Zapach rdzy wymieszanej z czymś, ale z czym? Smak krwi zawsze był taki sam. Słodki niczym ambrozja. Uzależniał. Odgłosy żucia mięsa, tryskającego karmazynowym sokiem na boki. I drewniana miska obok zwłok z posoką.
- Yusuke.. - odezwała się wpatrując w postać demona który ją przygarnął. Twarz i ręce uwalone w brunatnej brei, cieknące na ziemię i rozbebeszone zwłoki nad którymi się pochylał rosły mężczyzna. Twarz wykrzywiona w sadystycznym grymasie gdy zbliżył urwaną kończynę do buzi i wgryzł się zębiskami w udo martwej kobiety. Wyrywając spory kawał mięsa. Ten dźwięk nie był porównywalny z niczym innym.
Było jej słabo, czuła jak nori się pod nią uginają. Zrobiło jej się niedobrze. Złapała się za usta, otwierając oczy szerzej przerażeniu. Czuła jak ślinianki już od jakiegoś czasu wzmogły produkcję. Przełknęła więcej śliny. Słyszała jego drwiący głos. Widziała kątem oka jak łapie za drewnianą miskę z breją. - Tu masz swoją porcję.. - usłyszała z pogardą w głosie.
Otworzyła ślepia czując pierwszą zimną kroplę na czole. To wspomnienie nie dawało jej spokoju. Brzydziła się nim, brzydziła się samą sobą w takich chwilach. Zwłaszcza że miała okazję poznać wielu miłych ludzi na przestrzeni tych 3 lat. "Yusuke ty zakłamany kurwiu.." pomyślała przypominając sobie demona który już dawno odszedł z tego świata. Zepsuł ją, karmił przez prawie dwa lata kłamstwami. A teraz nie umiała się przemóc żeby z czystym sumieniem zeżreć człowieka.
Zamknęła oczy na powrót próbując zmienić tor myśli. Udało się. Tyle że tym razem zobaczyła Jego! Nieprzyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż kręgosłupa. Ta pogarda w jego oczach i ten parszywy uśmieszek. Czemu jej nie zabił wtedy sama nie wiedziała. Mogła przysiąc że go wkurwiła do stopnia że nic z niej nie zostawi. A jednak nadal żyła. Kolejna kropla skapnęła na polik. Uniosła lekko powieki kładąc dłoń na swoim gardle, pamiętała ten mocny, miażdżący uścisk. Zagryzła dolną wargę. - Skurwiel.. - warknęła sama do siebie.
Poderwała się na równe nogi idąc lasem przed siebie. Czuła głód, jak zawsze z resztą. Różnica była tylko w intensywności. Jeszcze jeden dzień jakoś sobie poradzi a potem będzie musiała zacząć szukać pożywienia.
Wyprostował się powoli, tak, żeby kwiat nie stracił więcej tego, co czyniło go kwiatem; podniósł wzrok w stronę świecącego na niebie księżyca i w tej samej też chwili doszły go odgłosy kroków, dobiegające ze ścieżki nieopodal. Odwrócił twarz w jej stronę i pociągnął nosem. Nie wypuszczając rośliny spomiędzy palców, ruszył w stronę dźwięków przedzierania się przez las, by ujrzawszy znajomą mu sylwetkę, zacząć jedynie za nią podążać. Utrzymując bezpieczną odległość, przyglądał się zataczającemu się demonowi.
W końcu jednak, gdy uznał to za zbyt nużące, przyspieszył nieco i zrównał się krokiem z Seiyushi.
— Powiedziałbym, że wyglądasz fatalnie, ale nie pamiętam, by kiedykolwiek było inaczej — stwierdził, utrzymując na twarzy poważny wyraz, choć same słowa miały należeć do tych prześmiewczych. Wyprzedził ją i się zatrzymał, mając nadzieję do tego samego zmusić i ją. Zlustrował kobietę wzrokiem i wyciągnął w jej stronę dłoń z zerwanym wcześniej kwiatem. Wsunął jej go za ucho. Przyjrzał się. — Nie, nie pomogło. — Zabrał roślinę. Obrócił łodygę między palcami i schował kwiat za plecy.
Przez chwilę kusiło ja żeby wyciągnąć dłoń przed siebie żeby go dotknąć. Upewnić się czy aby nie mam omamów wzrokowych i słuchowych z głodu. Ale jego zapach, jego głos! To nie była żadna iluzja. Kątem oka widziała jak wyciąga w stronę jej twarzy rękę trzymając coś kolorowego. Co to było? Umysł nie zarejestrował. Poczuła palce wplatające się w jej czarne włosy, przypadkowe i delikatne muśnięcie ucha gdy wkładał coś za nie. "Co do cholery..?!" przeszło jej przez myśl. Brew jej drgnęła na komentarz jaki padł z jego ust. -.. C..co? - mruknęła dostrzegając jak wyciąga kwiat zza jej ucha. Spojrzenie utkwiło w roślinie obracanej między palcami. - Kpisz sobie ze mnie?! - warknęła czując falę irytacji i niezrozumienia dla jego akcji. Zrobiła krok w przód cisnęła palcem wskazującym jego tors. - Za kogo ty się masz psia mać? - warknęła z gniewem w tonie. Zapominając jak ostatnio się to skończyło dla niej. Czuła podstęp, czuła że to tylko wierzchołek góry lodowej. Że zaraz pokaże swoje prawdziwe oblicze. "To podstęp! Pierdolony sadysta!" Nie zamierzała dać się nabrać kolejny raz.
Uniósł brwi w wyrazie zmartwienia, choć te kontrastowały z pojawiającym się na ustach delikatnym, zrodzonym z rozbawienia uśmiechem.
— Nic dziwnego, że zataczasz się tu sama jak palec, kiedy akt zainteresowania twoim stanem odbierasz jako kpinę — odparł, a poczuwszy na swoim torsie dotyk, spoważniał i zerknął w dół. Podniósł rękę i bezceremonialnie strącił z siebie jej palec tak, jak strąca się muchę. Gdy jednak ta zadała kolejne pytanie, pozbawione choćby grama sympatii, wrócił spojrzeniem na jej twarz. — Tak nadpobudliwe emocje potrafią jeszcze bardziej osłabić wymęczony już organizm. W twoim stanie sugerowałbym nie pogarszać swojej sytuacji — rzucił obojętnie, po chwili dodając: — Jak zapewne wiesz, nocna eskapada w środek lasu nie sprzyja poszukiwaniu pożywienia. A wyglądasz, jakby to właśnie było tym, czego ci trzeba. — Założył rękę na klatce, drugą podpierając głowę. — "...ale nie pamiętam, by kiedykolwiek było inaczej" — powtórzył swoją poprzednią wypowiedź i wbił w nią wzrok. Stał przez jakiś czas w ciszy, myśląc. — Prawdę mówiąc podziwiam twój upór. Żyjesz i dajesz żyć innym. Nie zabijasz, kiedy nie musisz. Hamujesz się. Czy to nie robi z ciebie silniejszej ode mnie? — ton miał poważny, nieprzesiąknięty jakimikolwiek drwinami.
Kiedy strącił jej dłoń w bok tak aby go nie dotykała, zmrużyła ślepia i zrobiła krok w tył żeby zwiększyć między nimi dystans. Był zbyt blisko niej. Choć liczyła się z najgorszym. Mimo tego wsłuchiwała się w każde jego słowo. Tego głosu nie była w stanie zapomnieć, tak samo jak tych oczu. - Specjalista od emocji się znalazł. - powiedziała już nieco spokojniejszym tonem. Czyżby posłuchała jego rady? Nie. Ale jego dość neutralna postawa zaczęła udzielać się i jej. Sceneria nie do poznania, ostatnio skakali sobie do gardeł a teraz. - Dla twojej wiadomości, nie szukam pożywienia.. nie jestem głodna.. - kłamała mu prosto w oczy. Czuła głód, zawsze i wszędzie. Tylko jego intensywność się zmieniała. Była już 2 dni beż posiłki. Irytacja rosła sama z siebie.
Trzy lata już tak ciągnęła, odkąd pamiętała. Te wszystkie demony które spotykała na swojej drodze. Żaden nie miał za grosz poszanowania dla ludzi. Dla innych byli niczym trzoda pastewna. Nic tylko wpierdolić żywcem, najlepiej jak jeszcze krzyczą i błagają o litość.
"...ale nie pamiętam, by kiedykolwiek było inaczej.."
Spięła się po tych słowach cała, skrzyżowała dłonie pod piersiami przechylając głowę lekko w bok. Wbiła w niego swoje karmazynowe ślepia. - Czego ty właściwie ode mnie chcesz? - rzuciła stanowczym tonem nie zamierzając odwrócić od niego wzroku. Drgnęła słysząc pierwsze słowa jakie padły z jego ust, aż wargi same się lekko rozchyliły. Zaskoczona tym co mówił. - Daruj sobie karmienie mnie bujdami.. wiem jak inne demony mnie postrzegają.. i też głupia nie jestem.. wiem że pożywianie się samą krwią tylko przedłuża moją egzystencję.. - zamknęła powieki wzdychając cicho pod nosem. Naprawdę chciał to usłyszeć? Dłonie zacisnęły się mocniej na przedramionach. - Oboje wiemy że nie jestem od ciebie silniejsza.. przynajmniej nie fizycznie.. - w głosie pobrzmiewał zawód. Nie podobało jej się to że miał nad nią przewagę cielesną. Otworzyła oczy wbijając je w jego twarz na powrót. - .. ale i tak nie ma sensu się do mnie porównywać.. nigdy nie będziemy na równi.. bo nigdy nie będziemy w tej samej kategorii.. - dodała ze spokojem.
Podniósł brew i posłał jej znudzone spojrzenie; znudzone, bo poniekąd takiej reakcji właśnie się spodziewał, a poniekąd dalej dziwiło go, że zamierzała zaprzeczać czemuś aż tak oczywistemu. Nieważne jak bardzo pragnęła, by było inaczej, krew oznaczała głód, a głód oznaczał słabość — i tak właśnie się w tej chwili prezentowała. Gdyby tylko miała płatki, zapewne spadałyby z niej wraz z każdym muśnięciem, tak samo jak w przypadku zerwanego przez niego kwiatu.
Co więcej, choć wsadzenie go do wody przedłużyłoby jego żywot, w końcu musiał nadejść dzień, w którym zwiędnie. Woda ta była jak krew dla demona.
Tylko iluzją.
Z nieukrywanym zainteresowaniem słuchał jej dalej, głowę delikatnie przechylając w bok. Nigdy nie uważał, by jej decyzja była nieprzemyślana; demon, który choć raz zaznał głodu z powodu pożywiania się jedynie krwią, musiał poznać sposób działania własnego organizmu. Ona natomiast żyła w taki sposób już niemało, dlatego nie zamierzał podważać jej wiedzy na temat własnego ciała.
— Kto powiedział, że miałem na myśli fizyczność? — zapytał, podnosząc brwi. Odsunął dłoń od twarzy. — Wiesz, co rządzi tym światem? Harmonia — zaczął. — Którą próbujesz utrzymać w swoim ciele. W umyśle. Nie dajesz ponieść się własnym instynktom. — Przybliżył się do niej na dwa kroki i ponownie wyciągnął w jej stronę dłoń, tym razem jednak żeby unieść jej brodę nieznacznie ku górze. — To jest twoją siłą. Imponuje mi. Z chęcią zobaczyłbym, jak dzięki niej wznosisz się ponad mnie; ponad inne demony. — Puścił ją. — Znajdź siłę w tym, co cię osłabia — a potem zaśmiej się w twarz tym, którzy z ciebie szydzili. Zaśmiej się ze mnie. Pokaż, jak słabi byliśmy w naszych morderczych zapędach, nie próbując nawet znaleźć innej ścieżki, ślepo brnąc za tym, co najłatwiejsze. — Uśmiechnął się. — Pokaż mi, jaki ślepy i słaby jestem, Seiyushi.
