Cieszył się, aczkolwiek raczej nie z niego a wieści jaką zasłyszał. Mistrz miał dobry humor, organizował z racji ostatnich zwycięstw ucztę w Oguni. Nie lada wydarzenia, trzeba przyznać. Coś poszło zgodnie z jego planem, zabójcom dano porządnego pstryczka w nos - czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia i chwili przyjemności? Chyba nie. W końcu gdy pan ma dobry humor, każdy demon nie posiada się z tego powodu. Tak też i było z nim. Brał udział w obronie miasta, dzielnie bronił cesarza, a przynajmniej tak sobie wmawiał. Podobnie z niewielką raną, która gdyby nie zagoiła się przez wspaniałe zdolności demonów, byłaby pewnie teraz dla niego wspaniałym trofeum i dowodem dla przemalowanych opowieści. Nie było co! Trzeba było ruszać w drogę jako weteran wojenny! Albo może rzemieślnik? Weteran rzemieślniczy? Artysta czasami może być zbyt mocnym słowem i nieadekwatnym do... zainteresowania.
Spakował swoje rzeczy, niewielki dopytek zawsz mieścił się na kocu który zwijał w plecak. Co prawda większość materiałów i wyrobów pozostawała na miejscu, jednak mało kto zapuszczałby się do opuszczonej rudery mając w świadomości, że to legowisko demona. Mimo to, to wszystko szło zdobyć w takcie drogi aby mieć zajęcie w trakcie wymuszonych postojów.
Koniec końców, był już blisko celu, choć szczerze przyznawszy, nie za bardzo potrafił ocenić ile jeszcze zostało mu do Oguni. Dotrze tej nocy czy może kolejnej? Albo jeszcze trzecią spędzi na szlaku? Wiele czynników na to wpływało, chociażby fakt znalezienia kryjówki. Niestety była to jedyna zaleta ludzi: czy to noc czy to dzień, mogą ciągle iść. Jego ograniczał świt i zachód słońca. Jednak aż tak źle to nie wyglądało. Wybrał się w drogę dostatecznie szybko, więc naprawdę coś złego musiałoby się dziać żeby nie dotarł na ucztę w czas...
Aż szkoda, że dnie takie krótkie, w te zimowe dni. Gdyż mnogość możliwości przed artystą się odkrywa. Szczególnie po przeżyciu swym w Edo. O którym będzie pamiętać długo i wpływ na pewno będzie mieć duży. Oraz przypomnieć sobie swe dzieła poprzednie musi. Gdyż od niego zależeć wszystko będzie. Jak na tej uczcie sprawować się będzie. Bo wiedza i umiejętności jego na papier warto przełożyć. By sławić je najlepiej na salonach piekielnych.
Kolejny noc podróży jego nastała. Gdy po drzewach skakał, czym prędzej wręcz biegnąc. Aż w powietrzu na drodze swej ciekawą aurę wyczuł. Dobrze mu znajomą, co namyśl biednego mnicha przyniosła:
- Mija już prawie rok księżyców. - odrzekł artysta zatrzymując się na gałęzi drzewa pobliskiego - Na ucztę zgaduje, że zmierzasz. By porażką zabójców się radować?
Zapytał niewinnie na jednej nodze stając. W swym białawym kimonie na tle Księżyca ustawić się próbować. Ciekawym wzrokiem reakcji jego obserwując. Gdyż, czy którykolwiek z demonów sentymentem jakimś się kieruje? W świecie, gdzie krew i siła, dominuje pozornie w tym świecie. Tak, że mało kto znaleźć jest w stanie dominację tą prawdziwą.
- ...A pełni będzie raptem dziesięć lub jedenaście. - odrzekł z nutą radość wpatrując się w księżyc na którego tle demon próbował się ukryć. - Zależy jak liczymy dzisiejszą. - po czym postanowił się normalnie odwrócić do rozmówcy by później nie narzekać na bolącą szyję. Nie posiadał się ze szczęścia widzieć twarz którą miło wspomina, lecz starał się to ukrywać, a przynajmniej tak mocno nie eksponować. We dwójkę, podróż mogłaby być po prostu ciekawa.
