Wklejcie w tym momencie Kashiwę, którego bardzo często typowano do wszelkiego rodzaju takich zadań. Może to była jego natura jako rudego osobnika? Albo ten zniewalający uśmiech na twarzy, który pojawiał się prawie nigdy? A może to ta tyczkowata postawa? Cokolwiek by to nie było, z jakiegoś powodu bardzo szybko wpadało w oczy (nawet te oczy wyobraźni) jego kolegom o wyższej randze, przez co Kashiwa zdążył całkiem nieźle zobaczyć trochę tego kraju.
Ponieważ dostawca znajdował się w Osace, wyznaczono mu dodatkowo Zabójcę Demonów spoza kategorii Ne, co sprawiało, że jego partner(ka) do podróży najpewniej zna się na swoim fachu. Byłoby miło zobaczyć ponownie znajome twarze, ponieważ byłoby to rozwiązanie na tę niezręczną ciszę, jaka panuje wokół dopiero co zakontraktowanych ludzi, których nie łączy dosłownie nic poza obowiązkiem wykonania zadania. Ile należało przerobić kwestii dialogowych zwykłej i prostej rozmowy, żeby przejść do satysfakcjonującej ciszy i/lub momentu, w którym okazuje się, że albo współpraca będzie dosłownym cudem, albo jest tak cudowna, że aż dziw, że nie znali się wcześniej.
Jednak jej wiara w przywództwo Mistrza i innych Hashir pozostała dalej nie zachwiana w młodej zabójczyni. Jeśli uznali, że cena odbicia Kioto mogła się okazać za wysoka, to najwidoczniej tak było. Przez tego potencjalnego zdrajcę, cała operacja była od początku skazana na porażkę. Do czego to doszło, że nawet zabójcy ulegali ich pokusom. Wiedząc, jak bezlitośni w swych próbach utrzymania wieczności są ci, co uciekają przed mrocznym ramieniem Izanami-samy. Gdyby to od niej zależało, ci którzy z własnej nie wymuszonej woli pomogli pomiotą Muzana, powinni kończyć najbardziej brutalną i nieznaczącą śmiercią z możliwych. Czym na pewno nie było to tchórzowskie seppuku, jakim poddawali się ci samurajowie, myśląc, że ta śmierć ocali honor. Jak można ocalić coś czego się nigdy nie miało?
Kłamstwem byłoby rzec, że te kilka tygodni w ruinach kompletnie zmarnowała. Podczas treningów dokonała czegoś niezwykłego, co nie udawało się zbyt wielu Mizunoto przed nią. Co mogło stanowić pewien powód do dumy. Może nawet podstawę do awansu, gdyby podzieliła się tym osiągnięciem z Takeshi-senseiem. Dla Tatsu zaś, było to jedynie ucieczką dla jej duszy. Spokojem, który mogła uzyskać w każdej chwili. Teraz już bez żadnej przerwy.
By nie siedzieć bezczynnie w Yonezawie, tak jak większość korpusu po tej porażce, podjęła się misji ochrony transportu materiału, z którego ponoć zabójcy robią ubrania. Nie znała tych dziwnych biurokratycznych szczegółów, dlaczego konieczne było wysłanie tam rzemieślnika i pełnoprawnego zabójcę. I szczerze mało ją to obchodziło. Tak długo, jak nie będzie to jakaś zasadzka, wielu rekrutów i rozrywających ubrania idiotów będzie miało nowe odzienie. Tymczasem Tatsu być może będzie w stanie załatwić sobie coś dla siebie. Znajdując zabezpieczenie przed tym, co spędzało jej sen z powiek od miesięcy.
Z samego rana udała się z pełną powagą na miejsce zbiórki. Stanowczym, marszowym krokiem nie patrząc ani na chwilę za siebie, ani przed siebie. Nie tracąc czujności nadanej jej przez zmysł. Który dzięki jego rozwinięciu słyszał dosłownie wszystko i wiedział co ten dźwięk wydaje.
Rozpoznała rzemieślnika po ziewaniu, w miejscu z którego planowała swoją zbiórkę. Przypominając sobie jak bardzo nienawidziła tego rozciągłego dźwięku wyrzucanego powietrza.
- Nie wyspany? - zapytała retorycznie na powitanie wyłaniając się zza roku - To źle, bo w podróży nie będziesz miał okazji żeby się wyspać.
Oglądając się na lewo i prawo, zapytała po chwili:
- Wóz do przewożenia transportu otrzymasz na miejscu, czy tutaj?
Rzekła obmyślając w głowie potencjalny plan podróży, która będzie trwała zapewne dwa tygodnie. Będzie musiała kiedyś zainwestować w jakiegoś porządnego konia, by zmniejszyć czas podróży. Marnuje za dużo cennego czasu na niej...
- Jeśli masz coś do załatwienia to zrób to teraz. - odparła kompletnie pozbawionym emocji głosem patrząc w kierunku docelowym - Jeśli utrzymamy dobre tempo może dotrzemy do jakiejś cywilizacji zamiast spać w lesie.
Nie żeby robiło to dla niej jakąkolwiek różnice. Śpiąc w lesie oszczędzi więcej pieniędzy. A ilość suchego prowiantu wystarczy jej na spokojnie na tydzień.
"I tak w tych wszystkich biedniejszych zajazdach je się swoje..."
Odparła na spokojnie w myślach wpatrując się swoim chłodny spojrzeniem na rzemieślnika.
Był to brzydki nawyk, którego powinien się oduczyć, jednak pewne rzeczy były po prostu w naturze danych osób. W jego naturze było przebywanie trochę we własnym świecie, szczególnie kiedy wpadał w amok tworzenia i praktycznie trzeba było go przymuszać do posiłków. Bo nie daj bogowie inspiracja jeszcze ucieknie i co on wtedy zrobi?
Pomyślał o osadzie i dziadku Kotonosze. Czy dalej by sobie beztrosko żył z innymi, gdyby nie ujawnił się ze swoim dobrym słuchem?
Na szczęście, już za młodu była przyzwyczajona do spania małej ilości godzin. A od czasu zakończenia treningu na zabójcę mogła w spokoju przetrwać dwie doby bez jakiejkolwiek ilości snu. Być może nawet i dłużej. Czasami nawet usilnie od niego uciekała. Wiedząc doskonale, jak często śnią się jej koszmary, gdzie na nowo przeżywała swoje nawet największe łowcze i życiowe porażki. Szczególnie te, które skończyły się najgłośniejszymi krzykami.
- Kashiwa...-san - odparła łowczyni kłaniając się lekko i od niechcenia z wyraźnym opóźnieniem. Wiedziała, że te siedemnaście lat izolacji, czyni nią wyraźnym wyrzutkiem jeśli chodzi o te "głupie" ceremoniały powitania. Czując się dziwnie głupio, kiedy musi komuś sanować lub jest sanowana. - Mam w sumie gdzieś, czy się wyspałeś, czy nie tak długo, jak nie będziesz spowalniać marszu. A jak usłyszę cię w tyle lub zasypiającego dopilnuje, byś się obudził lub przyśpieszył.
Rzekła z kamienną posturą poprawiając swój długi ośmiometrowy łańcuch zawinięty wokół jej tali.
Słuchała wyraźnie słów Kashiwy nie okazując ani trochę zaskoczenia, że ich wóz zostanie odebrany dopiero w połowie drugi. Ignorując te dziwne kupieckie sformułowania, jak "przepływ ludzi". Nie próbowała nawet wytężać swoich szarych komórek, by zrozumieć, jak ludzie mogą przepływać na lądzie. - W sumie powinnam się tego domyśleć. Wóz z Yonezawy łatwiej połączyć z zabójcami, niż wóz z miasta.
Tatsu rozszerzyła lekko oczy przyglądając się uważnie mapie z potencjalną trasą. Nie ukrywając ani trochę, że pierwszy raz widzi te drogi na oczy. Szlak zabójców prowadzi w końcu w kierunku Edo, skupiając się na największych miastach. Gdzie demony mogą się najmocniej nażreć i najłatwiej ukryć zniknięcie ofiary. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek podróżowała w okolicach jakiegoś morza Japońskiego... ani Niigaty
- Nie znam, ani trochę tych okolic, dlatego ty będziesz prowadzić. - oznajmiła otwarcie, tonem który nie sugerował uznania sprzeciwu. - Tak długo, jak ten wasz człowiek potrafi zachować dyskrecję, jest mi kompletnie obojętne, jak zdobędziemy te konie. Byle nie ściągnął na nas demonów. Lub my na niego.
Wiedziała, że korpus ma jakiś swoich agentów terenowych lub zwyczajnych życzliwych ludzi, którzy oferowali im usługi. Ale wiedziała, że demony mogą również wiedzieć. Dlatego dopóki jej zadanie tego nie wymagało, zazwyczaj trzymała się od nich z daleka. Dla swojego i ich bezpieczeństwa.
Tatsu popatrzyła lekkim zmrużeniem oka na ten "dziwny" gest ręką Kashiwy. Dopiero po kilku sekundach, przywróciła go do normalnej chłodnej postury rozumiejąc, że daje jej jakiś dziwny sygnał do wymarszu.
