Takayuki 隆之
12/04/1629, Nagoya, Kyoto/Yonezawa, Klasa rzemieślnicza
Względnie niski mężczyzna o smukłej budowie ciała i delikatnych, lecz typowo męskich rysach. Tym co się najpierw rzuca w oczy pod względem jego wyglądu są jego czarne, długie włosy związane w niechlujną kitę przerzuconą przez ramię, oraz jego oczy o podwójnej barwie: prawe oko Kaia jest krwistoczerwone, podczas gdy lewe przyjmuje barwę płynnego złota. Zazwyczaj nosi standardowy strój Zabójców Demonów, wzbogacony tylko o ozdobny, biały szal, zawinięty wokół jego szyi. Przy pasku zawsze nosi trzy rzeczy: swój miecz ze stali Nichirin, gurdę z napitkiem oraz sakwę trzymającą jego stary flet shinobue. Za pazuchą zaś zawsze nosi przy sobie fajkę kiseru wraz z małym krzesiwkiem i zapasowym tytoniem kizami.
Siedemnaście lat później, gdy Munehisa opuścił ten świat, Kai stał się oficjalnym latarnikiem miasta – chociaż dalej nie miał kontaktu z ludnością Nagoyi, przejęcie pracy starego wychowawcy było dla niego oczywiste. Przez te wszystkie lata jego niemalże godny kitsune chaotyczny charakter nieco wymieszał się ze spokojem i cierpliwością Munehisy, tworząc człowieka o wyjątkowo stonowanym, lecz pogodnym usposobieniu. Chociaż dalej potrafił być gadatliwy, uwielbiał żarty i płatanie figli, stał się znacznie spokojniejszy, momentami wręcz nieśmiały i społecznie nieporadny – lecz nadal ze swoim specyficznym urokiem. Dalej trzymał się też zasad Munehisy i nie zbliżał się do miasta, czując że „tłumy mogą być niebezpieczne”.
W końcu jednak ciekawość zwyciężyła. Na święto Nowego Roku postanowił w końcu opuścić swoją latarnię i zobaczyć, jak wygląda życie w mieście – i ujrzeć przepych wielkich festiwali.
I ta jedna noc miała zmienić jego życie w wieczność.
Podczas swojego wyjścia i przeżywając swój pierwszy kontakt z tak wielką ilością ludzi, Kai napatoczył się na piękną, młodą kobietę imieniem Akayuki Yuriko. Miała ona opuścić miasto następnego dnia na jednym ze statków rybackich wypływających w nocy – dużej łodzi do połowów maguro o nazwie "Biała Perła". Przyczyną tego zjawiska był jej - ponoć już zerwany - związek z jakimś zaborczym i socjopatycznym mężczyzną z miasta, który traktował ją jak swoją własność. Zabiło to w niej radość z życia i szczęście, widziała Nagoyę jako swoje więzienie; przez ucieczkę chciała znaleźć jakąś szansę na lepsze jutro. Dość szybko odnaleźli wspólny język, co przerodziło się w pełen pasji i uczuć wieczór – mężczyzna po raz pierwszy miał do czynienia z takimi emocjami jak miłość i pożądanie. Obiecali sobie spotkać się w innym mieście i kontynuować to, co zaczęli wspólnie tego wieczora.
Jednak świat chciał inaczej. W drodze powrotnej, jakaś nieznana grupa zaatakowała wciąż wiedzionego alkoholem i hormonami Kaia – uderzyli go od tyłu i brutalnie pobili. Jedyne, co półprzytomny mężczyzna zdołał zauważyć, to specyficzny tatuaż na przedramieniu jednego z agresorów. Gdy skończyli napad, pozostawili nieprzytomnego gdzieś między krzakami.
Kiedy Kai się ocknął nad ranem, mężczyzna uświadomił sobie że przez wydarzenia z poprzedniej nocy nie był on w stanie aktywować światła latarni, by pomóc okrętom opuścić dość niebezpieczną przez liczne kamienie i mielizny zatokę. Zaszarżował w stronę latarni, błagając w myślach by światło księżyca było wystarczające by żaden statek nie spotkał się z tragicznym końcem.
Przeliczył się. Przed latarnią stał już tłum, patrzący na niego wzrokiem pełnym pogardy, rozpaczy i żądzy krwi.
„Wszyscy na pokładzie Białej Perły zginęli, ich życia pochłonięte przez rafy na wybrzeżu – a Ty miałeś być światłem w nocy”.
Pośród oskarżających go, najgłośniejszy był jeden z mężczyzn – wysoki, umięśniony i pokryty tatuażami. Zapewne pracownik portu, strażnik… lub bandyta, sądząc z jego możliwości fizycznych. Jednak to, co sprawiło że Kai poczuł największą rozpacz, był jeden z tatuaży na przedramieniu mężczyzny. Tatuaż przedstawiający nazwisko kogoś mu bliskiego.
„Akayuki”.
Życie musi być poezją demonów… albo bogowie kochają bardzo rozbudowaną ironię.
Prowadzony strachem, rozpaczą i nienawiścią do samego siebie i świata śmiertelników, który tak brutalnie obrócił się przeciwko niemu za ten jeden wypad, Kai przemknął pomiędzy nienawistnym tłumem i zabarykadował się wewnątrz swojej latarni. Przez kilka dni nie wychodził na zewnątrz, utrzymując latarnię zapaloną dniem i nocą – chciał w jakiś sposób odpokutować to, do czego doprowadził. Lecz niezależnie jak bardzo się starał, nie mógł przywrócić do życia tych którzy zginęli. Codziennie w swoich koszmarach widział twarze żeglarzy i podróżników, oskarżających go o ich śmierć. Widział ich sylwetki, pokryte glonami i pąklami.
Najgorszy w tym wszystkim był jednak widok smutnej Yuriko która próbowała w jakiś sposób mu wybaczyć.
W końcu nie wytrzymał. W nocy, kiedy dorzucił ostatnie drwa do latarni, stanął na szczycie latarni i zagrał ostatnią pieśń – jego lament na tragedię Białej Perły, i błaganie by Czarne Wody go odkupiły. Kiedy zakończył zaś...
Rzucił się z latarni. W stronę klifu.
W stronę Czarnych Wód.
Być może zginął, być może nie. Na tym etapie już sam nie mógł być pewien. Widział tych którzy zginęli, ale też wielu tych którzy żyli. Rozmawiał z nimi, tłumaczył się z tego co uczynił. Oni tylko słuchali. Patrzyli na niego. Munehisie przyznał, że miał absolutną rację – ludzie nie byli przewidywalni, a społeczeństwo bywa niebezpieczne. A Yuriko… błagał o przebaczenie, że straciła życie przez niego.
Następne co zobaczył, to światło krwawego księżyca.
I jakiegoś dziwacznego, groteskowego stwora, który ślęczał nad jego półprzytomną i podtopioną formą. Bestia, która wyglądała jak ni to kappa, ni to oni, śmiała się przerażająco, oblizując się groteskowo. Wyglądało na to, że bestia zamierzała skorzystać ze słabości złamanego młodzieńca, i po prostu go pożreć.
Co w sumie nie było złą opcją.
Chwilę później jednak, jedyne co usłyszał to potężny huk, jego oczy przeszył silny błysk, a obok bestii stanął jakiś dziwaczny mężczyzna uzbrojony w piękną, ozdobną katanę. Demon chyba nawet nie do końca zrozumiał, co się wydarzyło – na jego pysku było widać niezmierne zaskoczenie… nawet w momencie, gdy jego głowa zsunęła się z jego karku i upadła na wilgotne piaski wybrzeża.
Tajemniczy mężczyzna spojrzał najpierw na umierającego potwora, później – na półprzytomnego, przemoczonego młodzieńca. Przykucnął przy nim i powiedział tylko kilka słów.
Słów, które zapadły Kaiowi w pamięci.
„Czy poświęcając życie w tak głupi sposób, odpłacisz za swoje czyny? Czy może jedynym Twoim celem w życiu było zostać paszą?”
Kai potrzebował dłuższej chwili, żeby przetrawić całą tę sytuację. Mężczyzna miał w sumie sporo racji w tym co mówił – to prawda, śmierć tych wszystkich ludzi była wielką tragedią. Lecz jeżeli podda się demonom, zarówno tym prawdziwym, jak i tym które mieszkały w jego głowie, to jak będzie mógł odpokutować tę tragedię do której doprowadził?
Gdy mężczyzna podał mu dłoń, Kai zebrał w sobie w końcu siły by ją przyjąć i wstać.
I nawet nie wiedział kiedy, ale trafił na ścieżkę prowadzącą do Yonezawy.
Po długim i intensywnym treningu który odbył wewnątrz Yonezawy pod okiem jednego z ekspertów Kaminari no kokyuu i ukończeniu podstawowego testu na umiejętności szermiercze i kontroli oddechu, Takayuki został jednym z rekrutów którzy otrzymali możliwość wzięcia udziału w oficjalnym egzaminie na rangę Zabójcy Demonów. Egzamin wstępnie wyglądał zaskakująco prostolinijnie - zadaniem egzaminowanych było zabezpieczenie łodzi wypełnionej materiałami, ustawionej na najgłębszym rzeki pośród lasów. Zarówno wody, jak i same lasy były wypełnione demonami, schwytanymi przez innych Zabójców i utrzymywanych w okolicy przez kręgi wisterii rosnące na terenach. Jednak jedna przewaga, którą Kai miał nad wieloma innymi rekrutami, był fakt że miał już kiedyś do czynienia z prawdziwym demonem - dlatego, gdy przeciwnicy się zjawili, zdołał zachować zimną krew i jako pierwszy powalić demona za pomocą egzaminacyjnych mieczy Nichirin. Wraz z innymi rekrutami (lub tymi, którzy przetrwali - niestety nie wszyscy przeżyli kontakt z bestiami) zdołali oni dotrzeć do rzeki... I wtedy zaczęły się problemy Kaia.
Aby móc przedostać się do statku, musieli przepłynąć rzekę wpław - jednocześnie będąc gotowym do walki z demonami, które zamieszkały pod powierzchnią wody. Kontakt z demonami przy zbiorniku wody włączył u Kaia wspomnienia z tamtego feralnego dnia, w którym prawie odebrał sobie życie. Nagła nerwowość sprawiła, że stracił kontrolę nad swoim oddechem - co niemal skończyło się tragedią, gdy ukryta wcześniej demonica wciągnęła go pod wodę. Tylko dzięki pomocy innego rekruta, użytkownika Oddechu Wody, któremu Kai wcześniej pomógł podczas przebijania się przez las, udało się byłemu latarnikowi wyjść z tego spotkania bez szwanku. Przez to zawahanie właśnie, Kai był ostatnim rekrutem który zdołał dotrzeć do materiałów - i tym samym był ostatnim z prawem do wyboru rudy Nichirin. Na szczęście ta przyjęła go od razu - co pozwoliło mu pozyskać miecz Nichirin o nazwie Hikarizaka.
- Przez fakt że większość życia mieszkał sam lub tylko ze swoim mentorem, Kai nauczył się znakomicie gotować – potrafi przygotować praktycznie każde danie, jeżeli tylko dostanie składniki i wskazówki co jak powinno wyglądać.
- Człowiek który uratował mu życie, okazał się być jednym z użytkowników Oddechu Pioruna – dlatego też, kiedy dostał się do oddziałów Zabójców Demonów, sam również postanowił pójść właśnie tą ścieżką.
- Wyjątkowo chaotyczny charakter Takayukiego sprawia, że często szybciej mówi niż myśli – czego efektem zwykle są komiczne i wyrwane z jakiegokolwiek kontekstu powiedzonka.
- Jego wyostrzonym zmysłem jest słuch, wyćwiczony przez jego muzyczną pasję i szkolenia Zabójców Demonów. Potrafi usłyszeć nawet najmniejsze szmery w swojej okolicy, jest w stanie rozróżnić głosy szepcących ludzi, wykrywa nawet najmniejsze fałsze w głosie i muzyce – w walce zaś, stara się (z różnymi efektami) wykorzystać wykrywanie przerywanego oddechu i nieregularności kroków przeciwnika by móc wyprowadzać precyzyjne uderzenia i omijać defensywy wrogów, nawet mając ograniczone pole widzenia.
- Biały szal który nosi jest jedynym memento po jego matce
- Był ostatnią osobą w swoim teście która mogła wybrać swoją rudę do miecza Nichirin.
- Kiedy może, stara się unikać konfrontacji i nie lubi spędzać czasu z osobami zbyt głośnymi lub energetycznymi – zdecydowanie preferuje spokój ponad harmider, jest typowym introwertykiem z poczuciem humoru.
- Ozdoby rękojeści (splot, skóra rekina i głowica w kształcie lisa) zostały wykonane przez Hanshina.
Pitch black night for my old town
Black oceans beneath shall now swallow me
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach