Dōtonbori
Kanał Dōtonbori, stworzony w latach 1612-1615 z projektu Nariyasu Dotōna, jest centralnym punktem głównej dzielnicy rozrywkowej miasta Osaka, Dōtonbori. Przecięty kilkoma mostami, w tym najsłynniejszym Ebisubashi, kanał służy przede wszystkim do transportu ludzi i towarów do różnych budynków handlowych i jadłodajni znajdujących się w budynkach przy promenadach po obu stronach rzeki. Przybytki te bywają zarówno prostymi izakayami i pijalniami sake, jak również bardziej respektowanymi jadłodajniami oraz sklepami z towarami – od ubrań do ozdób i pachnideł. Promenady wzdłuż kanału są bardzo popularnym miejscem spotkań dla wszelkiej maści mieszkańców miasta.
wikipedia.org
W mieście kontrolowanym przez demony, nietrudno było znaleźć chętnych do współpracy z gatunkiem wyższym. Młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni. Wybór był dość spory, pod warunkiem, że wiedziało się gdzie szukać. A i zakres oferowanych przez nich usług miał naprawdę szerokie menu, w którym można było znaleźć mniej bądź bardziej przyzwoite pozycje.
Katsu część tej nocy spędziła w prywatnym pokoju pewnego lokalu z trójką mężczyzn i dwiema kobietami, otaczając się nimi niczym księżniczka otaczająca się służbą, z tą różnicą, że zamiast posiłków podawanych na tacy, ona otrzymywała te sączące się z ran ze skóry, podawane dobrowolnie.
Było to przyjemne, luksus jednak w samotności potrafił się dość szybko nudzić. Dlatego też koniec końców, zabierając ze sobą dwóch młodych mężczyzn, postanowiła przejść się po mieście. Panowie mogli mieć około osiemnastu lat, a ich ciała były wyrzeźbione, demon jednak nie pytał czy od machania mieczem czy młotem o kowadło. Liczyło się to, jak się prezentowali i jak pachniała i smakowała ich krew. Ani do jednego ani do drugiego Katsu nie miała specjalnych zastrzeżeń. Nie mieli towarzyszyć jej bezpośrednio w nocnym spacerze, jednak nakazała im pozostawać w zasięgu wzroku. Lubiła mieć przy sobie coś do zjedzenia w razie nagłego zaostrzenia apetytu.
Przyjemne powietrze przesiąknięte było masą zapachów ludzkich i przemysłowych i wprowadzało umysł demona w swego rodzaju hipnozę. Czasami zwyczajne wtopienie się w tłum, pozwalało doświadczyć okazji, które w zwyczajnym demonicznym świecie, nie zdarzały się często. Poza tym, Katsu doceniała każdą możliwość do zrozumienia gatunku ludzkiego. Głównie aby zaspokoić pewne sfery swojej naturalnej ciekawości. Po części też po to, aby w szczególnych sytuacjach lepiej radzić sobie z kamuflażem.
Tak wielu kwestii wciąż nie była w stanie pojąć. Tak wiele zachowań przeciętnego człowieka pozostawało dla niej tajemnicą.
Szła więc, nieśpiesznie, pozwalając aby jej czarny jak sama noc płaszcz powiewał delikatnie, owijając się od czasu do czasu o odkryte od kolan w dół, szczupłe nogi. Ubrana była, a jakże, w zwiewny materiał sukni, który jednak pod połami płaszcza wcale nie rzucał się aż tak bardzo w oczy. Przynajmniej dopóki ktoś nie zwrócił na nią szczególnej uwagi.
Tej nocy niespecjalnie zależało jej na ukrywaniu się.
Gdy w pewnym momencie jej szmaragdowe tęczówki dostrzegły sylwetkę zgoła inną niż przeciętnego przechodnia, bez wahania zatrzymały na niej dłużej wzrok. Długie liliowe włosy wyglądały podejrzanie znajomo, dlatego Katsu, prowadzona naturalną ciekawością, skierowała się za postacią kobiety w kapturze, który układał się w dość interesujący sposób na jej głowie.
Zapach drugiego demona dotarł do nozdrzy Katsu, niczym przyjemne przypomnienie nie tak dawnej wspólnej misji. Nie był on możliwy do pomylenia z nikim innym. Idąc za Kitsune, Katsu pozwoliła sobie na delikatne roześmianie się, doskonale wiedząc, że zakapturzona lisica dosłyszy jej głos spomiędzy tłumu zwykłych, szarych ludzi.
- Kto by pomyślał, że tak szybko będzie mi dane znów cię spotkać, Kitsune – odparła, zatrzymując się w odległości kilku kroków od drugiego demona i czekając czy ta będzie miała ochotę wejść w interakcję.
Kto by rzeczywiście pomyślał.
- Katsu! - Rzuciła ruszając w stronę dziewczyny o najpiękniejszych szmaragdowych tęczówkach. Szła szybkim krokiem i ludzie instynktownie ustępowali jej miejsca. Czyżby chodziło o tą demonią aurę, którą mimowolnie wokół siebie roztaczała? W trzech zwinnych susach, jak gdyby grawitacja jej nie dotyczyła, doskoczyła do demonicy i bezpardonowo rzuciła jej się w ramiona. Szczupłe ręce Kitsune zgrabnie owinęły się wokół szyi Katsu, a jej chłodny policzek przyległ do policzka Szmaragdowej Księżniczki. - Tęskniłam - wyszeptała jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie; jak gdy witała serdeczną przyjaciółkę i jak gdyby widziały się więcej niż drugi raz w życiu. Wdychała jej zapach. Czy Katsu byłaby zła, gdyby ją teraz ugryzła? Biła się ze sobą przez kilka następnych sekund. Miała taką straszną ochotę.
Dwa płomienie, jasno i wyraziście płonące w nocnej toni, piękne, hipnotyzujące a jednocześnie pochłaniające i niszczące wszystko to, co wiedzione zauroczeniem, wpadało w ich zasięg.
Jakże piękny był ten chaos, który mogły razem stworzyć.
Szeroki uśmiech, który w końcu zagościł na ustach Kitsu, sprawił że szmaragdowe tęczówki zapłonęły z rozkoszy.
Być może nie spodziewała się aż takiej manifestacji entuzjazmu, jednak bez zawahania, gdy tylko lisica wpadła w jej ramiona, Katsu objęła ją, niczym przyjaciółkę, której nie widziała od lat.
Obłuda? Nawet jeśli, to jakże słodka!
„Tęskniłam”
Katsu poczuła przyjemne mrowienie w miejscu, gdzie oddech Kitsune dotarł swoim gorącem do jej skóry, kontrastując z chłodem policzka.
- Mówiłam ci, że jeszcze będziemy miały okazję się spotkać – odpowiedziała z uśmiechem, dając się zauroczyć demonowi, a jej dłoń pogłaskała liliowe włosy, lśniące w świetle księżyca. Odsunęła się minimalnie, tylko na tyle, aby spojrzeć w oczy Kitsu. Wydawało się, że szmaragdowe tęczówki dostrzegły targające lisicą pragnienia. Odpowiedzią ze strony Katsu był ten spokojny na powierzchni wyraz, pod którym czaiła się pewna głębia. Zaciekawienie. A zaraz za nim nieme przyzwolenie, które sugerowało, że nie tylko demon z lisimi uszami, miał tej nocy ochotę na odrobinę szaleństwa
Nie, Katsu nie byłaby zła, gdyby Kitsune ją teraz ugryzła.
Nie mogłaby być zła za coś takiego.
- Jakieś interesy w Osace? - spytała z lekkim, sugestywnym uniesieniem brwi.
Katsu czasami zdawało się, że pewne sytuacje, na które natrafiała, były zesłane jej przez samego Stwórcę, który tym samym zachęcał ją do pewnego subtelnego sortu działań. Widok Kitsu sprawił, że nagle ta, samotna w gruncie rzeczy, noc w wyobraźni demona zaczęła wyglądać jak szerokie spektrum możliwości i okazji. Takich okazji, obok których szmaragdowooka nie była w stanie przejść obojętnie.
Ujęła kosmyk liliowych włosów w dwa palce z nieskrywaną pieszczotliwością. Zakręciła go lekko aby na koniec pozwolić mu odkręcić się ze swojego palca i powędrować na miejsce.
- Nie chciałabym cię od niczego odciągać, ale przyznam ci się szczerze, Kitsune, gdy tylko cię zobaczyłam, nabrałam ochoty na wprowadzenie nieco szaleństwa w tę spokojną noc. Na nieco… zabawy.
Katsu była manipulantką. Pamiętała jeszcze z czasów ich wspólnej misji, jak Kitsu płonęła entuzjazmem do wszelkiego rodzaju rozrywek. Gier. Zabaw. W tym momencie liczyła na to, że wzbudzając zainteresowanie drugiego demona, urozmaici sobie resztę tej nocy w sposób, za jakim naprawdę tęskniła. Niszczycielski i zabawny. Subtelny i okrutny. Słodki i morderczy.
Cała Kitsune w pełnej swojej postaci. Urocza i tak piękna, jak tylko sam diabeł potrafił być.
Katsu wydęła lekko wargi z rozkosznym półuśmiechem i chwyciła lisicę za nadgarstek. Delikatnie. Kusząco.
- Co powiesz Kitsu? Jesteś głodna? Mogę ci zaoferować prywatną kolację. Lub jedzenie na wynos pod gołym niebem.
- Mieszkam tutaj na stałe - podzieliła się rąbkiem prawdy, nawet się z tym nie kryjąc. Osaka była przystępnym miejscem dla demonów. Łatwym i przyjemnym. Oczywiście nie to było powodem jej miejsca zamieszkania. Nie to, a kto. Może bezmyślnie dzieliła się informacjami na temat swojego życia z innym demonem, jednak nie miało to dla niej w tym momencie znaczenia. Miała okazję nosić Katsu na rękach chociażby dlatego, że ta poświęciła jej trochę uwagi. Kitsune była niedopieszczona, a przecież tak bardzo potrzebowała bliskości i czułości. Miała wybujane ego, jak wszystkie demony, mimo wszystko ciągle pragnąc zapewnień i akceptacji. Sprzeczności. Same sprzeczności. - A ty?
- Jaką zabawę? - Zapytała momentalnie z ciekawością, a jej pełne usta wygięły się w słodkim uśmiechu. Wyglądała niczym mała dziewczynka wpatrująca się w słodycze, które proponował jej ktoś nieznajomy. Nagle w ich głowach układał się idealny plan na tą noc. Noc, która miała być szalona i niezapomniana.
Kolacja.
Biegnij - jak prędko? Przestań - na jak długo?
- Prowadź - odparła chwytając ją pod ramię.
Pogrążony w tych myślach demon szwędał się więc po uliczkach tego zapomnianego przez bogów miasta. Dlaczego więc nie opuścił go w cholerę już dawno temu? Sam nie do końca wiedział.
Nie była to do końca prawda, zdawał sobie sprawę dlaczego. Tak mu powiedziała wróżba i była w tym zaskakująco wręcz bezpośrednia. Nie wiedział jednak czego miał oczekiwać. Czy miało to być fortunne spotkanie, czy może znalezienie jakiegoś fantastycznego przedmiotu, czy może informacji, które kiedyś mogły mu się przydać. Szczerze powiedziawszy najbardziej liczył na to ostanie. Takie wiadomości często okazywały się być najlepszą opcją w długim rozrachunku, a przecież demony z natury mogły sobie pozwolić na grę na czas. Przecież ich nie gonił nigdzie.
Spacerował sobie po osace ze słomianym kapeluszem na głowie i z dłońmi schowanymi w rękawach. Przybrał więc swoją klasyczną stylówę mnicha. Zazwyczaj powodowała, że nie był zbytnio niepokojony i idealnie wtapiał się w tłum. Nie tak, że był niewidoczny. Po prostu ludzie zazwyczaj traktowali świętych mężów jako element folkloru, który ma być gdzie jest. Od czasu do czasu pozwalało to nawet wejść w miejsca, w których być nie powinien. Podczas takiej wędrówki, która właściwie była oczekiwaniem na łut szczęścia, kątem oka owo szczęście zobaczył. Dwie znajome postacie. Właściwie to ich zobaczenie to wielkich trudności nie należało, gdyż nawet nie próbowały się chować, a ich wyjątkowa aparycja z całą pewnością wzrok przyciągała. Dwójka demonów, Katsu i Kitsune. Jak tu się razem znalazły zaskakiwało Yamato, owszem lisica tu podobno mieszkała, ale druga? Cóż może to był łut szczęścia, na który oczekiwał.
- Też jestem umówiony na zaległą zabawę. - Powiedział bezpardonowo po tym jak prześlizgnął się przez tłum. Miał oczywiście na myśli obietnice jakie mu przedstawiła liliowa podczas ich ostatniego spotkania. - Dobry. - Dodał po po chwili dla zachowania resztek przyzwoitości. - Co takie znamienite osoby sprowadza do tego miejsca? - Zapytał z lekkim uśmiechem. Wciąż uważał ulice Osaki za "takie miejsce".
Co oznaczało, że Katsu mogła ją mieć całą dla siebie.
I noc. I Kitsune.
- Ja szukam rozrywki i zdaje się, że trafiłam w najwspanialsze ku takim okazjom miejsce – odpowiedziała jej z błyskiem w oku, któremu nikt nie mógłby się oprzeć.
Katsu potrafiła w naprawdę urokliwy sposób dać po sobie poznać, że została kimś oczarowana. To co lisica mogła dostrzec w szmaragdowych tęczówkach nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Ta noc miała należeć do nich.
A jednak nawet ciemnowłosy demon nie potrafił sprzedać entuzjazmu w taki sposób, jak Kitsune i ta para, niechybnie zdradzających emocje swojej właścicielki, pięknych uszu. Katsu musiała przyznać, że chociaż to ona próbowała wciągnąć lisicę w swoje plany w poszukiwaniu rozrywki, mimowolnie dawała się porwać tej okrutnej słodyczy i niezaprzeczalnemu urokowi osobistemu, które otrzymywała w zamian. Ona również połknęła ten haczyk bez zastanowienia. W końcu Kitsune była tym bardziej rozkoszna, im lepiej pamiętało się co takiego potrafiła zrobić, gdy utraciła swoją cierpliwość.
Piękno w czystej postaci.
- Każdą zabawę. - Stwierdzenie dobitne, świadczące jednoznacznie o tym, że w grze Katsu była jedna zasada. Złota i nierozerwalna.
Żadnych zasad.
Czyż te dwie demonice nie były przepisem na istne piekło?
Kitsune szybko zdecydowała się na kolację, co jeszcze bardziej ucieszyło ciemnowłosą. Było to niczym obietnica pochłonięcia przez noc, którego tak bardzo potrzebowała. Już otworzyła usta aby wypowiedzieć na głos swoją aprobatę, przerwał jej w tym jednak pewien, o dziwo również znajomy męski głos.
Katsu odwróciła się w stronę Yamato, a gdy tylko go rozpoznała, jej usta wygięły się w szerokim uśmiechu.
- Proszę, proszę! Nie kto inny jak nasz misjonarz!
Miała ochotę klasnąć w dłonie i podskoczyć i uznała, że był to początek wpływu Kitsune na jej osobę. Niechaj tak będzie, ta noc miała być w końcu niezwykła. Obyło się jednak na razie bez spektakularnych manifestacji entuzjazmu, chociaż jednoznacznie był on widoczny w tym przenikliwym szmaragdowym spojrzeniu.
W odpowiedzi na pytanie mnicha, Katsu posłała mu to swoje niewinne, urokliwe spojrzenie.
- Z pewnością nie zbieg okoliczności. Zaczynam sądzić, że samo przeznaczenie nas tutaj sprowadziło. Mam na myśli… - urwała aby jednym gestem ręki objąć całą ich trójkę. - Jakie były szanse?
Zdawało się, że myśl o tym, jakoby to sam los zadecydował o dzisiejszej nocy, wprowadzał Katsu w dość specyficzny stan. Być może był on czarująco entuzjastyczny, jednak pozostawał również niebezpiecznie nieokiełznany. Chaotyczny. Gotów do podjęcia wszelkich działań, aby tę noc uświęcić.
- A ty Yamato, kogo nawracasz tej nocy? - spytała, aby zaraz podnieść dłoń, zanim chociażby zdołał zastanowić się nad odpowiedzią. - Nie, czekaj, nie mów. Przecież to oczywiste, że nas. Nawrócisz, albo przeklniesz. - Uniosła zachęcająco brew. - Z pewnością jesteś głodny. A my nie możemy stracić tej nocy na staniu na środku drogi. Idziemy? - rzuciła tylko, ruszając w stronę swojej miejscówki i z góry zakładając że mnich się zgodzi i pójdzie razem z nimi. Gdyby jednak tego nie zrobił, gotowa była użyć perswazji. Nie można było przecież ignorować znaków od samego Stwórcy. A tej nocy Stwórca powiedział: bawcie się i świętujcie.
A może to były głosy w jej głowie? Dawno już przestała odróżniać jedno od drugiego.
Każdą zabawę.
- Huh - westchnęła ewidentnie zadowolona z obrotu wydarzeń, lustrując go dokładnie krwistoczerwonymi tęczówkami. Rzeczywiście byli umówieni. Jej spojrzenie powędrowało w stronę rogów, czy je zauważyła? A może zmienił swój wygląd, żeby zbytnio nie rzucać się w oczy? Kapelusz utrudniał jej jednak widoczność, więc od razu zdecydowała, że dzisiaj się go pozbędzie. Nie był mu przecież potrzebny. Postanowiła za niego.
- Witam was na moim placu zabaw - rzuciła w ich stronę nonszalancko unosząc jedną brew. Jej łobuzerski uśmiech nie oznaczał nic dobrego. W końcu to ona mieszkała w Osace. To był jej teren. I to byli jej goście. A raczej zabawki, jej własność i jej obecne towarzystwo. Nie mogli już uciekać. Gdyby tylko spróbowali na pewno zaczęłaby ich gonić. Zabawa w ganianego całkiem jej się podobała. Była szybka i zwinna. Czy udałoby im się jej uciec?
- Oto ja! - Wyciągnął szeroko ręce na boki, gdy usłyszał powitanie Katsu. Prezentował w ten sposób swoją osobę w dosyć teatralny, żartobliwy sposób. Zapowiadało się, że trójka miała być tego dnia głównymi aktorami przedstawienia, którego morał, cel czy nawet tytuł póki co był tajemnicą. Lecz nie należało się trapić tym problemem, gdyż zaraz się akcja miała rozwinąć.
- Bardzo mi miło. - Odpowiedział słysząc o zaproszeniu na “plac zabaw” Kitsune. Naturalnie wśród demonów takie określenie oznaczało nie mniej niż teren łowiecki, jednak mnich coś czuł, że w przypadku lisicy oznaczało to jedno i drugie. Nawet by się nie zdziwił zbytnio gdyby miała garstkę ulubionych zwierzątek do odwiedzania po nocach.
- Szanse były bardzo małe... - Zaczął lekkim tonem gładko lawirując z jednego akcentu emocjonalnego na drugi. Jednak podniósł palec wskazujący do góry. - Ale skoro się tak już zdarzyło. Żal byłoby nie wykorzystać tego szczęścia i iść krok dalej. Prawda drogie panie? - Rzucił kolejnym pytaniem zakończonym drobnym ukłonem.
Zaskakująco dobrze się bawił. Krążył sobie lekko po tematach. Wspomnienia o spędzeniu całego wieczoru na hedonistycznej rozrywce były całkiem miłą perspektywą. Zapewne wielu ludzi ucierpi, ale czy było to takie ważne? Przecież namnożyło się ich takie krocie.
- Tak jest zwiedzam sobie Nihon i nawracam ludzi swoim kropidłem. - Machnął ręką pod z ewidentnie radosnym śmiechem rozbawiony swoim jakże wysokich lotów żartem. Sama perspektywa, żeby kogokolwiek namawiał na swój punkt widzenia była dla Yamato zabawna. Najprawdopodobniej w połowie drogi by stracił cierpliwość. - Ale racja, zgłodniałem. Na pewno nasza znamienita gospodyni nam pokaże wszystkie przemiłe lokale w okolicy. - Kontynuował bezwstydnie przedstawienie.
Następnie już tylko kiwnął twierdząco głową na propozycję wymarszu na balety i ruszył za demonicami. Choć na ogół nieufnie podchodził do kontaktu, a wręcz dotyk ludzi go obrzydzał, to bycie prowadzonym przez Kitsune było zaskakująco neutralne. Niemal mile widziane. Przynajmniej tak długo, aż nie przesadzi z zamiarem kontroli.
Po reakcji Yamato można było śmiało stwierdzić, że entuzjazm całego spotkania udzielał się wszystkim po równo.
- Przeklęta prawda – przyznała mu z urokliwym zmrużeniem oczu. Wskazała na drogę w stronę swojej miejscówki, a jej spojrzenie przeciągnęło po tłumie ludzi naokoło, wyłapując swoje dwie przekąski. Krótki kontakt wzrokowy. Wiedzieli dokąd iść.
Jeżeli zdawała sobie sprawę z tego, jak przedmiotowo byli razem z Yamato traktowani, nie wyglądała na kogoś, komu to przeszkadzało. Nie miała problemu z tym żeby porozpieszczać Kitsune i pozwolić jej traktować się jak zabawkę. Właściwie to takie ujęcie tematu sprawiało, że demon odczuwał dodatkowy, zupełnie innego charakteru entuzjazm.
Ruszyli w stronę centrum miasta, gdzie natłok ludzi wcale nie był mniejszy, a w powietrzu dało się odczuć wyraźny zapach jedzenia. Wszelkiej maści. Nie była to jednak krew. Zapach krwi miał dopiero się pojawić.
W pewnym momencie Katsu zatrzymała się przed skrzyżowaniem i spojrzała na Kitsune.
- Obiecałam kolację, więc liczę, że dacie się zaprosić – odparła z cwanym uśmiechem, po czym skręciła w boczną uliczkę, która okazała się być ślepa. Pchnęła drzwi niewielkiego budynku stojącego na samym końcu drogi, gestem zapraszając dwa demony do środka.
- Moja propozycja. Krótki przystanek na drobne jedzenie. Nie dajcie się prosić. Jak to się mówi? Ah tak… na mój koszt.
Gdy weszli do środka, ich oczom ukazał się dość długi korytarz, a na jego końcu spory pokój. Gdy dotarli do pomieszczenia, spotkali się w oczy z grupą około tuzina ludzi. Byli to zarówno mężczyźni jak i kobiety, wszyscy dość prosto i skąpo ubrani. Wszyscy urodziwi, jeżeli brało się pod uwagę powszechne standardy piękna. Na widok demonów skłonili głowy. Ślady po ugryzieniach na ich skórze były wyraźnie widoczne i znajdowały się we wszelakich miejscach, mniej bądź bardziej oczywistych. Czasami też brakowało dość sporych części tkanek.
Katsu zaryglowała drzwi wejściowe i przeszła do pokoju.
- Lubię mieć własne jedzenie na miejscu. Korzystajcie. Do woli.
Pomieszczenie było pełne poduszek i miejsc do siedzenia. Było też sake i owoce, chociaż zdawało się, że dla demonów mogły one pełnić raczej funkcję ozdobną. Wystrój, wbrew pozorom, był dość bogaty.
Katsu wyciągnęła dłoń do Kitsune i uśmiechnęła się lekko.
- Na co byś miała ochotę, piękna? - spytała z iskrą w oczach. Zaraz też jej spojrzenie przesunęło się na Yamato. - Częstuj się, mnichu. Tych dusz już nie zbawisz. One z premedytacją udały się do samego piekła. - Uśmiechnęła się pokazując zęby, które zaostrzyły swoje końcówki. - Możesz za to sprowadzić na nich swoją surową sprawiedliwość.
Na mój koszt.
- Dziękujemy za gościnę, Pani Gospodarz - zażartowała, a jej czerwone tęczówki prześlizgnęły się po gustownym wystroju - tak lubiła świecidełka oraz drogi i elegancki styl - a także po mizernych ludziach, którzy za pewne mieli stanowić dzisiejszą kolację. Wiedziała, że byli tutaj z własnej woli, jednak wcale jakoś nie poprawiło to jej podejścia. Stwierdzenie, że było jej ich szkoda; że ich żałowała było jak najbardziej błędne. Ludzie byli jej obojętni, nic dla niej nie znaczyli. Fakt czy żyli czy ginęli nie robił na niej żadnego wrażenia. Chodziło tylko i wyłączeni o jej umowę z Takuyą, którą mimowolnie nie potrafiła złamać. Może nie chciała? Może się bała, że przez to straci ich wspólną relację? To bezpieczeństwo, jego cudowną krew i wszystko co razem przeszli. Strach potrafił mieć wiele twarzy, jednak Kitsune nigdy by się do niego nie przyznała. Nawet - może przede wszystkim - przed samą sobą. Tym razem było jednak inaczej. Zamierzała udowodnić przed samą sobą, że była wolna. Wolna i zraniona. Chciała się odegrać na nim i na samej sobie. Tak więc wkroczyła dziarsko do pomieszczenia i z chwilowej zadumy wyrwały ją słowa Katsu.
- Na Ciebie - odparła odruchowo podchodząc do demonicy, jak gdyby było to najbardziej oczywiste na świecie. Oczywiście, że miała ochotę na nią. Już od samego początku. Od pierwszego wdechu jej cudownego zapachu. Lisica ujęła dłoń Katsu w swoje chłodne, drobne palce i podniosła do swoich ust. Mimowolnie zaciągnął się jej zapachem i jeśli Księżniczka jej na to pozwoliła, zamierzała nadjwzywczajniej w świecie dotknąć wargami jej miękkiej skóry. Potem się odsunęła, w końcu najlepsze zostawiało się na koniec, a Katsu zdecydowanie stanowiła najsłodszy deser tego spotkania.
- Obiecałeś mi zabawę, Yamato. I nową wróżbę przyszłości - rzuciła w jego stronę nie żartując. Naprawdę chciała jedno i drugie i za pewne jeszcze więcej. Zostawiła ucztę dla dwójki. Sama zajęła miejsce na jednej z kanap opadając na miękkie poduszki, jak gdyby była zmęczona. Jej czujny wzrok prześlizgiwał się jednak między tym co działo się w Pokoju Zabaw. Sprawdzała każdego z zebranych tutaj ludzi i jeszcze nie zdecydowała na kogo miała ochotę.
- To twoje? - Zapytał z ciekawością w głosie wskazujac na bandę tonem jakby pytał o zestaw do picia herbaty. Następnie podszedł do jednej z kobiet, chwycił ją za podbródek i obrócił głowę na boki jakby studiował jakiś ciekawą filiżankę. Jednak tak jak potrafił docenić kunszt ceramiki tutaj coś mu przeszkadzało. Nie potrafił znieść uległości tych stworzeń. Podstawiali się jakby ich ugryźć, rozszarpać, zniszczyć. Ofiary nie powinny tak robić, nie było w tym żadnej rozrywki. Byli słabi.
W końcu twarz demona wykrzywiła się w grymasie najwyższej pogardy do zebranych tu zwierząt i odepchnął badaną dziewczynę od siebie.
- Po prostu dajcie mi kielich świeżej krwi i sprawcie żebym was nie widział. - Powiedział machając lekceważąco ręką. Bardzo możliwe, że uczyniliby cokolwiek co by im rozkazał. Mógł im nakazać krzyczeć, uciekać, ale nie było to to samo. Brakowałoby tego nieuchwytnego czegoś co różni łowcę od padlinożercy. I jedno, i drugie to mięso, ale przecież wychodziło na coś innego.
W końcu demon otrzymał swoje naczynie z jeszcze ciepłą krwią i wygodnie rozsiadł się na poduszkach.
- Moją surową sprawiedliwość? - Zapytał rozbawiony mnich. - Moja miła, gwarantuję ci, że większą przyjemność sprawia mi fakt, że oni tego oczekują. Chcą bym rozerwał im skórę. Ale nic z tego nie dostaną i to jest kluczem całej zabawy. - Wytłumaczył źródło swojej sadystycznej rozrywki. Nigdy nie robić tak jak druga osoba oczekuje. Sprawiać by musieli zgadywać następny krok. Za to na swój sposób Yamato rzeczywiście był sprawiedliwy. Często zachowywał się jak siła natury, która choć okrutna, to nie dyskryminuje nikogo.
- Obiecałem zabawę? Hm… - Głośno się zastanowił nad pytaniem Kitsune. Oczywiście, że pamiętał. Tylko trzeba było teraz jakiś plan owej zabawy przygotować. - Zgaduję, że tym razem same rogi już nie wystarczą. - Zapytał odgarniając włosy z czoła ręką i ukazując rosnące w tym momencie kościane kolce. Gest zsynchronizował tak, by wyglądało to jakby ściągnął maskę z twarzy pod którą było rogate oblicze.
- Coś wymyślę, ale na pewno póki co możemy się pobawić w odgadywanie nadchodzącego losu. - Sięgnął za pazuchę poszukując pliku wróżb omikuji. Po chwili wyciągnął zestaw kartek i zaczął je sprawnymi ruchami tasować. Palce pracowały z kilkuletnim doświadczeniem nie wywołując żadnego nieprzewidzianego ruchu. Wziął jedną z góry, chwycił pomiędzy wyprostowane palce, szybkim gestem zgiął na pół i pstryknął nią w górę. Korzystając ze skupienia na latającej karcie, drugą ręką rozłożył przed każdą z demonic po trzy karty wróżb. Teraz pozostawało wybrać. Prawa, środkowa czy lewa.
Gdy lisica podeszła do niej i ujęła jej dłoń w swoje palce, Katsu przyglądała się jej jak oczarowana. Oczywiście, że pozwoliła jej uraczyć swoją dłoń dotykiem tych pięknych warg, do tego stopnia, że gdy dotknęły one jej wierzchu, Katsu przekręciła dłoń tak, aby ująć policzek demona. Jednocześnie sprawiło to, że na wysokości warg Kitsune, znalazł się jej nadgarstek i wszelkie widoczne tam naczynia. Niemalże kusząco.
Zanim Kitsune zdołała się odsunąć, Katsu zmniejszyła jeszcze nieco dzielący je od siebie dystans i przesunęła opuszkiem kciuka po bladym policzku lisicy.
- Ja i ta noc jesteśmy całe dla ciebie – odparła, jakby to było najzwyklejsze i najbardziej naturalne stwierdzenie. Jakby ta noc była zaplanowana od bardzo długiego czasu, a Katsu po prostu przypominała Kitsune wszystkie przyklepane już ustalenia.
Gdy kątem oka dostrzegła reakcję Yamato, roześmiała się dźwięcznie, wyciągając dłoń do jednej z kobiet stojących nieopodal. Była to niewysoka brunetka o prostych, lśniących włosach i z jedynie przepaską na biodrach. Katsu złapała ją za nadgarstek i przyciągnęła do siebie.
