ASHIKAGA CHISANA
24/12/1630, Ashikaga, Szlachta dworska
"Jego przenikliwe spojrzenie pozornie przypominało barwą niebo podczas zachodu słońca, choć pozbawione blasku żywych coraz bardziej upodabniało się kolorem do zaschniętej krwi na śniegu. Blada, wręcz papierowa skóra zdawała się być pozbawiona wszelakich skaz, jednakże dopiero po zrzuceniu ubrań zauważyłam trzy, grube i nieregularne blizny przecinające jego klatkę piersiową. Pamiątka po tamtej nocy, podczas której umarła połowa jego duszy i pozwoliła, by narodził się potwór.
Przyglądałam się przez chwilę jego prawemu profilowi, zmarszczonym brwiom w zamyśle oraz zaciśniętym w wąską linię ustom. Dopiero jak dłużej przypatrywałam się mu, mogłam dostrzec delikatny zarys blizny rozpoczynającej się tuż przy linii włosów, ciągnącej nad wybrakowanym płatkiem ucha i niknącej pomiędzy pasmami włosów. Uniósł prawą dłoń pozbawioną małego palca, by odgarnąć kosmyki za ucho. Musnęłam palcami wiecznie chłodną skórę jego ciała, wyczuwając pod opuszkami przyspieszone bicie serca po prawej stronie jego klatki piersiowej. Westchnęłam, zaciągając się jego zapachem. Pachniał jak zawsze - bzem, zimą oraz... krwią."
Melancholy were the sounds on a winter's night
Niestety, ich matka okazała się zbyt krucha i słaba, nie będąc w stanie sprostać ogromnemu wysiłkowi jaki towarzyszył w czasie porodu. Mówi się, że Chisana został wyszarpnięty z jej już dogasającego ciała, choć tak naprawdę nie wiadomo ile w tym prawdy, a ile ubarwienia. Jednakże fakt jest taki, iż nowo narodzone bliźnięta zostały pozbawione matczynej miłości oraz ciepła, którego nawet późniejsza nowa Pani Zamku nie była w stanie zastąpić.
Może właśnie to było jednym z wielu czynników i zapalników, które wpłynęły na decyzje podjęte przez Chisane w późniejszym etapie jego życia. Decyzje, które sukcesywnie torowały mu drogę prosto w stronę samego piekła.
Lord Ashikaga od razu pokochał bliźnięta, choć nie byli jego pierworodnymi. Pięć lat wcześniej narodził mu się pierwszy syn, jednakże chciał traktować wszystkie dzieci na równi i zapewnić każdemu takie samo wykształcenie.
Am I a villan in your story?
Bardzo szybko okazało się, że to Miyato z ich dwójki był geniuszem. Jego wrodzony talent przyswajania każdej wiedzy w niemalże błyskawicznym tempie sprawił, że gdy bliźnięta ukończyły szósty rok życia różnica pomiędzy ich umiejętnościami była gigantyczna, jakby stali po dwóch stronach przepaści. To jednak w żadnym stopniu nie zniszczyło więzi pomiędzy nimi a wręcz przeciwnie. Umocniło ją jeszcze bardziej. Miyato bardzo chętnie pomagał bratu, który ciężką pracą i treningami próbował za wszelką cenę dorównać drugiemu chłopakowi. A nawet jeśli nie dorównać, to chociaż spróbować dogonić go na tyle, by nie odstawać od niego aż zanadto. Nie było pomiędzy nimi ni krzty zazdrości czy też niesnaski. Dopiero później okazało się, że również i Chisana posiadał swój mały, unikalny talent. Ponadprzeciętny słuch pozwalał mu dosłyszeć nawet najdrobniejsze szmery do takiego stopnia, że w pewnym momencie był w stanie rozróżnić poszczególnych domowników po dźwięku stawianych przez nich kroków.
Lata mijały, a bliźnięta choć stawały się coraz silniejsze, to wciąż rozsiewały dookoła siebie beztroską energię.
Zdawało się, że tak już zostanie. A ja z uśmiechem będę mogła ich doglądać aż osiągną pełnoletni wiek. A przecież życie nie jest ani idealne, ani dobre. Prędzej czy później rzuci pod nasze nogi kłody. Niestety, już niebawem wszyscy się o tym przekonaliśmy.
Some nights are made for torture, or reflection, or the savoring of loneliness.
Nigdy nie zapomnę ekscytacji i radości, którą mogłam dostrzec w ich dziecięcych, karmazynowych spojrzeniach. Byli ciekawi świata. Zresztą, jak każde dziecko w ich wieku.
Podróż miała zająć niecałe dwa tygodnie, więc rzeczą naturalną były postoje w napotkanych podczas podróży wioskach. To był szósty, zimowy dzień. Śnieg leniwie otulił okolicę, skrywając skarby okolicy pod miękkim puchem. Noc zapadła szybko dając ukojenie zmęczonym oczom. Cisza, jaka panowała w wiosce była nienaturalna, ale wtedy nikt się nad tym nie zastanawiał. Być może gdybyśmy wyjechali o jeden dzień szybciej... Ominęłaby nas ta tragedia.
Większość z tamtej nocy pamiętam jak przez mgłę. Nie pamiętam co pierwsze nas zbudziło - krzyki czy ogólny chaos, który wybuchł. Lord Ashikaga rozkazał mi zabrać chłopców, a sam wraz z innymi mężczyznami opuścił chatę, w której odpoczywaliśmy.
Biegłam przed siebie, prosto w ciemny las, ciągnąc ich obu za ręce. Chisana płakał, Miyato krzyczał za ojcem a ja wewnętrznie umierałam z przerażenia. Wysokie hałdy śniegu utrudniały poruszanie, parokrotnie sprawiając, że traciłam równowagę i upadałam na miękki puch. Nie wiem kiedy ponownie otoczyła nas cisza pozostawiając w tle za nami stłamszone krzyki przerażenia i tragedii. Opadłam na kolana oddychając ciężko i dygocząc z zimna. Chciałam przygarnąć chłopców, spróbować ich ogrzać, choć odrobinę, ale wystarczyło moje jedno spojrzenie na zaskoczoną twarz Miyato aby zrozumieć, że nie jesteśmy tutaj sami.
Z mojego gardła wydobył się stłamszony jęk przerażenia, kiedy w naszą stronę szła wykrzywiona w nienaturalnej pozycji istota.... nie, nie istota. Doskonale wiedziałam z czym mamy do czynienia, choć do ostatniej chwili nie chciałam dopuścić tej myśli do siebie.
Demon. Plugawa istota żywiąca się ludźmi. Potwór. Bestia. Ciało odruchowo zasłoniło chłopców, choć nogi drżały i a umysł krzyczał, bym uciekała. Zacisnęłam mocno powieki będąc gotową na śmierć. Wiedziałam, że w starciu z demonem nie miałam jakichkolwiek szans. Ani ja, ani żaden z chłopców. To już koniec, pomyślałam.
Jednakże potwór najwidoczniej nie był mną zainteresowany, gdyż złapał mnie za ramię i odepchnął z taką siłą, iż niczym szmaciana lalka poleciałam w bok uderzając o twardy konar drzewa. W moim prawym ramieniu chrupnęło, a gdy zsunęłam się na ziemię - przeszył mnie silny ból. Ledwo przytomnym spojrzeniem wpatrywałam się w scenę, która rozgrywała się tuż przed moimi oczami. A ja nie mogłam nic zrobić. Nawet wydać z siebie jednego słowa.
Demon coś mówił, choć nie byłam w stanie w pełni go zrozumieć. Coś o krwi? O tym, że go zwabiła? Spomiędzy jego długich i krzywych zębów ściekała gęsta ślina, której ciężkie krople niknęły w śniegu. Jego spojrzenie wpatrywało się w Chisanę. To jego chciał. To jego pragnął. Ale dlaczego akurat jego?
Uniósł dłoń obdarzoną w trzy, długie pazury, aby zamachnąć się. Wewnętrznie błagałam, by chłopiec uciekał, choć podświadomie wiedziałam, że nie ma to najmniejszego sensu. To był moment, jedno uderzenie serca, kiedy Miyato przylgnął mocno do rozdygotanego ciała brata, chcąc go zasłonić. Drobna postura chłopca nie miała szans z ostrymi pazurami demona. Szkarłatna krew chlusnęła barwiąc śnieg dookoła a w powietrzu rozszedł się ostry, metaliczny odór. Potwór dosłownie rozerwał Miyato, jednocześnie raniąc przy tym samego Chisanę. Wyszarpnął rękę z martwego chłopca i strząsnął czerwone krople dookoła siebie, uśmiechając się przy tym w sadystyczny i obrzydliwy sposób. Znów zaczął coś mówić... śmiać się. Jednakże jego słowa utonęły w przerażającym krzyku Chisany. Był to niemal lament pełen rozżalenia, wściekłości i przerażenia. Brzmiał niczym ranne i umierające zwierzę, które złapane w potrzask nie chciało pogodzić się ze swoim losem.
Demon skrzywił się na nowy dźwięk i przechylił głowę lekko w bok, ponownie chcąc się zamachnąć. Zacisnęłam powieki nie chcąc... nie mogąc na to patrzeć. Wtem usłyszałam cichy świst i gdy znów otworzyłam oczy, niedaleko mnie potoczyła się głowa demona. Nieznajomy mężczyzna powolnym, wręcz niespiesznym i ociągającym się ruchem schował katanę, a jego haori załopotało poruszone delikatnym wiatrem. Wiedziałam, że zostaliśmy uratowani. Że to już koniec. Nie znałam go, ale wiedziałam kim był. Łowca demonów.
Jednakże to nie był koniec dla Chisany. Spomiędzy jego zakrwawionych dłoni ciało Miyato dosłownie wyślizgnęło się, a on sam zerwał się na nogi i dopadł do rozsypującego się w popiół truchła demona. Chłopak krzyczał i płakał jednocześnie, wściekle szarpiąc, drapiąc i uderzając czym popadnie w jego ciało.
Zdawało się, że to wszystko trwa wieczność, choć w rzeczywistości minęło zaledwie parę ulotnych sekund. Nieznajomy chwycił Chisanę za kark, a następnie przycisnął go do drzewa. Dzieciak nadal krzyczał pełen dzikiego szału. Dopiero, gdy łowca demonów zaczął coś cicho szeptać do jego ucha, chłopak zaczął się uspokajać. Co wydarzyło się potem - nie pamiętam, gdyż ciemność wreszcie opadła na moje powieki.
Good night - may you fall asleep in the arms of a dream, so beautiful, you'll cry when you awake.
Tyle miał poczekać. Jeżeli jego pragnienie zemsty za śmierć brata będzie nadal silne a cel ten sam - wróci po niego i przygarnie pod swoje skrzydła w celu wytrenowania na łowcę demonów. Na początku pogrążony w żałobie lord Ashikaga nie chciał słyszeć o planach swego syna. Ale z czasem, wraz z upływem kolejnych miesięcy jego upór malał, bowiem Chisana przeszedł diametralną przemianę. Nie tylko w swoim zachowaniu, ale również jego osobowość uległa widocznym zmianom. Stał się cichszy, melancholijny. Martwy w środku. Jakby jakaś jego część umarła. Zamknął swe uczucia głęboko w sobie, budując dookoła niewidzialny mur, przez który nie zamierzał nikogo przepuścić. Całe dnie zaczął poświęcać na treningach. Trenował więcej i więcej, i więcej. Czasami próbowałam go powstrzymać, namówić na odpoczynek, ale nawet nie chciał o tym słyszeć.
Powtarzał, że "musi być gotowy, kiedy po niego wróci". Już wiedziałam, że nikt, ani nic nie będzie wstanie odwieść go od celu, który postanowił.
Pięć lat minęło zaskakująco szybko. Hashira Yoshiro, mistrz Oddech Wiatru stawił się pod bramą zamku Ashikaga tak, jak obiecał. I zabrał ze sobą Chisanę. Wtedy widziałam go po raz ostatni aż po dzień wczorajszy.
That was the only decision there was once upon a time: what to do with the night.
W listach zwrotnych pytałam "czy warto". Zawsze odpisywał, że "tak". To wywoływało na moich ustach uśmiech, choć martwiłam się o niego jak o własne dziecko. Nie wiem kiedy dokładnie udało mu się opanować oddech wiatru, gdyż nigdy o tym konkretnie nie wspominał w listach, aczkolwiek równo cztery lata później od rozpoczęcia treningu przyszedł ostatni list od Chisany. Był krótki i treściwy: "Za miesiąc mam egzamin".
Nie wiem czemu, ale zapłakałam nad jego losem.
Anything seems possible at night when the rest of the world has gone to sleep.
Dopiero wczoraj, podczas mojego krótkiego pobytu w Kioto przypadkowo go ujrzałam, kiedy patrolował ulice w towarzystwie innego łowcy demonów, Takeru. Zmienił się, choć jednocześnie wciąż pozostawał tym samym Chisaną. Był niewiele wyższy ode mnie, mierzył może z metr siedemdziesiąt. Był raczej drobnej budowy, choć widać było, że naprawdę dużo trenował. Jednakże to, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, to wybrakowane ciało. Brak małego palca u prawej dłoni, ubytek ucha, blizna. I... prawe oko jakby tonę jaśniejsze? Kiedy zapytałam co się stało, uśmiechnął się i machnął ręką lekceważąco mówiąc, że to nie takiego. Był miły. Przyjazny. Uśmiechnięty. Ale przy tym chłodny i zdystansowany. Nieszczery w okazywaniu uczuć. Nagle zrozumiałam, że jego mur stał się tak gruby i wysoki, że chyba nie było już nikogo, kto byłby w stanie przedrzeć się przez niego i dotrzeć do serca Chisany. Na tę tragiczną myśl poczułam nieprzyjemny skurcz w żołądku. Chciałam wyciągnąć rękę w jego stronę, pomóc i wysłuchać, ale jego ścieżka była wypełniona bólem i cierpieniem. A dystans między nami zwiększył się tak bardzo, że moja dłoń już nie sięgała w jego stronę.
W pewnym momencie zostawił mnie samą ze swoim towarzyszem, gdyż sam odszedł kilkanaście kroków dalej, aby porozmawiać z jedną z kobiet w celu uzyskania potrzebnych informacji. To był ten moment, w którym musiałam wykorzystać szansę, aby dowiedzieć się co tak naprawdę wydarzyło się podczas egzaminu. Wiem, że takie posunięcie nie było sprawiedliwe w stosunku do Chisany, ale musiałam wiedzieć. Po prostu musiałam.
Z początku drugi chłopak wyraźnie oponował, aby cokolwiek mi zdradzić, będąc wyraźnie zmieszany. Ale w końcu pod moim naciskiem zaczął pękać, aż wreszcie poznałam prawdę.
Egzamin trwał zaledwie jedną noc w jednej z opuszczonych wiosek. Pomiędzy rozpadającymi się budynkami siedział specjalnie wyszkolony łowca demonów o niezwykle rzadkiej krwi, zwany marechi. Jego rolą było odgrywanie przynęty dla kilku wcześniej złapanych nocnych potworów z okolicznego lasu. Zadanie wydawało się pozornie łatwe.
Zdający egzamin nie mogli dopuścić, aby jakikolwiek demon przedostał się przez wyznaczoną linię biegnącą dookoła rozpadających się budynków.
Według opowieści chłopaka wszystko początkowo przebiegało dobrze, wręcz idealnie. Jednakże im więcej demonów podchodziło do wioski, tym walki z nimi stawały się o wiele bardziej intensywne, brutalne. I w pewnym momencie w Chisanie zaszła diametralna zmiana, jakby coś w jego głowie kliknęło. Stał się o wiele bardziej agresywny, okrutny i chłodny. "Przysięgam na mój honor, że widziałem to. Widziałem ten okropny uśmiech pełen zadowolenia i sadyzmu, kiedy zdekapitował tego demona! On się... cieszył". Powiedział Takeru ukradkiem zerkając w stronę oddalonego o kilkanaście metrów Chisanę, który z delikatnym uśmiechem na ustach wysłuchiwał słów wypowiadanych przez kobietę.
Czy to możliwe, aby w tym uroczym i ciepłym dziecku zaszły aż tak wielkie zmiany przez te zaledwie parę lat?
Przymknęłam na moment oczy wzdychając niemo. To był mój Chisana, ale przestawałam go poznawać. Śmierć jego brata zmieniła go. Zamknęła w mroku, który go otaczał. To mnie przerażało i jednocześnie zasmucało.
Większość uczestników zdało egzamin, aczkolwiek Chisana odniósł kilka poważniejszych obrażeń. Głównie z własnej winy, przez swoją brawurę i brak zahamowań. W starciu z jednym z demonów utracił mały palec prawej dłoni, kiedy próbował zahamować napierający w jego stronę atak. Być może dzięki temu wciąż żyje i bok jego głowy zdobi jedynie brzydka blizna oraz wybrakowane ucho. Nie wiem dokładnie co się stało z jego okiem, aczkolwiek według zeznań Takeru jest to winą uderzenia, które otrzymał.
Mimo wszystko byłam szczęśliwa, że Chisana żyje. Teraz tylko to się liczyło.
Kiedy chłopak powrócił do nas, obdarzył mnie krótkim uśmiechem chcąc się pożegnać. Mieli robotę do wykonania, a ja nie mogłam go dłużej zatrzymywać. Machnął dłonią w moją stronę i ruszył w towarzystwie swego kompana. Kiedy wpatrywałam się w jego niknące wśród tłumu plecy, w głowie wciąż słyszałam ostatnie słowa Takeru.
