Do Yonezawy powrócił dopiero po miesiącu od rozwiązania ich sił pod Kioto. Nie rozmawiał z nikim, a w międzyczasie wykonał jedną misję, którą otrzymał od kruka. Tym razem nie odczuwał przyjemności. Znów niczego nie czuł. To była tylko praca. Jednakże gdzieś w głębi obawiał się tego uczucia. Bał się, że może być jak potwory, których przysiągł się pozbyć.
Herbata zawsze go w jakiś sposób uspokajała. Może nie do końca ona, ale sam ceremoniał jej parzenia. Dzięki niemu mógł się wyciszyć i skupić wyłącznie na tej jednej czynności. Dzisiaj miał zamiar napić się jaśminowej. Zawsze dobrze mu się kojarzyła i jednocześnie miała ten przyjemny smak. Emocje już opadły, lecz w dalszym ciągu źle się czuł z tym, że odpuścili Kioto. Naprawdę uważał, że nie zrobili tyle ile mogli.
Zapukała kilka razy w drzwi swojego ulubionego pioruna. - Shoto.. wiem że jesteś w środku.. - zakomunikowała, przed jej słuchem nie dało się spierdolić, a już na pewno nie na tak małym zasięgu. Wiedziała że chłopak był w pokoju bo słyszała że ktoś jeszcze przed chwilą się tam krzątał. - Otwieraj skarbie.. musimy w końcu porozmawiać.. - dodała po chwili tym swoim ciepłym tonem głosu jakim zawsze raczyła zabójcę pioruna. W końcu był dla niej bardzo ważny. I gdy tylko drzwi się otworzyły przed nią to pociągnie czarnowłosego w ramiona, tuląc go do piersi jak to miała w zwyczaju.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Jego cisza i spokój zostały zmącone przez pukanie. Ktoś najwyraźniej pomylił pokój, bądź postanowił mu przeszkodzić. Jak się szybko okazało to było celowe i dokładnie wymierzone pukanie przez dobrze mu znaną osobę. Tachibana już wiedział, że nie ważne jaką decyzję by podjął to wynik tej potyczki będzie tylko jeden i zdecydowanie nie będzie on na korzyść ciemnowłosego samuraja. Shoto podrapał się jeszcze po głowie, przez chwilę analizując swoje szanse i były one praktycznie zerowe. Zwłaszcza przy doskonałym słuchu Sai. Nie miał żadnych innych opcji. Poza jedną, do której właśnie wstał. Otworzył drzwi będąc gotowy na praktyczne wszystkie i oczywiście na nic. Sai często była nieprzewidywalna jeśli chodzi o okazywanie uczuć, a zwłaszcza w stosunku do jego osoby. Tak też było i w tym przypadku, ponieważ kiedy tylko otworzył drzwi do swojego pokoju to jego twarz znalazła się w klatce piersiowej blondynki, a on sam w jej uścisku.
- Sai wystarczy. Sai dusisz mnie. Sai – próbował mówić Tachibana, choć z okolic jego twarzy, a jej biustu to brzmiało bardziej jak jakieś niemrawe mamrotanie. Zapomniał już siłę uścisków swojej senpai. Jednakże było to miłe. Jak za dawnych czasów. Kiedy w końcu go wypuściła i mógł złapać oddech to uśmiechnął się nawet do niej.
- Wejdziesz? Właśnie zaparzyłem herbatę. Jaśminową – rzekł, wiedząc iż i tak pewnie nie potrzebowałaby zaproszenia.
To co dla innych było mamrotaniem, dla niej było nawet dobrze zrozumiałe. Ale i tak nie powstrzymało ją przed tym żeby go tak przez jakiś czas potrzymać w żelaznym uścisku. Sama czuła jakiś błogi spokój gdy go tuliła, zwłaszcza że miała pewność że nic mu nie jest. Że był cały i zdrowy! To było najważniejsze. Wracając wspomnieniami do Azuchi i całej tej misji mającej miejsce w Kioto. Tak bardzo się cieszyła że jej ulubionemu piorunowi nic złego się nie stało. W końcu wypuszczając go z ramion, pozwoliła mu się wyprostować i sięgnęła dłonią do jego czarnych włosów poprawiając je, mierzwiąc delikatnie między palcami. Wpatrywała się w jego oczy przez cały czas z ciepłym uśmiechem. - Moja ulubiona.. zupełnie jakbyś wiedział że Cię dzisiaj odwiedzę.. - uśmiechnęła się wbijając palec w żebra, nie za mocno jednak, tylko na tyle żeby poczuł.
Weszła do środka rozglądając się po pomieszczeniu, szukając zmian w aranżacji sugerującej że może ma tu jakieś żeńskie towarzystwo poza nią. Po czym podeszła do stolika i usiadła wygodnie wpatrując się w niego z zaciekawieniem. - Słyszałam ze kradniesz serca ładnym zabójczyniom.. prawda to? - i od razu z grubej rury dojebała biednemu wstydziochowi uważnie obserwując jego mowę ciała. Nie bez powodu użyła liczby mnogiej. Miała dwie ciekawe informacje, jedną od Yuiego a drugą prosto ze źródła, czyli od Yony. I mógł być pewien że wyciśnie z niego wszystko. - Opowiadaj.. Shoto.. jak tam się ma twoje życie prywatne.. bo wiem że takowe posiadasz.. i żeby swojej ukochanej senpai nic o nim nie powiedzieć? - przyłożyła dłoń do piersi gdzie było serce.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Można nazwać to przeczuciem, bądź zwykłym przypadkiem – powiedział Tachibana, kiedy potwierdziła swoje preferencje co do naparu herbacianego. Jeśli dobrze pamiętał to również była ich wspólna herbata kiedy pierwszy raz przybył do Yonezawy. Dużo wody upłynęło od tego czasu. Najwidoczniej jego senpai była w wyśmienitym humorze. Można powiedzieć, że wręcz promieniała. Ciekawe co było przyczyną takiego stanu rzeczy.
- Hmm? – rzucił, zupełnie nie rozumiejąc o co jej chodzi. Tachibana może był lepszy w rozmowie na temat różnych rzeczy i w umiejętnościach socjalnych, ale niektóre kwestie w dalszym ciągu były dla niego dość trudne. Tutaj jednak Shoto zrozumiał przekaz, że jakimś cudem Sai dowiedziała się o Yonie. Cóż nie był to fakt ukrywany, ale po części dziwiło go jej zachowanie. Jak gdyby nigdy nic.
- Witaj Shoto. Dobrze, że żyjesz. Cieszę się, że demony cię nie zabiły. U mnie wspaniale. Wybacz, że nie odzywałam się od miesięcy, ale miałam masę roboty na głowie. W ogóle gratulacje z powodu awansu – powiedział Tachibana chłodnym tonem, równocześnie nalewając herbaty. To była chyba jakaś metodyka, że wszyscy przypominali sobie o nim, kiedy mieli coś do niego, bądź stwierdzili, iż warto sprawdzić czy jeszcze nie przeniósł się na tamten świat.
- Nie wiem o jakich zabójczyniach mówisz, bo jedyna o której wiem to Hiryu. I wątpię bym kradł czyjeś serce – rzekł ciemnowłosy samuraj. Czyżby w jego słowach była odrobina goryczy? Możliwe. W tym momencie do jego okna zapukał kruk, z przywiązaną wiadomością. Nie znał tego stworzenia. Nie był jego, więc to nie mogła być informacja o misji. Shōtarō odwiązał wiadomość, podziękował krukowi, a następnie szybko rzucił okiem na list. Cieszył się, że Suki nic nie jest, ale nie wiedział co ma na myśli poprzez odpłacania mu. W końcu nie zrobił niczego. Ich spotkanie owszem zakończyło się dość szybko, ale nie było pomiędzy nimi niczego złego. To była sprawa do zrobienia na później. Shoto odłożył list i wbił swoje niebieskie oczy w Sai.
- Więc jak to jest być mizunoe? – zapytał, biorąc łyk herbaty. Pomiędzy nimi było coś nowego. Pewnego rodzaju dystans. Przynajmniej ze strony Tachibany. Pytanie jaki był tego powód?
"Hmm?"
Obserwowała go dość uważnie, wspominając o zdobywaniu kobiet spodziewała się że zacznie się zapierać z mocnym rumieńcem na buzi. Podparła policzek zewnętrzną stroną dłoni. "Nie.. to by do niego nie pasowało.. Nie do Shoto.." szepnęła w myślach z lekkim uśmiechem na ustach. On zawsze był zbyt dobrze wychowany i ułożony. Prędzej by odwrócił po prostu wzrok i milczał zakłopotany. A może coś się zmieniło? Czy Yona już zdołała go zmienić? Rozchyliła lekko usta wpatrując się w niego jak szykował wszystko.
"Witaj Shoto. Dobrze, że żyjesz. Cieszę się, że demony cię nie zabiły. U mnie wspaniale. Wybacz, że nie odzywałam się od miesięcy, ale miałam masę roboty na głowie. W ogóle gratulacje z powodu awansu."
Zaskoczył ją kompletnie tym monologiem. Choć to barwa jego głosu zdawała się wbić jej szpilkę prosto w serce. Siedziała przez chwilę z rozchylonymi ustami jakby chciała coś sprostować. Zamknęła je po chwili, szczęka sama się zacisnęła a ciepły uśmiech zniknął z jej ust, pozostawiając po sobie równy chłód, jakim uraczył ją samuraj. - Jesteś ostatnią osobą po której bym się spodziewała pretensji tylko dlatego że się mijaliśmy.. i szczerze.. - urwała wbijając w niego swoje ametystowe spojrzenie. - .. zawiodłam się trochę.. - szepnęła smutnym głosem.
- .. myślałam że znasz mnie trochę lepiej.. - dodała kręcąc lekko głową na boki. - Czy tylko mi się wydawało przez te wszystkie lata że łączy nas coś więcej niż tylko ten sam oddech? Czy tej nici porozumienia nigdy nie było? To chcesz mi przekazać tym swoim monologiem? Wkładając w moje usta słowa które tobie pasują do scenariusza jaki sobie obrałeś z jakiegoś powodu? - mówiła opanowanym, spokojnym głosem. Nie pozwalała żeby emocje brały nad nią górę, nie ważne jak zraniona potrafiła być.
