób nie potrafiło się przeciwstawić otwarcie rodzicom.
- Szkoda. Myślałem, że coś mi zagrasz, a tu tylko dodatkowe zajęcie. - Chciałem tymi słowami wejść jej na ambicje, była w nich nuta zawodu. Aby bardziej ją to dotknęło, i z motywowało do zagrania dla mnie. Nie zdążyłem już odpowiedzieć na jej słowa, bo ta pognała na stołówkę. Długo jej nie musiałem szukać, szybko znalazłem ją na stołówce albo to bardziej ona mnie znalazła, wziąłem swoją porcję i zająłem miejsce przy niej.
- No właśnie, dlatego, że jest popularny to masz go tutaj w dużej ilość. Nikomu nie zabraknie, pewnie jeszcze jutro będziemy go jeść. - Podziękowałem za posiłek i zabrałem się do jedzenia, kiedy konsumowałem byłem bardziej skupiony na degustowaniu jedzeniem niż rozmowami. Gdy skończyłem, położyłem z boku miskę i spojrzałem na dziewczynę.
- No to w sumie już wszystko na dzisiaj, tu się kończy moje dowodzenie. Chyba nie było tak źle, niczego niecnego nie kazałem Ci robić. - Zapytałem zaciekawiony jej reakcją, w końcu na początku myślała, że mam jakieś niecne cele w stosunku do niej.
albo ją przed sobą stworzę
Może i należał do płomieni, ale nie każdy potrafił okiełznać swój żywioł. On tutaj nie należał do wyjątków, zwłaszcza, iż dalej nie przeszedł ostatecznej selekcji. W odpowiedzi uśmiechnęła się czarująco, chcąc pozwolić sobie na znacznie więcej. Dotyk jego ciepłej dłoni nie speszył jej. Przypatrywała się mu z uwagą, aż przewróciła oczami - Teraz wydajesz się tak pociągający jak rozmowa o pogodzie. Musisz się bardziej postarać, aby zainteresować na dłużej, Yui-senpai - zacmokała w jego stronę i szybko wyminęła. Czas zabawy bezpowrotnie minął, miała kilka innych miejsc do odwiedzenia. Marnowanie kolejnych sekund, teraz... Byłoby tylko stratą. Wyzwania brała na poważnie, a nie pokona go sztuką uwodzenia.
- Tego nie powiedziałam. Rób, co chcesz - westchnęła, obdarzając jego osobę krótkim spojrzeniem. Nie zamierzała mu rozkazywać, wszakże na takie zabawy przyjdzie jeszcze pora.
Wejście jej na głowę, skończyło się dość paskudnym wyrazem twarzy. Dłoń zacisnęła w pięść, zupełnie jakby obraził kogoś z jej rodziny. Grymas niezadowolenia pojawił się chwilę później, gdy stanęła przed zaczęciem biegu - Jeśli tak bardzo chcesz posłuchać, to idź na koncert. Pośpiech w niczym nie pomoże, podobnie jak wjazd na ambicje - rzuciła od niechcenia, co by nieco wyjaśnić mu sytuację. Muzyka się nie ponaglało. Ci wraz z przypływem weny pokazywali ludziom swoje kolory i tego postanowiła się trzymać. Nie, żeby rudzielec miał to zrozumieć, czy coś.
- Nie byłabym tego pewna. Jadłospis wydaje się dość różnorodny. Serwują dwie niepasujące potrawy. Każdy znajdzie coś, na co ma ochotę. Ramen jako dość popisowe danie nie jest serwowany często z racji na jego tłustość. Jutro go już nie zobaczysz - nie chciała za bardzo zdradzać, że mieszka tutaj znacznie dłużej, ale w zamian dorzuciła kilka powszechnych informacji - W każdym razie, nie jest rekomendowane, aby zajadać się nim dzień po dniu.
- Bawiłam się przednio - odpowiedziała krótko, kończąc swój posiłek. Lekkim ruchem uniosła tackę, zamierzając ją odnieść - A i zapomniałam powiedzieć. Jestem tutaj od roku, więc całkiem nieźle Ci poszło. Nie, żebym zobaczyła, coś godnego uwagi. Dlatego... Pokaż mi coś lepszego - posłała mu łobuzerski uśmiech, chcąc zobaczyć, ile był w stanie wymyślić. Wycieczka po kwaterach oraz stołówce nie wystarczyła - Z pewnością nie zobaczyłabym wszystkiego, dlatego zdam się na Ciebie, w końcu to ty jesteś przewodnikiem - mrugnęła do rudzielca i wstała, aby odnieść tackę z jedzeniem - To, co zaczynamy naszą małą zabawę? - powiedziała, gdy tylko wróciła do stołu, wzrokiem przewiercając go na wylot.
Chociaż może tylko udawała, ale to było nieważne, nie byłem tutaj w takich celach, żeby skupiać się na nich bardziej niż na szkoleniu. Momentami miałem, wrażenie jakby ze mnie szydziła, ale może tylko mi się zdawało? Nie odpowiedziałem na jej słowa, po prostu popatrzyłem i pokręciłem głową, gdy poszła dalej. - Tak będzie. Będę robił, co będę chciał. - Nie wiem, czy ona myślała, że potrzebuje jej pozwolenia? Zadałem to pytanie, żeby wprawić ją w zakłopotanie, a nie uzyskiwać odpowiedz. Oho czyżby to właśnie była ta jej rzekoma cierpliwość? Widziałem, jak zareagowała na moje słowa i ozą spokoju nie można było jej nazwać. Trochę tak jakby zbrukał dla niej jaką świętość.
Chociaż jej słowa były bardzo zabawne, gdzie ja w Yonezawie pójdę na koncert, jak tutaj nikt się praktycznie tym nie zajmuje, a nie mogę opuścić tego miejsca. Mocno się rozwodziła nad tym ramenem, może była fanatyczką takiej parującej miski? Też lubiłem ją zjeść, ale nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że jest tłusta czy nie. Może ona dbała o linie czy coś, te kobiety i ich dziwne zwyczaje.
- Nie jestem głupi, mój wzrok rozwinął się na tyle, że byłem w stanie dostrzec, pewne rzeczy. Nie ruszałaś się jak świeżak... Miłego dnia Ci życzę i powodzenia w wyścigu. Drobna rada od starszego kolegi, lepiej mnie nie lekceważ. Kohai. - Uśmiechnąłem się i jeszcze chwilę sobie posiedziałem nad resztką buliony i makaronu. Myślałem, że po prostu sobie pójdzie, a ona wróciła i chciała dalej iść zwiedzać, aż zachłysnąłem się bulionem. Nie spodziewałem się czegoś takiego, nie sprawiała wrażenia aż tak zainteresowanej.
- Ale, że teraz? No dobrze, w takim razie pójdziemy w jedno miejsce, które będzie widać całą zabudowę Yonezawy, a później możemy pójść na herbatę do jednego takiego przybytku. - Dokończyłem, jedzenie odniosłem miskę i zabrałem ją na górską ścieżkę, która prowadziła do czegoś, co można było nazwać miejsce widokowym. Lubiłem tutaj, przychodzi i spoglądać na malowniczy krajobraz. Mało osób tutaj przychodziło, ale po prostu nigdy nie miałem okazji tutaj kogoś spotkać.
- No i co sądzisz? Podoba Ci się widok, czy nie robi on na tobie wrażenia. - Spojrzałem na nią badawczo i uważnie przyglądałem się jej mimice.
albo ją przed sobą stworzę
Nie chcąc go poganiać, rozejrzała się wzrokiem po stołówce, zatrzymując ruch na kilku osobach. Te parę twarzy kojarzyła z pierwszych treningów, kiedy w ramach przerwy grywała innym na instrumencie. Zwykle siadała na krawędzi schodów lub pod mniejszym drzewem, ćwicząc coś, co zapoczątkowała jeszcze w domu. Przybywając tutaj po raz pierwszy, myślała, iż niewątpliwe będzie jej dokuczał brak czasu, ale nawet przy najbardziej napiętym grafiku udawało jej się ze wszystkim zdążyć.
Ze wspomnień wyrwał ją dźwięk podnoszenia tacki. Zamrugała parę razy i wtedy znalazła chłopaka w drodze do miejsca, gdzie się składało naczynia. Ruszyła powoli do wyjścia - Chyba nie ma sensu czekać na zewnątrz, nie? - powiedziała szeptem, odsuwając drewniane drzwi na bok. Po zamknięciu oparła plecy o ścianę obok, podbródek kierując w stronę nieba.
Mała wycieczka po okolicy, to było coś, na co poniekąd liczyła. Nie chciała zobaczyć po raz n'ty, magazynu, czy też placu treningowego. Nawet część wspólna, gdzie wielu spędzało wolne chwile, nie wydawała się tak interesująca jak możliwość podziwiania natury. Chociaż to, co w niej najbardziej lubiła to zdolność do zmian w trakcie roku. Jesień pełna złotych oraz czerwonych barw, zima, kiedy w gorącym źródle można podziwiać delikatne płatki śniegu, no i oczywiście drzewa wiśniowe wiosną oraz gorące plaże podczas upalnego lata - Dobry wybór - powiedziała krótko, spoglądając w dół. Wisteria otaczająca to miejsce była niemalże wszędzie, lecz nie brakowało zieleni w morzu fioletu oraz różu - Skąd pomysł na przejście się w góry? - na moment odwróciła głowę w kierunku rudzielca. Delikatny wietrzyk rozwiewał ich włosy oraz odzienie. Lewą dłonią zebrała część kosmyków, które uciekły i założyła je z powrotem za ucho - Jest też miejsce nieco wyżej nad stromym zboczem, ktoś pielęgnuje tam ogród otoczony drzewami wisterii. Chcesz się wybrać?
- Nie musisz się o to martwić... Może wyglądam na leniwego, ale nie zamierzam niczego zaniedbywać. Zobaczymy czy to wystarczy. - Przerwałem na chwilę wciąganie makaronu, aby jej odpowiedzieć i następnie wróciłem do posiłku. Wiedziałem, że czeka na mnie, ale mi się nigdzie nie śpieszyło i nie zamierzałem zmieniać dla niej swojej rutyny. Skinąłem głową twierdząco na jej słowa i poszedłem zdać tackę z naczyniami w okienku. Nie przypuszczałem, że cały dzień będę musiał spędzić na niańczeniu jej. Chociaż z drugiej strony nie było to aż takie złe, coś nowego, jakiś powiew świeżości dobrze mi zrobi. Chyba czasami warto się na chwilę zatrzymać, aby złapać szerszą perspektywę.
Widok z tego miejsca, jak zwykle był przepiękny i nigdy się nie nudził, niezależnie od pory roku. A teraz w okresie letni, uroku dodawało cykanie cykady i nieśmiały śpiew ptaków.
- Lubię tu przychodzić, można stąd spojrzeć na Yonezawe z większej perspektywy, a przy okazji, jest tu cisza i spokój. Niewiele kandydatów na zabójców tutaj przychodzi. Więc to bardzo dobre miejsce do relaksu po całym dniu ćwiczeń i monotonii. No i bardzo lubię górskie powietrze, jest takie rześkie i niesie ze sobą woń czegoś więcej niż tylko krzewów wisterii. - Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem na moment oczy, nie śpieszyłem się i delektowałem każdym zapachem. Czułem, jak wiatr smaga moje włosy i rozrzuca je we wszystkie strony, a przy okazji przyniósł przyjemne orzeźwienie od palącego słońca. W końcu otworzyłem oczy i spojrzałem na rudowłosą, nie słyszałem o tym miejscu wcześniej. Ciekawe kto zajmował się tym ogrodem, skoro tutaj ciężko było spotkać żywą duszę. Niewątpliwie mnie to zainteresowało i chciałem się przekonać na własne oczy, może w takim razie powinienem był tam zażywać chwili relaksu, o ile opiekun ogrodu nie będzie miał nic przeciwko.
