Hatago
Zwykły zajazd, znajdujący się przy jednej z głównych dróg miasta. Pozwala przeciętnym podróżnym na wynajęcie pokoju, a także spożycie przygotowanych przez kucharza posiłków. Miejsce to nie jest niczym wyrafinowanym, przez co lepiej urodzeni przejezdni praktycznie tu nie zaglądają.
- On... oh, niewiele opowiadał. Nie jest najlepszy w tym, rozumiesz, trzeba go zawsze ciągnąć za język, ale taki już jest... Niewiele zazwyczaj mówi sam z siebie, nie to co byłoby interesujące. Nie żadne plotki ani nic podobnego... Wspomniał o tobie, że byłaś tam, no i jak wyglądasz... Ah, no i opowiadał o niektórych walkach z demonami po drodze, ale też niezbyt wiele szczegółów. O świątyni w środku góry - mówiła z uśmiechem, ciepłym tonem i na pierwszy rzut oka dało się zobaczyć u niej mieszankę emocji - choć większość z pewnością tych pozytywnych.
Jednak nie odsunęła się, niemalże w ogóle nie zawahała się kiedy zabójczyni zbliżyła się do niej. Niczym szczeniak, który nie do końca rozumiał, że bliskość mogła równać się z zagrożeniem czy uderzeniem. W końcu Tageri była zabójczynią, a nie demonem - nie był to środek nocy, aby musiała być ostrożna, ale również nie był to trening, aby musiała odpierać potencjalne ataki. Nie była nauczona odruchu strachu, ani nie posiadała w sobie większego wstrętu do bliskości - a nawet przeciwnie. Należała do tych osób, które go lubiły. W końcu można było poczuć dużo więcej, kiedy ktoś był obok. Może dlatego lekko przechyliła głowę, jakby chciała ułożyć się wygodniej pomiędzy dłońmi kobiety.
- Oh... to nic takiego, naprawdę. Jest trochę chłodno, ale zawsze mi chłodno. Niewygodnie jest po prostu zimą nosić warstwy na warstwach, żeby się dobrze zagrzać, więc często tego nie robię... Ale to nic, wystarczy nieco pobiegać, poruszać się, człowiekowi wtedy cieplej. Albo właśnie zatrzymać się gdzieś - poczuła się w obowiązku do wyjaśnienia, skoro jej rumieńce zostały po raz kolejny wspomniane. Chociaż wcale jej to nie zrażało - w końcu rzeczywiście było zimno. A może było to nawet łatwiejsze wyjaśnienie na rumieńce? Chłód miał sporo do czynienia w ich zakresie, nawet jeśli wspólnie z lekkim zażenowaniem, ale i wdzięcznością. Było wręcz zbyt łatwo widać po niej wszelkie emocje.
Nawet prowadząc do zajazdu, nie przestawała opowiadać z podobną ufnością. Zarówno przekazując to, o czym sam Yuichiro jej wspominał, a co było ogólnymi, lub może nawet zmyślonymi, informacjami na temat wyprawy, w której zabójczyni wiatru brała udział.
Znajdując się w końcu w samym zajeździe, dość prędko zajęła się rozmową z obsługą - w czego efekcie zostały po niedługim czasie zaprowadzone do pokoju.
- Gdzie będziesz dalej zmierzać, Tageri-san? - zapytała, kiedy znalazły się już na miejscu, mogąc rozgościć jeszcze zanim posiłek zostałby dla nich przygotowany.
