Prawa ręka w której niosła białe lilie była nadal obandażowana dość solidnie. Yukata była związana niechlujnie ale wystarczająco ciasno z pomocą paska, którego końcówka posiadała małą pętelkę, przez którą Kurayami przeciągała drugi koniec. To jedyne co potrafiła zrobić jedną ręką. Włosy już nie były związywane, zawsze miała je rozpuszczone. Zatrzymała się przed Jego grobem i klękając przed tabliczką zacisnęła mocniej szczękę. Zamknęła oczy widząc wyryty napis: Kama Hayato na kamiennej tabliczce. Nie sądziła że tak szybko przyjdzie jej składać kwiaty na Jego grobie. Łzy popłynęły po policzkach.
- Przepraszam Cię.. - szepnęła z bólem serca. Nadal sobie wszystkiego nie przypomniała. Widziała w koszmarze czyjąś rozmazaną twarz, zbyt niewyraźną żeby mogła rozpoznać do kogo należała. Niemniej czuła w głębi serca że to musiało być powiązane z tym co się z nią stało. I była zdeterminowana bardziej niż kiedykolwiek żeby odkryć prawdę! Dowiedzieć się wszystkiego, bo inaczej nie mogłaby ze sobą żyć. Przyłożyła białą lilię do ust i uchylając ametystowe tęczówki w których krył się ból w czystej postaci, położyła kwiat przed jego nagrobkiem. - Przepraszam Cię że.. Cię tu z nami nie ma.. że to się tak skończyło.. Przepraszam.. Hayato.. - szeptała cichuteńko, łamiącym się głosem, w kółko jak mantrę.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Ten cmentarz, był jednak jedynie tylko miejscem pamięci, a nie spoczynku. Godny pochówek, to luksus jakiego doczekali się tylko nieliczni zabójcy. Ci najbardziej szczęśliwi. Łowczyni kamienia nie okłamywała się w wierze, że jej ciało i dusza zaznają tu spoczynku. Najchętniej zrobiłaby wszystko, by pamięć o jej czynach przepadła na wieki. Nie była godna spoczywać tuż obok prawdziwych bohaterów, ani bycie szanowanym za swoje dokonania.
Na szczęście poczyniła już pierwszy z wielu kroków, na staniu się potworem. Powtórzyła ustalone kłamstwa Takeshiemu-sensei dziękując za dodatkowy ciężar na jej barkach wraz z otrzymanym awansem. W formie listownej, bo nie miała odwagi powiedzieć mu je w twarz. Najpewniej nie będzie miała już nigdy odwagi, by spojrzeć mu prosto w oczy.
Udawała dość dobrze, że nic się niestało. Że wcale nie spotkała ogromnej i wrzeszczącej demonicy, która najpewniej mogłaby być jakimś Kizukim. I wcale nie rozmyśla teraz, jak zboczyć z wyznaczonej przez Hashiry ścieżek zaglądając do Kioto. By stać się rzeźnikiem, dla dobra Korpusu. Bo ktoś musiał to robić i zasługiwała na to, by to była ona.
Biorąc kilka gwałtownych wdechów, zatrzymała się przy jednym z monumentów, wyciągając dość drobną szmatkę. Czyszcząc jeden z grawerunków, przypominając sobie, jak robiła podobnie przyjemne rzeczy, jako mała dziewczynka. Gdy nagle, do jej uszu dotarła słowna mantra pełna przeprosin. Głosu, który dość dobrze kojarzyła. Na którego rozpaczliwy dźwięk, aż serce stanęło jej w gardle.
Powinna teraz uciec. Udać się w swoją własną stronę albo pobiec jak najdalej przed siebie. Tatsu czuła, że jeśli podejdzie do Saiyuri, będzie tego żałować. Jednak miała również wrażenie, że będzie żałować jej braku. Kolejna decyzja, która każda jest zła na swój sposób.
"Zabójcy nie mogą być ślepi na problemy swoich towarzyszy, którzy będąc przecież zwykłymi ludźmi potrafią zbłądzić"
Zacisnęła nerwowo pięści, przypominając sobie jeden z wielu cytatów Takeshiego-sensei. Musiała być skałą. A przynajmniej dobrze ją udawać i podtrzymywać na niej innych. Inaczej, wszystko się zawali...
Biorąc parę głębokich wdechów, powróciła do swej kamiennej postury, podchodząc bliżej dobrze znanego jej nagrobka. Zatrzymując się parę metrów od niego, otwarła szeroko buzie:
- Czemu to twoja wina?
Krzyknęła gromkim głosem, przypominając sobie, jak robił to jej Sensei. Jego głos zawsze brzmiał, jak skała. Od zawsze starała się, by chociaż trochę go przypomina.
- Skąd pewność, że przez ciebie go tu nie ma? Uważasz, że mogłaś zrobić coś więcej? Jeśli tak, to powiedz co.
Chłodne spojrzenie Tatsu, świdrowało posturę blondwłosej. Czy był sens zamęczać osobę, która straciła pamięć pytaniami? Pewnie nie, ale nie była lekarzem i medykiem, by to wiedzieć...
Drgnęła klęcząc przed nagrobkiem Kamy. Jej mantra została przerwana tak nagle. Powoli obróciła twarz w bok, ametystowe tęczówki pomknęły po udeptanej ziemi do stóp zabójczyni. Powoli pięła się wzrokiem w gorę aż jej wzrok zatrzymał się na twarzy Tatsu. Przez chwilę milczała, wpatrując się w nią bardzo uważnie. Miała to nieodparte uczucie że się znają, nawet jeśli tylko pobieżnie. Jednak to nie wygląd czarnowłosej sprawiał to wrażenie, a jej głos.
- ..bo.. demony mnie porwały.. a on nie żyje.. - odezwała się, patrząc prosto w oczy Tatsu. Nie miała powodu by nie wierzyć w słowa Ayumu. Choć ta wiara bolała jak jasny skurwysyn. Głównie dlatego, że to znaczyło że była tak kurewsko słaba, że została porwana przez jakieś żałosne ścierwo Muzana. Była święcie przekonana że Hayato się mógł o tym dowiedzieć i ruszyć jej na ratunek. W końcu w liście jej napisał, że jego życie nadal należało do niej.
"Skąd pewność, że przez ciebie go tu nie ma? Uważasz, że mogłaś zrobić coś więcej? Jeśli tak, to powiedz co."
- Gdybym była silniejsza.. gdybym była lepszym zabójcą.. demon by mnie nie porwał.. - mówiła dalej, odwracając twarz od niej i wbijając wzrok w wyryte w kamieniu jego imię. - Powinnam ochraniać moich towarzyszy z korpusu.. powinnam być ich opoką.. powinnam być murem, który osłania ich przed krzywdą.. a nie powodem ich śmierci.. - mówiła z żalem w głosie, co raz ciszej. W tonie kryło się tyle żalu. - Obiecałam sobie że.. że będę wystarczająco silna.. żeby chronić.. a ostatecznie.. - złapała się za pusty rękaw yukaty. - .. jestem tak żałośnie słaba.. że trzeba było narażać swoje zdrowie.. życie żeby mnie ratować.. i jakim kosztem?! Ranami i śmiercią moich towarzyszy.. więc powiedz mi.. jak nie jest to moją winą.. że jeden z Nas.. nie żyje.. a jego ciało nawet nie może spocząć w tym grobie.. - zacisnęła mocniej powieki. - To wszystko moja wina.. moja że go tu nie ma.. moja że.. że Hayato nie żyje.. - dodała po chwili, spuszczając głowę w dół.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Jej zimny wzrok osłabł wraz z pierwszym zdaniem, który został skwitowany wyraźnym westchnięciem Tatsu. Ciemnowłosa nie zamierzała ryzykować tego, że jej wzrok coś może zdradzić, dlatego jak gdyby nigdy nic wyciągnęła drobny materiał, podchodząc do okolicznych zaczynając polerować nią jeden z okolicznych grobów. Dając w spokoju wypowiedzieć Saiyuri swój monolog, nie przerywając jej ani słowem.
Nie miała pojęcia, co dokładnie Ayumu powiedział Saiyuri. Jedynie wiedziała, że miał przedstawić oficjalną wersje wydarzeń. Słowa Saiyuri zdawały się być dla łowczyni kamienia jej własną interpretacją faktów. Z której chyba powinna się cieszyć? Jeśli jednak tak było, to czemu czuła się z tym tak źle?
Tatsu zamknęła swe oczy, wsłuchując się uważnie w głos Saiyuri. Czując się niemal tak, jakby słyszała swoje myśli z ostatnich kilku dni, które dotyczyły tej przeklętej eskapady. Obwinianie siebie za wszystko było dla Tatsu na porządku dziennym. Nawet po tak udanej z jej strony misji, gdzie wszystko zdawało się przebiegać zgodnie z jej zamiarami. Jednak, jeśli wsłuchiwała się w coś, co mogłoby być jej głosem, czemu czuła narastającą irytacje z każdym szlochem blondynki?
"Macie wsparcie w swoich towarzyszach, którzy bardziej niż ktokolwiek rozumieją z czym się mierzycie..."
- ...Musimy być silni!
Dokończyła głośno, rzucając z wściekłością szmatką w kierunku Saiyuri:
- Liczyłam, że jeśli to prawda, przypomnienie zajmie ci dłużej. - odrzekła z ogromnym chłodem podchodząc wyraźnie w kierunku Saiyuri - Wszystko jest zawsze naszą winą. Każdy człowiek zjedzony przez demona. Każdy człowiek, którego życie zostało przez te przeklęte byty zakłócone. Każdy, kto był, jest i będzie wykorzystywany w ich nieludzkich zagrywkach i rozrywkach. Bo nie było nas tam albo byliśmy za słabi albo dane nam było ulec ich manipulacji! Czy na serio uważasz... - wbiła z lekką niechęcią w nagrobek Kamy, uciekając niemal od razu wzrokiem w kierunku blondynki - ... że Hayato którego znasz, po tym jak być może oddał za ciebie swoje życie, chciałby cię widzieć szlochającą w tym miejscu?!
Ciemnowłosa wyglądała na wyraźnie uniesioną, pomimo początkowej próby zachowania spokoju. Jakby z jakiegoś nieznanego jej dotychczas powodu zaczęła nienawidzić postawy użalania się nad sobą...
- Wiem o tym! - odkrzyknęła w jej stronę niemalże z miejsca. Zacisnęła zaraz po tym szczękę, zirytowana tym że złość przeplotła się przez jej wypowiedź. Nienawidziła się za każdym razem gdy ponosił ją gniew. Nie wiedziała jakie uczucie dominowało w niej odkąd obudziła się u medyka bez ręki, gniew czy frustracja. Ale oba dość silnie się ze sobą przekomarzały w jej okaleczonym ciele, starając się przeważyć szalę i zepchnąć blondynkę ze skarpy.
Rzucona szmata ze sporą siłą w jej stronę, sprawiła że wbiła ametystowe ślepia w materiał.
"Liczyłam, że jeśli to prawda, przypomnienie zajmie ci dłużej."
