- Nie zdążyłam na czas - zaczęła tak od siebie opowiadać Takuyi o swojej ostatniej misji. - Zjadł całą rodzinę zanim dotarłam na miejsce - dodała wzdychając lekko. Nie było jej przykro, nie była smutna. Nie została Zabójcą Demonów z chęci ratowania innych ludzi. Takie dostała rozkazy i tyle. Nie było w tym nic epickiego, ani poetyckiego. Nie działała z zemsty, jak Takuya, czy dla wyższych celów ochrony ludzkości. Nie zależało jej na bezbronnych, chociaż narażała dla nich własne życie prawie co noc walcząc w ich imieniu. W końcu jej życie tak naprawdę nie należało do niej. Cała jej rodzina służyła swojemu daimyo i z Rin nie było inaczej. Jej czas jako Zabójca Demonów mógł się skończyć w każdej chwili. Wystarczył jeden list, jedno słowo czy zachcianka i dziewczyna zostałaby wysłana w inne miejsce. Wiedziała, że jej właściciel się kiedyś o nią upomni. Jej czas był pożyczony. Mimo to chciała wykorzystać go co do cna. Na tyle na ile mogła. Co będzie potem? Nie miała wpływu na swoją przyszłość. Jej przeznaczenie zostało przesądzone zanim jeszcze się urodziła. Była to dla niej szara normalność. Nie odbierała tego negatywnie. Tak ją wychowano. Nie miało to jednak większego znaczenia. Przynajmniej nie teraz, kiedy siedzieli wspólnie przy stoliku zapijając wszelkie myśli.
- Też zamierzasz się tutaj zatrzymać do jutra? - Zapytała ponownie spoglądając na kuszącą kulkę ryżową, która patrzyła na nią z talerza Takuyi. Zlustrowała chłopaka ciemnoniebieskimi tęczówkami. Również wyglądał jak kupa gówna, ale przynajmniej w całości. Pewnie przydałaby im się kąpiel. Za pewne cuchnęli śmiercią i ludzkim truchłem. Sprawiał jednak wrażenie innego, mniej niedostępnego? Jego spojrzenie wciąż wydawało jej się chłodne, ale w tym samym momencie był chyba po prostu szczęśliwszy. Ciekawe, co miało na niego taki wpływ. A raczej kto.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
Rin rownież zapomniała o jedzeniu. Jej żołądek wciąż zaplątany był w pętelkę po misji. Była zbyt zmęczona, żeby myśleć o czymś konkretnym. Rzeczywiście powinna była jeść lepiej i pewnie częściej. Schudła, nawet sama zauważyła, kiedy pas od kimona wisiał na niej jak na belce drewna. Dlatego też ukradła kulkę Takuyi. Wiedziała, że się na nią nie pogniewa.
- Nie. Po prostu każdy raz wydaje się jak pierwszy - odparła wzruszając lekko ramionami. Niepowodzenia były częścią ich pracy. Nie mogli uratować wszystkich i Rin doskonale o tym wiedziała, jednak ciężko było przyglądać się własnej porażce, kiedy tak bardzo się starało. Chyba to ją bardziej bolało niż sama śmierć innych osób. - Nie lubię przegrywać. A tak to właśnie widzę - zaśmiała się pod nosem na wspomnienie ich pierwszego spotkania. Kiedy to właśnie na misji całkowicie przegrali. Zostali pokonani i ledwo uszli z życiem. Podobno to nie zwycięstwa łączyły ludzi, a właśnie wspólne porażki. Chociaż udało jej się zabić demona tym razem nie ocaliła absolutnie nikogo. Nie można było nazwać tego zwycięstwem, nie w oczach Rin. - A jak Twoje zadanie?
- No tak - olśniło ją nagle - pochodzisz stąd, prawda? Dużo się zmieniło? - Zagadała go rozglądając się na boki, a jej wzrok spotkał się jedynie z brudnymi drewnianymi ścianami. Ciemnoniebieskie tęczówki ponownie wróciły na chłopaka siedzącego tuż przed nią. - Zostanę dopóki nie otrzymam następnego wezwania. Przynajmniej do jutra. Przyda mi się trochę snu - odparła, a jej pełne usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu na widok przesuniętego talerza na środku. Ktoś mądry kiedyś powiedział, że kluczem do kobiecego serca było zadbanie o to, żeby nie była głodna. Czy tyczyło się to także Rin? Tym razem to ona wzięła butelkę napełniając ich czarki. - Wydajesz się bardziej pogodny - dodała na koniec. Nie był to ani komplement, ani złośliwość. Zwykłe spostrzeżenie. Spojrzała na niego jednak uważnie.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
- Przypomniałam sobie naszą pierwszą misję. I jak świetnie nam poszło - wyjaśniła wciąż się uśmiechając. Oczywiście poszło im dosłownie tragicznie. Nie było co zbierać. Rany, ucieczka, leczenie. No tak, te wspomnienia. Pokiwała głową ze zrozumieniem. Więc jego misja nie należała do bardzo wymagających. Rutynowa, jednak z wielu. Wykończenie demonów, które nie zdążyły jeszcze zbyt dużo się posilić. Nieokrzesanych świeżaków, zanim staną się prawdziwym zagrożeniem. Tak było lepiej i na pewno łatwiej. Ciekawiło ją na jakim poziomie znajdował się teraz Takuya. Sporo czasu minęło odkąd walczyli wspólnie. Była pewna, że bardzo się od tamtego czasu rozwinął. Jak bardzo? Czyżby została w tyle? Długi czas spędziła na leczeniu ran, więc nie zdziwiłaby się, gdyby zdążył ją przegonić. Sparing. Chętnie by się z nim zmierzyła, jednak. Takim stanie pewnie zrobiłaby sobie krzywdę.
- Zamierzam się zapić do nieprzytomności - wyjaśniła nonszalancko, jednak rzeczywiście tak było. Chwile zapomnienia. Krótkie i ulotne, tak bardzo potrzebne. Tym razem Takuya nie musiał pić samotnie. Nie było takiej opcji. Rin zdecydowała się go uprzedzić o swoich planach, żeby potem nie marudził. Nalała sobie jedną czarkę, którą od razu wypiła. Potem napełniła ponownie swoją i jego. Przesunęła obydwie czarki w jego stronę. - Karniak za spóźnienie. Jesteś jednego do tyłu - dodała lustrując go uważnie ciemnoniebieskimi oczami z łobuzerskim uśmiechem. Mówiła całkiem poważnie. Pewnie procenty wprawiły ją w taki humor. Była bardziej otwarta, mniej sztywna i zdecydowanie bardziej beztroska. Ulotna chwila, ulotna noc. Jutro będzie musiała wrócić do szarej rzeczywistości zabijania potworów. A dzisiaj? Pokiwała barmanowi, żeby zarezerwował im jakieś miejsce noclegowe w tej spelunie. Nie wyglądało jak gdyby mieli się stąd nigdzie ruszyć. Wręcz przeciwnie.
- Nie jestem pewna. Może chodzi o ten krótki śmiech, który słyszałam dziś po raz pierwszy - wyjaśniła wyciągając ku niemu dłoń, jak gdyby chciała pokazać mu ten śmiech. Zatrzymała się jednak i jej dłoń powędrowała w stronę talerza kradnąc kawałek mięsa, który następnie wylądował w jej buzi. Śmiech był bardziej parsknięciem, jednak Takuya, którego znała potrafił być jedynie chłodny i rzeczowy. - Może mi się wydaje. Nie przejmuj się. To pewnie sake - dodała wzruszając ramionami. Świat powoli kręcił się wokół. Była pijana, mówiła od rzeczy. Nic dziwnego przy takiej ilości sake, ale o to właśnie w tym chodziło prawda? O bezsensownym mówieniu na byle jakie tematy.
- Masz rację - przyznała w końcu, kiedy udało jej się jakoś przełknąć kulkę i przetrwać atak kaszlu. - Jesteśmy całkiem podobni pod tym względem - dodała zastanawiając się nad tym kilka chwil. Rzeczywiście zazwyczaj zachowywali się chłodno i poważnie. Jak gdyby nie potrafili odpuścić, pofolgować sobie, pozwolić na rozrywkę i szczęście. Chyba po prostu nie chcieli być szczęśliwi; zbyt pochłonięci swoją pracą, swoim życiem i życiem innych. - Od zawsze traktowano mnie jak czyjąś własność. Nie znam niczego innego. To dla mnie normalność. Nie czuję się przez to gorzej niż ktoś inny - wyjaśniła cicho, chyba psując im całą zabawę. Nie była jednak smutna, raczej neutralna. Niektórych przekonań nie dało się zmienić. Nawet nie warto było próbować. - Ale Ty również wykonujesz czyjeś rozkazy. Narażasz własne życie dla kogoś innego. Więc sam wiesz, ja kto jest - dokończyła spoglądając na niego ciemnoniebieskimi tęczówkami. Najpierw na jego oczy, potem na usta, potem zjechała wzrokiem na jego dłoń trzymającą pustą czakrę. Czemu była pusta?
- Takie chwile jak ta należą jednak do mnie. Są tylko moje - powiedziała uśmiechając się delikatnie. Sama do siebie. Ponownie na niego spojrzała biorąc butelkę i uzupełniając ubytek jego czarki, który nie przypadł jej do gustu. Uniosła lekko brew z wyzywającym uśmiechem na pełnych ustach. Przyszła kolej na jedną z ostatnich kolejek, bo kończył im się alkohol. A może był to pretekst, żeby zamówić następną butelkę.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
- Też tak uważam. Nie zastanawiam się za bardzo nad swoim losem. Po prostu wykonuję swoją pracę - potaknęła, gdy wspomniał o tym, że urodziła się w takim, a nie innym rodzie. Miał rację. Rin była po prostu sobą. Trochę zbyt poważną - zazwyczaj - sobą. Poczuła się przez chwilę dziwnie lekko, że ktoś tak zwyczajnie ja zrozumiał. Była przyzwyczajona do bycia ganioną za swoje poglądy i za swoje zdanie. „Nie szanujesz się” - mówił jej zawsze Masanori, ale nie rozumiał, że ona po prostu nie miała innego wyjścia. Tak wyglądało jej życie i nie miała na nie wpływu. Z boku zdecydowanie łatwiej było kogoś oceniać. Posłała Takuyi lekki, szczery uśmiech. Jeden z tych smutnych, które potrafią zmiękczyć nie jedno zimne serce. Była mu zwyczajnie wdzięczna. Nie musiał dodawać nic więcej. Zrobił już wystarczająco wiele.
- Tak ja też zdecycowanie jestem lepsza w walce niż w gadaniu, ale wiesz? Teraz rozmowa idzie nam całkiem dobrze - skomentowała śmiejąc się i ponownie wracając do tego błogiego, dobrego humoru, zakropionego cholernie dużą ilością alkoholu. Kiedy polała im resztę sake, wzięła swoją czarkę w dłoń, a drugą chciała przysunąć w jego stronę. W tym samym momencie Takuya wyciągnął rękę po swoją czarkę. Ich dłonie na chwilę się zetknęły i pewnie zabrałaby swoją zdecydowanie szybciej, gdyby nie zwolnione tempo, w jakim wszystko widziała. Walczyli całkiem sporo razy u swojego boku, ale tak naprawdę nigdy nie rozmawiali. Dotyk jego dłoni był również czymś obcym.
- Wyobrażasz sobie mnie z ogródkiem, rodziną i domem? - Zapytała lekko się śmiejąc. - Na szczęście nie. Nie jestem materiałem na żonę. Pewnie kiedyś zginę na misji- wzruszyła ramionami. Osierocone dzieci. Po co komu takie nieszczęście? Takuya pewnie wiedział coś na ten temat, nawet lepiej niż ona. Oczywiście sprawa nie była taka prosta. W końcu po raz kolejny wybór niekoniecznie należal do niej, a do rodziny Asano. - Dwóch potencjalnych kandytatów na mojego męża zostało zjedzonych przez demony. Na razie dano mi spokój odkąd wypełniam rozkazy naszego daimyo - opowiadała też się do niego nachylając, jak gdyby mówiła mu jakiś drogi sercu sekret. Czy tak było - Fukō . Nieszczęście. Ludzie bywają przesądni, podobno przynoszę pecha. A ty, Takuya? Czeka na Ciebie żona w domu? - Przekrzywiła lekko głowę zdecydowanie zaciekawiona. Chyba opuściły ich wszystkie granice. Nikt się nie hamował, a pytania same płynęły. Wydukała coś w stylu "przyniosę", wskazując na pustą butelkę. Podniosła się szybko chwiejąc niebezpiecznie. Chwyciła się kantu stołu chichocząc pod nosem. Jej dziewczęcy śmiech zwrócił uwagę kilku ciekawskich klientów baru. Niektórzy mówili coś do siebie po cichu śmiejąc się przy tym. Może ktoś zamierzał im przeszkodzić? Albo raczej pomóc? Chwile zapomnienia były idealne, niestety nie trwały zbyt długo. Jeden z mężczyzn ruszył w ich stronę. Czego chciał?
- Odprowadzę Panią - rzucił przechodząc przez bar. Śmierdział alkoholem, chociaż nie był tak brudny i zmęczony jak Rin czy Takuya. Spojrzał na Kurokaze porozumiewawczym wzrokiem. A Rin? Jeszcze bardziej zaczęła się śmiać, chyba nie mogła przestać. Mieli nie zwracać na siebie uwagi.