"Nie wiem o jakich zabójczyniach mówisz, bo jedyna o której wiem to Hiryu. I wątpię bym kradł czyjeś serce"
- Yona Hiryu.. twoja narzeczona.. tak.. miałam tą przyjemność ją poznać.. i porozmawiać.. w sumie to od niej się dowiedziałam o waszym narzeczeństwie.. - odpowiedziała z tym samym spokojem, nadal nie patrząc na chłopaka, uznając że to co było za oknem było w tej chwili o wiele ciekawsze od miny zimnego Shoto. Mogła poczuć się urażona że dowiedziała się czegoś tak ważnego od przypadkowej dziewczyny a nie od niego. I tak było! W tamtym momencie poczuła się źle że nie wiedziała tego od niego, widocznie już nie była taka ważna w jego życiu jak kiedyś.
- Z jednej strony mnie nie dziwi że nie zauważyłeś, z drugiej z tym twoim zmysłem wzroku powinieneś zauważyć pewne rzeczy.. no ale.. widocznie tamta się o wiele lepiej maskuje.. a przynajmniej znacznie lepiej niż Yona.. - skomentowała. To co jej Yui powiedział o Shoto utkwiło bardzo solidnie. To była jedna z części tamtego wieczoru, którą pamiętała aż zbyt wyraźnie. Może dlatego że to była tak niesamowita informacja że nawet alkohol jej nie wymazał.
Spojrzenie pomknęło za krukiem, który wleciał do pomieszczenia. Milczała, kątem oka zerkając na reakcję chłopaka.
"Więc jak to jest być mizunoe?"
- Chujowo.. - odpowiedziała ze spokojem w głosie. Nie była osobą, która używała takich określeń nagminnie jak inni. Spojrzała na niego na ułamek sekundy i odwróciła od niego wzrok na powrót w kierunku okna. - Nie wiem czemu mnie awansowali.. nie zrobiłam niczego co zasługiwałoby na wyższą rangę. Ćwiczę i robię misję za misją bez szemrania.. ale daleko mi do rangi, którą mam. - zacisnęła mocniej szczękę na wspomnienie Kioto. - Nie udało nam się dostać do drugiego dystryktu.. a potem jeszcze to odwołanie całej misji.. czuję się współwinna tej porażki Korpusu Shotaro.. - pierwszy raz od długiego czasu powiedziała jego imię bez zdrobnienia. - Gdybym była lepszym dowódcą.. gdybym była lepszym zabójcą.. może dalibyśmy radę.. może Kioto byłoby nasze.. - mówiła coraz ciszej. Nie czuła się swobodnie jako Mizunoe, nie rozumiała czemu Daisuke ją podniósł w hierarchii organizacji a nie kogoś innego. - Tak czy inaczej.. dużo się zmieniło przez te ostatnie tygodnie.. rozstałam się z Hayato.. - rzuciła w eter biorąc w dłonie czarkę i obracając ją w palcach powoli. - Ale słyszę, że nabrałeś do mnie dystansu z jakiegoś powodu.. jak mam być szczera, nie spodziewałam się tego.. biorąc pod uwagę jak ważną osobą w moim życiu jesteś.. - i tu dopiero wbiła w niego ametystowe spojrzenie. - Za rzadko Ci to widocznie powtarzałam.. skoro zwątpiłeś we mnie.. - oczy zdawały się zaszklić na ułamek sekundy, tuż przed tym jak ponownie odwróciła spojrzenie, pochylając głowę w dół, wbiła wzrok w parującą herbatę.
Shōtarō doskonale widział każdy ruch, który wykonywała Saiyuri. Jego wzrok był jak zwykle bez zarzutu. Robił wszystko spokojnie i systematycznie, lecz jednocześnie słuchał co do niego mówiła. Słuchał i czuł się jakby znalazł się przed stryjem i miał się spowiadać. Wiedział doskonale, że nie miała niczego złego na myśli. Sai nie była tego typu osobą i z pewnością to co mówiła i to co robiła było w dobrej wierze. Jednakże coś w jego środku nie pozwoliło mu tego zostawić. Czuł się jak węzeł, który stworzył się po Kioto zaczyna narastać. Dlatego też zrobił to co potrafił najlepiej. Zaatakował.
Widział doskonale jaki efekt wywołują jego słowa i czuł się cholernie paskudnie. Paskudnie, bo w głębi poczuł dziwną satysfakcję. Wiedział, że to było złe, nikczemne i nie powinien tego robić, ale widok zaskoczonej Saiyuri, która nie wiedziała co powiedzieć, Saiyuri, która szybko zmieniła swój wyraz twarzy, był czymś czego nie widywał. Chyba po raz pierwszy odkąd się spotkali patrzyli na siebie w ten sposób, a pomiędzy nimi panował chłód. Możliwe, że w tym właśnie momencie Saiyuri Kurayami zobaczyła prawdziwego Shōtarō Tachibanę. Członka wybitnego rodu. Osobę, która nie miała mieć sentymentów. Możliwe, że to nie był efekt, który z pewnością chciała osiągnąć głowa rodu, ale zimne szpilki uderzające z jego słów oraz postawy świadczyły o jednym. Nie był to jej przyjaciel. Przynajmniej nie w tym momencie.
- Możliwe. Możliwe, że trochę się przeceniłem. Zrozumienie między nami było i pewnie dalej jest, chociaż nie wiem w jakiej formie. Rozumiem, że czasami znajduje się coś nowego. Wtedy stare odchodzi w niebyt – powiedział spokojnym tonem. Nie obierał żadnego scenariusza. Faktem było to, iż od miesięcy nie odzywała się do niego, kiedy jak słyszał miała nowe znajomości. Cóż, tematu rudego nie chciał już poruszać. Czuł, że to nie jego sprawa z kim Saiyuri spędza noce. Chyba już nie chciał wiedzieć czy Kagami mówił prawdę czy też starał się wyprowadzić go z równowagi.
- Nie wiem czy jest się czym chwalić. Zostało to już ustalone przez stryja i jej rodzinę. Jednak rozmawialiśmy i się porozumieliśmy – rzekł Tachibana. Czy miał zamiar opowiedzieć Sai o planie, który razem poczynili z Yoną? Pewnie tak. Czy zrobi to teraz? Nie wiedział. Przypomniał sobie ostatnie spotkanie z rudowłosą. To co mówiła na temat jego pierwszej przyjaciółki. Coś z tyłu głowy dokładnie odtwarzało jej słowa. Czy właśnie robił to przed czym go przestrzegała? Zanim jednak zdążył coś dodać w oknie pojawił się kruk z wiadomością, jak się okazało od Suki. Postanowił odłożyć to na później. Teraz miał inną sprawę do załatwienia. Zauważył iż Saiyuri robi wszystko, aby nie patrzyć na niego. Poczuł lekkie ukłucie, ale nie dał tego po sobie poznać. Jeśli okażesz emocje przegrasz. To było mu wpajane, a teraz z uporem maniaka czepiał się tego wszystkiego. Jakby zapomniał, że osoba przed nim to nie jego stryj, ani nikt z klanu. Tachibana zacisnął lekko pięść.
- Co masz na myśli? – zapytał, zupełnie nie wiedząc do czego się odnosi. Jeśli była jakaś rzecz, której nie lubił to właśnie takie zagadkowe słowa. Traktowanie go jak dzieciaka czy osobę, której nie warto powiedzieć czegoś wprost, bo i tak tego nie zrozumie. Shōtarō mógł coś jeszcze dodać, ale w miarę ugryzł się w język. Tak nie należałoby się zachować. Jego matka z pewnością by go wtedy skarciła. Przynajmniej gdyby jeszcze żyła.
Kiedy użyła wulgaryzmu podniósł brew. Kurayami nie była osobą, która przeklina. Zdarzało się to niezwykle rzadko i tylko w naprawdę trudnych okolicznościach. Czyżby było jej tak ciężko?
- Najwyraźniej sensei dostrzegł w tobie coś, skoro zostałaś wybrana. Zawsze byłaś z nas najlepsza, więc nie ma co się dziwić – stwierdził oczywistą oczywistość. Saiyuri była zdolna i jedna z najlepszych jeśli chodzi o formy. Tak wiec ten wybór nie dziwił.
- Nie obwiniałbym was o Kioto. Zawaliło całe dowództwo. Byliśmy pod murami i musieliśmy się wycofać jak tchórze. Pozwolili nas ośmieszyć, a morale szorują po dnie. W takim wypadku to oni powinni się czuć winni, a nie ty czy inni. Każdy zrobił tyle co mógł – powiedział, chociaż wspomnienia tej porażki. Tego upokarzającego odwrotu w dalszym ciągu w nim siedziały. Musiał wziąć głęboki oddech, aby się uspokoić. Nie mógł się nakręcić. Nie teraz.
- Aha – powiedział i to było jedyne co zdołał wydusić z siebie. Wiedział, że się spotykali. Wiedział, że Sai go chyba lubi. Jednak nie wiedział co jej powiedzieć. Nie był dobrych w tego typu rzeczach. W ogóle nie był dobry w rozmowach i relacjach międzyludzkich. Czasami wydawało mu się, że pod tym względem był niekompletny.
„Słowa, słowa i słowa. Słowa bez czynów są niczym mój drogi Shōtarō. Będą ci mówić o miłości, o przyjaźni. Będą mówili jak wiele dla nich znaczysz, ale to w dalszym ciągu będą tylko słowa mój drogi. Bez czynów, bez pokrycia, bez kosztów. Przyjemniej jest mówić, kiedy to nic nie kosztuje, ale kiedy trzeba to udowodnić to już nikt nie jest chętny. Dlatego zawsze możesz liczyć jedynie na rodzinę. Na swoich. Pamiętaj o tym. Nigdy nie zapomnij, że to my cię stworzyliśmy. Jesteś nasz. Na zawsze”
Słowa stryja huczały mu głowie. Uderzały i odbijały się jak mantra. Jak ostrzeżenie, jak jad, jak zło i rada. Nie wiedział już do końca czy miał rację czy tylko z nim pogrywał. Tachibana naprawdę mało wiedział.
Shōtarō pokręcił głową, aby odrzucić natrętne myśli. Nie mógł i nie chciał teraz o tym myśleć. To miał być jego wybór. Przez ułamek sekundy dostrzegł jak oczy Sai robią się wilgotne. Była to chwila, ale dostrzegł to. Jego wzrok był przekleństwem. Ona nigdy nie płakała. Nie przy nim. I nie przez niego. Wiedział co jest powodem, ale czy wiedział co będzie rozwiązaniem?
