Pokój #4 - Suiren
⠀⠀⠀⠀Znowu to samo. Mrzonki o wyrwaniu się spod łańcuchów Stwórcy. Inna droga, której nie przewidział nawet Muzan choć to on ulepił demony swoją mocą, doglądając na każdym etapie procesu ich stwarzania. Chyba każdy pamiętał o przejmującej, mrocznej sylwetce, która jawiła się przed nimi tuż przed śmiercią i przy ponownych narodzinach. Choć Suiren nie pamiętała już twarzy tego mężczyzny, czuła przy sobie jego obecność, jakby nawet teraz obłapywał ją z każdej strony swoimi niechcianymi dłońmi.
⠀⠀⠀⠀Każdy nosił w sobie cząstkę Boga, która tylko czekała by spalić ich od środka, pochłonąć żywcem jeżeli spróbują sprzeciwić się swojej naturze.
⠀⠀⠀⠀To było przerażające. Sama myśl, że mogłaby przypadkowo wpaść na pomysł sprzeciwienia się Najwyższemu. To wszystko było przecież tylko żartem. Marzeniem o utopijnym świecie w którym żyją, nie musząc uginać karku przed najwyższą w świecie siłą. A jednak coś mówiło jej, że Rash nie żartował. Ani wtedy ani nawet teraz.
⠀⠀⠀⠀Nagle kwiat wyrastający z dłoni wydał jej się niebezpieczny. Żywy dowód nieposłuszeństwa. Wystarczyło zacisnąć palce, aby zniknął, krusząc się w drobinki błyszczące ciągle w świetle lampy na wszystkie odcienie czerwieni.
⠀⠀⠀⠀— Mogę w ten sposób leczyć siebie, albo pozostałe demony. Z jakiegoś powodu jednak ich zdolności działają dokładnie tak samo w przypadku ludzi — wyjaśniła szybko, w ostatniej chwili zmieniając ton. — I zabójców.
⠀⠀⠀⠀Sama sugestia, że Suiren mogłaby im pomagać wydał jej się niewłaściwy. Jakby właśnie zasugerowała, że ogień wcale nie jest gorący, a wręcz przeciwnie, że jest zimny jak lód. Pojawiał się jakiś zgrzyt, rysa w jej rozumowaniu gdy powoli, bardzo powoli błądziła myślami po wzburzonym morzu.
⠀⠀⠀⠀— Wierzę, że nasze mocne odzwierciedlają pragnienia naszej duszy i że Stwórca każdemu z nas powierzył właściwe tylko dla niego zadanie. A to co sugerujesz oznacza, że w jego planie są bruzdy, albo chociażby nieścisłości. Może to pomyłka... — zasugerowała, błądząc wzrokiem po jego twarzy. Dopadło ją chłód mieszający się na zmianę w falami gorąca, nieznane drżenie w trzewiach, które rosło, a ona nie mogła nic z tym zrobić. Dostrzegła, że dłoń, która w dalszym ciągu zaciskała się na pozostałościach kwiatu lekko drży. — To nie może być pomyłka! — stwierdziła, unosząc ton tylko nieznacznie, z nerwów. — To by oznaczało, że moja moc nie powinna istnieć. To właśnie próbujesz mi powiedzieć, prawda?
⠀⠀⠀⠀W którymś momencie usiadła miękko na łydkach. Tak bardzo starała się urosnąć w siłę, wykazać i dojść co raz wyżej, że nie dostrzegła jak niestabilny jest grunt, po którym kroczy. Moc uznała za błogosławieństwo. Paradoksalnie była to zdolność, która pozwalała jej zarówno niszczyć, jak i naprawiać. Może nie miała wiele wspólnego z leczeniem, takim jakie znane jest lekarzom i medykom, ale w dalszym ciągu mogła przywracać zranione ciało do pierwotnego stanu.
⠀⠀⠀⠀I przez ostatnie miesiące Suiren bardzo chętnie korzystała ze swojego daru.
⠀⠀⠀⠀Jakże ryzykownie, jakże głupio.
⠀⠀⠀⠀— Twoja ocena jeszcze nigdy mnie nie zwiodła, ale jeżeli tym razem jej zaufam, nie wiem czy będę w stanie korzystać dłużej ze swojej mocy. Już teraz czuje paraliżujący strach. Ręka mi drży i myśli błądzą. Tak bardzo nauczyłam się na niej polegać... jest dla mnie jak karta przetargowa w świecie silniejszych i pewniejszych. — Mówiła z pewną dozą smutku pobrzmiewającą w każdym słowie. Zdobyła się na takie wyznania tylko dlatego, że w tym momencie nic jej nie groziło, ale co jeżeli zwróci na siebie niechcianą uwagę? A jednak nie potrafiła tak po prostu odrzucić jedynej rzeczy, którą uznawała w sobie za cenną. — Ale dla ciebie mogłabym...
⠀⠀⠀⠀Przygłuszone sapnięcie tuż za plecami zamknęło jej usta.
⠀⠀⠀⠀Kobieta uniosła się na łokciach i zdezorientowanym spojrzeniem omiotła mały pokoik. W jej spojrzeniu czaiło się zmieszanie, jakby nie potrafiła do końca określić dlaczego nie znajduje się w swoim pokoju, albo dlaczego siedząca tuż obok niej Suiren drży, sięgając ręką w kierunku Rasha.
⠀⠀⠀⠀W ułamku sekundy Panu Żuraw zawirowała na pięcie i odwróciła się w siadzie do swojej pacjentki.
⠀⠀⠀⠀— Czujesz się już lepiej? Twój przyjaciel przyniósł cię tutaj z objawami zatrucia alkoholem — zapytała ją ostrożnie badając jak wiele zapamiętała ofiara demonicznej brutalności. Dziewczyna jednak po prostu zamrugała, łapiąc się za czoło. Suiren kontynuowała więc, nie dając jej czasu na namysł. — Podałam ci trochę ziół i wygląda na to, że dreszcze minęły, ale nadal możesz odczuwać zmęczenie na całym ciele. Najlepiej, gdybyś wróciła do swojego pokoju i wyspała przez resztę nocy. Czy powinnam wezwać twojego przyjaciela?
⠀⠀⠀⠀Dziewczyna wzdrygnęła się, zawstydzona i pokręciła szybko głową.
⠀⠀⠀⠀— Ojej... mam nadzieję, że za bardzo się przed nim nie ośmieszyłam. D-dam sobie radę. Dziękuję! — jęknęła i szybko z pozycji leżącej skoczyła do siadu, w którym wykonała kilka pośpiesznych ukłonów. Zmyła się w pokoju, zanim Suiren rozbolały policzki od przesadnego uśmiechania.
⠀⠀⠀⠀Gdy tylko trzasnęły przesuwne drzwi znów zmarkotniała.
⠀⠀⠀⠀— I ta moc i ja jesteśmy pomyłką.
The silence is your answer.
Poważna twarz i skupione oczy wpatrzone w Suiren dawały jasne sygnały dotyczące ich ostatniej rozmowy. Utopijny świat go nie interesował, nie interesował go los innych demonów.
Pragnął spokoju.
Własnego.
Reszta się dla niego nie liczyła. Egoistycznie szukał rozwiązania dla siebie, a jeśli na jego drodze pojawiały się jednostki podobnie myślące, zamierzał wykorzystać ich zapał i chęć zmiany.
W tej kwestii był cholernie poważny.
Poważnie szalony.
— Zabójców? Miałaś już okazję to przetestować? — zapytał, a głos z tyłu głowy podrzucał mu kolejne myśli — Suiren nieświadomie również buntowała się Stwórcy. Nie dostrzegała sprzeczności w ich istnieniu, a swoich działaniach, potrzebowała kogoś, kto brutalnie uświadomi jej, jaką drogą kroczyła.
— To, co według ciebie moja dusza pragnie? Znasz moją moc. Jakim jest wołaniem? — Nie odrywał oczu od gasnącego wzroku Suiren. Z premedytacją zabijał jej optymizm i nadzieję. Zdeptał to, co usilnie pielęgnowała i próbowała chronić. Był potworem odbiegającym ostatni bezpieczny schron świadomości.
— Tak, to próbuje ci powiedzieć. Ratując... — Ruchem głowy wskazał na ciało kobiety, leżące na futonie tuż za plecami Suiren — Ludzi, zwracasz na siebie uwagę. Nieprzychylną. — Westchnął ciężko i ochryple. Wbił mocniej potylicę w ścianę, chcąc się z nią zlać. Chłód ściany przyjemnie koił jego rozgrzane ciało. Uspokajał instynkty, podpuszczające go do pożarcia kobiety. Natury nie mógł oszukać — mógł okłamywać siebie, ale ciało przypominało mu, kim był tak naprawdę.
— Moja ocena może być mylna. Niewłaściwa. Nie rezygnuj z mocy, po prostu bądź ostrożna, w jakich okolicznościach ją ukazujesz — Sprostował. Rash był ostatnią osobą, która powinna kogokolwiek pouczać, Sui musiała sama dostrzec, jak bardzo ich świat był kruchy.
