Trening miesięczny
Słońce ustąpiło w końcu i jego miejsce na nieboskłonie powoli przejmował księżyc, gdy to ostatnie z promieni słońca znikały, a ich miejsce zajmowały cienie ktoś poruszył się w swej kryjówce. W ręcznie zbudowanym szałasie z patyków, kradzionych ubrań i szmat, oczy swe otworzyła szarowłosa dziewczyna. Dosyć niedawno przemieniona w demona, za sprawą jak to zapewne stwierdziłaby Kazumi łaski bogów. Nie wiedziała czym zasłużyła sobie na ten zaszczyt, ale czuła iż to dzięki Sunie. Wygrzebała się ze swej kryjówki i rozejrzała się wokół chcąc dostrzec czy coś zmieniło się w otoczeniu, z zadowoleniem stwierdziła iż wciąż znajduję się w tym samym miejscu. Nikt jej nie ukradł, była bezpieczna wśród jej ukochanych drzew stąd z uśmiechem na ustach przeciągnęła się. Raz jeszcze rozejrzała się po okolicy i ruszyła przed siebie szukając dalej towarzystwa czy też ofiar.
Chwilę krążyła po lesie aż tu nagle ujrzała przed sobą błoto i będąca za tą kałużą żabę. Spojrzała groźnie na płaza po czym zaczęła na nie warczeć licząc iż ta zejdzie z jej drogi. By Sachiko mogła przeskoczyć zgrabnie nad tą przeszkodą terenową. Na jej nieszczęście ta cholerna, paskudna żaba nie chciała się ruszyć z miejsca i jedynie wpatrywała się w wilczycę swymi dużymi oczyma. Sachiko biorąc to za wyzwanie, zmrużyła oczy i przygotowała się do skoku, obserwowała bacznie tą obślizgłą bestię by w jednej chwili skoczyć na nią. Już w głowię wizualizowała sobie jak rozszarpuje tą żabę w ramach kary za to iż to przeklęte zwierze nie zeszło z jej drogi. Nie miało jednakże do tego dojść, ta cwana zielona bestia odskoczyła w ostatniej chwili i Sachiko zamiast jej złapać to wylądowała w błocie. Podniosła głowę w górę i zamrugała parę razy z niedowierzaniem, to co ujrzała przed sobą sprawiła iż otworzyła szeroko buzię, ta cholerna żaba stała przed nią i wpatrywała się w biedną Sachiko swym bezuczuciowym wzrokiem, po czym jak gdyby nigdy nic odskoczyła w tył. Zszokowana tym Demonica zaczęła kręcić szybko głową by zrzucić z siebie nieco błota po czym uderzyła pięścią w mokrą glebę znów brudząc się błotem. Jęknęła wtedy z niezadowolenia swoim wybrykiem, czyżby nieco zesztywniała poprzez siedzenie w szałasie? Czyżby straciła na zwinności, którą szczyciła się przed Suną? Być może, ale skoro tak to trzeba było się rozruszać. Sachiko powstała i spojrzała w księżyc, który to jasno świecił teraz na niebie. Ubrudzona błotem demonica uśmiechnęła się szeroko po czym jak na wilka przystało zawyła do nocnego nieba.