„To twoje wyobrażenie, prawda? Czemu nie zapytasz jej, jak jest między wami? Może to nie jest skończona relacja, a zwykłe nieporozumienie? Pomyślałeś o tym?” – słowa pewnej rudowłosej zaczęły odbijać się u niego w głowie – „Założyłeś? Shoto... Zamiast zakładać najgorszy scenariusz, czasami lepiej zastanowić się lub skonfrontować swoje myśli. Potrzebujesz się tylko nieco otworzyć, aby uzupełnić braki, o których mówisz. Uwierz lub nie, ale skoro to Twoja pierwsza przyjaciółka, to tego nie pożałujesz” – pamiętał też jej radę „Nigdy jej nie poznałam, ale nie wierzę, że zostawiłaby by Cię bez słowa. Pierwsze przyjaźnie takie nie są, więc żadne przemyślę, tylko weźmiesz to pod uwagę, jak będziesz z nią rozmawiał. Zrozumiano?” – czy miała rację?
Ciemnowłosy zacisnął zęby. To wszystko było nie tak. Nie tak. Kurwa, to nie było w porządku. Nie odzywała się. Nie dała znaku życia. Został sam. Znów. Tak jak mówił stryj. Słowa. Puste słowa.
Jednak czy tylko słowa? Czy nie wspierała go przez cały czas? Czy nie walczyli wspólnie w trakcie selekcji? Czy nie była jak sam przyznał jego pierwszą prawdziwą przyjaciółką?
„Shoto” słowa Sai oraz jej ciepły uśmiech kiedy to mówiła. Zawsze był ten uśmiech. Uśmiech, który zniknął dziś. Decyzja musiała zostać podjęta.
- Ja … ja … nie potrafię – powiedział cicho, ale z jej słuchem, słyszała zapewne wszystko tak, jakby mówił bardzo wyraźnie. Jego prawa pięść zaciskała się i rozluźniała. Jakby szukała rękojeści miecza. Inazuma jednak znajdowała się poza jego zasięgiem. – Nie wiedziałem co zrobić. Nie miałem od ciebie informacji. Poczułem, że już nie jestem ci potrzebny. Nie jestem w końcu nikim ciekawym. Nie jestem osobą, która bucha radością. Nie jestem jak on – mówił, chociaż ciężko było stwierdzić, kogo ma na myśli mówiąc „on”. – Jestem tylko kimś, kto miał żyć w cieniu i być bronią. Nie miałem mieć przyjaciół. Nie miałem mieć nikogo poza klanem. Jednej nocy się wszystko zmieniło. Potem poznałem ciebie. Byłaś miła. Byłaś wyrozumiała. Byłaś … inna. Yona kazała mi powiedzieć co myślę. Skonfrontować swoje myśli z tą sytuacją – mówił Shoto, choć to bardziej przypominało potok myśli, niż spokojne wypowiedzi, do których Saiyuri mogła być przyzwyczajona.
- Ja … boję się. Boję się, że uznałaś mnie za cień przeszłości. Za osobę, która była kiedyś, ale nie jest już ważna. Boję się, że znów zostanę sam i nie będę miał nikogo – powiedział Tachibana i wbił oczy w stół. Kiedy nazwał to uczucie na głos to wiedział, że była to prawda. Bał się, że jego mroczne myśli mają spełnienie. Bał się, że osoba, którą znał od tylu lat, która była jego przyjaciółką go porzuci. Tak jak twierdził jego stryj. Chciał wierzyć i może strach przed utratą tej wiary był jego wrogiem?
Drgnęła zauważalnie na jego słowa. Nie rozumiała czemu to powiedział, ale zabolało jak jasna cholera! Czy on jej sugerował że traktowała go jak zabawkę, która jej się znudziła? Ją?! Na prawdę tak się czuł? Przy kimś kto nie przywiązuje się za szybko do innych, przy kimś kto uparł się żeby elementy katany jej brata wpleść w nichirin, które dostała po selekcji? O Kurayami można było powiedzieć wiele różnych rzeczy, można było jej zarzucić bycie zimną i wyrachowaną a nawet bezwzględną momentami. Mało kto znał ją taką jaka była naprawdę, Shoto widział prawie każdą jej odsłonę. Poza jedną.. nigdy nie uroniła przy nim ani jednej łzy. Nie była dobra w rozmowach o uczuciach, ale czy zaniedbała go aż tak że mógł sobie pomyśleć że rzuciła go w kąt? Na rzecz kogo niby? Miała teraz tyle pytań na raz.
"Nie wiem czy jest się czym chwalić. Zostało to już ustalone przez stryja i jej rodzinę. Jednak rozmawialiśmy i się porozumieliśmy."
Tyle to i ona wiedziała, że są zaręczeni że podjęli jakieś kroki. Yona wiedziała całkiem sporo, wiedziała że coś go trapiło, dlatego prosiła Sai o bycie delikatną. Wzięła głębszy wdech na myśl że zostało jej zarzucone że mogłaby być agresywna względem Tachibany. Jak śmiała w ogóle coś tak niedorzecznego insynuować! Wypuściła powili powietrze wsłuchując się uważnie w jego słowa. Barwa głosu grała zawsze kluczową rolę. Nie było w tym wyznaniu euforii, nie było ekscytacji. Bardziej chłód i zimna kalkulacja. Przechyliła lekko głowę w bok. "Czy on do niej czuje coś głębszego?" chciała dla niego dobrze, chciała żeby był szczęśliwy nie ważne z kim postanowiłby się związać, nawet jeśli to miałby być inny facet, będzie go wspierać i cieszyć się jego szczęściem.
"Co masz na myśli?"
Uśmiechnęła się odrobinę cieplej na to pytanie. W ametystowych oczach mógł dostrzec to tak dobrze znane ciepło i wyrozumiałość. - Tylko to że jest podobno dziewczyna która jest Tobą zauroczona.. i z jej opisu dałabym sobie rękę uciąć że to nie jest Yona.. - zaczęła ze spokojem w głosie. Nie wiedziała jak Shoto mógł tego nie dostrzec, myślała że żaden rumieniec się przed nim nie ukryje. "Najciemniej przy pochodni ewidentnie.." skomentowała w myślach.
- Dowództwo nie było gotowe na tak wielką operację.. najlepsi nasi zabójcy poświęcili się podczas masakry w Edo i innych większych miastach.. może z nimi byśmy mieli większe powodzenie.. - nadal miała gdzieś ten cierń wbity w sercu za to co miało miejsce podczas masakry. Nie potrafiła tego przełknąć. Potrzebowała jakiegoś większego zwycięstwa żeby podnieść swoje własne morale. Ale to było coś z czym sama musiała się uporać, nie mogła ciągnąć Shoto na dno swoich problemów, był dla niej zbyt ważny żeby podtruwać go swoimi problemami. Nie była osobą, która leciała do innych o pomoc. Ona zawsze sama pod górę, pod wiatr z tym ciężkim wozem, który ciągnęła za sobą. Kiedyś dociągnie go na szczyt i z buta zepchnie go drugą stroną. Ale jeszcze długa droga ją do tego momentu czekała.
Przekraczając próg jego pokoju nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Nie spodziewała się że może ją czekać taka rozmowa z nim. Ten paskudny chłód w jej stronę, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła od niego! To bolało. To sprawiło że emocje które zawsze w sobie trzymała na ułamek sekundy przedarły się przez fasadę opanowania. To było to co dostrzegł zanim użyła całej swojej silnej woli żeby domknąć wieko tej puszki!
"Ja … ja … nie potrafię.."
Usłyszała ten szept. Jak mogłaby nie? W końcu jej zmysł jej jeszcze nie zawiódł, a już na pewno nie na tak małym dystansie. Uniosła spojrzenie z parującej herbaty na siedzącego naprzeciwko niej zabójcę.
"Nie wiedziałem co zrobić. Nie miałem od ciebie informacji."
Zatkało ją. Wpatrywała się w niego kompletnie zaskoczona początkiem jego słów. Nie rozumiała o czym on teraz mówił.
"Poczułem, że już nie jestem ci potrzebny. Nie jestem w końcu nikim ciekawym. Nie jestem osobą, która bucha radością."
Każde wypowiedziane słowo było dla niej jak długi, zimny senbon prosto w serce! "..Shoto.." szepnęła w myślach nie potrafiąc wydusić z siebie żadnego słowa teraz. Zupełnie jakby ją sparaliżowało.
"Nie jestem jak on."
Rozchyliła lekko usta ale nic się z nich nie wydostało. Wstrzymała jedynie oddech, zupełnie jakby delikatnie westchnięcie, miało poruszyć całą tą gęstą atmosferą i zniszczyć ten moment w ułamku sekundy. Nie wiedziała do kogo się przyrównywał. Nie miał przecież do kogo, był dla niej wyjątkowy.
"Jestem tylko kimś, kto miał żyć w cieniu i być bronią. Nie miałem mieć przyjaciół. Nie miałem mieć nikogo poza klanem. Jednej nocy się wszystko zmieniło. Potem poznałem ciebie. Byłaś miła. Byłaś wyrozumiała. Byłaś … inna."
Nie potrafiła mu przerwać, nie teraz kiedy pierwszy raz odkąd się znali w jego głosie było coś więcej niż opanowanie i chłód. Barwa jego głosu była tak przepełniona cierpieniem i frustracją że aż emocje zaczęły w niej wzbierać. Nie tylko z powodu tego jak mówił, ale tego CO mówił!
"Yona kazała mi powiedzieć co myślę. Skonfrontować swoje myśli z tą sytuacją"
Spięła się cała na te słowa. Nie sądziła że kiedyś nadejdzie dzień żeby ktoś postronny musiał go przekonać do bycia szczerym z nią. Ale to nie pokazywało jego słabości, jedynie obnażało jej niedoskonałość w tej relacji. Bolało że nie czuł się przy niej wystarczająco swobodnie żeby samemu się do niej zgłosić z tymi problemami.
"Ja … boję się. Boję się, że uznałaś mnie za cień przeszłości. Za osobę, która była kiedyś, ale nie jest już ważna. Boję się, że znów zostanę sam i nie będę miał nikogo"
- .. oh Shoto.. - w końcu mógł usłyszeć ten sam, a nawet nie. Jej głos w tej chwili był tak ciepły jak jeszcze nigdy dotąd. Przysunęła się w jego stronę, najpierw kładąc mu lewą dłoń na barku. - Spójrz na mnie.. Shoto.. - z tymi słowami sięgnęła prawą dłonią do jego podbródka, który uniosła na tyle aby mógł spojrzeć jej prosto w oczy. Jej twarz nie zdradzała żadnej negatywnej emocji, nie było już tego zimna, które było odpowiedzią na jego chłód.
- Jak możesz twierdzić.. że nie jesteś ciekawy.. jak możesz mieć o sobie tak niskie mniemanie, kiedy dla mnie jesteś jedną z najbardziej wyjątkowych osób jakich ścieżki się skrzyżowały z moją własną.. - mówiła ze spokojem, czułością w głosie. - .. zawsze ceniłam cię za to jaki jesteś.. nie musisz być wulkanem pozytywnych emocji żebym chciała Cię mieć blisko siebie.. uwielbiam Cię takiego jaki jesteś.. z zaletami i wadami.. Shoto.. - dłonią delikatnie przesunęła od podbródka, wzdłuż linii szczęki aż do zawiasu i czule przesunęła po jego policzku kciukiem. - Nie masz żyć w cieniu innych.. nie jesteś bronią.. jesteś człowiekiem.. jesteś moim ulubionym piorunem.. jesteś najważniejszą osobą w moim życiu Shoto.. - ametystowe oczy się zaszkliły i łzy popłynęły po policzkach gdy patrzyła w te jego jasno niebieskie tęczówki. - Nic i nikt tego nie zmieni.. nie ważne że należymy do innych rodów.. nie jesteś tylko moim najlepszym przyjacielem.. jesteś dla mnie bratem głuptasku.. nigdy nie byłeś sam.. i nigdy nie będziesz.. nawet jeśli nie ma mnie w pobliżu.. jeśli jestem na drugim końcu Japonii.. - przesunęła dłoń z jego barku w dół i złapała za jego nadgarstek. Po czym podniosła ją i położyła sobie na sercu, a przynajmniej tam gdzie ono się znajdowało. - .. Zawsze mam Cię w swoim sercu.. - to mówiąc pociągnęła delikatnie jego głowę w swoją stronę i opadła swoje czoło o jego. - .. zawsze będziesz moim Shoto.. nic i nikt tego nie zmieni.. - dodała już szeptem nadal patrząc w jego oczy. Nie zamierzała go karcić, ale chciała żeby zrozumiał jak ważny dla niej jest. Po stracie Kiro, Shotaro był pierwszą osobą, przed którą się otworzyła. Był pierwszym, któremu powiedziała o swojej stracie. Ile czasu poświęcała na wyciągnięcie go z jego skorupki. I robiła to z przyjemnością.
- Nie powinieneś był tyle czekać.. przecież wiesz że możesz mi powiedzieć wszystko.. że chcę dla ciebie dobrze.. że nie pozwoliłabym nikomu Cię skrzywdzić.. przecież wiesz.. że poszłabym za Tobą na koniec świata i krok dalej jeśli zaszłaby taka potrzeba.. - po tych słowach pociągnęła go całkowicie w swoje objęcia. I nie było tu możliwości żeby protestować fizycznie bo Saiyuri była o wiele silniejsza od niego w tym momencie. Nie pozwalała mu się wyrwać ze swoich objęć. Ale też starała się go tak tulić żeby go nie udusić jak wcześniej. Jedna dłoń wplotła się w jego czarne włosy, czule je przeczesując.
- Pamiętaj ile dla mnie znaczysz Shoto.. - szepnęła czułym głosem. Wiedziała że tego potrzebował, w równej mierze co ona. Musiała sama przed sobą przyznać że czuła ulgę mówiąc mu to wszystko, zrobiłaby to pewnie o wiele wcześniej gdyby wiedziała że to wszystko tak bardzo eskaluje w tak negatywny sposób, przytłaczając biednego pioruna. Wiedziała w tej chwili że będzie musiała mu pomóc z jego emocjami, bo to co się w nim nazbierało nie tylko nie miało ujścia aż do teraz, ale było po prostu ciężkie do ogarnięcia.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Kiedy ostatnie słowo opuściło jego usta to poczuł jak pewien ciężar, który nosił przez wiele miesięcy spada z hukiem. Jako samuraj powinien zamykać swoje uczucia i nie rozmawiać o nich. Powinien emanować spokojem, siłą i opanowaniem. Jako mężczyzna i jako Tachibana nie stosowne było pokazywać uczucia oraz o nich mówić publicznie, bądź komuś spoza klanu. Powinien przyjąć ją z chłodem oraz uprzejmością i w ten sposób pożegnać. Nawet jeśli to oznaczało, iż ich relacja miałaby się zakończyć. W końcu nie potrzebował nikogo oprócz klanu. Tak powinien zrobić, lecz postąpił przeciwko temu. Złamał się i zrobił coś czego nigdy by nie oczekiwał. Teraz zaś miał otrzymać to na co zasłużył.
W pewnym sensie zarówno ulżyło mu, jak i odczuwał przerażający strach. Co będzie jeśli Saiyuri go wyśmieje? Jeśli jego obawy się potwierdzą? Co jeśli słowa stryja okażą się prawdą? Bał się tego i podświadomie czuł, iż nie poradziłby sobie z tym. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak odsłonięty, tak wrażliwy, tak bezbronny jak w tej właśnie chwili. Jego wzrok przez cały czas był skierowany w dół. Bał się spojrzeć jej w oczy. Może nie chciał widzieć tego, co mógło tam być, po tym co powiedział. Te sekundy były dla niego jak godziny. Czuł jak jego tętno cały czas skacze, a krew pulsuje w jego uszach. Gdyby nie fakt, iż potrafił całkiem nieźle kontrolować swój oddech, to pewnie w tym momencie zacząłby nad wyraz szybko oddychać, aby dotlenić organizm. Czuł się jakby zaczynał się dusić.
Kiedy usłyszał swoje imię, to spiął się. Nie mógł podnieść wzroku, nawet jeśli chciał. Jego ciało było sparaliżowane. Nie słuchało jego komend. Poczuł jak jego podbródek jest podnoszony przez blondynkę. De facto został zmuszony do tego, aby spojrzeć jej w oczy. Nie było w nich chłodu, czy negatywnych emocji, ale aktualnie Tachibana nie mógł nic z jej twarzy wywnioskować. Nie mógł też się poruszyć. Była od niego silniejsza, a w tym momencie on sam nie czuł się na siłach, aby wykonywać jakąś określoną akcję. Tak więc był zmuszony słuchać tego co do niego mówiła i jednocześnie patrząc jej w oczy. Było to cholernie trudne i szczerze mówiąc wolałby wysłuchać jej słów, bez kierowania wzroku na jej twarz. Poza tym była zbyt blisko. Całe jego ciało w tym momencie krzyczało, aby się wycofać. Jego mózg wysyłał zbyt dużo zbieżnych informacji, aby móc podjąć jedną konkretną decyzję. Czuł jak przesuwa kciukiem po jego twarzy. Czuł się wtedy jakby delikatne wyładowania elektryczne przesuwały się po miejscu, w którym następował dotyk jej skóry na jego.
- Ale … - próbował coś powiedzieć, ale słowa mu zamarły w gardle, tak samo jak on kiedy położyła jego dłoń na jej klatce piersiowej. Czuł bicie jej serca, tak samo jak czuł szum w uszach. Nie wiedział co powiedzieć. To całe rozmawianie o uczuciach. To wszystko było dla niego jak nowa rzecz. Nie wiedział dokładnie jak ma zareagować. Na szczęście Saiyuri wiedziała, kiedy przyciągnęła go ponownie do uścisku, choć tym razem upewniła się, że ma czym oddychać. Przez chwilę jego ciało chciało się wyrwać. Jego naturalna reakcja, kierowana przez instynkt. Nic z tego jednak nie wyszło, ponieważ nie mógł się poruszyć. Nie wiedział czy to dlatego, że to on był tak słaby, czy ona tak silna. Wiedział jedynie, że w tym momencie mógł poczuć coś czego nie czuł od dawna. Mógł przez chwilę poczuć się bezpiecznie.
- Przepraszam Sai – powiedział cicho, kiedy ją również objął. Czuł jak łzy spływają mu po policzkach. To był chyba pierwszy raz od śmierci rodziców i tego też nie był pewny. Nawet nie pamiętał, kiedy ostatni raz płakał - Przepraszam, że jestem taką porażką. Przepraszam, że nie jestem wystarczająco silny. Przepraszam …
Przepraszał ją, lecz w głębi serca również kogoś innego. Pytanie czy oprócz przeprosin zdoła wybaczyć samemu sobie?
Teraz widząc pękniętego Shotaro przed sobą, czuła zawód.. nie względem niego, ale względem siebie. Przecież miał dla niej wartość młodszego brata, kochała go tak jak Kiro kochał ją.
"Ale.."
Nic nie odpowiedziała, jedynie uśmiechnęła się do niego czule. Wiedziała jak ciężkie to musiało być dla niego. Podziwiała go za to że był w stanie powiedzieć to wszystko na głos prosto w jej twarz.
"Przepraszam Sai.."
Docisnęła go mocniej do siebie gdy tylko poczuła jak objął ją rękami. Gdy dłonie Tachibany zacisnęły się nagle na połaciach jej ubrania, sięgnęła dłonią do jego głowy. Delikatnie sunąc po czarnych włosach, jakby głaskała małe, wystraszone dziecko, które wyrwało się z najgorszego koszmaru jakie mogło mieć. Przez chwilę milczała, pozwalając mu wylać z siebie to co jeszcze gniotło go od środka. - Oh Shoto.. - szepnęła czując jak wilgoć na skórze i materiale jej ubrania. Milczała przez chwilę.
"Przepraszam, że jestem taką porażką. Przepraszam, że nie jestem wystarczająco silny. Przepraszam …"
- To ja jestem Ci winna przeprosiny.. że miałeś w ogóle takie myśli.. że mogłabym Cię rzucić w kąt z nudów, jakbyś był jakąś popsutą zabawką.. Shoto.. - odchyliła się lekko od niego, patrząc mu głęboko w oczy. Sięgnęła ponownie do jego polika, kciukiem delikatnie ocierając słoną wilgoć ze skóry.