- Nie inaczej. Zapytałbym o to samo ale odpowiedź znam. Tak, tak. Nie mam prawe co do niej wątpliwości. Nie wiesz może tylko, ile drogi jeszcze zostało? Przyznać muszę bo się uduszę, że tym szlakiem nie wędrował i ruszam się po omacku gdyby nie księżyca światło. -
- Lecz Księżycy tak naprawdę dwunastu się znajdzie na podróży celu. Pełniejszych niczym ten, co przed oczami naszymi wisi.
Usłyszawszy iż faktycznie cel jest im zgodny, fikołkiem do tyłu skoczył, by tuż przed nim się znaleźć:
- Nocy zostało parę zapewne, więc duchota ci nie straszna. Prosta droga do celu została. Z tempem mym byłbym tam za dwie. Z twoim, być może noc przed ucztą dotrzemy.
Był szybszy od Otosuke na pewno. Jednak, nie rzekł swe słowa z wyższością, a jedynie prostym faktem stwierdzeniem. Gdyż doskonale był świadom, iż domeną strachu on włada.
Artysta zamyślił się chwilę, w spokoju mówiąc:
- Nie dane nam było słów zamienić zbyt wiele, jednak wiem że w Kioto byłeś. I panem twym Zdradziecka Pieśń została. Chyba za łańcuch nie trzyma was mocno, skoro samotnie po tych drużkach stąpasz?
Był w sumie ciekaw, czy i jakie wrażenie Rintarou na swoich sługach wywiera. Przez zwykłą ciekawość demoniom. On sam miał problem, by argumentami pełnymi logiki przekonać do współpracy demonice mu podległe. Być może dlatego, że emocjami, a nie logiką się pojmują. Lecz gdy ziarno od pchłu oddzielił, może zająć się szlifowaniem diamentów jedynych, co interesują go w sumie.
- Pytanie też mam w sumie jedno, co przysługą nazwać można w sumie. - artysta się zamyślił ponownie, by pytanie sformułować swoje - Znasz może po drodze lub w Oguni jubliera dobrego, sprawdzonego i wykwintnego, co ozdobę przecudną wytworzyć jest w stanie? Męską z wzorami... księżycowymi. Jakby to prezent i dar dla Kizukiego miał być?
Izayokizuki pojęcia nie miał pojęcia, że z jubilerem rozmawia właśnie. Będąc w sytuacji lekko kryzysowej, gdyż po Edo wizycie prezentu i daru dobrego dla niego nie ma dla Eijiego Ósmego. Gdyż jeśli prezentu mu nie da, jedynie urok i sztuka pozostanie. Wraz z argumentami, których wielu mieć nie może. Świadomości nikłej nie miał, co w kuluarach Kizukim się mówi, po spotkaniu ostatnim z dwójką z nich.
- takie buty. Słyszę, że nie próżnowałeś i nie przebierałeś przez rok. Przy naszym pierwszym spotkaniu taką mocą raczej nie dysponowałeś... - skomentował z lekką uszczypliwością. Wiele demonów, szczególnie tych słabszych, żyło jedynie od posiłku do posiłku. Jedynie jedzenie i rośniecie w siłę liczyło się dla nich. A on? On cóż, widział świat chyba trochę dalej. Jednak temat wskoczył w inną kategorię po chwili. Było to... ciekawe.
- Rozumiem, ale też i nie. Czemu miałbym zmieniać pana gdy jestem lojalny tylko jednemu? Nie ma nikogo ponad niego, nie ma nikogo pod nim. - a na myśli miał nikogo innego jak Muzana. Choć wiedział o co mu chodzi z Kioto oraz pieśnią, chwilę krótszą trawił rozumienie pana oraz łańcucha. Lecz w ten uderzył pięścią w otwartą dłoń.
- A, to! Łańcuchy są po by je zerwać, czyż nie? Nie przypadła mi współpraca z nim, tym bardziej na tamtejszych zasadach. Czyżbyście się skądś znali skoro o to pytasz? - z ciekawości sam postanowił zaciągnąć języka. Skoro stwierdził, że tam był, coś wiedzieć musiał. A przeczucie i pamięć sugerowały, że był tam chyba większa szychą niż on. Ruszył w drogę nie marnując nocy na pogawędkę - w końcu to on był tym wolniejszym.
