Pokój wspólny
Wspólna przestrzeń, w której Zabójcy mogą wypocząć w swoim towarzystwie.
To zresztą nie był pierwszy raz, kiedy wahał się przed podejściem do zabójcy. Zerkał, kręcił się, rezygnował, w pewnej chwili zdawał się zbierać w sobie na odwagę, żeby zaraz w następnej odwrócić się całkiem i opuścić pomieszczenie lub obszar, na którym się znajdywał. Jak miał do tego podejść, z której strony..? Co jeśli sprowadzi kłopoty na kogoś, kto napisał podobną prośbę o pomoc? Nie znał Matsumoto, nie wiedział jakiej reakcji mógłby się po nim spodziewać - nie mógł nawet wiedzieć czy ten przywykł do rozmawiania z obcymi. Znaczy, odpisał mu. Nic wielkiego ani nic personalnego, ale mogło to znaczyć, że mógł się nie spodziewać większych problemów z jego strony...
Narzucam się - pomyśli, że się narzucam. Albo jestem wariatem. A co jeśli już widział mnie wcześniej? Może nie, może nie zauważył... Może nie widział? Może... może ma wyczulony smak? Albo węch? Chociaż nie, nie, oby nie miał węchu, przecież zapach może być charakterystyczny..., zaczynał panikować jeszcze bardziej. Postąpił jeden krok i drugi, choć był wpatrzony całkiem gdzieś indziej w bliżej nieokreślony punkt, jakby to miałoby mu pomóc w przemożeniu odruchu ucieczki z pokoju wspólnego. Nie wiedział nawet czy zabójca wypoczywał, czy tylko znalazł się w tym miejscu przypadkiem i zmierzał gdzieś zupełnie indziej. Niezależnie od powodów, dla których zabójca pioruna znalazł się w tym miejscu, mógł w końcu dostrzec przed sobą obraz rozpaczy. Fukurō wyraźnie ledwo powstrzymywał się przed ucieczką z miejsca, a po chwili po prostu pokłonił przed tsuchinoto.
- Bardzo przepraszam, że narzucam się bez odpowiedniego wcześniejszego listu, czy kontaktu, czy kruka, czy... przepraszam. Nazywam się Fukurō i poproszono mnie... znaczy... chciałem pomóc... porozmawiać... na temat techniki, która... podobno... znaczy się nikt mi nie powiedział, to po prostu... nie tak, że plotki... to... przepraszam... - dukał coraz bardziej niezrozumiale, jakby mężczyzna miał się z każdym kolejnym nieskładnym słowem na niego zezłościć, lub wpaść w szał, lub zareagować w jeszcze inny nieprzewidywalny sposób - a może po prostu śmiechem? Tym bardziej, że zielarz miał coraz bardziej wrażenie, że był już obiektem szeptów i właśnie stworzył idealną do wyśmiania scenę, a do tego zrobił pośmiewisko z kogoś, do kogo się zwracał. Nic dziwnego, że nawet na moment nie podniósł głowy.
- Przepraszam tsuchinoto Matsumoto Takashi... czy... możemy porozmawiać o... twojej technice... i z czym się wiążę? - wydusił w końcu z siebie, czując jakby zaraz miało nadejść jakieś uderzenie w jego stronę.
dialog #7d9360
Nagle usłyszał głośne, tup, tup zesztywniałych nóg Ne, który do niego przybrnął - Takashi bardzo powoli obrócił głowę, zastanawiając się, czy przez chwile nie zignorować nadchodzącego człowieka, dopóki nie przerwie mu jego procesu.
Choć jednocześnie zerkał i na ruchy, nie mając wcześniej tak naprawdę okazji obserwować prawdziwej ceremonii herbacianej. Uwielbiał parzyć napary, uwielbiał poświęcać godziny na dobieranie odpowiednich mieszanek, a kiedy tylko miał okazję, częstował i innych tym co zaparzył - ale choć ruchy Takashiego w tej chwili można było śmiało porównać do pieczołowitości, z jaką zielarz przygotowywał swoje specyfiki, Fukurō było daleko do podobnej finezji przy samym parzeniu herbaty.
Choć kiedy tylko została podana mu czarka, poczuł dokładniej czym był tak wyróżniający się zapach.
Gyokuro dojrzewało w cieniu, nie w cieniu który był naturalny - cieniu, o który trzeba było zadbać już podczas samej hodowli rośliny. Pieczołowitość, z którą było potrzeba wyhodować ten rodzaj zielonej herbaty zaczynał się już na etapie kwitnięcia i dojrzewania samych liści, i nawet na moment nie znikał podczas suszenia i...
- To um... gyokuro?- wydukał z siebie w pierwszej chwili, jakby pytanie Takashiego zupełnie do niego nie dotarło - a gdyby kaczuszka potrafiła, z pewnością i ona wydałaby z siebie odgłos zawodu na zachowanie spłoszonego Ne. Dziw, że jeszcze nie pomyślał o potencjalnych kosztach, gdyby upuścił czarkę.
- Przepraszam, znaczy się, to dlaczego pytam... - zawahał się, czując coraz mocniej rosnącą gulę w gardle, a jego wzrok skupił się w tej chwili na naparze i kaczce. Czy nawet ona z niego drwiła w tej chwili? Znów robił z siebie pośmiewisko? Oczywiście, że tak, wtrącając się dodatkowo w coś, na co nie miał żadnych dowodów - może w coś, co powinien zostawić w spokoju?
- Niektóre techniki są... bardziej wymagające... i obciążające, nawet dla dobrze wytrenowanego ciała... - powiedział, znów dukając, wyraźnie ważąc każde wypowiadane słowo. Nie mógł się zdradzić przecież, że ktoś mu... powiedział? Musiał udawać, że wiedział tylko o tym, co miało miejsce podczas obrony Yonezway, prawda? To też o czym słyszał, mógł posiadać taką wiedzę...
Pochylił się lekko w ukłonie, uświadamiając sobie, że nie do końca przedstawił się Takashiemu. Czarkę wciąż trzymał w dłoniach, pilnując aby przypadkiem jej nie rozbić. - Przepraszam, nie wyjaśniłem... W korpusie jako Ne zajmuję się zielarstwem i kilkoma... innymi sprawami również... Ale to nieistotne. Znaczy, zioła. I maści. I leki... - znów wyraźnie zaczął się gubić, choć starał się tym razem skupić na zapachu dobiegającym z czarki. Znajomym, kojącym - wiedział doskonale, że była to mieszanka mająca ukoić umysł, ale ożywić ciało. - Nie odważyłbym się sugerować, że ktoś taki jak tsuchinoto potrzebuje mojej pomocy, ale... jeśli... mógłbym pomóc... jeśli używana technika wiążę się ze stanem jak po ataku na Yonezawę... - powiedział, zaraz starając się w pewien sposób naśladować swoją przyjaciółkę. Podniósł wzrok, próbując zacząć wpatrywać się uparcie w Takashiego, choć w wykonaniu Fukurō potrwało to mniej niż dwie sekundy nim jego wzrok z powrotem skupił się na kaczce.
Nawet ty się ze mnie śmiejesz... stwierdził widząc pięknie wykonany dziób ptaka.
dialog #7d9360
— Nie żałuj sobie, dzielenie się herbatą z fascynującym nieznajomym to jedna z prawdziwych przyjemności życia. — Zachęcił spokojnym głosem, czekając, aż ten pierwszy uniesie czarkę, kaczka na niej również tego wyczekiwała.
— Twoje słowo "przepraszam" traci na wartości, kiedy je tak ciągle powtarzasz. Używaj go kiedy faktycznie musisz. — Zauważył jeszcze przed tym, zanim sam Takashi postanowił przejść do tematu. Powtarzanie tak ważnego słowa, jest niewłaściwie - zrobi tak kilka, kilkanaście razy i gdy faktycznie nadejdzie ten moment gdy będzie trzeba go użyć, nikt nie uwierzy.
Upił w końcu, minimalnie się uspokajając, choć tylko na te kilka chwil, póki pusta czarka nie została odłożona na stół. - Jest... zaskakująco łagodna... - zauważył, choć jego myśli na moment wyraźnie odwróciły się w stronę właśnie rośliny. - Jeśli cień podczas hodowli mógłby spowodować... Oh, przepraszam. Nie miałem nigdy okazji skosztować gyokuro, dziękuję - powiedział, kłaniając się lekko, choć już w kolejnej chwili słysząc słowa odnośnie jego nawyku, znów lekko się speszył.
- Prze... - zaczął, choć zaraz zacisnął usta w cienką linię, powstrzymując się przed wypowiedzeniem kolejnego przepraszam. Był wyraźnie niereformowalny w podobnych kwestiach. To był jego nawyk, z którym dorastał. Przepraszanie za każdy krok i oddech, za ruch którego się nie wykonało, za własną obecność, tak na wszelki wypadek jakby miał znaleźć się ponownie na czyjejś drodze, blokując ją.
Chociaż w pierwszej chwili niekoniecznie zrozumiał kolejnych słów Takashiego. Podniósł na niego ostrożnie wzrok, chcąc odezwać się o tym, że to nie on się martwił, ale widząc że ten nie skończył jeszcze mówić, zamilkł.
To nie ja się martwię. To ktoś inny... I chyba mówimy tutaj o upartości, stwierdził w myślach, słysząc słowo determinacja, które z obrazem który otrzymał, wskazywało właśnie na to drugie. Może w tym był sęk, że nie przyjmował pomocy? Stawiał cudze życia ponad swoim? Nie było to nic, w co powinien się wtrącać - nie było to niczym, czego sam Fukurō nie byłby w stanie zrozumieć. W końcu głęboko wierzył, że nie posiadał wiele wartości jako osoba, tym bardziej jako ktoś, kto miałby zostać ochroniony. Nawet jeśli miało to miejsce, nawet jeśli wciąż był zły sam na siebie, że nie był w stanie zdziałać niczego...
