Przyspieszyła, najpierw w szybki krok, a potem w bieg. Z ręką na gotowym mieczu była gotowa na natychmiastowe zamachnięcie się i czyste ucięcię potworowi głowy. Gdy miała wziąć zakręt, głos dziewczyny był coraz głośniejszy. Jeszcze tylko parę metrów i znajdzie tego demo...na? Spowolniła, lekko zmrużając oczy jak zobaczyła starszego pana z najwyraźniej bardzo wysokim głosem co nie mógł przejść przez jedną z alejek przez szczekającego psa. Krzyczał on tak głośno, że Sakura nie mogła nawet usłyszeć zwierzaka. Podeszła ona, stroną buta odepchnęła psa który zapiszczał i uciekł w drugą stronę, a na koniec uchyliła się lekko starszemu panu jako przywitanie się. Ten tylko dziadkowym truchcikiem odbiegł gdzie chciał iść, spowolniając po drodze. Sakura tylko odetchnęła jak zawsze ona to robi, podnosząc głowę do góry ━ Sakura no Hana. Herbaciarnia. Nie bywała tu często, ale czasami zagości, tylko dzięki nazwie i jej imieniu. Weszła po drewnianych schodkach do przytulnego pomieszczenia, zabierając trochę szalika z jej ust by móc zamówić jedną zieloną herbatę, bez jakiegokolwiek towarzystwa. Miecz ozdobniony ładnie przy jej boku wystarczał by ludzie nie zadawali dużo pytań. Miejsce nie było pełne ludzi, ale już parę osób na pewno mogła zauważyć. Czekając na swoją herbatę, dziewczyna wygodnie usadowiła się na ziemi przy jednym ze stolików, ładnie składając nogi, kładąc również katanę przy swoim boku. Wielkie drzwi co pozwalały patrzeć na ogród były zamknięte, ale tylko przez taki zimowy poranek. Zazwyczaj są one otwarte.
Szczęście nie zawsze było z nią, ale dzisiaj się udało. Gdy tylko pozwoliła się sobie samej rozluźnić dzięki miłemu miejscu jak to, deszcz zaczał lekko kropić na zewnątrz. Dudnienie kropel o drewniany dach spowodował lekki uśmiech o Sakury. Czasami się jej udaje.
Miękkie kroki kierowały go przed siebie, w stronę domu, w którym aktualnie zamieszkiwał wynajmując mały pokój. Nie potrzebował wiele przestrzeni, wszakże wracał tam jedynie po to, aby nabrać sił, odespać patrole, ewentualnie posilić się. Nic ponadto.
O dziwo nie odczuwał zmęczenia po nocnym patrolu ulicami znienawidzonego miasta. Zresztą, od kiedy tylko pamiętał nie sypiał dobrze nocami. Światło księżyca nie przynosiło ulgi i oddechu spokoju oraz wytchnienia jak w przypadku większości normalnych ludzi. Chisana zdecydowanie wolał promienie słońca, nawet tego ostrego, zimowego, które delikatnie, wręcz nieśmiało smagało jego bladą skórę. Tego ranka było zimno, wręcz mroźnie, przez co nos i policzki chłopaka pokryły czerwone plamy a z ust wydobywała się para za każdym razem, gdy nabierał głębszego oddechu. Nie planował postoju ani też wstępować gdzieś indziej, aczkolwiek ciemne chmury, które leniwie i stopniowo pokrywały niebo skutecznie zmieniły początkowe założenia młodego łowcy demonów.
Chisana zatrzymał się przed jednym z wielu budynków, który nosił nazwę Sakura no Hana i kusił zapachem świeżej herbaty.
Nim pierwsze krople ciężkiego deszczu spadły, jego ciało zniknęło w ciemnościach korytarza.
Drewniane schody lekko zaskrzypiały pod niewielkim ciężarem jasnowłosego, gdy kierował się ku górze. A im bliżej był celu - tym bardziej był wyczuwalny zapach herbaty. Zatrzymał się przed starszą kobieciną, zapewne właścicielką i delikatnie pokłonił się składając jednocześnie zamówienie na jaśminową herbatę. Prawdę powiedziawszy był to jego pierwszy raz w ów herbaciarni. Nie miał pojęcia czego może się spodziewać, zwłaszcza, że jego szlachetne kubki smakowe były dość rozpieszczone oraz wybredne. Po złożywszy zamówienia odwrócił się w stronę pomieszczenia chcąc zająć najbardziej oddalone miejsce od środka pokoju, ale jego spojrzenie przykuła drobna sylwetka dziewczęcia. Chisana zmarszczył niepewnie brwi próbując przypomnieć sobie skąd ją znał i jak miała na imię. Zajęło mu dosłownie parę krótkich chwil, aby zorientować się, że widział ją może z parę razy. Nie wiedział o niej nic, oprócz faktu, że dzielili ze sobą ten sam zawód i cel.
Jak miała na imię? Przedstawiała mu się? To było teraz bez znaczenia. Powinien zignorować jej obecność? Nie, nie powinien. Znali się, choćby z widzenia. Nie wypadało odwrócić się i udawać, że jej tu nie ma. Chisana westchnął ciężko, jakby coś ciężkiego siedziało na jego barkach i wreszcie poruszył się. Niemalże bezszelestnie podszedł do miejsca, które zajmowała dziewczyna.
- Piękny dziś poranek, choć niewątpliwie chłodny. - odezwał się obdarowując ją delikatnym uśmiechem. Jak ona miała na imię?
- Będziesz miała coś przeciwko, jeżeli dołączę do ciebie? - zapytał łagodnym, acz jednocześnie jałowym głosem, a gdy otrzymał pozytywną odpowiedź dosiadł się do niej, siadając na przeciwko i kładąc przy swoim udzie katanę. Chwilę później do ich stolika podeszła starowinka niosąc na tacy dwa kubki z parującą herbatą. Chisana ujął w dłonie naczynie czując pod opuszkami narastające ciepło. Nigdy nie był dobry w rozmowach. Ba, nie był w ogóle dobry w kontaktach międzyludzkich. Znał jedynie podstawy dobrego wychowania. Sam zresztą wybrał drogę samotnika, choć niewątpliwie rozmowy z innymi ludźmi były wymagane w jego zawodzie. Zwłaszcza z tymi, z którymi być może w niedalekiej przyszłości przyjdzie walczyć ramię w ramię. I może nawet zginąć. Uniósł głowę, by spojrzeć na dziewczynę.
- Wyglądasz na kogoś, kto niespecjalnie przepada za zimą. - odezwał się po dłuższej chwili milczenia.
Po chwili milczenia wstał i sobie poszedł.
ZT
— Nie widziałam Cię tu wcześniej, tak przynajmniej mi się zdaje. Nie mam aż takiej dobrej pamięci co do innych — była szczera do bólu. Rozmowa bez poznania imienia drugiej osoby jest nadzwyczajnie męcząca, a to jest coś, czego chce uniknąć o takiej porze. Z przyzwyczajenia jej palce zadgrnęły gdy tylko ktoś inny wszedł do lokalu; prawie złapała za katane. Sakura odetchnęła lekko, czując się na pewno o wiele lepiej, a z tym przyszło uczucie spokoju. Chociaż pora była taka, a nie inna, to nie mogła zaprzeczyć temu, że na zewnątrz w ogrodzie nie jest ładnie. Drzewa chociaż z prawie żadnymi już liśćmi komponują się ładnie ze spokojnym kropieniem deszczu lub małymi już tworzącymi się grupami śniegu. Od zawsze wolała wiosnę, co ma jednak nadzieje, że przyjdzie niedługo. — A Ty? Lubisz zimę? Nie pytaj co ja myślę, nie mam takiej praktyki zgadywać z wyglądu — powiedziała, odsuwając lekko swój kubeczek herbaty na bok, ręce składając w tym samym miejscu gdzie był on parę sekund temu. Nie każdy nosi miecz obok siebie, to na pewno, a także chłopak w takim wieku co wyglądał na podobny do niej musiał być łowcą demonów. Im więcej ich w Kioto, tym lepiej, ale coś jej podpowiada, że nie zostanie on tu na długo. Podczas czekania na odpowiedź złapała za następny orzech, lepko odrywając go od reszty aby wrzucić sobie do ust. Za każdym razem gdy to się działo, mały uśmiech pojawiał się jej na twarzy. Bardzo lubi miód.
z/t użytkownika; lokacja ponownie dostępna
⠀⠀⠀⠀Nikt niczego od niego nie wymagał. Był wolny.
⠀⠀⠀⠀— Jeszcze jedno, jeszcze jedno! — zawołał do stojącej z boku kobiety, pośpieszając ją gestem ręki.
⠀⠀⠀⠀Pomieszczenie znajdowało się na zapleczu herbaciarni, ale odgłosy świętowania rozlegały się nawet w głównej sali przybytku. Ludzie niechętnie spoglądali za siebie, zbyt wystraszeni by skomentować na głos zabawy, które urządzał sobie pozbawiony skrupułów demon. Kobiety usługujące zwykle gościom teraz gromadziły się zmieszane pod ścianą, w obawie że Suna wezwie je znowu do siebie.
⠀⠀⠀⠀Kilka z nich nosiło już na ciele drobne rany i nacięcia.
⠀⠀⠀⠀Demon wylegiwał się na podłodze, podpierając rozłożone kończyny na aksamitnych poduszkach, belach materiału, workach z herbatą i materacach, które przyciągnięto tu najwyraźniej z całego lokalu. Tu i ówdzie walały się różne części garderoby, które tylko w niewielkim stopniu należało do niego. Ubrany zaledwie w ozdobne, przewiązane w pasie kimono rozkoszował się oparami z lakierowanej fajki, pośród których dało się wyczuć delikatną woń suszonej wisteri. Towarzyszące mu ludzkie kobiety klęczały, polegiwały albo nachylały się wokół niego, prezentując różne stadia negliżu. Od całkowitej nagości, po nakrycia z cienkiego, prześwitującego materiału.
⠀⠀⠀⠀Jedna z nich podała mu właśnie czarkę, której wnętrze wypełniałoby zapewne wino, gdyby nie niechęć demonów do ludzkich posiłków i napojów. Naczynie wypełnione było po brzegi ludzką krwią, która ściekała po jego krawędziach i po bladych palcach Suny, kiedy mężczyzna przejął ją szarpnięciem od jednej z usługujących mu kobiet.
⠀⠀⠀⠀Długie, czarne włosy rozsypały się na ciemnoczerwonej poduszce, gdy oparł na niej głowę, aby wychylając się w tył wypić ciepły jeszcze napój. Szkarłatne linie na podbródku i krople na bladej piersi sugerowały, że nie jest to jego pierwsza tego typu przyjemność.
⠀⠀⠀⠀W pomieszczeniu nastała cisza, przerywana jedynie odgłosami szybkiego przełykania. Oczy przestraszonych kobiet zwrócone były w kierunku demona; oczekiwały jego oceny.
⠀⠀⠀⠀Suna parsknął, odrywając gliniane naczynie od ust.
⠀⠀⠀⠀— Gorzkie! Dawać następną! — mruknął niezadowolony, uśmiechając się przy tym drapieżnie. Blade oczy wystrzeliły w kierunku stojącej najbliżej przejścia kobiety, która jak rażona pobiegła w kierunku głównej sali. Ledwo nałożyła na siebie jakieś szaty, a już stała na środku herbaciarni szukając wzrokiem kogoś, kto nadawałby się do karmienia kapryśnego Suny.
⠀⠀⠀⠀Jej spojrzenie natrafiło na Kitsune. Usta kelnerki zadrżały.
⠀⠀⠀⠀— P-pani... lepiej tu dzisiaj nie przychodzić... demon... — zaczęła cicho, w nadziei że lisica zrozumie powagę sytuacji i umknie przed losem, który spotykał dzisiaj wszystkie kobiety odwiedzające przyjemną zwykle herbaciarnię.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Zaprowadź mnie - zarządziła melodyjnym i przyjemnym dla ucha głosem. Udała się za kulącą kelnerką, a jej parująca herbata została na stoliczku. Stoliczku, którego blat został przeorany jej ostrymi pazurami, kiedy wcześniej wstała.
- Powyrywam Ci wszystkie zęby jak nie przestaniesz! - Wydarła się zdzierając sobie gardło, jak na prawdziwą damę przystało. Wszystkie dziewczyny zaczęły się kulić po kątach. Kitsune zacisnęła dłonie w pięści jak zwykle raniąc sobie skórę i tupnęła bosą stópką o drewnianą podłogę. - Psujesz cały mój wieczór! Jesteś taki głośny i nieznośny! - Warczała na niego ukazując ostre, przydługie kły.
- Suna! - Zakończyła piskliwym głosem. Oddychała ciężko, założyła ręce pod biustem. Dawno nikt tak bardzo nie wyprowadził jej z równowagi. Wystarczyło popsuć jej herbaciane plany. Jego długie czarne włosy rozsypane na poduszce, zaschnięta krew na torsie. Suna. Nic dziwnego, że tak bardzo się gotowała.
⠀⠀⠀⠀A on, wychwalając w myślach Muzana, pochłaniał kolejny spodek żelazistej w smaku mazi.
⠀⠀⠀⠀— Wcale nie mam ochoty was zabijać, ale musicie się bardziej postarać jeżeli taki stan rzeczy ma pozostać... — wymruczał do jednej z kobiet, która nachyliła się ku niemu z nagą piersią. Zaczepił luźny kosmyk włosów za jej ucho i delikatnym ruchem odepchnął od siebie ramię, gdy ofiara zaczęła się robić zbyt bezczelna.
⠀⠀⠀⠀Teraz bardziej interesował go posiłek.
⠀⠀⠀⠀Odchylił głowę z głośnym stęknięciem. Najchętniej wypełniłby żołądek mięsem, ale bezczeszczenie ciała jednej z pracownic zwykle źle działało na atmosferę pozostałych kobiet. Przysunął fajkę do ust zaciągając się trucizną wymieszaną z aromatycznymi ziołami i wypuścił z płuc szczypiące powietrze. Zamknął oczy przysłuchując się otoczeniu, szepczącym pomiędzy sobą dziewczynom, trzaskom ogniska z miejsca, gdzie podgrzewano wodę do zaparzanie herbaty, szuraniu obuwia po głównej sali herbaciarni.
⠀⠀⠀⠀Jęknął cicho, węsząc z oddali jakiś zamieszanie.
⠀⠀⠀⠀— Akane, złota. Co to za nieszczęsne dziewczę się tak wydziera? — zapytał niechętnie, unosząc głowę akurat w chwili, gdy Kitsune wparowała do jego małego królestwa. Jasnowłosa zjeżona była jak kot, który wpadł do wody i nie wiedzieć czemu, jej gniew skierowany był w niego. Suna uniósł jedną brew, starając się przy tym nie uśmiechać zbyt szeroko. — A mój właśnie zrobił się lepszy! — oznajmił radośnie, kręcąc fajką między palcami. Oparł się na łokciu i uniósł nieznacznie, poprawiając szaty na odsłoniętych udach. — Uszy do góry, maleńka. Od herbaty i tak rzygałabyś jak kot. Może się przyłączysz? — zapytał, unosząc niewinnie poplamioną krwią czarkę.
⠀⠀⠀⠀Kobiety wokół zaczęły się powoli rozluźniać, a kilka z nich stłoczyło się przy nogach demona spoglądając na niego z wydętymi, różowymi ustami.
⠀⠀⠀⠀— Kto to jest Suna? Znasz ją? — zapytała jedna z nich, spoglądając niechętnie w kierunku Kitsune.
⠀⠀⠀⠀Wargi Suny wykrzywiły się w odpowiedzi, a krtań zadrżała w gardłowym śmiechu.
⠀⠀⠀⠀— Być może. Wszystko zależy od tego, jak ładnie się dzisiaj zachowa.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Uszy do góry.
- Zawsze tak bardzo hałasujesz? - Zakpiła mrużąc nieprzychylnie powieki. I wtedy właśnie jakiś śmieć postanowił się odezwać i ponownie ją wkuriwć. Kitsune nawet nie uraczyła kobiety ani jednym spojrzeniem. Ciemność znikąd zmaterializowała się wokół jej szyi tworząc śmiercionośną pętlę. Kobieta charknęła i zaczęła się szamotać. Upadła na ziemię, starając się zdjąć sidła ze swojej szyi - bez skutku oczywiście. Wtedy dopiero demonica uraczyła ją krótkim spojrzeniem pełnym obrzydzenia. Ominęła wijącą się kobietę jak gdyby była stertą śmieci podchodząc bliżej demona. Nie spojrzała na resztę kobiet mając cichą nadzieję, że wszystkie zrozumieją przekaz i nie będą chciały iść za przykładem koleżanki.
- Nie prowokuj mnie. Kończy mi się cierpliwość i nie mam ochoty na bycie grzeczną - odparła ponownie blokując z nim spojrzenie. Nie odzywała się przez chwilę, a ciszę między nimi przerywało tylko sapanie duszącej się kobiety gdzieś za plecami Kitsune. Specjalnie dusiła ją raz mocniej raz mniej. Chciała zadać jej jedynie cierpienie, a nie zabić. Takuya nie byłby zadowolony, gdyby tak po prostu ją wykończyła. Chyba. Raczej. A może jednak nie miałby nic przeciwko? Przecież kobieta nie była zbyt miła. Na pewno by zrozumiał. Potem lisica nachyliła się nad Suną. Zamierzała perfidnie wyrwać mu czarkę z dłoni i zabrać dla siebie. - Byłam tutaj dzisiaj pierwsza i nie lubię się dzielić - dodała za słodziutkim uśmiechem. Dzielić czym? Miejscem? Czy może jego uwagą? Chyba trochę chciała go zdenerwować. Chyba była trochę zazdrosna, że nie wyrzucił wszystkich śmieci z pomieszczenia i nie skupił całej swojej uwagi na niej. Chyba trochę zamierzała go sprowokować ciekawa jego reakcji.
⠀⠀⠀⠀— Radością należy się dzielić. Wtedy jest jej dwa razy więcej — wyjaśnił, strzelając oczami na boki. Zawsze musiał znaleźć się ktoś, komu przeszkadzały odgłosy zabawy, ale dopóki śmiałkiem był człowiek, mógł z tym jeszcze coś zrobić. Z demonem nie zamierzał walczyć, a Kitsune najwyraźniej wzięła sobie za punkt honoru wytknąć mu wszystko, co nie pasowało jej w rozluźnieniu mężczyzny.
⠀⠀⠀⠀Nawet on potrzebował czasami się rozluźnić.
⠀⠀⠀⠀Odsunął od siebie ozdobny ustnik i wycelował fajką w kierunku jednej z kobiet. Wskazał coś ruchem podbródka, a potem palcem zasugerował, żeby służąca nabiła do środka nową porcję suszonego ziela.
⠀⠀⠀⠀— Trochę wisteri, złociutka — dodał leniwym tonem do pleców odchodzącej pracownicy. Dopiero wtedy skupił się ponownie na Kitsune, dając jej do zrozumienia, że krzycząca i nerwowa nie jest warta jego uwagi. Przybył tu w końcu zaznać odrobiny spokoju, a nie wysłuchiwać tupania nóżką. Wcześniejsze spotkania nie miały znaczenia, każda noc toczyła się własnym rytmem. Nie spuszczał z niej spojrzenia nawet wtedy, gdy z pomocą swojej krwi sprowadziła jedną z jego nagich kobiet do poziomu podłogi. Wyglądał w tym momencie na jedynie trochę bardziej zaciekawionego. — W takim razie bądź niegrzeczna, ale w taki bardziej znośny sposób. Siadaj i się rozluźnij. Od tych krzyków dzwoni mi w uszach — wyjaśnił ze zbolałą miną, opierając policzek na zwiniętej w pięść dłoni. Wolną ręką klepną na miejsce obok siebie, z którego uciekły dwie młode dziewczyny z ranami na obojczykach. Suna zwrócił się do nich uśmiechając się pogodnie. — Chyba rzeczywiście znam tą cwaną lisicę. Możecie do niej mówić pani Kitsune. Pokaże wam zaraz jaka różnica dzieli ludzkie ścierwa od eleganckich demonów. — Klepnął poduszkę jeszcze raz i szczerząc zęby pstrykną w kierunku demonicy. — Bo stać cię na więcej klasy. Prawda?
⠀⠀⠀⠀Któraś ze służek zorientowała się, że należy dogodzić jakoś gościom. Złapała jedną z nastolatek za ramię i wyszarpnęła ją na zewnątrz, żeby napełnić na nowo czarki. Suna już dawno wyczuł, że rozcieńczają krew wodą, ale nie protestował. Miał większą radość, kiedy damy nie mdlały u jego stóp, choć na nieszczęście wszystkie postanowiły odsunąć się od niego nieznacznie.
⠀⠀⠀⠀Zapewne uznały, że dotykiem sprowokowałyby nową do kolejnego pokazu siły.
⠀⠀⠀⠀Przyzwana wcześniej kobieta wróciła z napełnionym kiseru i małym węgielkiem na tacce. Przeniosła biały pyłek do wylotu fajki i dmuchnęła w nią z wyczuciem aż wnętrze rozgrzało się spalając powoli mieszaninę aromatycznego zielska i wisteri, którą ciemnowłosy demon narkotyzował się na zapleczu.
⠀⠀⠀⠀Dym od razu zaczął szczypać go w podniebienie, ale na tyle łagodnie, że w pewien sposób było to nawet przyjemne.
⠀⠀⠀⠀— Na twoje szczęście ja akurat lubię się dzielić. Nie bądź egoistką. Ładniej wyglądasz, kiedy aż tak bardzo się nie złościsz. Pokaż mi no swoje ręce. — wyciągnął w jej kierunku wolną rękę w nadziei, że Kitsune zachęcona jego słowami rzeczywiście poda mu dłoń. A wtedy pociągnie ją na poduchy, czy tego chciała, czy nie. