Gdy dotarł na miejsce, szybko zlokalizował wcześniej wspomnianego znajomego i razem dali się ponieść zabawie. Jego przybycie zrobiło niemałe zamieszanie wśród mieszkańców. W końcu strasznie wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, nie był codziennością w tych okolicach. Cieszył się powodzeniem wśród pań oraz przykuł też wzrok niektórych wojowników z obu rodzin. Minęło dobre parę godzin i po wypiciu pewnej ilości alkoholu, narodziła się potrzeba wyrzucenia z siebie toksyn, jakich w siebie wlał. Nie miał zamiaru robić tego gdzieś na widoku, dlatego przy okazji postanowił się przejść po obrzeżach wioski i znaleźć dogodne miejsce.
Nie musiał szukać za długo. W pewnym momencie natknął się na dość sporą stodołę. Rozejrzał się po okolicy, czy ktoś jej nie pilnuje. Mimo iż odgłosy wesela były doskonale słyszalne w tym miejscu, to nie było widać nikogo. Wzruszył więc ramionami i wszedł do środka. Po przejściu przez niespore drzwi, do nosa uderzył go mocny zapach wsi. Tylko tak był w stanie go opisać. W środku były zagrody na konie z ich okupantami, tak jak i dość sporo siana i przeróżnych worków wypełnionych bóg wie czym. Mało go interesowały przedmioty czy też zwierzęta, jakie się tutaj znajdowały. Przyszedł tu w jednym celu. Aby spokojnie móc zaspokoić swoją potrzebę fizjologiczną. Mimo jakże nasilającej się chęci postanowił wybrać najdalszy róg od wejścia. Nie chciał, aby któryś z mieszkańców, a nie daj boże właściciel stodoły, go tutaj znalazł i przyłapał. Ominął pozamykane koniki i oddał się temu, po co przyszedł. Odetchnął z ulgą, wiedząc, że niedługo wróci kontynuować zabawę.
Standardowo udała się w kierunku zastawionych stołów, gdzie znalazła nie tylko alkohol, ale i różnej maści przekąski. Wzięła pospiesznie kilka wypieków, wciągając jedno za drugim. Kilku jegomości chciało spróbować się w tańcu z rudowłosą, lecz tych odrzuciła, mówiąc, iż aktualnie nie czuje się na siłach. Dopiero przybyła, ale obiecała, że później sama do nich uderzy. Wydawali się, dziwnie podekscytowani, gdy odchodzili, szukając innej partnerki.
Westchnęła. Jakby miała później czas, żeby ich wszystkich odszukać. Zamiast tego wyłapała kilka znajomych twarzy, a raczej takich, o których słyszała głównie z opowieści. Podeszła, aby zamienić dwa, może trzy słowa i wtedy po raz pierwszy zatańczyła. Od maleńkiego uczyli ją różnych tradycji oraz manier, więc należała do osób, które mogłyby się poszczycić znacznie lepszymi umiejętnościami od przeciętnej osoby. Jednak nie wywyższała się, zwyczajnie skończyła po jakimś czasie, wyciągając instrument, który wzięła ze sobą.
Przysiadła w kącie, na chwilę zwalniając wynajęte osoby. Przygrywała zgromadzonym, sądząc, iż to było znacznie lepsze od bezpośredniego spoufalania się z nieznajomymi. Zebrani powoli wychodzili przed szereg, tańcząc oraz śpiewając znane pieśni. Na jej buzi zagościł delikatny uśmiech, gdy pociągała delikatnie za struny. Postanowiła nieco zmienić repertuar, przyspieszając tempo. Zachęcała, aby każdy podskakiwał oraz pląsał coraz szybciej, prezentując im niedawno skomponowany utwór.
Po jakimś czasie przerwała, dziękując za uwagę i odeszła, aby zaszyć się w nieco spokojniejszym miejscu. Pomyślała, że dobrze byłoby odpocząć, przez co upatrzyła sobie samotną stodołę na uboczu. Towarzystwo zwierząt jej nie przeszkadzało, lecz nie była sama. Wystarczyło, żeby przekroczyła próg i już usłyszała odgłos, jakby ktoś się w głębi odlewał.
Na jej buzi zawitał czerwony kolor, pięści zacisnęła, podążając głębiej. To tyle ze spokoju oraz odprężenia się od zgiełku. Im dalej zmierzała, tym gorzej było dla niej. W pomieszczeniu robiło się coraz ciemniej, aż większość światła zniknęła. Jedynie księżyc wpadał przez jedno z wyżej umieszczonych okien, które wielkością nie przepuściłyby nawet Yony. Podobnie było z pozostałymi dwoma, ale czemu pomyślała nagle o ucieczce? Chwilę wcześniej, gdy znajdowała się znacznie bliżej źródła odgłosów, ogromne drzwi zostały zamknięte. Oho. Zapowiadała się cudowna noc.
- Moshi Moshi - rzuciła w kierunku nieznajomego - Czyżbym zastała ducha? - zerknęła z figlarnym uśmiechem, patrząc w stronę chłopaka. Wysoki, umięśniony oraz znacznie wyższy od niej, zdecydowanie spotkała jakąś szkaradę - Aaaaa potwór! Giń poczwaro - schyliła się po kupkę siana i rzuciła w jego stronę - Umarłeś? - zapytała po chwili, śmiejąc się z żartu, który wymyśliła.
Obrócił się w jej stronę i gdy tylko pojawiła się ona w zasięgu wzroku, to zaczęła rzucać w niego sianem i krzyczeć. - Co jest kurwa! - miał teraz pojedyncze źdźbła suchej trawy na głowie i torsie. Zdmuchnął te ze swojego nosa i oczu widocznie wkurwiony na kobietę. - Najebana jesteś!? Rodzice cię nie uczyli, że w ludzi się sianem nie rzuca dziewczynko?! - teraz gdy miał ją przed sobą, to mógł się jej lepiej przyjrzeć. Była ubrana w tradycyjne, wyszukane kimono. Prawdopodobnie członek którejś z rodzin samurajskich. Przy pasie widoczna była katana, a na jej plecach widniał shamisen. "Pieknie... kolejna rozpieszczona szlachcianka, która myśli, że na wszystko jej wolno." takie myśli chodziły mu po głowie, po zobaczeniu z kim ma do czynienia. - Jeśli w ten sposób zawsze atakujesz potwory to, aż się dziwie, że nadal żyjesz. - zaczął strzepywać resztki siana z jego ubrania i głowy. Nie zamierzał przekomarzać się z podpitą szlachcianką. Co prawda mimo tego, że zaatakowała go trawą, to wyglądała w pełni sprawna psychicznie. Jednak pozory mogą mylić. Nikt normalny nie rzuca w ludzi sianem, gdy tylko ich zobaczą. - Z resztą nie mam na to czasu. Zajmowanie się pijaną panienką ze szlachty, nie leży w moich obowiązkach. - z tymi słowami ruszył w stronę wyjścia, by w końcu wrócić do imprezy. Nie skosztował w końcu wszystkich trunków i potraw, jakie rodzina rządząca przygotowała dla biesiadników. Nie wspominając już o pięknych kobietach, z którymi nie zdążył jeszcze zatańczyć.
Gdy tylko miał drzwi do stodoły w zasięgu wzroku, to widok ich od razu sprawił, że chłopak wytrzeźwiał. Były zamknięte. Zdziwienie wkradło się na jego twarz. - He?! - oznajmił głośno. Podszedł do drzwi i próbował je popchać do przodu... Ani drgną... - Nosz ja pierdole! - wyciągnął swoją broń i szykował się do rozjebania drzwi. Jednak nie zrobił tego... Gdyby tak poczynił, to pewnie ta panienka by nakapowała na niego i kazała wyrzucić z imprezy. Mocno sfrustrowany zaistniałą sytuacją odłożył broń na bok wraz z plecakiem i zajebał z pięści w drzwi, aby się wyładować. Gdy skończył swoje kilkukrotne uderzenia w twarde belki drzwi. Pokonany usiadł koło swoich rzeczy i postanowił się napić troszkę wody. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał spędzić tutaj nocy.
- Jakoś sobie radzę, widzisz? Zdrowa i żywa - uśmiechnęła się psotnie, dłońmi wskazując na siebie. Humor ciągle jej dopisywał, może to dlatego, że wcześniej została uznana przez biesiadników? Nowy utwór wyraźnie przypadł im do gustu, ale czegoś jej w nim brakowało. Może... Potraktuje jegomościa jako królika doświadczalnego i dowie się od niego, gdzie powinna podkręcić tempo? To była dobra myśl, wszakże za prędko stąd nie wyjdą. Właśnie! Zapomniała na śmierć mu o tym powiedzieć!
Spojrzała za siebie z szerokim uśmiechem, gdy usłyszała łup-łup. Oho, komuś wyraźnie odbiło. Wolnym krokiem podeszła w stronę drzwi, ręce krzyżując na piersi. W pierwszej chwili nic nie powiedziała. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, jak próbuje wygrać z drzwiami, przy okazji ich nie rozwalając - Kamień Ci nie upadł na głowę, gdy sikałeś? Czy może męska frustracja wzięła w górę? - przechyliła głowę na bok, po czym zrobiła krok do przodu i przykucnęła - Może wykorzystajmy ten cudowny czas, aby się lepiej poznać? Hiryū Yona, a ty? - uśmiechnęła się delikatnie, obserwując go bursztynowymi ślepiami. Oczywiście, że nie była pijana. W przeciwieństwie do niego nic procentowego nie trafiło do jej ust. W konsekwencji zdusiła wewnętrzną potrzebę, aby mu to wypomnieć, ale z pewną rezerwą. Jeśli będzie dalej się puszył, nie zawaha się tego użyć. Z drugiej strony, nawet jeśli nie przypominał osoby z klasy samurajskiej, tak jego broń robiła spore wrażenie. Nietypowe dla samurajów, ale możliwe dla członków organizacji - Czekaj, należysz do Zabójców? - zmarszczyła czoło, nie wierząc, że taki ogień został przez nią przeoczony. Aż klasnęła w dłonie i szczerze się uśmiechnęła - Czyli jesteśmy kumplami z organizacji. Czym władasz? - była wyraźnie zafascynowana, szybko zapominając o dawnych uszczypliwościach. Może dzięki temu jakoś lepiej go zrozumie? No nic, warto było spróbować.
Po zrozumieniu, w jakiej sytuacji się znalazł, od razu wytrzeźwiał. Musiał jednak żyć ze świadomością, że Yona prędko go nie zostawi w spokoju. Skoro już tu byli, postanowił zabawić się rozmową z nowopoznaną kobietą. - Jesteś jakąś bojową grajką? Za dnia pstrykasz na shamisenie, a w nocy zwalczasz zbrodnie swoją kataną? - zaśmiał się pod nosem, żartując sobie z jej wizerunku. Miał wątpliwości czy jest zabójcą demonów tak jak on. Jednak nie odpychał od siebie tej myśli, spotkał różnie wyglądających zabójców, więc było to wysoce prawdopodobne. Jednak jego myśli zostały potwierdzone niedługo później. Nazwanie ich kumplami z organizacji, jasno mówiło, że oboje byli Zabójcami Demonów. Przynajmniej nie będzie tutaj zamknięty z jakąś słabą szlachcianką, tylko z porządnym wojownikiem. Chociaż, czy była silniejsza od niego? Jej wygląd nie zdradzał wiele z jej możliwości. Nie wiedział jeszcze nawet, jakiego oddechu używała. Jej pytanie go zdziwiło. Nie spotkała najwyraźniej nikogo z oddechu kamienia. Jak tylko zobaczysz broń kogoś z jego użytkowników, to jesteś w stanie ich rozpoznać do końca życia. Postanowił się z nią pobawić troszkę. - Władam oddechem miłości moja droga. - puścił jej oczko figlarnie z uśmiechem. W głowie śmiał się, jakby nie było jutra. Był ciekaw czy uwierzy w jego słowa, czy też jej niewiedza jest kłamstwem.
Zastanawiał się nad tym po kiego grzyba ona tutaj za nim przyszła. Ta stodoła nie była w centrum wioski, były to obrzeża zaraz obok pól i lasu. Nikt, kto nie ma konkretnego zamiaru, nie zapuściłby się aż tutaj. - Tak w ogóle, dlaczego przyszłaś do tej stodoły? A może po prostu lubisz podglądać załatwiających się facetów zboczeńcu. - raz jeszcze zaśmiał się, spoglądając na minę kobiety. On też potrafił podocinać rozmówcy, gdy chciał. Po ich krótkiej wymianie zdań zdążył zauważyć, że ona również nie stroni od częstych żarcików. Jednak niech sobie nie myśli, że da radę z nim wygrać w tym "sporcie". Noc dopiero się zaczynała, a on w zaistniałej sytuacji nie miał nic lepszego do roboty.
Ach, sarkazm. Najwidoczniej i mu udzieliło się jej zachowanie. Teraz mogli wzajemnie sobie dogryzać, aż nic nie pozostanie. Świetnie, dawno nie miała żadnej konkurencji, no może poza Sayaką, która aktualnie przebywała, gdzie indziej. Może to i lepiej? Wtedy z tego miejsca by nic nie pozostało, może poza zgliszczami i częścią koni.
- Bojowa grajka? Ładna nazwa, ale nie. Gram, bo tego nauczono mnie za dzieciaka i lubię to robić. Chcesz posłuchać? - niecny uśmieszek zawitał na buzi. O tak, tylko posłuchaj, jak pięknie pociągała za struny. Do rana zobaczy obraz rozpaczy i się uśmieje. Piękna idea, warta przemyślenia.
Samo jego uśmianie się, udzieliło się Yonie. Śmiała się razem z nim, tylko że z nieco innych pobudek. Lubił z niej stroić żarty, niech poczeka. Noc jeszcze długa, a ona miała kilka asów w rękawie. Nie tylko swój shamisen. Choć ten był bronią samą w sobie, potrafił niszczyć słuch, każdemu, kto tylko próbował jej docinać.
- Zresztą ty z drugiej strony wyglądasz mi na sadystę. Podnieca Cię duszenie oprawców łańcuchem? - zażartowała z jego wizerunku w rytm zasady "Oko za oko". Poniekąd za nim zobaczyła jego broń, wyczuła zapach metalu. Myślała, że może jakaś stara broń jest przechowywana na tyłach, a tutaj okazało się, iż był elementem jego orężu. Dość dziwne, gdyż nigdy wcześniej takiego nie widziała, no ale nie wszystkie Oddechy były jej znane. Spotkała kilka, właściwie to całe cztery. Pozostał jeszcze jeden, możliwe, iż należący do niego.
- Tak? Zacałowujesz ludzi na śmierć? Chcę spróbować - doskoczyła do niego, lądując kilka centymetrów od miejsca, gdzie siedział - To jak? Pokażesz, jak czarujący jesteś, a może skłamałeś? - w tym świetle jej oczy znacznie pociemniały. Dawne iskrzące się w nich złoto przygasło, przez co pomarańcz wypełnił resztę tęczówki. Intensywny oraz mówiący, iż nie zawaha się cofnąć przed tym, co powiedziała.
- Czemu? - zamyśliła się na moment, dłonie opierając na jego kolanach - Chciałam się zaszyć w samotności i odpocząć, ale to mogę zrobić z Tobą, czyż nie, Kiryu-kun - odpowiedziała znacznie cichszym głosem. Nie mówiła powabnie, gdyż nie planowała go uwieść. Zwyczajnie igrała z nim, tak jak na płomień przystało.
Na propozycję posłuchania jej gry na instrumencie, jego zainteresowanie odrobinę wzrosło. Pomyślał, że lepsze to niż słuchanie odległych odgłosów biesiady i śpiących koni. - Jeśli faktycznie potrafisz dobrze grać... to, czemu nie. - obrócił się w jej kierunku i oparł o ścianę. Skoro tak się chwaliła swoimi naukami, to pewnie zagra coś ciekawego. Przynajmniej jest możliwość, że ktoś ją usłyszy i przyjdzie otworzyć te cholerne drzwi. Sam nie potrafił grać na żadnym instrumencie. Nigdy go to nie fascynowało jakoś za bardzo. Nie był jednak na tyle zręczny, żeby pozyskać takie umiejętności. Co prawda lubił słuchać muzyki, gdy nadarzy się do tego okazja. Więc czekał z niecierpliwością na to, co Yona mu zafunduję swoją grą.
- Hmmm... Zgodziłbym się z tobą, ale to nie oprawców podduszam - puścił jej uwodząco oczko. W głowie raz jeszcze śmiał się z tego, co powiedział. Był przekonany, że nie jest w stanie dorównać jego zaczepką. Chciał od razu pokazać dominację w tej dziedzinie. Dumny z siebie wpatrywał się na jej minę i wyczekiwał oznaki zwycięstwa.
Po jego drobnym kłamstewku skoczyła przed niego w mgnieniu oka i wpatrywała się w niego, na wysokości jego twarzy. Była zdecydowanie za blisko. Nie sądził, że tak łatwo mu uwierzy. Jednakże po jej następnych słowach wiedział, że to tylko jej podstępna gra, aby sprawdzić, czy faktycznie mówi prawdę. Nie przeszkadzało mu pocałowanie jej, jednak chciał jeszcze bardziej podsycić jej ciekawość i możliwe zawstydzić ją. - Moja pocałunki nie zabijają moja droga, one oczarowują. W taki sposób, że jestem w stanie kontrolować daną osobę, jak tylko chcę. - ciężko my było nie parsknąć śmiechem po tych słowach. Jednak trzymał powagę swoich słów i kontynuował. - Musisz mi wybaczyć, ale nie chciałbym mieć niewinnej szlachcianki na sumieniu. - był pewny, że zaciekawił ją jeszcze bardziej. Jeśli natomiast te słowa odwiodą ją od tego pomysłu, to wcale mu to nie przeszkadzało.
Poczuł jej teksturę dłoni na swoich kolanach. Za pomocą zmysłu mógł wywnioskować, że są one twarde jak u zabójcy. Wiadome teraz było, że faktycznie sporo czasu spędziła, używając tego miecza, który miała przy pasie. Jej cichy ton mógł wydawać się uwodzącym, jednak on nie dał się podejść. Nie znał jej na wylot, ale wiedział, że ta kobieta lubi sobie igrać z ludźmi. - Ciężko mi odmówić skoro sam jestem tutaj zamknięty z tobą. - odpowiedział prosto, przeszywając jej oczy wzrokiem, wyczekując jej następnego ruchu. Ciekawe co jeszcze ma w sobie ta cała Yona.
Cenienie własnej wolności to z pewnością była ich cecha wspólna. Z tego powodu czuła się wcześniej tak, jakby miała się udusić. Wcześniej czuła się jak pod presją. Spojrzenia padające na nią kazały poruszać się według przyjętego schematu. Dokładnie tak, jakby sobie tego życzył ojciec. Mimo wszystko to właśnie jego zastępowała, sama najchętniej zostając w domu, gdyby tylko miała taką możliwość. Zamiast tego utknęła tutaj, ciekawe czy jej się później za to oberwie... Machnęła w myślach dłonią, później się tym odpowiednio zajmie i zdecydowanie ostro potępi idiotę, który tego dokonał.
- Jestem całkiem ukontentowana. Mogło być lepiej, ale każdemu należy się szansa - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem, odnosząc się końcowo do ogółu. Nawet te szkarady mają swoje pięć minut, za nim skróci je o głowę.
- Teraz wątpisz? Szansa na odwrót minęła - pociągnęła za skórzany pas, po czym przełożyła go przez głowę. Tylko od czego, by tu zacząć? Zamyśliła się, wyciągając piektron - Jaką lubisz muzykę? - zapytała, dostrajając instrument do swoich aktualnych potrzeb.
Pomimo iż bezpośrednio zapytała o jego preferencję, tak nie zamierzała się o nie opierać. No może, przy wyborze następnej pieśni. Zamiast tego pewnie złapała za kość, kładąc drugą dłoń znacznie wyżej. Teraz, zamiast kucać, musiała klęczeć, aby instrument oprzeć o kolana - Jesteś gotowy umrzeć od tych melodii? - uśmiechnęła się figlarnie, pewniej chwytając za element zmieniający brzmienie jej strun.
Zaczęła koncert. Piektronem uderzała o struny, mocno oraz pewnie - Ha! Hey! Ha! - te krzyki miały się sporadycznie pojawiać w melodii, aby całość się ładnie komponowała. Zaczęło się od mocniejszych brzmień, które z czasem miały coraz cieplejszy wydźwięk. Ciągle przyspieszała, aby uzyskać odpowiedni rytm. Skupiona tym razem nie była na nim, a muzyce, która wychodziła spod jej palców. Gdy dźwięki miały się zmienić na wyższe, dokręcała struny, aby później z powrotem je wydłużyć. Właściwie, dlaczego wybrała ten utwór? Ten był jednym z pierwszych, które opanowała. Innymi słowy, czuła się z nim wystarczająco pewnie. Wcześniej, gdy występowała przed publicznością, pokazywała, co ostatnio się nauczyła, dopasowując repertuar do potrzeb gości. Teraz była wolna, mogła grać, co chciała i tak zamierzała uczynić.
Ani razu nie przerwała nawet, wtedy gdy przeniosła palce na struny, aby delikatnie za nie pociągać. Robiła to ruchami przesyconymi gracją oraz ostrożnością. Może i nie miała bardzo wyczulonego słuchu, ale nie powiedziałaby, iż czegoś jej brakuje. Urodziła się, żeby grać, a przynajmniej tak jej mówiła Chie, obserwując ją podczas pierwszych lekcji z nauczycielem. Czy w takim razie, podobała mu się melodia, którą tworzyła? Spojrzała ukradkiem na niego, delikatnie się przy tym uśmiechając. Choć radosny wyraz nie schodził z jej twarzy, tak teraz emanowała pasją oraz ekscytacją. Do bólu lubiła, to co robi i nikt jej nie powie, że jest inaczej.
Po skończonym koncercie skłoniła głowę i wzięła głębszy oddech. Czekała na owacje? Może. W każdym razie nie zamierzała pytać o jego zdanie. Zwyczajnie przyglądała się w jego oczy, odkładając na chwilę instrument oraz kostkę.
- Nie? - udała zaskoczoną, aby zobaczyć ten pierwszy wyraz twarzy, który pojawi się na jego twarzy - W takim razie pewnie brakuje Ci kobiecej ręki, która Cię poddusi, więc robisz to sobie sam. Och, jak mi przykro - dotknęła dłonią miejsca, gdzie znajdowało się serce, udając wielce skruszoną oraz przejętą. Niech nie myśli, że jeszcze wygrał. Bitwa między nimi trwała.
- Jak tylko chcesz? Ciekawa umiejętność - rzuciła rozbawiona, po czym, gdy tylko usłyszała, jak nie chciałby mieć szlachcianki na sumieniu, przysunęła się bliżej - Za późno - i pocałowała go czule, wpijając się w jego usta. Teraz nie miał gdzie uciec. Dłonią uderzyła w ścianę obok niego, zaś drugą położyła mu na policzku. W smaku przypominał słodki alkohol oraz coś cytrusowego? Całkiem możliwe, choć zdecydowanie była w nich jakaś mocniejsza nuta, tylko co?
Odsunęła się po chwili, patrząc mu w oczy - Czyli mówisz, że oczarowujesz panny swoim nieziemskim oddechem, tak, że padają Ci do kolan? Wybacz, ale to jednorazowy pokaz - uśmiechnęła się zuchwale i wyprostowała górę sylwetki. Dawne zbliżenie pozostało szybko zapomniane i z pewnością nie będzie przez Yonę rozpamiętywane - W takim razie, jaki jest Twój prawdziwy oddech? Bo to z pewnością nie jest miłość - puściła mu oczko, pozostawiając dłonie ciągle na jego kolanach.
Nie wiedział, jak ma rozumieć to, czy jest gotów "umrzeć" od jej muzyki. Na samą myśl co to mogło oznaczać, na chwilę zwątpił i momentalnie żałował, że się na to zgodził. Jednak gdy ta zaczęła grać, to wszystkie wątpliwości zostały rozdmuchane pięknymi dźwiękami shamisena. Akompaniowała swoje granie okazjonalnymi, krótkimi krzyknięciami. Na początku lekko go zaskoczyły, lecz po chwili widział, jak dobrze zgrywają się z melodią. Spoglądał na nią w osłupieniu i z zainteresowaniem wymalowanym na twarzy. Był wielce zainwestowany w to, co próbuje przekazać przez swoją muzykę. Jej ruchy przesiąkały pasją i latami doświadczenia. Gdy grała, to wyglądało to niezwykle proste do zrobienia. Jednak mimo życia pełnego przepychu widać było, że lenistwo to nie jedna z jej cech.
Po skończonym repertuarze uchyliła głowę przed nim, jakby czekając na brawa i wiwaty. Co prawda nie będzie skakał z radości i kłaniał się do stóp, ale na pewno pochwali. - Muszę przyznać, że jestem wielce zaskoczony. Twoja gra była przepiękna. - nie kłamał. Naprawdę mu się podobała.
Jej stwierdzenie nieźle zbiło go z tropu i na twarzy miał jeden wielki znak zapytania. - He? Ale ja nie... - i wtedy sobie uświadomił, co chciała przez to powiedzieć. - Żebym ja zaraz ciebie nie poddusił. - powiedział to z zamkniętymi oczami i zmarszczonymi brwiami. Trafił mu się dobry przeciwnik. Nie tak łatwo uda mu się ją zagiąć. Całe szczęście, że miał jeszcze na to sporo czasu.
Moment, w którym podsunęła się bliżej, zaalarmował chłopaka na jej zamiary. Czy ona naprawdę pójdzie tak daleko, aby wyciągnąć z niego, że kłamał? Owszem. Pocałowała go w usta, chwytając jedną z dłoni za jego policzek, natomiast drugą blokowała mu ucieczkę. Zaskoczony chłopak nie wiedział, co ma zrobić, ale oddał się chwili i pozwolił jej na zrobienie tego. Jej usta były ciepłe i bardzo miękkie. Nigdy wcześniej nie całował dziewczyny. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu dzielić swój pierwszy pocałunek z zabójczynią w stodole na jakiejś wsi. Na twarzy był lekko czerwony z zawstydzenia. Jednak chciał się na niej odegrać... i to prędko. Po chwili zabrała swoje usta, wpatrując mu się w oczy. Po jej wypowiedzi mogła myśleć, że zwyciężyła. Nie wiedziała, że Kiryu się nie podda tak łatwo. - Jakbyś bardziej uważała jako zabójczyni demonów, to byś wiedziała, że każda technika ma dwie części. - po jego słowach wysunął się do przodu, całując ją w usta. Przez to, jak dużą miał siłę, oboje polecieli na ziemie. On wylądował, pomiędzy jej nogami przytrzymując jej ręce. Raz jeszcze czuł jej usta na swoich, tym razem troszkę dłużej. Gdy sądził, że to już wystarczy, odkleił się od niej i puścił jej ręce, kładąc je odpowiednio na lewo i prawo od jej głowy, wciąż zwisając nad nią. - Teraz mogę aktywować technikę, kiedy tylko zechcę. Miej się na baczności Yona. - zadziorny uśmieszek raz jeszcze zagościł na jego twarzy. Był pewny, że tym razem to on zwyciężył.