Te słowa uderzyły jak krawędź rękojeści o skroń ze sporą siłą. Odbijały się echem w jej teraz zdominowanej przez mroczne myśli głowie. Rozchyliła lekko usta, dolna warga zadrżała w niepewności. Nie rozumiała tych słów. Ale gdy już rozchyliła szerzej usta aby o to spytać, to Tatsu wcisnęła się nagle ze swoim monologiem, podchodząc bliżej. Głośne grzmotnięcie pioruna z oddali i rozdzierający ciemne niebo błysk przytłumił pierwsze słowa, choć i tak je usłyszała bez problemu. "Wszystko jest zawsze naszą winą." Dalsza część wypowiedzi dobrze wyjaśniała, czemu Tatsu tak myślała. Mało tego, im dłużej słuchała jej głosu, tym bardziej się upewniała w tym że nie są sobie do końca obce. Że nie są tylko zabójczyniami, które pochylą swoją głowę w dobrym geście uznania egzystencji drugiego. I jak te słowa trochę uspokoiły szalejące mroczne myśli w jej głowie, tak kolejne wypowiedzi były najgorszym co mogła usłyszeć..
"Czy na serio uważasz..."
"... że Hayato którego znasz, po tym jak być może oddał za ciebie swoje życie, chciałby cię widzieć szlochającą w tym miejscu?!"
We wnętrzu Kurayami rozpętał się istny sztorm emocji. - A skąd ty kurwa możesz wiedzieć czego ON chciał?! Myślisz że chciał żebym opłakiwała go i obwiniała się o jego śmierć?! ON też miał marzenia! On też chciał.. !!! - ugryzła się w język w ostatniej chwili. Przeniosła spojrzenie na jego nagrobek.
- Spójrz na niego! - warknęła.
-... nie... jego tam nie ma... - dodała po chwili wskazując palcem na jego grób.
- Jego tam nie ma bo go demony wpierdoliły jak by był jakimś pierdolonym ochłapem mięcha! Kama Hayato! Nie był pierdolonym ochłapem mięcha! Był człowiekiem! Był jednym z nas.. był zabójcą demonów! A nawet nie zaznał godnego pochówku! Gdzie jego miecze?! Nikt ich nawet nie zabrał ze sobą! Nic po nim nie pozostało! Nic! Tylko wyryty w nagrobku napis.. - łzy ciekły jej po policzkach. Widać było jakim brzemieniem była jego śmierć dla niej. Jak bardzo się obwiniała o to wszystko. Jak bardzo jej ciążyły okoliczności jego odejścia z tego świata. Sięgnęła dłonią do twarzy, zakrywając przed Tatsu swoje oczy, zagryzła dolną wargę tak mocno, że aż kropla krwi pomknęła po wardze i brodzie, skapując na jej ubranie.
- Hayato.. nie był tylko zabójcą.. był pierwszym mężczyzną.. do którego poczułam coś głębszego.. chciałam by był szczęśliwy.. życzyłam mu dobrze.. a teraz go nie ma.. było tyle rzeczy.. których nie zdążyłam mu powiedzieć.. i już mu nie powiem.. - szept był tak cichy, przerywany intensywnymi opadami deszczu, że gdyby nie wybitny słuch zabójczyni kamienia, to ta pewnie nic by nie usłyszała.
Gdzieś w jej sercu czaił się paraliżujący strach. Że skoro tak bardzo bolała ją śmierć Kamy, do którego uczycie już od dłuższego czasu wygasało, to jak bardzo będzie cierpieć jeśli straci Kagamiego, do którego żywiła o wiele intensywniejsze i głębsze uczucia?! Bała się że pęknie niczym rzucona o kamienną posadzkę, porcelanowa czarka..
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Zabójczyni kamienia czuła ten nieprzewidywalny wulkan, który mógł w każdej chwili wybuchnąć: Uczuć, które zdawała się rozumieć, jednak nie była pewna, czy faktycznie ma w tej kwestii rację. Rozumienie innych nigdy nie było mocną stroną dla żyjącej w odosobnieniu burakuminki.
Dlatego nawet nie spostrzegła się, gdy wulkan faktycznie eksplodował. Zmieniając całkowicie mimikę jej twarzy na pełną dezorientacji i wewnętrznej pustki.
"A skąd ty kurwa możesz wiedzieć czego ON chciał?!"