"Po wszystkim, kiedy promienie porannego słońca zaczęły muskać okolicę, Ashikaga upadł na kolana i zaczął naprzemiennie krzyczeć i się śmiać. Nie wiem co w niego wstąpiło, ale sprawiał wrażenie, jakby nas nie zauważał. Jego rozbiegane spojrzenie wpatrywało się w martwy punkt, gdzie tak naprawdę niczego nie było. A przynajmniej my nic nie widzieliśmy. Jego słowa również były dla nas niezrozumiałe. Mówił coś w stylu 'czemu milczysz? Odezwij się do mnie' albo Rozumiem. Zabiję ich jeszcze więcej, aż wreszcie będziesz usatysfakcjonowany'. Padło również jedno imię. Miyato. Ale nie znam nikogo, kto mógłby się tak nazywać. Ani ja, ani reszta osób, które tamtego dnia zdawały egzamin".
Oczywiście, że Takeru nic nie rozumiał.
Nie mogłam w to uwierzyć, że serce Chisany wciąż było więzione przez wspomnienia jego zmarłego brata.
Miyato, czy kiedykolwiek uwolnisz swego młodszego brata? Czy wciąż będziesz ciągnął go ze sobą w otchłań?
Poczułam dziwny, nieprzyjemny chłód, który otulił moje rozdygotane ciało. Odwróciłam się i ruszyłam w przeciwną stronę, a po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Chisana chciał zostać bohaterem, który oczyści świat ze zła. Nie wiedział jednak, że wtedy, w tamtym lesie, demon zabił i jego.
A na jego miejscu narodził się bohater tragedii".
✘ W późniejszych latach jego życia okazało się, iż cierpi na dekstrokardie, czyli jego serce bije po prawej stronie. Jednakże ten fenomenom w żadnym stopniu nie odbiło się na jego funkcjonowaniu.
✘ Podczas egzaminu stracił mały palec u prawej dłoni oraz część małżowiny usznej, również po tej samej stronie.
✘ Na jego klatce piersiowej znajdują się trzy, już nieco wyblakłe blizny po pazurach oraz po prawej stronie jego głowy tuż nad wybrakowanym uchem ciągnie się kolejna blizna. Pamiątka po egzaminie.
✘ Podczas silnego uderzenia w głowę prawe oko Chisany uległo lekkiemu uszkodzeniu, przez co jest o tonę jaśniejsze. Efektem tego jest delikatne niedowidzenie, choć nadrabia to ponadprzeciętnym słuchem.
✘ Chisana jest marechi, a więc posiada bardzo rzadko spotykaną grupę krwi. Z tego powodu obwinia się, że to właśnie on zwabił demona do wioski tamtego feralnego dnia, skutkiem czego jego brat stracił życie.
✘ Chisana widzi ducha swojego zmarłego brata, Miyato. O dziwo widzi go w formie dorosłego mężczyzny. Miyato milczy i tylko go obserwuje, co z kolei doprowadza Chisanę do desperackich czynów, byleby tylko jego brat odezwał się do niego. Chłopak jest przekonany, że dopiero kiedy zabije odpowiednią ilość demonów i tym sami w pełni usatysfakcjonuje brata - ten do niego przemówi. Oczywiście to wszystko dzieje się tylko i wyłącznie w głowie Chisany.
✘ Ostrze jego katany przybrało barwę bladej zieleni. Ponadto sprawia wrażenie mętnego, nieco przezroczystego, jakby zostało wykute z jadeitowego kryształu.
✘ W obu uszach nosi czerwone kolczyki przyozdobione drewnem oraz koralami.
✘ Uwielbia pisać haiku, choć niekoniecznie jest utalentowany pod tym kątem. Lubi również przesiadywać w świetle księżyca. Uspokaja go to.
✘ Miłośnik herbaty jaśminowej oraz dango.
✘ Samotnik. Stara się utrzymywać z innymi pozytywne relacje, ale nigdy nie próbował do nikogo się zbliżyć. I nikogo nie dopuszcza do siebie.
Co więcej, na start dostajesz 50 punktów, które wydać możesz na zakupy w Sklepiku Mistrza Gry lub zamienić je na punkty do statystyk. Do zobaczenia na fabule!
PS jako nowemu użytkownikowi przysługuje ci odznaka Gang Świeżaków – nie zapomnij jej odebrać tutaj!
Nie możesz odpowiadać w tematach