Zmrużyła ślepia słysząc pierwsze słowa padające z jego ust. Jego następne słowa trafiały do niej z niejakim opóźnieniem. Słysząc rzeczy których by się po nim nie spodziewała. Po nikim na dobrą sprawę. Spięła się bardziej cała "To musi być jakiś podstęp.. on tak nie uważa.. nie jesteśmy tacy sami! Jesteśmy jak ogień i woda.. nie on jest jak lód.." przemknęło jej przez myśl. Musiała sobie coś wmawiać teraz żeby usprawiedliwić jego nietypowe zachowanie!
Nie spodziewała się że podejdzie, zwłaszcza że przed chwilą strącił jej dłoń. Patrząc w jego oczy nie dostrzegła kiedy dotknął dłonią jej twarzy. Wzdrygnęła się mimowolnie na jego łagodny dotyk. Uniosła głowę wyżej tak jak sam nią pokierował. Słowa jakie wypowiedział brzmiały jak zachęta. Zrobiło jej się dziwnie nieprzyjemnie od środka. Gorąco. "Czy on mi rzuca wyzwanie?!" nie umiała zbytnio zebrać myśli. Przełknęła głośniej ślinę. To co mówił, to było tak nierealne że naprawdę myślała że głód płata jej paskudnego figla.
Uśmiech jaki zagościł na jego twarzy kompletnie zbił ją z tropu. Czy to nadal był ten sam demon co parę tygodni wstecz? Zrobiła krok w tył nie mogąc znieść jego bliskości. Jego zapachu. Jakim cudem wcześniej go nie wyczuła sama nie wiedziała. Po ostatnich słowach nawet lekki róż wpełzł na poliki. "Czy on ze mnie.. nadal.. drwi..?" zawahała się. Potrząsnęła głową na boki starając się odgonić te wszystkie myśli. Spuściła głowę wbijając spojrzenie w podłoże. Chciała mu odpowiedzieć. Ale wszystkie zlepki słów w głowie nie miały najmniejszego sensu. Same wątpliwości i pytania. - Nie wiesz o co prosisz.. o ile to jest prośba.. a znając ciebie.. nie jest.. - głos był spokojniejszy, cichszy. "On nic nie wie.. nie ma bladego pojęcia.." warknęła w myślach. Znali się kilka miesięcy ale nie mówiła mu jak długo jest demonem. Sama też nie wiedziała jak długo on tą ścieżką kroczył. Odwróciła się do niego plecami. - Chcesz wiedzieć jak to jest? Trzy.. wytrzymaj trzy miesiące bez mięsa. Posilając się tylko krwią.. - powiedziała stanowczym tonem. Zerknęła na niego przez ramię. - Jesteś w stanie to zrobić.. Gozu? - w głosie dało się wyczuć nutkę zuchwałości. Przeniosła spojrzenie w górę. - Mam udowodnić wszystkim tym co ze mnie drwili.. mam znaleźć wewnętrzną siłę? Czy ty wiesz co ty pierdolisz teraz? Co o wewnętrznej sile może wiedzieć ktoś, kto nigdy nie zmagał się z wiecznym głodem.. co może wiedzieć ktoś kto zapychał sobie żołądek do syta nie martwiąc się że straci panowanie nad sobą.. - było o wiele łatwiej mówić do niego gdy tak stała tyłem do niego. Nie rozpraszał jej tym swoim spojrzeniem. Choć barwa głosu zdążyła zapaść zbyt głęboko w jej pamięć by tak po prostu straciła na mocy. Spojrzenie wlepione w zachmurzone niebo. Zapach zwiastujący ulewę był przyjemny. - Świadomie nie jem mięsa ludzkiego odkąd jestem demonem.. od prawie trzech.. lat.. jesteś w stanie to przebić? Bo jeśli nie jesteś.. to już wygrałam.. - kącik ust lekko drgnął na ułamek sekundy. ".. ale co z tymi wszystkimi posiłkami których nie jestem świadoma.." ta myśl zabolała bo natury demona nie dało się zmienić. Ona była tego bardziej świadoma niż ktokolwiek inny.
Nie wiesz, o co prosisz…
— Nie proszę cię o nic. Dążę jedynie do tego, byś pozostała taka, jaka jesteś. Wytrzymała ból, jaki się w tobie kumuluje — zaczął — i nie zatraciła się w tym, w czym zatraciliśmy się my. Żebyś nie utraciła w sobie tego zalążka dobra, które mi i innym zostało odebrane — i tym dała nadzieję dla innych. — Wciąż trzymając kwiat za plecami, obrócił go.