- Prowadź, bardzo chętnie zobaczę to miejsce. Tyle czasu tutaj spędziłem i nie miałem pojęcia, że coś takiego istnieje. Może powinienem następnym razem, bardziej się przyłożyć do zwiedzania tego miejsca. - Uśmiechnąłem się szeroko i entuzjastycznie podszedłem bliżej do Yony, czekałem aż zacznie prowadzić.
albo ją przed sobą stworzę
Wysuwając kilka prostych wniosków, postanowiła nie dzielić się nimi z przeciwnikiem. W tamtym czasie rywalizacja liczyła się bardziej, niż praca zespołowa, aby razem coś wspólnie osiągnąć. Mogło mu się później nie poszczęścić i dostać do wymarzonej mety w innym okresie czasowym, ale wierzyła, iż na każdego przyjdzie właściwy moment. Okrężna droga również przynosiła owoce.
Próbowała spojrzeć na to wszystko jego oczami, przenosząc wzrok na oddaloną od nich Yonezawę. Zarówno za dnia, jak i w nocy było tutaj tak samo błogo, z racji, że demony nie przeszłyby przez otaczającą ich niemal wszędzie wisterię. Cykająca nieopodal cykada dodawała im tylko potrzebnej według dziewczyny atmosfery. Mogła się odprężyć, nie myśląc właściwie o niczym - ni o towarzystwie, czy sprawach, z jakimi później będzie się musiała zmierzyć.
- Zobaczymy, czy w takim razie ostatnia meta będzie czymś podobnym do wrażeń z tego miejsca. Czuć wisterię, ale im dalej tym widzisz więcej, niż urokliwe odcienie fioletu. Zresztą sam zobaczysz - dodała na zachętę, szukając odpowiedniej drogi do kolejnego celu. Po chwili namysłu wskazała odpowiedni kierunek i powoli ruszyła. Nie musieli się spieszyć, mogli zwyczajnie spacerować.
Przed trafieniem do oazy ścieżka zaczęła się zmieniać. Przyjemna dla oka zieleń drzew zaczęła znikać, pozostając jedynie w formie niskich krzaczków. To, co im towarzyszyło to niewysokie, ale rozłożyste drzewa wisterii, otaczające ich swoim zapachem - To nie wszystko - rzuciła po chwili, skupiając swoją uwagę bardziej na otoczeniu, niż rozmówcy. W końcu tutaj liczył się późniejszy widok, który zapierał niemalże dech w piersi.
Szli tak z dobre trzydzieści minut, zanim dotarli do ogrodu.
Leśna droga ustąpiła szarobiałym kamieniom, które ciągnęły się, aż do rosnącej pośrodku sakury. Drzewo o potężnej budowie kwitło na biało w przeciwieństwie do swoich różowych sióstr. Otoczenie składało się z ciemnoróżowych kwiatów oraz połaci zieleni. Samo centrum zostało otoczone przez wodną fosę o średnio głębokim dnie, zaś za tym krajobrazem rozpościerał się majestatyczny widok ze stromego zbocza. Yonezawa w dole wraz z okolicą na niejednym robiła wrażenie. Yona znając to miejsce, wyrwała do przodu, robiąc piruet na środku drogi - Witaj w moim raju - powiedziała po obrocie sylwetki z uśmiechem, spoglądając na Yuichiro - Cudowne, prawda? - dodała z lekko święcącymi z ekscytacji oczyma.