Usłyszała wtedy trzask gałęzi, jej głowa prędko obróciła się w tę stronę, a jej szare ślepia dostrzegły cel jej dzisiejszych zabaw. Jeleń, samotny jeleń, który teraz to dostrzegł młodą dziewczynę. Spojrzenia drapieżnika i ofiary spotkały się ze sobą, obydwoje wiedzieli co teraz nastąpi. Rogacz odwrócił się prędko i wystrzelił przed siebie by uciec jak najdalej od zagrożenia, Sachiko zaś zaczęła odliczać do dwudziestu, chciałaby dać więcej czasu ofierze ale jej wiedza nie zakładała iż coś jest po magicznej liczbie jaką było dwadzieścia, stąd po upływie wyznaczonego czasu niczym strzała wypuszczona z łuku poleciała śladem leśnego zwierzęcia. Pędziła przed siebie, unikając drzew i grubszych gałęzi, przeskakując nad konarami by uniknąć kolejnej porażki za jaką uznawała wywrócenie się i wpadniecie w kałuże. Mniejszymi gałązkami się nie przejmowała, przebiegała przez nie czując ja te zahaczając o nią drapały jej skórę, być może Sachiko była wytrzymalsza niż zwykły człowiek ale do najtwardszych z demonów nie należała, stąd czuła wyraźnie każde małe irytujące zadrapanie. Mimo to na jej twarzy wciąż utrzymywał się uśmiech, to było w końcu częścią zabawy, przedzieranie się przez chaszcze, ściganie ofiary, dawanie jej złudnej nadziei na ocalenie żywota. To było to co dawało jej radość, znęcanie się nad posiłkiem czy też zabawką. Czuła iż jest coraz bliżej i nie myliła się, w końcu dostrzegła swój cel nad strumykiem, jeleń zatrzymał się tam na chwilę po dość długim biegu. Sachiko wyszczerzyła kły, jej dłoń powędrowała do sayi, palce demonicy zacisnęły się na rękojeści Tachi, nastolatka ugięła lekko kolana i ruszyła w stronę mieszkańca lasu, biedak chciał się tylko napoić. Kobieta zbliżyła się nieco do zwierzęcia, aż tu nagle nadepnęła na gałązkę, Jeleń podniósł głowę w górę i spojrzał na Sachiko by nagle zerwać się do ucieczki. Demonica zaśmiała się wtedy cicho i puściła się za zwierzęciem w pogoń. Biegli wzdłuż strumienia, jakby brali udział w wyścigu, dla zwierzęcia była to próba wytrzymałości, dla wilczycy okazja by sprawdzić jak szybka jest. Dystans pomiędzy nimi zmniejszał się z każdą sekundą, więc Sachiko wpadła na pomysł, przyśpieszyła jeszcze bardziej, dawała z siebie tyle co mogła co choćby skutkowało przyśpieszonym oddechem, niemal zrównała się z jeleniem by wtedy wydłużyć pazury na prawej dłoni i machnąć nimi w bok biegnącego obok stworzenia. Szpony demona zetknęły się ze skórą ofiary i zostawiły po sobie płytkie rany z których zaczęła cieknąć czerwona ciecz. Wtedy to Sachiko zaczęła zwalniać aż zatrzymała się i zlizała krew z swych wydłużonych paznokci, nie smakowała dobrze wręcz przeciwnie jej smak był okropny, ale nie dziwiła się temu ale czemu się dziwić, nie była to wszak krew ludzka. Zapamiętała zapach krwii by móc za chwile za nim podążyć, ale teraz uklęknęła przy strumyku i zaczęła obmywać się wodą, zmywając z siebie choć trochę błota. Po choć częściowym ogarnięciu się powstała i ruszyła śladem krwii.
Początkowo spacerowała powoli, ale wkrótce marsz przerodził się w trucht, a następnie gdy czuła coraz wyraźniej krew w bieg. Znów pędziła prosto przed siebie, biegła ile sił miała w nogach, aż znów dostrzegła swój cel, wyczerpane zwierzę, które nie było już w stanie dalej uciekać. Jej oczy błysnęły z ekscytacji, dłoń zawędrowała do tsuki Tachi by je wyciągnąć w trakcie biegu, była już coraz bliżej, a zmęczony jeleń odwrócił się w jej stronę. Mogłaby przysiąc iż w jego oczach dostrzegła iż jeleń pogodził się już ze swym losem, był gotów na śmierć. Ofiara była już w zasięgu jej ostrza, Sachiko wykonałą ruch biodrami by wykonać obrót połączony z cięciem wymierzonym w szyje. Ostrze gładko weszło w mięso by zaraz je opuścić, głowa jej ofiary, a następnie ciało upadło na ziemię. To był już koniec, podeszła do swego trofeum i chwyciła za poroże by podnieść je w górę, złożyła pocałunek na pysku rogacza i wyrzuciła głowę za siebie. Schowała powoli ostrze do sayi i ruszyła dalej w las, na dziś starczyło jej łowów, miała parę godzin by znaleźć nową bezpieczną kryjówkę.