- Patrz na mnie Tachibana.. - mówiła ze spokojem, jego nazwisko wymawiając z nieopisaną czułością w głosie. Tak samo jak Kiro robił z nią. - .. nie jesteś porażką.. Nigdy nie byłeś.. i nie ważne co mówi twój stryj.. czy ktokolwiek inny.. jesteś przykładnym samurajem.. jesteś zdecydowanym zabójcą.. Twoi rodzice wychowali wspaniałego.. młodego mężczyznę.. z którego są dumni.. słyszysz Shoto? - mówiła nadal ze spokojem.
- .. jesteś silniejszy niż Ci się wydaje.. po prostu musisz bardziej w siebie wierzyć.. tak jak ja w Ciebie wierzę.. - dodała po chwili delikatnie się do niego uśmiechając, zanim pociągnęła go ponownie w objęcia. Jedną dłonią trzymała mu na karku, drugą delikatnie sunęła po jego plecach dla komfortu.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
I tym samym pękł. Pękła fasada, pękła broń. Okazało się, że jest zwykłym słabym chłopakiem, który nawet nie rozumie co czuje. Nie wiedział co ma zrobić czy, w którą stronę się udać. Czuł dezorientację oraz strach. Po raz pierwszy w życiu pomimo bycia uzbrojonym, był tak bezbronny i odsłoniętym.
Saiyuri zaś nie oceniała go. Nie wyśmiała. Po prostu była przy nim. Była jak starsza siostra, która pocieszała go i obiecywała, że nie powie o niczym rodzicom. Była niczym opoka. Zabawnym było to, że zawsze uważał ją za swoją senpai, lecz w miarę upływu czasu była dla niego niczym siostra. I jeszcze straszniejsze oraz boleśniejsze było to, iż przez swoją dumę oraz głupotę prawie przekreślił tą relację. Przy niej nie musiał być najlepszy.
Patrzenie na nią w dalszym ciągu było cholernie ciężkie. Zwłaszcza, że był teraz w swoim najgorszym stanie. Wyglądał jak przestraszony dzieciak i tak samo się czuł. Nie było w nim teraz nic z samuraja, który może walczyć z demonami. Tak bardzo chciał odwrócić wzrok, ale Saiyuri nie pozwoliła mu na to.
- Słyszę … - odparł cicho, ale wystarczająco, aby doskonały wzrok Sai to wyłapał. Nie było w tym jednak przekonania. Aktualnie jego pewność siebie oscylowała blisko zera.
- Moja mama … - zaczął cicho, ale zaciął się jakby szukając słów, aby kontynuować – Moja mama mówiła, że mogę być kim chcę. Że służenie rodowi to jedno, ale mam myśleć o sobie. Jednak to było dawno. Stryj mówił, że takie gadanie źle wpływa na mnie. Że mnie psuje i osłabia. Jednak czy człowiek bez wiary czy emocji różni się od zwykłego miecza? – mówił, cały czas będąc w objęciach. Słowa wypowiadał cicho i niepewnie. Często łapał przerwy.
- Boję się Saiyuri, że to się skończy. Mam obowiązki wobec klanu i będę musiał je wykonać. Jednak sam nie wiem czego chcę. Chcę pomóc mojej rodzinie, ale nie chcę opuszczać tej rodziny. Nie chcę opuszczać ciebie. – powiedział i złapał ją jeszcze mocniej, jakby obawiał się, że jej sylwetka rozpłynie się niczym mrok nocy w pierwszych promieniach słońca.
- Twoja mam miała rację.. - zaczęła ze spokojem w głosie. - .. twojemu stryjowi się to nie podoba, bo odbiera mu władzę nad Tobą Shoto.. bo przez to nie może cię używać tak jak mu się to podoba.. ale to dobrze.. bo nie jesteś jego własnością.. jesteś częścią tego rodu ale nie jesteś ich posesją.. nie jesteś przedmiotem który mogą eksploatować aż pęknie w ich rękach.. nie pozwolę na to.. nigdy na to nie pozwolę! - mówiła nadal czułym tonem głosu. Nie pozwoli go nigdy skrzywdzić nikomu! Już straciła Kiro, nie mogła sobie pozwolić na stratę jeszcze Shoto. To by ją zniszczyło..
"Boję się Saiyuri, że to się skończy."
Wtuliła go bardziej w siebie. - Nie skończy się.. masz moje słowo.. - szepnęła w odpowiedzi. Dalsze słowa sprawiły że zacisnęła mocniej dłonie na jego ubraniu. - .. nie ma w tym nic złego.. nie musisz wiedzieć czego chcesz.. na tym polega życie Shoto.. na uczeniu się nie tylko o innych.. ale w główniej mierze o sobie samym.. spotykamy różnych ludzi.. to oni pomagają nam lepiej poznać samych siebie.. przy innych odkrywamy nasze atuty.. nasze słabości.. nasze priorytety.. nie poznając bliżej innych zamykasz się na szczęście.. - zamilkła na chwilę przypominając sobie ostatnią rozmowę z Hayato. Wtuliła twarz w jego bark mocniej. Pamiętała ich rozmowę jakby miała miejsce wczoraj, a wraz z tym nieprzyjemne uczucie zawodu. - Będą ludzie którzy nas zranią po drodze, na których się zawiedziemy.. - to mówiąc odchyliła się i spojrzała w oczy Tachibany. - .. ale będą też osoby które dadzą nam powód żeby każdego dnia chcieć się podnieść z futonu.. dadzą nam cel.. do którego będziemy dążyć z uśmiechem na ustach i determinacją w sercu.. - uśmiechnęła się czule do samuraja. Jej słowa nie były branie z niczego, płynęły prosto z serca.
"Nie chcę opuszczać ciebie."
- Więc mnie nie opuszczaj.. - odpowiedziała na jego ostatnie słowa z łagodnym uśmiechem. - ..bo ja nie planuję Ciebie zostawiać.. to że nie jesteśmy spokrewnieni w żaden sposób.. nie znaczy że nie jesteśmy rodziną.. jesteś dla mnie jak młodszy brat.. i to się nigdy nie zmieni.. - powiedziała unosząc się lekko i ucałowała jego czoło wcześniej zaczesując delikatnie grzywkę młodzieńca nieco w tył. Odchyliła się lekko i uśmiechnęła się do niego łagodnie.
- Czuję że mam dużo do obgadania dzisiejszej nocy.. trzeba nadrobić te kilka miesięcy.. prawda? - szepnęła czule i położyła dłoń na jego policzku, nadal patrząc mu w oczy.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Tachibana miał z pewnością bardzo wiele kwestii do przepracowania i na pewno nie była to kwestia tygodni. Możliwe, że zajmie to miesiące, ale bardziej sensownym terminem mogły być lata. Jednak niezaprzeczalnym faktem było to, że dnia dzisiejszego wykonał naprawdę spory krok. Postanowił w końcu zaufać.
- Nie pozwolisz? – powtórzył cicho. Te słowa bardzo przypominały te, które wypowiedziała do niego nie tak dawno pewna rudowłosa. Były zarówno pokrzepiające, jak i dość ryzykowne. Walka z rodem. Nie wiedział czy chciałby podejmować to ryzyko. – Walka tylko wszystkich zrani. Nie chcę tego. Kocham swój klan, ale nie chcę być rzeczą. Ja nie wiem. Ja chcę być … normalny?
Jego umysł pracował na wysokich obrotach, lecz nie potrafił ułożyć sensownej myśli. Po prostu zbyt dużo faktów, wydarzeń oraz zmiennych. To wszystko może skończyć się na wiele sposobów. Zbyt wiele. Na razie jednak w uścisku Saiyuri czuł się bezpiecznie. Wiedział, że za kilka chwil go puści, lecz na razie każda sekunda była jak godzina. Czas delikatnie płynął, lecz oni byli jakby poza jego nurtem. Byli we własnym, prywatnym czasie.
- Szczęście. Czy wszyscy na nie zasługują? Czy każdy może w nim uczestniczyć? Nauka na błędach ma nas kształtować. Życie ma nas uczyć – mówił, choć to bardziej były losowo wypowiadane zdania z jego myśli, które cały czas chaotycznie wirowały w jego głowie – Byłem uczony konkretnego życia. Teraz wszyscy mówią, że nie muszę się zamykać na inne. Że mogę spróbować innej ścieżki? Tylko czy dam radę? Czy nie polegnę? Czuję, że naprawdę mało wiem.
Obydwoje nie patrzyli na siebie, ale nie potrzebowali tego. Ich bliskość oraz relacja między nimi. Czasami tylko to wystarczyło, aby zrozumieć.
- Cel. Moim celem było pomszczenie rodziców. Jednakże jest on niewykonalny. To śmieszne. Wybrałem coś, dzięki czemu miałem wymówkę. Jestem najgorszym bratem na świecie. Jestem beznadziejnym samurajem – powiedział i zacisnął dłoń na jej szatach. Naprawdę zawiódł Kei oraz Kaguyę. Wierzyły w niego. Cholera, nawet nie potrafił porozmawiać z siostrą i pogratulować jej zostania matką. Może faktycznie lepiej byłoby gdyby zniknął? Potrafił tylko uciekać. Od odpowiedzialności. Od uczuć. Od wszystkiego. Teraz też cos krzyczało w nim, aby uciekł. Z całych sił jednak z tym walczył. Nie chciał tego. Chciał zostać. Musiał. Wiedział, że jeśli teraz się złamie to już nigdy więcej nie będzie dla niego szansy.
- Masz beznadziejnego brata – odparł i zdobył się nawet na słaby uśmiech, choć w tym przypadku przypominał bardziej grymas. Czuł się naprawdę słaby. Jakby walczył wiele godzin.
- Myślę … myślę, że masz rację – powiedział i spojrzał jej prosto w oczy – Więc co u ciebie Sai?
- Nie pozwolę.. - powtórzyła te słowa gdy usłyszała jego niepewny szept. Na kolejne słowa o klanie docisnęła go jedynie mocniej do siebie. To byłaby krótka piłka gdyby wparowała do głównej siedziby jego rodu. Z prędkością, precyzją i siłą jakie posiadała teraz, wyrżnięcie całego rodu Tachibana nie nazwałaby nawet dobrą rozgrzewką. Nikt pewnie się nie spodziewał że byłaby do czegoś takiego zdolna, ale ona naprawdę miała w sobie trochę mroku. Trzymała go tylko dla tych, którzy jej zdaniem na niego zasługiwali. Dla przykładu demony, ale też ludzie, którzy tak bardzo zatracili się w sobie że nie było już dla nich ratunku. Lina rzucona dla ocalenia, była już tylko materiałem na szubienicę..
