Słysząc kobiecy głos, głowa się obróciła w kierunku źródła dźwięku. Puste, zmatowiałe, karmazynowe ślepia pozbawione były w tej chwili czegokolwiek.
Kobiecy śpiew przeszedł w jakieś proste zdania, zmieniając przy tym barwę i głośność. Co mówiła? To nie miało znaczenia, zapach stawał się intensywniejszy z każdym kolejnym krokiem. W słowach wypowiadanych pojawiła się nutka niepewności, a zaraz potem niepewność. Ciche szepty szybko przeszły w głośne krzyki i błagania. Gdyby Seiyushi była w stanie nad sobą zapanować, to może na samej krwi by się skończyło.
Przeżuwała łapczywie, jak zwierze które od dawna nie miało nic w pysku i prędkość pochłaniania pożywienia była decydującym faktorem na przetrwanie. Z każdym kolejnym przełkniętym kęsem to paskudne uczucie zacierało się. Krzyki i jęki zdążyły już dawno ucichnąć a ona nadal nie potrafiła przestać. Zamazany wzrok powoli zaczął się wyostrzać i krwawy obraz zmasakrowanego ciała kobiety powoli stawał się bardziej wyrazisty. Klęcząc nad swoją ofiarą spojrzenie skakało po jej ciele nie zatrzymując się w jednym miejscy na dłużej niż parę sekund.
Czuła jak cała zaczyna drżeć, z zakrwawionych dłoni wypuściła nogę martwej kobiety. Wbiła palce lewej dłoni w materiał na brzuchu i ścisnęła z całej siły. Wypluła to co miała w buzi i szarpnęła ciałem w przód. Podparła się na prawej dłoni. Ściskając mięśnie brzucha od wewnątrz jakby chciała się zmusić do opróżnienia zawartości żołądka. Nic.
Ciało się buntowało, nie chcąc słuchać demona. Poderwała się z trawy biegnąc przed siebie do najbliższego strumienia wskakując do wody jakby płonęła. Ochlapując się cała lodowatą cieczą, zmywała z siebie tyle krwi ile tylko potrafiła.
Skupiła się na tym tak bardzo że gdy świt zaczął zbliżać się wielkimi krokami ona nadal stała na środku strumienia.
Wyskoczyła nagle z wody i w popłochu ruszyła co sił w nogach szukając jakiegoś schronienia przed pierwszymi promieniami słonecznymi.
Znajdując wejście do grotu bez namysłu rzuciła się w jej kierunku dosłownie w ostatniej chwili. Potykając się już w mroku nierówne podłoże runęła z głuchym hukiem i sykiem niezadowolenia. Cała przemoczona nadal czuła jak całe jej ciało drżało. Nie była w stanie stwierdzić czy było to spowodowane wyziębieniem czy obrzydzeniem do tego co przed chwilą zrobiła. Z tego wszystkiego nawet nie wyczuła tego że w tej tymczasowej kryjówce wcale nie jest sama..
Nie dopuszczał do głodzenia się, stale polował i żywił, aby zyskać moc; ale nie dla samej idei jej posiadania, pragnął bowiem za wszelką cenę wyzwolić się z okowów kajdan Muzana, który trzymał wszystkie demony na krótkiej smyczy; za gęby. Od zawsze jako jednostka niezwykle charakterna, pragnął podlegać jedynie pod własne kaprysy, stąd też ogromna chęć osiągnięcia stanu, w którym sam Muzan podrałowałby mu swoją krew.
Wrócił przed wschodem słońca do groty, udając się w najbardziej odległe i najbardziej ciemne miejsce, jakie mógł znaleźć w jaskini. Wciśnięty między dwoma głazami, które przypominały silne ramiona, siedział na wprost i przymkniętymi powiekami, nasłuchiwał odgłosów. Jaskinia żyła swoim życiem; w oddali usłyszeć się dało ciche kapnie kropli ze stalaktytów, a nawet grasujące w tunelach szczury — jedynie on zagłuszał swoim oddechem rytm.
Harmonia jaka panowała w jego tymczasowym królestwie została gwałtownie zaburzona przez śmierdzącego krwią intruza. Intruza w czystej postaci — demona. Niechętny grymas wdarł się na jego twarz, a powieki wolno uniosły się ukazując jadeitowe ślepia, które bacznie lustrowały leżące truchło nieopodal wejścia. Najchętniej dałby jej zdechnąć, aby promienie słońca dosięgły jej ciało, a następnie w ogromnych mękach spaliły na wiór, jednak okazać się za chwilę mogło, że trup wcale nie jest taki martwy na jakiego wyglądał i zechce rozgościć się w jego jamie z dość bezczelnym impetem, a na to pozwolić nie mógł.
Podniósł zastygłe cielsko, a kilka kamyków posypało się po jego ubraniu wraz z kurzem. Podrapał się szponami po grdyce, zostawiając czerwone pręgi. Zbliżył się do leżącej padliny, aby obrzucić z pogardą i obrzydzeniem obraz nędzy, i rozpaczy jaką sobą reprezentowała. Czubkiem buta szturchnął ją w brzuch, ale nie uzyskał żadnej satysfakcjonującej go reakcji. Przykucnął przy demonicy, ujmując silnie jej twarz i nie bacząc na siłę w jaką w to włożył, przyjrzał się uważnie.
— Zamierzasz tu zdechnąć?
Nie odzywała się póki co, czekając na to aż się zbliży. Ostatnimi czasy co raz częściej trafiała na agresywnie nastawione osobniki. A że nie należała do tych uległych pierdół to najczęściej takie spotkania kończyły się tragicznie dla niej. Syknęła gdy szturchnął ją czubkiem buta w brzuch. Napięła się cała powoli próbując się pozbierać z pozycji leżącej na brzuchu. Obróciła buzię tak że prawy polik przylgnął do podłoża, powieli drgnęły i po chwili się uniosły. Karmazynowe ślepia wlepiły się na początku w buty, po czym powoli spojrzenie pięło się ku górze. Nie musiała iść nie wiadomo jak wysoko bo demon sam przy niej kucnął. Mruknęła pod nosem coś niewyraźnie gdy poczuła jak łapie ją mocno za buzię i przechyla jej twarz w taki sposób aby spojrzała mu w twarz. Karmazynowe ślepia wbiły się w jego jadeitowe tęczówki.
Złapała go nagle za przegub ręki, którą ja trzymał i oczywiście próbowała mu odciągnąć łapsko od swojej buzi. Za kogo on się właściwie uważał?! Słowa które padły z jego ust aż się prosiły o to żeby mu odpyskowała. I choć pewnie nie powinna tego robić, najlepiej jak by błagała żeby pozwolił jej w tym miejscu odczekać do zmroku i więcej by mu dupska nie zawracała przecież. Ale nie ona. Jego cała postawa gardziła jej osobą. Jego oczy mówiły więcej niż uważał za stosowne. - Pierdol.. się.. - warknęła dość wyraźnie, starając się w międzyczasie wyswobodzić z uścisku. Żeby podnieść ciało do innej pozycji, mianowicie do siadu. - Nie masz monopolu na to miejsce.. - dodała po chwili nie zdając sobie sprawy że koczował tam od jakiegoś czasu. Podejrzewała że tak jak ona, znalazł sobie tymczasowe schronienie przed słońcem. Skręcało ją na samą myśl że musi tą przestrzeń dzielić z jakimś nieokrzesanym dzikusem.
— Pierdol się […] nie masz monopolu na to miejsce.
Słowa nijak zrobiły na nim wrażenie, podobnie chęć wyswobodzenia się. Niestety Seiyushi nie posiadała na tyle siły, aby móc oswobodzić się z żelaznego uścisku zaciśniętych szponów.
— Oczywiście, że nie mam — uśmiechnął się lekko, nieprzyjemnie jednym z kącików ust.
Spokojny ton zastąpiło nagłe brutalne szarpnięcie dziewczyny w górę, stawiając ją go pionu. Łatwość, z jaką to zrobił, świadczyła o jego stale zwiększającej się sile, co utwierdzało go w przekonaniu, że polowania na ludzkie ścierwa przynosiły efekty, pomimo wysublimowanych kubków smakowych dawnego samuraja. W odległym życiu mężczyzna zajadał się tradycyjnym japońskim jedzenie, dostąpił wiele zaszczytów oraz z oddaniem służył swojemu panu — teraz jego życie oraz światopogląd zmieniły się diametralnie, a niewola, w jakiej się znalazł, sprawiała chęć zerwania się, a następnie ukąszenia w rękę stwórcy. Nie posiadał wdzięczności, kredytu posłuszeństwa, pomimo braku wspomnień z ludzkich lat; przeszedł całkowitą metamorfozę nie tylko pod względem fizycznym, ale również tym najbardziej dotkliwym: psychicznym.
— A znasz taką sentencję: słabi giną? Jeśli nie, to pozwól, że ci zademonstruję.
Nie trwało to długo, zanim wywlókł ją bliżej wejścia groty. Promienie słońca docierały praktycznie do jej środka, a oni znajdywali się na cienkiej granicy, jaka dzieliła ich od spalenia.
— Zamierzasz szczekać dalej tak głośno? — zapytał, wolno przesuwając szpony z konturu twarzy na szczupłą, jasną szyję demonicy; zacisnął palce na niej, następnie wolno przekrzywiając jej ciało w przód, tak aby czubkiem nosem poczuła piekący skwar ich największego wroga.
— Nie będę się z tobą użerał. Mam nadzieję, że ten wypadek nie sprawi, że nasze przypadkowe spotkanie stanie się czymś nieprzyjemnym... — Przekrzywił głowę w bok, obserwując profil dziewczyny. Podejrzewał, że zrobi coś niespodziewanego, jednak wówczas musiałaby być ostatnią kretynką, aby pchać się z nim w walkę o jaskinię, w której nawet ciężko wykonać jakikolwiek zamach ręką.
Wbijając pazury w skórę jego kończyny dla jakiegoś fizycznego protestu.
"A znasz taką sentencję: słabi giną? Jeśli nie, to pozwól, że ci zademonstruję."
Wzdrygnęła się słysząc jego słowa, zaparła się nagle stopami o nierówne podłoże, po którym została wleczona bez większego problemu. - P..puszczaj.. - syknęła widząc jak zaczyna ją prowadzić ku wejściu do groty. Oczy zrobiła większe, autentycznie starała mu się wyrwać, szarpiąc ciałem na boki, zaciskając dłonie mocniej na jego ręce. Gdy byli już blisko cała się spięła. Spojrzenie utknęło w nasłonecznionym miejscu, zmrużyła nieznacznie powieki jakby oślepiona blaskiem. Nie zarejestrowała chwili gdy dłoń przeniosła się z buzi na szyję i tam mocniej zacisnęła.
Czy ona serio miała aż takiego pecha do passive-aggressive typów? Najpierw ten cholerny Rintarou, teraz kolejny demon który jak nie dominował nad innymi to grunt pewnie usypywał się spod jego stóp. Całe ciało zadrżało gdy przysunął ją bliżej miejsca gdzie centymetry dzieliły ją od pewnej śmierci.
Oddech stał się cięższy, nie tylko dlatego że demon nie szczędził siły trzymając ją za gardło. Pokazując jej jak żałośnie słaba była. Przypominając jej z jaką desperacją biegła przed siebie w poszukiwaniu schronienia. Mimo strachu jaki teraz czuła rosła w niej irytacja. Oczy się zaszkliły, ale nie uroniła żadnej łzy.
Czując jak całe ciało drży, a jej nędzny los jest w jego łapach aż przygryzła dolną wargę do krwi. Czuła się taka bezsilna przy nim. To nie było sprawiedliwe rozdanie, trafiły jej się wyjątkowo chujowe karty w tej partii. Dłonie poluzowały uścisk na jego ręce i ześlizgując się po skórze silniejszego demona opadły wzdłuż ciała kobiety. Zdając się kompletnie na jego łaskę widziała praktycznie już swój koniec. - No dalej.. zrób co masz zrobić.. - wychrypiała nagle ani na chwilę nie odwracając spojrzenia od tego co ją czekało po byciu wyrzuconą z jaskini w której chciała się skryć.
Rash posiadał więcej siły od demonicy, co nie dało się ukryć; mógł sobie pozwolić na popełnienie błędu w porównaniu do wyczerpanej Seiyushi.
— No dalej. Zrób, co masz zrobić.
— Jeśli nie zamierzasz dłużej kłapać zębiskami, to pozwolę ci się tu zatrzymać, ale jeśli wykonasz zaraz jakiś nieprzemyślany ruch, wiedz, że drugi raz się nie zawaham.
Postawił jej ciało z powrotem do pozycji pionowej, wolno puszczając szczupłą szyję; ślady pozostawione zapewne szybko znikną dzięki regeneracji, ale w jakim tempie, tego był ciekaw. Regeneracja wielokrotnie zdradzała więcej, niż demony chciały. Brak pożywienia powodował wolniejsze leczenie, a w końcu jego teoria na temat dziewczyny opierała się na braku odpowiedniego posilenia.
Słońce całkowicie wstało, a promienie wolno docierały do wnętrza jaskini. Musieli przenieść się w jej odległą część, aby przetrwać bez większych problemów; chociaż zważając na fakt, że pozwolił jej zostać, mogło to się ze sobą wykluczać.
— Jak cię zwą? — zapytał, odwracając się do niej plecami i udając na miejsce, w którym wegetował do czasu jej pojawienia. Siadł między potężnymi kamiennymi ramionami, opierając wygodnie potylicę o ścianę. Czy zamierzał jakoś specjalnie ciągnąć rozmowę i udawać uprzejmego? Niekoniecznie. Odzywał się jedynie wówczas, kiedy coś go faktycznie zainteresowało, bądź miał jakiś ukryty cel. Tracenie bezsensownie energii na poznanie i rozmowę, stanowiło dla niego niemały problem.
Złapała się palcami za mokre haori i zdjęła je z siebie biorąc się za wykręcanie go z nadmiaru wody z rzeki. - Jestem zaskoczona że pozwoliłeś mi żyć.. - powiedziała wystarczająco głośno żeby ją usłyszał. Po czym strzepnęła materiał i rzuciła go tak żeby wylądował na tej części ziemi która była oświetlana przez promienie słońca. Po czym zrobiła kilka kroków w tył i zerknęła na demona. - Seiyushi.. a ty? - odpowiedziała powoli idąc za nim jak posłuszna służka za swoim panem. Ale niech nikogo nie zwiedzie ta uległość. Po prostu była w sytuacji gdzie nie miała zbyt wiele opcji do wyboru. To nie do końca jej pasowało. Ale skoro już utknęli oboje w tej norze na przynajmniej pół doby to postanowiła się rozeznać w sytuacji. Sprawdzić z kim ma tak na prawdę do czynienia. Bez wątpienia był silny i nie wyglądał na kogoś kto pozwoliłby sobie napluć w mordę. Usiadła na ziemi nieopodal niego rozglądając się po jaskini w której siedzieli. - To twoja miejscówka? - spytała z czystej ciekawości. Chyba nigdy nie była aż taka grzeczna przy innym demonie. Rash zadziałał jak solidny, gruby, skórzany pas na dupie rozszalałego bachora.
— Czasem i ja staram się zachować spokój – Miało to niewiele sensu, co do słów Seiyushi, ale kryło się coś za tym; to coś, to nic innego, jak regeneracji własnych sił. Rash pomimo swojej siły starał się oszczędzać i nie wytężać w sytuacjach, w których nie musiał. W tej uznał, że mały pokaz ich dysproporcji wystarczy, aby móc we dwoje egzystować przez pół dnia w jaskini.