Ruszając przed siebie, była głównie skupiona na swoim zmyśle, obserwując nim uważnie swoją okolice. Tak blisko Yonezawy skupiała się bardziej na dzikich zwierzętach, aniżeli demonach. Gdy Kashiwa zaczął opowiadać na temat gościa od którego kupowali materiały, mimowolnie przesunęła wzrok w jego stronę, a gdy skończył kiwnęła lekko głową w geście zrozumienia:
- A jako, iż rzemieślnicy nie zapuszczają się zazwyczaj poza Yonezawę trzeba było ogarnąć kogoś z siedziby. Wraz z eskortą... - po chwili przemyśleń dodała - Choć... musiałby być kompletnym idiotą jeśli próbowałby sprzedać demonom swoje jedyne źródło dochodu, bądź próbował je oszukać w innych sposób. Niestety, tacy też żyją na tych ziemiach...
Mógł zawsze zostać przyciśnięty przez demony. Uznać, że drobne oszustwo przejdzie przez wyczulone zmysły zabójców. Mało prawdopodobnych powodów było wiele. O których w żaden sposób nie mogła zapomnieć. Skoro zapewnienie bezpieczeństwa jest jej zadaniem...
"Jak… Jak się sprawy mają, Tatsu-san?"
Łowczyni miała wrażenie, że się przesłyszała. Nie tylko dlatego, iż to pytanie było wypowiedziane niemal cicho. Nie miała pojęcia o jakie sprawy może chodzić i czemu miałyby Kashiwę w jakikolwiek sposób interesować. Dopiero gdy mężczyzna zaczął tłumaczyć się ze swojego pytania obdarzyła go chłodnym spojrzeniem mówiąc:
- A jak mam się czuć po porażce, która w żaden sposób nie jest niczyją winą. Z której nie można nawet wyciągnąć żadnej sensownej lekcji. Wykonaliśmy nasze zadanie niemal bezbłędnie. Uratowaliśmy syna kupca i obdarzyliśmy nadzieją starca, który ją kompletnie utracił. A mimo... to przegraliśmy. Z powodu jakiegoś głupiego jesiennego deszczu...
Wzięła głęboki wdech czując powoli narastający gniew. Nie miała żadnego powodu, by wyładowywać go na Kashiwie. Który zrobił dużo, jak na Ne, by osiągnąć tam sukces. Nie powinna wyładowywać gniewu za tą porażkę na jakiegokolwiek człowieka. Nawet na siebie, gdyż pomimo drobnych błędów... nie były one znaczące. Na tą paskudną pogodę winę powinny ponosić jedynie demony. Jednak, czy ta ogromna fala deszczu mogła mieć faktycznie cokolwiek z nimi wspólnego?
Kolejne pytanie z powrotem przywołał na rzemieślnika wzrok Tatsu. Który zdecydowanie był mniej chłodniejszy od poprzedniego:
- Czy jeśli uratowałeś człowieka przed demonem, który umarł z powodu choroby kilka dni później, czy to oznacza, że zrobiłeś to bez powodu? Czy jeśli swoimi czynami obudzisz nadzieje, która przy pierwszym niepowodzenie zniknie, czy to oznacza że niepotrzebnie to zrobiłeś? Czy jeśli po uratowaniu wioski przed demonem, za parę dni dowiesz się, że zalągł się w niej kolejny, czy twój heroiczny czyn miał jakiekolwiek znaczenie?
Po chwili wymownej ciszy, odrzekła ponownie mówiąc:
- Jeśli na któreś z tych pytań kiedykolwiek odpowiedziałeś tak, powinieneś zadać sobie natychmiast kolejno: Jaki jest powód, by zabijać dalej demony, skoro w żaden sposób nie przybliża nas to do zabicia Muzana? Czy nie lepiej się poddać, skoro twoje czyny nie mają żadnego sensu? Skoro demony są w stanie użyć wielu nieczystych tricków, jak chociażby skazić swoją krwią powietrze, którym musisz oddychać. Po którym możesz doznać dziwnych halucynacji lub coś gorszego...
Obróciła głowę w kierunku lasu, wracając myślami do momentu, kiedy zadała sobie to pytanie. Karząc siebie należycie, za samo drobne zwątpienia w jej przeznaczenie.
"Żyje tylko po to, by cierpieć w tej nieskończonej wojnie, ku radości tych co stracili i będą tracić życie. Przez moją głupotę i słabość. Będę próbować ją wygrać starając się przeżyć jak najdłużej, wiedząc że wszystko co robię, nie zmieni kompletnie nic. Muzan żył zanim się narodziłam, żyje i będzie żyć, gdy Izanami-sama wezwie mnie do siebie...."
Przypominając sobie swoją własną odpowiedź, obróciła się ponownie do rzemieślnika patrząc na rzemieślnika stanowczym spojrzeniem:
- Czy... twoje rzemieślnicze sztuczki byłyby w stanie na to coś poradzić?
Jej głos znacznie różnił się od jej spojrzenia. Był pełny drobnej nadziei, że istnieć może jakieś techniczne lekarstwo, które ją przed tym może uratować. Dzięki któremu nie musiałaby polegać na jej czujności oraz technikach całkowitej koncentracji. Które wtedy uratowały jej życie... Przed czymś co nie mogła pokonać.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|