Trzeba mieć kolosalnego pecha, by przypadkiem znaleźć się w samym środku zażartej walki między demonem a zabójcą demonów. W powstałym harmidrze naruszony zostaje sufit jednej z jaskini lawowych, która następnie się zapada - w czasie gdy walczący kontynuują bój, nieświadomi ofiar ich starcia.
Był w trakcie podróży z Nagoi do Edo - samotnie. Nie był to najlepszy pomysł, ale jak zwykle nie dał rady się powstrzymać przed odłączeniem od grupy, by mieć więcej czasu na obejrzenie wszystkiego, co było do obejrzenia. Nie mógł nic poradzić na swoją ciekawość, a niezaspokojona potrafiła go dręczyć godzinami; dużo łatwiej i przyjemniej było jej ulec. Nawet jeśli kończyło się to tak jak teraz.
A co się teraz działo? Otóż zbliżywszy się do góry, której nazwy nie był pewien - Fuki? Fudi? - niespodziewanie znalazł się między młotem a kowadłem. Całkiem dosłownie. Z jednej strony nadciągał krwiożerczy demon, na którego widok całe życie przeleciało Fudehiko przed oczami; z drugiej zaś zabójca, który swobodnie i bez hamulców używał form swojego oddechu w próbie pocięcia stwora na kawałeczki. Żaden nie zwrócił uwagi na malutką mrówkę, która prawie stała się przypadkową ofiarą ich zamaszystych ataków. Młody chłopak nie należał do najwolniejszych, ale walczący byli na zupełnie innym poziomie siły... i lekkomyślności.
Łzy strachu i frustracji zapiekły go w oczach; miał trochę ochotę położyć się na ziemi i poddać swojemu losowi, niczym zwierzyna zdająca sobie sprawę z niechybności swojej śmierci. Mimo to nogi dalej niosły go w szaleńczym sprincie jak najdalej od dwójki szaleńców. Niewątpliwie niosłyby go dalej, gdyby nie miniaturowe trzęsienie ziemi, od którego coś pękło pod jego stopami i osunęło się gwałtownie w dół - razem z nim samym. Jego krzyk urwał się niemal tak szybko jak się zaczął, zastąpiony cichym jękiem, gdy opadł na odłamki skalne rozsypane po twardym podłożu. Jednak nawet wtedy nie było mu dane odpocząć, bo oto kolejne pęknięcia rozległy się nad jego głową; podniósł się chwiejnie na nogi i rzucił w dalszą pogoń wgłąb dziwacznego tunelu, którego sufit próbował go zmiażdżyć jak robaka.
Wrodzona niezdarność sprawiła, że potknął się w pewnym momencie o własne nogi i upadł na ziemię. Na całe szczęście nie usłyszał kolejnych dźwięków sugerujących skrajne niebezpieczeństwo, choć zabójca i demon wciąż znajdowali się niekomfortowo blisko. Fudehiko podniósł się do siadu i spojrzał za siebie, dysząc ciężko. Krew natychmiast odpłynęła z jego twarzy, gdy ujrzał doszczętnie zawalony tunel. Nie żeby spieszyło mu się wracać, gdy podłoże wciąż drżało od toczącej się na powierzchni jatki.
Nastolatek odwrócił niechętnie głowę wgłąb tunelu, rozważając dalsze opcje, gdy nagle jego oczy nawiązały kontakt z złotych ślepiów. Następnie zsunęły się do skrawka czegoś puchatego, co wystawało spod ubrań dziewczyny. Wisienką na torcie była przerażająca, groźna aura. Nie było innej opcji, to musiał być demon... prawda? Młody zabójca zaczął drżeć na całym ciele, a jego oczy mimowolnie zaszły łzami. Och, może trzeba było słuchać Sai i próbować się polepszyć w walce, nawet jeśli wydawało mu się to bezcelowe. Teraz nie pogardziłby jakimiś lepszymi umiejętnościami umożliwiającymi przetrwanie.