— Rash — Spojrzał na nią, spod białej, gęstej grzywki. — Nie, to nie moja miejscówka. Znalazłem ją równie przypadkowo, co ty. Tyle, że ja będę trochę w lepszym stanie. Co jest z tobą? — zapytał, mając na myśli plamy krwi i ogólny zły stan fizyczny oraz psychiczny demonicy.
- Zdążyłam zauważyć.. - skomentowała ze spokojem. Było w tych słowach trochę ironii ale i sporo prawdy. Było to wręcz godne podziwu. Gdyby była na jego miejscu pewnie sytuacja dla innego demona nie byłaby tak kolorowa jak dla niej. Tylko czemu?
Niektóre demony potrafiły zachowywać spokój praktycznie cały czas, widziała to w nich gdy na nich natrafiała. Więc czemu jej to przychodziło z takim trudem? Nie to żeby próbowała choć raz ze spokojem z kimś porozmawiać. Z kimś ze swojego własnego gatunku. Czy ta pierwsza osoba aż tak bardzo ją zepsuła na interakcje z innymi demonami? Czy gdyby obudziła się sama wtedy i poznawała świat swoimi oczami a nie jego, to czy teraz miałaby łatwiej? Może trudniej? Sama myśl o zaufaniu jakiemukolwiek demonowi napawała ją odrazą, istnym obrzydzeniem do tego stopnia że miała ochotę zwrócić swój ostatni posiłek.
Przypomniało jej się. Ta dziewczyna przy rzece, jej poszarpane miejscami ciało od jej pazurów i kłów. Ubytki mięsa na udach i rękach. Krew wszędzie. Złapała się za żołądek i zgięła w pół padając na kolana i podpierając się jedną ręką. Twarz wisiała nad ziemią, jeszcze czuła zapach jej krwi, lodowata woda z rzeki nie spłukała ewidentnie wszystkiego. A adrenalina i stres spowodowany walką o własne życie przed chwilą zagłuszył jej zmysły. Teraz jak zdołała się nieco uspokoić to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą.
Otworzyła usta trochę ciężej dysząc ale nic nie wypadło. Ciało zdołało już strawić i przerobić to co zeżarła na energię. Zabiło skutecznie głód. - Szlag.. - warknęła pod nosem zakrywając usta dłonią. Pochyliła tors niżej, uderzając czołem o podłoże. "Nie chciałam.. na prawdę nie chciałam tego zrobić.." czuła tak paskudne wyrzuty sumienia że zabiła tamtą niewinną dziewczynę. To wciąż w niej tkwiło, chwast zasiany przez NIEGO rozrastał się korzeniami w jej wnętrzu i sama nie była w stanie go wyrwać. - Alergia.. pokarmowa.. - zakpiła ze swojej bezsilności. Nadal klęcząc przed nim z czołem dociśniętym do podłoża. - Jak wy to robicie.. jak możecie z taką lekkością.. żyć w ten sposób.. bez żadnych wyrzutów.. - wymamrotała cicho pod nosem ewidentnie przez tą krótką chwilę odsłaniając się przed nim że swoim problemem.
Rash z politowaniem obserwował jej agonię, nie zareagował, nawet kiedy ta się zwijała z bólu i z impetem uderzyła czołem o podłoże tuż przy jego wyprostowanych nogach. Obserwował spektakl, bo właśnie tym to było dla niego — nic nieznaczącą próbą, grą aktorską. Byli marionetkami na wielkiej scenie samego Muzana, tańczyli, jak im zagrał, a ten taniec objawiał się głodem, zwierzęcym instynktem i brakiem chęci tworzenia wspólnoty. Jeśli Seiyushi dłużej będzie oszukiwała swoją prawdziwą naturę, najpewniej skończy jako trofeum łowcy zabójców.
— To żałosny widok, zdajesz sobie sprawę, prawda? — zapytał ze spokojem, doskonale znając jej stan i rozumiejąc go, jednak patrząc prawdziwie w oczy — Rash nie współczuł nikomu. Żadnemu cierpiące, mu demonowi oszalałemu z głodu, ani nawet umierającemu w jego szponach człowiekowi. Nie miało dla niego znaczenia kto ginie, kiedy, ani w jakich okolicznościach. Odbierał życie, bo do tego został stworzony. Tak jak ludzie, którzy zabijali zwierzęta w celu pożywienia się i nabrania sił witalnych, tak samo on funkcjonował w świecie pełnym przemocy i brutalności, który poniekąd same demony wydeptały.
— Żyjemy, bo musimy. Nie przeskoczysz tego, a im dłużej będziesz udawać i usilnie trzymać się myśli, że chcesz być jak ludzie, skończysz jak oni. To prawo silniejszego. Pozbądź się wyrzutów albo w końcu one dopadną cię i zabiją — Przymknął na chwilę oczy, ale zaraz je otwarł.
Zerknął w bok, na zewnątrz, dostrzegając, jak długie promienie słońca zmniejsza swe ramiona. Już niebawem. Jeszcze chwila.
— Jeśli masz z tym tak duży problem, to dlaczego nie wybierasz na ofiary tych, którzy na to zasługują? — Zasugerował — Mało masz w mieście awanturników? — Uciął, nie zamierzał brnąć w ten temat dłużej.
Podniósł się z miejsca, naciągając na ramiona i głowę swoje odzienie.
Słońce zachodziło, a chmury wolno wpłynęły na horyzont, zasłaniając je, a kiedy te całkowicie schowało się, rogaty demon bez pożegnania opuścił jaskinie, wiedząc, że jej przyda się ona bardziej.
Zacisnęła mocniej powieki, szczęka się sama zacisnęła. Miał rację. Inne demony nie przejmowały się tym jak były postrzegane przez całą resztę świata. Robiły co chciały, jeśli były głodne to polowały na pożywienie. Jak miały ochotę kogoś zabić bo ich znieważył to to robiły. A ona miała głupie wyrzuty sumienia że zabiła jakąś wieśniaczkę. Pewnie inny demon by ją upolował, gdyby nie wpadła na Seiyushi. Taka przecież była kolej rzeczy w tych czasach.
- Taa.. doskonale zdaję sobie z tego sprawę.. mało tego.. nie raz to słyszałam od innych.. - wymamrotała zaciskając dłoń mocniej na materiale mokrej yukaty. Nie obchodziło jej to co myśleli inni. Nie liczyła się ze zdaniem obcych. Na dobrą sprawę robiła im jeszcze na złość, chełpiąc się tym że nie jest na równi z nimi, bo byli pod nią. Tak sobie to tłumaczyła, inaczej już dawno mogła wyczekać wschodu słońca.
Słowa demona były tak prawdziwe, były dokładnie tym co czaiło się z tyłu jej głowy. Przecież ludzie nie odmawiali sobie mięsa, potrafili je upolować więc wcielili je do swojej diety. Demony były tak stworzone po prostu. Mogły żywić się tylko ludzkim mięsem i krwią. A jeśli tego nie robiły to wpadały w amok i tak mordowały swoje ofiary, pożerając je bez opamiętania. Były tak stworzone żeby ostatecznie zająć prawowite miejsce w łańcuchu pokarmowym. Mianowicie na jego szczycie.
Podniosła spojrzenie na demona idącego w stronę wyjścia z jaskini. Wszystko co powiedział, miało przecież sens. I nie nawet nie przekazał jej tego w upadlający sposób w jaki robili to inni. Przez chwilę, krótką bo krótką. Obserwując jego tyły gdzieś z tyłu głowy roziskrzyła się myśl. Że za takim przywódcą mogłaby podążyć z własnej woli. Nie napędzana strachem przed nim, ale czymś innym. Zdawał się mieć zadatki na przywódcę i to takiego, za którym poszły by tłumy demonów. "Rash.. hah? Zapamiętam.." przemknęło jej przez myśl gdy zniknął jej sprzed oczu nagle.
Nie możesz odpowiadać w tematach