Krew z tej loży wyczuwalna jest niemal z drugiego końca teatru. Zaś każdy demon, który w niej zasiadł zdaje się postrzegać rzeczywistość sceniczną, jako bardziej brutalną, niż jest w rzeczywistości. Aktorzy w niej naprawdę giną, kończyny lecą do upadłego. Dodatkowo w bliskim sąsiedztwie znajduje się strefa walki, do której demony mogą transportować się podczas trwania cyklu scenicznego.
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & ToraDodatkowe informacje:
- Ingerencja otwarta - gracze mają możliwość dołączyć, o ile w loży znajdują się wolne miejsca
Jej policzki zarumieniły się delikatnie na widok intensywnych szarych tęczówek, które nie wyrażały więcej niż zawsze; a jednak miała nieoparte wrażenie, że był zadowolony z takiego obrotu spraw. Rezultat, chociaż wiąż nie znany, miał wkrótce się przed nimi rozwinąć. Czy wszystko szło po myśli prawdziwego Manipulatora? W końcu udało mu się przekonać do podążania za sobą trzy różne demony. Był to wyczyn sam w sobie.
Jej lisie uszy napuszyły się delikatnie, uniosła wyżej podbródek i nie potrafiła powstrzymać wesołego uśmiechu. Ewidentnie podobało jej się, jak zwrócił się do niej Yamato. O tak, chciała być jego kruszynką.
- Przecież nic nie robię! - Fuknęła niby oburzona i na kilka kolejnych sekund mocniej zacisnęła dłoń na ramieniu Mnicha. Czy było już słychać trzask nadłamanych kości? - Pobawimy się - dodała chichocząc pod nosem.
Postanowili ruszyć dalej. Zwiększyć zasięg poszukiwań. Rozdzielić się, żeby pokryć w krótszym czasie, większy obszar. Wychodząc z loży nie puściła ramienia Yamato, ale rozluźniła lekko uścisk przestając sprawiać mu ból.
- Jak myślisz, na kogo trafimy? - Zapytała konspiracyjnie przyciszonym tonem. Kolejna loża, która znalazła się na ich drodze, miała mroczniejszą aurę; bardziej krwiożerczą. Od razu zawładnęło nią ukłucie ciekawości. Coś tutaj nie grało, jak by atmosfera zgęstniała, a powietrze stało się cięższe. Weszła do środka ramię w ramię z Yamato i nim zdążyła zobaczyć kolejną scenę rozgrywającą się na dole jej czerwone tęczówki powędrowały do dwójki siedzącej nieopodal. Odruchowo przygryzła policzek od środka, chwyciła wolną dłonią materiał karmazynowego kimona kłaniając się przed dwójką Księżyców.
- Tora-sama, Eiji-sama - przywitała się czując, jak znak przynależności na szyi pulsował własnym życiem. Czy Minoru wiedział o obecności innych Kizukich? Czy był przez to niezadowolony czy obojętny? Skupiła się na dwójce silniejszych demonów. Nie chciała przeszkadzać im w oglądaniu, ale na loży nie dostrzegła także Artysty. - Szukamy szanownego gospodarza - dodała na usprawiedliwienie nagłego wtargnięcia. W końcu pewnie przerwali im oglądanie, a Siódmy był znany ze swojego zamiłowania do sztuki.
@Yamato
Natomiast hałastra która się pracą zajmowała, to była inna para tabi. Zapatrzeni w najważniejszą pod niebiosami pracę, byli niczym kaganek oświaty w polu świń. Tak im się przynajmniej wydawało, a wzajemne klepanie się po pleckach w artystycznych bańkach tylko wspierało takie podejście.
- Oczywiście, że się pobawimy. Przede wszystkim! Po to tu przecież jesteśmy, co? - Powiedział z uśmiechem i zgodnie z prawdą. Co prawda poszukiwanie organizatora, żeby mu napukać było kuszące, to Yamato musiał przyznać, że sama sztuka była wyjątkowo zajmująca.