don't take it easy on the character
I am the character
‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒
#f6bd60 ✾ kuri
they won't know who I was before
and I will cut off my fingers, no ID to find me
Tym oto sposobem prawie zginęła trafiając na pole zażartej bitwy i gdyby nie podłoże, które nagle osunęło się jej spod nóg, pewnie nie miałaby najmniejszych szans na ewakuację z niefortunnego położenia. W pierwszej chwili stała sparaliżowana strachem na powierzchni, w drugiej leżała na stercie gruzu, głęboko pod częściowo zawalonym skalnym sufitem. Prędko wstała, ruszając sprintem w stronę jedynego tunelu dostatecznie szerokiego, by mogła się w nim zmieścić. Nie zamierzała spędzić wieczności w kamiennym grobie, pogrzebana pod odłamkami skał.
Zwolniła dopiero wtedy, gdy drgania dochodzące z powierzchni nieco osłabły. Czy zauważyła, że przez cały ten czas ktoś za nią podążał? Oczywiście, że nie. Mieć wyczulone zmysły to jedno, ale używać ich to coś zupełnie innego. Inu zazwyczaj była tak głęboko zatopiona we własnych myślach, że nie zwracała uwagi na podejrzane dźwięki, czy niepasujące do reszty otoczenia zapachy. Tak było również teraz, dlatego aż podskoczyła gdy uszu dobiegł odgłos czyjegoś upadku. Zwróciła się w kierunku nieznajomego i przyglądała mu w ciszy, z nastroszonym ogonem i niebezpiecznym błyskiem w oku. Czekała, aż ją zauważy.
Wkrótce ich spojrzenia się skrzyżowały; psowata uniosła wyżej podbródek i prychnęła. Nie była w stanie ocenić możliwości zabójcy, tak samo jak on nie mógł wiedzieć, z jak słabym demonem miał do czynienia. Musiała dobrze to rozegrać, aby nie doszło do starcia. Czy powinna go zastraszyć? A może…
- Ej, ty! Czy to możliwe, że jesteś… - Zmrużyła złociste ślepia, uważnie lustrując sylwetkę młodzieńca. Zatrzymała wzrok na ciemnych tęczówkach. Otulona białym futrem kita parę razy nerwowo przecięła powietrze. - Zboczeńcem? Nie jesteś oby za młody na takie zainteresowania?
Niezręczna cisza.
- No wiesz, idziesz za mną ciemnym tunelem, a teraz bezwstydnie mi się przyglądasz. - Wyjaśniła, obficie przy tym gestykulując. Próbowała ukryć zmieszanie, które wywołała. Cholera, chciała tym pytaniem speszyć intruza, dlaczego więc czuła się tak niezręcznie? - N-nieważne. Nie idź za mną. - Odwróciwszy na pięcie, jak gdyby nigdy nic ruszyła przed siebie. Doskonale wiedziała, że nie było innej drogi, mimo to nie zamierzała znajdować się w bliskiej obecności kogoś, kto jednym sprawnym ruchem mógłby pozbawić ją głowy. O nie, nie zamierzała dziś umierać.
#9b5e64
Treść słów dotarła do niego z opóźnieniem – a gdy tak się stało, w szoku otworzył usta, mimo że nie był w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Zboczeńcem?! Poczuł się tak wybity z rytmu, że zaczął w środku kwestionować rzeczywistość. Dlaczego demon rzucał w niego takie oskarżenia? Przecież nic nie zrobił! I czy nie powinna ta rozmowa wyglądać trochę inaczej?! Z tego wszystkiego zapomniał nawet, że jeszcze chwilę temu był na skraju panicznej histerii.
Dalsze słowa tylko pogorszyły mętlik w jego umyśle. Może tak właśnie było – spadł na głowę i teraz halucynował. Bardzo powoli przysunął drżącą dłoń do przedramienia drugiej ręki, by następnie mocno się uszczypnąć. Przesunął nawet nią po głowie, ale nie wyczuł żadnych guzów lub krwi. O bogowie, co ja mam teraz zrobić?
Do rzeczywistości przywołał go kolejny odległy huk, który przypomniał o wciąż istniejącym zagrożeniu z góry. Podniósł się szybko na nogi, prawie sie przy tym przewracając – znowu. Przełknął ślinę i wziął głęboki oddech. Fakt, że wciąż żył dodał mu odrobinę odwagi, którą spróbował włożyć w swój głos.
– A-ale nie ma innej drogi! – wyrzucił z siebie. – Z-zostanie tu to p-pewna śmierć! – Podniósł głos, nie do końca ukrywając duszącą go desperację.
Jakby na potwierdzenie jego słów kolejny huk zatrząsł ziemią, posyłając na jego głowę drobinki ziemi i żwiru. Nie myśląc wiele oddalił się szybko od zawaliska, lecz zatrzymał we wciąż sporawej odległości za demonem. Jego dłonie zaciśnięte były na skórzanym pasku torby. Ze skulonym karkiem zaczął ciągnąć się za ogoniastą istotą, gotów zatrzymać się zaraz po niej. Z dwojga złego to właśnie tu widział odrobinę większe szanse na przetrwanie, nawet jeśli niepewność powodowała dyskomfort w jego żołądku. Duże, ciemne oczy wlepione były w tył głowy demona, mimo że na wspomnienie poprzednich słów policzki zapiekły go nieprzyjemnie. Nie był zboczeńcem! To instynkt przetrwania, obserwować potencjalne zagrożenie!
don't take it easy on the character
I am the character
‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒‒
#f6bd60 ✾ kuri
they won't know who I was before
and I will cut off my fingers, no ID to find me
- W porządku. - Zarządziła podczas kolejnego postoju, kiedy na powrót znaleźli się we względnie bezpiecznej odległości od wstrząsów, choć “bezpieczeństwo” nie było słowem, które w jakikolwiek sposób mogło odnieść się do ich obecnego położenia. Zagrażały im walące się tunele, zagrażali sobie nawzajem… Żeby już nie wspomnieć o tym, co mogło czaić się w głębi góry. - Pójdziesz ze mną. - Z tymi słowami wykonała obrót o sto osiemdziesiąt stopni, stając twarzą w twarz z rzekomym zboczeńcem, jak już zdążyła go nazwać. Wysoko zadarła podbródek. - W razie gdybym zgłodniała, rzecz jasna. - Wahała się dłuższą chwilę, nim w kilku krokach skróciła dzielący ich dystans. Musiała włożyć całą siłę woli w to, aby nie podkulić ogona i nie zaskomleć jak przerażony szczeniak, gdy znalazła się w zasięgu ręki, czy raczej ostrza nieznajomego. Motyla noga! Co teraz? Mogła mieć tylko nadzieję, że półmrok skrzętnie ukryje drżenie jej dłoni.
- T-tylko mnie nie atakuj, j-jasne? - Chciała żeby zabrzmiało stanowczo, ale wyszło jak zawsze. Głos zabrzmiał nieco zbyt piskliwie, a pytanie zamiast groźbą zdało się podszyte błaganiem. Pewność siebie gdzieś wyparowała. Spróbowała szybko to naprostować, niestety język jej się poplątał. - Nie b-będzie później czasu na walkę. Znaczy będzie. Nieważne, nie słuchaj mnie, najpierw musimy się w-wydostać. - Huk, który rozległ się zdecydowanie zbyt blisko był wystarczającą motywacją, by złapać chłopaka za nadgarstek i biegiem ruszyć naprzód, kontynuując ucieczkę przed rozwścieczonymi skałami. Cóż, jeżeli zamierzał protestować, musiał odłożyć to w czasie.
#9b5e64
Sesja wciąż może być kontynuowana w dziale z retrospekcjami, który znaleźć można tutaj.
Nie możesz odpowiadać w tematach