Z ciekawych tematów, pojawił się jeden który wywołał na jego koślawy uśmiech. Znał go dobrze, aż za dobrze. Do tego stopnia, że nie mógł w jego temacie przybrać inne twarzy. Spojrzał więc bez zmiany na kompana:
- Oczywiście. Choć aktualnie zajmuje się on czymś innym niż biżuterią. - zastawił pułapkę. Miał plan i czekał tylko na to jak Taishiro w nią wpadnie i będzie wił w niej ze swoim poetyckim językiem.
- Nie próżnowałem, nie próżnuje i próżnować przestać nie zamierzam. Gdyż tylko tak swe piętno na świecie zostawić można. Gdzie brutalność piękna osiągnąć można.
Niewinnie uśmiechnął się mocno, dzielić się swą wiedzą o najnowszym próżnowaniu zamiaru nie miał, wręcz nawet wspominać nie zamierzał. Jest ona warta ogrom i na pewno wciąż świeża, lecz rzec ją trzeba będzie w odpowiednim i miejscu i czasie. Gdyż tylko tak, osiągnie z niej najwięcej.
- Ja zaś tej nocy od byle zabójcy piorunem władającym ręki nie straciłem. - odparł w spokoju wielkim artysta nucąc pod nosem piosenkę "przypomnianą" przez Kitsune. - Lecz chyba do przeszłości wracać dziś lepiej nie trzeba. Hana i dzieci jej bezpieczne w tej całej mieścinie zabójców żyje. A ten mniszech popiołem się stał, gdy sprawiedliwości szukał.
Smutna to historia oj smutna to była. Gdzie sprawiedliwość przynieść mieli ci źli. A ich porażka choć z dobra z pozoru, tak naprawdę triumfem niesprawiedliwości się stała.
Artysta nucił dalej swym uśmiechem pozostając niezmienny kompletnie. Czyżby Stwórca faktycznie przezenty trefne każdemu rozdawał? A może raczej to część planu większego. Którego demoni móżdżek pojąć nie jest niestety nie jest w stanie.
- Czy znam go? - zaśmiał się lekko mówiąc - Znajomości demonie głębokie nie są jak ludzkie. Mogę rzec, że znam go tak dobrze, jak ciebie. Lecz czy to oznacza, że znam go dobrze?
Rzekł retorycznie, wzdychając pod nosem lekkim. Ciekawy, czy Rintaru osiągnął coś wspaniałego od czasu ostatniego. Raczej nie, gdyż naturą jego jest z tyłu kryć się za plecami innych.
Drobny uśmiech na twarzy Otosuke zdawał się nie wyłapany przez artystę pozostać. A może po prostu udawał, że go nie zauważyć mu dane było. Któż mógłby znać prawdę w tej chwili?
- Jeśli ten jubiler, pomimo wyraźnej przerwy swym fachu, dalej geniuszem w tym co robi jest. To wpływ podczas uczty duży mieć będę. Jak na demona o randzie tak niskiej, a zarazem tak wysokiej.
Zrobiwszy piruet do przodu, okrążył demona jubilera stając obok boku niego:
- Gdy człowiekiem jest mu być dane, pieniądzy w brud dostanie. Jeśli zaś demonem, mój wpływ pomóc jest mu w stanie. Tam, gdzie głos mój dosięga.
Ponowny piruet artysta zrobił, okrążając demona ponownie, tym razem z tyłu:
- Lecz jeden warunek spełnić on i ty muszą zrobić, by na cokolwiek z mej strony liczyć. Skończyć swe dzieło muszą przed ucztą, przekazując mi je przed nią. I aprobatę mą uzyskać muszą. Iż faktycznie dzieło to godne Najwyższego będzie.
Uznając, iż monolog swój za wystarczający, ponownie spojrzał na twarz Otosuke. Oczekując jego odpowiedzi. Jednocześnie powoli krew swą szykował, przyjemny zapach kwiatu wiśni tworząc. Gdyż jeśli negocjacje z nim do opornych należeć będą, informacje o jubileru wyciśnie z niego i tak. Nikt w końcu na drodze do swej sztuki upragnionej stanąć mu nie może!
- Skończ z tym. - krótko i stanowczo skomentował fikołki demona wokół niego. - Dziwnie się czuję gdy tak wokół mnie skaczesz. Tak jakbyś... próbował ze mną flitrować. - na co lekko się zarumienił na swojej czarnej twarzy. T-to nie są rzeczy które demonom powinny przystawać! Szczególnie chłop z chłopem!
