Zaszedł do Hatago, by kupić najlżejsze przekąski jakie kucharz był skłonny przygotować. Nie chciał zostawać w środku dłużej niż to konieczne - przebywanie wśród obcych ludzi było tylko trochę mniej stresujące od perspektywy spotkania silnego demona, który nie musiał się w ogóle ukrywać. Nieustannie czuł się obserwowany, oceniany i analizowany przez wszystkich dookoła. Nie potrafił odróżnić paranoicznych myśli od instynktu; bardzo prawdopodobne, że tego drugiego nie posiadał w dużych ilościach, ale nie była to szczególnie uspokajająca myśl. Na szczęście miał za sobą niemal siedemnaście zim praktyki w życiu w swojej głowie, a wyuczona w dzieciństwie kultura jakimś cudem przetrwała uliczną rzeczywistość oraz morderczy trening.
Miał nadzieję, że jego dłonie nie trzęsły się zbyt mocno, gdy płacił i odebrał zamówienie, a głos nie zadrżał w trakcie krótkiej rozmowy - na szczęście o tej porze mógł zrzucić winę na gryzący chłód, który wdzierał się w późnojesienne powietrze.
Wyszedł z jedzeniem na zewnątrz, gdyż jedzenie przy obcych sprawiało, że jego żołądek skręcał się nieprzyjemnie. Przeszedł się chwilę szlakiem prowadzącym wschód, w kierunku Nagoi, a następnie zagłębił między drzewa pobliskiego lasku. Zatrzymał się dopiero, gdy przestał się czuć obserwowany. Drzewa nie rosły tu zbyt gęsto, ale zakrywały go dostatecznie dobrze, by nie był widziany z zajazdu. Wgryzł się w jedną z ryżowych przekąsek, powoli ją przeżuwając; w tym samym czasie odczepił z pasa yatate przywiązane do netsuke o kształcie królika. Rozłożył się ze wszystkim na powalonym drzewie, które wcześniej przykrył płaszczem stanowiącym wierzchnią warstwę ubioru; materiał był nieprzemakalny, więc nastolatek nie przejmował się wilgocią. Położył pojemnik zaraz obok i jedną ręką otworzył wieczko, by wyciągnąć z niego pędzel i zamoczyć w bawełnie nasączonej tuszem. Na moment chwycił jego końcówkę w zęby, by wyciągnąć prowizoryczny szkicownik z torby. Nie zauważył, że jedna z kartek się poluzowała i wypadła, zbyt pochłonięty swoim krukiem kasugai, który właśnie czyścił pióra na gałęzi pobliskiego trzeba. Choć lubił rysować wszystko co związane z naturą, najwięcej rysował zwierząt, próbując uchwycić je w różnych pozach. Było w tym większe wyzwanie oraz więcej satysfakcji, gdy stworzył coś, co wyglądało jak model i nie było zbyt sztywne lub krzywe. Przy okazji jedzenie wchodziło w niego łatwiej.
Kartka-uciekinier w tym czasie zleciała z przewalonego pnia, poniesiona nieco mocniejszym powiewem wiatru, i powędrowała kilkanaście kroków od Fudehiko, poza jego polem widzenia - narysowany na niej królik(niewątpliwie ironiczny zbieg okoliczności) był wyraźnie jednym ze starszych tworów młodego zabójcy. Linie były niepewne, miejscami wręcz nierówne, ale wskazywały na posiadane już wcześniej - bardzo przeciętne - doświadczenie w sztuce rysowania. Samo stworzenie wydawało się czujne i speszone, choć trudno określić, czy był to celowy zabieg. Papier oddalał się coraz leniwiej, gdy zaczął przesiąkać wszechobecną wilgocią.
Choć był wczesny poranek, słońce skryte było za grubą warstwą chmur, zwiastując nadciągający deszcz, którym na szczęście chłopak nie musiał się nadmiernie przejmować dzięki swojemu mundurowi. Rysował póki mógł, przeciągając pędzel po papierze jedną ręką i regularnie zerkając na czarne ptaszysko, które zdecydowało się zdrzemnąć.
don't take it easy on the character
I am the character
‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒
#f6bd60 ✾ kuri
they won't know who I was before
and I will cut off my fingers, no ID to find me
Poranek był przyjemny, bo brakowało słońca, które jeszcze skryte było za chmurami.
-Popatrz. - Yue wyciągnął leniwie swoją drewnianą rączkę ku zachmurzonemu. -Będzie padać. Co za pech. - Zauważył, na co Yukito mógł tylko kiwnąć głową.
Dzień zapowiadał się... nieciekawie. Jakby tak padało, z jednej strony mógłby dzisiaj przejść spory kawałek bez obaw. Las robił się coraz rzadszy, więc musiał uważać. Lepiej nie stać na otwartej przestrzeni w razie nagłego wypadku, bo byłoby już po nim. Z drugiej strony, deszcz niedobrze działał na drewno, zawsze było mu żal Yue w takich sytuacjach, bezpiecznie chował go tylko do swojego przenośnego pudła na plecach.... a bez niego czuł się jak bez ręki, toteż deszcz przynosił bardzo mieszane uczucia. Nie chciał źle dla swojego najdroższego przyjaciela.
Może w pobliżu można się gdzieś schować?
Nagle jego uwagę przykuł świstek papieru, który przeleciał mu koło nóg. Zmrużył lekko oczy, po czym schylił się i sięgnął po kartkę. Przekrzywił lekko głowę, przyglądając się jej zawartości. Spodziewał się może jakiejś notatki, ale to nie litery ozdabiały to dziwne znalezisko.
-Co to? Rysunek? - Mruknął Yue, który teraz przechwycił i sam przyglądał się kartce.
Był to faktycznie rysunek. Demon rozpoznał w nim królika... narysowanego lekką, ale wprawną kreską. Skoro kartka tu była... to czy autor też znajdował się gdzieś w pobliżu. Yukito zaczął ostrożnie przemierzać dalej las, próbując kierować się w stronę, z której przyleciała karteczka. W końcu i na kogoś natrafił. Człowiek....? Kruk.
Ah.
Jednakże widząc pędzel w jego dłoni, zaraz jego przemyślenia wypadły mu z głowy. Krokami spokojnymi podszedł do postaci, a Yue zaraz wyciągnął swoją drewnianą rękę z rysunkiem i podłożył go prawie pod nos dziwnemu artyście.
-Chyba to zgubiłeś. Masz talent, nie ma co. - odezwała się lalka jakże rozbawionym tonem, tymczasem oczy Yukito z zainteresowaniem wpatrywały się w nowo napotkaną postać.
Yue - #B27C60
Yukito - ???
Wiatr i nieuwaga zabójcy sprawiły, że demon i jego lalka nie zostali zauważeni dopóki przed nosem nastolatka nie pojawiła się nagle splamiona wilgocią kartka z rysunkiem królika. Niespodziewany gest - i głos - połączony z równie niespodziewanym zapachem śmierci sprawiły, że Fudehiko cofnął się gwałtownie, tym samym zsuwając się z pnia prosto na ziemię. Zamarł w tej pozycji na parę sekund, a jego uszy wypełnił szum własnej krwi, tłoczonej z dużą prędkością przez spanikowane serce. Zdążył w tym czasie przekląć swoją nieostrożność i pomyśleć, że wreszcie przyjdzie mu za nią zapłacić - w najgorszym przypadku swoim życiem.
Podniósł się najszybciej jak mógł, wlepiając wzrok w intruza, dwójkę intruzów. Kuri zaskrzeczał głośno, obserwując z gałęzi przebieg sytuacji, niepewny czy wszczęcie alarmu mogło pomóc, czy tylko zaszkodzić. Wtedy też do umysłu młodego zabójcy dotarły wypowiedziane słowa oraz trzymająca rysunek... drewniana dłoń.
