Po intensywnym treningu siłowym trochę odpoczęła w cieniu drzewa. Wylała sobie na głowę pół bukłaka zimnej wody. Zimne stróżki pociekły po rozgrzanej skórze, aż się wzdrygnęła przyjemniej orzeźwiona. Po czym złapała za miecz i podeszła na środek placu treningowego. Pochwyciła miecz w obie ręce, trenowała już od dłuższego czasu zwykłą kataną. Uniosła miecz nad głową i gwałtownie pociągnęła w dół. Świst przecinanego powietrza był przyjemny dla ucha. Uśmiechnęła się zuchwale i robiąc kolejne kroki przed siebie zaczęła wyprowadzać sekwencję cięć idących po skosach od prawej do lewej i z powrotem. Od góry do dołu i od doły w górę, obracając przy tym miecz tak aby ostra strona zawsze była skierowana pod dobrym kątem w stronę niewidzialnego celu jaki miała przed oczami.
W pewnym momencie się nagle zatrzymała nabierając powierza w płuca. - Hono no Kokyu.. Shi no kata: Sei En no Uneri.. - warknęła wykonując szybkie cięcie mieczem po okręgu, tworząc między sobą a niewidzialnym przeciwnikiem zaporę z płomienia, która jest w stanie zablokować każdy atak. Ta forma była czysto defensywna. Ostrze pokryło się żywym płomieniem zasłaniając białowłosą od frontu. W oczach było skupienie jak by faktycznie teraz walczyła z demonem. Zrobiła po tym kilka kroków w tył. Palcami łapiąc kilka luźnych kosmków opadających na czoło i zawinęła je za ucho. Po czym przetarła pot z czoła i spojrzała na piękne błękitne niebo. Słońce dawało jak nigdy, istny ukrop tego dnia był dodatkowym czynnikiem utrudniającym trening. Nie mogła być szczęśliwsza, w takich warunkach dawała z siebie o wiele więcej.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Stwierdziłem, że ułatwię jej nienawidzenie mnie. Skoro już nigdy więcej nie chciała mnie zobaczyć na własne oczy, to równie dobrze mogłem być dla niej martwy. Bukłak powiesiłem na jednej z gałęzi, nie chciałem go mieć. Nie chciałem niczego, co mogłoby mi przypominać o Sayace, problem niestety pojawiły się gdy patrzyłem w lustro. Mimo że nasze oczy różniły się, to jednak przypomniały mi o niej. Nie pozostało mi nic innego jak skupić się i bez reszty oddać szkoleniu. Z dystansowałem się do wszystkich, nie miałem ochoty nawiązywać niepotrzebnych interakcji z innymi uczniami. W wolny czasie odpoczywałem między drzewami z dala od zabudowy. Chciałem być sam i mieć pewność, że nie zobaczę jej. Posiłki również spożywałem w samotności, chyba chciałem w ten sposób siebie ukarać. Co prawda dalej nie wiedziałem, jak dokładnie rozpoczęła się ta kłótnia, analizowałem to w głowie co jakiś czas i dalej nie mogłem tego pojąć. Jedyne czego byłem pewny to tego, że nie powinienem był mówić jej takich przykrych rzeczy, ale w złości nie pomyślałem o tym, że te słowa tak bardzo ją dotkną. Przecież byłem dla niej obcą osobą, dopiero mnie poznała i nie powinna się przejmować moim losem.
Z czasem przestałem o tym myśleć, a ta dziwna codzienność stała się dla mnie normą. Wiedziałem, gdzie nie powinienem chodzi i kiedy, żeby na nią przypadkiem nie wpaść. Pewnie inni brali mnie za dziwaka, ale w końcu nie przyszedłem tutaj się bratać z nimi. Tylko nauczyć fachu, który chciałem wykonywać, przynajmniej nikt mnie nie rozpraszał i nie zabierał cennego czasu, który mogłem przeznaczyć na samodoskonalenie. Po kilku miesiącach moje ciało znosiło już lepiej trudy treningu i nie miałem problemu z normalnym funkcjonowaniem po ćwiczeniach czy też nie zdychałem na trawię, ciężko dysząc.