- Krótko i szybko! - natychmiast wystrzelił wystawiając palec wskazujący jakby coś wyliczać zamierzał. - Po pierwsze, jeśli sprawisz że pojawię się dostatecznie szybko w Oguni, skontaktuję się z nim. Dla mnie to będzie wystarczająca zapłata za to. - zawahał się czy od razu rozmawiać o kwestii biżuterii, ale w porę ugryzł się w język. Nie! On potrzebuje tego, trzeba wykorzystać to na swoją korzyść. A skoro przystanie na ofertę, to znalezienie się w Oguni z kilkudniowym wyprzedzeniem na pewno będzie na plus...
- Mam pomysł lepszy. - rzekł z uśmiechem z artysta zbierając krwi mocy - Powiesz mi kim jest ten jubiler. A do Oguni powóz dostaniesz, gdy wioskę najbliższą zahaczymy. I jeśli na arenie staniesz, nie przegrasz z kretesem brutalnym!
- Umowa stoi. - wymówił bez namysłu. Sam sobie się zdziwił na te słowa, nie do końca to chciał powiedzieć. Jeszcze nie teraz, ale jakoś ślina przyniosła mu to na język a usta z własnej woli wypowiedziały. Zaciągnął się jeszcze bardziej powietrzem, aż było słychać jak wlatuje do jego wnętrza, robiąc jednocześnie półkole głową. Od ramienia do ramienia. Wypuścił powietrze ustami przygotowując się do wypowiedzi.
- To ja. - wskazał otwartymi dłońmi na siebie, dotykając klaty. - Co dokładniej potrzebujesz? -
- Wiedziałem, że duszę artysty masz w sobie. - odparł z uśmiechem słodkim Taishiro, do swojej kieszeni sięgając - Nie wiem, czy wiesz, czym jest yatate. Przyrząd zabójczy lecz piękny. Co źródłem swej sztuki jest dla wielu. Chce taką pozłacaną, z symbolami księżycowi. Co dziełem sztuki ma być i pomoc z umieszczaniem pięknych ozdób swoją oferuję. Symbolem prezent ten ma być, iż sztuka piękna jest, lecz zabójca w rękach odpowiednich.
Artysta westchnął głęboko z zadumy swej twórczej. Nad wspaniałością swego gestu debatując. Nad głębokością tej sztuki, co zachwycić Kizukiego nawet może. Podobnie, jak sztuka, co ma w planach również.
- Do wioski skrót tamtędy. - rzekł Taishiro wskazując na las, ruszając po odskoku lekkim w kierunku przez niego wybranym. - Dzieło ładne ma być. Inaczej nici z pomocy jakiejkolwiek.
- Zabójczo piękne, księżycami przyzdobione... Jak masz jakąś yatate do pokazania, nie powinno być problemu z wykonaniem. Póki co wykonywałem jedynie biżuterię, więc o wykucie piękna bać się nie musisz. - odpowiedział pewny swego. Opis oczekiwań otrzymał skromny, ale może i to dobrze? Jeśli zestaw ma być piękny to Otosuke ma dużą swobodę w jego kwestii.
Niesmacznie uśmiechnął się wewnątrz siebie. Narzucony termin i inne zbliżające się daty jak najbardziej ze sobą nie współgrały. Potrzebował pieca, składników, pracowni, czasu... prawie wszystkiego! Część mógł wyczarować ze swej torby, pytaniem było tylko czy to co zdoła wyciągnąć będzie wystarczające. Westchnął.
- Z czasem to może być ciężko... Mógłby rozpocząć pracę w wiosce albo na miejscu w Oguni. Są procesy których ja nie mogę przyśpieszyć. Muszę czekać aż piece się rozgrzeją, potem czekać aż stopy ostygną, i w zależności o efektu jakiego oczekujesz, być może je kilka raz powtórzyć. - dodał po chwili zastanowienia się nad robocizną. Czas nie był im na rękę. Przynajmniej wychodziło na to, że drogę do wioski znał. Ciekawiło go tylko jaki to transport zamierzał mu zorganizować aby dotarł wcześniej do Oguni. Ruszył za nim.
- Oto yatate, do zwrotu oczywiście, zaś to... - rzekł Taishiro do kieszeni sięgając - Są symbole jakie chce, by umieszczone zostały.
Opis był zgodny z tym co wspomniał Izayokizuki (wygląd przedmiotu z obrazkiem wyżej).