- To loża krwi. Loża bandytów i morderców. Ale i loża najsilniejszych wrażeń. A na co liczysz? - Zapytał żartobliwym tonem. - Drugą parę do podwójnej randki? Czy może bandę potężnych muskularnych demonów? - Zaśmiał się w drodze do cuchnącej juhą nory. Choć naturalnie w każdej komedii tkwiło ziarno prawdy. Mnich natomiast bardzo chciał się dowiedzieć czego Kitsune pragnęła, bo któraś z odpowiedzi musiała poruszyć jej uszami. Mogła udawać ile chciała, ale ten jeden jej fragment rzadko kłamał. Demon więc skupił na nim uwagę.
Krok za krokiem schodził w stronę narastającego zapachu krwi wiedziony ciekawością i apetytem. Zastanawiał się co znajdzie w takim miejscu, które w końcu było najbliżej jego prostego serca drapieżnika. Okazało się wkrótce, że nie było tam scen rodem z szatni zabójców demonów, a “jedynie” najpotężniejsze istoty jakie chodziły po tej ziemi. Strzał w dziesiątkę. Mnich zgubił jeden krok ich widząc, ale szybko odzyskał rezon.
- Uszanowanie. - Skłonił się uprzejmie. Wolał zachować resztki etykiety, tak na wszelki wypadek. Nie mając wcześniej okazji by z nimi rozmawiać wolał zacząć. Od przedstawienia się, choć był przekonany, że jego imię znają. Choćby z uwagi na stare zadania. Niezależnie jak się rozwinęły - Yamato, nie mieliśmy okazji rozmawiać. - Następnie potwierdził słowa towarzyszki. - Chcemy mu pogratulować tak znamienitej, jak i różnorodnej sztuki. - wyjaśnił.
A więc podwójna randka.
@Kitsune
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & Tora - 2Kitsune
- Rana 3 stopnia - pęknięta kość barkowa, lewa strona;
Dodatkowe informacje:
- Ingerencja otwarta - gracze mają możliwość dołączyć, o ile w loży znajdują się wolne miejsca
Weszli do środka od razu widząc dwa demony. Jeden niezainteresowany, a drugi aż za bardzo.
- Mówisz z własnego doświadczenia, bo sam uwielbiasz sztukę, Eiji-sama? - Zapytała przekrzywiając głowę lekko na bok. Czerwone tęczówki skupiły się całkowicie na Kizukim, lisie uszy lekko się napuszyły, gdy mężczyzna ruszył w ich stronę.
Z każdym krokiem Eiji postawionym bliżej jej wyprostowanej, jak struna sylwetki; walczyła z ogromną chęcią odsunięcia się w tył. Natrafiłaby wtedy pewnie na Yamato, który stał tuż obok. Mimo wszystko nie zdecydowała się na ucieczkę. Księżyc jak zawsze wzbudzał respekt zwłaszcza kiedy nie znajdowali się na trybunach pełnych demonów. Nie było ogromnej widowni; nie było miejsca na ucieczkę. W niewielkiej przestrzeni ściągnęła na siebie całą uwagę niebezpiecznego demona. I chociaż instynkt podpowiadał jej, że powinna była uciekać; nie poruszyła się ani o milimetr. Kochała być w centrum uwagi. Demony były próżne (jak powiedział kiedyś Rash) i Kitsune okazała się tego idealnym przypadkiem. Zwłaszcza teraz, gdy wybrała dumę zamiast własnego bezpieczeństwa.
Oglądając z bliska ten idealnie wykreowany, fałszywy i przede wszystkim nieszczery uśmiech sama zapragnęła taki posiadać. Niestety nie potrafiła. Odwzajemniła go własnym, słodkim, trochę nieśmiałym. Pasującym do jej ślicznej buzi, a jednak całkowicie przeciwnym jej statusowi demona, który zamordował setki ludzi. Dłoń na szczupłym ramieniu ważyła tonę. Nie odrywała spojrzenia od demona i gdy zacisnął swoje palce wyrwało jej się stłumione jęknięcie. Uśmiech jednak nie zniknął, chociaż po jej twarzy przeszedł cień bólu towarzyszący dziwnemu trzeszczeniu w okolicach barku. Odetchnęła płycej zaciskając mocniej szczęki. W kąciku jej lewego oka zebrała się samotna, pojedyncza łza, która nie miała prawa wpłynąć po policzku. Uniosła wyżej podbródek wciąż odwzajemniając ten cholerny, perfekcyjny uśmiech. Musiała wyglądać na szaloną, trochę obłąkaną. Nic dziwnego, w końcu taka była. Zwłaszcza, gdy nazwał ją śliczną. Nagle była gotowa wybaczyć demonowi wszelkie niedogodności.
- Śliczne zwierzątko niestety ma swojego właściciela, Panie - odparła melodyjnie unosząc zdrową rękę; prawie niezauważalnie musnęła skórę jego dłoni zaciśniętej na swoim ramieniu. Odgarnęła długie włosy z szyi pokazując Księżycowi znak, który zostawił na niej Minoru. Widział wszystko, co ona widziała. Słyszał, co ona słyszała. Jej smycz była krótka. Zdecydowanie za krótka. Odmówiła już Tadao. Czy mogła odmówić i teraz? Czy chciała odmawiać odkąd jej p a n zignorował jej list miłosny? Obroża zaczynała ciążyć na szyi. Przecież uwielbiała Minoru do tego stopnia, że pragnęła zjeść go co do ostatniej kości. Nikt nigdy nie mówił, że ich relacja była zdrowa. Chciała być mu równa. Zwłaszcza, gdy demon poświęcił także swoją uwagę Katsu. Katsu, która należała do niej. Yamato także do niej należał. Akuma też. A ona nie potrafiła się dzielić.
- Z przyjemnością dotrzymałabym Ci towarzystwa, Siódmy, ale co jeśli za bardzo przywiązałabym się do siedzenia u Twojego boku pośród Kizukich? - Zapytała pogłębiając uśmiech. Ból powoli bladł, gdy pęknięta kość zaczynała się zrastać. - Ktoś mógłby się zdenerwować - dodała pozostawiając nieoczywistym czy mówiła o swoim przyjacielu stojącym obok czy o Szóstym.
Balansowała gdzieś między ciekawością, która odbijała się w jej wpatrzonych w demona tęczówkach, a jego nastawieniem do Minoru. Nie znała ich relacji, ale nie potrafiła sobie odpuścić wiedząc, że jednym szarpnięciem Eiji mógłby ją uwolnić od więzów Minoru. Tak, że nie byłoby to jej własną winą. Tak, że nie ściągnęłaby na siebie niczyjego gniewu. Nie ona. A on. Nie chciała być czyjąś własnością. Chciała, żeby wszyscy należeli do niej. Niegdyś skuliłaby się w strachu przed Księżycem. Teraz, znając ich paskudne charaktery, pragnęła zaledwie zostać jednym z nich. Odpowiadać tylko przed najsilniejszymi, aż w końcu przewyższyć nawet ich. Chciała podlegać tylko i wyłącznie pod Stwórcę. Tylko on się liczył.
Więc gdy Eiji stanął o krok od niego, każde włókno Yamato było wyprężone w gotowości, jego ciało odruchowo przygotowywało się na nieprzewidziane. Jednak to nie do niego się zwrócił kizuki. Konkretniej to odprawił go jak psa, gdyż jego wzrok spoczął na bardziej łakomym kąsku. Cóż, tu akurat mikazuki musiał przyznać mu rację. Na jego miejscu również skupiłby się na Kitsune. Z jakiegoś powodu lisica wydawała się darzyć go pewnego rodzaju zaufaniem, o ile można o tym wspomnieć wśród demonów, i mnich nie zamierzał przerywać ich gierki. Zabawy, bo był w pełni świadomy, że demonica powinna poradzić sobie bez niego.
Yamato spokojnie prowadził sobie w głowie kalkulacje swojej własnej sytuacji stojąc napięty jak kot widzący niedźwiedzia. Obserwował uważnie kizuki, aż nagle jego uwagę przykuł trzask pękającej kości. Suchy dźwięk i spięcie się trzymanej pod ramię Kitsune.
Mnich nie włożył w kolejne kroki wiele myślenia, uwagi czy nawet rozsądku. Można powiedzieć, że działał automatycznie, wiedziony jakimś szalonym instynktem. Błyskawicznie z jego pleców wystrzeliła krew i zaczęło się formować pół olbrzymiej klatki piersiowej. Formujące się żebra miały zbić rękę Eijiego z barku lisiczki i odgrodzić dwójkę od potężnego demona. W tym samym czasie wolna ręka, która nie była okupowana przez Kitsune, zaczęła pokrywać się twardą kością i wystrzeliła w kierunku twarzy Księżyca. Zachowanie demona wzbudziło w Yamato zwykłą, prymitywną furię. Sama niechęć do demonicznych konwenansów była ziarnem niechęci. Jednak to bezrozumne krzywdzenie towarzyszki było przesadą. No i mnich był chorobliwie zazdrosny.
Czy było to mądre? Nie. Czy mogło się to dobrze skończyć? Również nie.
Czy miał na to ochotę? Odkąd zobaczył demona.
- Spoiler:
- Klatka piersiowa - początek formowania BDA rangi B (lub ranga A jeśli zezwoli HD B)
Pięść - początek formowania pięści z Permanentnej modyfikacji z Manipulacji Ciałem rangi B
#worth
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & Tora - 3Kitsune
- Rana 3 stopnia - pęknięta kość barkowa, lewa strona;
Yamato - użycie DBA / -2 PK
- wytworzona klatka piersiowa topi się pod wpływem działania kwasu Eiji'ego;
Loża krwi
- ograniczone pole ruchu, większość miejsca zajmuje teraz BDA Yamato. Jeżeli ktoś chce wykonać atak, musi to robić ze swojej obecnej pozycji;
Dodatkowe informacje:
- Ingerencja otwarta - gracze mają możliwość dołączyć, o ile w loży znajdują się wolne miejsca
Kość powoli zaczynała się zrastać, gdy nagle wokół nich pojawiła się piękna klatka wykonana z demonicznej krwi Yamato. Aż westchnęła z zachwytu. Jej słodki uśmiech zamienił się w chciwy uśmieszek samozadowolenia.
- Wybacz Panie. Nie będziemy dłużej zakłócać oglądania - zdecydowała się na odwrót. Położyła dłoń na kościstej narośli Yamato gładząc ją z fascynacją, jak gdyby dotykała miękkiego futerka ukochanego zwierzątka. - Każdy z nas otacza się własną świtą. Moja staje się coraz większa - dodała przepraszającym tonem, chociaż wysoko uniesiony podbródek świadczył o tym, że była z siebie zwyczajnie zadowolona. Dumna. Chciała pokazać Księżycowi, że miała swoich sojuszników. Tworzyła swoją armię. Wielka i potężna. Godna prawdziwej królowej. Chciała, żeby zauważył jej wartość.
W końcu wyciągnęła otwartą dłoń w stronę Eijiego. Ciemność zaczęła zbierać się na podstawie jej szczupłej dłoni przybierając kształt niewielkiej postaci. I to nie byle jakiej. Na jej dłoni pojawił się sam Eiji. Nie pomijając żadnego szczegółu. Kiedyś wykonała różę dla Minoru, jednak od tamtego momentu jej umiejętności znacznie wzrosły. Teraz potrafiła znacznie więcej. Postać Księżyca wyglądała jak by tańczyła. Drugą dłonią zatoczyła kółko nad figurką sprawiając, że otaczająca ją ciemność stworzyła lekki wir niczym wiatr wokół tańczącego mini Eijiego. Wysuwając dłoń z postacią w jego stronę szepnęła: - Dla prawdziwego konesera sztuki.
Kizuki mógł przyjąć prezent, jeśli nie postać zaczęła się rozpadać na niewielkie odłamki przypominające czarne śnieżynki aż zniknęła doszczętnie.
Cofnęła się o krok kłaniając lekko. Chwyciła ponownie Yamato pod ramię próbując go uspokoić.
- Pragnę zostać jedną z was Panie - wyznała szczerze. Chociaż było to marzenie większości demonów, ona naprawdę wierzyła, że mogło jej się udać. - Proszę nie zapomnij o mnie, Eiji-sama - dodała opierając policzek o ramię mnicha. Uśmiechnęła się chytrze zdając sobie sprawę, że Yamato był gotowy zaryzykować własne nieśmiertelne życie, żeby tylko ją obronić. Właśnie stał się jeej pierwszym sojusznikiem, którego zamierzała wykorzystać we wspinani się po drabinie aż na sam szczyt. Jego poświęcenie zostało zapamiętane.
- Spoiler:
- Leczenie poziomów ran 1,2 lub nawet 3 na 3 akcje - wedle uznania mg.
Użycie DBA poziom D
Yamato z żelazną furią w oczach wysłuchał co ma adwersarz do powiedzenia. Dla zachwania godności utrzymał przez chwilę kościany twór, pozwalając aby księżyc nadtopił fragmenty żeber. Święty mąż również czuł jak skóra na jego klatce zaczyna pokrywać się paskudnymi pęcherzami. Będzie miał pamiątkę.
- Słusznie, nie przeszkadzajmy pięknym damom w cieszeniu się sztuką. - Odparł i sprawił, że klatka zamieniła się w krwawy deszcz, który następnie popłynął w kierunku jego stóp wracając do źródła.
Wiele więcej Yamato do powiedzenia nie miał. Skłonił się jedynie nisko w kierunku Czwartej. Niezależnie czy to widziała, należały się jej jakiś gest przeprosin. Następnie poprowadził, czy raczej pozwolił się poprowadzić Kitsune z loży. Ambitna jak diabli była ta lisiczka, choć nie było to niewiadomo jakim zaskoczeniem dla demona. Miała nadzieję, że Eiji ją zapamięta. Cóż, mnich również miał wrażenie, że go tak łatwo nie zapomni. Choć w jego przypadku to raczej gorzej. Jednak jeśli Kitsune rzeczywiście miała jakąś trwalszą więź z Minoru… drobny gest Yamato mógł całkiem szybko się roznieść po wyższych szczeblach Kizuki. Podobno lepsza zła reputacja niż żadna. Wychodząc nieco ostentacyjnie się odwrócił kierując ku wyjściu na korytarze.
- Coś ci się stało? - Szepnął jakby nic na ucho lisiczki. - Widzę, że pragniesz świetlanej drogi przed sobą, mam nadzieję, że jej nie utrudniłem. - Powiedział spokojnym tonem, choć prawdę mówiąc nie miał absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, za drobną zawieruchę.
Może nawet było w nim jakieś ukłucie dumy.
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & Tora - 4z/t dla Kitsune i Yamato.
Kitsune
- Rana 3 stopnia - pęknięta kość barkowa, lewa strona - rana całkowicie zregeneruje się w kolejnym poście;
Dodatkowe informacje:
- Ingerencja otwarta - gracze mają możliwość dołączyć, o ile w loży znajdują się wolne miejsca
Te rozmyślania ucieczką dla umysłu artysty były, gdy poczuł na kościach swych, iż atmosfera gęściejsza się stanie. Od służących doskonale wiedział, którzy najwyżsi zaszczycili swą loże. O ile Siódmego sam Taishiro na sztukę zaprosił, tak w przypadku Czwartej była zagadką kompletną. Nie spodziewał się zbyt wielkiego rozumienia sztuki, od tych co siłę widzą. Może jednak pomylił się w niejednej ocenie gatunku swego, patrząc iż nikt na siłę się tu nie zdecydował.