- Um... to nie... - powiedział cicho, niemalże pod nosem, jakby niekoniecznie wiedząc czy powinien przerywać ten wywód zabójcy, który wyraźnie źle zinterpretował jego intencje. Nie chciał i nie szukał w sobie bohaterstwa, był zdeterminowany do pomocy w zakresie, w którym znał się lepiej, i w którym wiedział, że mógł być użyteczny. Nie miał w sobie niczego, co pozwoliłoby mu opanować techniki oddechu - próbował już, był bezużyteczny na tym polu. Mógł nauczyć się walki mieczem, ale nie potrafił być prawdziwie użyteczny. Zamiast tego, potrafił działać z tyłu, pomagać rannym i tym potrzebującym czegoś więcej podczas starć...
Nie będę znać twoich myśli, dopóki nie ubierzesz je w słowa i nie wypowiesz...
Wiedział o tym, że musiał nauczyć się mówić do ludzi. Jak miał mówić do ludzi? Jak miał ubierać myśli w słowa? Jak miał... zwracać się do innych? Nie szukał przecież porad! Jednocześnie to nie było tak łatwe do mówienia wprost jak wydawało się jej. W końcu co jeśli kogoś... urazi?
Po chwili ciszy w końcu jednak nieco odsunął się od stołu, choć nie podnosił się z podłogi - miał nadzieję, że to pomoże zwrócić uwagę, ale i pomoże mu... powiedzieć to co miał. Nie myśleć, nie zastanawiać się.
Skłonił się, wręcz kładąc na ziemi, czując że łatwiej będzie mu mówić, nie patrząc na rozmówcę. A jeśli miałby zostać uderzony... może łatwiej było się już po prostu położyć i przyjąć cios za wtrącanie się w nieswoje sprawy?
- Dziękuję za herbatę i słowa, ale... nie jestem bohaterem ani materiałem na wojownika, przyszedłem tutaj... przez czyjąś prośbę - mówił, chociaż jego głos brzmiał jakby miał się w każdej chwili załamać. Mówił powoli i cicho, jakby każde słowo sprawiało mu ból. - Matsumoto-san... proszę, abyś pozwolił sobie pomóc. Jeśli... jeśli technika, której używasz jest tak wyczerpująca i szkodliwa... proszę pozwól sobie pomóc - znów przerwa zawahania. Czy powinien mówić wprost..? Już powiedział właściwie. Może zabójca pioruna mógłby sam się domyśleć, o kim byłaby mowa. - Pracuję z ziołami, tworzę leki... Ktoś... Jest zaniepokojony twoim stanem i zwrócił się do mnie.
dialog #7d9360
- Tak! Zgadza się, zioła i leki, nie tylko wzmagają samą rekonwalescencję podczas urazów czy chorób, ale równie mogą stanowić kluczowy czynnik pomagający w walce z demonami. Trucizny to oczywiście jeden z rodzajów specyfików, jaki można przygotować do pomocy, ale z tych samych roślin można również przygotować leki. Rośliny mają ogrom działań, są różnorodne, a odpowiednio przygotowane mogą zmienić się w niezbędne lekarstwa. Mogą wspomóc nas w walce, mogą dać przewagę nad przeciwnikiem. Jeszcze mnóstwa roślin nie znamy, jeszcze ogrom jest obcy... ale z tych, które znam, jestem w stanie przygotowywać leki. I nie tylko! Można również przygotować coś, co pomoże krótkotrwale wspomóc pracę organizmu, dzięki czemu... - urwał, słysząc dość prędko, że wyraźnie nie musiał przekonywać dużo bardziej Matsumoto do udzielenia sobie pomocy. Przynajmniej w taki sposób zrozumiał z początku jego słowa, kiedy ten zaprosił go na skarpę treningową - rzeczywiście rozmowa z bliższą prezentacją mogłaby nieco więcej wyjaśnić i nakierować przy samym komponowaniu środka. Może powinien również skonsultować się wtedy z medykami, szczególnie tymi pomagającemu zabójcy podczas jego rekonwalescencji? Podobny środek mógłby nie tylko pomóc samemu Matsumoto, ale równie i innym zabójcom unikać zbyt dużych uszczerbków na zdrowiu, na które przecież albo sami się narażają, albo do których zmusza ich sytuacja. W końcu przeciwnicy, z którymi przyszło im się mierzyć, mieli ogromną przewagę - a w takim wypadku zabójcy powinni korzystać z każdego wsparcia, jakie tylko się pojawiało.
Podnosząc się powoli, podnosząc wzrok na Takashiego, mina nieco mu zrzedła przy jego ostatnich słowach. Jeśli uważał, że był blady to w tej chwili musiał już zupełnie stapiać się ze śniegiem.
- Moją... broń..? - zapytał głucho, choć stanowczo już w momencie, w którym zabójca pioruna zniknął z pola jego wzroku, a on sam został przy zestawie do ceremonii herbaty. Przynajmniej przez chwilowy czas, czując że lepiej dla niego było zjawić się na skarpie treningowej wcześniej niż później - tym bardziej, jeśli musiał jeszcze wstąpić do swojego domku na wszelki wypadek po... broń. I zioła.
Z/t x2 --> ciąg dalszy
dialog #7d9360
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|