- Bo... - zaczęła ze sztucznym spokojem będąc natychmiast przekrzyknięta przez błondynkę. Odzyskując powoli kamienny fason spojrzała w kierunku grobu. Świadoma doskonale, czemu nie patrzyła w jego stronę.
Był to grób kolejnego z wielu zabójców. Kolejnego z wielu marechi. Kolejnego z wielu zabójców. Czuła chłód codzienności, chłód normalności. Jedno z wielu bezcelowych wiecznych cierpień, które nadeszło i będzie nachodzić. Mimo, iż bardzo chciała, by było inaczej, ta drobna cząstka duszy zaczynała zanikać coraz bardziej.
Melancholia zdawała wypełniać twarz Tatsu, gdy Saiyuri kontynuowała swój monolog. Zdawała się odpływać myślami, jednak w rzeczywistości nie miała pojęcia co powiedzieć. Dopiero, gdy Saiyuri skończyła mówić, po drobnej chwili ciszy, zawiesiła ponownie wzrok na blondynce:
- Zrobiliśmy wtedy tyle ile tylko byliśmy w stanie. Okazało się, że nasze umiejętności nie wystarczyły. Nie zawsze uda nam się w pełni wykonać swoje zadanie Tatsu. Musimy wyzdrowieć i ćwiczyć, aby taka sytuacja już nigdy nie miała miejsca. Chyba się ze mną zgodzisz, prawda?
Zaciskając nerwowo pięści, spojrzała z wyrzutem na "pomnik" Kamy mówiąc:
- To mi powiedział ten optymistyczny samurajski głupek! Po tym jak, w Seto wszystko spłonęło, dwóch marechi umarło. Głównie dlatego, że już w pierwszej chwili przestał przestrzegać swojego planu, szarżując bezmyślnie na demona, który ogłuszył go swoim gazem daleko od miejsca zasadzki. A mimo to próbował marnie mnie pocieszyć, tymi jeszcze marniejszymi słowami! Gdy szukałam swej winy, tam gdzie jej... mogło nie być.
Gniew zdawał się przepełniać Tatsu, a jej noga podniosła się wysoko. Czując drobny impuls kopnięcia tego grobu, który powstrzymała z drobną paniką w oczach.
"Kamy tu nie ma..."
Trwało to zaledwie ułamek sekundy, po czym spojrzała ponownie twardym wzrokiem na Saiyuri:
- Straciłaś pamięć. Nie masz pojęcia, czy to twoja wina! A mimo to, robisz to co ja. Zadręczasz się, szukasz swojej winy. Której istnienie mogło zupełnie nic nie zmienisz! Kama zrobił wiele głupich, lekko myślnych samurajskich głupot. Po których tylko dzięki łasce Izanami-sama dalej żył! Czy chcesz się zadręczać w nieskończoność, zaślepiona uczuciami do niego, bo akurat teraz myślisz, że Hayato nie zrobił nic głupiego? Jaką masz pewność, że to ciebie Kama ratował, a nie na odwrót? Gówno znam Hayato, ale wiem że nie chciałby ktoś zadręczał się do końca życia, z powodu jego śmiertelnego błędu!
Czy atakowanie Kamy było dobrym pomysłem? Łowczyni kamienia nie miała zielonego pojęcia, jednak wiedziała, że ten gniew trzeba gdzieś pokierować. Jeśli miał pójść w jej stronę trudno. Nie zamierzała robić z Kamy świętoszka, wiedząc że największą głupotą ze strony Mizunoe było bicie się z kimś, kto mógłby być Kizukim.
"Zrobiliśmy wtedy tyle ile tylko byliśmy w stanie. Okazało się, że nasze umiejętności nie wystarczyły.[...]Chyba się ze mną zgodzisz, prawda?"
Wpatrywała się w czarnowłosą zapłakanymi oczami gdy mówiła. Marszcząc nasadę nosa na wzmiankę imienia, bo z początku myślała że te słowa się odnoszą do niej, a jednak tak nie było. Wyjaśnienie padło po krótkiej chwili.