— Dla mnie? Słuchając mnie, jesteś gotowa umrzeć? — Oparł przedramiona na zgiętych kolanach. Jej wyznanie zdziwiło go, wprawiło w lekkie zmieszanie.
Nagły szelest za plecami gospodyni zajazdu sprawił, że zielone ślepia leniwie powędrowały na futon. Kobieta podniosła się, odzyskując kolory i wigor. Wydawało się, że jej pamięć wyparła całe zdarzenie lub za sprawą mocy Suiren.
Nie drgnął z miejsca, nie ufając własnych potrzebom. Minęło kilka dni, odkąd ostatni raz się posilił, a zbierająca się ślina w jego zaciśniętej szczęce, sygnalizowała o zbliżającym się kryzysie.
Kobieta wyszła, a oni zostali sami. Cisza zawisła w powietrzu, ale na krótko.
— Kim byłaś w dawnym życiu?
⠀⠀⠀⠀Zacisnęła usta, a pod kurtyną z długich rzęs błysnęło coś niebezpiecznego. Jakiś rodzaj wyzwania, który pojawił się tam w odpowiedzi na nieme oskarżenie. Może pytanie Rasha pozbawione były surowej oceny, ale mężczyzna uderzył w dzwon, któremu odpowiedział podobny, znajdujący się głęboko w jej trzewiach.
⠀⠀⠀⠀A co jeżeli tak właśnie było? Zapytała w myślach, zadręczając się wątpliwościami. Nigdy tego nie uczyniła, ale mogła. Tego była pewna. Zastanawiała się jednak, czy nie zabrakłoby jej odwagi, gdyby rzeczywiście otrzymała taką szansę. A jeżeli tak, to dla kogo gotowa byłaby zaryzykować sprzeczny z wolą ich Pana uczynek?
⠀⠀⠀⠀Zamiast ubrać swoje myśli w słowa, zacisnęła pięść i wbiła w nią rozgoryczone spojrzenie. Przeznaczone było dla Rasha, ale zabrakło jej odwagi, aby podnieść głowę, zmierzyć się z bezduszną obojętnością na jego twarzy. Była zła na niego, że o to zapytał. I zła na siebie, że nie potrafiła od razu zaprzeczyć.
⠀⠀⠀⠀— Czy to nie oczywiste? — odparła, chwytając się następnego pytania. — Wyjesz pod niebo jak wilk, któremu się wydaje, że tylko on jeden dostrzega księżyc. — Nie zamierzała go urazić, a przynajmniej nie nazbyt mocno. Wybrała słowa zdolne w jej mniemaniu zarysować powierzchnię idealnej obojętności. Może chociaż w ten sposób go zaciekawi, wywoła na bezdusznej twarzy jakiś grymas. — Używasz wyłącznie własnego ciała, bo nikomu ani niczemu innemu nie ufasz. — Wypuściła powietrze przez usta z cichym świstem. Zniechęcenie, rezygnacja, troska. — Nawet bramy torii opierają się na dwóch filarach, a ty uważasz, że uniesiesz całą odpowiedzialność za nasz zepsuty świata na swoich barkach.
⠀⠀⠀⠀Mimowolnie się odsunęła, zrezygnowała z poprzedniej bliskości. Pod palcami ciągle czuła ciepło jego ciała, ale pozwoliła temu wrażenie zniknąć ostygnąć. Pozostali sami i jakakolwiek próba kontaktu wydawała się niewłaściwa. Ryzykowna. Osunęła się po przeciwnej stronie pokoju, tuż przy drzwiach, choć realnie oznaczało to, że nadal dzieliła ich wyłącznie odległość rozprostowanych nóg.
⠀⠀⠀⠀— Nie jestem taka jak ty. Nie opieram swojego światopoglądu na wyłącznie jednej, własnej opinii — Zmierzyła go przeciągłym spojrzeniem. Zmieszanie mężczyzny utwierdziło ją w przekonaniu, że spogląda na wszystko przez pryzmat swojej nieomylności. Istotne były tylko rzeczy, które sam za takie uważał. — Właśnie to powiedziałam. Zaryzykuje i na ciebie postawię. A czy jestem gotowa umrzeć...? — Zastanowiła się, na pokaz, bo przecież odpowiedź miała gotową od dawna. — Ty chyba nie planujesz umierać, więc dlaczego wiara w ciebie miałaby mnie pociągnąć na dno? Niczym nie ryzykujesz, więc pozwól mi. — Poprosiła i sięgnęła do karku, wskazując miejsce, gdzie mężczyzna zaczepił podarowane mu przez nią piórko. — Albo się go pozbądź, jeżeli to dla ciebie zbyt duży ciężar.