Gdy miałem doła czy znowu nachodziły mnie smutne myśli robiłem to co pozwalało mi się odprężyć gdzieś w lesie z dala od wścibskich oczu wykonywałem ostatni układ taneczny Kabuki, z którym wystąpiłem na dożynkach. Bez muzyki taniec musiał dziwnie wyglądać, ale nie zważałem na to. Zamknąłem oczy i w głowie słyszałem melodie, jakby teraz grała w lesie na żywo.
Dobra passa, nie mogła trwać nieskończenie, chociaż cztery miesiące to i tak szmat czasu. Gdy szedłem do pustej stołówki, zobaczyłem ją stojącą na placu i ćwiczącą formę oddechu płomienia. Nie wiedziałem co miałem zrobić, czy iść do przodu a może wycofać się, nim mnie zauważy. Gdy targały mną te rozterki, zdałem sobie sprawę, jak idiotyczne było to życzenie. Wcale nie musiałem go spełniać, a przynajmniej najpierw chciałem powiedzieć to czego nie powiedziałem tamtego wieczoru.
Byłem uparty kretynem, że tak długo z tym zwlekałem, ale może to los właśnie dał mi szanse. Podszedłem po cichu, ostrożnie stawiając kroki. Wielokrotnie polowałem z ojcem i wiedziałem jak się skradać. Nie chciałem, żeby się odwróciła, w końcu chciała już mnie nigdy więcej nie widzieć, ale chyba mogła wysłuchać mojego głosu. Wziąłem mokrą lnianą szmatkę, która leżała przy bukłaku i spuściłem na czubek głowy tak, aby przysłonić jej wzrok.
-Nie odwracaj się... Nie chcesz mnie więcej widzieć....dostosujesz się do tego żądania.... ale o słuchu nie było mowy... Tamtego wieczoru poniosło mnie, jestem bardzo uparty... W bólu i gniewie powiedziałem za dużo. Nie powinienem był tak zareagować, ale jestem głupim gówniarzem ... Ale wiek to nie magiczna wymówka .... Dlatego za to chciałbym Cię.... Przeprosić. Więcej nie będę mącił Twojego spokoju.... Już znikam...- W moim głosie można było wyczuć delikatną nutkę żalu. Obróciłem się na pięcie i zacząłem spokojnym krokiem się oddalać. Powiedziałem, co leżało mi na sercu i tak jak obiecałem, zamierzałem dostosować się do tego żądania.
albo ją przed sobą stworzę
Chwila osłabienia i to jak cicho poruszał się chłopak dały mu wystarczającą przewagę aby zajść ją od tyłu niepostrzeżenie. Mokra, zimna, lniana tkanina zarzucona na jej głowę przysłoniła nie tylko wzrok całkowicie, ale i wybiła białowłosą z rytmu. Zrobiła krok w tył wpadając na osobę stojącą za nią. Cała się spięła zaskoczona. Sięgając dłonią do szmaty usłyszała jego głos.
"Nie odwracaj się..."
Zamarła w bezruchu po pierwszych słowach rudzielca. Był ostatnią osobą której się spodziewała. Dłoń zacisnęła się na lnianym materiale ale nie odsłaniała swoich złotych oczu. Miał rację, znalazł jakoś obejście żeby z nią porozmawiać. "Cwane.." przeszło jej przez myśl biorąc pod uwagę jego pomysłowość.
Cztery miesiące unikania się pomogły i jej się wyciszyć. O co się wtedy pożarli? Było kilka nieporozumień nawarstwiających się na siebie. Ale wiedziała że i ona nie była bez winy, popychała go tak długo i mocno na krawędź przepaści że w końcu w nią runął i to z głośnym hukiem uderzając o twarde podłoże.