"To mi powiedział ten optymistyczny samurajski głupek! Po tym jak, w Seto wszystko spłonęło, dwóch marechi umarło."
Przeniosła wzrok na nagrobek, słuchając dalszych słów. Brzmiało jak on, mogłaby sobie wyobrazić że stoi za jej plecami i właśnie dokładnie to jej szepcze na ucho w pocieszeniu. Pamiętała to co miało miejsce w Edo. Jak obiecał że nie pozwoli aby cokolwiek jej się stało i faktycznie wziął na klatę demona sam. Mimo że był silniejszy od nich. Wpatrując się w wyryty napis w kamieniu nie zauważyła jak Tatsu przymierzała się do kopnięcia płyty. Była w tej chwili po prostu rozdarta tym wszystkim.
"Straciłaś pamięć. Nie masz pojęcia, czy to twoja wina! A mimo to, robisz to co ja. Zadręczasz się, szukasz swojej winy."
- Jeśli ja zostałam porwana przez demona i inni musieli ruszać mi na ratunek.. to czyja to wina jak nie moja? - szepnęła łamiącym się głosem w odpowiedzi na pierwsze słowa wypowiedzi zabójczyni kamienia.
"Kama zrobił wiele głupich, lekko myślnych samurajskich głupot. Po których tylko dzięki łasce Izanami-sama dalej żył!"
Nie mogła się z tym twierdzeniem nie zgodzić. Nie był idealny, ale czy to znaczyło że ktokolwiek maił prawo go besztać po śmierci?
"Czy chcesz się zadręczać w nieskończoność, zaślepiona uczuciami do niego, bo akurat teraz myślisz, że Hayato nie zrobił nic głupiego?"
-.. ja.. on.. - mruknęła jakby chcąc coś z siebie wykrztusić ale Tatsu parła dalej do przodu, nie pozwalając sobie przerwać.
"Jaką masz pewność, że to ciebie Kama ratował, a nie na odwrót?"
Te słowa ją zmroziły. Rozchyliła lekko usta, wpatrując się w nagrobek z bólem. - ..bo ja.. bo.. nie.. pa..mię..tam.. - wydukała łapiąc się nagle za twarz. - .. nie pamiętam.. - powtórzyła przez łzy. - .. nie pamiętam.. - jak zacięta płyta. - .. nic nie pamiętam.. - kontynuowała. -.. nic poza jego zmasakrowaną twarzą.. odgłosem rozrywanych mięśni.. głośnym mlaskaniem... - nogi się pod nią załamały gdy padła na kolana w błoto przed jego grobem. Prawą dłoń docisnęła do prawego ucha przypominając sobie ten ohydny odgłos o którym przed chwilą powiedziała Tatsu. -.. nie chcę tego słyszeć! Nigdy więcej! - warknęła i z całej siły uderzyła czołem o fragment płyty nagrobka Kamy. Odgłos uderzenia o kamień nie należał do najprzyjemniejszych ale na ułamek sekundy zagłuszył tamten odgłos. Czerwień mieszała się z wodą, spływając po płucie, wpełzając w wyryty napis. Z pewnością tym uderzeniem się zraniła, rozcinając sobie skórę na czole i nieco krwawiąc. Zabrała dłoń z ucha i wbiła palce w mokre błoto. - Nigdy więcej.. nie chcę.. nigdy więcej.. - szlochała skulona z opartym czołem o nagrobek Hayato. Nie mając ani siły ani chęci wstać w tej chwili.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Demony nie krzyczą, aż tak mocno z bólu, który nie mogą przerwać.
Poczuła, jak swój oddech stawał się coraz bardziej cięższy. Schyliła głowę w dół, czując jak jej nogi podświadomie próbują uciec, przed przeraźliwym rykiem. Jednak on był dalej w jej głowie, przebijając się przez Saiowe "nie pamiętam".