- Ciekawe, pewnie widok ze zbocza musi być zjawiskowy. Normalnie nie mogę się doczekać, aż tak dotrzemy. Pewnie nie ma tam zbyt dużych tłoków prawda? - Z delikatnym uśmiechem na ustach ruszyłem za nią. To był już mój trzeci rok tutaj, a nie wiedziałem o istnieniu takiego ogrodu. Może powinienem częściej rozmawiać z innymi? A nie tylko ograniczać się do niezbędnego minimum. Szkoda, że z Sayaka nie przyszedłem tutaj. Moglibyśmy sprawdzić wtedy, czyj wzrok jest ostrzejszy. W drodze do ogrodu podziwiałem okoliczną florę i faunę, nawet udało mi się dojrzeć jednego Tanukiego, który skrywał się w krzakach. Wyglądał na przerażonego, dlatego nie próbowałem do niego podchodzić, zbędny stresowanie zwierzaka, może następnym razem. W końcu dotarliśmy do ogrodu, z każdym kolejnymi krokiem to miejsce wyglądało nieziemsko. Momentami towarzyszyło mi uczucie odrealnienia. Taki piękny ogród na szczycie góry, to było prawie jak sen, aż musiałem się uszczypnąć, aby mieć pewność czy to jawa.
- Tak, zdecydowanie warto było tutaj przyjść. Ma się wrażenie, jakby się śniło, ciężko uwierzyć, że w górach jest tak piękny ogród. Nawet ten w mojej rodzinnej posiadłości nie jest aż tak zjawiskowy. Chociaż może nie jestem obiektywny, w końcu widziałem go codziennie. - Żywo rozglądałem się na boki i podziwiałem naturę. Musiałem spojrzeć ze zbocza, widok z samej góry był jeszcze lepszy niż z miejsca, z którego patrzyliśmy chwilę wcześniej. - Ciężko opisać słowami, co się czuje w takiej chwili, nie mogę się doczekać widoku zachodzącego słońca. - Mówiłem z dużym entuzjazmem w głosie, bardzo podobało mi się to miejsce. Będę tutaj zdecydowanie częściej przychodził i się relaksował. Chociaż z drugiej strony chyba nie powinienem skoro dzisiaj się, założyłem z nią oto kto pierwszy, zostanie wysłany na ostateczną selekcję, ale może jednak? Nawet jeżeli z nią przegram, to najwyżej przez jeden dzień będę musiał jej usługiwać, nic strasznego. W końcu przysiadłem sobie na trawie i skierowałem wzrok na daleki horyzont, nie patrzyłem na nic szczególnego, ale lubiłem wpatrywać się w głębiej przestrzeni.
-To jak trafiłaś na to miejsce? Założę się, że taka sceneria na pewno upiększyłaby Twój koncert na Shamisie. Dobra scena i dekoracje to już połowa sukcesu, a wiem, co mówię.
albo ją przed sobą stworzę
- O dziwo, nie ma - tak piękny sen naturalnie powinno się odwiedzać, ale najwidoczniej tylko wąskie grono miało tyle czasu, aby bez przejmowania się o własne osiągnięcia podróżować po górach w poszukiwaniu ucieczki od monotonii.
Zgadzała się z nim. Gdyby nie usłyszana kiedyś historii od jej mamy, prawdopodobnie nie trafiłaby do tego ogrodu. A tak to po przyjściu do Yonezawy, otwarcie nalegała, aby zobaczyć to miejsce jako pierwsze. Moglibyście sobie wyobrazić jaką minę miał wodny filar, kiedy jego podopieczna narzekała, iż to nie sale do ćwiczeń interesowały ją najbardziej. W końcu uprosiła go po którymś razie, aby za owocną rozmowę w trakcie podróży mogła po raz ostatni, gdzieś się z nim udać. Szczęśliwie tego dnia nie miał za dużo obowiązków i przystał na warunki, powtarzając jej, iż więcej niż pięć minut jej nie da.
