Gin
27/08/1620, OSAKA, NOSE, Burakumin
Podczas używania sztuki krwi, oczy lśnią na zielono a źrenice przybierają kształt X. Szwy po prawej i lewej stronie ust, gdy przyjrzeć się z bliska są to po prostu kawałki skóry, które tak się ostały przy transformacji
Sięgający metr dziewięćdziesiąt dziewięć i posiadający wagę dziewięćdziesiąt kilo, szczupły i w miarę dobrze zbudowany. Gin nosi na sobie własnoręcznie modyfikowane zielone kimono z kapturem, które miało swoje lepsze dni. Jest ubrudzone, ciut poszarpane i sięga do kolan. Pod spodem czarna koszula, ręce zawinięte w bandaże farbowane na czarno. Zwykłe czarne spodnie i brak obuwia. Zielonkawe oczy, brunet oraz oczywiście dwie blizny w kształcie szwów na końcówkach ust. Po dwie z każdej strony. Zazwyczaj przy sobie posiada plecak i kilka saszetek na drobnostki.
Nobunaga Keito
Trzydziestoletni ronin poszukujący wyzwań. Porzucił swoje poprzednie życie i skupił się na jednym, na walce. Osaka była jego pierwszym i ostatnim miejscem, które odwiedził jako człowiek. Plotki dotyczące demonów, były dla niego kuszące. Dlatego też postanowił sprawdzić swoją siłę przeciwko ów istotom, o ile w ogóle tutaj były i istniały. Mężczyzna nie należał do wierzących, a o demonach usłyszał przez przypadek. Choć mogą być to tylko kolejne opowiastki na dobranoc, jednak warto sprawdzić. Wybierając się do Nose, Keito wpierw zawitał do pijalni. Trzeba było jakoś zaczerpnąć świeżego trunku i trochę się zrelaksować po podróży, może przy okazji posłuchać jakiś plotek. Niestety pijalnia była dość opustoszała, zaledwie dwie osoby. Karczmarz i Keito, no ale to powinno wystarczyć. Zbliżając się do lady, ronin wygodnie się rozsiadł i położył kilka monet na blacie.
- Sake
Rzekł spokojnie i porozglądał się po pomieszczeniu, ani żywej duszy. Karczmarz szybko zapodał trunek i zabierając monety postanowił nawet coś powiedzieć.
- Co cię sprowadza do Nose?
Typowa ciekawość, w sumie nie ma co się dziwić. O tej godzinie z takimi tłumami, najlepiej jest rozwinąć jakąś rozmowę.
- Słyszałem plotki o jakiś demonach, choć brzmi to dla mnie jak jakaś bajka. Jednak chciałbym upewnić się na własne oczy i uszy.
Odpowiedział ronin, a sam barman przez chwilę zamarł i pozostał w ciszy. Schował monety i zaczął czyścić kieliszki. Rozmyślając przez chwilę, spojrzał przez okno. Noc była młoda, a pełnia dziś oświetlała całą okolicę.
- Zwykłe plotki, albo jacyś żartownisie. Jeżeli chcesz się przekonać, to opuszczony chram nieopodal będzie idealnym miejscem by rozwiać twoje wątpliwości.
Keito nie lubił się zbytnio lenić podczas podróży, dlatego też bezpośrednio po wypiciu kilku sake w pijalni udał się do chramu. Księżyc był dziś naprawdę piękny, wręcz raził swym srebrzystym blaskiem. Oświetlał każdy skrawek drogi, który prowadził do chramu. Kilkanaście minut później, gdy ronin dotarł na przeciw schody prowadzące do wejścia świątyni. Jego twarz otulił zimny powiew wiatru, był to wręcz mroźny i przeszywający podmuch. Niby środek lata, ale tutaj było zupełnie inaczej. Jednak to go nie powstrzymało, niestety on zawszę było głupio odważny. Nigdy nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, dlatego też za każdym razem źle kończył. Stawiając swoje pierwsze kroki, skierował się na główny plac. Chciał to już mieć za sobą i ruszyć dalej, jednak.
Nie spodziewał się, że kogoś spotka. Dokładnie na środku placu chramu stały dwie tajemnicze osoby, z czego jedna klęczała przed drugą. O czymś rozmawiali, jednak nie było dane usłyszeć roninowi o czym. Zbliżając się coraz bliżej, naglę nastała cisza. A jego oczom ukazały się tylko dwie pary czerwonych ślepi. Ręka automatycznie powędrowała na rękojeść miecza, a on sam troszkę przestraszony, uśmiechał się jak głupi do sera.
-Hehe... Czyżby pogłoski były prawdziwe.
Powiedział dość głośno, tym samym wyciągając powoli swój miecz. Jednak nim cokolwiek zrobił, czy nawet zareagował. Poczuł przeszywający ból lewej ręki, wręcz ogromny ból. Po chwili dostrzegł, że jednego osobnika nie było. Odwracając się szybko ku lewej ręce, dostrzegł tylko mężczyznę, który właśnie miażdżył jego nadgarstek. Nie myśląc zbyt długo, wpierw chciał kopnąć nieznajomego w prawe kolano, by móc jakoś zmusić go do puszczenia jego ręki. Jednak to nic nie dało, był twardy niczym skała.
- Jak śmiesz przerywać mojemu panu w naszej rozmowie
Odparł wściekłym tonem, po czym rzucił roninem w najbliższą kapliczkę. Jego siła była ogromna, Keito leciał niczym liść na sztormie. Rozbijając się o kapliczkę, jego ciało doznało wielu kontuzji, a krew trysnęła z ust strumieniem. W jego myślach przeleciało jedynie jego całe dotychczasowe życie, jako samuraja, który miał zbyt wiele ambicji by siedzieć bezczynnie w jednym miejscu.