"Więcej nie będę mącił Twojego spokoju.... Już znikam..."
Po ostatnich słowach poczuła jak się odsunął. Słyszała jak obrócił się na do niej tyłem odchodząc. Cóż. Nie wystarczająco szybko, bo Karasawa odruchowo obróciła się za nim zrywając wolną ręką szmatę z twarzy i łapiąc go za przegub zatrzymując go w miejscu z taką łatwością. Widać było że przez te dwa lata nie próżnowała w pod okiem swojej sensei. - Stój.. - powiedziała stanowczym tonem ale po chwili puściła jego rękę, łapiąc się nią za kark i odwracając wzrok gdzieś w bok. - Ja też przesadziłam tamtego dnia.. - odezwała się szeptem. Nie było to przyjemne uczucie przyznawania się do tego ze coś zjebała, ale skoro on miał odwagę by przeprosić to nie mogła być gorsza od niego. - Sprowokowałam Cię niepotrzebnie.. i .. nie powinnam była sprawiać ci bólu naumyślnie.. nawet jeśli powodem tego zagrania było wbicie Ci czegoś do głowy.. - mamrotała już nieco ciszej nadal nie patrząc w jego stronę. Widać było że też nie była dobra w przyznawaniu się do własnych błędów. Ba, chyba pierwszy raz od bardzo dawna to zrobiła i tak! To było mega chujowe uczucie, przypominające jej czemu unikała takich sytuacji w pierwszej kolejności. - Jak twój trening przebiega? - zagadała nagle nieco pewniejszym tonem głosu nadal wbijając wzrok gdzieś w dal, byle nie w niego. Nie dlatego że nie chciała go widzieć, po prostu sytuacja była dość niezręczna w tej chwili. Ale fakt że go zatrzymała fizycznie przed chwilą a teraz jeszcze zagadała prostym pytaniem świadczyło o chęci dania tej znajomości drugiej szansy.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
Czułem się głupio, gdy złożyłem jej przeprosiny, a ona jeszcze dodatkowo dołożyła swoje i teraz już w ogóle przez moment nie wiedziałem co powiedzieć. Jednak musiałem coś odpowiedzieć, nie chciałem, żeby znowu o mnie źle pomyślała, czy zakradło się kolejne nieporozumienie.
-Nie przejmuj się tym Sayaka. Nie sprawiłaś mi bólu, którego wcześniej bym nie czuł.... Może za wyjątkiem....- Powiedziałem szeptem i ugryzłem się w język. Musiałem pilnować swoich słów przy niej, zwłaszcza tych, które mogłaby opacznie zrozumieć. Nie chciałem drążyć tego tematu i mówić jak bardzo zabolały mnie jej ostatnie słowa. W końcu ze szczerym uśmiechem obróciłem się w jej stronę i spojrzałem na nią. Nie patrzyła w moim kierunku, czyżby nie chciała dalej mnie widzieć czy może po prostu chciała, żebym ją zachęcił? Nie była to przyjemna sytuacja, zwłaszcza gdy zdawałeś sobie sprawę, ile czasu zmarnowałeś bezsensownie na boczeniu się. Nie pozwoliłem jej dłużej uciekać wzrokiem, przysunąłem się i nachyliłem głowę w kierunku, w którym patrzyła.
-No już nie musisz mnie karać.... Zrób mi tę przyjemność i spójrz na mnie.- Zmrużyłem oczy i czekałem, żeby złapać z nią kontakt wzrokowy. Na pewno czuła się trochę głupio, w końcu to ona nie chciała już nigdy na mnie spojrzeć. A teraz musiała złamać własne postanowienie, chciałem jej w tym pomóc i pokazać, że nic się nie stało.
-Powoli do przodu. Co prawda, płomień przy moich formach pojawia się bardzo rzadko, ale czasami nawet można dostrzec jakieś płomyczki. Na pewno wiele się zmieniło we mnie od tamtego dnia, mam tylko nadzieje, że na lepsze.- Uśmiechałem się i cofnąłem głowę od jej twarzy. Jeden ze zbuntowanych kosmyków przykleił się jej do czoła, dwoma palcami delikatnie zsunąłem go na bok, za jej ucho. W końcu to przez ręcznik, który jej zarzuciłem na głowę, miała teraz potarganą fryzurę. Może było to śmiałe, ale zdecydowanie wolałem patrzeć na jej nieprzysłoniętą twarz i oczy.
albo ją przed sobą stworzę
"No już nie musisz mnie karać.... Zrób mi tę przyjemność i spójrz na mnie."
Obróciła głowę lekko w bok natrafiając na jego spojrzenie. Był teraz nieco za blisko, na co zareagowała odruchowym odchylaniem się od niego i po chwili robiąc też krok w tył, nadal pozostając w zasięgu. Ręcznik, który jej dał przyłożyła do twarzy w taki sposób że tylko jej złote oczy wystawały znad krawędzi lnu. Obserwowała go z zaciekawieniem.
"Na pewno wiele się zmieniło we mnie od tamtego dnia, mam tylko nadzieje, że na lepsze."
Przechyliła lekko głowę w bok z zaciekawieniem. Wzdrygnęła się gdy sięgnął dłonią do jej twarzy ale nie odsunęła się. Zmrużyła oczy gdy zgarnął kosmyk białych włosów za jej ucho. Ten gest jej jakoś specjalnie nie przeszkadzał, miała w planach zrobić to sama, ale ją ubiegł. Nie speszyło jej to jednak. - Oh doprawdy? Co takiego się zmieniło poza faktem że się izolowałeś od wszystkich? - mogło go to zaskoczyć że nie widzieli się a mimo tego wiedziała jak zdystansował się od wszystkich w mgnieniu oka. - Słyszałam ploty.. - powiedziała ze spokojem w głosie ocierając twarz z potu i przewiesiła mokry ręczniczek przez odsłonięty bark. - Ja też jeszcze nie opanowałam oddechu w pełni.. używanie form męczy strasznie.. muszę popracować nad wytrzymałością.. - powiedziała ze spokojem w głosie. Lewy kącik lekko się uniósł w górę na myśl o tym jak szybko robiła postępy. - Już nie trenujesz chyba z kontuzjami.. prawda? - wbiła w niego nieco intensywniejsze spojrzenie i uśmiechnęła się zadziornie.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
W wolnym czasie ludzie rozmawiali o różnych tematach, a ja nie chciałem przypadkiem słuchać o Karasawie. Zresztą pewnie i plotki z kłótni też obiegły wszystkich uczniów, na pewno nie byłem w nich korzystnie przedstawiony, w końcu byłem Świeżakiem, który w pierwszym tygodniu pokłócił się śmiertelnie ze starszym uczniem. Ale chyba najważniejszemy z powodów było to, że potrzebowałem czasu, aby oswoić się w nowym środowisku i zmienić podejście do pewnych spraw oraz dojrzeć. Zresztą nie miałem z nikim bliskich więzi, więc nikt na pewno nie poczuł się pokrzywdzony przez to.
-Problem leżał i dalej leży po mojej stronie... Po naszej kłótni pojawiło się dużo różnych plotek i praktycznie wszystkie nie stawiały mnie w dobrym świetle. Ale nie ma się co dziwić, w końcu byłem nowym, który obraził senpaia do tego stopnia, że już więcej nie chciał go widzieć... Dlatego łatwiej było się wycofywać niż zmieniać opinie innych ludzi o mnie. Nie obwiniam Cię o to dla jasności, ludzie mówią co chcą.- Nie kontynuowałem dalej tematu, nie chciałem znowu powiedzieć czegoś, czego mógłbym znowu pożałować.
-Już nie zwijam się po trawniku, walcząc o powietrze.- Uśmiechałem się delikatnie, w końcu w takiej pozycji widziała mnie najczęściej przez pierwszy tydzień. Nie miałem czym za bardzo się pochwalić, według mnie zrobiłem tylko drobne postępy. Nie miałem niczego do czego mógłbym się odnieść, jedyne co wiedziałem to to, że nie folgowałem sobie, ale to nie oznaczało, żebym miał jakikolwiek talent czy zrobił duże postępy. Poruszyła temat, przez który ostatnio się pokłóciliśmy, a przynajmniej tak mi się wydawało, gdy wracałem myślami do rozmowy. To właśnie po pokazaniu stłuczonych żeber to wszystko obróciło się jak w kalejdoskopie.
-Nie, nie trenowałem z kontuzjami i nikt nie stłukł mnie do tego stopnia.- Wiedziałem, co chciała usłyszeć, dlatego to powiedziałem. Ale była to prawda, w ciągu ostatnich kilku miesięcy nie nabawiłem się żadnej kontuzji. Czułem na sobie jej intensywne spojrzenie, miałem pewność, że zmieniłem się chociaż odrobinę. Potrafiłem przyznać się do błędu, mimo że nie było to przyjemna rzecz.
-Szedłem właśnie na stołówkę, jeżeli masz ochotę możemy zjeść coś razem o ile skończyłaś już swój trening. Bo nie chciałbym przeszkadzać Ci w nim.- Rzuciłem jej propozycje, która miała już przerwać temat zaczęty przy pierwszym spotkaniu.
albo ją przed sobą stworzę
- Nie bój się nawiązywać nowych znajomości z innymi, szukaj rywali, szukaj przyjaciół.. miłości.. wszystkiego tego czego potrzebujesz do normalnego funkcjonowania.. inaczej tutaj ci się coś spierdoli a tego żaden trening nie naprawi. - mówiąc te słowa dotknęła palcem wskazującym jego czoła. Po czym uśmiechnęła się do niego łagodnie i zabrała palec. No co za baba, znowu musiała bezczelnie go dotknąć a sama się odchylała jak tylko się przybliżył. Ale taka już była, nieprzewidywalna i bezczelna. Chcąca kontrolować każdą sytuację.
- Czyli jakieś postępy robisz.. nie najgorzej.. - potwierdziła ocierając twarz wilgotnym, lnianym ręczniczkiem. - No popatrz.. z tego mojego pastwienia się nad tobą ostatnio coś dobrego wyszło jednak.. może właśnie odkryliśmy metodę skutecznego nauczania Ciebie.. a może jesteś jednak małym masochistą, hmmm? - pochyliła się w jego stronę nieco bardziej z bezczelnym uśmieszkiem. - Sprawdzimy to wieczorem? Możemy zacząć od chłosty.. - poruszyła bezczelnie brwią, uśmiechając się zuchwale. Ale zbyt długo nie potrafiła udawać powagi i roześmiała się przed nim zgarniając paluszkiem wskazującym łezkę z prawego kącika.
- Nie ukrywam.. zjadłabym trochę curry z ryżem.. - mruknęła idąc wraz z nim w stronę stołówki.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
-Nie lubię na siłę szukać kolegów, skoro z nikim się nie zaprzyjaźniłem przez ostatnie cztery miesiące. To nie wynika tylko z izolacji. Słowo przyjaciel dużo dla mnie znaczy, to dla nich byłbym gotowy położyć swoje życie na szali. Jeżeli inni widzą we mnie samotnika, to tylko dlatego, że nie chcieli mnie bliżej poznać. Ale co do plotek to muszę Cię zmartwić, najwidoczniej przy Tobie uważają na słowa. Kiedyś słyszałem rozmowę, w której, plotkowali o nas. Nie była przyjemna dla ucha, dlatego nie będę jej powtarzał.- Pewni uczniowie plotkowali i snuli własne teorie, dlaczego ktoś nowy miał się pokłócił ze starszą koleżanką. Udało mi się usłyszeć fragment ich wynurzeń i bardzo on mi się nie spodobał. Ponieważ myśleli, że poróżnili nas sprawy prywatne. Wyciągali nieprzyjemne wnioski o Karasawie. Mówili, że jest łatwa i ciągle chodzi z ciałem na wierzchu, więc pewnie pokłóciliśmy się o fizyczne przyjemności. Nie wytrzymałem wtedy i pomimo młodego wieku wdałem się z nimi w bójkę, broniąc jej honoru. Nawet nie przejmowałem się tym, że filar płomienia mógłbym mnie po wszystkim wydalić. Ale najwidoczniej oni sami bali się konsekwencji i milczeli po naszej bójce. To umknęło jej uwadze, a ja nie zmierzałem się tym chwalić, może lepiej , że nie wiedziała wszystkiego.
