Pawilon Omoikane
⠀⠀⠀⠀Główny pawilon ryokanu, który każdy gość odwiedzający Hatsuyuki musi mijać za każdym razem gdy chce wejść bądź wyjść z budynku. Jest przestrony, pozbawiony wysokiego umeblowania. Ściany zbudowano z nowych paneli shoji, które podświetlone są przez rzędy tradycyjnych lampionów. Do środka prowadzą duże, przesuwne drzwi, które łączą się ze wszystkimi atrakcjami ryokanu, schodami do piwnicy, czy na piętro - gdzie urządzono pokoje dla gości. W środku zawsze znajduje się jakiś człowiek gotowy pomóc odwiedzającym rozgościć się w środku. Przy wejściu obowiązuje zmiana obuwia na miękkie "wewnętrzne" kapcie.
⠀⠀⠀⠀Nad głównym wejściem do pawilonu umieszczono krótką modlitwę do bogini Omoikane, która ma zapewniać mądrość wszystkim przekraczającym próg. To właśnie jej poświęcony został budynek. Na jednej ze ścian znajduje się malowidło przedstawiające zawiły wizerunek przysadzistej kobiety skupionej na zwojach i roślinach - wizerunek Omoikane.
⠀⠀⠀⠀Na czas Uczty Demonów to tutaj znajdują się główne pomieszczenie gdzie witani są goście. Aby znaleźć się w innym pomieszczeniu, lub aby udać się do ukrytego w jaskini źródła należy udać się do odpowiednich drzwi. Można tu chwile odpocząć na poduszkach przygotowanych pod ścianą, lub poszukać dla siebie towarzystwa. Pawilonu pilnują ludzcy pracownicy.
⠀⠀⠀⠀Plotki o ukrytym w starym borze zajeździe pojawiły się jeszcze gdy większość demonów zebrała się w Oguni, dlatego Suiren wykorzystała okazje, aby roznieść wygodne dla siebie informacje. Niebawem, tuż na granicy zimy i wiosny ma się odbyć Uczta przygotowana specjalnie i właściwie jedynie dla demonów. Nie uraczy się tu innych atrakcji niż te, które właścicielka przygotowała aby dogodzić swoim pobratymcom.
⠀⠀⠀⠀W wąskim gronie zaufanych - zwykle ludzkich - pracowników przystrojono główne wejście, przygotowano wiele siedzisk i legowisk, stolików z kielichami, misami i koszami, które miały się wkrótce zapełnić świeżymi przekąskami. Na trybunach podczas walk na Arenie tylko wysokie demony mogły zakosztować takich wygód, lecz tutaj każdy z zaproszonych gości miał się poczuć jak ktoś specjalny.
⠀⠀⠀⠀W ogrodzie przygotowano również wypchane słomą kukły, które Suiren służyły zwykle do samotnego treningu, ale dzisiaj mogły się nadać jako cel dla tych najbardziej rządnych krwi. W budynku bowiem istniała zasada, aby nie zabijać ludzi, którzy pracowali by dogadzać demonom. Byli oni tak jak i słudzy z Oguni wierni Stwórcy i sami czekali na błogosławieństwo przemiany. Pani Żuraw nie zapomniała wspomnieć, że uszkodzenie któregokolwiek z nich to uszkodzenie przyszłej armii Muzana.
⠀⠀⠀⠀Może to uchroni zabawę od niepotrzebnych ofiar.
⠀⠀⠀⠀Poza tym celów do wyładowania energii było pod dostatkiem. Skrzydlata przygotowała się, z pomocą stałych mieszkańców przybytku wyłapując na przestrzeni kilku tygodni mieszkańców okolicznych wiosek, jak i nawet samej Osaki. Niektórzy z nich sami chętnie oddali się w ręce demonów.
⠀⠀⠀⠀Teraz mieli umrzeć.
⠀⠀⠀⠀Niewinna z pozoru uczta była bowiem niczym więcej, jak jeszcze jedną rzezią, którą w imię nowego Boga miały urządzić sobie demony. Dla bardziej bystrych istnienie ryokanu, gdzie urzędują demony nie było wcale sekretem, lecz kto odważyłby się wchodzić do paszczy lwa, gdy wokół krążą same wygłodniałe potwory?