⠀⠀⠀⠀Ostatnie słowa z trudem przeszły jej przez gardło, choć zadbała, aby wyraz twarzy niczego nie zdradzał. Nie zawahała się, nawet gdy wyczuła wibracje własnego głosu. Jakby się bała, a przecież strach był dla niej uczuciem właściwie obcym. Jako demon rzadko kiedy się czegoś obawiała.
⠀⠀⠀⠀W ciasnej przestrzeni, będąc sam na sam z rogaczem miała jednak wrażenie nieuchronności nadchodzących zmian. Milcząc niczego nie zmieni, nawet jeśli odkładanie najważniejszych decyzji dawało jej fałszywe poczucie wytchnienia. Przypominało długi lot po skoku do wody, zanim jeszcze uderzyło się w taflę wody.
⠀⠀⠀⠀Przy znaczeniu poprzednich pytań, kolejne, które opuściło jego usta wydawało się wręcz banalne, przyziemne.
⠀⠀⠀⠀— Córką, siostrą, żoną — wymieniła bez wahania, jakby słowa nie posiadały żadnego znaczenia. Przemilczała jeszcze jedno przypisane jej określenie, którego brzmienie przyprawiało o mdłości. Dziecko przecież urodziło się martwe. Ale zanim przerwa zrobiła się zbyt wyraźna, podjęła z nową energią w głosie. — A teraz mam okazję zasłużyć na całkiem nowe określenia. Jak w twoich ustach smakuje słowo przyjaciółka?
The silence is your answer.
— Dość trafne porównanie, Sui — odpowiedział, nie czując do niej urazy. Suiren ostrożnie i z wielkim ważeniem słów poruszała się w jego towarzystwie. Czyżby obawiała się go? Uważała za nieprzewidywalnego?
Rash przekręcił głowę na bok, słuchając ją dalej w milczeniu. Musiał niechętnie przyznać, że jej obserwacje były wnikliwe i często trafne, jednak na ostatniej prostej kompletnie pomyliła drogę.
— Zgadza się. Nie ufam nikomu poza sobą. Przypominam wypuszczone zwierzę z klatki, nie udaje, że tak nie jest. Zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń, jednak z jednym się myślisz — nie obchodzi mnie świat demonów, nie biorę za niego odpowiedzialności. Nie jestem bohaterem, jestem zepsutym antagonistą, dbającym egoistycznie o własne potrzeby. Wtedy w Mirai, nie żartowałem, mówiłem poważnie o tym, co zamierzam. Być może ty uznajesz to za świętokradztwo, ale ja już nic nie mam do stracenia — Wyjaśnił. Nie wiedział, czemu Suiren dostrzegała w nim zadatki za zbawcę. Daleki był od ideałów, prędzej ona mogła aspirować do naprawy fundamentów w ich świecie. Poniekąd wolno to czyniła, a on wbrew swojej naturze często jej w tym pomagał.
— Ja również go nie opieram, ale nie bądź zaskoczona, że to coś nowego, kiedy mówisz, że mi ufasz, znając mnie kilka dobrych chwil— odparł, chcąc sprostować swoje wcześniejsze zmieszanie. Rogacz nigdy nie pomyślałby, że znajdzie się osoba, która pomimo jego szeregu wad podaży, zanim w ciemności.
— Nie zamierzam się go pozbywać, więc przestań mi to ciągle insynuować — warknąl na nią ostrzegawczo. Rash śmiertelnie poważnie traktował ich pakt. Nie rozumiał, dlaczego kobieta tak zawzięcie przy każdej nadarzającej się okazji próbuje wysnuwać podobne propozycje. Zdawał sobie sprawę z własnego odpychającego stylu bycia, lecz ich charaktery nijak wpływały na wcześniejsze ustalenia.
Odwrócił wzrok od kobiety, jej obecność budziła w nim sprzeczne emocje.
— Skoro wiesz coś o swojej przeszłości, to nie próbowałaś nigdy ustalić dawnych personaliów, rodziny? Nie chciałaś wrócić mimo przemiany? — On sam nie miał do czego wracać. Kiedy wrócił do świata żywych, był zdziczałym demonem, który podążył do własnego domu, zabijając swoją córkę i matkę. Im bardziej odkrywał prawdę, tym bardziej starał się zostawiać ją za sobą, nie drążąc tematu. Jedynymi pamiątkami, jakie uchowały się po cieniu Itaro były: rodzinna katana oraz szata z wyszytym herbem jego klanu; o ile katanę zakopał z powrotem pod starym dębem, o tyle w szacie często zdarzało mu się przemierzać między wioskami. Jak dotąd nikt z tamtejszych mieszkańców nie rozpoznał symbolu, pomimo posługi Itaro u szoguna.
— Przyjaciółka? — Smakował słowo, językiem przesuwając po podniebieniu.
Wstał, górując nad nią wzrostem, kierując kroki w stronę shōji — przesuwając je. — Brzmi dobrze — odpowiedział, stojąc plecami do kobiety, ale zaraz odwrócił lekko głowę przez ramię, aby ostatni raz spojrzeć.
Zt x2
POLOWANIE NA NOZOMI
Ostatni blask słońca przedzierał się złocistą, niewinną smugą na podwórze Hatsuyuki, spowijając przestrzeń blednącym gradientem pomarańczu. Otoczenie zdawało się spokojne; po korytarzach poruszała się jedynie służka, której delikatne kroki ginęły w ścianach — nie poruszyły one jednak w żaden sposób czujnej uwagi Suiren, która spoczywając w ciemnościach pokoju, zdawała się przysnąć. I choć demony nie potrzebowały snu, niewiele śniły, tak kurtyna ciemności, która opadła na jej oczy zdawała się dziwnie mityczna, inna, a może wrażenie to sprawiał fakt, iż niewiele razy dane było im doświadczyć czegoś podobnego?
Obraz, który majaczył przed jej oczami, przedstawiał szare uliczki Edo; mogła rozpoznać to miejsce przez jej charakterystyczną strukturę i mijaną restaurację Asahi. Ludzie poruszali się spokojnym korkiem, jakby była niewidzialna. Żadne spojrzenie nie osiadło na jej sylwetce; głosy rozchodziły się śmiechem, kontynuacją zaczętych wcześniej opowieści, żadne z nich nie kierowano w jej kierunku. Była niczym cień w jasny dzień — bo spoglądając na wiszące nad głową błękitne niebo, mogła niemal uwierzyć, że naprawdę nim była; że ciężar klątwy zniknął, a może nigdy go tak naprawdę nie było?
— To już jej siódmy demon. Jest najlepsza. Nawet nie wiesz co o niej mówią — mimochodem, gdzieś z niewielkiej uliczki dobiegł kobietę pierwszy głos. Dwóch mężczyzn stało naprzeciwko siebie i rozmawiało półszeptem; dochodzące do ciemnowłosej tony były przez chwilę słyszalne. Mężczyźni mieli przepasane katany u boku.
— Doprawdy? Jak jej na…
Ich rozmowa nagle stała się niewyraźna. Wydawało się, że jedynie zmniejszenie dystansu pozwoli odkryć jej kontynuację.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: w razie pytań zapraszam na pw, Rintarou. Powodzenia!
⠀⠀⠀⠀Dźwięki przypominały odległe brzmienia muzyki niesione w dal w zależności od kaprysów pogody, więc gdy słowa mężczyzn dotarły najpierw do jej słuchu, odkrycie dalszej części ich wymiany stało się niejako potrzebą. W efekcie ostrożnie - gdyż nadal nie ufała swojemu sennemu ciału - zbliżyła się do rozmawiających. Nie spuszczała oczu z ich twarzy, choć peryferyjnie śledziła również ruchy ich dłoni. Strach przed nichirin był instynktowny.
⠀⠀⠀⠀Już sam marsz pod osłoną jasnego nieba wydawał jej się niepokojący. Zapewne czmychnęłaby w mrok, gdyby nie to, że gdy otworzyła oczy, już tam stała. Ciepło słońca (tylko jej się wydawało, czy rzeczywiście czuła go na skórze?) oblepiało odsłonięte członki, jakby mogło w tej wizji przyjmować fizyczną formę. Albo po prostu zapomniała już, jak to jest. Mimowolnie garbiła ramiona, ale dała wygrać ciekawości.
⠀⠀⠀⠀Gdzieś z tyłu głowy rozumiała, że nadal znajduje się w Hatsuyuki.
⠀⠀⠀⠀Siedem demonów. Liczba, która powinna nią wstrząsnąć, ale pojawiła się przed oczami wyłącznie jako nakreślony elegancko znak kanji. Siedem istnień, które zniknęło z tego świat. Kto? Czy kogokolwiek z nich znała? I dlaczego bardziej od śmierci swoich towarzyszy przejmowała się dalszą częścią rozmowy?
⠀⠀⠀⠀Łypnęła na mężczyzn oczekując, że zdradzą coś więcej.
⠀⠀⠀⠀Kto? O kim rozmawiali?
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Nikt nie zwrócił większej uwagi, gdy kobieta przesunęła się w cień, kryjąc przed ciepłem, które spadało na jej odkryte fragmenty skóry. Zdawało się to przyjemne, acz obce — z pewnością wywoływało ambiwalentne uczucia. Kiedy całą jej sylwetkę pożarł wyraźnie chłodniejszy cień, będąc teraz blisko źródła dochodzących do jej uszu dźwięków, mogła dosłyszeć dalszy ciąg rozmowy:
— Nozomi. Ostatnia jej wyprawa przyniosła śmierć dwóm demonom, które zastawiły na nią pułapkę na obrzeżach Kioto. Pomimo iż nie była to równa walka, nie otrzymała żadnych obrażeń. Żadna broń, żaden pazur nie tknął jej ciała.
— Nic nie pokręciłeś? Przecież to niemożliwe...
— A jednak możliwe. Nie otrzymała obrażeń przy ostatniej wyprawie, jak i podczas wszystkich, które miały miejsce wcześniej. Jest nietykalna. To niesamowite. Zdaje się, że ten fakt dał jej wielki rozgłos i każdy demon, który o tym usłyszał, chce stać się tym pierwszym, który zdoła zostawić na niej swój ślad. Stała się wyzwaniem, ale czy powinniśmy się dziwić? Jest utalentowana. Docenia ją cały korpus.
— Słyszałem, że jest dość ekscentryczna i wydaje się przejawiać uczucia jedynie do swojego psa.
— Tak. Unika ludzi i ciężko na nią trafić. Słyszałem, że...
Rozległy się kroki. Tuż przy skrytej w cieniu postaci wyrosła męska zwalista postać, która z uwagą i niemałym rozbawieniem przyglądała się kobiecej postaci z góry. Był to mężczyzna o ciemnych, krótkich kruczych włosach; jego lewe oko zakrywała przepaska.
— ...Dōtonbori... — rozmowa między wojownikami trwała, ginąc w zniekształconych tonach.
— Nie ładnie tak podsłuchiwać, Yua — męski baryton nieznajomego zdominował otaczające dźwięki. Słowa wydawały się kierowane do niej. W końcu wpatrywał się w kobiecą twarz, wywołując w jej ciele dziwne uczucie, które szarpało się niczym pochwycone w sidła zwierzę. Z pewnością nie należało do niej. Było abstrakcyjne i nie dało się nad nim zapanować. Kiedy klinga wysunęła się wraz z charakterystycznym melodyjnym dźwiękiem szarpanej stali, noszonej przez nieznajomego przy pasie, w Suiren wybuchł niekontrolowany paniczny strach. Jej ciało zdawało się już wiedzieć, że jeśli choć spróbuje uciec, on bez wahania pobiegnie za nią. Ale czy ją dogoni? Tego nie była jednak pewna.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: w razie pytań zapraszam na pw, Rintarou.
⠀⠀⠀⠀Może widywała ją setki razy, ale w tym innym - dziennym - obliczu ulica wydawała jej się obca. I czy rozgrywająca się przed oczami scena była jedynie wymysłem zmęczonej głowy, a może ktoś z jakiegoś powodu chciał, aby znalazła się we wnętrzu tej wyrazistej wizji?
⠀⠀⠀⠀Bezwiednie powtarzała za nimi niektóre słowa. Nozomi. Nietykalna. Wyzwanie. Pies.
⠀⠀⠀⠀Czuła, że nie bez powodu wszystko jest tak wyraźne. Podsłuchiwała zabójców demonów, gdy rozmawiali o jakiejś kobiecie, wojowniczce, która sieje zgrozę wśród demonów i nawet w korpusie jest o niej głośno. Nie da się zranić ją bronią, ani tknąć pazurem, ale bez wątpienia jest człowiekiem, trochę ekscentrycznym... W głowie układała sobie własną wersję, skrót informacji, które mogłaby zapamiętać. Podwinęła rękaw bladego przedramienia i zaostrzonym pazurem nakreśliła najważniejsze słowa.
⠀⠀⠀⠀Dōtonbori.
⠀⠀⠀⠀Nie rozumiała, czy reszta słów zginęła w tumulcie, czy ciało wyrywało się właśnie z objęć krótkiego snu, ale desperacko chwyciła się tego, co miała jeszcze przed oczami. Postąpiła krok w przód gotowa nawet zaryzykować wstąpienie w blask słońca, gdy w miejscu zatrzymał ją strach. Sparaliżował mięśnie szybciej, niż zrozumiała sens słów wypowiedzianych tuż obok.
⠀⠀⠀⠀Te były dla odmiany wyraźne i ścinały krew w żyłach.