- Możemy zostać tutaj, aż zajdzie. Nigdzie mi się nie spieszy - rzuciła pociesznie, chcąc pozostać tutaj jak najdłużej. Mogli sobie odpuścić herbaciarnię, czy też inne zaplanowane punkty wycieczki. Wszakże żaden widok nie potrafił w pełni zrekompensować tego, co aktualnie widzieli.
Gdy Yuichiro przysiadł na trawie, postanowiła zająć swoje miejsce pod wiśnią i plecami oparła się o nią, wyciągając nogi przed siebie. Głową odwróciła się w stronę horyzontu, wpatrując się w szeroki nieboskłon - Mama mi o nim powiedziała. To właśnie tutaj po raz pierwszy spotkała mojego ojca, dlatego, gdy pierwszy raz udałam się do Yonezawy musiałam to zobaczyć. Miejsce, gdzie wszystko się zaczęło - odpowiedziała spokojnie, nie odrywając wzroku od rozciągających się tu i ówdzie koron drzew - Nie wzięłam go ze sobą, więc może następnym razem, ale czasami ćwiczyłam tutaj swoje umiejętności, co by melodia była nieco bardziej spójna - chciała brzmieć na amatora, kogoś, kto nie wiele wiedział o instrumentach, lecz czasami... Dała się zbytnio porwać i końcowo płynęła z prądem. Na ten moment jeszcze do tego nie doszło, ale kto wie... Mieli jeszcze trochę czasu, aby się poznać - A ty, co robisz w wolnym czasie? Interesujesz się czymś? - odbiła pałeczkę, co by nie gadali tylko o niej.
A więc to jej mama przekazała dalej informacje o ogrodzie. Ciekawe czy aktualnie ktoś jeszcze z korpusu wiedział o tym miejscu? Czy to możliwe, żebyśmy byli jedynymi rekrutami, którzy znali to tajemnice? Miałem w głowie kilka różnych myśli, ale czego bym sobie nie wyobraził, to miejsce nabierało coraz większego prestiżu w moich oczach. - To chyba przeznaczenie splotło ich losy ze sobą, skoro nie kręci się tu za dużo osób. To faktycznie coś musiało być na rzeczy, że znaleźli się tutaj w tym samym czasie. Ciekawe czy kiedyś mi będzie dane znaleźć się w podobnej sytuacji... - Mówiłem spokojnym odrobinę rozbawionym ciepłym głosem, nawet trochę chyba zazdrościłem jej rodzicom. W domu mój ojciec już planował za kogo mnie wydać, aby zgarnąć jak największe wpływy, czasami miałem wrażenie, że odbudową potęgi naszego rodu i powrót do szlachty był jego jedynym celem i próbą zmycia hańby, której według niego dopuścił się jego ojciec.
- Ciekawe, tu na pewno dźwięk rozchodził się bardzo dobrze i równomiernie. Nie było tego, jak to się mówi pogłosu, echa? - Szukałem odpowiedniego słowa, chociaż aż tak nie znałem się na muzyce i terminach im towarzyszącym. Chociaż co nieco liznąłem, gdy występowałem na festynach, muzycy lubili bardzo dużo mówić o swoim kunszcie. - Jeszcze za nim tu trafiłem, to w sumie trochę tańczyłem w Kabuki, chociaż to głównie podczas festynów i innych dożynków w rodzinny mieście. Lubię grać też w Shogii, chociaż to głównie robiłem z dziadkami albo braćmi, a tak to raczej nie mam jakiegoś szczególnego hobby czy pasji. - Odpowiedziałem na jej pytanie, faktycznie nigdy nie przejawiałem jakiegoś wielkiego zaangażowania czy pasji do czegokolwiek. No może była jedna taka rzecz, leżenie i obserwowanie chmur, to robiłem z dużym zaangażowanie. Chociaż od kiedy wstąpiłem do korpusu to przez pościg za mocą i chęć spotkania z Mae nie miałem zbyt dużo czasu na to.