Czekając na brawa, nie myślała za wiele, jak zareaguje. Dała z siebie wszystko, pokazując, w czym była dobra. Jej puls nieznacznie przyspieszył. Oddychała ciężej niż poprzednio, ale nie z powodu zmęczenia. Chciała więcej, każda komórka ciała krzyczała, aby zagrać kolejną. Z trudem odłożyła instrument, nie wierząc, iż ot tak zamierzała zakończyć. Jedyny utwór? Tej nocy zagra ich jeszcze z kilka, a wszystkie dla niego. Tego chłopaka, z którym utknęła. Dziwne. Wcześniej rozwaliłaby drzwi i wyszła, ale teraz? Wolała zostać w środku, spokojnie grając na shamisenie. W duchu zaśmiała się, ten jeden wieczór zapamięta na długo. Dwójka zabójców, zamkniętych w niewielkiej przestrzeni i ciche dźwięki shamisena, które otulały całą przestrzeń między nimi. Tak, to dobry tytuł na kolejny utwór.
- Arigatou - uśmiechnęła się promienie, patrząc na niego z radością, jakiej wcześniej nie czuła. Nie liczyła, że cokolwiek dostanie, a jednak uznał jej muzykę. Czy chciał więcej? Prawdopodobnie oto zapyta go później, może, gdy... Nieco się między nimi uspokoi? Kto wie...
- Grozisz czy obiecujesz? - uśmiechnęła się zawadiacko, czekając. Niby droczyła się z nim, ale co byłoby, gdyby doskoczył jej do gardła? Naprawdę interesowały go takie gierki? Miliony myśli przeszły jej przez głowę, łącznie z tymi, które mogła obrócić przeciwko niemu. Ilości ripost, jakie tworzyła, mogłaby spokojnie zapisywać na papierze, lecz po co? Gdy wyobraźnia szalała, lepiej było dać temu upust, niż chować w zwitku papieru. Marnotrawstwo, tak to nazywała. Jeśli, ktoś chciał coś powiedzieć, niech mówi. Wewnętrznej pokusy nie należało dusić, inaczej człowiek wewnętrznie się dławił, przyjmując zadawane sobie ciosy. Tylko po co?
Po słodkim pocałunku nie liczyła na deser. Tak jak powiedziała, chwila uniesienia miała pozostać w liczbie pojedynczej. Jego rumieńce wystarczyły, aż nadto, aby czuła się usatysfakcjonowana. Wygrała, ale tylko do czasu. Słysząc jego słowa, otworzyła szerzej powieki. Czyżby zamierzał...? Nie dokończyła swojej myśli, gdyż dopadł ją - gwałtownie oraz nagle. Lecąc w kierunku ziemi, zdążyła złapać się jego ramion, aby lądowanie na sianku było znacznie przyjemniejsze - Kiryu? - wydobyło się jedynie z jej ust, za nim te pozostały złączone. Na jej buzi pojawił się delikatny rumień. W tym czasie oczy mogły się wydawać nieco szkliste, pomimo iż nie płakała. Światło księżyca idealnie padało na nich, otaczając swoją łaską oraz aprobatą.
Tym razem zbliżenie wydawało się, aż palić. Było namiętniej niż za pierwszym razem, znacznie goręcej. Gdy się odsunął, patrzyła w jego stronę. Ciągle nad nią wisiał niczym przestroga od niebios. Nie zawahałby się kolejny raz, teraz była tego pewna. Delikatnie puściła jego ramiona, przesuwając po nich koniuszkami palców. Jedną ułożyła bezwiednie w lekkim zgięciu blisko głowy, drugą z kolei położyła na lewej stronie czoła, rzucając na twarz niewielki cień - Czyżby? A nie wiesz... - jednocześnie uderzyła kantem obu dłoni w podstawę jego prawej oraz lewej ręki, aby te straciły swój grunt. Nagle i wystarczająco szybko - ... że każdą technikę można przerwać? - uśmiechnęła się figlarnie, przenosząc dłoń z czoła na jego rudą głowę. Nie wiedziała, czy do końca upadnie, ale i tak delikatnie pociągnęła za te dłuższe kosmyki, chcąc poznać ich teksturę. Były miękkie oraz przyjemne w dotyku. Zupełnie, jakby stworzono je do głaskania...
Nie zdejmowała nogi z gazu. Jej zaczepki zwiększały poziom z każdą jego odpowiedzią. Nie spodziewał się, że tak mu się spodoba ta gra. Nigdy wcześniej nie spotkał kogoś takiego, dlatego teraz wszystko było dla niego nowym doświadczeniem. I to bardzo przyjemnym. - Jeśli chcesz, to tobie mogę obiecać. - na jego twarzy zagościł flirciarski uśmieszek. On również nie miał zamiaru przestać eskalować ich zabawę. Nie chciał pokazać słabości i dać jej wygrać. Sądził, że w końcu i ona ma jakiś limit. Miał zamiar do niego dotrzeć i pokazać swoją wyższość. Jednak jakby nie miała takowego limitu, to co wtedy? Rozmarzył się na chwilę o tym i zaraz wrócił do rzeczywistości. Czas pokaże, pomyślał.