⠀⠀⠀⠀Nie zdążyła się nawet odezwać. A nawet jeśli, to czy mężczyzna by ją usłyszał? Przeszyło ją wrażenie, że choć nie jest Yuą, stojący obok zabójca dostrzega we wnętrzu wezwanej - kimkolwiek była - także demona. Czy na moment połączyła się ciałem z jakimś nadgorliwym łowcą? Dostrzegła świat oczami człowieka, który tak samo jak ona nie powinien widzieć i wiedzieć tego, co właśnie wyryła sobie nie tylko w pamięci, ale także na ramieniu?
⠀⠀⠀⠀Myśli przepływały przez umysł błyskawicznie. Choć czuła, jakby zamieniła się w kamień, zdołała jednak poderwać ciało do ucieczki. Nie wiedziała kim jest Yua i czy biega równie szybko jak Suiren, ale w tym momencie demonica zamierzała zmusić swoją niematerialną powłokę do najszybszego sprintu, do jakiego kiedykolwiek się rozpędziła.
⠀⠀⠀⠀Musiała uciec przed tym uczuciem. Zanim klinga jeszcze raz rozebrzmi w powietrzu, a ostrze powędruje w jej stronę.
⠀⠀⠀⠀Mimowolnie sięgnęła w kierunku krtani, ale najważniejsze było w tym momencie uciec. Przed siebie, w słońce, w tłum ludzi, gdzie łatwiej będzie się skryć i zniknąć przed oczami kruczowłosego mężczyzny.
The silence is your answer.
POLOWANIE NA NOZOMI
Mogła odczuć, jak policzka smaga ciepły powiew powietrza; mogła poczuć aromaty ciał zebranych ludzi, gdy jak poparzona wpadła w tłum. Zdawało się jakby od momentu oderwania stóp, minęła dłuższa chwila, że wciąż biegła, nawet nie patrząc za siebie — ani na otaczających ją mieszkańców, ani na przesuwający się krajobraz ulicy; że głowa była pusta od uciekających myśli, że zasiedlała je jedynie chęć zniknięcia, zgubienia się i rozpłynięcia w mroku.
Kiedy szczupłe palce sięgnęły skóry w okolicy szyi, poczuła rzemyk, ale nim zdołała zdać sobie sprawę z tego, czy był on jedynie częścią biżuterii, tak nagła siła odebrał jej oddech. Materiał, który poczuła, wgryzł się w delikatną skórę, jak pęta, zmuszając ją do wykonania kroku w tył; odbierał oddech. Bezwzględny chwyt szarpnął za jej włosy i odchylił jej kobiecą głowę, tak bezwzględnie, że przylgnęła sylwetką do twardej jak kamień piersi. Dotyk zmuszał do zadarcia głowy, do spoglądnięcia na górujące nad nią męskie oblicze. Było tym samym, które kilka chwil temu objęła kątem oka; które dało jej jedynie chwilę na pełną kontemplację. Uśmiech wykrzywił arogancko jego wargi, kąciki drgnęły, a słowa wypełniły niepewność:
— Nadasz się wprost idealnie.
Zdawało się, że obudził ją trzask. Choć kiedy zdołała uchylić powieki, trudno było ocenić czy usłyszany dźwięk rozległ się w Hatsuyuki, w którym zdawała się wciąż pozostać czy ton ten był ostatnim brzmieniem wizji. Ostatnią sylabą, po której nie miała zobaczyć już nic więcej. Z pewnością trudno było wywnioskować czy doznała prawdziwego, jakże ludzkiego snu, w którym co noc pogrążają się mieszkańcy, czy było to jednak coś więcej. W głowie migały jej klatki tego, co zobaczyła, były coraz bardziej rozmazane i niejasne. Choć uśmiech wykrzywiający wargi mężczyzny i „Dōtonbori" wydawało się najwyrazistsze. Jakby ten obraz i ten dźwięk miał największą siłę sprawczą.
Otoczenie zdawało się pozostać nienaruszone. W ogrodzie wciąż poruszały się delikatne łodygi roślin, poddane miękkiemu nutowi powietrza, napływającemu z północy i gdyby nie ten wiatr, z pewnością nie zwróciłaby uwagi na jedną istotną, niepasująca do otoczenia sprawę. Nie była tu sama. Oczywiście, że nie była — przecież krzątała się wokół niej służba, znajdowały się tu inne demony. Ale ich wonie rozpoznawała. Zapach, który tknął jej zmysły, był obcy, inny. Zostawił za sobą słodkawą woń zgnilizny. I choć zdawał się już daleko stąd, to z pewnością nie powinno go tu być.
