Teraz - syta ale wewnętrznie rozdarta - wędrowała po trakcie w poszukiwaniu nowego zajęcia. Starsze demony zdawały się mieć bardziej konkretny cel w życiu. Ona zaś... Cóż, wypatrywała znaków od bóstwa z każdej strony i przy każdej okazji, wierząc, że już zaraz, już niedługo trafi na ten znak. A wtedy znikną wątpliwości i rozterki, poświęci się swojej misji bez końca i albo ją ukończy, albo zginie próbując.
Co takiego różniło ją od silniejszych demonów? Wiek, ilość pożartych ludzi, niesamowita zdolność regeneracji i manipulacji, oraz "magia" płynąca z ich krwi. Słyszała i widziała te zdolności na własne oczy - sztuki wymykające się zasadom które rządziły światem. Kazumi już od dłuższego czasu chodziło po głowie, że też chciałaby mieć własne sztuczki na podorędziu. Nawet jeśli na początku nie będą prezentowały wybitnego poziomu. Czemu by więc nie zabrać się do pracy jeszcze tej nocy?
Znalezienie polany pośród lasu zajęło jej chwilę, ale miejsce w księżycowej poświacie prezentowało się naprawdę pięknie. Kapłanka nie wiedziała, jak dokładnie działa "obudzenie" mocy, ale wierzyła, że w końcu załapie o co w tym chodzi. Najważniejszego składnika, czyli krwi miała pod dostatkiem. Zaczęła więc popuszczać coraz dalej wodze fantazji. Czy jej krew mogła ją wzmocnić? Zamienić się w ogień? Albo kontrolować rośliny? Przeskakiwała od pomysłu do pomysłu, czując jak jej ekscytacja rośnie coraz to bardziej. A może jej mocą będzie odporność na słońce? Aż chciała się o tym przekonać na własnej skórze, ale raz, że był środek nocy, a dwa, że jeszcze nie tak dawno temu zerwała się z krzykiem gdy przez dziury w dachu padła na nią struga światła. Czyli słońce mogła wykreślić.
Ale fantazje fantazjami, a ona dalej stała w miejscu. Wydłużyła swoje pazury u jednej dłoni i rozcięła nimi drugą dłoń. Gęsta, czerwona krew polała się na ziemię. Kap kap kap. I tyle, dłuższe wpatrywanie się w ranę niewiele zmieniło - krew dalej leciała bez celu. Nie żeby spodziewała się sukcesu za pierwszym podejściem, ale i tak ze złością rozorała sobie rękę głębiej. Krew trysnęła w górę, a dłoń przypominała szarpany kawał mięsa. Rany po chwili zasklepiły się niemal całkowicie.
Kręciła się po polanie szukając rozwiązania. W jej głowie pomysły rodziły się i umierały, ale wszystko kręciło się wokół jednego słowa - Jak? Jak robili to inni? Po prostu przelewali krew i działy się rzeczy. Rin tak robił. I inni. A ona? Co z nią było nie tak? Przeklinała siebie, przeklinała inne demony i koniec końców bluźniła na swojego stwórcę. Jeśli słyszał jej myśli - niech ją zabije. Żyła jednak dalej, wściekła i smutna.
Nagle potknęła się. Chciała złapać równowagę, postawić inaczej nogę, ale ta ugięła się pod nią bezwolnie. Ze zdziwioną miną wylądowała na ziemi. Na jej nodze widać było głębokie szramy z których płynęła krew. Ból dotarł niczym spóźniony gość, którego podejrzewało się już z nadzieją o absencję. Regeneracja zrobiła swoje, a rana zaczęła się powoli goić, ale szło to topornie. Rozejrzała się za sprawcą całego zamieszania. Przeciwnik nawet nie ukrywał się dłużej, widząc upadek Kazumi wyszedł spomiędzy drzew. Był młodym zabójcą. Co robił w tym miejscu? Czy to on przyszedł rozwiązać zagadkę zniknięcia mnicha w świątyni? Odpowiedzi muszą zaczekać, priorytetem było ratowanie życia. Włócznia kapłanki leżała nieopodal, ale jednak poza jej zasięgiem. Rana znikała, ale przeciwnik nie miał zamiaru dać jej więcej czasu, rzucając się na nią z uniesionym ostrzem.
Nie wiedziała, co mu zrobiła. Zjadła ukochaną, czy zabiła matkę? Może polował na nią tylko dlatego, że była demonem. Jakby sama mogła wybrać życie po stronie nocy. Tymczasem była jednym z wielu wybranych do przejścia próby w tej trudnej roli. Nie chciała zabijać. No, nie sprawiało jej to satysfakcji. Może niewielką. Ludzie byli smaczni. Zjadała ich by żyć. I trochę dla własnej przyjemności. Ale wizja śmierci tu i teraz z rąk zabójcy, którego nawet nie znała wyrwała ją z bezruchu. Przeturlała się w bok, unikając ostrza o włos. Podniosła się i zamachnęła pięścią w zabójcę. Nie trafiła go, a na dodatek złego natychmiastowa kontra mieczem odcięła jej dłoń. Krew trysnęła z rany, odcięta kończyna poleciała w górę, na krótką chwilę zawisła w powietrzu na tle tarczy księżyca. Spadała w dół powoli topniejąc by nigdy nie spaść na ziemię.
Zabójca zaś uderzył raz jeszcze, celując już w szyję Kazumi. Upadła na plecy z krzykiem. Krzyczał w niej strach, wrzeszczał ból, ale pod tymi emocjami rosła jeszcze złość, że o to umrze tu i teraz, nie osiągając jeszcze nic.
Wtedy to z nieba spadł na nich kruk. Czarna, skrzydlata sylwetka krążyła nad nimi. Słyszała o tych posłańcach i obserwatorach. Fascynowały ją. Wierne, silne. A ten chyba chciał przyjrzeć się jej śmierci. Ptaszysko zaskrzeczało straszliwie i runęło w dół, mierząc szponami w twarzy zabójcy. Atak był nagły, po twarzy mężczyzny spłynęły strugi krwi z zerwanych fragmentów skóry.
Kazumi, rozpaczliwie szukając wokół siebie broni natrafiła w końcu na włócznię. Zacisnęła na niej palce i prosząc wszystkie bóstwa o pomyślność, uderzyła nią zabójcę. Ostrze rozcięło mu bok, a DS odskoczył w tył jak oparzony. Tymczasem z kikuta demonicy zaczęła wyrastać mała, szybko rosnąca kula, która odłączyła się od ciała i uformowała w kolejnego kruka. Ptaki zaatakowały zabójcę razem, odciągając uwagę od Kazumi. Ta zaś nie zamierzała zmarnować okazji i cisnęła włócznią w nogę przeciwnika. Krzyk bólu upewnił ją, że dopięła swego. Wściekłość rozsadzała mężczyznę, który jednym cięciem rozpłatał oba ptaki. Dziewczyna uciekała jednak w najlepsze między drzewami, byle dalej od walki i zagrożenia. Czuła, że może przegrać i pogrzebać dotychczasowe osiągnięcia. A jedno z nich było niepodważalne - obudziła w sobie moc, której nigdy wcześniej nie miała.
50/300
Twój trening został zaakceptowany i wyceniony na 50 PO. Pamiętaj, aby z tym postem zgłosić się do tematu Zamówienia, w celu odebrania punktów, które mogą być dowolnie wydane w Sklepiku Mistrza Gry
Nie możesz odpowiadać w tematach