albo ją przed sobą stworzę
- Liczysz na spotkanie drugiej połówki? - zapytała wyraźnie zaintrygowana romantyzmem rudzielca. Wiedziała, że tamto spotkanie diametralnie zmieniło losy Kazuyi i Chie. Od tamtej pory spędzali w tym miejscu dużą ilość czasu - rozmawiając czy też wymieniając się postrzeżeniami. Zwykły ogród połączył ich losy, splatając dwójkę różnych od siebie ludzi. Jedyne, co pozostało zagadką to moment, w którym się w sobie zakochali. W rodzinnym domu wyglądali na szczęśliwych oraz spełnionych w miłości. Nie zostali do tego zmuszeni, jak wiele osób pochodzących z samurajskich rodów. Zresztą sama chciała, aby tak się stało w jej przypadku, nienawidząc systemu, w który ją na początku wmieszano.
- Jak na moje oba wyrażenia pasują, ale sprawdzić to można, chociażby śpiewając. Nie chcesz czegoś zanucić? - sama nie wyrywała się do tego pierwsza. To jej rodzicielka miała piękny, melodyjny głos. Sama potrafiła co najwyżej nie fałszować, pozostawiając nuty czyste. Jednak próba mogłaby ujawnić ukrywane za kurtyną techniki, które pasowały do znawcy sztuki, a nie amatora, na jakiego się kreowała.
- Łooo, a więc tańczyłeś - nie spotkała nikogo, kto interesowałby się, czy też sam dostąpił zaszczytu, aby zaprezentować coś z obszaru kultury. Sama jako artystka interesowała się tym tematem, lecz oczywiste było, iż preferowała gadać o melodii i jej brzmieniu - Pokażesz? Chciałabym zobaczyć, jak wyglądają kroki pokazywane przez kogoś, kto się z tym zapoznał. No i ostatni raz widziałam występ, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. - na jej buzi ciągle gościł ten sam, delikatny uśmiech. Głos miała cieplejszy, niż na początku gdy dopiero wymieniali ze sobą pierwsze słowa. Najwidoczniej to spotkanie nie było takie złe, za jakie miała.
- Mogę spróbować, ale nie jestem artystą, mogę strasznie fałszować. Dawno nie słyszałem tej piosenki, także różnie może być. - Zamknąłem oczy i skupiłem się na melodii, którą słyszałem podczas puszczania lampionów. Było to dawno temu, ale bardzo dobrze zapadło mi w pamięci. Po chwili starannie zacząłem nucić melodie pod nosem. Starałem się, żeby była jak najbardziej zbliżona do oryginału nawet pomimo moich znikomych zdolności muzykalnych. Chociaż nigdy nie próbowałem na niczym grać, może gdybym poćwiczył to byłby w stanie ładnie śpiewać? Chyba nie wyglądałem na tancerza, skoro to wywołało aż takie poruszenie, chociaż prawie trzy lata nie zrobiłem, chociażby jednego kroku no i moja sylwetka uległa sporej zmianie.
- No dobrze pokaże Ci to, do czego nie potrzebuje żadnych przyborów, chociaż bez muzyki będzie to trochę śmieszne. - Podniosłem się, otrzepałem z trawy, przybrałem kamienną minę i kucnąłem. Chwilę później wyciągnąłem ramiona przed siebie i otwartymi dłońmi zacząłem delikatnie uderzać w powietrze, tak jakbym grał na niewidzialnym bębenku. Z każdym uderzeniem robiłem krok w przy kucu, wyglądało to trochę, jakbym sunął po ziemi. Po chwili uderzenia zrobiły się bardziej zamaszyste, a ja zacząłem mocniej odbijać się w górę, by w kulminacyjnym momencie wyrzucić ramiona na boki i zrobić obrót wokół własnej osi z przechylonym tułowiem w stronę publiki, na koniec się ukłoniłem teatralnie i głęboko. - Mniej więcej tak to wygląda, a przynajmniej końcówka jednego z przedstawienie. - Usiadłem z powrotem na trawie i patrzyłem, jak powoli słońce kieruje się ku horyzontowi. - Zobaczymy zachód i będziemy wracać. Warto wypocząć, jutro czeka Cię ciężki dzień. Głównym aspektem w oddechu płomienia jest siła fizyczna, chociaż pewnie to już mogłaś wywnioskować, skoro byłaś u innych filarów. - Wstałem i zacząłem odprowadzać ją do dormitorium, po drodze rozmawiałem i odpowiadałem na jej pytania, przy jej drzwiach się pożegnaliśmy i ruszyłem w tylko sobie znanym kierunku.
Z/T
- Nucenie:
- Taniec:
albo ją przed sobą stworzę
- Nie przejmuj się, nie będę krytykować - rzuciła łagodnie na zachętę, unosząc kąciki ust. Płomienne ślepia utkwiła w nieboskłonie, gdzieś pomiędzy dużą chmurą o kształcie królika, a ciepłymi promieniami słońca, teraz w kolorze krwistej czerwieni. Odwrócenie od niego buzi miało pomóc w ukojeniu nerwów, ale Yuichiro zwyczajnie zamknął powieki i skupił się na czymś, co dawniej niosło się na wietrze. Przechyliła głowę na bok, próbując objąć go całego razem z towarzyszącym mu otoczeniem. Nie śpiewał najlepiej, ale oceniający grymas, czy też zimne lico krytyka ukryła głęboko - tam, gdzie nikt nie mógł sięgnąć. Tym samym zaczęła się bujać w rytm na boki do momentu, aż przestał - Widzisz? Nie było wcale źle.
Następna prośba wydawała się być bardziej wymagająca od poprzedniej. Bez muzyki początkujący zabójca był zdany na improwizację oraz odmierzanie poszczególnych sekwencji w głowie. Dla obserwującej całość mocno sprawdzała, czy potrafi wyobrazić sobie brakujące elementy - uderzenia bębenka, delikatną, otaczającą ich zewsząd muzykę. Podświadomie liczyła rytm, dopasowując szybkość uderzeń oraz odczytując z twarzy towarzysza nastrój, jaki panował.
- Zdecydowanie jesteś lepszym tancerzem. Chciałabym zobaczyć występ wraz ze wszystkimi potrzebnymi do tego rzeczami, myślisz, że kiedyś się uda?- a taki widok byłby zdecydowanie miłą odmianą. Nie siedząc ciągle nad dopracowaniem nowego utworu, mogła pozwolić sobie na orzeźwienie umysłu, otwarcie się na melodie różniące się od tego, do czego przywykła. Tylko, czy się zgodzi? Dała mu chwilę do namysłu i raz jeszcze objęła wzrokiem krajobraz, ciesząc się z powodu obniżającej się kuli. Całe światło, jakie ich do niedawna otaczało, teraz stopniowo gasło, aż do nadejścia ciemności.
- Każdy oddech ma coś swojego, ale co nieco dowiedziałam się o tym, co związane jest z płomieniem i spokojnie... Nie zamierzałam tutaj siedzieć do nocy, mam wyzwanie do wygrania - zaśmiała się melodyjnie, powoli podnosząc się z miękkiej trawy. Następnie otrzepała odzienie i zwróciła sylwetkę w kierunku wisterii.
W trakcie drogi powrotnej zapytała go czego się spodziewać, co do tej pory go spotkało na treningach oraz innych rzeczy dotyczących w głównej mierze ćwiczeń oraz możliwych wyzwań. Gdy wyczerpała ilość kwestii, dała zarówno jemu, jak i sobie odpocząć w ciszy, aż dotarli pod drzwi - Do następnego, Yui-senpai - powiedziała na odchodne i zasunęła drewniane drzwi, zaczynając nieznośny proces zwany jako rozpakowywanie się.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|