Huh.
Szok sprawił, że nie mógł wydobyć z siebie słowa, mimo że otworzył usta do mówienia. Przełknął nerwowo ślinę i chwycił mocniej wciąż trzymany w rękach otwarty szkicownik wraz z pędzlem. Wziął głęboki oddech, niepewny czy powinien się bronić, uciekać czy zostać w miejscu. Czy demony mogły wyczuć zabójców tak jak on wyczuwał je po zapachu, o ile nie były dostatecznie potężne, by go maskować? Nie był pewien, ale miał nadzieję, że nie; miał również nadzieję, że zdoła uspokoić bicie swojego serca zanim ono wysiądzie z przepracowania.
Ciemnowłosy chłopak zdołał wyrwać się z odrętwienia i wysilić na blady uśmiech. Czy był przerażony? Absolutnie. Miał nadzieję, że mógł to zwalić na zwykłe zaskoczenie. Zwilżył usta językiem i odchrząknął nerwowo, zerkając między drewnianą kukłą i demonem.
- A-ach, um. Talent...? - Miał nadzieję, że lalka - lalkarz?! - nie była rozbawiona jego rysunkiem. - Bog- bogowie nie obdarzyli Fudehiko szczególnym talentem. Pierwszy napotkany amator tworzy piękniejsze dzieła - wymamrotał, kołysząc się niespokojnie w miejscu.
Dobrze, doskonale, był w stanie to zrobić. Panika tylko pogarszała sprawę. Kto wie, może nie musiał wcale zakończyć swego życia w tym zagajniku; miał nadzieję, że nie będzie nawet musiał walczyć. Po zafundowanym przez demona szoku trząsł się za bardzo, by utrzymać katanę, a co dopiero toczyć bój. Gdyby Kurayami-san tu była, prawdopodobnie sprałaby mu zad za skrajną nieodpowiedzialność tak mocno, że przez miesiąc nie mógłby się ruszyć z łóżka - i to o ile byłaby w litościwym nastroju, był tego pewien.
Czuł pot spływający po jego dłoniach i skroni. Miał nadzieję, że demony nie reagowały na ludzki lęk jak drapieżnik na struchlałą z przerażenia zwierzynę, nawet jeśli tym w rzeczywistości były obecne tu osoby. Powoli przeniósł pędzel do ręki trzymającej splecione razem kartki. Tylko odrobinę szybciej zbliżył się do drewnianej lalki, by wziąć od niej zgubę. Spojrzałby czy wilgoć nie zniszczyła rysunku za mocno, ale zbyt pochłonięty był nieodwracaniem wzroku od lalki i jej właściciela. Starał się nie pokazywać po sobie, że był jeden złowrogi gest od rzucenia się do szaleńczej ucieczki.
- Dzię- um, ach. Dziękować. Fudehiko jest w-wdzięczny za zwrócenie jego własności. Czy wolno mu poznać imię- um, imiona swoich dobroczyńców? - zapytał, w duchu przeklinając swój drżący głos.
don't take it easy on the character
I am the character
‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒
#f6bd60 ✾ kuri
they won't know who I was before
and I will cut off my fingers, no ID to find me
Oboje żyli i podróżowali już wystarczająco długo, aby w teorii wiedzieć od czego trzymać się z daleka. Dobrze wytresowany kruk obok uzbrojonego człowieka był zdecydowanie jednym z najbardziej oczywistych znaków, jakie można było napotkać. Gdyby tylko... obchodziło to Yukito na tyle w tym momencie, aby nad tym dłużej się zastanowić. Dużo bardziej zainteresowany był trzymanym przez nieznajomego, wypełnionym innymi rysunkami notatnikiem, który teraz skanował swoim wzrokiem.
No dobrze, może miał problemu w skupieniu się na więcej niż jednym fakcie na raz, gdy coś go interesowało.
