⠀⠀Chmury ponownie wędrowały po niebie gotowe pożreć świetlisty okrąg, lecz chwilę wcześniej bez ostrzeżenia wypuściły z paszczy swoją ofiarę. Suiren oddychała ciężko ukryta w plamie cienia, patrząc jak skraj dłoni tknięty promieniami dymi obficie powoli się regenerując.
⠀⠀Było blisko, trochę zbyt blisko. Jęknęła w myśli i roztarła obolały nadgarstek, na który upadła rzucając się w panice za zasłonę zarośli. Dzień tak czy inaczej dobiegał końca, lecz kłębiące się wysoko chmury pozwoliły demonicy wypełznąć ze swojej kryjówki nieco wcześniej niż zwykle. Ostatnie promienie znikały wreszcie za odległą krawędzią gór oddając świat w panowanie nocnych bestii.
⠀⠀Ramiona unosiły się i opadały w rytmie szybkiego oddechu. Lekki bieg przez las różnił się znacząco od truchtu po wydeptanej przez pokolenia wędrowców drodze. Stopy pomimo osłony twardej podeszwy zapadały się w miękkim poszyciu i wilgotnej, wiosennej glebie. Pod dachem z gałęzi drzew grunt wysychał znacznie wolniej, przez co wybrana przez nią trasa ulegała ciągłym zmianom. Tu należało ominąć zakole podniesionej rzeki, a w innym miejscu przeskoczyć podmokłą łąkę. Kilka razy trafiła na zarośla tak gęste, iż nie dało się przez nie przebrnąć, a będąc już blisko granicy kultur natknęła się na świeże ślady czarnego niedźwiedzia, którego nie zamierzała niepokoić.
Kiedy wreszcie się zatrzymała, bolały ją stopi i łydki. Miękkie obuwie zawilgotniało i pokryła je warstwa ciemnego błota. Początki nigdy nie były łatwe, a wychowana na damę Suiren nie miała wcześniej potrzeby doskonalić swoich fizycznych atrybutów. Nawet jako demon potrzebowała dorosnąć do tej decyzji. Pragnęła jednak siły, a to oznaczało, że nie mogła tracić czasu na bezczynność.
⠀⠀Podobną trasę przemierzała przez kolejne kilka dni. Natura ulegała zmianom, w powietrzu dało się wyczuć wpływ południowego ciepła, które wędrowało w głąb kraju pobudzając wszystko do życia. Ziemia stawała się twardsza, więc stawiane na niej kroki mocniej odbijały się na niewyćwiczonych mięśniach. Każdego poranka, gdy słońce zmuszało ją do znalezienia kryjówki poświęcała nieco czasu, aby rozciągnąć rozgrzane i zmęczone kończyny. Ponieważ nie znała metod stosowanych przez wojowników, wykonywała improwizowane ćwiczenia - krótkie ruchy powtarzane w seriach, za sprawą których ciało zyskiwało gibkości. W końcu nadeszła także noc, którą w całości poświęcała relaksowi, dała możliwość zregenerować się nadszarpniętym tkankom, stopom odpocząć od uderzania w twardą powierzchnię, a umysłowi wyciszyć.
⠀⠀Chociaż jej celem było przede wszystkim wykształcenie w organizmie nowych pokładów energii, mimowolnie kształtowała też własną wytrzymałość. Płuca przenosiły większe niż zwykle ilości tlenu, klatka piersiowa unosiła się i opadała starając się dostarczyć mięśniom odpowiednią dawkę. Ciało ułożone w pozycji do biegu musiało być ciągle wyprostowane, dzięki czemu powoli wzmacniała się ogólna kondycja i sprawność fizyczna. Kiedy minął siódmy dzień truchtów przez las i ćwiczeń wzmacniających, Suiren czuła się nieco mniej zmęczona, niż na samym początku. Po raz pierwszy trening przyniósł jej satysfakcję.
⠀⠀Nie zawsze miała jednak czas, aby poświęcać go w całości na biegi po lesie. Musiała także polować, aby się pożywić. Wypracowanie odpowiednich odruchów to jedno, lecz ciało demona wzmacniało się przede wszystkim za sprawą pochłoniętych ofiar. Takim sposobem mogła odzyskać trochę energii, czy zregenerować uszkodzenia, a samą czynność łowców zamienić w sprawdzian dla swoich rozwijających się umiejętności. Celowo wybrała osobę, która wydawała jej się zdolna stawiać opór – samotnego jeźdźca na koniu, który u swojego boku nosił broń. Odczekała, aż zatrzyma i uwiąże swojego wierzchowca, a potem ruszyła do ataku. Teren z jednej strony był otwarty, a z drugiej lesisty. Zanim mężczyzna zdołał odpalić ognisko na nocny przystanek, Suiren znalazła się przy nim wykonując pierwszy zamach. Tak jak się spodziewała, ofiara nie spłoszyła się od razu, lecz użyła miecza, aby sparować uderzenie. Siłowali się przez długie minuty, więc do gry weszła również wytrzymałość. Łydki demonicy zatrząsały się, gdy wojownik zatrzymał kolejne uderzenie, oddając całą siłą w kierunku napastniczki. Oboje byli już zmęczeni, a zmieszana krew przeciągnęła grube warstwy odzienia. Poza odgłosami uderzeń w powietrzu słychać było również urywane, szybkie oddechy. Wszystkie mięśnie dygotały z wysiłku, więc Suiren zrozumiała, że powinna zakończyć starcie jak najszybciej. Kiedy mężczyzna przejął inicjatywę, przechyliła się do tyłu wykonując głęboki unik, wymuszając na nogach utrzymanie całej wagi własnego ciała, a kiedy wzmocnione treningami mięśnie posłuchały, zamachnęła się zewnętrznym ramieniem rozrywając pazurami krtań wojownika.
⠀⠀Opadła pod wpływem tego ruchu, lecz ofiara krztusząc się własną krwią spadła zaraz obok niej. Ukróciła cierpienia głębokim rozcięciem, które na dobre pozbawiło ofiary świadomości, a potem siedząc na tyłku łapała przez chwilę oddech. Trening nie przyniósł ze sobą ogromnych zmian, lecz niewątpliwi pomógł jej utrzymać się w pionie przez kolejnych kilka chwil. Świadomość, że może polegać na własnym ciele wypełniła ją niecodzienną ekscytacją. Wiedziała, że musi zdobyć większą wiedzę, dowiedzieć się jak ćwiczyć.
⠀⠀Przez kolejne doby poza biegiem przez trudny teren wzmacniała również konkretne partie ciała. Rozciągała mięśnie barków starając się powiększyć zasięg ramion. Zazwyczaj nie ćwiczyła z bronią, ponieważ w przypadku wytrącenia parasola z ręki do walki pozostawało jej wyłącznie ciało. Badała powoli rozciągliwość mięśni, a kiedy wyczuwała ból, zmniejszała intensywność ćwiczeń na rzecz kilku słabszych powtórzeń. Systematyczność dawała stabilniejsze rezultaty niż szybki, raptowny trening. Poza tym proste w odtworzeniu ćwiczenia dawały jej możliwość trenować nawet podczas zwykłego marszu. Poruszając się z miasta do miasta kręciła nadgarstkami, albo rozgrzewała po kolei wszystkie palce. Od czasu do czasu wykonywała krótkie biegi interwałowe, a potem starała się oddychać głęboko bez przerywając chodu. Rozwijanie własnych umiejętności przynosiło satysfakcję, ale wiązało się również z ogólnym zmęczeniem.
⠀⠀Pod koniec drugiego tygodnia odbiło się na niej gromadzone przez dłuższy czas zmęczenie. Kusiło ją odpuszczenie sobie conocnego truchtu, lecz zamiast całkowicie rezygnować z walki, zmniejszyła jej intensywność. Tamtego wieczora wybrała się na długi spacer wzdłuż rzeki. Ciepłe, acz nie przegrzane mięśnie pracowały gładko przy każdym kroku, a niesiony na plecach ładunek nie sprawiał już takiego problemu jak zwykle. Zimne powietrze wypełniało przyjemnie płuca aż do granicy ich objętości, dłonie świerzbiły gotowe do działania. Uniosła wtedy palce na wysokość oczu, a potem zacisnęła je z satysfakcją w ciasną pięść.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
⠀⠀W pierwszej chwili miała ochotę legnąć płasko na gruncie, albo chociażby oprzeć ręce o kolana i sapać zgięta, łapiąc przy tym nierówne hausty, lecz w porę do głosu doszedł rozsądek. W zamian przeciągnęła się, pozwalając sobie na szerokie ziewnięcie, a potem w lekkim marszu pozwoliła mięśniom ostygnąć.
⠀⠀Ile czasu minęło od kiedy zawzięła się, by poddawać organizm regularnym testom? Biegała, podskakiwała, wymachiwała kijem. Jednego razu spróbowała nawet pływania, lecz szybko dotarło do niej, że chociaż woda znajduje się w jej imieniu, nie jest fanką odrywania stóp od dna. Treningi pływackie sobie więc odpuściła. Wiele dyscyplin było jej kompletnie obcych, nie miała więc pojęcia jak należałoby zabrać się za ich praktykowanie, a pokraczne próby naśladowania mistrzów swego fachu na podstawie przebłysków pamięci nie przynosiło żadnego efektu. Pewnej nocy po godzinie pokracznego wspinania się po drzewach osiągnęła wyłącznie to, że zwichnęła nadgarstek. Frustracja objawiła się w tym, że następnej doby odpuściła sobie trening, a wolny czas podróży przeznaczyła na szukaniu odpowiednich metod.
⠀⠀Znała ograniczenia własnego ciała. Wysoka jak na kobietę i przy tym niezbyt odkarmiona nie nadawała się do technik siłowych. Nawet wtedy, gdy dla zabicia czasu ćwiczyła ze swoją bronią, stawiała przede wszystkim na precyzję i techniczne wykonanie cięć, a nie moc wkładaną w ruch. Parasol był jak przedłużenie ręki i chociaż manewrowanie nim nie należało do najłatwiejszych, Suiren poznała kilka przydatnych technik, które wady oręża zamieniały w jego zalety.
Szybka podmiana broni i zmiana zasięgu należała do najprostszych i najskuteczniejszych trików. W pewnym momencie wystarczyło przycisnąć drzewiec łokciem do boku i szybkim ruchem barku przemieścić go za siebie. W teorii manewr należał do podstawowych, lecz w praktyce drobne niuanse sprawiały, że w dziewięciu na dziesięć przypadków okazywał się zbyt trudny, aby powtórzyć go w prawdziwej walce. Była to jedna z tych irytujących sztuczek, jakie zniechęcały amatorów już na starcie, ale demonica wiedziała, że nie radząc sobie nawet z nią, nie powinna w ogóle chwytać się broni. Nie zamierzała się więc poddawać.
⠀⠀Kij podskakiwał u jej boku w nierównym rytmie. Czasami chwyt był zbyt mocny, i broń nie chciała przesunąć się gładkim ruchem, a innym razem zbyt lekki, więc lądowała na ziemi jednym z dwóch końców, całkowicie zmieniając tempo kroków. Materiał parasola zmieniał położenie środka ciężkości, który w przypadku tak specyficznej broni znajdował się zdecydowanie bliżej ostrza, niż środka jej drzewca. Wykonywanie tej samej czynności raz za razem niosło ze sobą specyficzny spokój, mózg nie skupiał się na każdym, drobnym geście, ale wykonywał w niezliczonych powtórzeniach. Chwyt, przyciśniecie do ciała, ruch barkiem, przesunięcie kija, pochwycenie nasady ostrza, szeroki obrót. Metal błyszczał w ciemności, odbijając na swojej powierzchni księżycową poświatę. Czasami, gdy udało jej się szczególnie sprawnie wykonać sekwencję, dołączała do niej kilka dodatkowych kroków, które miały imitować pracę nóg podczas walki. Mając świadomość, że zza łokcia wystaje jej spory kawałek tyczki, starała się zwrócić uwagę na drzewa, aby nigdy o nie nie zahaczyć.
⠀⠀Złapała kilka głębszych oddechów i uspokoiła podskakujące w piersi serce. Przez moment nasłuchiwała bodźców z okolicy upewniając się, że nadal pozostałe jedyną odwiedzającą las osobą. Polanka wśród drzew była już wyraźnie udeptana, trwała położyła się gładko w miejscu, gdzie powtarzała do znudzenia swoje ćwiczenia. Obecne z każdej strony drzewa doskonale imitowały przeciwników, pomiędzy którymi musiała manewrować. Przodem, tyłem, bokiem… nieważne, prawdziwi napastnicy nie będą wystarczająco honorowi, aby atakować wyłącznie od frontu.
⠀⠀Z nową energią zabrała się za drugą serie improwizowanych ataków. Balansując na szeroko rozstawionych nogach próbowała delikatnie zmieniać kierunki i manewrować pomiędzy długim, a krótkim zasięgiem. Złapała drzewiec w obie dłonie, wykonała cięcie po skosie, a potem wycofała parasol pod łokieć. Wstrzymała oddech, bark odrzucony do tyłu pociągnął za sobą materiał, broń wycofała się gładkim ruchem, pochwyciła czubek tuż przed ostrzem. Zastygła z wolnym ramieniem wyciągniętym przed twarzą, ze sztyletem blisko podbródka. Po raz pierwszy wszystko potoczyło się idealnie. Przypadek? A może zaczynała przyzwyczajać się do techniki? Z wrażenia zaprzestała monotonnych powtórek i rozluźniła ramiona. Kij uderzył cicho o grunt. Obejrzała się na boki, a potem uśmiechnęła z satysfakcją.
⠀⠀Pomimo sukcesu, podobne ruchy ćwiczyła jeszcze przez następne kilka dni. Niekiedy osiągała wcześniejszą perfekcję, lecz znacznie częściej sekwencja wychodziła wyłącznie poprawnie. Zawsze zwracała uwagę na swój chwyt, upewniając się, że broń nie zostanie jej wybita. Wyobrażała sobie, że manewrując tak swobodnie długością parasola będzie mogła zaskoczyć swoich przeciwników, gdyby próbowali uderzyć w drzewiec. Ciało przywykło już do techniki, wykonywało ją bez udziału myśli traktując niczym naturalny odruch i właśnie do tego zmierzała powoli Suiren. W przypadku groźnego starcia liczyła się swoboda ruchów, szeroki wachlarz możliwości i przećwiczonych znacznie wcześniej manewrów, po które mogła w każdej chwili sięgnąć.
⠀⠀Wykorzystując teren łączyła niekiedy poprzedni trening z krótkimi, szybkimi cięciami, które pod wieloma względami przypominały nawet ukłucia. Skracała długość drzewca, a potem niczym żmija doskakiwała do przeciwnika-drzewa dźgając korę krótkim sztyletem umieszczonym na czubku parasola. Ślady były niewielkie i również niezbyt głębokie. Aby uszkodzić kogoś w ten sposób musiałaby kąsać raz za razem. Umiejętność sprawdzała się raczej do zaskakiwania, lub trzymania wroga na dystans. Nigdy nie należała do tych efektownych i śmiercionośnych, które delikatna kobieta wolała pozostawić dla demonów znacznie od niej silniejszych. Jej atutem była szybkość i zwinność i to właśnie na tym się skupiała. Eleganckie, płynne ruchy wykonywane na sucho przypominały taniec, który żurawie i czaple wykonywały brodząc w płytkiej wodzie. Ostrożnie obierały kierunek, czekały cierpliwie na idealny moment, a potem błyskawicznie strzelały dziobem ku swojej ofierze, tak jak Suiren dźgała parasolem.
⠀⠀Ostatnie powtórzenie wykonała wkładając w atak więcej siły niż zwykle. Walcząc z wyimaginowanymi przeciwnikami wyminęła ich w kilku skokach, a potem przerzuciła drzewiec pod pachą, wypychając parasol w przód. Sztylet wbił się z trzaskiem w drzewo, posypały się drzazgi. Na twarzy demonicy pojawiła się satysfakcja.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry.
⠀⠀Wybrał mnie? Nie… to był czysty przypadek. Może nawet błąd. W świecie bezprawia, w kraju, na którego czele stać będzie wyłącznie człowiek z najsilniejszą armią, nikt nie wybrałby mnie do roli… czym właściwie mam się stać? Jakie zadanie spełniam?
⠀⠀Krew spłynęła po palcu na sam jego skraj, a następnie opadła do wody mącąc obraz twarzy na tle burzowego nieba. Drobne skaleczenie w odbiciu zasklepiło się natychmiastowo. Nieskazitelny wizerunek, marmurowa rzeźba, którą wprawna ręka mistrza wyciosała wprost ze skały. Tylko to spojrzenie, odległe i zbłąkane, jak skaza, której nie mógł naprawić nawet Stwórca.
⠀⠀Tragicznie bezwartościowy; worek mięsa marnujący nasze powietrze. Kwicz jak zarzynana świnia, umieraj pozbawiony twarzy Bezimienny. Nie jesteś niczym więcej jak kamieniem na drodze, który kopie się z tą dziwną, dziecinną wręcz satysfakcją.
⠀⠀Z głębokiego rozcięcia na przedramieniu chlusnęła gorąca krew, w powietrze uniosła się para. Kawał ciała rozpłatany rzeźnickim nożem rozchylił się, ukazując idealnie rozcięte warstwy tkanek, bladą jak mleko skórę, gładkie różowe mięśnie, zwisające ścięgna i pociemniałe żyły, które jakby nie zorientowały się jeszcze, że ich ciągłość została przerwana. Tętnice pulsowały w nierównym rytmie, wypluwając z siebie lepką, czerwoną ciecz. Krew śmierdziała metalicznie jak zardzewiałe ostrze. Ciepła, ohydna woń przytłoczyła wszystkie inne, powietrze stało się duszące, osiadało na języku, w nosie. Na skórze zaperlił się pot.
⠀⠀No dalej! Rusz się. Warknęła w myślach, bezradnie doczepiając do rany kawał zwisającej skóry. Ból był otępiający, trwał również w kończynie, która trzymała się wyłącznie na kilku centymetrach mięśni i odsłoniętej do chłodnego powietrza kości.
⠀⠀Przerażające. Mimo wszystko ciało należało kiedyś do człowieka, jego odruchy wyryły się głęboko w umyśle. To okropne uczucie paniki, skok adrenaliny. Niecodzienny obrazek – trzydziestocentymetrowy sztylet przełożony na wylot przez rękę. Człowiek, który wykonał cios w akcie desperacji, włożył w niego całą swoją siłę. Ostrze prześlizgnęło się po kości, niezdolne jej uszkodzić i wypadło po drugiej stronie z głośnym mlaśnięciem. Wilgotny, zadziwiająco donośny odgłos. Chociaż może to martwa cisza wokoło sprawiła, że wydał się tak znamienny. Rozbrzmiewał w jej umyśle jeszcze długo po ty, jak ofiara poślizgnęła się na własnej krwi, padając bez życia na drewnianą posadzkę, niezdolna, by zrobić coś więcej. Upadek wycisnął z jego płuc resztki powietrza, wszystko stanęło w miejscu. Czas, myśli. Suiren mogłaby przysiąc, że na ułamek sekundy nawet niebo wstrzymało swój powolny bieg na skraj horyzontu.
⠀⠀Zatopiła palce w ciepłej kałuży. Dwa odcienie czerwieni mieszały się ze sobą intensywnie, przeplatały, krążyły wokół siebie popychane jej dłonią. Słodki, kuszący zapach i ten drugi, od którego kręciło jej się w głowie. Końcówki włosów zatopiły się w krwi, gdy nachyliła się nad ofiarą, spoglądając z bliska na jej twarz. Wykrzywiony zlepek mięśni.
⠀⠀To tylko worek mięsa. Żryj. Ponagliła się, gdy bol uszkodzonej ręki stał się nieznośnie odczuwalny. Tkanki sklejały się ze sobą tak wolno, tak nieefektywnie. Wszystko krzyczało, żeby rzucić się na odsłoniętą teraz kupę mięśni. Instynkt samozachowawczy, granica wytrzymałości demona. Od kilku dni bezskutecznie podążała tropem swojej ofiary jak samotny wilk. Obserwowała, zapamiętywała. Oh cholera, prawie zakochała się w tym beztroskim uśmiechu człowieka, którego życie toczyło się według tak wielu drobnych, cudownie nieistotnych zasad. Chciało jej się krzyczeć. Zabiła go. Wszystko zadziało się tak szybko, że z trudem przywołała w pamięci ostatnie kilka minut szarpaniny. Mężczyzna stawiał opór zaskakująco długo, siłował się z nią, kiedy wytrąciła mu z ręki narzędzie pracy. Widziała jego oczy z tak bliska. Dwa szkliste punkciki wypełnione strachem, wilgotne od łez. Dlaczego płaczesz? Ty, beznadziejnie wręcz niezdarny, uroczy. Słyszałam jak się śmiejesz, gdy myślisz, że nikt nie patrzy, jak szepczesz do siebie tym zawstydzonym głosem. Znowu ci nie wyszło, znowu popełniłeś głupi błąd, za którym nie podążają żadne przerażające konsekwencje. Nie musisz się przecież niczym martwić.
Głód wykręcał mięśnie. Kończyny zaczęły jej drżeć w sposób nie do opanowania, niedługo po tym, jak minęła czwarta z rzędu doba obserwacji. Może to przez to, że liczyła sobie czas. Prawie jakby miało to w czymkolwiek pomóc. Walczyła tutaj z siłą znacznie większą od niej samej, z naturą demona, która kazała zabijać i pożywiać się. Uczucie to doprowadza do szaleństwa, miesza w umyśle, jak gdyby Stwórca upominał się o swoje. Dałem Ci moc, więc dlaczego stawiasz się własnym pragnieniom? W głębi serca wiesz, jak to się skończy. Kolejnym zawodem. Zawahanie okaże się twoją słabością. W najważniejszym momencie zatrzymasz rękę, a ją przebije ogromny, rzeźnicki nóż. Błyszczący w świetle pochodni metal.
⠀⠀Nienawidziła spać. Zawsze czuła wtedy, że jej umysł oddala się od ziemi; jakaś cześć jej tożsamości odrywa się i odpływa bezpowrotnie. Sny nigdy nie przynosiły ukojenia, jawiły się w umyśle bezkresnym przerażeniem, że kontrola ucieka jej spomiędzy palców jak rzadka, gorąca krew. Spływa po rękach w dół, do łokcia, a potem na ziemię, tak jak spływała nawet teraz.
⠀⠀Głód był niemalże jak zdradliwe objęcia Morfeusza. Resztki opanowania ulatywały z ciała nawet wtedy, gdy robiła wszystko, aby zachować czystość myślenia. Miał jej w tym pomóc ból. Zaciskanie palców na wnętrzu dłoni do momentu, aż skóra przerwie się w kształcie półksiężyców. Tylko że może zadziałałoby to na człowieka. Na demona? Ledwo zarejestrowała fakt, że się rani. Własna krew miała neutralną woń, nie mogła uziemić jej zmysłów, które niczym osobny organizm łaknęły ofiary.
⠀⠀Oddech wdzierał się do organizmu jak chłodna chmurka. Niczym hektolitry wody opadające z siłą wodospadu na odsłonięte, nagie cało spokojny oddech miał wymusić na ciele pełne skupienia, kiedy zewsząd atakowały ją bodźce. Zignoruj je! - powtarzała jak mantrę. Pozwól temu pragnieniu przepłynąć przez umysł, a potem go opuścić.
⠀⠀Demon miał być panem świata, lecz okazuje się, że nie mógł zapanować nawet nad własnym ciałem. Wystarczyła zdradliwa woń strachu, by niczym drapieżnik pędzony instynktem zerwał się do biegu. Opanowanie miało nadejść dopiero z czasem, którego Suiren tak bardzo w tym momencie brakowało. Ofiarami jej treningów miały stać się niewinne dusze, które wykorzystywała, aby testować granice swojej samokontroli. Ile dni jestem w stanie wytrzymać bez jedzenia? Jak blisko mogę podejść, zanim zaślepi mnie bezwolne pragnienie?
⠀⠀Każdego dni, czasami nieświadomie starała się te wartości zwiększyć. Przegładzała się, albo czerpała wyłącznie krwi, która niczym alkohol tłumiła ostre pragnienia. Obserwowała jak drżą jej ręce i zmuszała się, aby na kilka sekund opanować skurcze mięśni, liczyła, medytowała, kaleczyła się i czekała na efekty. A te przychodziły nieśpiesznie.
⠀⠀Z zewnątrz było to może niezauważalne. Czym jest dla ofiary kilka minut dłużej, kiedy śmierć tak czy inaczej zagląda im w oczy? Demonica czuła jednak postępy, mizerne, śmiesznie wręcz niewielkie, ale nadal postępy. Hartowała swoją mentalność we własny, destrukcyjny sposób. Poczuciem winy wymuszając na sobie zmiany. A kiedy docierała już do granicy własnej wytrzymałości, traciła kontakt z rzeczywistością i przyjmowała na sobie konsekwencje.
⠀⠀Pozbawiona resztek kontroli pożerała wyrwane kawałki mięsa. To tu, to tam pojawiała się ciemna plama zerwanej brutalnie skóry, wyszarpanej jak uciążliwy kawałek materiału. Rana zasklepiała się przyjemnie i w przeciwieństwie do odgłosów, gdy powstała – bezgłośnie. Pożywienie było jak narkotyk, przynosiło chwilową błogość, ulgę nieporównywalną z niczym innym. Konsekwencje przychodziło dużo później, gdy na miejsce wracała jasność umysłu. Dopiero wtedy była dla niej widoczna skala własnej hipokryzji. Obiecała sobie, że tym razem będzie inaczej, że wytrzyma, opanuje tę przejmującą żądzę i nie zabije człowieka, którego z taką radością obserwowała. Z daleka, dopóki to on sam nie wypatrzył jej pośród zarośli.
⠀⠀— Dlaczego się chowasz? Widziałem cię wczoraj. Możesz podejść, nie zrobię ci krzywdy.
⠀⠀— Ty nie. Ja mogę ją jednak uczynić tobie. Jestem demonem, zostałam wybrana przez Stwórcę.
⠀⠀Już wtedy czuła, że pomimo największych starań traci kontrolę, że stanie się nieuniknione. Ciepłe łzy zaczęły bezwiednie spływać w dół policzków. Wykrzywiła się w żalu, widząc zmieniający się wyraz twarzy ofiary.
⠀⠀— Jak myślisz, dlaczego Cię wybrał?
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry.
⠀⠀Pióra pokryła czerwona linia, w miejscu, gdzie ogień dotknął ich delikatnej powierzchni. Ostre, złote promienie słońca przepalały się przez ciało demona niczym przez papier, w hipnotyczny wręcz sposób odsłaniając ukrytą pod długimi lotkami dłoń. Opuszka drgnęła lekko, zahaczając o lejący się z nieba żar. Natychmiast przeszyło ją drażliwe uczucie bólu. Cofnęła mimowolnie rękę, skrywając kończynę w głębokim cieniu.
⠀⠀Rozsypywała się niczym popiół. Słońce - wróg, którego nie dało się żadnymi ziemskimi sposobami sięgnąć. Bezduszna, odległa tarcza, która drwiła z maluczkich bogów tego świata. Jedni topili się w ciemności, pod wodą, a demony ten sam los spotykał na powierzchni, w świetle dnia.
⠀⠀Oparła się wygodniej o ściankę opuszczonej kapliczki w nadziei, że komfort pozwoli jej skupić się w pełni na tym, co miała robić. Wyciągnęła przed siebie dłoń, patrząc na bielącą się kość, tam, gdzie skórę i mięśnie spaliły promienie. Odetchnęła powoli i... było to bardzo dziwne uczucie, ale zmusiła ciało narośnięcia w miejscu, które zostało uszkodzone.
⠀⠀Łaskotało, trochę jakby ktoś czesał jej włosy i szarpnął nieco zbyt gwałtownie. Skóra naciągnęła się i zapiekła, ale ostatecznie zregenerowała dłoń do jej pierwotnej formy. Po uszkodzeniu nie było śladu. Dla pewności pokręciła dłonią, upewniając się, że nie pozostała na niej żadna skaza. Estetyka była tu elementem nadprogramowym. W czasie walki nie miała zamiaru dbać o zadrapania i płytkie, nieistotne rany. Chodziło o to, aby zawsze kontrolować swoje ciało. Skierować regenerującą krew tam, gdzie było to najbardziej potrzebne.
⠀⠀A to oznaczało, iż musiała się kaleczyć. Najpierw tylko trochę, palec po palcu wystawiała dłoń na słońce, a kiedy cofała się do bezpiecznego cienia, przywracała paliczkom zewnętrzną powłokę. W końcu jednak nawet kości popieliły się i znikały pod wpływem promieni, a kiedy nachyliła się do plamy światła bardziej, niż tego chciała, poczuła jak kawałek policzka topi się, odsłaniając ścięgna.
⠀⠀Rany zadane przez słońce wydawały się trudniejsze do regeneracji. Krawędzie uszkodzonej struktury paliły się delikatną czerwienią, jak rozżarzony węgiel, zanim proces zahamował. W momencie, gdy zmuszała ciało do leczenia, zanim destrukcyjne działanie słońca się zatrzymało, czuła się jak Syzyf popychający głaz na odległy szczyt. Nie posuwała się ani krok w przód, po prostu tworzyła tkanki, które natychmiast rozsypywały się porywane z wiatrem.
⠀⠀Wiedziała doskonale, że ciało tak słabe, jak jej własne posiadało granice. Nie mogła w nieskończoność regenerować się, bez posiłku, a nadmierne korzystanie z tej zdolności demona pogłębiało uczucie głodu. Musiała mieć jednak pewność, że w sytuacji prawdziwej walki zawsze będzie w stanie...
⠀⠀Uciec?
⠀⠀To była pierwsza myśl. Zawzięła się jednak; zacisnęła zęby i wystawiła wyciągniętą do przodu rękę pod słońce. Wszystko płonęło tak szybko, że mrugnęła, a kończyna zdążyła się w tym czasie rozpłynąć. Powietrze porwało drobne fragmenty spopielonego ramienia, a w na drugim końcu, w miejscu barku widniał jedynie nadkruszony kikut. Widok, który zmroził jej krew w żyłach.
⠀⠀Nadal nie mogła przyzwyczaić się do bólu, choć był on częścią jej nowej egzystencji. Korzystać z nieśmiertelnego ciała to znaczy przywyknąć do cierpienia. Opanować drżenie i skierować myśli na regenerację nawet wtedy, gdy widok był paskudny i mdlący. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy nie jest to wyłącznie sen. Czy ręka rzeczywiście będzie w stanie się zregenerować?
⠀⠀Zrobiła to, spięła się i zmusiła ciało do odtworzenia zniszczonej struktury, kawałek po kawałeczku. Fale dreszczy przechodziły po jej ciele raz za razem, szczególnie wtedy, gdy zdolność spowolniła, tuż za łokciem. Granica, pomyślała wtedy. Na tym kończą się moje możliwości, jeżeli pozostaje na głodzie.
⠀⠀Przesunęła się na tyłku w głąb świątyni. Przed świtem specjalnie polowała, żeby móc zostawić sobie trochę świeżego mięsa na eksperymenty. Co prawda nie zabiła swojej ofiary, ale pozbawiła ją ręki. Teraz kończyna leżała na deskach, śmierdząc ciepłą jeszcze krwią. Wystarczająco duża, aby wspomóc ciało w czasie regeneracji.
⠀⠀Smacznego, pożyczyła sobie w myślach, a potem stopniowo wchłaniała tkankę, czekając, aż posiłek zamieni się w siłę zdolną zreperować sterczący u jej boku kikut. Z każdym kęsem wracały siły; z każdym kęsem ręka Suiren przybierała właściwe kształty, aż kiedy wreszcie w połowie posiłku przekierowała wszystkie zapasy w stronę dłoni, wszystkie palce spalonej wcześniej na słońcu ręki powróciły na swoje miejsce.
⠀⠀Zacisnęła je ostrożnie w pięść. Czuła, że osiągnęła sukces.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 25 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry.
⠀⠀Niewielkich rozmiarów kwiaty wyciągnęły się sprężyście ku niebu. W wieczornej szarówce ich barwa nie prezentowała się tak imponująco, jak za dnia, lecz Suiren i tak wiedziała doskonale, że mają kolor głębokiego szkarłatu. Taki, jak krew, z której powstały.
⠀⠀Na pierwszy rzut oka łatwo byłoby pomylić je z oryginałem — pajęczą lilią, symbolem tak głęboko zakorzenionym w kulturze kraju, że nie było chyba na wyspach osoby, która nie rozpoznałaby od razu ich charakterystycznego kształtu. Cieniutka, krucha łodyżka i delikatne płatki, nachylające się do wnętrza niczym nóżki martwego pająka.
⠀⠀Dla kobiety, po raz pierwszy w życiu, kwiat stanowił jednak zagadkę.
⠀⠀Wyrósł bezpośrednio ponad dłonią, na której balansował lekko, oplatając palce długimi korzeniami. W jakiś niewyjaśniony sposób nadal przywodził na myśl ciecz, zdawał się falować przy każdym ruchu. Przy dotknięciu zachowywał się jak zwyczajna roślina, której woń nieśmiało mieszała się z powietrzem. Zapach był w zasadzie prawie niewyczuwalny. Słodki, ale nie przytłaczający, przypominał nieznacznie wisterie, lecz nie w sposób, który odrzucałby demony.
⠀⠀Pierwszy, którego powstania była świadkiem, wyłonił się z krwawej łzy. Wtedy było już po walce, więc nie zdołała sprawdzić jego możliwości, ale prędzej czy później należało zbadać nowe umiejętności. Wieczór ten nadawał się do eksperymentów jak każdy inny. Nie zamierzała więc zwlekać.
⠀⠀Poza analizą przy pomocy swoich zmysłów, której dokonała w pierwszej kolejności, pozostało odkryć, w jaki sposób obecność rośliny może okazać się przydatna. Nie mogło przecież chodzić wyłącznie o aspekt wizualny, prawda?
⠀⠀Pierwszej nocy sądziła, że chodzi o truciznę zawartą w liliach. O ile łodyżka i płatki nie były poważnie toksyczne, tak kwiatowa cebulka mogła dokonać spustoszenia w ludzkim organizmie. Na sobie testować nie mogła, ciało demona doskonale radziło sobie z zatruciem. Spróbowała, lecz efekt okazał się mniej niż niezadowalający: bulwa rośliny okazała się mieć gorzkawy smak, który wywołał natychmiastowe mdłości. Najwyraźniej spożywanie własnej krwi również mogło jej zaszkodzić.
⠀⠀Chociaż było to czynem co najmniej okrutnym, przy pierwszej sposobności zaczaiła się na skraju wioski, a kiedy wypatrzyła bawiące się przy lesie samotnie dziecko, zmusiła je do zjedzenia rośliny. "Będzie zabawnie" mówiła, lecz reszta doby minęła jej na przysłuchiwaniu się odgłosów wymiotów dobywających się z chaty. Dziecko nie umarło, chociaż o poranku wydawało się wycieńczone. Później słońce wzbiło się zbyt wysoko ponad wzgórza i Suiren została zmuszona opuścić okolicę.
⠀⠀Przy następnej okazji, innego wieczora, pozostawiła w ogrodzie zielarki kilka swoich własnych roślin. Te posłusznie wbiły się w ziemię, udając prawdziwe kwiaty, ale Suiren nie miała wątpliwości, że zaznajomiona doskonale z zawartością swojej działki kobieta zauważy nowe nabytki. Po raz kolejny zaczaiła się w głębokim cieniu, skąd mogła obserwować poranne zabiegi znachorki. Ta zaraz po obudzeniu przechadzała się między rzędami leczniczych ziół, aż w końcu natrafiła na krwawe lilie. Doskonale. Wzięła je do ręki, obracała między palcami, aż w końcu rozpoczęła badanie zapachu.
⠀⠀Demonica obserwowała, spodziewając się, że woń, która dla niej wydawała się nijaka, dla zwykłego człowieka będzie toksyczna. Okazało się jednak, że ogrodniczka nie odkryła nic niepokojącego w roślinie — co dało się zrozumieć z wyrazu jej twarzy — lecz wtem zdarzyło się coś, czego ciemnowłosa nie zakładała. Kwiat poczerniał nagle i zwiędnął, krusząc się nagle i rozsypując pod wpływem dotyku.
⠀⠀Istniały więc pewne zasady, które dla użytkowniczki sztuki krwi pozostały niewyjaśnione. Wiedziała jednak, że jest na dobrym tropie. W roślinie musiała tkwić moc, którą należało odkryć i odpowiednio wykorzystać. A na to miała wystarczająco dużo czasu. Wyczekiwała już kolejnej nocy, aby wypróbować nowe metody.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 25 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry.
⠀⠀Podmuch wiatru zaburzał jej balans. Przez chwilę chwiała się na słupku, machając niezgrabnie odchyloną na zewnątrz nogą, aż wreszcie waga przeniosła się zbyt gwałtownie na lewo i Suiren runęła na trawę. Miękka powierzchnia i pierze tylko nieznacznie zamortyzowały upadek; mimowolnie jęknęła.
⠀⠀Ustawiona przed nią prowizoryczna konstrukcja wytrzymała, chociaż od początku nie prezentowała się zbyt stabilnie: kilka wbitych w ziemie wąskich słupków, na których mogła z ledwością ułożyć wygodnie jedną stopę, a także długa równoważnia, umieszczona pomiędzy spróchniałymi pniakami. Najważniejsze, że sprzęt spełniał swoje zadanie, którym było wymuszenie na demonicy ambitniejszej formy samodoskonalącego treningu.
⠀⠀— I jeszcze raz do góry, piękna — motywowała się na głos.
⠀⠀Wprawnym ruchem zebrała się do pionu, strzepała brud z pośladków i zajęła pozycję na pierwszym z pachołków. Równowagę złapała bez problemu, przeniosła ciężar na dominującej nodze, a potem ostrożnie rozłożyła go pomiędzy obie kończyny. Ramiona wisiały przy bokach asekuracyjnie, gotowe wyprostować się, gdyby zaszła potrzeba ratowania swojej niezachwianej pozycji i dumy. Uspokoiła oddech, skupiła siłę w stawach skokowych i wybiła się gładkim ruchem w przód.
⠀⠀Słupek za słupkiem pokonywała kolejne odległości, większe, mniejsze, czasami nawet po skosie. Stopa lądowała pewnie na środku, palce zawijały się na krawędziach dla dodatkowej stabilności, ale zazwyczaj wystarczył pęd, aby pchnąć ją ku następnej stacji. Na tym etapie radziła sobie jeszcze całkiem dobrze, lecz najtrudniejsze miało dopiero nadejść.
⠀⠀Kilka ostatnich punktów było rozmieszczone od siebie w sporej odległości, która wymagała od kobiety nabrania konkretnej prędkości, a potem tor urywał się nagle. Uspokoiła oddech, wykonała skok, rozłożyła ramiona kontrolując wychylenie ciała i wybiła się mocno po skosie. Wylądowała miękko, łydki ledwie to odczuły. Stopa w wyuczony sposób przekręciła się w miejscu, przygotowana do kolejnego skoku — tego, który miał być ostatni. Oddalony najmocniej pachołek i wąska powierzchnia umieszczona na pewnej wysokości od gruntu. Nie mogła tracić rozpędu, więc wybiła się i czując, jak wiatr dookoła ucichł, skorygowała moment lądowania. Pięta natrafiła na twardą powierzchnię, całe ciało wychyliło się niebezpiecznie do przodu, ale szybkie machnięcie w przód pozwoliło jej utrzymać się w pionie.
⠀⠀Wyprostowała się dumnie, pierze zaszeleściły, a potem zamilkły. Ostrożnie uniosła lewą stopę na wysokość przeciwnego kolana i odetchnęła kilkukrotnie. Po raz kolejny udało jej się pokonać cały tor, którego celem było rozszerzyć zdolności demoniego ciała — gibkość i elastyczność ruchów, a także rzecz jasna zdolność balansowania na przeszkodach.
⠀⠀Zeskoczyła ze słupka, tym razem z większą gracją niż poprzednio. Wylądowała bezpiecznie i natychmiast zwróciła się w kierunku równoważni, którą obrała za następny cel. Wskoczyła na nią z wprawą nabytą poprzez ostatnie dni powtarzających się ćwiczeń. Stopa za stopą ułożone na wąskiej desce pozwoliły jej przybrać startowy pozycję. Praktykowanie tej części było dość prostolinijne — dosłownie. Musiała jedynie przebiec się w te i z powrotem z jednego punktu, w kierunku przeciwległego, a potem w drugą stronę. Niekiedy urozmaicała sobie zabawę maszerując tyłem, byle tylko nie zachwiać się i nie stracić równowagi. Mięśnie łydek i ud krzyczały w bólach, kiedy noc dobiegała końca, ale Suiren nie zamierzała rozleniwiać swojego ciała. Demon musiał być gotowy zawsze i wszędzie, nawet jeżeli przyjdzie mu balansować na gałęzi... tyłem.
⠀⠀Ćwiczenia to ćwiczenia, upomniała się w duchu i zeskoczyła na trawę.
The silence is your answer.
⠀⠀Liście zerwały się ku górze, w miejscu, gdzie ostrze rozcięło nieruchome powietrze. Stal prześlizgnęła się bezgłośnie po szerokim łuku, pozostawiając za sobą jedynie wąską smugę pobłysku. Wydawało się, że czubek zatopi się zaraz w ziemi i wyhamuje cały impet ruchu, płynący aż z barków, jednak precyzja, z jaką został on wykonany, oszczędziła kobiecie wstydu porażki. Po pierwszym nastąpił natychmiast drugi. Ciało Suiren podążyło za bronią, układając się tak, aby kierunkiem zaskoczyć przeciwnika. Ten zdołał uniknąć obrażeń, choć demonica mogła przysiąc, że wcale się nie poruszył. Ostrze po raz kolejny poruszyło jedynie leśną ściółkę.
⠀⠀Odskoczyła na bok, lądując ciężko na zmęczonych już treningiem nogach. Łydki z drżeniem utrzymały ciężar ciała. Zwykłe nie odczuwała konsekwencji intensywnych ćwiczeń, lecz tym razem pobudziła do działania mięśnie, o których nie miała nawet pojęcia. Wykonując ruchy, których, jak wcześniej sądziła, nie była zdolna wykonać. Niewykluczone, że było to zmęczenie wyłącznie mentalne.
⠀⠀— Była pewna, że tym razem trafię — poskarżyła się, a potem wyprostowała, aby zetrzeć pot spływający po skroniach.
⠀⠀Stojący naprzeciw mężczyzna uśmiechnął się chytrze, oparł łokciem o kij, który służył mu za broń i czekał cierpliwie, aż Suiren zada mu odpowiednie pytanie. Nie zamierzał ułatwiać jej roboty i rezygnować z okazji, aby młodsza demonica kajała się przed swoim bardziej doświadczonym kuzynem.
⠀⠀— Nie mogę przywyknąć do tego, że posługujesz się lewą ręką. Ciało układa się zupełnie inaczej, ale… nie o to chodzi, prawda? — zapytała, rozluźniając się. Utkwiła dociekliwe spojrzenie w jego sylwetce, lecz w pamięci nie pozostało wiele obrazów ze wcześniejszej wymiany ciosów. Oparła palce na podbródku i zamyśliła się. — Unik wymaga zaangażowania wielu mięśni, a to oznacza dłuższy czas reakcji. Ty jednak zrobiłeś to bardzo szybko i… nie zauważyłam, żeby ciało układało się inaczej, niż gdy celowałam.
⠀⠀Mężczyzna pokiwał głową zachęcająco.
⠀⠀— Przemieściłeś całe swoje ciało w mgnieniu oka, bez korygowania wcześniejszej pozycji. — Suiren zacisnęła powieki czując, że krąży wokół odpowiedzi, ale nie może znaleźć wejścia. Była już blisko rozwiązania zagadki, przynajmniej od strony teoretycznej. Opuściła wzrok na nogi, a potem przeniosła go na pole walki. Ściółka leśna rozorana była śladami wielu odcinków, jednak szybko namierzyła najświeższe. Zamrugała szybko. — Mam rację. Poruszyłeś się, maksymalnie o kilka centymetrów. Podejrzewam, że tym razem chodziło nawet o milimetry. Ostrze z ledwością cię ominęło. W tym miejscu są odciski twoich stóp. — Wskazała dokładne miejsce. — Nie nosisz obuwia, więc ślad palców odbił się podwójnie. — I co z tego wynika? Ponagliła się w myślach. Już na początku ustalili, że pojedynek odbędzie się bez użycia demonicznej sztuki. Obojgu zależało na tym, aby rozgrzać zastałe mięśnie, zbadać możliwości ciała. Testowali podstawy. Podstawy, właśnie! — Używasz do tego wyłącznie stóp. Nie sądziłam, że można je wyćwiczyć w taki sposób, ale o to chodzi, prawda?
⠀⠀Demon uśmiechnął się. A więc miała rację. Odrzucił kij na bok i zbliżył się do Suiren. Złapał ją za ramiona i zmusił, aby ugięła kolana.
⠀⠀— Nie potrzebujesz pobudzać całego ciała, aby przemieścić je na drobne odległości. Wystarczą ci do tego palce i łydki. Spróbuj stanąć twardo na ziemi. Czujesz, jak mięśnie w tej części nogi zaciskają się? — Dźgnął ją bosą stopą ponad kostką, czekając, aż wykona jego polecenie. Suiren bez słowa podążyła za radą, napinała i rozluźniała nogę. Stopa tężała na ułamek sekundy jakby w oczekiwaniu do skoku. Mężczyzna pokiwał głową. — W ten sposób nie wybijesz się gwałtownie w żadnym konkretnym kierunku, ale użyjesz całej siły, by w mgnieniu oka przesunąć całe ciało.
⠀⠀Mówiąc to, ułożył się w odpowiedniej pozycji. Poczekał, aż wzrok Suiren skupi się na jego nogach, a potem błyskawicznie uskoczył o centymetr, może dwa. Zmiana była momentalna i pozornie niewielka, ale nawet połowa tej odległości mogła przesądzić o życiu i śmierci.
⠀⠀Spojrzenie kobiety rozjarzyło się iskierkami zachwytu i motywacji. Zwróciła się natychmiast w kierunku swojego nauczyciela.
⠀⠀— Możesz pokazać mi to jeszcze raz? Chciałabym spróbować — poprosiła. Złożyła dłonie, zaplotła palce i utkwiła w demonie błyszczące spojrzenie jak dziecko na widok handlarza zabawkami.
⠀⠀Doskonale wiedziała, że nie przyjdzie jej długo prosić. Cały trening wydarzył się dlatego, że od początku wpadli sobie w oko. Ona ze względu na nietuzinkową urodę, a on dlatego, że wymachiwał bronią jak prawdziwy mistrz fechtunku. Wykorzystywali się wzajemnie na swój własny, pokrętny sposób.
⠀⠀I tak jak zakładała, na demonstracje nie musiała długo czekać. Przez resztę godziny raz za razem powtarzali te same czynności. Suiren odkryła jednocześnie, że jej stopy są zbyt sztywne, aby wykonywać uskok z tą samą precyzją i szybkością, a sztywna podeszwa obuwia nie nadaje się pod ćwiczenia w ogóle. Skończyła więc tańcując boso na leśnej ściółce, brudna po kostki, ale szczęśliwa.
⠀⠀Pod nadzorem nowego nauczyciela dowiedziała się, w jaki sposób wzmocnić łydki, jak układać palce, aby wybrać kierunek, kiedy wybić się lekko, aby dodać sobie impetu, a kiedy polegać wyłącznie na energii nagromadzonej w mięśniach.
⠀⠀W pewnym momencie chwilowego rozluźnienia skakała z miejsca na miejsce jak zajączek. Unosiła się i opadła miękko wiedząc, że kiedyś ten sam ruch przyda jej się, aby w prawdziwej walce zaskoczyć swojego przeciwnika. Lekkie ciało sprzyjało błyskawicznym manewrom.
⠀⠀— A więc teorię już znasz — pochwalił ją demon, kiedy zaprezentowała mu unik w trakcie improwizowanej walki. — Pamiętaj, żeby nie używać go zbyt często. Bądź szybka i nieprzewidywalna, nigdy nie powtarzaj po sobie jednego ruchu. Musisz zaskoczyć przeciwnika i nie dać mu przyzwyczaić się do swojej techniki — tłumaczył cierpliwie, kiedy po raz kolejny starli się na środku leśnej polanki. Gdy kobiecie znowu udało się umknąć spod kija, z uznaniem pokiwał głową. — Dobrze.
⠀⠀Łasa na pochwały Suiren odpowiedziała mu uśmiechem. Czuła w sobie energię, która pozwoli jej powtarzać nowy ruch resztę nocy. Aż opanuje go do perfekcji.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 25 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
⠀⠀⠀⠀Ostatni raz.
⠀⠀⠀⠀Powtarzała sobie, że to ostatni raz, kiedy wykonuje podobne ćwiczenia. Wylewanie z siebie potów w ciepłą, letnią noc nie należało do najprzyjemniejszych form spędzania czasu, nawet jeśli w istocie jako demon nie mogła się tak szybko zmęczyć. Frustrujące było to, że czynność nie wychodziła perfekcyjnie, a drobne korekty nie wiązały się z przełomowym odkryciem. Nadal daleka była od zadowolenia.
⠀⠀⠀⠀Kij chwiał się lekko w miękkim chwycie dłoni. Nie usztywniała palców za mocno, pozwalając żeby broń balansowała wedle własnej wagi. Krótszy fragment trzymała przy boku, nieco poniżej pachy, pilnując, aby przeciwległy kraniec nie dotknął ani razu ziemi. Wolna dłoń dla równowagi wisiała kawałek przed twarzą. Jak partner prowadzący w tańcu, to ona wyznaczała kierunek specyficznej sekwencji ataków, uników i gładkich ruchów, których celem było szybkie przemieszczanie się po polu walki.
⠀⠀⠀⠀Odetchnęła i wzięła jeszcze jeden, spokojny tym razem oddech. Powietrze rozlało się w płucach, drżenie kończyn ustało, a zmysły skupiły na wyimaginowanej walce. Dzwoneczek umieszczony na końcu kija rozbrzmiał melodyjnie, dając początek kolejnej, unikatowej sekwencji ruchów. Nie planowała ich, pozwalała aby rytm starcia prowadził ją po najlepszej ścieżce.
⠀⠀⠀⠀Lekki wymach, uskok w tył na miękkich nogach - wyobrażone ostrze cięło powietrze na wysokości jej piersi, dlatego wykonała szybki unik do przykuca. Wybiła się na sprężystych stopach, włączając do tego ruchu elastyczność kostek. Wyskoczyła po skosie, przekładając siłę dolnych kończyn na zamach wykonany przez całe ciało, z dołu do góry. Powietrze świsnęło, a dzwoneczek zagrał słodko, niczym trel porannego ptaka.
⠀⠀⠀⠀Pilnowała swoich kroków, starała się wyczuć zmienne ukształtowanie terenu, szukając najlepszego rozwiązania. Widziała siebie, w kilku formach, duchowe widmo wszelkich możliwości kolejnego kroku, albo dwóch, trzech ruchów w przyszłość. Który był najsilniejszy? Jaki nieprzewidywalny? A jaki najbardziej w tej sytuacji optymalny, gotowy wykorzystać wszystkie jej zalety i przekształcić je w cios idealny?
⠀⠀⠀⠀Odsłonięte mięśnie pracowały pod powierzchnią bladej skóry, niczym żywa istota, poruszały się gładko jak fale. Dzisiaj jej rąk nie zdobiły pióra - osłona przed wścibskimi spojrzeniami. Dzisiaj, tu i teraz działał każdy centymetr nagiej skóry. Czuła podmuchy wiatru, łaskotanie przelatujących owadów, grudki ziemi wzbijane przy powtarzających się ruchach. Nogawki treningowego stroju załopotały, gdy kolejny szybki atak zakończyła kopnięciem.
⠀⠀⠀⠀Czubek kija ani razu nie zetknął się z ziemią.
⠀⠀⠀⠀Jeszcze raz, jeszcze raz. Nie przestawaj.
⠀⠀⠀⠀Zabawa nie miała określonego startu ani mety, walka trwała dopóty wokół znajdowało się jakiekolwiek zagrożenie. Aż do skucia, do popełnienia jakiegoś błędu. Wymach - broń wykonała łuk w poziomie, na wysokości bioder. Z tej pozycji najłatwiej byłoby wykonać ostry doskok, ale to opcja łatwa do przewidzenia. Zamiast tego wsparła zachwiała się na pięcie - niby przypadkiem - w tył i w przód. Niczym żabka wyskoczyła nisko w przód, dźgając powietrze długą treningową tyczką. Dzwonek szarpnął się gwałtownie na końcu linki, dzwoniąc dwukrotnie.
⠀⠀⠀⠀Zatrzymała się w wypadzie, podtrzymując ramieniem i wnętrzem dłoni wyciągnięty daleko przed sobą kij, na całym jego zasięgu. Zabiła ostatniego wyobrażonego przeciwnika, który dogorywał właśnie przebity ostrzem na wysokości wątroby - albo nieco niżej, tam, gdzie nie chroniły jej kości i stwardnienia ciała.
⠀⠀⠀⠀Wypuściła powietrze przez usta. W lesie nadal rozbrzmiewało ciche brzęczenie dzwoneczka.
⠀⠀⠀⠀Tym razem była zadowolona.
The silence is your answer.
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 25 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
The silence is your answer.
Ocena treningu
350 / 500
The silence is your answer.
Ocena treningu
400 / 700
Nie możesz odpowiadać w tematach