⠀⠀⠀⠀— Witam w Hatsuyuki, w pawilonie Omoikane! — to były pierwsze słowa, które mogły usłyszeć demony, które pojawiły się na Uczcie. Suiren zaprosiła wszystkich gestem ręki do środka. — Mam nadzieje, że podróż nie była dla was męczącą, ale jeśli siły natury okazały się kapryśne, to ryokan jest doskonałym miejscem, aby podarować ciału i umysłowi odpowiedniego odpoczynku! Nie wstydźcie się korzystać ze wszystkich pomieszczeń, które dla was przygotowaliśmy, nie obawiajcie się sięgać po przekąski. Są świeże i jest ich pod dostatkiem! Na pewno niczego nie zabraknie. — zapewniła, gestem ręki wprowadzając wszystkich do środka. — Ta noc jest nagrodą za nasze dotychczasowe trudy i przygotowaniem na przyszłość. — Oznajmiła hucznie i poczekała, aż służba zaprowadzi na środek jakiegoś związanego mężczyznę.
⠀⠀⠀⠀Wyglądał na wojownika i z resztą miał przy sobie katanę z barwioną stalą. Miał na sobie ślady walki, ale jego głowa opadała na pierś. Pozostawał ledwo przytomny choć musiał wiedzieć, że zbliża się jego koniec. Bez zbędnego przedłużania Suiren chwyciła za sztylet, który podała jej kobieta z woalem na twarzy, po czym gładkim ruchem cięła przez krtań mężczyzny, który padł przed demonami na kolana.
⠀⠀⠀⠀Polała się krew, jednak nie wydał on z siebie żadnego dźwięku. Następnie padł na podłogę bryzgając szkarłatną krwią.
⠀⠀⠀⠀— Bawcie się dobrze!
⠀⠀⠀⠀Kończąc skłoniła się lekko, jak to wypadało gospodyni i osunęła się w cień. Nie chciała od razu zdradzać wszystkich swoich tajemnic i miała nadzieję, że wychwyci najpierw, które z demonów zjawiły się w ryokanie.
z/t
The silence is your answer.
Dlatego też, ubrana w jedną ze swoich ulubionych sukni, które charakteryzowały się tym, że mimo iż sięgały ziemi, zasłaniały tyle co nic, weszła do głównego pawilonu, aby zostać powitaną wraz z resztą gości.
Nie było modnego spóźniania się - nie chciała niczego przegapić. Wysłuchała więc krótkiego wstępu Suiren, w międzyczasie znajdując sobie kielich z krwią, aby na sam koniec móc unieść go w wyrazie toastu i wypić wszystko jednym susem. Zebrawszy językiem resztkę krwi z dolnej wargi, weszła spokojnym krokiem w towarzystwo, a jej szmaragdowe tęczówki, przesuwały się po twarzach obecnych demonów, szukając tych bardziej znajomych, bądź po prostu bardziej intrygujących.
Dlatego nie mogło mnie tam zabraknąć i to nie dlatego, żeby napchać sobie brzuch, w końcu mięso smakowało najlepiej gdy samemu się upolowało bądź pokonało ofiarę. Może to też kwestia, tego, że lubiłem obserwować z boku poczynania demonów, którymi się interesowałem, nigdy nie wiadomo gdy czegoś ciekawego się można dowiedzieć, byleby tylko dzidź czegoś nie odwaliła i nie zepsuła takiej uroczystości.
Noc była jeszcze młoda, więc może będzie nam dane jeszcze przeciąć się drogami, aby mogła odpowiedzieć mi na list twarzą w twarz, a jak na razie nie pozostało nic innego jak szukać odpowiedniej chwili, która zostanie uwieczniona na wieki w płótnie. Warto było namalować coś, co, mogłoby przyozdobić jedną ze ścian, ale na ten moment nic szczególnego nie rzuciło mi się jeszcze w oczy.