- Nie bądź taki markotny, Yamato, to ledwie pierwszy przystanek dzisiejszej nocy. Przystawka. Ma przede wszystkim cieszyć oko i zaostrzać apetyt. - Uśmiechnęła się przebiegle, sprawiając żeby kobieta stanęła przed nią, przodem do mnicha. Niemalże pieszczotliwym gestem odgarnęła jej włosy z ramienia, odsłaniając nagą pierś i całą szyję. Kobieta nawet odchyliła lekko głowę na bok aby jej w tym pomóc. Katsu pochyliła się i złożyła delikatny pocałunek u podstawy szyi człowieka, żeby na sam koniec wbić w nią swoje białe zęby. Krew popłynęła po obojczyku i piersi ciemnowłosej dawczyni.
Katsu odsunęła się od źródła dopiero po chwili. Zdawało się, że kobieta już ledwo stała, gdy demon ją od siebie odepchnął.
- Wróżba? - zainteresowała się, ocierając resztki krwi z kącika ust i idąc za dwójką demonów. Jej szmaragdowe spojrzenie przesunęło po Yamato i sprawnych ruchach jego dłoni, gdy wyciągał karty. Uśmiechnęła się szeroko, wzięła od jednego z mężczyzn dwa kielichy krwi i jeden z nich podała Kitsune, aby następnie zachęcić ją do zajęcia miejsca naprzeciwko mnicha. Sama usiadła obok, blisko lisicy. - Mogę ci powiedzieć bez patrzenia w karty, że ta noc będzie słodka – odparła z rozbawieniem po czym przechyliła lekko głowę patrząc na karty, które zostały przed nią rozłożone.
Jeżeli w jakiejś metodzie działania była krzta szaleństwa, była to dobra metoda. Z takiego założenia wychodziła Katsu, która przygryzła lekko dolną wargę i bez słowa wybrała lewą kartę.
- Pokaż nam jak bardzo słodka.
- Świetnie. Nie lubię się dzielić - odparła niemal niesłyszalnie, jednak czuły słuch Katsu mógł bez problemu zarejestrować jej słowa. Wtedy właśnie jej spojrzenie powędrowało za wzrokiem Katsu i padło na Yamato. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze i nagle prychnęła szczerym śmiechem, zaskakując nawet samą siebie swoją reakcją. Już na pierwszy razu oka można było stwierdzić, że demon wyglądał na niezadowolonego. Kitsune pamiętała o obiecanej zabawie. Chciał polować, a nie dostawać wszystko podane do stołu. Z jednej strony go rozumiała. Sama lubiła ten dreszczyk emocji towarzyszący pogoni za uciekającą ofiarę. Z drugiej strony nie lubiła sobie brudzić rąk. Fakt, że mogła pożywiać się kimś, kto zwyczajnie tego chciał (raczej) wydał jej się bardzo wygodny. Zamierzała skorzystać, czemu by nie? Od kilku miesięcy polowała jedynie na tutejszych przestępców. Większość z nich była jakimś marginesem społecznym. Brakowało jej czegoś innego, kogoś smacznego. Jedynie słodziutka krew Takuyi stanowiła swojego rodzaju przysmak, na który zawsze bardzo czekała. Teraz jednak musiała o nim zapomnieć. Po tym jak ją zaatakował powinna wybić go sobie z głowy. Dzisiejsza noc miała przesądzić o tym, czy będzie w stanie o nim zapomnieć, czy nie.
- Nie wystarczą, ale wciąż robią wrażenie - skomentowała zadowolona patrząc na rogi trochę zbyt długo. Zamrugała kilka razu zerkając na rozłożone karty. Nie było jej jednak dane wybrać. Przyjęła kielich z krwią od Katsu robiąc jej trochę miejsca koło siebie. Siedziały blisko, obydwie wpatrując się w karty. Kitsune nie kwapiła się z wyborem. - Wybierzesz? - To Księżniczka miała czynić honory. Za to lisica zbliżyła swoje miękkie wargi do chłodnego kantu kielicha i upiła pierwszego łyka. Smakowało. Nie była to krew Takuyi - szkoda - jednak wciąż bardzo smaczna. Nim się obejrzała brała kolejnego i następnego łyka.
- To może prawda czy wyzwanie? - Zapytała już po wszystkim spoglądając na dwójkę demonów przed sobą. Głupia zabawa czasami bywała najlepsza.
Z impetem postawił kielich na stoliku obok i rozdzierająco gwizdnął.
- Kolejny! - Rzucił w stronę kryjących się w cieniu śmiertelników. Następnie odwrócił się do pani gospodarz. - Nie jestem markotny. To trochę jak deser bez dania głównego. - Wytłumaczył ze zbójeckim uśmiechem. Odebrał następnie kolejny puchar z szkarłatnym napojem i spokojniej już zamoczył w nim usta wciąż nie zrywając kontaktu wzrokowego z Katsu. - Ale od czasu do czasu możemy odpuścić zbilansowaną dietę, prawda? - Mrugnął na koniec jednym okiem.
Tradycyjnie już rogi zrobiły na Kitsune wrażenie. Wyglądało na to, że większe niż ona sama chciałaby przyznać. Widząc tę reakcję na usta Yamato wypłynął szeroki uśmiech podszyty nutką triumfu. Sam był ciekaw jak długo ta sztuczka będzie jeszcze działać. Po jakimś czasie pewnie się znudzi, taka przecież była lisica. Jednak mnich miał więcej niż jedną sztuczkę w zapasie. Podejrzewał, że inne fragmenty jego osoby, również zrobiłby niemałe wrażenie na dziewczynie. Jeśli nie większe, ale na to musiała poczekać. O to przecież chodziło w zabawie, kuś i nigdy nie dawaj wszystkiego, o co proszą.
W końcu przyszła kolej na wróżby. Chociaż demon rozłożył sześć kart, po trzy dla każdej z pań. To liliowa zadecydowała, że się podda decyzji szmaragdowej. Co prawda demon wolałby więcej proroctw, mogło to stworzyć ciekawszą dynamikę, to też była to jakaś ścieżka. Pociągnął z kielicha jeszcze jeden łyk i sięgnął w kierunku wskazanej przez Katsu karty papieru. Jednym ruchem ręki odwrócił ją, ukazując obrazek związany z ich nadchodzącym losem.
- Wielkie szczęście. - Odczytał z uśmiechem. Następnie zabrał swoją dłoń pozwalając obejrzeć rysunek związany z przepowiednią. Przedstawiał on wielką ucztę, na pierwszy rzut oka wszyscy się radowali. Lecz gdy dostrzegło się na szczegóły, okazywało się, że był to makabryczny obraz posiłku demonów. Cóż, dla tu zebranych z całą pewnością był wciąż wyborną zapowiedzią. - Chyba nie muszę tłumaczyć, że to dobra zapowiedź dzisiejszego wieczoru. - Powiedział, ponownie podejmując rozmowę. - To jak? Jeszcze tak ze dwa kielichy i ruszamy ku kolejnej przygodzie? - Zapytał znacznie bardziej energicznym tonem niż ten, z którym tu przyszedł. Napój i dobra karta od razu wprawiała go w bardziej rozrywkowy klimat. Szybkim ruchem palców pstryknął na służbę podkreślając swoje słowa. Lepiej dla nich żeby usłyszeli i zrozumieli jego słowa, bo nie miał zamiaru się powtarzać.
Ciężko było stwierdzić jednoznacznie.
- Dzisiejsza dieta polega na spełnianiu naszych zachcianek, czyż nie? - spytała unosząc lekko brwi z błyskiem w oku. - Deser, potem danie główne, a później kolejny deser, jeżeli będziemy mieć na to ochotę?
Gdy już usiedli wspólnie, a Kitsune oddała jej całkowicie wybór karty, Katsu nachyliła się do lisicy i złożyła czuły pocałunek na jej chłodnym policzku.
- Twój los w moich dłoniach? - spytała z rozbawieniem, ledwie się odsuwając od demonicy, tak że mogła ona poczuć jej oddech na swojej skórze. Dłonią sięgnęła znów po kosmyk jej włosów i poprawiła go na płaszczu, chociaż cały czas układał się idealnie. - Dopilnuje więc żeby niczego ci dzisiaj nie zabrakło.
Odsunęła się od lisicy i tak jak zamierzała od początku, wybrała lewą kartę. Oddanie swojego losu w ręce wróżby było słodkim doświadczeniem dryfowania z prądem, na który nie miało się wpływu. Cudowna nieważkość, która porywała duszę i umysł. Ku chwale bądź ku porażce. Czyż nie był to najsmakowitszy hazard, jeżeli stawką było samo życie?
Zdawało się, że bez względu na to, co ukazałaby wybrana karta, Katsu z chęcią zatopiłaby się w tym przeznaczeniu, jednocześnie będąc w stanie wyciągnąć z niego tyle przyjemności ile tylko się dało. Nawet jeżeli miałaby to być porażka, byłaby spektakularna. Bo czy umysł pogrążony w tak głębokim chaosie, mógł w ogóle ponieść porażkę? Jeżeli w gruncie rzeczy nie miał niczego do stracenia i był gotów spalić wszystko?
Gdy Yamato odsłonił obraz uczty, Katsu uniosła kielich ze śmiechem.
- A więc świętowanie! Nie mogło być inaczej.
Nie tym razem, ale może kiedyś znajdzie po drugiej stronie takiej karty godne wyzwanie. Ta noc jednak miała polegać na czymś zgoła innym.
Wypiła zawartość kielicha jednym haustem i spojrzała najpierw na Kitsune, która zaproponowała zabawę, a później na Yamato, który ewidentnie miał ochotę zapolować. Widać było to w jego ciemnych oczach, a ten głód, który dawał się dostrzec na ich dnie, był dla Katsu naprawdę słodkim widokiem. Miała ochotę go jeszcze trochę przeciągnąć, zobaczyć jak staje się niecierpliwy i traci ten swój poważny rezon mnicha. I wcale nie byłoby to złośliwością z jej strony, raczej manipulacją, która miałaby wydobyć z demona jeszcze więcej zawartości, którą mógł gdzieś skrywać. Zawartości, która ewidentnie podobała się zepsutemu demonowi. A Yamato, gdyby tylko się przyjrzał, mógł dostrzec w tym jej szmaragdowym spojrzeniu tę niezdrową, nieposkromioną ciekawość. Nie kryła się ze swoim perfidnym podejściem ani o drobinę.
- Wyzwanie – rzuciła z urokliwym uśmiechem, dopiero po chwili przenosząc spojrzenie z Yamato na Kitsune. Uniosła kielich do ust, czekając aż lisica wyznaczy jej wyzwanie.
- Wyzwanie - powtórzyła za nią uśmiechając się trochę szerzej. Następnie spojrzała na mnicha, potem ponownie na demonicę. - Chciałabym, żebyś mi opowiedziała jak smakuje Yamato. Jestem ciekawa - powiedziała wskazując pazurem na kobietę, a potem na mnicha. Tak. Bardzo chciała wiedzieć. Chciała, żeby Katsu opowiedziała jej szczerze, z cale serca, na podstawie własnych doświadczeń, jakie mogła teraz zdobyć. - A potem ja spróbuję Ciebie - dodała śmiejąc się słodko pod nosem ponownie spoglądając to na Katsu to na Yamato. Lubili wyzwania? Był to jeden z tych pięknych dźwięków, za które wielu dałoby się pokroić. Można w nim też było wyczuć najbardziej podłą i złowroga nutę, jaka chyba istniała. Demony były obłudne, jednak potrafiły się bawić. Yamato nie chciał się nudzić, a Kitsune nie zamierzała mu na to pozwolić.
Niezależnie jak na to patrzeć był sceptyczny co do całej rozrywki. Oczywiście mógł się dobrze bawić i korzystać z wieczoru ile się dało. Jednak koniec końców był pośród demonów i poddawanie się czyjejś kontroli, lub wyjawianie swoich sekretów, nawet w imię rozrywki średnio pasowało do jego podejścia do życia. Tak więc jak już wcześniej określiła to Katsu w tym kierunku również był stosunkowo marudny. Póki co postanowił, że stanie się największą świnią i po prostu kontynuował obserwację zdarzeń.
A zdarzenia okazały się nabierać kolorów. Yamato sączył sobie spokojnie krew z kielicha rozparty na poduszkach. Lecz jego lenistwo miało się wkrótce zakończyć. Kiedy tylko świątobliwy mnich usłyszał treść wyzwania jakie poddała Kitsune, jego prawa brew odruchowo powędrowałą w górę rogatego czoła. “No tak, to już do tego doszło.” czemu nie był zaskoczony?
- Jak jesteś ciekawa to trzeba było samemu sprobować. - Następnie coś mu się przypomniało i z wyrzutem wskazał na lisicę. - Przecież o tym wiesz! Już raz mnie użarłaś w rękę! - Potrząsnął wspomnianą dłonią dla dodatkowego podkreślenia słów. Naturalnie oburzenie było przesadzone, udawane i podszyte rozbawieniem. Pokręcił głową i odłożył kielich na stoliczek obok. Następnie z wyzywającym wzrokiem utkwionym w szmaragdowej rozszerzył bardziej poły kimona.
- Co to będzie? Klatka? Szyja? Czy może coś innego? - Zapytał na koniec pokazując zza ust stożkowate zęby i przeciągając delikatnie po nich językiem. Oczywiście była to jedyna pomoc w wykonaniu wyzwania na jaką mógł się zdobyć. Na resztę trzeba było zapracować. Wspominałem już, że spełnianie tylko połowy zachcianek był jego klasycznym krokiem? Podjęła wyzwanie, musiała się więc pofatygować.
- Dla mnie prawda. - Powiedział później, tym razem kierując oczy na Kitsune. Skoro chciała być wodzirejem zabawy to musiała się z tym pogodzić, że będzie winna pytania i następnie odpowiedzi. Postanowił, że nadszedł czas na dołączenie do rozrywki. Na ogół nie kłamał, nie musiał, więc uznał, że będzie to bezpieczniejsze. Tym bardziej, że dawanie kolejnej osobie decydować o jego losie było biegunowo odległe od jego sposobu życia. Wszechojciec i jeszcze psisyn Minoru, póki co wystarczali aż nadto.
Bo brak kontroli uzależniał.
„Jak smakuje Yamato?”
Oczy Katsu zapłonęły w rozbawieniu, gdy po usłyszeniu swojego wyzwania, zwróciła je na mnicha. Z początku wydawało jej się, że demon odrzuci chęć gry, gdy jednak rozchylił poły swoich szat ukazując szeroką klatkę piersiową, Katsu uśmiechnęła się drapieżnie. Przeciągnęła po nim spojrzeniem, jakby faktycznie oceniała jego możliwe walory smakowe, bezpruderyjnie i niespiesznie. Jej lewa brew uniosła się lekko ku górze, a na widok zaostrzonych kłów mnicha, dolna warga Katsu wsunęła się między jej własne zęby.
- Z chęcią zaspokoję tę ciekawość – rzuciła tylko, wstając ze swojego miejsca. Oczywiście, że miała zamiar się pofatygować. Do czego jak do czego, lecz do wyzwań stawianych przed nią podchodziła bardzo skrupulatnie. Nie było mowy aby ktoś jej zarzucił, że zrobiła coś niedostatecznie dokładnie.
Podeszła więc do Yamato, zostawiając po drodze kielich na stoliku i uklękła przed nim. Kładąc jedną dłoń na jego policzku, a kciukiem unosząc jego podbródek do góry, obdarzyła Yamato urokliwym spojrzeniem z góry. Mógł zobaczyć w jej oczach co zamierzała zrobić, jak i tę pewność, że wcale nie wychodziło to poza granice wyzwania, które dostała. Przecież Kitsu nie sprecyzowała o czego smak dokładnie jej chodziło, co szmaragdowooki demon miał zamiar przekuć na swoją korzyść.
Jeżeli Yamato jej nie powstrzymał, złożyła na jego ustach pocałunek, jednocześnie przesuwając językiem po jego dolnej wardze. Odsunęła się niespiesznie i na niewielką odległość, żeby dać sobie czas na ocenę tego subtelnego doznania.
- Smakuje krwią – mruknęła z satysfakcją, a jej szmaragdowe spojrzenie zdradzało delikatne rozbawienie, gdy przyglądała się reakcji rogatego demona.
Na tym jednak nie miała zamiaru kończyć.
Co prawda ostatnim razem gdy próbowała krwi innego demona, nie skończyło się to dla niej najlepiej, jednak z powodów znanych tylko jej zepsutemu umysłowi, wcale nie zniechęcało ją to do kolejnych prób.
Jeżeli Yamato w żaden sposób nie zanegował jej poprzednich działań, jej dłoń wciąż znajdowała się na wysokości jego żuchwy. Teraz zjechała ona na jego kark aby palce, które wsunęły się między włosy, mogły za nie złapać i z wyczuciem skłonić mnicha do odchylenia głowy. Jeżeli to zrobił, Katsu pochyliłaby się nad nim i u podstawy jego szyi złożyła kolejny pocałunek, po którym zatopiłaby zęby w jego ciele. Gdy krew Yamato zalała jej usta, z gardła wyrwał się pomruk zadowolenia, dłoń na karku zacisnęła się mocniej, a druga chwyciła za ramię demona, subtelnie wbijając w jego skórę długie paznokcie. Szkarłat rozlał się gorącem po jej wnętrzu, dając znajome uczucie przyjemnego mrowienia, rozchodzącego się po całym ciele.
Odsunęła się, znowu nieco opieszale, z rozkosznym jęknięciem, najpierw wysuwając zęby z ciała i nabierając głębokiego wdechu. Aromat krwi mnicha zalał jej nozdrza, na chwilę sprawiając że miała ochotę znów się zatopić w jego szyi. Zamiast tego jednak wyprostowała się i przesunęła kciukiem po kąciku ust, ścierając z niego resztkę krwi, a jej spojrzenie, które spoczęło na Yamato, zdawało się być nieco inne niż chwilę wcześniej.
- A jego krew smakuje jak sama ciemność. Wzmagasz apetyt, mnichu – odparła z błyskiem w oku, po czym wzięła głębszy oddech i przeniosła spojrzenie na Kitsune. Uśmiechnęła się drapieżnie i przesuwając językiem po górnej wardze odchyliła lekko głowę na bok, ukazując zachęcająco pulsujące naczynia. - Gotowa na porównanie? - spytała z prowokacyjnym uniesieniem brwi.
Ciemność.
- Prawda? - Dopytała Yamato czy aby na pewno był pewien swojej odpowiedzi po czym uśmiechnęła się chamsko. W zabawach Kitsu nie było przecież żadnych reguł. - Dobrze, więc prawda. Powiedz mi szczerze jak smakuje Katsu. Jestem ciekawa - ta sama śpiewka opuściła jej pełne usta, kiedy przekrzywiła lekko głowę w zadowolonym uśmiechu. Jej wzrok mimowolnie powędrował na górną wargę demonicy, jak gdyby nie potrafiła się powstrzymać. Katsu prowokowała ją specjalnie, a Kitsune jak zwykle dawała się podejść. Jeśli Yamato zdecydował się spróbować Księżniczki, Kitsune zamierzała tym razem dołączyć.
- Taaak - pisnęła niczym ucieszone pisklę. Zerwała się z miejsca ruszając w stronę demonicy. Opadła na kolana tuż przed nią i złapała jej nadgarstek w swoje szponiaste dłonie. Przywarła wargami do drobnych naczyń zdobiących wewnętrzna część jej dłoni i przez sekundę wdychała jej cudowny zapach. Potem wgryzła się w niego perfidnie, bez żadnej delikatności. Piła jej krew łapczywie brudząc sobie przy tym usta i nos.
Prawdę mówiąc Yamato sam złapał się na tym, że nie do końca rozumie swoje posunięcia. Pozwalał innemu drapieżnikowi podejść niebezpiecznie wręcz blisko. W większości przypadków byłby to przykład rażącej głupoty i nieodpowiedzialności. Jednak mnich zadecydował, że muzyka miała grać, karuzela musiała się kręcić. Wieczór powinien być doskonały. Tak przecież powiedziały karty.
Z pełną uwagą obserwował przedstawienie jakie odgrywa Katsu. Prawdę mówiąc, to odwzajemniał wzrok, jakim szmaragdowa obdarzyłą jego odsłoniętą klatkę i bezpardonowo cieszył się widokiem jej kształtów. Kiedy jednak podeszła już blisko, skierował swój wyzywający wzrok prosto w zieleń jej oczu. Zatopił się w niej gdy zbliżała się coraz bliżej, aż w końcu odwzajemnił pocałunek. Na koniec kiedy zaczęła się oddalać, drasnął ostrym zębem jej dolną wargę upuszczając kroplę jej krwi. Wciąż grała demoniczna duma i wszystko miało swoją cenę. Nawet słodki pocałunek.
Obserwował z triumfem reakcję demonicy, zadowolony ze swojej pułapki. Powoli przesunął językiem po swojej wardze przypominając sobie zarówno smak jej ust jak i krwi.
Yamato dalej się nie odzywał. Katsu teraz była głównym aktorem, nie zamierzał jej przeszkadzać. Pokaz wciąż się nie zakończył. Jednak słysząc, że smakuje krwią, uśmiech na jego ustach się poszerzył. Tak, to była dobra odpowiedź i był z niej dumny. Było to coś co przystawało do łowcy, za którego się uważał.
Następnie przyszedł drugi akt. Szmaragdowej najwyraźniej mnich zasmakował bo ponownie zbliżyła się, tym razem do jego szyi. Automatycznie rogaty demon zrozumiał do czego to zmierza i nie oponował. Zezwolił jej odgiąć jego szyje i zatopić w niej swoje zęby. Był w końcu demonem, utrata kilku łyków krwi nic nie znaczyła. Jednak teraz pozwolił sobie na nieco więcej.
Kiedy dziewczyna była zajęta pracą nad jego karkiem, ręka Yamato delikatnie spoczęłą na jej talii lekko przyciskając ją do siebie. Następnie kiedy już skończyła posiłek, demon zamierzał odwzajemnić gest. Wciąż trzymając jedną dłoń na plecach, muśnięciem palców o szyję i szczękę, jakby bał się skruszyć porcelanową rzeźbę, odchylił jej głowę do tyłu. Następnie, na początku złożył lekki pocałunek na szyi, a następnie wbił w nią swoje zęby. Czując ciepłą krew w ustach odruchowo wzmocnił chwyt na talii i karku Katsu. Wypił kilka łyków i w końcu puścił Katsu z szerokim uśmiechem na zakrwawionych wargach.
- Obietnica. - Odpowiedział z ciężkim westchnieniem, jakby sobie przypominał jak się mówi. - Smak obietnicy. - Powtórzył i ponownie oparł się szeroko na siedzisku.
Tym razem mógł nieco odetchnąć i z wzrokiem znawcy obserwować rozwój wydarzeń. Cóż, nadszedł czas, kiedy panie zaczęły się sobą zajmować. Nieuprzejmie dla aktorów jest odwracać wzrok od sceny.
Intensywność spojrzenia Yamato, który odważnie poddał się grze, była wręcz odurzająca, podobnie jak odwzajemniony pocałunek, który w sposób bardzo kuszący udowadniał, że demon nie miał zamiaru pozostawać tylko biernym pionkiem. Katsu spodobał się taki odzew bardziej, niż byłaby gotowa przyznać na głos, dlatego też wcale nie spieszyła się z odsunięciem od mnicha, pozwalając aby swoim udziałem sprawił, że to wyzwanie stawało się jeszcze przyjemniejsze. Gdy na sam koniec zahaczył kłem o jej wargę upuszczając nieco krwi, Katsu zamruczała, jakby Yamato zrobił coś zaskakująco nieprzyzwoitego, co jednak spotkało się z jej aprobatą, po czym zaśmiała się delikatnie i oblizała wargę z własnej krwi.
- Sprawiedliwe – oceniła tylko, z drapieżnym błyskiem w zielonych tęczówkach, zanim zabrała się za drugi akt tego słodkiego przedstawienia. Jej umysł i ciało czerpały dość sporo przyjemności z tego, że mogła porządzić się umięśnionym ciałem mnicha, który rozpieszczał ją swoim przyzwoleniem. Okazało się jednak, że po raz kolejny miał zamiar zrobić nieco więcej niż tylko to, a dla Katsu jego aktywny udział był niczym dolanie oliwy do ognia. Jego działania świadczące o tym, że pozostawał graczem, a nie jedynie zabawką, pobudzały pewną wrażliwą strunę szmaragdowookiej. Mnich mógł to poczuć już w momencie, w którym jego dłoń umiejscowiła się na jej ciele, a ono odpowiedziało przyjemnym dostosowaniem się do tego dotyku. Zupełnie jakby dawało mu kuszące poczucie kontroli w tej sytuacji, która paradoksalnie miała być od niego niezależna. Tymczasem Katsu piła jego krew znajdując się w otoczeniu umięśnionego ramienia, które zdawało się ją tylko zachęcać. Gdy się odsunęła, a jej wzrok padł na demona, którego szkarłat przyozdabiał jej wargi, można było dostrzec jak mocno ją zahipnotyzował. Do tego stopnia, że gdy tylko postanowił odwzajemnić przyjemny gest, Katsu pozostawała w jego ramionach zupełnie uległa. Gdy odsłonił jej szyję i złożył na jej skórze pocałunek zwiastujący ugryzienie, demonica zamknęła oczy żeby chwilę później rozchylić usta i westchnąć, gdy kły w końcu zatopiły się w jej ciele. Wsunęła palce w jego włosy, aby następnie zsunąć je na kark i dalej na ramiona demona i zostawić po drodze ślady pazurów na jego skórze.
Z transu wyrwała się dopiero gdy usłyszała głos Yamato.
„Obietnica.”
Tak, to było odpowiednie porównanie. Takie, które mógł dostrzec w jej oczach, gdy ich spojrzenia znów się skrzyżowały.
Gdy zwracała się do Kitsune, wcale nie miała zamiaru oddalać się jakoś specjalnie od Yamato. Za czynny udział w grze należało mu się miejsce w pierwszym rzędzie przedstawienia, które miało się zaraz odbyć.
Gdy lisica doskoczyła do Katsu, ta oddała jej swoją dłoń z uśmiechem, drugą głaszcząc lśniące liliowe włosy.
- Taka piękna – mruknęła rozkosznie, czując jak zęby innego demona po raz kolejny zatapiają się w jej ciele. Dreszcz przebiegł po jej skórze, a Katsu z ukosa zerknęła na obserwującego ich mnicha, jakby sprawdzała czy jego uwaga jest wystarczająco dobrze skupiona na dwóch paniach. Posłała mu delikatny, obiecujący uśmiech, po czym znów zwróciła się do Kitsune. Gdy lisica skończyła, Katsu chwyciła ją lekko za podbródek i kciukiem przesunęła po zakrwawionych wargach, ściągając z nich część szkarłatu. Następnie, w zależności od tego co Kitsune wolała zrobić, albo dała jej do oblizania kciuk, albo sama wsunęła go do własnych ust. Na sam koniec pochyliła się i złożyła na krwistoczerwonych ustach pocałunek. Z początku mogło się zdawać, że będzie to niewinny całus, zdawało się jednak, że pod wpływem smaku warg demonicy, Katsu poczuła potrzebę pogłębienia pocałunku, co też zrobiła. W międzyczasie, bezceremonialnie kradnąc wcześniejszy pomysł Yamato, jeden z kłów Katsu zahaczył o wargę Kitsune, z której upłynęło kilka kropel szkarłatu. W efekcie pocałunek w momencie przybrał smak mieszanki krwi obu demonów. Było to specyficzne doświadczenie, które pobudzało tylko te najbardziej zepsute umysły, dowodząc temu jak dalekim od człowieczeństwa pozostawały.
Po raz kolejny szaleństwo, chaos i piękno zwarły się w jedno.
Piękna.
- Odwiedzę was w snach - jej melodyjny głos rozbrzmiał cichutko, niczym najdelikatniejsze muśnięcie skrzydeł motyla. Wstała ponownie spoglądając na swoje dwie zabaweczki. Słodki uśmiech nie opuszczał jej warg, kiedy wychodziła i zostawiła dwójkę samą. Rozpoczęła zabawę, w której mieli się lepiej poznać. Zapoczątkowała ich znajomość, teraz to oni musieli ja kontynuować.
zt
Jak wkrótce mógł z jej wzroku wywnioskować, ryzykowne kroki wobec Katsu jakie podjął mnich jak najbardziej się opłaciły. Jeden rzut oka w szmaragdowe oczy tylko go w tym utwierdził. No i samą w sobie nagrodą był wyborny smak posoki w ustach. Wciąż po demonicznym “pocałunku” nie tylko smakował metal, ale słyszał szum własnej krwi w uszach. Naprawdę czuł się jak podczas polowania.
W końcu doszedł do siebie i zajął się bezwstydnym obserwowaniem głównej części przedstawienia czyli dziewczynami. Tak przynajmniej mu się wydawało. Jednak po krótkim, choć treściwym wstępie padła kurtyna. Nie było burzy lilii i szmaragdu, na którą liczył. Tylko ucięty jak nożem koniec. Po tym jakim obdarzyła go wzrokiem Kitsune, zrozumiał, że nie do końca się jej ich przedstawienie spodobało. Cóż, dostała to co chciała i teraz musiała żyć z konsekwencjami wyborów. Z jednej strony Yamato czuł coś na kształt triumfu. W końcu szczycił się tym, że nigdy nie dawał dokładnie to, co pragnie druga osoba. Jednak było w tym echo smutku, a raczej straty. Gdzieś w środku zaczął się zastanawiać czy przypadkiem czegoś nie stracił. Cenił sobie jej towarzystwo i choć wypowiedzenie tych słów głośno byłoby, ciągnąc dalej porównania do teatru, aktorskim samobójstwem. To prawdę mówiąc gdyby się demonice zamieniły miejscami kilka chwil wcześniej to zachowałby się tak samo wobec lisicy. Niestety każdy chciał czuć się wyjątkowo, ale rogaty demon był obrzydliwym oportunistą. A może z dwoma na raz? Oportunistą i łakomczuchem. Kiedyś będzie musiał im to zaproponować. O ile naturalnie będzie lepszy grunt na takie propozycje.
- Zapamiętam! - Rzucił tylko z lekkim uśmiechem w stronę znikających w ciemnościach lawendowych włosów.
Koniec końców Yamato był trochę zmieszany. Skonsternowany i zirytowany. Po raz kolejny już posiłek, jakim tym razem miało być widowisko, został mu odebrany z przed nosa. Było to jedno z najgorszych uczuć. Ciężka atmosfera krwi, potu i namiętności pękła jak balon. A zapowiadało się tak dobrze. Demon siedząc na poduszkach podparł tylko głowę na pięści. Karty kłamały? Pstryknął ponownie palcami przywołując kielich krwi od sług. Przynajmniej będzie miał coś do zajęcia ręki. Wahał się pomiędzy kielichem al po prostu wyładowaniem złości na jakimś człowieczku. Ostatecznie zadecydował, że rozerwanie w furii pachołka pogrzebałyby do reszty atmosferę.
- Co teraz? - Rzucił krótko w stronę szmaragdowej. Po cichu liczył, że wpadnie na coś co poprawi mu humor.
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|