⠀⠀Krople potu zbierały się na skórze Suiren jak gdyby padła ofiarą niezwykle paskudniej gorączki; napięte mięśnie i pulsujące żyły widoczne spod bladej skóry dawały jej wygląd żywego trupa, którego ręce wprawnego nekromanty wyciągnęły wbrew woli z grobu. Rozszerzone źrenice chwytały na horyzoncie każdy najmniejszy błysk światła - oznakę, że jakiś nieostrożny wieśniak wystawił na próbę swoje szczęście wędrują po zmroku ciemnymi uliczkami Gujō-Hachiman.
⠀⠀Usłyszała swoje własne głośne westchnienie, już niedługo.
⠀⠀Poruszała się jak w hipnozie, ciało zyskało dziwną lekkość, która później kojarzyła jej się ze stanem mocnego upojenia, ale nie straciło na swojej zwinności. Ze wzgórza zeszła niemal bezgłośnie, bose stopy układały się na kamieniach ze zwierzęcą precyzją. Przemykała między domami niczym zjawa.
⠀⠀Odgłos drewnianych butów uderzający rytmicznie o ubitą ziemię prowadził ją prosto do swojej ofiary. Żwawy krok podpowiedział jej, że chodzi o kogoś młodego, kogoś kto odczuwał strach przed ciemnością i próbował szybko dotrzeć do swojego celu. Oleista woń dymu, który unosił się w formie niewidocznej gołym okiem mgiełki, wodziła ją za nos niczym obietnica pełnego żołądka.
⠀⠀Blisko, jeszcze bliżej.
⠀⠀Otoczenie rozmyło się, nieistotne, nieważne. Z tamtego dnia pamiętała jeszcze, że księżyc świecił bardzo wyraźnie, ale jego odbicie roztrzaskało się na falach rzeki Yoshida w milion malutkich kawałeczków. Równie brutalnie roztrzaskały się również jej nadzieje, kiedy wyskakując zza zakrętu prosto na swoją ofiarę uderzył ją w twarz swąd świeżej krwi.
⠀⠀Spojrzała pod nogi, gdzie toczyła się dogasająca pochodnia, a kiedy podniosła wzrok dostrzegła na swej drodze nie jedną, a dwie ludzkie sylwetki. Łowca oraz jego ofiara.
The silence is your answer.
Z mroku przełamanego przez światło pochodni wyłaniały się rysy twarzy - znajome i jednocześnie nieznajome. Skóra blada jak ściana, wargi wykrzywione w upiornym, wręcz groteskowym wyrazie. To tylko kwestia czasu, kiedy się ocknie, łaknąc świeżej krwi, czując jak pragnienie pali ją od środka. Zabaluje na pierwszą lepszą zwierzynę.
Nie powstrzymał już przed tym aktem bestialstwa, gdy w końcu wyrwała się z objąć zamroczenia. Dał jej wolną rękę. Sam musiał się posilić. Ileż można tkwić w tej dziurze.
Noc była spokojna, niebo przejrzyste. Woń ludzkich ciał unosiła się nad miastem, ale także złowroga aura, która skutecznie tłumiła swąd ludzkiej krwi. Czyhające na nich zagrożenie. Araki podążył w tamtym kierunku. Blask księżyca odbijał się w rzece, gdy rozbrzmiały odgłosy walki, gdy rozległy się pierwsze krzyki, gdy czerwienią krwi została zabarwiona trawa.
— Spóźniłaś się.
Sardoniczny uśmiech rozświetlił jego twarz, gdy ofiara, na którą polowała kobieta uciekała, alarmując krzykiem o niebezpieczeństwie, jakie czaiło się na mieszkańców wioski nad brzegiem rzeki.
— Jedz — krótka komenda, która wydobyła się z jego gardła brzmiała jak warknięcie, kiedy rzucił pod stopy nowonarodzonej demonicy skrawek ludzkiego ciała. — Musisz nabrać sił. Po okolicy kręci się coraz więcej takich, jak on.
Kopnął stopą truchło. Miał olbrzymie szczęście, że natrafił na nowicjusza, ale nie mógł ignorować obecności ani slayerów, ani wistarii, tej przeklętej wistarii, która zakwitła na wzgórzach, nieopodal ich tymczasowej kryjówki. Ani świadka, który uciekł w popłochu. Czasu było coraz mniej.
⠀⠀A potem zrobiła jeszcze jeden krok w przód i stopa nie natrafiła na żadne oparcie.
⠀⠀Czuła, jak jej ciało spada przez nicość w nieskończoność, płuca zalewa chłód. Brak oddechu był bolesny, niespodziewany, każda komórka ciała napięła się w panicznej próbie odzyskania władzy. Potem wszystko było długim snem, bez fabuły i obrazów, po prostu ciemność i intensywne poczucie istnienia. Wtedy wiedziała już, że nigdy się od tego nie uwolni, że ta choroba jest śmiertelna.
⠀⠀Kolejna rzecz, którą pamiętała była noc, gdy wreszcie po raz pierwszy zaspokoiła swój głód.
⠀⠀Wszystko czym dotychczas ją karmiono było resztkami czyjegoś posiłku. Starzec kanibal wpychał jej do gardła przypalone kawałki mięsa trzymając zaciśniętą dłoń na delikatnej szyi, ale żołądek Suiren natychmiast się buntował. Kiedy mężczyzna spał, wykradała ze śmietniska za jego chatą zwietrzałe odpadki ciał, ale nawet wtedy wiła się na ziemi dręczona poczuciem winy i bólem wnętrzności. Innym razem chodziła jak sęp za silniejszymi drapieżnikami podkradając szczątki posiłku innego demona, który z jakiegoś powodu tolerował jej obecność na swoim ogonie. Nigdy nie wymienili ze sobą nawet słowa, ale wiedziała, że nieznajomy obserwował czasami z oddali jak Suiren oblizuje pozostawione kości i przeszukuje odrzucone przez niego kawałki.
⠀⠀Nie miała pojęcia jak długo szwendała się trawiona tą gorączką wiecznego głodu, pewne było jednak, że czas ten uciekł jej z pomiędzy palców jak woda.
⠀⠀Z perspektywy czasu utrata wspomnień nawet z tamtej części nocy wydawała jej się błogosławieństwem od losu. Nie pamiętała momentu gdy darła i szarpała ludzką skórę próbując dobrać się do czerwonego mięsa, które mogła w końcu przełknąć bez ucisku w gardle. Napychanie się kawałkami ludzkiego ciała przychodziło jej z zadziwiająca lekkością, wszystko spływało w dół przełyku jak miód bogów zamieniając pochłanianą tkankę w zapas energii. Najpierw musiała jednak uzupełnić wszystko to, co straciła żyjąc jak trącony wścieklizną pies.
⠀⠀Jasność umysłu zaczęła do niej powracać dopiero wtedy, gdy ręce miała już pokryte grubą warstwą krwi, a plamy na wargach i policzkach zaczynały już przysychać. Powietrze było gęste od cierpkiej woni strachu i swądu zimnego mięsa.
⠀⠀Klęczała na środku wydeptanej uliczki otoczona ciemnoczerwoną plamą, opierając się na ramionach próbowała odzyskać równowagę, ale w głowie szumiało, a obraz od czasu do czasu znikał za czarną chmurą. Wszystko pulsowało w rytm spadającego tętna. Jeszcze przez moment słyszała jak jej własne serce obija się w klatce piersiowej jak oszalałe, ale w końcu i ono wróciło do normalnego rytmu.
⠀⠀Nadal była jednak zdezorientowana.
⠀⠀— Co... co to jest? — wyrzuciła z siebie pytanie nie podnosząc głowy. Jej wzrok tkwił skierowany na rozrzucone chaotycznie resztki tego, co chwilę wcześniej było jej posiłkiem.
⠀⠀Nie miała pojęcia do kogo się zwraca, ale czuła czyjąś obecność gdzieś niedaleko. Bała się unieść wzrok w poszukiwaniu odpowiedzi, nie wiedziała czy jest już gotowa zmierzyć się z widokiem, którego fragment i tak paraliżował wszystkie jej członki.
⠀⠀— Tu jest tyle... — Złapała w garść trochę przesiąkniętego piasku i spojrzała na czerwone smugi rozmazujące się na jej jasnej skórze — ... krew?
The silence is your answer.
Gdy w końcu odzyskała siły i ruszyła na woni, zatracając człowieczeństwo, Hotaru odczuł ulgę. Nie będzie musiał już tkwić w jednym miejscu. Nie mrugał, przypatrując się jak pożerała kolejne centymetry ciepłego ciała, jak zaspokoiła głód, spodziewając się, że ocknie się z tego amoku dopiero jak zabraknie pożywienie, więc jakie było jego zdziwienie, kiedy zaprzestała konsumpcje w połowie. Jakby była zdolna coś poczuć…
— To nic innego jak rzeczywistość — wychrypiał, struny głosowe najwyraźniej nadal nie były przystosowane do wydobywania z siebie złożonych dźwięków. Obwiniał za to incydent, który miał miejsce kilka tygodni temu, gdy jeden ze slayerów był bliski strącenia mu głowy z karku. Na skórze nadal odznaczała się blizna - pojedyncza, podłużna, paskudna, przypominając mu o tym, jak bliski był śmierci.
Wyczuwając drżenie w jej głosie, ujawnił swoją tożsamość, wynurzając się z mroku. Przykucnął przy niej, obdarzając ja przyszywającym spojrzeniem. Myśli kotłujące się w głowie, siały tam zamęt w najczystszej postaci.
— Ludzka krew — sprostował, potwierdzając nie tylko jej spekulacje, ale również pozbawiając ją wszelkich złudzeń. — Zjedz do ostatniego kęsa. Marnotrawstwo posiłku jest niedopuszczalne. Nie pozwól, żeby ten kat przelał krew na darmo.
Wykrzywił usta w grymasie, groteskowej parodii uśmiechu, który nie był w stanie dosięgnąć jego oczu. Nie było mu do śmiechu. Czas. Kończył im się czas. Sępy krążyły po okolicy. Czuł oddech śmierci na karku. Powinien ją tutaj zostawić, na pastwę losu.
⠀⠀Co się ze mną stało? Pytała w myślach, gdy zionąca w pamięci dziura przypominała nadal świeżą ranę po uciętej kończynie. Jakaś część świadomości została jej odebrana, a błogie zatracenie nie zdążyło jeszcze nadejść. Dotychczas żyła jak w transie, resztek nigdy nie było na tyle, by zagłuszyć ucisk w żołądku i odpędzić strach.
⠀⠀— Nie moja... to nie jest moja rzeczywistość. Musiał się wydarzyć jakiś wypadek... — zaśmiała się nerwowo unosząc głowę w napływie fałszywej pewności siebie. Surowe spojrzenie Arakiego zmiotło jej uśmiech z twarzy, znowu poczuła się jak dziecko błądzące we mgle, które podąża za głosem dochodzącym zewsząd.
⠀⠀Powoli przeniosła ciężar ciała w tył, siadając niezgrabnie na swoich łydkach. Ziemia przesiąkła krwią, kawałki tego, co musiało być człowiekiem walały się porozciągane dookoła niczym padlina z wilczej uczty. Uniosła brudne dłonie do twarzy chcą zasłonić sobie nieprzyjemny obraz, ale palce zesztywniały w rozsypanej pozycji, z trudem sięgnęły ust.
⠀⠀Najgorsze było to, że nie wyczuła w głosie mężczyzny kpiny. On mówi prawdę, dotarło do niej z opóźnieniem.
⠀⠀Zgarbiła ramiona, gdy wyczuła, że się zbliża. Nadal nie była gotowa, aby spojrzeć mu bezpośrednio w oczy, jakby ten jeden gest mógł uczynić chorą rzeczywistość nową prawdą. Jeżeli posłucha go, już nigdy nie będzie mogła się z tego wycofać, ale jeżeli odmówi... co stanie się wówczas?
⠀⠀— Nie chcę... — wymamrotała roztrzęsionym głosem obawiając się reakcji nieznajomego na jej odmowę. — Stało się tutaj coś niedobrego, ale to mnie nie dotyczy... Chcę wrócić do domu. — Oparła się na dłoniach i powoli, łapiąc równowagę wstała. Ramieniem oplotła brzuch i odwróciła się w stronę, z której wcześniej nadbiegła. — Przepraszam, wiesz może skąd przyszłam?
⠀⠀Umysł funkcjonował na zwolnionych obrotach. Zdała sobie sprawę, że nie pamięta jak tu trafiła, ani nawet dlaczego mogła być w okolicy. Wychowanie wymagało jednak, aby zwracała się do mężczyzny z grzecznością, niezależnie od tego, że właśnie chciał namówić ją do zjedzenia człowieka. Zabawne, zjedzenie człowieka, teraz wcale nie wydawało jej się to takie dziwne.
⠀⠀— Właściwie... to co się tutaj stało? Dlaczego ten człowiek nie żyje? — zapytała nagle, gdy kolejna myśl przecięła jej umysł. Przechyliła głowę przyglądając się w końcu twarzy Arakiego, która przypominała jej kogoś, kto pojawiał się wcześniej w jej snach. — Wydaje mi się, że szłam za kimś, żeby powiedzieć mu coś ważnego... może chodziło o pana?
The silence is your answer.
Kobieta zachowywała się jakby była niespełna rozumu, a on z niewymuszonym niewzruszeniem analizował każdy podjęty przez nią krok. Rozpacz, jaka wydzierała z jej zachowania, tego nerwowego, nie wywarła na nim żadnego wrażenia. Znieczulica, którą nabył, postępowała, unicestwiając jakiekolwiek oznaki człowieczeństwa. Patrząc na nią z góry, nawet nie mrugał.
— Myślisz, że masz jakiś wybór, poza śmiercią? Zejdź na ziemię. To nie kwestia chęci, a przymusu. — Pochylił się i złapał truchło za jedną z kończyn, która nadal trzymała na ścięgnach pozbawionego tchu ciała. Zatopił zęby w tkance. — Tylko tak ugasisz pragnienie, które pali cię trzewiach.
Wykrzywił wargi w upiornym uśmiechu. Krew, która zgromadziła się kącikach ust, pociekła po podbródku. Zlizał jej resztki.
—To skąd przyszłaś nie ma żadnego znaczenia. Nikt nie przywita cię z szeroko otwartymi rękami. Miejsce, które nazywałaś domem, spopielało w twojej pamięci, gdy przestałaś być człowiekiem — mówił nadal tym monotonnym głosem, jakby informował ją o czymś tak prozaicznym, jak "ubierz się ciepło, bo na zewnątrz jest chłodno, znowu przemarzniesz do kości".
Sądząc po oporze, jaki napotkał, oswojenie się z tym wszystkim zajmie jej o wiele więcej czasu niż jemu. Im szybciej skonfrontuje się z prawdą, tym szybciej otrząśnie się z zamroczenia, w jakimi tkwiła, aczkolwiek nie miał złudzeń. Prędzej czy później cierpliwość go upuści, a wtedy sięgnie po rękoczyn, by przyśpieszyć ten proces, ale póki co tkwił w tej samej pozycji, przypatrując się jej uważnie. Była jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Postawiona w sytuacji bez wyjścia, nad którą nie miała kontroli, co w każdej chwili mogło ją pchnąć do desperackiego kroku.
Kolejna partia pytań, jaka padła z jej ust, sprawiła, że rzucił się w nią nieboszczykiem.
—Umarł. Zgubiła go pewność siebie — wyjaśnił. —Żył w złudnym przekonaniu, że jest łowcą, a pod koniec swojego żywota stał się ofiarą. Teraz jest niczym więcej jak twoim posiłkiem. Jedz — w końcu do jego głosu zakradła się nuta zniecierpliwienia. Jedna było pewne – był najgorszym przewodnikiem, na jakiego mogła natrafić.
⠀⠀Spojrzała pustym wzrokiem na ziemię pokrytą plamami krwi... a potem przykucnęła przy ciele i bardzo niezręcznie chwyciła za przedramię trupa. Uniosła jego bladą dłoń do ust, ale wargi przyciskały się do siebie z mocą, której nie potrafiła przełamać. Policzki jej zadrżały, podciągnęła głośno nosem starając się nie osmarkać i nie pokazać mężczyźnie, jak bliska jest łez.
⠀⠀— Ktoś powiedział mi, że... że zaatakował mnie demon i to dlatego teraz nic nie pamiętam — zaczęła drżącym z emocji głosem. Właściwie bardziej mamrotała, niż mówiła. Zamiast traktować ofiarę jako swój posiłek, zaplotła wąskie palce na pozbawionej życia dłoni nie wiedząc od czego zacząć. Dotychczas, prawie miesiąc tkwiła w stanie na granicy snu i jawy, a teraz po raz pierwszy od dawna była świadoma tego, co robi.
⠀⠀Spojrzała błagalnie na Arakiego w nadziei, że dostrzeże w jego spojrzeniu chociaż odrobinę współczucia, lecz ukazało jej się twarde, zniecierpliwione oblicze. Wolała, żeby mówił, żeby nie przestawał tłumaczyć jej i wyjaśniać, mógłby zagłuszać w ten sposób jej myśli.
⠀⠀Zacisnęła powieki i brzydząc się tym co robi zacisnęła zęby na pojedynczym palcu.
⠀⠀Nie czuła nic specjalnego, żadnego smaku. Ani gniewu, ani zadowolenia, jakby czytała niezwykle nudne dzieło jakiegoś starożytnego mistrza. Pusty wzrok utkwiła gdzieś przed sobą, a potem kawałek po kawałku pochłaniała kolejne kęsy.
⠀⠀Mężczyzna nazwał to głodem, ale uczucie było dużo gorsze niż zwykły ucisk w żołądku. Powoli ustępował też ból, który czuła w każdej kończynie, napięta na karku skóra odzyskiwała gładkość, przestało dzwonić jej w uszach, a w umyśle zaistniał ład. Odpowiedź, której poszukiwała jeszcze bardziej się oddaliła.
⠀⠀Nikt nie przywita cię z szeroko otwartymi rękami.
⠀⠀— Więc jaki jest cel... demonów? Jaki jest mój cel i gdzie mam teraz pójść? — ciągnęła swój pełen niepewności wywód, aż nagle jak strzała jej myśli przeszyło zaskakujące spostrzeżenie. Jej źrenice rozszerzyły się. — Dlaczego mi pomagasz?
⠀⠀I jaką cenę za to zapłacę? - zapytała się w myślach.
The silence is your answer.
Nie możesz odpowiadać w tematach