Dopiero po dłuższej chwili, gdzieś w oddali mignęła jej znajoma postać. Niczym iskra, która rozbudziła płomień, postać Yuty sprawiła, że Katsu uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, czując głód rozrywki. Niewiele zwlekając, ruszyła w kierunku jasnowłosego demona, choć niespiesznie, niemalże leniwie, aczkolwiek wciąż elegancko. Tak, aby mógł ją dostrzec z daleka. Tak, aby był świadomy, że szła specjalnie w jego stronę. Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały gdzieś w połowie drogi, uniosła delikatnie kielich, jakby witając znajomego demona toastem.
W końcu faktycznie było to spotkanie godne upicia łyka krwi.
- Spodziewałam się wielu znajomych twarzy, ty jednak jesteś przyjemną niespodzianką - odparła, gdy już stanęła z nim twarzą w twarz. Zaraz potem, bez cienia zawahania, zbliżyła się nieco bardziej, na tyle aby móc złożyć pocałunek na jego bladym policzku. Być może nieco zbyt czuły, jak na okoliczności. Zaraz też, odsunąwszy się, obdarzyła go subtelnym, urokliwym uśmiechem. Niewinnym niemalże. - Postanowiłam wybaczyć ci, że próbowałeś przeszkodzić Kitsune w zdobyciu miecza. Dopięłam swego koniec końców, czyż nie?
Wspominając ich pierwsze spotkanie, to stwierdzenie było bardzo odważne i coś w spojrzeniu szmaragdowych tęczówek, mogło Yucie zdradzić, że Katsu była tego świadoma. Zupełnie jakby ich wcześniejsza umowa wciąż obowiązywała, a ona w tym momencie, z pełną świadomością, naginała jej granice. Boleśnie chociaż bez zająknięcia. Prowokacja w swej pełnej krasie.
Cóż, nudziła się, a obecność Yuty stanowiła niespodziewaną obietnicę rozrywki, której tak bardzo potrzebowała.
Uniosła kielich do ust z delikatnym uśmiechem.
Na horyzoncie pojawiła się Katsu, której nie widziałem od zajścia na trybunach, to była bardzo zła noc dla mnie pod wieloma względami, ale jej ciężar po pewnym czasie ze mnie zelżał i mogłem wrócić do swojej normalności, w której nie wypełniały mnie skrajne emocje. Skryłem swoje chłodne usta za kielichem.
- Zawsze jest cisza przed burzą... Czyż nie? - Odpowiedziałem jej krótko i bez emocji, nie zwracałem uwagi na jej czułości, ale też nie oponowałem przed nimi, pozwoliłem jej tym razem robić to, na co miała ochotę, ale jak widać, dałem jej zbyt dużo luzu, skoro tak otwarcie wyciągała takie stwierdzenia przed moje oblicze. Tym razem jednak stwierdziłem, że przymknę oko na jej występek przynajmniej jak na razie, skoro chciała trochę powierzgać, nim zostanie z powrotem usidlona.
- Jeżeli chciałaś mojej uwagi, wystarczyło o nią poprosić Katsu, czy ostatnio za mało jej Ci udzieliłem? - Spojrzałem na nią lodowatym i penetrującym spojrzeniem, przypominając jej pierwsze spotkanie i obraz, który jej podarowałem. Mogła tego nie wiedzieć, ale nie rysowałem portretów dla byle kogo.
- Czy te szmaragdowe oczy są tylko pięknym dodatkiem? - Zapytałem i wyciągnąłem dłoń, a palcami wskazałem na jej oczodoły, sugerując jej czy potrafi z nich prawidłowo korzystać. W końcu to ze mną zawiązała pewnego rodzaju kontrakt, a nie z lisicą, której los był mi obojętny. - Może powinienem być bardziej dosadny w swojej woli? - Lodowata dłoń powoli zacisnęła się na jej karku, a moja twarz zbliżyła się do jej w poszukiwaniu, odpowiedz na pytanie, które padło.
A jasnowłosy właśnie to mógł jej zapewnić.
Jego chłodne spojrzenie ani na moment nie wytrąciło jej z równowagi, gdy składała pocałunek na jego policzku. Zdawało się wręcz, że dokładnie takiego rodzaju powitania się spodziewała.
Czy próbowała go rozzłościć? Owszem. Chciała sprawdzić czy para złotych ślepi pęknie, tu i teraz, na jej oczach. Pozbywając się chłodnej obojętności na rzecz emocji o wiele bardziej interesującej.
Czy była w stanie to wywołać? Jeżeli tak, to jak daleko Yuta posunie się, aby jej pokazać, że przekroczyła granicę? Miała zamiar przekonać się o tym na własnej skórze.
Aż uśmiechnęła się nikle na tę myśl.
- Oto ja, prosząca o uwagę - odpowiedziała mu lekko, przysuwając się bliżej.
Czując jak jego dłoń sięga jej karku, odchyliła lekko głowę do tyłu, jakby ten gest był przyjemną pieszczotą, nie zaś groźbą. Rozchyliła wargi z delikatnym uśmiechem. - Oto ja, otrzymująca ją, kiedy sobie tego życzę - wymruczała, zdając sobie sprawę, że nie zbliżyła się nawet do udzielenia mu odpowiedzi na zadawane pytania. A może właśnie była to najbardziej dosadna z możliwych reakcji? Sugerująca, że przyszła tu bawić się jego dumą, igrać z nią, aby sprawdzić jak daleko sięgała kontrola tego lodowatego spojrzenia. Czy zdenerwowało go to, że odmawiała grzecznego przypodobania się?
Bo przecież nie mógł liczyć, że Katsu spuści wzrok i będzie przytakiwać na jego słowa. W końcu nie na tym polegała ta relacja, nawet jeżeli mieli między sobą pewną umowę. Ona miała być tą, która naruszała jej granice, oczekując reakcji. On, miał być tym, który wyciąga konsekwencje.
- Stęskniłam się - przyznała w końcu, z nikłym uśmiechem.
- Uważaj czego, sobie życzysz... Bo może cię to pochłonąć. - Zacisnąłem dłoń mocniej na jej szyi i przyciągnąłem jeszcze bliżej siebie, nachyliłem głowę, aby spojrzeć z góry w jej szmaragdowe oczy, gdy miała odchyloną głowę do tyłu. Nie znaliśmy się zbyt długo, ale dobrze odnajdowaliśmy się w swoich przypadkowych rolach, które zostały nam nadane tamtego dnia w świątyni. Byliśmy swoim przeciwieństwami, ale to wcale nas nie oddalało od siebie a wręcz przeciwnej.
- Za mną czy za moją krwią? - Zapytałem ją lodowatym głosem, i spoglądałem intensywnie w jej oczy z kilkunastu centymetrów. Mogła poczuć mój miarowy oddech na swoim policzku i napierając ciało.
- Czy tego pragniesz? - Zapytałem jej, grając przez chwilę w jej grę, mamiąc ją słowami jak ćmę do światła, nawet jeżeli wyraziła takie pożądanie to i tak jak na razie nie zamierzałem go spełniać, aby tylko się dla zabawy z nią podroczyć i podjudzić.
- Będziesz musiała poczekać... A teraz może mi opowiesz, co takiego robiłaś, kiedy się rozdzieliliśmy? - Byłem stanowczy w swoim postanowieniu, nawet jej słodka buzia i pełne usta na ten moment nie mogły jej pomóc.
Katsu nienawidziła nudy, a spotkanie Yuty było niczym przepis na wyswobodzenie się ze śliskich macek stanu psychicznego, którego nawet jej szaleństwo nie było w stanie odepchnąć na bok.
Istne tortury i to wcale nie w tym przyjemnym znaczeniu.
Gdy demon wygłosił swoją groźbę, Katsu posłała mu niebezpieczny, szeroki uśmiech, a w jej szmaragdowych tęczówkach zabłysnęło rozbawienie. Jego bliskość zdawała się być należytą nagrodą za odwagę dolania nieco oliwy do ognia, nawet jeżeli na razie polegała na pokazie siły.