Po nagłym pocałunku Yony i równie szybkim odwecie chłopaka, oboje byli teraz w zawstydzającej pozycji. Gdyby ktoś ich teraz nakrył, to pomyślałby, że przeszkodził w jedynej nasuwającej się na myśl rzeczy. Podkładem tego wszystkiego, była ich zadziorność. Oboje nie mogli powiedzieć stop i dać za wygraną. Była to mieszanka wybuchowa jak dwa pociągi pędzące na siebie bez hamulców z zaciśniętym na maksa pedałem gazu. Gdy w końcu zabrał swe usta i spojrzał na jej twarz, to zobaczył, jak słodko się zarumieniła. - Rumieńce idealnie do ciebie pasują. - wypowiedział to dość cicho, ale tak, żeby dokładnie go słyszała. Teraz gdy miał ją przy sobie na dłużej, to dopiero mógł docenić jej urodę. Jej ciemno-rude włosy oddawały nieco jaśniejszy kolor w świetle księżyca, a bursztynowe oczy, aż lśniły. Kwiat we włosach idealnie komplementował jej cerę. Uśmiechnął się raz jeszcze na myśl, że tym razem to on wyszedł na prowadzenie.
Jednak Yona raz jeszcze nie dawała za wygraną. Podczas wypowiadania swojej kwestii, uderzyła go rękoma w zgięcie łokci w obu rękach. Mimowolnie opadł na nią torsem, w porę zatrzymując się mniej niż centymetr od jej nosa. Jedyne co widział, to jej bursztynowe oczy, z bliska wyglądały jeszcze piękniej. - Owszem... można... ale chyba oboje nie chcemy jej teraz przerwać. - wpadł w pułapkę, która sam zastawił. Zabawa jego włosami tylko bardziej utwierdziła go w tym fakcie. Niczym w transie, zerknął na jej usta. Chciał po raz trzeci ich posmakować. Korzystając z okazji, że miał ją tak blisko, nie powstrzymał się i zaczął całować ją po raz trzeci. Z każdym pocałunkiem była coraz słodsza. Uczucie miękkości jej warg przeradzało się w czysty aksamit. Hiryū Yona... właśnie stworzyłaś potwora.
Miała to do siebie, że nie lubiła przerwać. Oznaczałoby to, iż dała sobie za wygraną, określając go mianem zwycięzcy. A przecież to ona była górą, nie odwrotnie. Na razie w równaniu wychodziło im po jednym punkcie. Każde z nich zarumieniło się na twarzy oraz oddało całusa drugiej osobie. Choć zwykłym cmoknięciem tego, by nie nazwała. Między nimi doszło do lekkiego zaiskrzenia spowodowanego nieuczuciem a zaciętą rywalizacją. W dodatku ten nie zamierzał odpuścić i skomentował jej aktualny wygląd. Włosy ułożyły się wokół głowy niczym niekształtna aureola, no i jeszcze ta czerwień zmieszana z różem na policzkach. Mógł sobie darować! - Powiedziałabym o Tobie to samo, ale ty cały jesteś skąpany w czerwieni. Powinieneś częściej przystrajać się tym kolorem, zwłaszcza na buzi - rzuciła w odwecie, jeszcze za nim postanowiła zrealizować swój plan.
Tej w swojej istocie był dość prosty. Chciała go w parterze, aby nie myślał, że jest w lepszej pozycji. Szybkie ruchy poskutkowały, skoro ich torsy się zetknęły oraz jego buzię dzieliły centymetry od niej. Miała to szczęście, że zdążył się podeprzeć, inaczej poznałaby pieszczoty od tej bolącej strony.
Dłonią delikatnie sunęła po jego czuprynie, zupełnie jakby zapoznała się z zupełnie obcym nałogiem. Kusiło, aby pojedyncze pasma leciutko pociągać, ale po pierwszym razie sobie odpuściła. Zamiast tego skupiła się na jego rysach twarzy oraz pięknych, czerwonych ślepiach. Teraz wpatrzone były tylko w nią, jakby zewnętrzny świat nie istniał. Za nim w swoich myślach dotarła dalej, chociażby do umięśnionego ciała, które otulało jej własne, usłyszała słowa, które potwierdzały dawne przemyślenia. Żadne z nich nie odpuści - Kiryu... - już miała coś wyszeptać, lecz uprzedził ją pocałunkiem. Każdy kolejny tylko roztapiał jej wnętrze, nie pozwalając na moment się oddalić. Mimowolnie stał się jej powietrzem, które brała całymi garściami. Rękoma objęła jego szyję, paznokciami przejeżdżając po jego karku. Oczy pozostały zamknięte na moment, aby chłonąć wszelkie wrażenia, aż nogą odepchnęła się od ziemi, aby sama znaleźć na szczycie. Ręce w ramach amortyzacji pospiesznie opuściły przytulne miejsce i podobnie jak on, oparła je po bokach jego głowy.
Klatka piersiowa unosiła się oraz opadła nieco szybciej niż poprzednio. Przerwała igraszki, ale nie wiele brakowało, aby nie mogła się od niego odkleić. Od tej pory stąpała na bardzo cienkim lodzie, gdzie zacierała się linia, między tym, co chciała, a powinna zrobić - Wyjątkowo źle na mnie działasz. Jeszcze chwila, a skończymy bez ubrań, Mój Drogi - powiedziała słodkim głosem, nie przejmując się, iż część włosów opadało bezpośrednio na buzię. Póki go widziała, sprawowała kontrolę nad sytuacją, a przynajmniej na razie - Powiedz szczerze, co chcesz zrobić? Aż tak mnie pragniesz, że nie możesz się opamiętać? - dodała z przekąsem, choć sama walczyła, aby odzyskać dawną kontrolę.[/color]
Trzeci pocałunek był zdecydowanie bardziej namiętny niż poprzednie. Co prawda nadal robił to delikatnie, jednak było w nim więcej pasji. Mimo dość niewygodnego miejsca, jego zmysł dotyku sprawiał, że z jego mózgu powoli robiła się papka. Racjonalne myślenie już od jakiegoś czasu zostało wyrzucone za burtę. Statek, jakim był Kiryu, płynął teraz na autopilocie. Wcale nie pomagało drapanie go po karku. Dla niego to miejsce było kilkukrotnie bardziej czułe, niż u normalnego człowieka. Coraz to kolejne pociągnięcie jej paznokci, sprawiało, że jego ciało było elektryzowane przyjemnością. Przyjemności trwały dość sporą chwilę, aż Yona postanowiła przejąć stery. Szybkim, zgrabnym ruchem. Przewróciła ich na bok i to teraz ona była w tej pozycji, w której on się znajdował przed pocałunkiem.
