Akira
15/08/1630, Kioto, Yonezawa, Chłopi
Czerwony tatuaż na czole; Blizna po płomieniach demona na prawym przedramieniu; Wiecznie głodna;
— Przysięgam, nie mam nic wspólnego, z tym że Gojou zachorował.
Stukot przekładanych pojemników i narzędzi na stole przerwał wypowiedź młodej kobiety. Jej czerwone oczy wpatrzone były w notes, pełen rysunków i zapisków dotyczących odpowiednich mieszanek ziół na różne medykamenty lecznicze. Za jej plecami rozniósł się huk, strącana waza na podłogę rozbiła się na milion kawałków.
— Kpisz sobie ze mnie, dziewucho? Mój syn poważnie zachorował i to przez Ciebie!
Oskarżenia padające w jej stronę były dla niej niczym. Doskonale znała swoją wartość oraz prawdę i nigdy nie pokusiłaby się, by zatruć swojego przyszłego małżonka. Nawet jeśli to po raz trzeci taka sytuacja miała właśnie miejsce.
Akira westchnęła ciężko odsuwając się od swoich obowiązków i spojrzała na bałagan stworzony przez jej niedoszłą teściową. Porozwalane książki, zioła, jak i rozbita waza były czymś, co dało się posprzątać. Płakanie nad rozlanym mlekiem nic nie pomoże, trzeba wziąć szmatkę i je wytrzeć - proste. Tutaj większym problemem była jednak rozdrażniona kobieta, która ciskała właśnie piorunami z oczu w czarnowłosą.
Jak miała jej niby wyjaśnić, że chłopak złapał chorobę podczas chodzenia po dworze z mokrą głową bez dodatkowego, ciepłego odzienia? Przecież kobieta wychowała go na tyle dobrze, żeby do tego nie dopuścić. No i był to kolejny przypadek maminsynka, gdzie perełka w oczach matki była nieskazitelna, niewinna i to na pewno była wina młodej kobiety, która zajmowała się ziołami. Jak cała jej rodzina. Na pewno więc wiedziała czego użyć, żeby ten cierpiał katusze. Jak każdy poprzedni kandydat na jej męża.
Pierwszym był Nishi. Całkiem miły, zabawny chłopak, którego rodzina parała się garncarstwem. Wręczył nawet czerwonookiej własnoręcznie zrobioną misę z gliny, którą do tej pory wykorzystywała. Los jednak nie był dla niego łaskaw, ponieważ miesiąc przed zaślubinami rodzinę rozszarpał jakiś potwór.
Drugim nieszczęśnikiem był Inaba. Miał niesamowity talent do tworzenia narzędzi i broni, a cała jego rodzina zajmowała się kowalstwem. Był jedynym kandydatem, którego tak na dobrą sprawę Akira w jakimś stopniu polubiła. Nie była to miłość, prędzej przyjaźń. Zwłaszcza że znała go od małego i traktowała jak swojego starszego brata. Niestety, podczas pracy w warsztacie stracił kilka palców, w ranę wdała się gangrena, a nie leczona, bagatelizowana przez chłopaka i rodzinę doprowadziła do jego śmierci - tydzień przed zaślubinami.
Tytuł "wiedźmy" przyklejono do niej praktycznie od razu. Każdy z kim miała wziąć ślub umierał; dla ludzi z zewnątrz w niewyjaśnionych okolicznościach; dla niej było jasne czemu każdemu się to przytrafiało. Byli słabi, lekkomyślni i na dodatek zachowywali się jak dzieci. Nigdy nie potrafiła traktować ich jakoś poważnie, a kolejny przypadek - tym razem Gojou - nie miał być inni od poprzednich. Już tydzień temu zauważyła u niego symptomy zapalenia płuc, gdy kasłał i nie mógł sobie z tym poradzić. Nawet gdy dostał od niej zalecenia usłyszała wymowne "Co Ty możesz wiedzieć?". Ręce jej w takich sytuacjach opadały i zwyczajnie zrezygnowała z jakichkolwiek starań, żeby poprawić stan swojego przyszłego partnera.
— Mówiłam mu, żeby zażył lekarstwa, które mu przygotowałam. Nie posłuchał — spokojny ton głosu Akiry wskazywał na to, że nie była przejęta niespodziewanym najściem niedoszłej teściowej. Kobieta zawsze histeryzowała i zwalała winę na wszystko dookoła. Tym razem padło na czerwonookie dziewczę, które uczyło się, by zostać w przyszłości medykiem.
— To co we wsi mówią to prawda! Zrzucasz klątwę na mężczyzn! — pisk i krzyk dotarł do uszu młodej dziewczyny sprawiając, że na jej twarzy pojawił się wykrzywiony uśmiech. Tyle razy już te słowa słyszała, pogodziła się z nimi. Nawet rodzina nie komentowała tego i chcąc, by Akira w końcu wyszła za mąż uznała, że Gojou będzie ostatnim partnerem, którego jej zaproponują. Z resztą miała sobie radzić sama. I taki dokładnie był plan.
Trzymana w ręce kończyna młodszej siostry zdawała się zaraz złamać na jej oczach. Delikatna dłoń wykrzywiona była w drugą stronę od upadku ze wzgórza. Ciężki los tych, którzy nierozważnie biegają po lasach. Potknięcie się o kamień było do przewidzenia, tak jak i efekt końcowy w formie złamanej kończyny. Przystawiała ją do swoich oczu, na początek, by po chwili spojrzeć siostrze w oczy.
— Głęboki wdech, a następnie wydech, dobrze? — dziewczynka odpowiedziała kiwnieciem głowy, zapłakana, brudna od ziemi. Kiedy wypuściła powietrze z płuc Akira wiedziała, że był to moment na nastawienie dłoni. Szybkim, sprawnym ruchem odgięła złamaną kończynę i ustabilizowała ją dwoma żeliwnymi prętami po obu stronach. Obwiązanie bandażem zajęło kilka chwil, a płacz i tak rozlegał się coraz głośniej. Jakby podczas upadku nie bolało bardziej.
— Proszę Cię... nie płacz, już po wszystkim — uspokajanie siostry było czymś, co robiła prawie codziennie. Jednakże dzisiaj był wyjątkowy dzień, mała złamała rękę i przerażenie wręcz trzymało się kurczowo tego małego aniołka. Przez to praktycznie nie dostrzegła jak jej przyjaciółka pojawiła się w pomieszczeniu małego warsztatu.
— Ty to zrobiłaś? — pytanie nazbyt oczywiste, przecież siostra czerwonookiej nie byłaby w stanie sama sobie z tym poradzić, a w pobliżu nie było nikogo innego. Akira zmrużyła oczy wpatrując się w starszą dziewczynę.
— Tak. Sporo się nauczyłam z książek, które mi przyniosłaś. No i mama trochę mnie motywowała — lekki uśmiech wstąpił na jej lico, a czarne włosy opadły na oczy. Nie było się co dziwić, dziewczyna sama była zaskoczona, że materiały przygotowane przez przyjaciółkę w czym kolwiek jej pomogą. Budowa ludzkiego ciała jednak była tak bardzo intrygująca, że była w stanie rzucić wszystkie roślinki i porosty, by pozwolić umysłowi chłonąć anatomię człowieka. Dzięki temu też była w stanie pomóc swojej młodszej siostrze. Była z siebie w pewien sposób dumna. Uniosła podbródek głowy i wpatrując się czerwonymi ślepiami w dziewczynę wypięła lekko pierś do przodu.
— Zresztą, to wcale nie takie trudne jak się na początku wydawało. Ojcu nastawiłam plecy, kiedy przeciążył je na roli. Myślę, że byłabym w stanie zrobić więcej — czuła, że tak właśnie było. Nie chciała się marnować. Znajomość roślin mogła jej się zawsze przydać, ale moment, w którym ratuje się czyjeś życie to ją naprawdę ekscytowało.
Trwały tak przez dłuższą chwilę w milczeniu, Akira czytała książkę, a jej przyjaciółka siedziała obok niej kontemplując. W końcu ktoś musiał przerwać ciszę. Jednakże czerwonooka nie spodziewała się, że będzie to uczynione w ten właśnie sposób.
— Wiesz co? Marnujesz się tu. Powinnaś dołączyć do Demon Slayer Corps — raz, że nie wiedziała co to znaczy, a dwa sama nazwa sprawiła, że przeszły ją ciarki. Młoda kobieta zastanawiała się co mogło chodzić drugiej dziewczynie po głowie, ale że nie posiadała umiejętności czytania w myślach musiała po prostu spytać:
— O czym Ty mówisz?...