No może z trywialnym wyjątkiem małym...
W końcu próg loży Jongen przekroczył. Gdy oklaski ucichać się powoli zdawały. Pewność siebie nozdrza płuc artysty wypełniła, gdy skłonił się w geście "grzecznościowym" rzecząc:
- Tora-sama, Eiji-sama
Wyprostował się rzecząc:
- Dziękuje, iż sztukę swą obecnością zaszczyciliście. I rad jestem, iż do końca jej zostaliście.
Opierając dłoń na ścianę dostrzegł magiczny wręcz kontrast pomiędzy demonią dwójką, których Bogami wręcz nazwać można. Silna i Sprytny. Masywna i Gibki. Ogień i Woda. Wymieniać można wiele. No i wyraźniejsze, jak kobieta i mężczyzna. Wraz z urodą, której Taishiro od razu zląkł się porównywać w myślach nawet:
- Zaszczytem dla mnie będzie, jeśli łaską opinii na temat dzieła mego obdarzycie.
Tak różnej, a zarazem coś być w niej coś musiało. Ta rzecz sprawiła, iż o strachu wyroku zapomniał, samemu wręcz prosząc o niego. Co głupotą mogło być kompletną.
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & Tora - 5Dodatkowe informacje:
- Ingerencja otwarta - gracze mają możliwość dołączyć, o ile w loży znajdują się wolne miejsca
- Czy prosta na szczyt droga, zawsze najlepszą się wydaje?
Retoryczne pytanie w eter puścił, samemu myśl swą kontynuując:
- Mogłem kilkuset ludzi pochłonąć spróbować teraz. Zyskałbym siłę, lecz cóż mi po niej. Gdy wśród nich rodziny żywej pijawki zabójcze powstaną, co żywot na mojej śmierci pragnieniu zbudują. Nudny cykl, pełen powtarzalności ciągłej.
Teatralnie ziewnął, chcąc podkreślić, iż nie strach jest powodem działań jego. A zwyczajne znużenie potyczkami z łowcami, nad którymi kontrolę mógł mieć nie małą już teraz:
- Idea Korpusu to zwierciadło dla ludzi piękne. Szlachetni wojownicy, ze złem demonim walczą. Co swym złotym światłem ludzki zachwyt przyciąga i ich akceptację, wręcz podziw powszechny wśród ludzi wzbudzają. Gdy jednak rysę większą postawisz. Wnet ujawnią się większe, co w końcu podzielą je całe. A te łatwiej butem zdeptać... By jednak lustra rozpad rozpocząć się mógł, usłyszeć o rysie muszą wszyscy. Inaczej zapomną o niej szybko.
W ostateczności sam przyśpieszyć patologii Korpusu rozkładu. Choć nie wierzył w Korpusu utopiczne piękno, tak jak przed latami trzema w Edo, by nie wierzyć, iż to się nie stanie nigdy. Wiedział jednak, że wraz z jego sztuką, nic takie same nie będzie. Było to jednak życzenie pobożne Artysty, co w wielkość swego dzieła wierzył.
Pytanie drugie Czwartej, konsternację lekką wywołało na twarzy Taishiro, co szybko pod uśmiechem swym lekkim schował. Wiedział, że to pytanie z cyklu, gdzie odpowiedzią siła byłaby najlepszą i najprostszą. Lecz niespodziewanie, nawet dla siebie, rzekł:
- Tym, iż każdy Księżyc inną ścieżkę na szczyt łańcucha odnalazł. Lecz ignorować trudno, iż siłę i możliwości każdy ma inną.
Wątpił jednak, iż to ostatnie numery definiują. W tej kwestii język zagryzł, wiedząc, iż prowokować agresora nie powinien.
Ingerencja MG
Kizuki: Eiji & Tora - 6Nie możesz odpowiadać w tematach