Strzepała nieco białego puchu z włosów i szalika którym była opatulona niosąc zawiniątko w dłoniach. Zatrzymała się przed posiadłością przez chwilę się wpatrując w budynek przed sobą. Miała wyrzuty w stronę Kiro że nic jej nie powiedział o tym w jakim stanie znajduje się Satoshi. "Pewnie na jego miejscu też nie chciałabym mieć żadnych gości.." przemknęło jej przez myśl gdy zapukała do drzwi. Sam Kiro go nie odwiedzał podczas rekonwalescencji. Nie do końca rozumiała tą męską więź. Niby coś jej tam tłumaczył że jemu nie wypada, ale ona może śmiało iść go zobaczyć. - Szpiega sobie znalazł.. - mruknęła pod nosem i gdy w końcu ktoś jej otworzył to weszła do środka.
Nigdy nie była w tym miejscu sama, może z dwa razy razem z bratem. Często obserwowała ich sparingi na miecze. Była pod wrażeniem jak dobrze znali swoje style i jak komplementowali się w walce. Tym bardziej nie rozumiała czemu Kiro nie chciał z nią przyjść, zerknęła na zawiniątko w dłoniach i lekko się uśmiechnęła.
Starszy mężczyzna zaprowadził ją do ogrodu gdzie zobaczyła młodego Samuraja siedzącego na werandzie. - Bardzo panu dziękuję.. - odezwała się do jego wuja i ruszyła wolnym krokiem w stronę samuraja. - hej Sato.. jak się czujesz? - spytała łagodnym tonem zajmując po chwili miejsce obok niego. Podała mu zawinięte w ciemnoniebieski materiał drewniane pudełeczko. - To dla ciebie.. ode mnie i Kiro.. - dodała po chwili.
Dość sporo ukojenia odnalazł w medytacji i czytaniu traktatów filozoficznych. Pozwalały mu wyciszyć umysł, przenieść skupienie na inne, odległe aspekty życia oraz świata. Dzisiaj miał dość podobne plany, ale jak się okazało, przeszkodziła mu w tym wizyta starej znajomej, Kurayami Saiyuri. Jej przybycie było dla niego sporą niespodzianką. Z racji na to, że ta nie była świadoma o jego koligacjach z Zabójcami Demonów, nie informował jej o swoim aktualnym stanie. Nie miał ochoty wymyślać fałszywych opowieści na temat odniesionych obrażeń. Nie chciał ryzykować ściągania na siebie oczu ojca. Kłamanie w jego stronę byłoby znacznie bardziej trudne i nieprzyjemne.
- Witaj, Saiyuri. Czuję się dość dobrze. Nie spodziewałem się Twojej wizyty. Mogłaś mnie uprzedzić. - odparł spokojnie, posyłając jej przy tym łagodny uśmiech. Przyjął również prezent, który następnie odłożył na bok. Co prawda był całkiem ciekaw tego, co było w środku, ale postanowił z tym chwilę poczekać, skupiając swoją uwagę na rozmówczyni. - A Ty? Aż tak Ci się nudzi, że postanowiłaś mnie odwiedzić? - dorzucił jeszcze, zerkając na nią z lekkim zaciekawieniem.
- Jak ci się coś nie podoba to mogę się stąd zabrać.. - w głosie pobrzmiewała nutka rozbawienia. - Choć nie wyglądasz na kogoś kto przyjmuje aż tylu gości by mógł gardzić towarzystwem nawet jak mało istotnej osoby jak ja.. - dodała z uśmiechem na ustach. Palcem wskazała na zawiniątko, które młodzieniec odstawił na bok. - Mam nadzieje że będzie ci smakowało, naprawdę się postaraliśmy z bratem. Coś świątecznego.. kruche ciasteczka w kształcie ludzików i mieczy.. to był akurat pomysł Kiro.. i nawet pomagał dekorować.. oczywiście miecze.. samurajów pozostawił mi.. więc się nie śmiej.. ale całość wygląda jak by dzieci z upośledzeniem to zrobiły.. - podsumowała to całkiem dobrze. W pudełku były ciastka w kształcie katan i ludziki zrobione na podobieństwo znajomych im osób. W pudełku Satoshi mógł znaleźć swoją podobiznę uwiecznioną lukrem, ale także i swojego rodzeństwa. Sai nawet zrobiła jeden egzemplarz Kira i tylko dlatego żeby pochwalić się bratu jak dobrze jej wyszła jego karykaturalna podobizna. Czym ten po cichu się jej zrekompensował, więc w pudełeczku była jej śmieszna karykatura, ale tego akurat nie była świadoma.
Kątem oka rzucając na fragment bandaża wystający spomiędzy luźno ułożonego materiału yukaty chłopaka. - Bardzo cię jeszcze boli? - spytała nagle. Może to nie było odpowiednie pytanie na ten czas, ale padło po prostu z troski. Ile razy bandażowała brata, nie lubiła gdy ktoś był ranny. Zwłaszcza ktoś kogo lubiła.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
— Nie wiń go za to. Po prawdzie to nie zdziwiłbym się, gdyby o tym po prostu zapomniał. Zresztą, nie mam mu tego za złe. W ostatnim czasie nie jestem szczególnie interesującą towarzysko osobą. — odparł lekko, posyłając jej przy tym uśmiech. W międzyczasie sięgnął również po planszę do Shogi, na której zaczął powoli rozkładać piony. Co prawda raczej nie zamierzali teraz grać, ale ta miniaturowa czynność była dla niego niezwykle przyjemną, niemal mechaniczną rzeczą.
— Och? Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu przygotowałbym jakiś poczęstunek. Ewentualnie ubrał się w nieco lepsze ubrania niż te, które mam teraz na sobie. — rzucił szybko, starając się nieco naprostować swoje słowa. Czy był świadom tego, że ta tylko żartuje? W sumie to niekoniecznie. Przez kilka ostatnich miesięcy nieco zardzewiał, jeśli chodziło o relacje towarzyskie i mogło to teraz dać o sobie nieco znać.
Następnie wsłuchał się w to, co Saiyuri miała mu jeszcze do powiedzenia, w międzyczasie kończąc układanie pionów, dzięki czemu zestaw był gotów do gry. Przez krótką chwilę zastanawiał się, czy nie zaproponować kobiecie małej rozgrywki, ale finalnie porzucił tę myśl, powoli wstając ze swojego miejsca. Poprawił nieco swoją szatę, po czym przeszedł kilka kroków pewnych, aczkolwiek raczej spokojnych ruchów, aby ostatecznie móc oprzeć się plecami o werandę, aby następie spojrzeć w stronę swojej rozmówczyni. — Muszę przyznać, że ciężko idzie mi wyobrazić sobie Twojego brata w roli kucharza. Nie, żebym chciał negować jego gusta kulinarne, aczkolwiek... będę musiał ostrożnie podejść do jedzenia tego przysmaku, czego oczywiście się podejmę w najbliższej wolnej chwili. - dorzucił po krótkiej chwili, z odczuwalną nutką rozbawienia w głosie. — Może się przejdziemy? Jeśli nie masz nic przeciwko oczywiście. Po prawdzie to siedzę już od rana i moje nogi zaczynają prosić o nieco ruchu. — dodał jeszcze, zerkając na kobietę.
Brat zawsze uczył jej że ekscytacja jest zła, że prowadzi do złej oceny sytuacji, do błędów w walce których nie da się potem często naprawić. Utknęło jej to na dobre, bo zawsze starała się pilnować. W młodości miała jeszcze problem z okazywaniem entuzjazmu. Zwłaszcza podczas treningów czy sparingów. Uśmiech z ust nie schodził a oczy błyszczały jak jakby ktoś jej sypnął brokat w tęczówki.
Pokręciła głową na boki. - Daj spokój, nie przyszłam tu po to żebyś wkoło mnie skakał. Chciałam dotrzymać ci trochę towarzystwa, podnieść na duchu.. - powiedziała nadal z tym łagodnym uśmiechem co wcześniej. - A co do ubioru, cóż.. nie ma się do czego przyczepić Sato.. wyglądasz naprawdę dobrze.. nawet w tych bandażach.. - dodała po chwili. Kątem oka widziała jak układał piony na planszy gdy rozmawiali, Kiro jej mówił że nigdy nie wygrał z Satoshim w shogi. I choć nie chciał się do tego przyznać nawet przed nią, to czasami gdzieś go tam przyłapała w domu jak siedział na planszą z rozstawionymi pionami myśląc na głos i psiocząc coś pod nosem. Bawił ją ten widok ale samej jaj jakoś nie ciągnęło do tak strategicznej gry. A może nikt nie potrafił w niej zaszczepić tej pasji.
Sama się roześmiała słysząc komentarz pod adresem jej ukochanego brata. - Wierz mi.. wolałbyś to zobaczyć.. niż o tym słyszeć.. jak on się strasznie starał żeby wszystko było równo ozdobione.. - dodała po chwili. - Bez obaw.. ja piekłam.. on tylko ozdabiał, więc raczej nie powinno ci nic być.. - upewniła go wpatrując się jak młodzieniec powoli się podnosi do pionu. Była gotowa nawet wspomóc go gdyby stracił równowagę. Ale wszystko przebiegło bez większych komplikacji. Sama podniosła się zaraz po nim, pokręciła lekko głową na boki. - Nie mam nic przeciwko spacerowi.. a jeśli ci to dobrze zrobi to tym bardziej chętnie ci potowarzyszę.. - to mówiąc zrównała się z nim i ruszyła jego tempem. - Jak będziesz potrzebował wsparcia to jestem tuż obok.. nie powinieneś nadwyrężać się zbytnio.. inaczej gojenie się ran zajmie o wiele dłużej.. - upomniała go jeszcze z troską w głosie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Siedząc i patrząc na rozmówczynię, doszedł do wniosku, że w sumie nieszczególnie wiedział, jak ta radzi sobie ostatnimi czasy. Już na początku treningów, które w przyszłości miały uczynić z niego łowcę demonów, nieco oddalił się od znajomych, co z czasem pogłębiało się coraz bardziej. Wydawać by się mogło, że ostatnie miesiące, które spędził na rehabilitacji, pozwolą mu nieco nadrobić, ale było raczej odwrotnie. Rozgoryczony i sfrustrowany preferował ciszę oraz własne myśli, przynajmniej do czasu. Dzisiaj sam się bowiem przekonał, że takie rozmowy mogą być faktycznie przyjemne, szczególnie po takiej przerwie, którą wypełniał niemal w całości przemyśleniami na temat źródła swoich blizn i ran.
— Nie powiem. To dobrze, że nie oczekujesz ode mnie dzisiaj za wiele, bo też wiele zrobić raczej bym nie mógł. Nie mówię, że padłbym na ziemię po kilku ruchach, ale wole nie ryzykować otworzeniem się ran czy jakimiś komplikacjami. Chcę przejść przez to jak najszybciej, nadrobić ubytki w kondycji i wrócić do życia. Nawet nie wiesz, jak nudne niekiedy potrafi być patrzenie w niebo i liczenie chmur. Ostatnim razem doszedłem do niepokojąco dużej liczby... — odparł, uśmiechając się przy tym w lekko niezręczny sposób. Co prawda wiedział, że jej słowa nie miały w sobie żadnych ukrytych dwuznaczności, ale i tak poczuł się z tym nieco dziwnie. Mimowolnie poprawił też strój, aby upewnić się, że dobrze zasłania opatrunki, którymi niekoniecznie chciał się chwalić.
— O tak, domyślam się, że musiało to być dla Ciebie niezwykle przyjemne i zabawne przeżycie, obserwować go w takiej roli. Chociaż nie powiem, mam podejrzenia, że to Ty do go tego skłoniłaś. Ciężko mi sobie wyobrazić, że z własnej woli spróbowałby swoich sił w tego typu czynności. Zresztą, gorzej niż teraz czuć się raczej i tak nie będę, także co mi szkodzi. — dokończył, posyłając jej przy tym lekki uśmiech.
Ku jego własnej uldze, podniesienie się z ziemi obyło się bez większych trudności, czy też proszenia jej o pomoc. Wchodziła tutaj w grę kwestia jego dumy, która mogłaby nieco ucierpieć, gdyby wciąż potrzebował pomocy w tak prozaicznych czynnościach. — Spokojnie. Słyszałem te słowa już tyle razy, że mam je praktycznie wyryte w pamięci. Ostrożnie, powoli, bez przesadnej werwy. Wiem, że to przejaw troski, ale po prostu źle trafiłem podczas wyboru przeciwnika. Nie jestem jeszcze ociężałym starcem, którego jedyną przyszłością jest podlewanie roślin, naprawdę. - Rozciągnąwszy nieco swoje ciało, nieśpiesznym krokiem ruszył do ogrodu, rozglądając się przy tym po okolicy. Co prawda wiedział, że niedługo będzie musiał się udać do wuja, ale mieli jeszcze nieco czasu na rozmowę, z czego miał ochotę skorzystać.
Była młodszą siostrą jego kompana, czasami obserwowała jak walczyli na miecze w ramach nauki. Jej brak uważał że tak mogła się nauczyć równie przydatnych informacji co z brania udziału w sparingu. Mogąc jako obserwator chłonąć style walki jak i błędy popełniane przez obu mężczyzn. Nie zmieniało to fakty że po prostu lubiła Satoshiego, był dla niej przecież zawsze taki miły, nawet jeśli traktował ją z dystansem.
Lekko się uśmiechnęła pod nosem słysząc jego kolejną wypowiedź. - Jestem sobie to w stanie wyobrazić.. patrząc po długości rekonwalescencji i to że ona jeszcze się nie skończyła to naprawdę współczuję ci tego jak bardzo oberwałeś. Ale to będzie dobra nauczka na przyszłości. Ta blizna na torsie.. - wskazała palcem wskazującym na miejsce gdzie miał bandaż pod warstwą materiału. - ..będzie ci przypominać o pomyłkach każdego dnia. Więcej nie popełnisz tego samego błędu.. jestem tego pewna.. plus.. takie pamiątki na ciele dodają charakteru wojownikom.. najważniejsze że przeżyłeś.. a teraz skup się na tym by więcej nie znaleźć się w takiej sytuacji.. - mówiła z łagodnym uśmiechem na ustach nadal idąc przed siebie, pilnując aby tempo ich spaceru nie było zbyt szybkie.
- Okey.. przyłapałeś mnie.. te ciasteczka to był mój pomysł.. ale nie musiałam wcale Kira długo przekonywać do pomocy w zrobieniu czekoladą i posypkami.. zwłaszcza jak dowiedział się co będzie motywem przewodnim w kształcie.. i to nie tak że ma dwie lewe ręce w kuchni.. zdziwiłbyś się jaki pyszny ramen potrafi mój brat zrobić.. - to że na niego ponarzekała to jedno, ale oczywiście doceniała tez te dobre strony. Jak o nim mówiła to uśmiech sam wdzierał się siłą na jej usta. Była wdzięczna że zaraził ją miłością do walki i pomagał jej w szlifowaniu umiejętności walki mieczem.
Gdy schodził po stopniach z werandy do ogrodu złapała go pod rękę mimowolnie żeby wspomóc go, nawet wbrew jego woli. - Dobra dobra.. ja wiem że ci pewnie męska duma nie pozwala prosić o pomoc.. ale i tak nalegam.. może nie jesteś leciwym dziadziuniem ale jesteś nadal ranny. Chyba nie chcesz żebym miała wyrzuty sumienia przez ciebie? Że jak nie daj boże sobie coś zrobisz a ja mogłam temu zaradzić.. a nic nie zrobiłam.. i przez to twój powrót do zdrowia trwałby o wiele dłużej niż powinien.. - gdy tylko stopnie się skończyły, oczywiście od razu puściła jego przedramię. - Macie piękny ogród.. szkoda że jest zima. - idąc ścieżką przy nim starła odrobinę białego puchu z gałęzi i rzuciła nim prosto w twarz starszego samuraja. - Orzeźwiające.. nie sądzisz? - zaśmiała się lekko rozbawiona i wytarła odrobinę wilgoci po topniejących na dłoni śnieżynkach i swoje haori.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Mina jednak zrzedła mu nieco, gdy kobieta postanowiła pociągnąć temat i samej nawiązać do jego blizny. Niestety sam wyciągnął ten temat, a więc wyrzuty mógł mieć tylko do siebie.
Czemu tak właściwie mu to przeszkadzało? W sumie to głównie z dwóch powodów. Po pierwsze — wciąż nie podniósł się w pełni psychicznie oraz moralnie po tym, jak skończył się pojedynek z demonem, a po drugie, mając wybór, wolałby nie ukrywać prawdy przez znajomą. I chociaż nie podejrzewał jej raczej o zbyt długi język, to wiedział, że im mniej osób wie o jego profesji, tym lepiej. Nie chciał ryzykować gniewu ojca, który zdecydowanie nie ucieszyłby się na wieść, że jedno z jego dzieci postanowiło zostać zabójcą demonów.
— Cała ta sytuacja ma przynajmniej jakieś plusy. Ja dostałem bardzo solidną lekcję na temat cierpliwości w trakcie prawdziwej walki, a Ty i Twój brat... w sumie możecie się nauczyć tego samego. Uważaj na swoich przeciwników, Sai. Niezależnie od tego, jakiego typu pojedynek toczycie. Starczy jeden nieuważny ruch, żeby wszystko skończyło się tragicznie. Ja i tak miałem szczęście. W końcu dalej chodzę, a i do sprawności fizycznej w końcu wrócę. Oby szybciej niż później. — dokończył, po czym cierpko się do niej uśmiechnął.
Rozchmurzył się nieco, gdy rozmówczyni nawiązała do tego, jak faktycznie wyglądało tworzenie przysmaku, który został mu doświadczony. I jakkolwiek nie chciał kwestionować gustów kulinarnych młodej znajomej, tak nie był przekonany co do ewentualnego próbowania posiłków przyrządzonych przez jej brata. Ledwo przeżył spotkanie z demonem, nie chciał kusić bardziej losu.
— Obiecuję spróbować ich nieco później. Może poczęstuję też mojego wuja, jeśli znajdzie dla mnie nieco czasu. Ostatnimi dniami jest dość zajęty... — dodał jeszcze, rozglądając się leniwie po ogrodzie.
Nie oponował, gdy chwyciła go pod ramię. Co prawda nie powiedziałby tego na głos, ale był jej nawet wdzięczny. Rana goiła się dość dobrze, ale ogólne osłabienie organizmu wciąż dawało o sobie znać nawet przy tak prostych czynnościach.
— No nic. W takim razie zostaje mi podziękować za tę pomoc, której oczywiście nie potrzebowałem. — odpowiedział, uśmiechając się z rozbawieniem na swoje własne słowa. — Zima w końcu minie. Przyjdź do nas wtedy, z chęcią oprowadzę Cię i pokażę kilka ładniejszych i bardziej urokliwych zakamarków. Kto wie. Może przy okazji nieco potrenujemy? Będę potrzebował wdrożenia się, a moi aktualni partnerzy pojedynkowi dość dawno mnie nie odwiedzali. - rzucił, zerkając na kobietę, ciekaw jej reakcji.
Przez chwilę miała wrażenie że mówił szyfrem. W jego głosie było coś czego nie umiała wyjaśnić. Ta powaga była do niego trochę niepodobna, zupełnie jakby otarł się o śmierć. Pokręciła lekko głową na boki wypychając tą głupią myśl z głowy. Nie wyobrażała sobie żeby starszy chłopak miał stracić życie już teraz. Nie chciała tego, jeszcze całe życie przed nim było. Jeszcze nie miał żony i dzieci, nie dożył starości. Zginąć w tak młodym wieku to byłaby prawdziwa tragedia. Idąc z nim pod rękę, będąc wsparciem dla rannego, oparła polik o jego ramię na krótką chwilę. - Cieszę się że twoje obrażenia nie są poważniejsze.. że ostatecznie wrócisz do zdrowia Sato.. - po tych słowach odchyliła się na powrót i dalej z nim szła przez piękny ogród, przysypany śnieżnym puchem.
- Mam nadzieje że będą ci smakować, to przepis mojej babci.. ulubione słodkości mojego brata. Więc kto wie, może i tobie zasmakują.. - uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
Zerknęła na niego z ukosa. - Taaak? To trzymam za słowo że pokażesz mi te ładniejsze miejsca.. - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Na wzmiankę o wspólnym treningu aż oczy znowu jej błysnęły. - Serio?! Chciałbyś ze mną trenować po powrocie do zdrowia? - ciężko było zamaskować entuzjazm w głosie. - Zawsze chciałam, ale Kiro mówił mi że w życiu byś się nie zgodził na sparing ze mną.. - dodała po chwili. - Na prawdę to będzie przyjemność żeby z tobą trenować.. widziałam co umiesz jak z Kirem trenowaliście. Jestem pewna że mogę Ci dotrzymać kroku bez większego problemu. Ba! Może nie jestem aż taka silna ale inne atrybuty mam na prawdę nie najgorsze! - dodała z uśmiechem na ustach powoli z nim spacerując po pięknym ogrodzie.
- Nichirin:
- KIRO
Ostrze katany jest jasno złotego koloru. Pochwa miecza jest czarna, Tsuba jest koloru złota i ma wyrytego smoka oplatającego się w koło. Rękojeść katany opleciona jest czarnymi, jedwabnymi pasami, niegdyś oplatającymi rękojeść katany jej brata.
- Mori:
Nieco zaskoczyło go filozoficzne podejście towarzyszki, ale ciężko było się spierać z tym, co mówiła. Z racji na to skupił się przede wszystkim na kiwaniu głową w formie reakcji, obserwując ją przy tym z zainteresowaniem.
Gdy zamilkła, zatrzymał się na chwilę, chcąc nieco odpocząć. Co prawda nie spacerowali jakoś długo, ale przez narastające zniechęcenie popadł niejako w gnuśność, siedząc na tyłku, nieco więcej niż powinien, co odbiło się na jego i tak wątpliwej formie. Lekko zasapany próbował wyrównać oddech, w międzyczasie myśląc nad słowami rozmówczyni. Czy czegoś się nauczył? Miał nadzieję, że tak. — Mam nadzieję, że faktycznie coś z tego wyciągnąłem, bo jeśli nie... cóż. Wole nie myśleć o tym, z ilu kawałków musieliby mnie sklejać następnym razem. — dokończył, posyłając jej lekki uśmiech, który pogłębił się, gdy Kurayami wyraziła swoją troskę w jego stronę.
— Obiecuję przekazać Ci jakoś moją ocenę. Przy następnym spotkaniu, ewentualnie listownie. Pewnie to pierwsze. Wątpię, żeby wynikło cokolwiek, co każe któremuś z nas wyjechać na dłużej. W szczególności mi. — Westchnął lekko, po czym raz jeszcze się zatrzymał, opierając się o pobliską barierkę. — Naprawdę cieszę się, że chciało Ci się mnie odwiedzić. Gdy nieco mi się poprawi, sam do Was wpadnę. Kucharz ze mnie marny, więc niestety nie mogę Ci obiecać podarków porównywalnym z Waszym, ale postaram się nie przyjść z pustymi rękoma. Natomiast co do treningów... nie słuchaj zawsze swojego brata. Z chęcią zobaczę, co chowasz w zanadrzu, Saiyuri. Za jakiś czas. Teraz zaś... — przerwał, patrząc w stronę domu, gdzie pojawiła się figura jego wuja. — Musisz mi wybaczyć, ale będę musiał zniknąć. Czeka mnie rozmowa z wujem. Jeśli Cię to pocieszy, nie będzie to nic przyjemnego. — dodał, po czym uśmiechnął się do niej i lekko ją przytulił. — To co, do zobaczenia za jakiś czas? — rzucił, po czym pożegnał się z nią ostatni już raz i opierając się na lasce, ruszył w stronę domostwa.
Nie możesz odpowiadać w tematach