- Spokojnie kilka trudnych lat nie zmieni mojego postrzegania świata. Rywala już miałem za nim się tu pojawiłem, to głównie z jej powodu trenowałem z kontuzją. Także nie twierdziłbym, że jest to aż tak niezbędne. Zawsze miło z kimś porozmawiać.- Odpowiedziałem jej i nie spodziewałem się, że planuje mnie dotknąć. Wysyłana mi trochę sprzeczne znaki, najpierw sama się odsunęła, kiedy się zbliżyłem, a kiedy to ja się oddaliłem, to sama dotknęła mojego czoła. Potem wróciła do tematu znęcania się i insynuowała, że może to lubiłem. Przez pierwszy moment myślałem, że ona tak na poważnie. Ale przypomniały mi się nauki pani Yoshiwary i wiedziałem, że to raczej żarty. A skoro chciała sobie ze mnie żartować to i ja nie zamierzałem pozostać jej dłużny.
- Ale u mnie czy u Ciebie, o której godzinie i czy mam przynieść sznur do spętania?- Mówiłem z ogromną powagą, chciałem zobaczyć jej zażenowane tłumaczenie się. Po chwili sam zacząłem się śmiać, co prawda wiedziałem, że ile było ludzi tyle było fetyszy, ale nie wiedziałem, czy chłosta była dla mnie czymś atrakcyjnym. Ruszyliśmy razem na stołówkę i zajęliśmy jeden stolik. Siedziałem wygodnie i delektowałem się powoli jedzeniem i jej towarzystwem.
albo ją przed sobą stworzę
- Huh.. plotkowali o nas..? Ciekawe.. może powinnam spuścić wpierdol każdemu po kolei żeby dowiedzieć się o czym taki mówili między sobą..? - spytała ze spokojem w głosie ale kącik ust był uniesiony, zdradzając nieczyste zamiary. Czy była aż taka ciekawa tego co o niej mówili. Nie. Nie interesowały ją plotki o ile ktoś nie rozpowiadał bzdur sugerujących że Sayaka jest słaba. To że ktoś mówił że jest łatwa czy nawet puszczalska, to jej akurat wisiało. Bo mogła naprostować delikwenta w każdej chwili i zrobić to publicznie miażdżąc jego wizerunek na zawsze. Nie miała oporów pokazać innym gdzie ich miejsce jeśli sobie na to zasługiwali. Ale taka już była, mogła puścić wszystko z dymem i patrzeć jak płomienie trawią wszystko w koło.
- Osobiście uwielbiam rywalizację.. - odniosła się do jego słów. Splotła dłonie na karku i wyprostowała się dumnie idąc w stronę stołówki. - Nie ma nic lepszego niż wyzwanie.. niż ktoś silniejszy czy lepszy w czymś ode mnie.. mogę się nauczyć czegoś nowego.. i wygranie z kimś w jego własnej grze... mmm.. nie ma nic bardziej satysfakcjonującego.. ale to tylko moje zdanie.. - stwierdziła z zadowoleniem w głosie.