- Jest to interesująca wizja przyszłości. - na samo wspomnienie o tym, umysł chłopaka zanikł całkowicie. Był totalnie rozgrzany, oddychało mu się nieco ciężej, czując w brzuchu lekki ucisk, podczas gdy adrenalina rozchodziła się po jego ciele. Yona rzeczywiście stworzyła potwora. Teraz musiała wziąć odpowiedzialność za swoje czyny. Nie pasowało mu tylko to, że to on nie był teraz po dominującej stronie. Postanowił to zmienić jednym prostym ruchem. Chwycił ją obiema rękoma pod pachami z łokciami przylegającymi do jej tułowia i podniósł swój tors w jej stronę. Siedział teraz po turecku z Yoną na swoich nogach, podczas gdy jej były owinięte wokół niego. Następnie lewą ręką objął ją u dołu pleców, a druga natomiast trzymała ją od tyłu, by się nie pochyliła w przeciwną stronę. - Same przyjemności, moja droga. - powiedział to, uwodząco patrząc w jej oczy. Nie dając jej chwili do namysłu, po raz kolejny zaczął ją całować równie namiętnie co przedtem. Prawa dłoń postanowiła odpłacić się dziewczynie i powędrowała na jej kark. Delikatnie ją tam masował, momentami pociągając paznokciami po nim. Lewa natomiast nieco mocniej przycisnęła Yonę do jego tułowia. Byli teraz naprawdę blisko, tak blisko, jak chciał. Wiedział, że już nigdy nie będzie żałował tego spotkania.
Jak mógł? Same jego słowa wywoływały, że serce coraz szybciej biło. Nigdy wcześniej się tak nie czuła. Co tłumaczyło jej zachowanie z wcześniej. Mogła nie pić alkoholu, ale wystarczyło, że upiła się samym jego smakiem. W końcu to do niej dotarło. Ten chłopak przyprawiał jej ciało o delikatne drżenie. Jedynie cudem powstrzymała się przed brnięciem dalej. Zupełnie jakby miała wypłynąć na nieznane jej do tej pory wody i nigdy z nich nie wrócić. Jedyną latarnię, jaką widziała w oddali, należała do niego. Kurwa.
Będąc na górze, nie czuła się wcale bezpiecznie. To była iluzja, która rozprysła się jak bańka mydlana. A wszystko za sprawą igły, którą trzymał w dłoni. Przerażał ją. A chciała mu dać lekkie ostrzeżenie, które podziałało przeciwnie do oczekiwań - Coś z Tobą jest naprawdę nie tak - zaśmiała się w uroczy sposób, zanikając. Siła woli powoli ją opuszczała, pozostawiając pustą skorupę, która potrzebowała ciepła.
Spojrzała zaskoczona, gdy tylko chwycił ją pod pachy - Co robisz...? - zapytała zdziwiona, aż wylądowała na jego nogach. Nagła bliskość pogłębiła rumieńce na policzkach. Odcienie różu zniknęły, pozostawiając samą czerwień - Tonę - wyszeptała, złączając się z nim w pocałunku. Jej powieki na nowo się zamknęły, nie chcąc tym razem go stracić. Należał tylko do niej i nikomu nie pozwoli go zabrać.
Pogłębiła czułość, rozchylając szerzej wargi. Mimowolnie zapraszała go do środka, delikatnie wysuwając język na powitanie. W tym czasie, gdy tylko ją docisnął do siebie, jęknęła w jego usta, czując, jak fascynacja nim rośnie. Serce coraz szybciej pompowało krew, przez co poczuła, jak nieznana dawka energii wypełnia jej ciało. Lewą dłoń przeniosła na jego klatkę piersiową, wkradając się powoli pod materiał ubrania. Skórę miał rozgrzaną, paliła delikatnie palce, lecz nie czuła się speszona. Zachęcał ją, aby brnęła w to dalej, do błogiej nieskończoności - Kiryu - wymruczała jego imię, otwierając na moment oczy. Co zastanie? Kusiciela, którym się okazał? A może, wróci jego rozum? Nie... Oni będą spadali tylko głębiej, prawda?
Oboje wpadli w nieznaną głębinę rozkoszy i żadne z nich nie zamierzało wynurzyć się na powierzchnię. Spadali oboje w namiętnym uścisku coraz głębiej i głębiej. Dla nich świat zewnętrzny nie istniał. Tylko on, ona i zwierzęce pragnienie. Smakowali swoich ust, jakby nie było jutra. Po przyciągnięciu jej do siebie jeszcze bliżej przyjął jej zaproszenie swoim językiem. Jego wyczulony zmysł był dla niego błogosławieństwem w takich sytuacjach. Czuł każdy najmniejszy kontakt z jej ciałem. Całkiem możliwe, że to dlatego tak łatwo popadał w ten stan. Ciche jęknięcia Yony tylko bardziej go pobudzały i kierowały go do celu, który na początku mógł być nieosiągalny.
Nie możesz odpowiadać w tematach