- A jak myślisz, po co to robię? - szepnęła z rozbawieniem, krzyżując wzrok z lodowatym spojrzeniem złotych oczu. Jego oddech na policzku wywołał przyjemny dreszcz, który przebiegł po jej szyi, dwie jadeitowe latarnie jednak ani na moment nie zboczyły z obranego kursu. Głos miała spokojny. - Nie jesteś w stanie mnie przestraszyć, Yuta. Jestem tutaj, świadoma wszelkiej groźby, jaką możesz przede mną wygłosić.
Na pytanie o obiekt jej tęsknoty, uśmiechnęła się nikle, jakby odpowiedź była oczywista. Jego palec, który przesunął się po jej ustach, sprawił że rozchyliła lekko wargi, a w oczach zapalił się głód. Tego chciała - oderwania umysłu od rzeczywistości, bo ta stała się ostatnimi czasy nieco zbyt przytłaczająca. Zbyt rzeczywista. Bolesna w sposób, który jej nie odpowiadał. A Yuta i jego krew mogły zapewnić jej zmysłom oderwanie od świadomości. Chciała skoczyć na główkę w toń mroku i oddać się temu co znała, aby nie musieć radzić sobie z tym, czego nie potrafiła zrozumieć.
- Pragnę tego, co każda kobieta podchodząca do mężczyzny - odpowiedziała z wolna, a jej wargi wykrzywiły się urokliwie. - Uwagi.
Bądź jej oderwania, w tym konkretnym momencie. Lecz Yuta nie musiał o tym wiedzieć.
Jego pytanie sprawiło, że po obliczu Katsu przemknął ledwo dostrzegalny grymas.
- Polowałam. - Gładkie kłamstwo było nie do wyłapania. Mógł jedynie pomyśleć, że owe polowanie nie poszło zgodnie z jej zamysłem. Wzrok przepłynął po jego twarzy. - A ty?
- Tak jesteś świadoma gróźb, ale to konsekwencji powinnaś się obawiać. Słowa Cię nie zranią i nie skrzywdzą, ale czyny to już tak... Nie zakładaj z góry, co mogę, a czego nie mogę Ci zrobić... Nie widziałaś jeszcze... mojego mroku. - Odpowiedziałem jej, nawet przez moment nie zmieniłem swojego tonu, a jedynie spojrzałem na nią pobłażliwie, jak rodzic, który spogląda na swoją pociechę, gdy to coś zbroiło. Jej wołanie o atencje było zdecydowanie urocze w pewien sposób, chciała pokazać mi, że nie jestem w stanie jej przerazić, że nie potrafię tego zrobić, a to było bardzo aroganckiej stwierdzenie, w końcu nawet jeszcze nie zanurzyła się w mojej ciemności, może mój widok z trybun nieco zaburzył jej osąd, dlatego może się mocno zdziwić.
- Skoro tego chcesz, to spełnię twoją prośbę. - Odpowiedziałem jej krótko, jednak wiedziałem, że za tymi słowami kryło się coś innego. Gdyby było, inaczej mogłaby podejść do jakiegokolwiek innego mężczyzny, a jednak postanowiła zaczerpnąć ze znanego już źródła. Chciała jej ode mnie i od nikogo innego w tym momencie.
Nie wnikałem w jej słowa, skoro tak szczodrze postanowiła, odpowiedzieć na moje pytanie, nie zamierzałem jej też podpytywać, czy zagłębiać się, bo zrobiłem to z grzeczności niżeli ogromnej ciekawości.
- Po porażce na arenie, musiałem sobie poukładać kilka kwestii i spraw, oraz skupić na nich niż po prostu tańczyć, jak ktoś mi zagra. - Mówienie o tym mnie nie ruszało, mimo że tamten dzień wspominam, jako jeden z gorszych od mojego przeistoczenia, ale nie było sensu się do niego przywiązywać prędzej czy później przy okazji jakoś się odwdzięczę każdemu z nich.
Bo być może faktycznie była skazana na zepsucie, pędząc w jednym konkretnym kierunku. Niczym żywioł, którego nie dało się powstrzymać, czy w pełni okiełznać. Z prędkością, która uniemożliwiała jej dostrzeżenie czegokolwiek naokoło, gnała przed siebie, ku temu, co miało przynieść jej choć ułudę szczęścia. Poczucia wielkości. Poczucia spełnienia.
