Yamamoto Kasumi
10/12/1633, Kai, Edo, szlachta dworska
Błękitne oczy, blond włosy, trzy podłużne blizny po pazurach na prawym biodrze
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu byłaby trzecią bratanicą głowy rodu Takeda, gdyby ci lepiej rozdawali karty i przetrwali okres sengoku-jidai. Stało się inaczej i większość z nich poległa na polach bitew, pozostawiając niedobitki zmuszone do zgięcia karku i adaptacji do nowej rzeczywistości. Nazwisko umarło, przynajmniej formalnie, lecz krew pozostała i jest najsilniejsza wśród obecnych Yamamoto; bocznej linii. Dawniej dumni samurajowie, od niespełna dwóch lat dworscy szlachcice, dzięki wysiłkowi seniora rodziny. O ironio losu, to im przypadł zarząd nad dawną prowincją przodków. Tak blisko i jednocześnie tak daleko od spełnienia snów o odbudowie minionej potęgi. Przecież wystarczyłoby tylko pobić Tokugawę.
Marzenia nie kosztują, prawda?
Jej wychowanie należało do mocno dwubiegunowych, rzadko spotykanych, żeby nie powiedzieć – ekscentrycznych. Na jednym krańcu znajdowało się przykładne dziewczę; przyszła żona wysoko postawionego feudała i matka jego potomstwa. Nauczono ją sztuki pisania, czytania, rachowania, zarządzania majątkiem oraz drobiazgów – głównie artystycznych – by potrafiła umilić czas panu, któremu zostanie oddana. Nic nadzwyczajnego i niespotykanego wśród rówieśnic z tej samej grupy społecznej.
Drugi kraniec jest zdecydowanie ciekawszy i był podyktowany aspiracjami o powrocie do dawnej chwały, tudzież jej namiastki. Tak jak ich przodek, Takeda Shingen, upatrywano realizacji w wojnie, która w końcu będzie musiała wybuchnąć. Może Tokugawa okażą się kiepskimi władcami i kilka prowincji naraz podejmie bunt? Będzie mieć miejsce wojna domowa? Pozwolą kilku szlachetnym rodom na zbyt wielkie urośnięcie w siłę i ci zrzucą ich z piedestału? Gdybać mogli wiele, daty takowego wydarzenia wskazać nie sposób; lecz przygotowania należało podjąć natychmiast. To dlatego Yamamoto postrzegali samurajską sztukę wojenną nie jako ozdóbkę i pamiątkę z przeszłości, lecz poważne zagadnienie.
To próba czasu, której mieli zamiar sprostać.
Onna-musha, obecnie to określenie wywołuje pogardliwy uśmieszek na twarzy, lecz jeszcze kilkadziesiąt lat temu kobiety walczyły i ginęły ramię w ramię z mężami. Dzisiaj? Znaleźć jakąś, w dodatku na stanowisku, to rzadkość – o upierdliwych urzędnikach przeszkadzającym im w pracy, nawet jeśli sprawują się bez zarzutu – lepiej nie wspominać. Mimo to Kasumi nauczono walczyć: naginatą zgodnie z obyczajem i ostrzem, ze względu na własny upór; a za tym szła jazda konna i inne zagadnienia np. taktyki i strategii. Logika ojca była prosta i jego słowa pamięta do dziś: przekażesz to swoim dzieciom, a oni kolejnym pokoleniom…
Najstarszy z braci piastował prominentną funkcję w policji, drugi dbał o spokój na prowincji; rola Kasumi znajdowała się gdzieś pomiędzy. Militarną teorię musiała popierać praktyka i dlatego, co przyjęła z radością, tego typu obowiązki i jej nie omijały. W stopniu lokalnym to jej ojciec był prawem; co nie stało w sprzeczności z dyrektywami cesarskimi i jego biurokratami, gdyż takimi szczegółami nie zajmowali się wcale.
Gdy staruszek awansował, musiała przenieść się wraz z rodziną do Edo, gdyż głowa państwa lubiła mieć zakładników panów feudalnych pod ręką. Tutaj jej wojowniczy aspekt został ograniczony do własnego podwórka, gdyż jak przystało na majętny ród, bez problemu pozyskali domostwo o standardzie życia nieodbiegającym od tego z Kai. Ponadto, będąc na cudzym terenie, niektóre rutyny lepiej było mocno przyciąć. Nie oznaczało to jednak, że czasem nie wzięła udziału w patrolu, którego trasa – dziwnym trafem – potrafiła przebiec nieopodal Matsudo.
Jeśli posłuchać dworskich plotek, syn sioguna miał do pewnej niezamężnej damy słabość.
Istna sielanka, gdyby nie pewne wydarzenie sprzed pół roku. Widmo zaręczyn miało ją w końcu dopaść, więc wychodząc mu naprzeciw, zamierzała przekonać się, komu jej rękę zamierzano obiecać i złożyć prawie-narzeczonemu niespodziewaną wizytę. Familię znała, lecz brakowało jej informacji, o którego panicza konkretnie chodziło. Dlatego wybrała się tam, wraz z eskortą i w militarnym odzieniu; starszego zdegustowałoby to jeszcze bardziej i byłaby o krok od zerwania tej unii, z kolei młodszego…
… wręcz przeciwnie.
Do domostwa przybyła jeszcze przed świtem, dlatego w pierwszej chwili panująca na zamku cisza wcale jej nie zdziwiła, w przeciwieństwie do braku straży. To było niepokojące, choć tajemnica wkrótce się wyjaśniła, gdy natrafili na pierwsze zwłoki… a później kolejny tuzin. W pełni gotowi do walki z potencjalnymi zabójcami – bo kto inny urządziłby rzeź – zabrali się za przeszukanie reszty kompleksu. Zwieńczeniem tego było odnalezienie dziwaka, kogoś – a raczej czegoś – o nieludzko czerwonej skórze, z rogiem na głowie, posilającego się niedoszłym narzeczonym. Widok dziwny; niecodzienny; przerażający każdego gapia…
Z jednym wyjątkiem, tylko dlatego, że gniew wziął górę nad pozostałymi odczuciami.
Kasumi ścisnęła mocniej naginatę i natarła na ignorującego otoczenie potwora, to jedyne wytłumaczenie, dla którego zdołała wpierw ciąć go po boku, a następnie wbić ostrze w plecy. Kolejne próby zakończył się pudłami, a jeden cios otrzymany w brzuch zgiął ją w pół. Jeszcze bardziej groteskowym był fakt, że tak niepozorny potworek cisnął nią na drugi koniec całkiem sporego pomieszczenia. Mimo to wszyscy stanęli do walki z tym czymś.
Ile trwało, nim w końcu zdołali odrąbać bestii łeb? Trudno powiedzieć. Faktem jest, że bezpośrednie starcie przetrwały raptem dwie osoby, ona i jeszcze jeden samuraj, z kataną o niespotykanym kolorze. Tak jej się przynajmniej zdawało, gdyż zaraz po walce straciła przytomność.
Gdy nieobecni w tym czasie domownicy powrócili do zamku po jakiś dwóch godzinach, jedyną żywą pozostawała Yamamoto.
Ci badający później tę sprawę mówili, że całość była dziełem wynajętych morderców, a rzekome monstrum to nic więcej jak zły sen. Patrząc na to w sposób racjonalny – lub jak kto woli, po ludzku – dlaczego miałoby być inaczej? Przecież potwory to mity; element ich kultury będący fikcją; alegorie.
Tylko dlaczego to wydawało się tak oczywiste?
Czemu sprawą zajmowali się ludzie z dalszego zakątka państwa?
Kim był samuraj, który podszył się pod jednego z członków jej eskorty?
Z czego była wykonana katana, która miała osobliwą barwę i jako jedyna zdołała śmiertelnie zranić przeciwnika?
Gdzie ten człowiek podział się po walce; gdyż nikt go nie znał i formalnie w ogóle nie istniał?
Dlaczego to zostało utajnione do tego stopnia, że nawet wyższym oficjelom nie udziela się żadnych informacji?
Dlaczego bliznom na jej boku bliżej do efektu draśnięcia przez dzikie zwierzę, a nie wojownika?
Pytań wiele, odpowiedzi wręcz przeciwnie, co nie zmienia faktu, że nadal dyskretnie próbuje dokopać się do prawdy.
Bo w oficjalną bajkę nie chce uwierzyć.
- Choć to pozostaje poza jej wiedzą, rzeź sprzed pół roku przeżyła tylko dlatego, że w jej grupie znajdował się Demon Slayer, który tropił tego konkretnego Demona już od jakiegoś czasu.
- Fanatyczka zagranicznych artefaktów, chomikuje wszystko co tylko jest w stanie. Zna kilka słów po angielsku, gdyż miała okazję do zapoznania się z notatkami Miury Anjin, lub jak kto woli, Williama Adamsa.
- Podobno cechuje się melodyjnym głosem, choć nie pamięta przyjęcia, na którym uraczyłaby nim gości w sposób zgodny z oczekiwaniami. Nigdy nie aspirowała do miana duszy towarzystwa.
- Uwielbia walczyć i jest to jej ulubionym zajęciem. Poprzeczkę w samodoskonaleniu stawia nieludzko wysoko.
- Śpi płytko i z ostrzem w zasięgu ręki; efekt wydarzeń sprzed kilku miesięcy.
- Nie ma mocnej głowy do alkoholu i dlatego praktycznie go nie spożywa. Wyznaje zasadę: słowa pijanego to myśli trzeźwego - i dlatego nadstawia ucha w podchmielonym towarzystwie. Za to dobrej herbaty rzadko kiedy odmawia.
- Docenia piękno obydwu płci, choć pomija milczeniem to, która pociągającą ją bardziej.
- Agresywna, nawet jeśli rozpatrywać ją w kategorii samurajskiej. Uznaje atak za najlepszą formę reakcji na zagrożenie w większości wypadków i stara się mieć inicjatywę po swojej stronie. Nie ma oporów ani późniejszych wyrzutów sumienia przed torturami; gdyż jej ostrze i tak zasmakowało już krwi.
Co więcej, na start dostajesz 49 punktów. Do zobaczenia na fabule!
PS jako nowemu użytkownikowi przysługuje ci odznaka Gang Świeżaków – nie zapomnij jej odebrać tutaj!
Nie możesz odpowiadać w tematach