Odłożyła swoją broń na bok, kiedy przysiadła na podłodze przy stole. Uśmiechnęła się znów szczerze i przyjaźnie. - Ja jeszcze najpewniej zaczekam w okolicy kilka dni, jeśli nie nadejdzie nowe zadanie, myślałam nad podróżą bardziej na południu, na Kiusiu... Chociaż odwiedzenie siedziby również powinno być odpowiednim ruchem. Zdążyłaś już się tam zjawić? Wciąż tam nie byłam... Och, właśnie, bywałaś w Yonezawie? Musiałyśmy się chyba mijać, nie pamiętam cię zbyt dobrze stamtąd... - dopytała z ciekawości, przypominając sobie, że była to kwestia, która zastanowiła ją jeszcze podczas rozmowy z zabójcą płomienia.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
and with him sing songs, create,
calm down evil
Wylew słów przychodził jej naturalnie - tym bardziej, kiedy starała się łapać najprostszych uzasadnień, że mogła komuś ufać. Koncept braku zaufania komuś, kto również był zabójcą był dla niej... wciąż trudny. Wciąż nie chciała się z tym godzić, wciąż była trwiła przy idiotycznym przekonaniu, że zagrożenie ze strony zdrajców zostało zażegnane - co niekoniecznie było prawdą, i słyszała ten cichy głosik z tyłu głowy starający przebić się przez cały natłok myśli i słów, który jednak skrzętnie starała się zignorować.
- Jakieś zadanie? Czy coś... po prostu prywatnego? - zapytała, zaraz jednak kręcąc lekko głową. - Oczywiście nie musisz odpowiadać jeśli to drugie i nie chcesz sie tym dzielić! Po prostu... to zwykła ciekawość - odpowiedziała, kiwając również głową na propozycję kobiety, aby po prostu zwracać się po imieniu. Nieco jej ulżyło - w końcu sama nie powinna nawet wychodzić z podobną propozycją pierwsza!
Słuchała zabójczyni z zainteresowaniem, choć może zainteresowanie bardziej pochodziło od ciekawości jej osobą niż słowami o Tsurugi, w którym ta sama złożyła jedynie krótką wizytę.
- Kiusiu... To, o nie nie, niczego konkretnego. I nie, nie pochodzę stamtąd. Właściwie to urodziłam się w Yonezawie i... to nie tak, że nie szukam niczego konkretnego. Ale rozumiesz, jednak... nie miałam tak dużo okazji zobaczyć czegoś poza Yonezawą, więc właściwie to... uznałam, że dlaczego nie warto zobaczyć Kiusiu? Choć chciałabym zawitać też do Tsurugi, po prostu zobaczyć... może odpocząć, porozmawiać z innymi. Kiedyś zawsze wiedziałam o większości nowych zabójców, a teraz czuję się jakby wszystko mnie omijało! Czasem trudno jest być na bieżąco, kiedy nie jest się w wiosce... - przyznała, uśmiechając się lekko. - No i Yuichiro nie zaspokoił mojej ciekawości opowieściami o Kiusiu - zaśmiała się lekko i rześko. Podniosła spojrzenie znów na kobietę, zastanawiając się przez moment jak ona odczuwa tak wieczną podróż, którą rozumiała, że ta odbywa. Sama czuła się wciąż dziwnie ze świadomością, że Yonezawa... nie wyglądała już tak jak kiedyś. I prawdopodobnie nigdy nie będzie. Była to rzecz, którą musiała zaakceptować - ale przychodziło jej to z trudem, myśl o tym, że teraz jej nowym domem miało być Tsurugi. A może powinien być zupełnie gdzie indziej jeszcze? A może nie powinna w ogóle przywiązywać się do domu?
- Skąd pochodzisz? Nie traktujesz żadnego miejsca jako domu? - dopytała z czystą niewinnością i zainteresowaniem wymalowanym na twarzy, kiedy nieco nachyliła się do Tageri, wyczekując odpowiedzi.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
and with him sing songs, create,
calm down evil
Wpatrywała się w kobietę, słuchając o świątyni księżyca i oddechu, i wcale nie umknęły jej słowa o oiran. Raczej nie przywiązywała wagi do tego, że nie było to codziennością - ani że mógł istnieć konkretny powód, przez który podzielono się z nią tą informacją.
- Prawdziwą oiran? - skupiła się, wyraźnie zachwycona podobną myślą. - Nigdy żadnej nie widziałam... naprawdę są tak piękne? I tak zdolne? - dopytała prędko, jakby sama nigdy nie miała mieć okazji na spotkanie jednej. Choć powoli, z lekkim opóźnieniem, słowa Tageri złożyły się w nieco szerszy obraz. W końcu... noce spędzone w samotności i odwiedzanie oiran nie powinny być trudne do interpretacji?
- To... ach, tak. Mój ojciec był zabójcą, ale później został w wiosce jako mistrz miecza. Mama była medykiem. Właściwie to większość życia spędziłam w Yonezawie. I mało kogo chociaż nie kojarzę! Może rzeczywiście powinnam odwiedzić nową siedzibę...- przytaknęła, w pewnym sensie zgadzając się co do... straty. Nawet jeśli nie odczuwała jej tak silnie, wiedząc przecież że mogła to wszystko nadrobić, tym bardziej przy naturze podjętej przez nią pracy.
Choć przede wszystkim, można było czytać z niej niczym z otwartej księgi. Nawet mimo uśmiechu, było widać że temat domu czy w rzeczywistości samego wychowania w Yonezawie wywowływał w niej trudne emocje. Nieco smutku, może niepewności. Wciąż wizja nowej Yonezawy nie była jej bliska. Coś, co znała od dziecka było nagle jej odebrane bezpowrotnie - jak miałaby się z tym czuć?
A z drugiej strony, kiedy coś sprawiało jej radość, również to pokazywała. Ciekawość? Od razu można było to poznać.
- I nie martw się, o wszystkim co się dowiem to ci podam! Kto w końcu nie lubi plotek - powiedziała nieco weselej. Może za dużo myślała na tematy, które nie powinna? Może jednooka miała rację? Może rzeczywiście dom powinien być tam, gdzie był garnizon, bez znaczenia czy była to Yonezawa, czy Tsurugi, czy jeszcze inne miejsce..?
- Oh, to nie... - zaczęła, gotowa już wstać zająć się drzwiami, choć Tageri ją uprzedziła w tej kwestii. Skinęła jedynie głową, siedząc na swoim miejscu, nachylając się nad tacą z zadowoleniem. Kto nie lubił zapachu ciepłego jedzenia? Albo tego uczucia, kiedy nachylając się, ciepło buchało jeszcze znad talerzyków wprost na skórę?
Otworzyła oczy słysząc wzrok Tageri, bez większego zastanowienia w rzeczywistości przyjmując od niej krewetkę. Nawet jeśli nie znała kobiety wcale tak długo, i nawet jeśli zagrożenie pochodzące ze strony zdrajców korpusu wciąż przecież istniało to jak ktoś wyrażający się o garnizonie jako domu mógłby mieć złe intencje? Nie być osobą godną zaufania?
- Posiłek zawsze lepiej smakuje w towarzystwie - stwierdziła z uśmiechem po skosztowaniu ryby, kiedy również przysunęła się bardziej do zabójczyni. - A wychowanie... nie, nie, nie trenowano mnie. Chociaż... to trochę wyszło naturalnie. No wiesz, od dziecka widzisz jak inni trenują... bardziej pomagałam innym, kakushi i ne zawsze mają pełne ręce pracy, więc zawsze pomoc się przydaje, prawda? Właściwie to moi rodzice niekoniecznie byli szczęśliwi na moją decyzję.. - wyjaśniła, bez większej krępacji. - Dużo nowych twarzy, czasem kogoś się nie widywało miesiącami, a czasem nawet latami! Czasem niektórzy po prostu nie wracali, a inni wracali w stanie... ciężkim. Sama wiesz dobrze, z czym walczymy, prawda? Więc... bywało różnie. Ale poza tą częścią to chyba niewiele się różni dorastanie gdzie indziej? Znaczy, nie żebym właściwie miała duże doświadczenie w przebywaniu poza Yonezawą - powiedziała z lekkim śmiechem, bardziej skupiona na tym, aby jednak odpowiedzieć na pytanie kobiecie, nawet jeśli nie była pewna, co interesującego mogło być w dorastaniu w samej Yonezawie - w końcu zabójczyni zdawała się rozumieć, jak bardzo ograniczona była kwestia dorastania tam.
dialog #2e689e
Burned easier than I'd have thought
Nie możesz odpowiadać w tematach