-Panie drogi, posłuchaj, podczas podróży tylu już artystów amatorów widzieliśmy, że szkoda gadać! Przynajmniej widać, że to królik, ot co! – Prychnął Yue. To chyba miało zadziałać jako komplement, ale Yukito aż wyswobodził swoją rękę by lekko uderzyć swoją lalkę w łeb. –Hej! Komplement to miał być! Komplement! Przecież to królik, prawda?!
Ale cóż, kłamstwem nie było, że napotkali wielu takich, co, przekonani o swoich niesamowitych umiejętnościach, rysowali jakże... wymyślne dzieła. Kto by pomyślał, że niektóre zdobyły renomę nawet pomimo absolutnego braku sensu... powinno być to nazwane brakiem wprawy a nie sztuką. Choć i tak zawsze zatrzymali się, by obejrzeć.
Yue skrzyżował ręce na piersi i, mimo iż wciąż rozbawiony jakże przestraszoną reakcją, zaczął w końcu. -Spokojnie, spokojnie, dobry panie, artystów się szanuje. Przyszliśmy tylko oddać rysunek. – Rzekł już lekko spokojniejszym tonem. Jednakże zapytany o imię zapał mu znowu wrócił –Wolno zapytać, a jakże! – I tyle by było ze spokojnego tonu. –Możesz mi mówić Yue. Ah, a to Yukito. – Na wspomnienie jego imienia, lalkarz tylko kiwnął głową na potwierdzenie. –Fudehiko, prawda? - Przeczucie mu mówiło, że miał rację.
Yukito podniósł wzrok na niebo, na którym zbierały się coraz ciemniejsze chmury. Cóż, dobrze, że jednak powoli szło w tą stronę, jednakże martwiła go wizja nieuchronnej ulewy. Najlepiej poszukałby schronienia. I przed ewentualnym słońcem też oczywiście, ale nie zapowiadało się na to ani trochę.
-Jest w pobliżu jakieś miejsce, w którym można by było się schronić? Nie znamy dobrze tej okolicy. Zresztą, szkoda by było, aby rysunki się zmoczyły, prawda?
Yue - #B27C60
Yukito - ???
Mimo absurdu sytuacji, w której się znalazł, nie odebrał słów na temat jego rysunku niepochlebnie. Zawsze się trochę wstydził pokazywać swoje twory, gdyż nie uważał ich za szczególnie wybitne. Usłyszenie - nawet od dziwacznego demona i jego lalki - że mógł być potencjalnie na poziomie amatorskim, albo i trochę wyżej dużo dla niego znaczyło; gdy został określony artystą, natychmiast zrobił się czerwony na twarzy. Nie myślał o sobie nigdy w ten sposób - po prostu lubił to robić, szczególnie jeśli inną opcją była nuda. Bezczynne siedzenie sprawiało, że był niespokojny. Jakby coś nieustannie pełzało pod jego skórą i zatrzymywało się tylko wtedy, gdy nie dawał sobie opcji o tym za dużo myśleć.
Kiwnął głową, potwierdzając swoje imię. I tak było zmyślone, więc nie przejmował się przedstawianiem się nim. Miało z jego pochodzeniem tyle wspólnego co mrówka z gwiazdą na niebie, a w szeregach zabójców demonów nie wybijało się w żaden sposób. Był niczym ziarnko piasku, zagubione pośród wielu, nic nieznaczące - i nie było w tym nic złego! Fudehiko był świadomy swoich ograniczeń i słabości. Nie wychodził przed szereg, by nie obciążać swoich kompanów i starał się po prostu przetrwać.