Roześmiała się gdy podłapał zaczepkę słowną. - Może być u ciebie.. o północy.. sznur nie będzie potrzebny, wierzę że zaciśnięcie zębów wystarczy.. - dodała dobrze się bawiąc słowami. Nic dziwnego że mogły jakieś plotki o nich krążyć, jak by ktoś się przysłuchał ich rozmowie to mógłby sobie na prawdę coś pomyśleć. A to tylko niewinne żarty. Dostając swoje jedzenie przed sobą złapała za pałeczki - Itadakimasu.. - powiedziała radośnie i zaczęła na spokojnie jeść to co miała na talerzu. - Jak chcesz to możemy razem poćwiczyć oddech.. - zaproponowała. Skoro sobie wyjaśnili wszystko to nie było powodu dla którego miałaby mu nie pomóc z treningiem w wolnych chwilach.
#990033
- Nichirin:
- SHINKU NO MANGETSU
Ostrze katany ma kolor ciemnego karmazynu. Czarnego koloru Tsuba przedstawia dwa płomienie zazębiające się ze sobą wokół ostrza w formie yin i yang. Rękojeść wykonana jest z wydrążonego drewna z oplotem ze specjalnie preparowanej skóry rekina. Saya czarna z karmazynowej barwy trzema rysami ułożonymi pod kątem 45 stopni, z czego środkowa jest dłuższa od pozostałych dwóch.
- Przecież do Ciebie podszedłem, mimo że mogło to się dla mnie fatalnie skończyć, a twój prawy prosty widziałem z bliska... Nie wszystko da się załatwić siłowo, w tym przypadku raczej nie przyniosłoby żadnego efektu. Walka z wiatrakami nie ma sensu. - Uśmiechnąłem się zadziornie. Zignorowałem jej pytanie o treść plotki, nie chciałem zaczynać tego tematu, bo jeszcze by wyszło, co dokładnie stało się tego dnia. W nerwach zrobiłem to, co zrobiłem i tylko przez łut szczęścia nie odbiło się to dużym echem po całej Yonezawie. Pewnie dopiero wtedy dowiedziałbym się wielu ciekawych rzeczy o sobie, gdyby Ci plotkarze postanowili się zemścić.
- Na pewno sprawia to satysfakcje, ale chyba nie można żyć, tylko tym. Dobrze czasami w tym całym wyścigu po siłę, zatrzymać się na chwilę i powąchać przysłowiowego kwiatka albo zagadać do niewdzięcznego nieznajomego, który na psuje Ci krwi.-Rozumiałem jaką rolę odgrywał rywal, ale aż tak mocno nie podzielałem jej entuzjazmu. Chciałem przekraczać własne granice i stawać się silniejszym, ale to nie był powód mojego istnienia. Tylko środek do celu, który chciałem osiągnąć.
-No to muszę, w takim razie trochę posprzątać w pokoju, jak masz przyjść. Zostawię zapaloną świecę i uchylone drzwi.- Odpowiedziałem jej zaczepnie, skoro chciała dalej brnąć w te żarty. Gorzej, jak faktycznie przyjdzie mnie w nocy chłostać, ale to już było ryzyko wliczone w głupie gierki. Podejrzewałem, że byłaby do tego zdolna.
- Chętnie skorzystam z twojej pomocy na początku. - Nie chciałem odrzucić jej dobroci, ostatnim razem nie przyniosło to dobrego rezultatu. Wolałem nie mieć na głowie zaraz własnego jedzenia, a poza tym mogliśmy dzięki temu spędzić trochę czasu wspólnie.
- Ale i tak prędzej czy później będę musiał wskoczyć na głęboką wodę i nauczyć się pływać bez niczyjej pomocy.- Uśmiechnąłem się szeroko, pomoc bardziej doświadczonej osoby nie zaszkodzi. Ale nie chciałem być wiecznie pisklakiem, musiałem w końcu wyskoczyć z gniazda i nauczyć się latać.
albo ją przed sobą stworzę
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|