Czas na odpis: 72h
Dodatkowe informacje: wybór czy Suiren pozostanie w Hatsuyuki, czy postanowi ruszyć podejrzanym śladem zapachu, pozostawiam tobie. Jeśli zdecydujesz się ruszyć za unoszącą się wonią, wykonaj, proszę przed napisaniem posta, rzut K6. Wynik będzie odpowiadać lokacji, do której ostatecznie doprowadził zapach (to w niej należy napisać posta). W razie pytań zapraszam na pw, Rintarou.
1 — Kushikatsu-daruma
2 — Ryuki-zushi
3 — Hōzenj
4 — Ichiban-onsen
5 — Yokohori-za
6 — Ebisubashi
⠀⠀⠀⠀Odpuścił? Pomyślała z nadzieją, niemal w tej samej chwili gdy cienki rzemień wgryzł się w gardziel.
⠀⠀⠀⠀Zdawać by się mogło, że linka tan cienka urwie się pod naporem rozpędzonego ciała, ale ona wchłonęła cały impet i oddała go, boleśnie zaciskając się w miejscu, gdzie tkanka z ledwością ochraniała krtań. Powietrze jak po ciosie pięści opuściła płuca z gardłowym odgłosem duszenia. Zachwiała się, bez czasu na odzyskanie równowagi, gdy siła szarpnęła ją w tył.
⠀⠀⠀⠀Nadasz się...
⠀⠀⠀⠀Reszta słów zagłuszona została przez narastający w uszach szum krwi, która przyśpieszyła nagle, gdy oddech okazał się niemożliwy. Palce instynktownie wystrzeliły go góry, ale nacisk na szyję był tak wyraźny, że nie zdołała wepchnąć pomiędzy rzemień nawet małego palca. Jak zwierzę drapała linkę, próbując ją od siebie odsunąć.
⠀⠀⠀⠀Strach przed śmiercią był czymś zupełnie obcym, prawie jakby ciało i umysł nagle zapomniały, że zginąć może jedynie cięta specjalnym ostrzem. W tym surrealistycznym śnie zdawała się być człowiekiem. Ale czy była przy tym sobą?
⠀⠀⠀⠀Trzask nastąpił w momencie, gdy otworzyła szeroko oczy.
⠀⠀⠀⠀Pobrzmiewał niczym echo jeszcze przez krótką chwilę po wybudzeniu, choć zmysły Suiren nie były w stanie stwierdzić, czy pochodził z zewnątrz ryokanu, czy jedynie ze środka jej głowy. Czuła jednak, jak serce wyrywa się z piersi, a oddech pali w płucach, jakby wcześniej raptownie próbowała nabrać powietrza. W miarę jak uspokajał się oddech, blaknęły wizje.
⠀⠀⠀⠀Oparta plecami o ścianę własnego pokoju patrzyła bez wyrazu w przestrzeń. Nieważna jak długo błądziła myślami, nie potrafiła przypomnieć sobie podobnych sytuacji. Były oczywiście wizje i pragnienia, które niczym rozkazy przesyłał wszystkim demonom Muzan, ale czy powinna to traktować jako wskazówkę dla siebie? Gdyby chodziło jakieś zadanie zlecone jej przez Akio, to czy Kizuki nie pofatygowałby się tu osobiście, tak jak poprzednim razem?
⠀⠀⠀⠀Nie była też przekonana, czy było ją stać na ignorowanie takich obrazów. Była przezorna, bała się ignorować sygnały, nawet gdyby miały okazać się ułudą, figlem zmęczonej głowy.
⠀⠀⠀⠀Potarła czoło czubkami palców. Jakby w odruchu sięgnęła też do szyi, ale po rzemieniu nie było śladu. Trochę nieświadomie rozmasowała skórę w miejscu, gdzie jak jej się zdawało, nadal pulsował delikatny ból. Wstała jednak i zbliżyła się do okna, wiedziona tam nieprzyjemnym zapachem. Skrzyżowała ramiona na obramowaniu i spojrzała na odległą przestrzeń, jak pies pociągając nosem, żeby zlokalizować źródło.
⠀⠀⠀⠀Czy jedno z drugim miało cokolwiek wspólnego? Tego nie była pewna. Miała nawet nadzieję, że nie, że jedynie sobie dopowiada, ale nad Osaką zdawała się unosić ciemna chmura, niemająca nic wspólnego ze zmieniającą się pogodą.
⠀⠀⠀⠀I choć okrawało to o głupotę, w głębi serca obawiała się, że smród oznaczał trupa. Trupa osoby, która zginęła uduszona w żelaznym ścisku rzemienia.
z/t
The silence is your answer.
Nie możesz odpowiadać w tematach