Przez dobre trzy godziny wysłuchiwała historii o tym jak medycy biegają w zespołach po lasach ratując ludzkie życie. Opatrywała rany, składała kości w całość, a nawet operowała. Akira siedziała z rozdziawioną buzią nie dowierzając w słowa dziewczyny. I ona kimś takim była? Czemu dopiero teraz się o tym dowiadywała?
Namawiać nie trzeba było długo. Czerwoonoka z uśmiechem przyjęła propozycję dziewczyny jeszcze tego samego dnia pakując swoje rzeczy. Nie było czasu na zastanawianie się dwa razy. Jeśli miała szansę ratować ludzkie życie na poważnie to miała zamiar to uczynić.
Przedzierała się przez stający w płomieniach las, ocierając co chwila czoło z nadmiaru potu, który rozmazywał jej widoczność. Brudna od dymu twarz zdawała się być wykrzywiona w grymasie, który wskazywał na niezadowolenie i strach. Przerażenie było tutaj jednym z elementów, które trzymało jej się od rozpoczęcia szkolenia jak i pracy jako medyk w szeregach Zabójców Demonów. Miała na swoich barkach niebywale dużą odpowiedzialność, ale wsparcie jej dobrej przyjaciółki pomagało jej w odnalezieniu się w nowej sytuacji. Mimo to nie mogła pozwolić sobie w obecnej sytuacji na bagatelizowanie czegokolwiek.
Gdy udało jej się przeskoczyć na drugą stronę rzeki, która dzieliła rozpalony do czerwoności las od tego niewzburzonego pozwoliła sobie na zdjęcie z połowy twarzy materiału, który chronił jej drogi oddechowe. Głęboki wdech i wydech, a następnie nasłuchiwanie. Musiała uspokoić dudniącą w żyłach krew od nieustannego, kilkugodzinnego biegu. Cały zespół medyków został zmobilizowany do działania, aby wesprzeć jedną z drużyn Zabójców Demonów, która została w większości rozgromiona na polu bitwy. Musiała odnaleźć ocalałych i zmusić ich do odwrotu nim zostaną rozgromieni. Czuła jak ciężar odpowiedzialności dyszy jej nad karkiem. Nie było to jedno z lepszych uczuć.
Czerwone oczy przeczesywały spojrzeniem otaczającą ją florę; drobne stopy stawiały ostrożnie kroki, aby nie wydawać zbędnych dźwięków; czarne, długie włosy powiewały lekko na wietrze, związane w grubego, mocno ściśniętego warkocza. Dziewczyna przykucnęła za drzewem kładąc otwartą dłoń na ziemi. W ten sposób chciała określić położenie ocalałych, chcąc wyczuć drgania ziemi. Zamiast tego usłyszała parowanie ostrza katany, a głowa momentalnie, jak za sprawą magicznej różdżki podniosła się w odpowiednim kierunku. Wyskoczyła niczym czarna pantera, nie szczędząc na tchu.
Widok walczącego zabójcy z potworem, który pluł ogniem był zatrważający. Gula stanęła jej w gardle, a ciało ruszyło samo, mimo iż w środku była kompletnie sparaliżowana. Może i nie posiadała lśniącej pięknym odcieniem błękitu katany, ale nadal mogła powstrzymać atak i pomóc w zwarciu. Gdy tylko doskoczyła do zabójcy wszystko momentalnie stało się jasne.
— On nie będzie chciał się wycofać.
— Zabójco! Masz rozkaz wycofać się z pola walki! Większość Twojego oddziału poległa, zarządzono odwrót! — jej ton nie oczekiwał sprzeciwu, a jednak się z nim spotkał. Wręcz od razu.
— Ha! Dam sobie radę! Wracaj do reszty, medyku!
Zawrzało w niej. Jak można być aż tak lekkomyślnym? Potwór pokonał bardziej wyszkolonych zabójców niż on, ale ten chciał udowodnić swoją siłę. Jakby to było w jakikolwiek sposób potrzebne.
Demon odskoczył od dwójki ludzi biorąc głęboki wdech i zbierając swoją siłę. Widzieli już jak wygląda jego demoniczna sztuka krwi, wystarczyło tylko jej unikać. Jednakże mężczyzna stanął znów twarzą w twarz z przeciwnikiem mając zamiar szarżować. W głowie się to nie mieściło, jak bardzo irracjonalnie postępował. Akira nie miała innego wyjścia.
Zamach kataną w stronę demona na lekko ugiętej przedniej nodze, drugiej wyprostowanej miał skrócić go o głowę. Zamiast tego mężczyźnie wytrącono broń z ręki, a potwór miał już zamiar pluć w niego swoim płonącym paskudztwem. Czarnowłosa w ostatniej chwili odepchnęła chłopaka na bok sama przyjmując na siebie cios. Prawa ręka stanęła w ogniu, ochraniacze prawie od razu z niej spadły, a płomienie dostały się do skóry. Ból i skwierczenie skóry sprawiły, że Akira opadła na kolana łapiąc się od razu za zranioną rękę. Łzy momentalnie napłynęły jej do oczu, a na usta cisnęło się wiele przekleństw. Może słusznie, że nazywali ją wiedźmą? Ostatkami sił podniosła się z ziemi i ciągnąc za ramię przestraszonego mężczyznę zdołała uciec z pola bitwy. Tym razem.
— Przytrzymaj go. Zrobi sobie tylko większą krzywdę — zaleciła drugiej dziewczynie, gdy próbowała nastawić mężczyźnie złamaną nogę. W dodatku było to złamanie otwarte, kość wystawała, a krew spływała po jego nodze i ubraniach. Klatkę piersiową miał zdrapaną, jakby ktoś szponami zdarł z niego skórę. Niewyobrażalnym cudem było to, że jeszcze był przytomny i trzymał się. Choć pojękiwał im za uszami i majaczył. Akira musiała być niezwykle pewna co do kroków, jakie musiała podjąć. Tak jak kiedyś powiedziała swojej siostrze "weź głęboki wdech, a potem wydech", tak teraz sama musiała się do tego zastosować. Zamknęła oczy kładąc dłonie na udzie i piszczelu rannego. Kilka dłuższych chwil i kobieta z całą siłą nacisnęła na złamanie nastawiając kość. Krzyk rozległ się po pomieszczeniu, pewnie docierając nawet i do podwórza.
Wytarłą ręce; teraz pozostało zaszyć nogę, ustabilizować i zająć się zdrapaną skórą na klatce piersiowej. Pewnym, sprawnym ruchem używała specjalnej nici i igły. Jakby była do tego właśnie stworzona. Przygotowała odpowiedni rodzaj liścia medycznego, by obłożyć nim ranne, krwawiące ciało.
— Dopóki skóra sama nie zacznie się regenerować liście muszą być zmieniane codziennie. Mają przyspieszyć gojenie. Pilnujcie, żeby ich sobie nie zdejmował. Zostaną blizny, ale lepsze to niż stracić życie. Do ran nie może dostać się żaden brud. Inaczej będzie trzeba się modlić, by nie wdała się sepsa — poinstruowała pomagających jej młodych medyków i biorąc głęboki wdech obłożyła czoło rannego zimnym kompresem.
— Zajmijmy się pozostałymi. Ten zabójca musi już teraz tylko odpoczywać.
Nadal pamiętała dzień, w którym postanowiła dołączyć do Demon Slayer Corps, chcąc przysłużyć się ludziom. Miała w pewien sposób nadzieję, że jej miano wiedźmy zostanie w ten sposób zapomniane i że ludzie zrozumieją, że ona chce nieść pomoc. Odejście od rodziny, od pracy na hodowli roślin nie było łatwe. Namowa przyjaciółki do postąpienia słusznie - właściwie - skłoniła ją do walki. Chociaż tyle mogła zrobić dla tych, którzy odeszli, a których nie udało się uratować. Nieść ich w sercu i pokazać ich duchom, że nadal się stara. Nadal brnie ku lepszemu dobru. Cokolwiek by nie stało jej na drodze - miała zamiar leczyć.
— odwaga — lojalność — sprawiedliwość — rozwaga — skromność — kultura — ambicja — uczciwość — błyskotliwość — dokładność — dojrzałość — niezależność — kreatywność — pilność — solidność — tolerancja — duma — kłótliwość — zachłanność — podejrzliwość —
— 156 cm — 47 kg — duże, czerwone oczy — długie, czarne włosy — szerokie ramiona — szerokie biodra — rozbudowane uda — chude łydki — wcięcie w talii — drobne dłonie — malutkie piegi — jasna cera — gęste rzęsy — chudy nos — pogodna twarz — grzywka do oczu — czarne ubrania —
Co więcej, na start dostajesz 48 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach