Przytłoczona myślami, znalazła się w środku obcego lasu. Cierpiała z głodu, z ledwością utrzymując się na powierzchni świadomości. Szukała jakiegoś myśliwego, zagubionego człowieka, kogokolwiek, kto zaspokoi jej pragnienie. Może tutaj przyjdzie jej umrzeć, chociaż fizycznie miała zaledwie 13 lat. Nie nacieszyła się również zbyt długo byciem demonem, ale czy były wtedy jakiekolwiek powody do radości? Uwięziona w pałacu za dnia, wolna jedynie nocą. Zmuszona do mordowania, mimo swojej dość pokojowej i dyplomatycznej natury.
Wdrapała się na drzewo, mając nadzieję, że z wysokości ujrzy jakiś cel, w którym zatopi swoje złaknione kły. Niestety, nikt nie pojawiał się na horyzoncie, a im dłużej wypatrywała, tym głośniejszy głos brzmiał w jej głowie. Zaraz chyba straci rozum i przeistoczy się w bestię.
Wiatr dmuchnął mu w nos śmierdzącym oddechem drugiego demona, znajdującego się gdzieś w okolicy; myśli wróciły na odpowiedni tor. Skupiony na woni, lokalizował kierunek. Zapach prowadził w głąb lasu, jednak oddalony od skupiska ludzi w znacznej odległości. Demony zazwyczaj krążyły w okolicach, aby o zmroku wyjść na żer; demon, którego wyczuł zachowywał się wręcz odwrotnie, jakby nie panował nad własnymi myślami.
Kierowany własną ciekawością, skierował kroki w stronę lasu. Wszedł w głąb, rozglądając kątem oka po krajobrazie. Drzewa ciasno przytulały się do siebie, stwarzając uczucie przygnębienia i przybicia. Powietrze niezwykle się przerzedziło, co mogło skutecznie odstraszać mieszkańców do zapuszczania się w te rejony, chociażby na polowania. W oddali usłyszał tupot kopyt, najpewniej jelenia bądź sarny – ale nie tego szukał.
Zgubę znalazł kilkanaście metrów dalej; zabiedzona siedziała na drzewie, a obraz który ujrzał demon, nieco go zdziwił. W swoim długim życiu widział wiele, jednak jeszcze na jego drodze nie spotkał dziecka. Na oko miała może z czternaście lat, siedziała skulona na gałęzi z wielkimi, przerażonymi oczami. Rash nie miał w zwyczaju pomagać innym demonom, gardził swoim gatunkiem, ale w niej było coś dziwnego.
— Długo zamierzasz tam tak siedzieć? — przyglądał się dziewczynie, czekając aż ta podejmie jakieś racjonalne decyzje, gdyż w końcu znalazł się w jej polu widzenia. — Nie najlepiej wyglądasz. A raczej, jakbyś wyrzygała własny żołądek, a potem na nowo go połknęła.
Ściągnął z głowy kapelusz, zadzierając głowę nieco wyżej, aby móc lepiej ocenić jej zachowanie oraz intencje. Dziewczyna wyglądała na wygłodniałą; sam doskonale pamiętał dzień kiedy otwarł oczy jako demon, a wówczas jedyna myśl jaka pojawiała się w jego głowie to — mięso; z nią najpewniej wcale nie było inaczej.
W pierwszej chwili nie zaważyła, że nieznajomy demon znalazł się tak blisko. Resztka świadomości koncentrowała się raczej na ludzkich zapachach, a te należące do jej pobratymców skutecznie ignorował. To był spory błąd, bo teraz mogła się wpakować przez to w niezłe kłopoty. Niestety zamiast zachowywać się jak rozsądna bestia w słabszym położeniu, głód wziął górę.
- Co Cię to?! - Wrzasnęła zdecydowanie za głośno, obnażając zaślinione kły. Nie licząc tego, niby drewnianych rogów oraz szkarłatnych oczu, to wyglądała na całkiem normalne dziecko. Niestety, do beztroskich szkrabów było jej zdecydowanie daleko jeśli chodziło o mentalność ale także dietę, wysokobiałkową oraz wybitnie krwistą.
Gdyby jej brzuch potrafił burczeć, grałby niczym wielka orkiestra. Niestety, jako urodzeni samotnicy, Kiyo nie oczekiwała niczego dobrego z pojawienia się mężczyzny... Którego wygląd był dość przerażający. Nie przypuszczała, że przemiana mogłaby kogoś oszpecić do tego stopnia, że mógłby mieć poważny problem ukrycia się między mięsem.
- Pfffft. Nawet jeśli, to co? - Mruknęła do demona, przeskakując na drzewo znajdujące się bliżej niego. Niby powinna uciekać, ale instynkt samozachowawczy musiał już puścić hamulce bezpieczeństwa.
Rash nigdy nie dopuszczał do sytuacji, w której instynkt wolno przejmował nad nim kontrolę; utrata jej spowodowałaby całkowicie wyzbycie się wolnej woli, której za wiele nie zostało dzięki ich Panu.
— Nic mnie to, jednak to żenujący widok i zwracasz na siebie uwagę, jeśli dalej tak pójdzie twój łeb stanie się trofeum dla jakiegoś marnego zabójcy — Wzruszył ramionami. Dowiedział się, kto przeczesał las zakłócając harmonię, czy potrzebował czegoś więcej — niekoniecznie.
— Jak dla mnie możesz nawet oszaleć z głodu, nic mi do tego, ale jeśli zachowałaś jakikolwiek zdrowy rozsądek, to chodź za mną — odparł spokojnie, odwracając się do niej plecami. Nie potrzebował spoglądać na dziewczynę, doskonale wyczuł jej obecność bliżej siebie. Zapewne zaciekawiona i zaintrygowana podobnym sobie, straciła czujność. Rash nie miał interesu, aby wykorzystać jej łatwowierność, gdyż zabicie innego demona sprowadzało się do niemożliwego czynu.
Ruszył wolno, zmieniając kierunek i oddalając się od wioski. Podstawową umiejętnością, jaką jej brakowało to wyczucie swoich wszelkich zmysłów i wykorzystywanie ich podczas polowań. Zamierzał dać jej parę wskazówek na podstawie zwierzyny, a dopiero w późniejszym etapie, kiedy pierwsza fala żądzy krwi mienie, posilić ją ludzkim mięsem.
— Decyduj szybciej, nie jestem cierpliwy.
Wychrypiał przez ramię, wchodząc w gęste zarośla i na chwilę tracąc się jej z oczu.
Dość szybko jednak oprzytomniała, nieznajomy nie był z tej samej ligi. Powinna zamknąć jadaczkę, przestać zachowywać się jak kompletnie rozwydrzony bachor, któremu zabrano zabawkę. Miał rację w swych słowach, jej forma była istnie żenująca i godna pogardy. Jak ona, wielka księżniczka śmiała się dopuścić do takiego stanu? No tak, nie chciała spożywać ludzkiego mięsa, chociaż miała na nie taką ochotę. Jednakże wolałaby nie przeżywać powtórki z rozrywki, jak wtedy kiedy po przemianie zmasakrowała część dworu. Chciała spokojnego życia, większego opanowania swoich instynktów. Czy ten nieznajomy był dla niej kolejnym Kurodake podstawionym przez los? Musiała przemóc się przez warstwę uprzedzeń, podążyć za nim.
- Idę przecież... - Odburknęła, zeskakując z drzewa i lądując przed zaroślami. Szybkim krokiem je przemierzyła, zastanawiając się czy aby na pewno dobrze robi. Mężczyzna to nie był Kurodake, więc nie powinna przecież tak po prostu za nim podążać. Czuła jednak, że jak zostanie sama na tym drzewie, to znowu oszaleje, a tego by nie zniosła. W żadnej formie swojej nikłej świadomości.
- Tak właściwie, to dokąd zmierzamy? - Zapytała tak neutralnie i spokojnie jak tylko mogła, ale w jej głosie było słychać wyraźną irytację oraz szeroko pojęte rozdrażnienie. Ile by dała, żeby ugryźć sobie jakiegoś żywego człowieka. Mogłaby się delektować chwilą, chociaż znając ten stan, zapewne wyłączyłaby się na ułamek sekundy, a potem zjadła bez opamiętania to co udałoby jej się upolować. Dreptała za demonem, nerwowo przebierając nogami bardziej niż to było konieczne. Że też się musi tak zachowywać, jak jakaś bestia bez jakiegokolwiek opanowania. Obrzydliwe.
— To dobrze, bo jak się zgubisz, to zaprzepaścisz swoją szansę. Nie jestem przewodnikiem, więc masz jedną, jedyną szansę. Ta lekcja da ci wiedzę w dalszym życiu, dzięki temu wytropisz każdego i nie oszalejesz z głodu, zapanujesz nad tym i nie będziesz dla siebie niebezpieczna. — W końcu zatrzymał się nieopodal jakichś śladów. Wskazał palcem na nie. Wyglądały na zwierzęce, świadczyły o tym odciski kopyt, a co za tym szło, najpewniej była to sarna bądź młody jeleń. Idealny pierwszy łów dla początkującego demona.
— Spójrz. Tu masz trop. Zawsze szukaj śladów, kiedy twoje zmysły cię zwodzą. Kiedy zdołasz opanować ja na tyle, skup się na węchu i słuchu. Wytęż je, a następnie na ich postawie zlokalizują zwierzynę. To będzie twoja przystawka. Uspokoi nieco instynkt, a wtedy twoje zmysły zyskają większą przejrzystość. I przestaniesz mnie tak irytować.
Spojrzał na młodą księżniczkę z góry, spod gęstej czupryny jasnych włosów. Zielone ślepia były niezwykle chłodne i niedostępne.
Zwierzyna zaczynała się wolno przemieszczać, zmierzała na południe w odległości od nich około czterystu metrów. Rash będąc w pełni najedzonym, szybko odgadł kierunek i odległość, lecz reszta należała do Kiyo. Musiała sama nauczyć się polegać na zmysłach, ale również obserwacji, kiedy wszystko inne było niezwykle zaburzone.
- Wytropić? Przecież... - Wyraźnie wzdrygnęła się na myśl o tym co nieznajomy jej sugeruje. - Czy ty... Sugerujesz że...? Przecież to raz, że obrzydliwe, a dwa ani trochę sycące. - Miała zamiar już odwrócić się na pięcie, ale poczuła jak głód ją przed tym skutecznie powstrzymuje. Nie mogła odejść teraz z pustymi rękami, bo oszaleje. Nie chciała jednak gonić za zwierzyną, za dzikim, kopytnym czymś. Z nerwów wbiła swoje szpony w skronie i pociągnęła pazurami w dół. Czuła, że jest między młotem, a kowadłem. Miała ochotę przekląć dzień, w którym została wybrana, ale nie pamiętała czy poprzednie życie było lepsze.
Szkoda, że krew demonów nie była sycąca, w innym wypadku spróbowałaby się nim pożywić, nawet jeśli nie miała szans w tej walce. Podczas głodu trudno trzeźwo myśleć. Zwłaszcza komuś tak młodemu i niedoświadczonemu w kroczeniu ścieżką nocy.
- Niech będzie. - Powiedziała to totalnie zrezygnowana. Ile razy jeszcze będzie musiała się upodlić, żeby móc zaznać spokoju. Zerknęła na wskazane przez nieznajomego ślady. Musiała przyznać, że w sztuce polowania była kompletnie nieobeznana. Jej drobne ciało było stworzone do wyższych celów, ale niestety teraz nie miała zbyt dużego wyboru. Zerkając na demona, dostrzegła jego wzrok. Była pewna, ze nie znajdzie sposobu na przekonanie go, żeby upolował zwierzynę za nią. Powinna była zostać w pałacu i żywić się jak Kurodake... Niech to szlag.
Skoncentrowała się na śladach, które miała przed sobą. Udało jej się ustalić, w którą stronę są skierowane, więc podąży tam. Próbowała wywąchać zapach kopytek, ale wydawał jej się obrzydliwy, tak jak wszystko co ludzkie. Nie miała pojęcia jak daleko od niej jest zwierzę, a jedynie że przechadzało tędy jakiś czas temu. Modliła się w duchu, żeby nie musiała ganiać za nim przez resztę czasu. Ruszyła śladem kopyt, biegła chociaż daleko było jej do pełnej szybkości, głównie przez osłabiający ją głód.
— Przecież to obrzydliwe.
Oczywiście zgadzał się z nią, było to obrzydliwe i upadlające, lecz puszczenie jej samopas od razu do wioski wiązało się z ryzykiem, że w końcu będzie musiał interweniować i ratować chude dupsko przed żądnymi głów zabójcami.
Na to nie miał ani czasu, ani siły. Dzieci sprawiały, że czuł wewnętrzną irytację i potrzebę pozbycia się ich z własnego otoczenia. Mimo że Kiyo lekko spuściła z tonu, nie spowodowało to, że nagle zmienił swoje zdanie względem niej.
— No dalej, szukaj — Polecił, a kiedy dziewczyna zaczęła się uspokajać i w końcu polegać na zmyśle, Rash zauważył nikły cień nadziei; że być może coś z niej będzie.
Zwierze przemieszczało się, ale oni również, aż w końcu ich drogi się skrzyżowały.
— Zapoluj. Kiedy upijesz trochę krwi, da ci to niewiele czasu, ale zawsze jakiś, abyśmy mogli podejść do wioski i tam cię nakarmić. Spieszysz się, niebawem zacznie świtać — mruknął ponaglająco, mając nadzieję, że Kiyo weźmie się do roboty, tym samym współpracując z nim — nie miał zamiaru niańczyć jej przez kilka dni i uczyć od podstaw wszelkich zachowań potrzebnych do przetrwania. Musiała znaleźć innego naiwnego demona, któremu gniew i dzikość nie wyżarła do reszty organu zwanego dawniej sercem.
Kiedy spojrzała w oczy kopytnego, na ułamek sekundy zamarła. Czy naprawdę była gotowa i na tyle zdesperowana, by się do tego posunąć? Jej ciało odpowiedziało za nią, wystrzeliwując niczym strzała z mocno naciągniętej cięciwy. Czuła, jak krople śliny ciekną jej z ust, a sama szczęka otwiera się, byleby już być gotowym na wyciszenie głodu.
Nie zauważyła nawet kiedy dopadła uciekające zwierze, ba! Nie spostrzegła kiedy rzuciła się biegiem za nim. Tak jakby działała zupełnie instynktownie, poza świadomością i wiedzą tego co wyprawia.
Spragnione kły wbiły się w szyję zwierzęcia, które wydało z siebie żałosny jęk. Ten dźwięk był równie żałosny jak ona.
- Dalej jest to obrzydliwe. - Wymruczała, powoli żując mięso i chłeptając krew. Wiedziała jednak, że mężczyzna ma rację i jeśli nie uspokoiłaby swojego szaleństwa, to mogłaby być zbyt prostym celem.
- Jestem Ci wdzięczna. - Te słowa przechodziły jej przez gardło z trudem, ale zdawała sobie sprawę z tego, że otrzymała od nieznajomego pomoc.
- Jeśli ma to dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie, mów mi Kiyo. - Nie wspomniała o nazwisku, bo wiedziała, że demony nie przywiązują do niego żadnej wartości.
Kończąc żuć przekąskę, zerknęła na nieznajomego dobroczyńcę, gotowa w każdej chwili wyruszyć.
— Nie masz za co być wdzięczna. Jesteś zbyt młoda, aby rozumieć ten popieprzony świat. A wierz mi, zdziwi cię nie raz — Dawno nikt nie był mu za nic wdzięczny.
Obserwował jej poczynania, jak radziła sobie ze zwierzyną i jak sprawnie poszło jej konsumowanie. Mógł ją spokojnie zabrać do wioski, aby tam wskazać ofiarę, jednak na tym jego rola miała się zakończyć. Nie pragnął bliższej relacji, kontaktu, ani nawet znajomości. Byli dla siebie nieznajomymi, a dla Rasha taki układ działał w każdym przypadku. Nie chciał robić wyjątków.
— Chodź — rzucił, nie komentując w żaden sposób przedstawienia się demonicy. Informację uznał za zbędną, podobnie nie mając zamiaru dać zwrotnej.
Ruszył przed siebie, czując jak młoda, podąża za nim. Słyszał jej uspokojony oddech, lecz serce nadal niespokojnie biło. Potrzebowała pożywienia; sycącego.
Wioska znajdywała się kilometr dalej od miejsca, w którym ją znalazł. Droga wydeptana przez wieśniaków ułatwiała powrót, lecz dla wprawionego wędrowca i bez śladów nie stanowiłaby problemów. Kiyo również je mogła wcześniej dostrzec, lecz zaślepiona głodem, nie zauważyła tak oczywistej trasy.
— Patrz pod nogi — zasugerował, mając nadzieję, że dziewczynka teraz je dostrzeże.
Szli kawałek, kiedy w końcu na horyzoncie pojawiły się pierwsze budynki mieszkalne. Wieczór przerzedził mieszkańców, co jedynie mogło im ułatwić polowanie.
Wszedł w głąb wioski, zmierzając przed siebie. Okryty mrokiem, przeczesywał okolicę, w końcu natrafiając na kobietę — młodą, na oko siedemnastolatkę, która nawet nie zauważyła ich.
— To twoja ofiara, poradzisz sobie. Zaatakuj z zaskoczenia, najlepiej bez otoczenia ludzi. Przegryź jej tętnicę, a potem pożyw się i uciekaj — odparł, zatrzymując się w miejscu.
— Idź, tu kończy się moja pomoc — mruknął gardłowo, spoglądając zielonymi ślepiami na młodą Kiyo. Wiedział, że poradzi sobie.
Cofnął się, zawracając.
Po spałaszowaniu przekąski, ruszyła za mężczyzną. Nie miała zamiaru teraz odpuścić, póki choć na chwilę odzyskała względną trzeźwość umysłu. Musiała pamiętać, że nie może w przyszłości dopuszczać do takich sytuacji, że musi dbać o swoją dietę oraz o stan. Nie miała zamiaru już nigdy zniżać się do takiego poziomu, jak musiała zrobić to tej nocy. Niegodne księżniczki, niegodne wybranki nocy.
Uczyła się śledzić trop pod okiem demona. Dziwnie się czuła z tym co robiła, ale zdawała sobie sprawę, że kiedyś może się jej to przydać, o ile nie wróci do pałacu, by żyć w luksusie. Na razie jednak się na to nie zanosiło, a miała pusty żołądek do wykarmienia. Z rozmyślań wyrwał ją mężczyzna, którymi swoimi słowami dał do zrozumienia, że już ją opuszcza. No cóż, było to do przewidzenia.
- Dziękuję... I nie do zobaczenia. - Ukłoniła się lekko i udała się w stronę celu. Wiedziała już od Kurodake, że ścieżki demonów jeśli się przecinają, to zazwyczaj nie oznacza to niczego dobrego. Doceniała pomoc nieznajomego, nawet jeśli się nie przedstawił. Podał jej pomocą dłoń, chociaż nie musiał tego robić. Był dobry, nawet jeśli nie biło to od jego osoby. Z resztą, czy jakikolwiek demon mógł być prawdziwie dobrym? Kiyo chciała spróbować, sprawdzić dokąd zaprowadzi ją ta ścieżka... Tylko, że czuła od niej jedynie głód. Czy tak będzie wyglądać jej życie? Pełne obezwładniającego i szaleńczego pragnienia, którego nie sposób zaspokoić?
Odczekała chwilę, cierpliwie podążając za ofiarą, żeby dwoma szybkimi susami do niej doskoczyć i praktycznie natychmiast pozbawić życia. Kilka kęsów, bez utraty czasu, bo nie miała go za bardzo. Byleby się najeść i brać nogi za pas. Z dala od tego miejsca, by nie spotkać przeklętych zabójców.
[color=#990451][/color
Nie możesz odpowiadać w tematach