Również na moment przesunął spojrzenie ku niebu. Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, to pewne. Nawet myśl o wodoodpornym ubraniu nie zachęcała go do wyruszenia w drogę powrotną. Może nawet będzie zmuszony wynająć pokój jeśli deszcz będzie trwał długo. Potarł skroń dłonią, niepocieszony. Na słowa Yue westchnął cicho, uznając, że wśród ludzi na pewno było bezpieczniej niż samotnie wśród drzew z demonem. Miał tylko nadzieję, że nie zjawi się tu więcej demonów... albo inny zabójca, który rozpowie o tym, że Fudehiko spoufala się z demonami, podczas gdy tak naprawdę próbował przetrwać trudną sytuację bez utraty życia. Z drugiej strony mógł się chociaż upewnić, że Yukito nie spróbuje pożreć nikogo w pobliskim zajeździe. Podstawiony pod ścianą próbowałby wysłać wiadomość i walczyć na ile był w stanie - inaczej zabiłyby go wyrzuty sumienia.
Mógł tylko samego siebie winić za wplątanie się w tę sytuację. Teraz pozostało mu przełknąć lęk, spakować swoje rzeczy do torby, chwycić jedzenie w dłoń i poprowadzić demona do ludzi. Czuł się z tym źle, ale w ten sposób przynajmniej mógł mieć na oku Yukito. I Yue. Dalej nie potrafił powiedzieć na ile lalka posiadała własną wolę. Była na pewno dużo bardziej ekspresywna od demona, co było nieco ironiczne biorąc pod uwagę, że była zrobiona z drewna. Poprawił torbę i stanął bokiem do mężczyzny. Wolał iść obok niego niż przed nim.
- T-trakt jest w tamtą stronę, z niego blisko do zajazdu Hatago - odparł, wskazując palcem kierunek. - Yue-san ma rację. Szkoda, um- szkoda by było, gdyby Yue-san r-również miał problemy spowodowane wilgocią. Ach... i Y-yukito-san też. - Zerknął nerwowo między lalką a demonem, gotowy do drogi, ucieczki, czegokolwiek wymagałaby od niego sytuacja.
don't take it easy on the character
I am the character
‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒
#f6bd60 ✾ kuri
they won't know who I was before
and I will cut off my fingers, no ID to find me
A tą ważniejsza rzeczą był oczywiście deszcz i spokojna rozmowa z nowo poznanym znajomym.
Trzeba było mieć priorytety.
-Zajazd? No to świetnie się składa! - Zawołał zadowolony Yue. Dach? Zaliczony. Zajazdy też były jakże dobrym miejscem, żeby coś zjeść... ale może lepiej nie denerwować na razie gościa. Jeszcze nie było potrzeby. Na razie Yukito doprawdy miał pokojowe zamiary. -Dobrze mówisz, ja nie lubię deszczu, on nie lubi słońca, i gdzie tu się kryć, co? Takie życie. - Lamentowała lalka, świetnie ukrywając, że jego pan jest z pewnością demonem. Nie żeby to był jakiś specjalny sekret, obie strony wiedziały.
No ale poszli spokojnie. Zajazd nie był specjalnie duży, jednakże na widok dachu nad głową, kukiełce aż zabłysły szklane oczka. I na czas, ponieważ zaraz spadła jedna kropla... druga.... trzecia.... Iiiiiiii lunęło. Demon w ostatniej chwili schował się pod dach, wolną ręką zaciągając tez człowieka.
-.....Blisko było. - Gdyby Yue mógł oddychać, pewnie by odetchnął z ulgą, ale mógł tylko wykonywać teatralne gesty, przywodzące na myśl cechy żywych istot. Ale boże, jak zaczęło lać! Oberwanie chmury, jak nic. Pobliscy podróżnicy też zaraz schronili się pod dach zajazdu i zaraz zebrał się tam niemały tłum. Ci, którzy i tak kierowali się do budynku, powoli weszli, a ci, którzy przypadkowo się tutaj znaleźli, też zdecydowali, że to lepsza opcja, niż stanie na zewnątrz. Sam Yukito westchnął cicho, prawie bezgłośnie. -Chodźmy. - Mruknął Yue, zachęcając demona do ruchu. Ten kiwnął głową i powoli wszedł do środka, rzucając spojrzenie Fudehiko.
Yue - #B27C60
Yukito - ???
Nie możesz odpowiadać w tematach