Niczym płomień zapałki, być może miała płonąć jasno, lecz krótko.
Tak, to brzmiało dobrze.
- Nie widziałam mroku- przyznała tonem zdecydowanie lżejszym, niż powinna, zważając na groźby, jakie wypływały z ust jasnowłosego. Przetrawiła je przez moment, aż w końcu znów zwróciła się do demona, spoglądając w jego puste oczy. Mógł dostrzec, że w jej następnych słowach nie było żadnej wybujałej pewności siebie. Jedynie szczerość, być może zabarwiona cieniem cwanego uśmiechu, którego nie potrafiła sobie odmówić. - Chciałabym to zmienić.
Szmaragdowe spojrzenie spłynęło z jego oczu na tors, na którym umiejscowiła swoją dłoń, z palcami zakończonymi długimi, czarnymi paznokciami, których końcówki mógł poczuć nawet pod materiałem ubrania. Zdawało się, że właśnie udowadniała mu, że cały ten czas miał rację i wciąż posiadał nad nią pewnego rodzaju kontrolę.
Była mocna w słowach, jej ciało i umysł jednak zdradzały prawdziwe oblicze - zepsucia i upadku. Była zniszczona, a Yuta umiał zniszczyć ją jeszcze bardziej.
Czymże bowiem pożywiała się sterta zgniłego mięsa, którą było jej serce, zamieszkana przez larwy i pleśń, jeżeli nie większą ilością martwej tkanki? Symbioza tego cuchnącego ekosystemu była zgrana idealnie z szaleństwem w umyśle Katsu.
Skoro chcesz, to spełnię twoją prośbę
Więcej nie było jej potrzeba. Obietnica uwagi. Zabicie niechcianych myśli. Zdecydowanie Yuta nie był przypadkowo wybranym przez nią demonem.
Wspomnienie trybun zdawało się dla niej mało atrakcyjne - nie miała najmniejszego zamiaru ciągnąć tematu, który ewidentnie miał uchodzić jedynie za zbędną grzeczność. Grzeczność, której ta dwójka zupełnie nie potrzebowała.
- Zabierzesz mnie stąd? - spytała po prostu, a w jej głosie niemalże mógł odnaleźć nutę grzecznej prośby. Resztki ułudy runęły. Katsu jak zwykle okazała się dokładnie tak uzależniona od jego zgody, jak podejrzewał.
Ograbiony z emocji i wyzuty z sumienia, miałem swoim wnętrzu jakieś nie zrozumiałem blokady, które mnie hamowały, tak jakby nasilający się pisk i nudności, gdy na myśl przychodziło mi zjedzenie kobiety czy dziecka, to była moja słabość, której powinienem się wyzbyć, ale nie będę mógł tego zrobić, jak długo nie odkryje kart przeszłości.
- Uważaj czego, sobie życzysz, bo może się to jeszcze spełnić... Jeżeli chcesz zobaczyć czerń mojego serca. - Naparłem torsem bardziej na jej dłoń, żeby mogła wbić pazury, ból był niczym, doświadczyłem już większego cierpienia i nie było to spowodowane fizycznymi bodźcami, a tym nieustannym przywiązaniem do niektórych zasad i przedmiotu. Nie zliczę, ile razy próbowałem zrestartować własny umysł na różne sposoby, może to wtedy uleciała ze mnie emocje i ekspresja.
- Zabiorę Cię stąd i sprawdzimy, gdzie był początek tego wszystkiego... Może Ci się to podobać albo i nie, ale - Odparłem krótko na jej pytanie i stanowczym krokiem chwytając kielich i jej dłoń skierowałem się do wyjścia, aby opuścić tę imprezę, na której już nic ciekawego nie było. Miałem pewien plan do zrealizowania, i oby mi szczęście dopisało, bo inaczej kilka rzemieślników mogło na tym ucierpieć, ale nie wyprzedzajmy faktów, kto wie, noc była jeszcze młoda i może nie wszystko jest stracone.
Z/T x2
Nie możesz odpowiadać w tematach