- Zawsze będziesz częścią rodu.. zawsze będziesz Tachibana.. tu.. - przyłożyła dłoń do jego serca. - Nikt tego nie jest w stanie z ciebie wyrwać.. ta część ciebie jest tylko Twoja.. i tylko Ty możesz o niej decydować.. - kontynuowała. - Nie jesteś bronią swojego rodu.. jesteś jego częścią.. na tych samych zasadach co każdy inny członek.. ale jeśli nie czujesz się traktowany na równi z innymi.. to się odezwij.. powiedz czego oczekujesz.. masz prawo oczekiwać.. jesteś silniejszy niż wszyscy razem wzięci.. jesteś dumą i chlubą swojego rodu Shoto.. każdy kto jest zbyt ślepy by to dostrzec.. nie jest wart nawet twojego przelotnego spojrzenia.. - musnęła delikatnie jego polik swoją dłonią. - Nikt ci nie każe wybierać.. ale jeśli ktoś będzie tego od ciebie wymagała.. pamiętaj że ja zawsze.. zawsze będę po twojej stronie i będę cię wspierać w twoich decyzjach.. - dodała uśmiechając się do niego czule.
"Szczęście. Czy wszyscy na nie zasługują? Czy każdy może w nim uczestniczyć?"
- Oczywiście.. masz prawo być szczęśliwy.. masz prawo otaczać się tymi co cię kochają.. tymi osobami które chcą dla ciebie dobrze.. masz prawo do tego by robić to co cię uszczęśliwia.. nawet jeśli sprowadzać się to będzie do pielęgnowania roślin ogrodowych.. - zaśmiała się na koniec, Shoto nie był wojownikiem ale nie musiał się tylko do tego ograniczać. Nie ważne jak będzie jego życie wyglądać, Sai zawsze będzie częścią tego życia.
"Cel. Moim celem było pomszczenie rodziców. Jednakże jest on niewykonalny. To śmieszne. Wybrałem coś, dzięki czemu miałem wymówkę. Jestem najgorszym bratem na świecie. Jestem beznadziejnym samurajem"
- Mówiłam Ci że mój brat zmarł z rąk demona, który napadł Osakę.. nie wspomniałam tylko jednego szczegółu z tego wszystkiego.. - wzięła głębszy wdech i powoli wypuściła powietrze z ust. Zacisnęła wargi na chwilę, to było ciężkie do powiedzenia. - Kiro.. tamtej nocy.. Kiro zmarł w moich ramionach.. byłam ostatnią osobą, którą widział zanim nas opuścił.. - zaczęła nieco cichszym głosem. - Ja.. ja nawet nie wiem jak wyglądał jego kat.. nie wiem czy ktoś go zabił, nie wiem czy nadal pląta się po świecie i morduje innych ludzi.. nie wiem tego.. ja.. ja nawet nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi dane pomścić mojego brata.. tak jak na to zasługuje.. - mówiła nadal cicho, ale jej barwa głosu była inna. Miała w sobie tyle chłodu i czegoś czego nie dało się określić. Ale Saiyuri nigdy tak nie brzmiała, był to głos zarezerwowany dla niewielu. Dla każdego demona z pewnością. - .. człowiek nie zabił mojego brata, człowiek nie zabił twoich rodziców.. zrobiły to demony.. a one istnieją tylko dlatego że Muzan żyje i je tworzy.. więc.. śmierć dla każdego demona.. to fragment zemsty za to co zrobili Nam i tak wielu innym.. może nigdy nie uda nam się zabić demona odpowiedzialnego za śmierć naszych bliskich.. ale.. każde ścięcie głowy tworu Muzana.. to drobny fragment pomszczenia śmierci naszych bliskich.. dlatego nie oszczędzam żadnego demona.. bo jak jakiemuś daruję życie.. to on odbierze kogoś bliskiego innej osobie.. i to się nigdy nie skończy.. nie mam litości dla tych bestii.. - chciała żeby to wiedział. Może to mu choć trochę pomoże.
"Masz beznadziejnego brata"
- Mam brata, który ma ciężki okres w swoim życiu jak każdy.. to ile razy polegniemy, to nas nie definiuje.. - zaczęła już cieplejszym tonem. - ..ale to ile razy jesteśmy w stanie się podnieść i przeć do przodu.. wbrew wszelkim przeciwnościom.. - kontynuowała.
"Więc co u ciebie Sai?"
- Powoli do przodu.. szykuję się na sparing z Yuim.. - powiedziała nieco radośniejszym tonem. - Wiem że jest szybki i zwinny.. zupełnie jakby był jednym z Nas.. ale to zabójca z oddechem płomienia.. podobno ich domeną jest siła.. i tak cholernie chcę się przekonać o niej.. chcę wiedzieć jak bardzo silny jest.. czy jest szybszy i zwinniejszy ode mnie.. - podparła się dłonią o stolik i zrobiła łyka herbaty. - Swoją drogą słyszałam że.. nie zbyt się dogadaliście na pierwszym spotkaniu.. dałabym sobie rękę uciąć że kliknie między wami i się zaprzyjaźnicie.. i.. byłabym bez ręki.. - zaśmiała się lekko rozbawiona tym jak bardzo nie trafiła z przepowiedzeniem ich rozwoju znajomości. W końcu ona się świetnie dogadywała z obojgiem zabójców, więc co poszło nie tak?! Westchnęła cicho pod nosem. - Może daruję sobie podsyłanie ci kandydatów na znajomych.. sam w sumie nie najgorzej sobie radzisz.. zwłaszcza z nieśmiałymi dziewczynami.. - dodała sugestywnym tonem głosu jakby coś wiedziała czego nie powinna.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Może masz rację. Może … może powinienem spojrzeć na to z innej strony – powiedział cicho Shoto. Nie wiedział jak do tego wszystkiego podejść. Słowa Sai miały w sobie mądrość, ale aby słowa przerodziły się w coś prawdziwego to potrzeba było do tego czynów. One zaś potrzebowały odpowiedniej siły. Ciemnowłosy zaś nie wiedział, czy da radę takową znaleźć w sobie. Przynajmniej nie da w tym momencie. Czuł się słaby i taki też pewnie był. Słaby.
- No już bez przesady. To jest nudne – powiedział i zdobył się nawet na uśmiech. Czy ona naprawdę widziała go jak siedzi w ogródku i grzecznie bawi się z roślinkami? Może kiedyś, na starość, chociaż patrząc na to jak żył to wątpił, że kiedyś dożyje starości. Zastanawiał się czy dane w ogóle będzie mu dożyć do trzydziestu dekad, bądź zahaczyć o wiek jego rodziców. To będzie z pewnością trudne.
Tak samo trudne pewnie było dla Sai mówić o jej zmarłym bracie. Wiedział już wcześniej co nieco, ale dopiero teraz mówiła mu chyba wszystko. Możliwe. Trudno było to określić. W każdym razie dzieliła się z nim czymś dla niej naprawdę ważnym. Czymś delikatnym, co nieczęsto mogło ujrzeć światło dzienne.
- W tym względzie jesteśmy tacy sami. Zabić demona, nim on skrzywdzi innych. Nasza słabość, to śmierć niewinnych – powiedział samurai i zacisnął dłoń w pięść. To wszystko była wina tych bestii. Muzana, który je tworzył. Jeśli kiedyś będzie miał szansę się go pozbyć, to zrobi to. Nawet jeśli będzie kosztować go to jego własne życie. Będzie to niewielka cena za pokój. Nim jednak do tego dojdzie to czekała go naprawdę długa droga. Droga, którą będzie musiał przebyć. Czy sam, to się jeszcze okaże.
Tachibana na dźwięk imienia rudowłosego lekko zacisnął szczękę, ale trwało to naprawdę bardzo krótko. Chwilę, która była praktycznie nie dostrzegalna. Nie wiedział czemu ten osobnik tak na niego działał, ale zwyczajnie nie czuł do niego sympatii. Coś w nim nie podobało mu się.
- Cóż. Najwyraźniej nie byliśmy sobie przeznaczeni. Po prostu mieliśmy inne spojrzenie na pewne rzeczy – powiedział Tachibana, biorąc łyk herbaty i o mało się nie zakrztusił kiedy usłyszał jej ostatnie słowa. O co jej chodziło.
- Co masz na myśli? – zapytał, gdyż nie wiedział zbytnio co też jej się uroiło. Sama wiedziała, że w kontaktach międzyludzkich nie był mistrzem.
Skinęła lekko głową i wplatając palce w jego czarne włosy, delikatnie je przeczesała opuszkami. - Zdecydowanie Shoto.. - powiedziała cichym, ale ciepłym głosem. Wierzyła w niego, że był wystarczająco silny wewnętrznie żeby przezwyciężyć swoje słabości. A ona będzie przy nim za każdym razem gdy będzie jej potrzebował.
Zachichotała na komentarz odnośnie zajmowania się roślinkami. To był tylko taki przykład, podejrzewała że bardziej będzie zajęty wychowywaniem własnych brzdąców, o ile kiedyś przestanie być taki płochliwy. Złapała go za potylicę i pociągnęła w dół, dociskając jego buzie do swojego biustu, ciekawa czy znowu strzeli buraka, jak zawsze to robił. Bawiła ją ta reakcja zawsze jakoś wewnętrznie. Nieśmiały wojownik - istna kwintesencja Tachibany.
"W tym względzie jesteśmy tacy sami."
- To prawda.. - potwierdziła jego obserwację. Może to właśnie dlatego tak dobrze się już od początku dogadywali? Cieszyła się że miała okazję go poznać, a tym bardziej nazywać częścią swojej rodziny, nawet jeśli nie byli ze sobą w żaden sposób spokrewnieni.
"Cóż. Najwyraźniej nie byliśmy sobie przeznaczeni. Po prostu mieliśmy inne spojrzenie na pewne rzeczy"
- Ten sam rozwinięty zmysł a tak różne spojrzenie.. trochę szkoda.. cieszyłoby mnie gdybyście się dogadywali.. ale nie będę ingerować w wasze sprawy. W końcu to nie moje miejsce.. ale mam nadzieje że się kiedyś dotrzecie.. - skomentowała nie kryjąc nadziei w głosie. Na krztuszenie się Shoto zareagowała rozbawieniem. - Oj ty zawsze byłeś ślepy na takie rzeczy.. ilu dziewczynom już złamałeś serca w Edo w młodości? A ilu zabójczyniom w Yonezawie? - zaśmiała się, przykładając dłoń do ust. - A słyszałam że jakaś nieśmiała zabójczyni, której pomogłeś.. podobno jest tobą mocno zauroczona.. - powiedziała puszczając mu oczko. - Taki z ciebie lowelas? Tutaj jakaś narzeczona w ostatniej chwili.. tam jakaś nieśmiała dziewczyna.. jest jeszcze trzecia o której jeszcze nie wiem? - spytała łapiąc go delikatnie za policzek i delikatnie za niego ciągnąc. - No powiedz Shoto..całowałeś się już z którąś z nich? - no przecież musiała o to spytać. Nie byłaby sobą, gdyby trochę go nie pomęczyła o to. - A może już coś więcej robiłeś z jakąś niewiastą? - spytała zaciekawiona, uśmiechając się do niego miło. - Potrzebujesz jakiś rad od swojej senpai? - dodała po chwili, wbijając w niego swoje zaciekawione spojrzenie. Była szczera, jeśli potrzebował rad to mógł po prostu o nie poprosić. Wiadomo że by go nie wyśmiała.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Jednakże jakaś część jego myślała jak to jest żyć normalnie, założyć w miarę normalną rodzinę, wychowywać dzieci i nie przejmować się tym, że po świecie szaleją potwory. Może były to płonne nadzieje czy też marzenia, ale może kiedyś dane mu będzie się odrodzić w takim świecie, gdzie nie będzie śmierci i cierpienia, a ludzie będą zwyczajnie szczęśliwi.
- Tyle dobrego – odparł.
- Nie zmusisz nikogo by się ze sobą przyjaźnił. Nie zaskoczyło, ale tak bywa. Nie jestem w tym najlepszy. Może kiedyś nadarzy się okazja, aby ponownie porozmawiać, to kto wie? Wynik może być zupełnie inny. Sama wiesz, że niektórym różne rzeczy przychodzą w odmiennym tempie – powiedział Tachibana i wziął łyk herbaty. Właśnie w tym momencie, kiedy ona musiała rzucić takimi słowami. Czy ona naprawdę chciała wpędzić go do grobu? Jeśli tak, to całkiem nieźle jej to wychodziło.
- Raczej nie wielu, jeśli nie żadnej. Sai wiem, że starasz poprawić mi humor, ale bez przesady. Dziewczęta z pewnością patrzyły na inne osoby niż na mnie. Nie przyciągam uwagi i raczej tak pozostanie – powiedział Shoto, a następnie lekko zbladł. Co ona do diabła znowu wymyśliła?
- Lowelas? Jaka trzecia? Narzeczona to jedna, gdyż tak mi nakazano, ale jaka nieśmiałą zabójczyni? Wiem, że starasz się być miła, ale nie pozwól mi mylić gwiazd z odbiciem w sadzawce – mówił i dobrze, że powstrzymał się przed wzięciem kolejnego łyku, gdyż panna Kurayami ponownie wystrzeliła z takim pytaniem, że tym razem z pewnością by się udusił.
- Ty chyba nigdy nie dorośniesz – powiedział, odwracając twarz, która delikatnie przybrała kolor szkarłatu. Jak można zadawać takie pytania? Przecież to było intymne.
- Nie – powiedział cicho, a następnie zebrał się w sobie i kontynuował – Z nikim się nie całowałem, ani nie robiłem żadnych rzeczy, które są tak podobno naturalne dla ludzi w moim wieku. Tak można się śmiać - powiedział Tachibana, lekko zrezygnowanym tonem.
- Skoro senpai jesteś taka doświadczona i wspaniała to powiedz mi, jak mam niby poznać, że ktoś mnie lubi – rzekł Shoto i spojrzał na nią z lekkim wyrzutem. Skoro zaczęła to niech go podszkoli. Proszę bardzo.
- Ehh faceci.. spodziewałam że wam łatwiej przychodzi dogadywanie się. Nie widzę żadnego powodu dla którego byście mieli się nie polubić na starcie już. Zwłaszcza że obaj jesteście dobrze wychowani.. nie przychodzi mi żaden powód do głowy.. choć jak byś mi go zdradził to może łatwiej byłoby mi to zrozumieć.. więc? - nie wiedziała czemu nie mogła dać temu spokoju. No może dlatego że Shoto był dla niej ważny ale Yuichiro tym bardziej nie był jej obojętny. - Uchyl mi rąbka tajemnicy.. o co wam poszło? Bo nie jesteś typem osoby która nagle kogoś tak bardzo nie lubi że aż zęby zaciska w złości na jego wspomnienie.. - tak, słuch bywał uciążliwym zmysłem, zwłaszcza na malutkim, prawie znikomym dystansie. Chciała wiedzieć co między nimi zaszło, co było tą kością niezgody. Zwłaszcza że Tachibana był nadal upośledzony w kontaktach międzyludzkich, więc może potrzebował wyjaśnienia jakiegoś.
"Raczej nie wielu, jeśli nie żadnej. Sai wiem, że starasz poprawić mi humor, ale bez przesady. Dziewczęta z pewnością patrzyły na inne osoby niż na mnie. Nie przyciągam uwagi i raczej tak pozostanie.."
- Skąd u ciebie taka niska samoocena? Jesteś przystojny przecież, przyjemnie się z Tobą spędza czas.. może czasami jesteś zbyt sztywny, ale wystarczy trochę sake żeby ci kij wypadł.. - podparła się policzkiem o dłoń.
"Lowelas? Jaka trzecia? Narzeczona to jedna, gdyż tak mi nakazano, ale jaka nieśmiałą zabójczyni? Wiem, że starasz się być miła, ale nie pozwól mi mylić gwiazd z odbiciem w sadzawce.."
Uniosła brew zaskoczona jego słowami. - Nie znam jej imienia bo Yuichiro mi nie powiedział.. dał tylko solidny opis tego jaka jest.. w sumie to prawie że twoje lustrzane odbicie z tą nieśmiałością.. więc serio, może powinniśmy popracować nad twoim zmysłem wzroku.. choć sensu to już chyba nie ma skoro i tak masz już kogoś.. - skomentowała ze spokojem w głosie.
"Ty chyba nigdy nie dorośniesz.."
- mhm.. odezwał się ten dojrzały co pytał mnie kiedyś czy już z kimś spałam.. - dała mu pstryczka w nos z bezczelnym uśmieszkiem malującym się na ustach. -.. pewnie nawet tego nie pamiętasz bo byłeś już spity wtedy.. ale ja pamiętam.. - zaśmiała się lekko rozbawiona tamtym wieczorem.
"Z nikim się nie całowałem, ani nie robiłem żadnych rzeczy, które są tak podobno naturalne dla ludzi w moim wieku. Tak można się śmiać.."
Zmrużyła lekko powieki wpatrując się w niego. - Dlaczego miałabym się z Ciebie śmiać? Za kogo mnie masz Shoto.. głuptasie.. - powiedziała łagodnym tonem głosu. -..to nic złego że jeszcze nic z tych rzeczy nie robiłeś, jeśli nie czułeś takiej potrzeby.. i wbrew pozorom to nic trudnego.. i nic co powinno Cię stresować.. możesz mi wierzyć na słowo, jak już zdecydujesz się którąś pocałować.. nie będziesz żałował.. - powiedziała z łagodnym uśmiechem.
"Skoro senpai jesteś taka doświadczona i wspaniała to powiedz mi, jak mam niby poznać, że ktoś mnie lubi.."
- Nie jestem nie wiadomo jak doświadczona, ale wydaje mi się że powinieneś to wiedzieć po sobie.. jak ja kogoś lubię to chcę z tą osobą spędzać więcej czasu, martwię się o tą osobę.. hmm.. jest mi przyjemnie gdy jest blisko mnie.. - poczerwieniała nagle mówiąc to wszystko. - Tyle wiem.. wiem kiedy ja kogoś lubię, ale.. sama nie wiem czy Ta osoba mnie lubi w taki sam sposób.. - przygryzła nagle dolną wargę. - .. ale wydaje mi się że jak ktoś nas lubi, to też chce być bliżej nas.. i okazuje swoją troskę wobec nas.. tak samo jak my to robimy względem tych osób.. - poczerwieniała nieco bardziej. Osobiście nie wiedziała czy Kagami był nią w ten sposób zainteresowany. Wiedziała w głębi że ona się nim zaczęła od jakiegoś czasu interesować. - Też bym chciała wiedzieć czy osoba, którą bardzo lubię, czuje to samo w moją stronę.. ale.. to naprawdę nie jest takie łatwe.. - przyłożyła dłoń do twarzy starając się zasłonić ciemniejszy róż na buzi. - A nie chcę sobie wmawiać rzeczy, których nie ma.. o nadinterpretację bardzo łatwo.. a nie chcę zepsuć tej znajomości.. więc twoja senpai też jest w ciężkiej sytuacji trochę.. z Hayato było chyba łatwiej.. był otwarty i bezpośredni w tym temacie.. mam nadzieje że wszystko się u niego układa.. że kogoś poznał.. i że w końcu będziemy mogli się spotkać i wypracować naszą znajomość.. wiesz żeby zostać przyjaciółmi.. pomimo tego wszystkiego co między nami było.. chciałabym żeby był szczęśliwy.. - rumień zdołał zniknąć z buzi gdy zaczęła o Kamie mówić.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
- Czasami zapominam, że słyszysz wszystko, nawet jeśli człowiek by tego nie chciał – powiedział, nawiązując do jej doskonałego zmysłu słuchu. Może stwierdzenie, że zaciska zęby ze złości było troszkę powiedzeniem nad wyraz, ale prawdą było, że odrobinę gryzł się w język, aby nie powiedzieć czegoś niestosownego. Najwyraźniej ten zabójca był dość bliski Saiyuri, a on nie chciał sprawiać jej przykrości. Po prostu nie wyszło i tyle. Nie pierwszy i nie ostatni raz w życiu Shoto. Wiedział, że i tak będzie drążyła temat, a może rzeczywiście trzeba powiedzieć przyczynę. Z pewnością nie zmieni to jej spojrzenia na tego człowieka, ale zrozumie dlaczego Tachibana darzył go niechęcią.
-Spotkałem go w herbaciarni w Hoseki. To było dość dziwne, gdyż znał moje imię oraz nazwisko, ale jak się szybko okazało ktoś mu je zdradził, bo uznał, że możemy zostać najlepszymi przyjaciółmi – powiedział ciemnowłosy szermierz i spojrzał na Saiyuri wzrokiem, który mówił „Tak to właśnie ciebie mam na myśli”.- Cóż. Próbował mnie sprowokować słowami o mile spędzonej nocy z tobą, o zapachu twojej skóry i ogólnie zgrywał niewiniątko, ale z pewnością miał coś jeszcze na uwadze. Nie jestem nikim ważnym, aby ci zabraniać widywania się z nim, jeśli to robisz, ale nie jest to osoba, z którą chciałbym mieć jakąkolwiek relację. – powiedział Tachibana i wziął łyk herbaty, która już miała dość letnią temperaturę. Nie było to najlepsze, ale czasami trzeba brać co się ma.
- Poza tym co sprawiło, że uznałaś, że on i ja możemy się dogadać? Bo jeśli powiesz, że zmysł Sai to ostrzegam cię, że oberwiesz czarką. Nie musisz mi szukać znajomych. Radzę sobie z tym co jest, bo potem wychodzi jak widzisz.
- Znaczna część rozwoju znajomości polega na pierwszym wrażeniu. Ludzie o wiele bardziej zwracają uwagę na osoby, które są głośne, bądź w centrum uwagi oraz eksponują się. Ja do takich nie należę i nigdy nie będę. Więc nie wątpliwe, że nawet jeśli jestem jak to ujęłaś przystojny, to mało kto chce ze mną rozmawiać, gdyż zwyczajnie mało kto zwraca na mnie uwagę. W pewnym sensie to nawet zabawne, bo tak właśnie miało być i do tego byłem szkolony – odparł z delikatnym uśmiechem. Cało to mówienie o znalezieniu partnerki i twierdzenie, że wszystkie kobiety są zapatrzone w niego. Sai była jak matka, która pocieszała swoje dziecko.
- Wiesz, że ten zmysł nie działa w ten sposób. I jeśli opisywał ci to ten człowiek to z pewnością podziel to przez dwa i odejmij jeszcze połowę – odparł Tachibana, który zirytował się na samo wspomnienie rudowłosego. Nie trawił go i nie ma zamiaru tego zmieniać. Następne jej słowa były jedna poniżej pasa. I to dosłownie.
- Nie moja wina, że upijasz każdego z kim pijesz, bo sama masz wytrzymałość wołu. To jest nienormalne i powinno być zgłoszone. Wszystko co się mówi po alkoholu nie powinno być wykorzystywane w późniejszych rozmowach. Takie powinno być prawo – rzekł niebieskooki i założył ręce na torsie. To było totalnie nie fair, iż wykorzystywała rzeczy, których on nie pamiętał.
- No cóż. Niektórzy uważaj, że w moim wieku bycie osobą bez doświadczenia jest śmieszne, bądź podyktowane jakimiś problemami czy też uszczerbkami. Dlatego też nie podejmuję takich dyskusji, bo wiem jak niektórzy lubią coś takiego wykorzystać. Poza tym plotki roznoszą się bardzo szybko, a nie mogę wszystkich pozabijać – odparł Tachibana, zaś ostatnią kwestię skończył z takim spokojem jakby mówił o pogodzie. Nie przejmował się tym, że nie ma żadnego doświadczenia, ale z pewnością tłumaczenie tego wszystkim byłoby niezwykle uciążliwe, a wiedział, iż ludzie lubią wbijać szpile. Dlatego też nie miał zamiaru nikomu dawać okazji do zranienia. Sai nie bał się tego powiedzieć, gdyż ufał jej jak nikomu na świecie. Była dla niego niczym rodzina. Jeśli miałby wybierać to z pewnością wybrałby ją. Nawet jeśli kosztowałoby to go wydalenie z szeregów zabójców czy też jego życie.
- Spędzanie czasu raczej nie świadczy o miłosnym zainteresowaniu – mruknął cicho pod nosem ciemnowłosy, ale blondynka z pewnością go usłyszała. Słuchał jednak dokładnie jej wypowiedzi i z pewnością nie umknął mu delikatny rumieniec na jej polikach, który w miarę mówienia pogłębiał się. Czyżby jego senpai darzyła kogoś uczuciem?
- Nie wiem co u Hayato, więc ciężko powiedzieć. Dla mnie to wszystko brzmi zbytnio skomplikowanie i za bardzo jest się zależnym od drugiej strony i jej ruchów. Gdyby można było powiedzieć cos takiego od razu byłoby lepiej, ale zakładam, że te podchody i zgadywanie to część tej gry. Trudne to – rzekł Tachibana. Nigdy nie zastanawiał się nad uczuciami i tym czy kogoś lubi, bo szczerze nie wiedział jak ma to ocenić. Wszystko było ustalane poza nim, a nagle się okazuje, iż ma możliwość wyboru. Sam chciał jej spróbować, ale nie wiedział jak. Nie umiał.
- A czy ty Saiyuri masz kogoś kogo lubisz? – zapytał prosto z mostu, bez ogródek. Był ciekawy, zwłaszcza kiedy doda się jej wcześniejszy pąs na twarzy.
- No co Ci mogę powiedzieć mój mały piorunie.. nie da się przede mną zataić wszystkiego.. - uśmiechnęła się figlarnie w stronę młodzieńca.
Spojrzenie jakie jej posłał odnośnie rozrzucania godności Tachibany sprawiło że zmrużyła lekko powieki i jej spojrzenie się zrobiło nieco intensywniejsze. Była w stanie wytrzymać ten drobny nacisk. W końcu akcje jakie podjęła miały na uwadze pomoc piorunowi odnaleźć się w życiu towarzyskim. Skoro wstydził się rozmów na pewne tematy z kobietą, to może męskie towarzystwo byłoby odpowiedniejsze..
"Cóż. Próbował mnie sprowokować słowami o mile spędzonej nocy z tobą, o zapachu twojej skóry i ogólnie zgrywał niewiniątko, ale z pewnością miał coś jeszcze na uwadze."
Drgnęła zaskoczona tym wyznaniem. Nie dało się zaprzeczyć, zdecydowanie ją zaskoczył tym tekstem. Nie spodziewała się takiej zagrywki ze strony Yuichiro. Przycisnęła dłoń do ust zastanawiając się nad tym bardziej. - To fakt, spędziliśmy razem noc w zajeździe.. ale tylko dlatego że nie było praktycznie pokoi już.. jeden się zwolnił i podzieliłam się nim z Kagamim. Nie chciałam żeby musiał spać w stajni zajazdu.. cieszy mnie że miło spędził tamten wieczór.. prawdę powiedziawszy, ja też się świetnie bawiłam w jego towarzystwie wtedy.. - przyznała z lekkim uśmiechem. Nie rozumiała tylko czemu płomiennowłosy użyłby tego do prowokacji Shoto. To się po prostu nie trzymało kupy. Będzie musiała kiedyś o to spytać osobiście Yuiego.
"Poza tym co sprawiło, że uznałaś, że on i ja możemy się dogadać? Bo jeśli powiesz, że zmysł Sai to ostrzegam cię, że oberwiesz czarką."
- umm.. - mruknęła jedynie, sięgając palcem wskazującym do policzka i lekko się po nim drapiąc. - Nie tylko.. po prosty miałam wrażenie że jak ja się z wami tak świetnie dogaduję.. że wy tym bardziej się dobrze zgracie.. ale ewidentnie byłam w błędzie.. a szkoda.. - przyznała, podając drugi z powodów.
"Nie moja wina, że upijasz każdego z kim pijesz, bo sama masz wytrzymałość wołu. To jest nienormalne i powinno być zgłoszone. Wszystko co się mówi po alkoholu nie powinno być wykorzystywane w późniejszych rozmowach. Takie powinno być prawo"
Rozłożyła ręce na boki w geście bezradności. - Nie moja wina że masz taką słabą głowę do alkoholu. Jak byś częściej ze mną pił to może w końcu byś mnie przepił.. a tak.. same jesteś sobie winien.. - odpowiedziała z lekkim rozbawieniem.
"Spędzanie czasu raczej nie świadczy o miłosnym zainteresowaniu"
- Nie zawsze.. ale to zależy od tego w jaki sposób chcesz spędzać z drugą osobą ten czas.. - skomentowała puszczając mu figlarnie oczko.
Przez chwilę zastanawiała się nad kolejną jego wypowiedzią. Miał racje. Podchody i badanie gruntu nie było łatwe. O ile prostsze byłoby spytanie w prost czy druga osoba jest zainteresowana! Ale do tego też trzeba było odwagi. - Masz racje.. byłoby prościej spytać drugą osobę czy jest nami zainteresowana. Szkoda że to brzmi na prostsze niż w rzeczywistości jest.. - westchnęła zastanawiając się nad złotookim zabójcą z oddechem ognia.
"A czy ty Saiyuri masz kogoś kogo lubisz?"
Lekki róż wrócił na policzki słysząc to pytanie. Przygryzła lekko dolną wargę. Przed chwilą mu sama prawiła o śmiałości a teraz postawiona pod murem nie chciała być hipokrytką. - Tak.. jest taki ktoś.. tylko niestety ty za nim nie przepadasz.. - cholernie ciężko było powiedzieć na głos że darzy uczuciem Kagamiego. To było bardziej zawstydzające niż mogłoby się spodziewać. - Tyle że.. ja nie mam pojęcia czy to jest odwzajemnione.. czy po prostu jednostronne.. - dodała czerwieniąc się nieco bardziej i odwracając wzrok od bruneta. Nie umiała w mówienie o uczuciach, nie umiała się tak uzewnętrznić. To było zbyt krępujące.
- Shotaro! Szybko.. szybko.. wyruszasz na misję! Teraz! Teraz! - skrzeczało ptaszysko jakby od tego jego życie zależało. - No i po miłej rozmowie.. - westchnęła lekko zrezygnowana. Powoli podniosła się z maty i podchodząc do Tachibany, czule ucałowała go w policzek. - Uważaj na siebie Shoto.. - szepnęła, tuląc go w mocnym uścisku, po czym wyszła z pokoju uśmiechając się do niego łagodnie zanim zamknęła za sobą drzwi.
OBOJE Z TEMATU
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nie możesz odpowiadać w tematach