Twardy gruchot obudził zabójczynie z transu, dostrzegając z otwartymi oczami to co się właśnie stało. Zacisnęła mocno zęby, krzycząc w próżnie:
- Jeśli nie chcesz tego pamiętać, czy to słyszeć, to nie becz pod pustym grobem Kamy! - odparła podchodząc bliżej Sai - Wy zawsze musicie żyć przeszłością. Muszę się zemścić, muszę poświęcić rok na szukanie jednego demona. Pozwalając by setka innych zjadała Japonie. Bo akurat ten jeden jest ważniejszy od setki, bo zabrał mi rękę i ukochanego... Dla Mistrza życie nie skończyło się z utratą ręki i po śmierci wnuka. Ty też, żyj i walcz dalej!
Wykrzyknęła niemal do ucha stając tuż przed nią:
- Jeśli nie dla siebie, czy Kamy, to dla tych, kto cię uratowali. Zabójcy, którzy mogli w tym czasie zrobić różnice w bitwie o Yonezawie, zdecydowali się zmarnować, jak widać niepowtarzalną szansę nauki oddechu słońca, od ostatniego ucznia twórcy Korpusu, by pomóc właśnie wam. Zignorowali rozkazy, narazili swe życie. I okazuje się, że to tylko po to, by uratować grobową płaczkę, co rozbije sobie łeb o nagrobek. Wstań i walcz dalej!
Wykrzyknęła ponownie tym razem podając rękę. Licząc, że blondynka się podniesie i będzie mogła odeskortować ją do medyka. Jeśli nie, pozostał plan B, w postaci kilkumetrowego łańcucha, za który profilaktycznie złapała drugą ręką. Amatorzy samokrzywdzenia, są w stanie śmiertelnie się zranić, dlatego takiej osobie trzeba odebrać możliwość ranienia siebie, unieruchamiając kończyny górne.
"Ty też, żyj i walcz dalej!"
Powinna poczuć się źle z tym co usłyszała po tym. Że stała się w tej chwili balastem dla tych co ruszyli jej na ratunek. Nie dlatego że ktoś po nią wyruszył, bo ona zrobiłaby to samo dla każdego zabójcy. Ale dlatego że nie doceniała życia które jej zostało. - Jestem.. hipokrytką... - wycharczała przez zdarte od wycia gardło. Sama kazałaby dalej żyć innym, gdyby zamieniła się z nimi miejscami. A teraz, to całe zagubienie sprawiło że przez dłuższą chwilę zapomniała kim jest.
"Wstań i walcz dalej!"
Oderwała rozbite czoło od płyty, ametystowe ślepia przez chwilę wpatrywały się jak z nagrobka spływa jej krew, zlewana intensywnymi kroplami deszczu. Podniosła wzrok na dłoń zabójczyni kamienia. Czerwone stróżki spływały po mokrej od deszczu twarzy w dół. Wyciągnęła drżącą dłoń w kierunku Tatsu i wahając się przez chwilę, zanim pochwyciła mocno kończynę czarnowłosej. Powoli podnosząc się z klęczek. Cała uwalona błotem, miejscami krwią, przemoczona od deszczu. - Masz rację.. - wyszeptała, ledwo słyszalnym głosem. Ale nawet huki i grzmoty przecinające rozbijające się o nagrobki krople nie były w stanie zagłuszyć jej słów przed zabójczynią z doskonałym prawie słuchem. Spojrzała na nagrobek Kamy po raz ostatni tego wieczora. To 'spotkanie' było jej potrzebne. Wylała z siebie żal i gorycz, które się w niej tliły od powrotu. Skinęła głową w kierunku zabójczyni kamienia w uznaniu i podzięce. Ruszając z nią w kierunku domu medyka aby tam się z nią pożegnać i podziękować za to co potrzebowała usłyszeć.
z tematu Tatsu & Saiyuri
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie możesz odpowiadać w tematach