- Mnie nie jest przykro - zaśmiała się sama do siebie, jak gdyby opowiedziała jakiś przedni żart i machnęła ręką sugerując, żeby się nie przejmował. Pewnie w innych okolicznościach nie pozwoliłaby sobie na tak dużą dozę szczerości. Teraz była jednak totalnie pijana, więc także usprawiedliwiona. Wydęła lekko pełne wargi, słysząc jak zaprzeczał kiedy zapytała go o żonę. Przekrzywiła lekko głowę, jak gdyby nie do końca mu wierzyła. Zaśmiała się jednak krótko.
- Dla Ciebie brak nazwiska jest przeszkodą, a dla mnie jest ono utrapieniem - skomentowała kiwając głową w zrozumieniu. Każdy miał swoje problemy. Niektóre może i nawet się wykluczały. Nikt nie miał łatwo na swój własny sposób. - Może porwiesz jakąś piękną niewiastę wbrew woli jej rodziny? Przystojny wojownik. Nie potrzeba Ci do tego ani nazwiska ani pozycji - kontynuowała z głupkowatym uśmiechem na ustach, jak gdyby opowiadała mu historię prawdziwej miłości i rycerza w lśniącej zbroi. Tak sobie żartowała, chociaż naprawdę uważała, że Takuya mógł znaleźć swoje szczęście, jeśli by się na nie otworzył. Rozumiała go jednak jako Zabójczyni. Zdecydowanie łatwiej było trzymać innych na dystans. W ich zawodzę życie bywało wyjątkowo krótkie.
- To może trening? Walka wręcz - zdecydowała spoglądając na niego z błyskiem w oku. Pomysł nieodpowiedzialny i totalnie głupi, całkiem jej się spodobał. Odpowiedź zależała za pewne od tego jak bardzo Takuya był pijany. Jeśli odpowiedział twierdząco wyszli na zewnątrz, gdzie słońce zaczynało już wschodzić. Jeśli miał jeszcze trochę rozumu w głowie, pewnie wymyślił coś innego. Tak czy tak zabrali ze sobą ostatnią butelkę sake. Nie mogła się przecież zmarnować.
- Na pewno byłoby ich więcej niż Ci się wydaje. A ja jestem tutaj nie musisz mnie nawet porywać - skomentowała wciąż niby żartując. Słowa wydawały jej się lekkie, nic nie znaczące. Chociaż jej policzki przybrały kolor soczystej truskawki zwaliła to na ilość sake, jaką w siebie dzisiaj wlali. Zdecydowanie było w tej spelunie gorąco. Odetchnęła.
- Takuya! - Pisnęła zanosząc się śmiechem. Nie było jej wstyd, ani trochę. Wręcz przeciwnie bawiła się świetnie. Jak nigdy. Ciekawskie spojrzenia towarzyszyły im do samego końca. Słysząc jego komentarz niektórzy klienci zaczęli gwizdać i wołać, jak gdyby im kibicowali. W czymś innym, nie treningu. W ich oczach wyglądali pewnie niczym para zakochanych, którą
- Nie dam Ci forów - odparła i ruszyła na niego robiąc zamach prawą ręką, jak gdyby chciała uderzyć go z pięści prosto w potylicę. Nic takiego jednak się nie stało. Była to forma zmyłki, jak i zamach miał jej pomóc w nabraniu impetu. W tym samym momencie przeniosła cały ciężar ciała na lewą nogę, a prawą wykonała płynny ruch najpierw uginając ją w kolanie, a następnie prostując i kopiąc w stronę jego policzka z całej siły. Było to trochę nieczyste zagranie, którego nauczyła się podczas sparingów ze swoimi starszymi braćmi. Zawsze była najsłabsza, musiała pokonywać ich sprytem, nie siłą mięśni. Wszystko wyszłoby świetnie, gdyby nie fakt, że była ledwo w stanie stać. Na sam koniec zachwiała się ponownie wpadając na Takuyę. Czy go przewróciła, a może ją podtrzymał? Jeśli tak, to świat zawirował, a ona znów zaczęła się śmiać. „Ups” - wymsknęło jej się, kiedy zawisnęła tuż nad nim.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
- Wygrałam - rzuciła z łobuzerskim uśmiechem na pełnych ustach pochylając się nad nim. Kiedy Takuya odgarnął jej włosy oparła policzek delikatnie na jego dłoni. Ledwie wyczuwalny, praktycznie niezauważalny gest. Pewnie gdyby jego zmysłem nie był dotyk, nigdy by się o tym nie dowiedział. Odwzajemniła jego spojrzenie na kilka dłuższych chwil spoglądając na niego ciemnoniebieskimi oczami. - To ja się może wywieję - skomentowała swoją wymyśloną formą żartu, na który sama się zaśmiała. Sama i wywieje. No, że niby tak jak wcześniej powiedział o niej i o porwaniu. Halo? Śmieszne, nie? Niestety jej ręce i nogi zaczęły się delikatnie trząść, kiedy chciała ich użyć, całkowicie odmawiając jej posłuszeństwa. Chwilę się siłowała sama ze sobą po czym opadła na niego bezwładnie. Wydała z siebie lekkie „eh”, ale nie dawała za wygraną. Oparła się czołem o ramię Takuyi wciąż sobie na nim odpoczywając. Zbierała siły w bezruchu skupiając się tylko na oddychaniu. Ponownie się zaśmiała z własnego braku siły. Zdecydowała się znowu spróbowała wstać używając do tego przede wszystkim swojego czoła na jego ramieniu. Jedną dłoń położyła na ziemi obok, a drugą płasko na jego brzuchu próbując się od niego odepchnął, złapać równowagę i powoli podnieść. - Dam radę - wytłumaczyła gramoląc się z niego niezdarnie. Była zdeterminowana, a świat wirował i wirował.
- Nichirin:
- Shirayuki
Katana o niespotykanej białej rękojeści z doczepioną białą, długą wstążką. Tsuba również w odcieniu śniegu, w puste w środku ozdobne wzory. Ostrze Nichirin zabarwione na kolor biały wpadający w jasnoniebieski.- Spoiler:
#C0C8CF
- Podoba, ale idę - odparła z determinacją, kiedy zażartował, że powinna jeszcze na chwilę zostać. Oczywiście nigdzie nie udało jej się zajść, bo jej pierwsza próba powstania zakończyła się katastrofą. Ponownie na nim wylądowała. Obojętnie czy było mu ciężko i niewygodnie. Nie miała na to zbytniego wpływu. Podłoże, na którym leżała całkiem wygodnie, zaczęło drżeć. Rin także się nie powstrzymała i wybuchnęła śmiechem wtórując Takuyi. Łzy napłynęły jej do oczu, kiedy próbowała się uspokoić i zapanować nad niekontrolowanym śmiechem.
Hej, Takuya. Czy możemy kiedyś powtórzyć ten beztroski moment?
- Poleżę tylko na chwilę, dobrze? - Zapytała nie czekając na jego odpowiedź. Zbierała siły, wciąż lekko się śmiejąc. Wtuliła się buzią gdzieś w okolice jego obojczyka i oddychała. Pachniał przyjemnie, pomimo wszystkich trudów i walk, jakie pewnie stoczył ostatniej nocy. - Mogłabym tak zasnąć - wyrwało jej się, kiedy na kilka chwil zamknęła powieki. W końcu jednak zatrzepotała długimi, czarnymi rzęsami gilgocząc jego skórę w tym miejscu. Próbowała się rozbudzić. Znajdowali się na dworze, przed śmierdzącą speluną o poranku. Słońce już dawno wzeszło i świeciło nad nimi. Ludzie powoli zaczynali wychodzić ze swoich domów i witać nowy dzień. W końcu Takuya postanowił jej pomóc i z jego pomocną dłonią Rin najpierw usiadła razem z nim, a potem została postawiona do pionu.
- Wracamy - zgodziła się opierając ramieniem o Takuyę. Chwiała się lekko, jednak w miarę samodzielne stawiała kroki. Widocznie zrobiło jej się trochę lepiej od momentu, w którym pomógł jej wstać. Powoli dochodziła do siebie, chociaż wciąż procenty mocno szumiały jej w głowie. Kiedy razem, ramię w ramię, weszli do środka; nikogo nie zastali oprócz właściciela. Ten kręcąc głową z rezygnacją (i lekkim uśmiechem) rzucił Takuyi klucz do pokoju i zniknął w kuchni sprzątając po ciężkiej, przepracowanej nocy. Potem dwójkę bohaterów czekała przeprawa przez strome schody, jednak i te ich nie pokonały. Kilka chwil później znaleźli się w małym, dziwnie pachnącym i trochę obskurnym pokoju; w którym nie znajdowało się nic poza zasłoniętym oknem, niewielkim łóżkiem i szafką z małą świeczką. Ale tak naprawdę czy potrzebowali na ten moment więcej? Dziewczyna pociągnęła go za sobą zwalając się na łóżko, nie miała chyba zamiaru puszczać jego ramienia, a może zapomniała, że się go uczepiła? Zrobiła sobie z jego ręki małą poduszkę, za to on mógł skorzystać z tej jednej małej na łóżku. Fair deal?
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|