Na pytanie, czy byłby w stanie wytrzymać bez jedzenia mięsa, zaśmiał się cicho.
— Ja? Nie, ja nie dam rady. Nie chcę dać rady — stwierdził, wpatrując się w jej plecy. — Nie znam też twojej wewnętrznej siły — dlatego chcą ją poznać. Zobaczyć, jak dzięki niej przebijasz mnie i innych. Czy nie dobrze byłoby napluć mi w twarz, kiedy w końcu dowiesz się, jak zamienić swoją słabość w siłę? Nauczyć się ją wykorzystywać i czerpać z niej to, czego nie jesteśmy w stanie czerpać my?
Pokręcił sztywnym karkiem, wywołując krótkie i ciche odgłosy chrupnięć.
Bo jeśli nie jesteś... to już wygrałam...
— Wygrałaś? Nie, nie wygrasz, dopóki dalej będziesz zataczać się jak ranny pies — odparł i podszedł bliżej, coby wychylić się w jej stronę i spojrzeć na jej twarz. — Na razie jesteś słaba. Nie chodzi o to, żebym ja poczuł to, co ty. Chodzi o to, żebyś ty poczuła to, co ja, ale dążąc do tego swoją własną ścieżką. — Wyprostował się i w zamyśle spojrzał w bok. Kiedy znowu przeniósł wzrok na kobietę, uśmiechnął się lekko. — Załóżmy się — zaczął, wyciągając kwiat. Temu zaczął wyrywać płatki. — Jeśli jesteś na tyle wytrzymała, by pociągnąć żywot na krwi i dać innym demonom nadzieję na to, że i ona pozwoli im na coś więcej niż wegetowanie… Wtedy i ja zacznę pić jedynie krew. Przestanę zabijać. — Po tym jak wyrwał ostatni płatek, ponownie wsunął łodygę za jej ucho. — Ale przed tym będziesz musiała pokazać mi, gdzie moje miejsce.
Gdzieś ją gniotło w środku to że czuła że czasami szła za blisko krawędzi, za blisko by się cofnąć w bezpieczne miejsce. Nie raz spadając w przepaść, lądując w posoce karmazynowej, ciepłej cieczy. Przełknęła ślinę głośniej.
Spojrzała na niego nagle. "Mogę ci napluć w twarz w każdej chwili.." przemknęło jej przez myśl. Ale teraz to byłaby strata energii. Zaczęła się jednak zastanawiać czy to było w ogóle możliwe. Czy potrafiła wzbić się ponad ich wszystkich i osiągnąć ten poziom który chciała? Na samej krwi? Ile musiałaby jej spożywać żeby nie być taką słabą jak teraz. Z ilu osób musiałaby pić żeby mieć cień szansy z demonem który żywił się regularnie i rósł w siłę? I jeśli nie byłaby sama, to czy wystarczyłoby ludzi żeby zaspokoić pragnienie wszystkich demonów?
Z Zamysłu wyrwał ją jego głos.
"Załóżmy się.."
Rozchyliła lekko usta odwracając się przodem do niego z nieukrywanym zaciekawieniem. Rozchyliła usta nieznacznie słysząc jego propozycję. Czy on był w stanie pójść za nią gdyby pokazała mu że tak się da żyć? - Chwila.. skoro to zakład.. to co.. jeśli.. zboczę.. z tej ścieżki, którą kroczę? Co jeśli.. - głos uwięzł w je gardle. Nie chciała tego mówić na głos, zupełnie jakby obawiała się że wypowiedzenie tych słów przy nim ziści się w jakiś sposób. - .. nie będę już w stanie żyć tak jak chciałam.. gdy spadnę do twojego poziomu.. czego wtedy chcesz? - to musiało być obustronne. Nie była aż taka naiwna żeby sądzić że tylko ona coś z tego zakładu jest w stanie wyszarpać dla siebie.
Zacząłby od tej męczeńskiej postawy.
— Nadzieję na to, że to, o czym mówisz, może mieć swój kres. Nie jesteś jedynym demonem, który pożywia się wyłącznie krwią i zapewne nie jedynym, który przechodzi rozterki podobne do twoich — chodzi o ich ukrócenie. Skoro twoja własna moralność nie pozwala ci na tknięcie mięsa, nie idź jej naprzeciw, jeżeli to ma sprawić, że nie będziesz mogła ze sobą żyć. Zamiast tego walcz dalej i znajdź wyjście, które da ulgę nie tylko tobie, ale i innym demonom, a wraz z tym innym ludziom, którym dzięki temu darujecie życie. — Westchnął cicho.
[...] gdy spadnę do twojego poziomu... czego wtedy chcesz?
Podniósł wzrok, niby w zamyśle, by po chwili przenieść go ponownie na nią.
— Powiedzmy, że moją jedyną nagrodą będzie satysfakcja — stwierdził i wzruszył ramionami, uśmiechając się kącikiem ust. — Nie wydaje mi się, byś miała mi do zaoferowania więcej niż zadowolenie wynikające z tego, że staniesz się tym, czym tak gardzisz — w jego głosie nie było drwin, a jedynie czysta neutralność; swoją postawą nie wykazywał jakiejkolwiek pewności, że kobieta temu nie podoła, a co więcej: wierzył, że jej zawziętość zaprowadzi ją daleko. — Myślę, że to sprawiedliwy układ. Ja stawiam na szali swoją naturę, a ty swój honor. Więc jak?
Jego długa wypowiedź była jak siarczysty policzek! W odpowiednim momencie też. Oczy zrobiły się większe wchłaniając jego słowa, przesiąkając nimi. Zadrżała na samą myśl że powiedziała takie rzeczy! Że wiedział z czym walczyła przez te trzy długie lata. Litość! To słowo uderzyło ze zdwojoną siłą w jej osłabione ciało. "On się nade mną lituje?! I to z mojej własnej winy! Idiotko! Coś ty sobie myślała?!" warczała sama na siebie w myślach. Szczęki same jej się mocniej zacisnęły. Czułą jak całe ciało się spina.
"Powiedzmy, że moją jedyną nagrodą będzie satysfakcja.."
Coś w niej pękło. Kolejne słowa które wypowiedział rozwijając tą myśl sprawiły że aż zmarszczyła nasadę nosa. W oczach pojawił się dziki błysk, gdyby miała więcej siły teraz, rzuciłaby się na niego z miejsca. Można było z niej czytać jak z otwartej książki, wszystkie emocje wypływały wręcz. Zbierając się na powierzchni jej ciała, gotowe by wybuchnąć mu prosto w twarz. Ostatnie słowa jedynie bardziej ją nabuzowały.
Wyszczerzyła się w złowieszczym uśmieszku. - Nażryj się póki możesz.. bo nie zamierzam odpuścić.. - warknęła nie kryjąc zawziętości w głosie. Jej drapieżność brała powoli górę, a może to po prostu głód targał jej frustracją?
Zobaczyła się w końcu oczami demona od strony której nie chciała widzieć. Może miała faktycznie za mało pewności w siebie, może wiara zaczęła ją opuszczać od jakiegoś czasu.
Wyjątkiem była sytuacja podczas ich ostatniego spotkania, gdy uniesiony gniewem wyciągnął w jej stronę rękę, palce której zaciskał tak mocno i tak długo, dopóki nie zobaczył tego, co chciał zobaczyć.
Ciągle jednak widział wtedy w jej oczach zawziętość, ból wymieszany z determinacją — i to było czymś, co wzbudziło w nim zainteresowanie. Ciekawy był, gdzie ta determinacja ją zaprowadzi i czy w rzeczywistości zainteresowanie to było zasłużone.
Nażryj się póki możesz… bo nie zamierzam odpuścić…
Na jego twarzy pojawił się usatysfakcjonowany uśmiech. Po tym ukłonił się lekko.
— W takim razie będę wyczekiwał swojej klęski — powiedziawszy to odwrócił się na pięcie i odszedł, wracając tam, skąd przyszedł.
z/t x2
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|