- Powóz, który tam widziałem ma konie dość zbudowane dobrze. Szybkość za pewnie zbliżona do mojej. Zaś czas ich zmęczenia i odpoczynku równoważy fakt, przymusowej przerwy. Więc czas przybycia podobny będzie.
Słuchając wyraźnie słów Otosuke, zdał sobie sprawę, że w sumie szczegółu czasowego nie przemyślał:
- Jeśli nie dasz rady zdążyć, to trudno się rzecz. W takim wypadku zamówienie na spokojnie zrealizuj, a nagrodę otrzymasz w sposób inny.
Dotarłwszy do wioski, znalazł powóz tak gdzie go zastał wcześniej tej nocy. Z właścicielami jego śpiącymi, gdzieś w jakimś zajeździe. Idealny kąsek złodzieja:
- Oto on..
Rzekł ze spokojem artysta wskazując triumfalnie swoją zaobserwowaną wcześniej zdobycz.
- Aczkolwiek. - trzymał coby Taishiro nie zabrał od razu przyrządu. - Od ręki mogę tą yatatę zmienić w cudo. Będzie to znacznie szybszy proces niż wykonywanie drugiej od nowa. - wspomniał po czy puścił. Nic więcej do dodania nie miał, reszta zależała tylko od niego.
Po dotarciu do wioski, pewnie podobnie jak jego towarzysz, przyglądał się powozowi. W tym wszystkim naszła go pewna rzecz. Super, właściciele gdzieś są, wóz i konie zaprzęgnięte. Tylko...
- A umiesz prowadzić takie coś? - spytał neutralnym tonem. Nie wiedział czy umowa zawierała jakieś kruczki w postaci tego kto jest woźnicą.
- Możesz skorzystać z tej, jeśli cudo z niej zrobisz. W zamian przypilnuje, by błogosławieństwa z trybun twymi przekleństwami zbyt dużymi nie były. By zajś jak najdalej mógł, a nawet po nagrodę główną sięgnąć. Oraz pomogę z dyskrecją odpowiednią. Gdyż w grze na arenie musisz wiedzieć, jak dyskretnie dobrze działać. Inaczej moi fani zawistni rozszarpią ciebie.
Taishiro zwykł nawet w tak najprostszej rozgrywce jak ta. Doszukiwać się dnów trzecich, a może nawet i czwartych. Czy był pod tym względem podejrzliwych? Być może. Lecz wiedział, że zachowania Najwyższych podparte są logiką nie zrozumiałej dla niego dotąd. Im więcej możliwości założy, tym bardziej bezpieczniejszy w tych kwestiach będzie.
Taishiro popatrzył z lekkim dziecinnym wręcz zdziwieniem na Otosuke:
- A ty nie umiesz? Wystarczy w cieniu siedzieć i koniami kierować. Do Oguni droga jest banalna. Szczególnie, że prosto cały czas się jedzie.
Demon wyjaśnił wszelkie aspekty prowadzenia pojazdem, dodając po chwili:
- Na terenach demonich jesteśmy. Znajdziesz na pewno człowieka, kto za ciebie nim pokieruje, jeśli ta prosta czynność wyzwaniem dla ciebie jest. Ja zaś na nogach swych własnych do celu z szybkością swoją dotrzeć jestem sam w stanie.
Nie miał zamiaru być niańką w trywialnych wręcz kwestiach. Jaką dla artysty było wykorzystanie pomocy ludzkiej, lub pojazdu w Słońcu prowadzeniu. Pieniądz, sama chęć pomocy demonowi, po krwi samej w oporniejszych przypadkach. Ludzie prostym narzędziem do wykorzystania byli. Wiedział, że typy demonów są niektóre. Co tylko jeść ludzi potrafią. Jednak po wyczynach Otosuke w Chize Piekielny Artysta do takich go nie zaliczał. Czyżby co do jego kwestii się pomylił?
- To skoro transport jest ogarnięty to w Oguni się widzimy. Posłańca wyślę z przedmiotem co jest cudem... Mam nadzieję, że godny wirtuoza będzie.
To mówiąc, artysta ukłonił się lekko i niczym sarenka szczęśliwa z tego losowego spotkania na drodze, pobiegł drogą prostą. Co do Oguni prowadziła.
z/t
[z/t]
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|