- Tadao.
Rzekł drugi nieznajomy głos, dalej już nawet nie wiadomo co się działo. Sam ronin próbował się pozbierać, jednak czuł ból w każdym zakątku ciała.
- Za mało.. Wypiłem..
Wydusił z siebie, po czym powoli zaczął wstawać na proste nogi. Adrenalina zaczęła działać, więc ronin nie był wstanie określić dokładnie co mu się stało. Też nie miał zamiaru po prostu leżeć i umrzeć.
Lewa ręka zmiażdżona, poobijane plecy. Keito po prostu ponownie stanął na przeciw nieznajomych, a raczej wiadomo już, że demonów. Wyciągając powoli prawą ręką ostrze, ponownie uśmiechnął się ku losowi, który raczej nie był po jego stronie. Wiedział, że stąd już raczej nie wróci.
- Robal!
Krzyknął nieznajomy, który wcześniej złamał rękę mężczyzny. Jednak nim ponownie ruszył w jego stronę, został powstrzymany przez drugiego, który widocznie lekko się uśmiechał.
- Odpuść.
Rzekł, na co agresywny po prostu uklęknął. A on sam podszedł bliżej ronina, który i tak ledwo trzymał się na nogach. Czy miał jeszcze siłę machać mieczem? Raczej nie.
- Powiedz, nie chciałbyś zmierzyć się kiedyś z nim na równi.
Spytał, wskazując palcem na osobnika z tyłu. Keito lubił wyzwania, jednak to przerastało jego najśmielsze oczekiwania. Mężczyzna upadł na kolana, gdyż jego świadomość powoli zaczęła odpływać. Dopiero po chwili poczuł, że boli go kilka miejsc na plecach. A z nich aż sączy się krew.
- W... tym stanie...hehe...pewnie.
Odpowiedział, po czym poczuł pazurki na swoich ustach. Dłoń nieznajomego spoczęła na jego ustach, wręcz przeszyła jego poliki.
- W takim razie dam ci taką możliwość, o ile ją wykorzystasz.
Słowa rozpływały się w jego myślach, a jego osoba powoli zaczęła się zastanawiać co tutaj robi. Wspomnienia zaczęły zanikać, jego powieki robiły się coraz cięższe. Aż w końcu, wszystko pokryła ciemność.
Mężczyzna, który umarł w blasku księżyca narodził się na nowo jako Gin. A zbudził się w pewnej chatce, wraz z nieznajomym mężczyzną, który czuwał nad nim. Noc jeszcze trwała, a sam Gin zaczerpnął świeżego powietrza. Przez chwilę zastanawiał się, co się wydarzyło wcześniej? Jednak nie mógł sobie niczego przypomnieć, ale nie miało to znaczenia. Jedyne co teraz odczuwał to głód.
Domek należał do kłusownika, którego imienia niestety nie zdążył poznać. Ponieważ zaraz po wstaniu z łóżka, demon postanowił pożreć swojego dobroczyńcę. Zaraz po napełnieniu żołądka, zrozumiał co się stało. Jednak nie zadręczał się, ani niezbyt długo o tym myślał. Jedyne co go teraz dręczyło, to co ma zrobić ze sobą. W jego głowie jedynie pojawiała się pewna osoba, Muzan. Tak powoli zaczął sobie ciut przypominać, został przez niego wybrany. Choć to tyle, jednak powinno wystarczyć. Spokój i lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy, teraz wiedział co ma zrobić. Stać się użyteczny, dlatego też zacznie od tego miejsca.
Po przemianie Gin stał się ciut bardziej łagodny, spokojny i opanowany. Choć ma swoje poczucie humoru, czy też po prostu lubi żartować sobie z wielu różnych sytuacjach. To jedno mu zostało ze starej osoby, mianowicie lubi wyzwania. Często może sobie zarzucać różne normalne lub głupie wyzwania, które musi ukończyć. Dodatkowo jest dość towarzyski oraz ciut zbyt przepada za nagimi ciałami, oczywiście jeszcze ciepłymi.
- Jest znany w Nose jako jeden z nielicznych kłusowników, który najlepiej wykonuje swoją pracę. Jednak miejsce zamieszkania jest owiane tajemnicą.
- Jego natura jest dość zlewająca, nigdy nic nie bierze do siebie. Czy ktoś go obraża, czy ktoś go prowokuje. Jego zdaniem prowokacje są dla słabych, a panowanie nad sobą to podstawa. Co prawda, on sam nieraz korzysta z prowokacji, by po prostu udowodnić swoją rację.
- Polowanie na zwierzęta/ludzi stało się jego hobby, z którego żyje. Skórę, mięso zwierząt sprzedaje. Ludzi łapie dla siebie, by delektować się swoim drugim hobby. Mianowicie badaniem ciał, przed zjedzeniem ich. Gin nie przepada za torturami, ale za to z chęcią daje ofiarom trochę rozkoszy przed śmiercią. Choć nie zawszę ma na to czas, więc stara się zadać im bezbolesną śmierć.
- Co do ludzi i łowców demonów. Nie pała do nich nienawiścią, traktuje ich w miarę normalnie na poziomie zwierząt. Są częścią natury, więc zasługują na to by żyć przez jakiś czas. Jednak są też pożywieniem dla demonów, które niestety zajmują szczyt w hierarchii życia.
- Demon wyzwania - Gin uwielbia wyzwania, czy to własne czy to zaproponowane przez kogoś. Nie ważne jakie, ważne żeby dawało radość. A wygrany? Wygrany może robić co chce.
Co więcej, na start dostajesz 42 punkty, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach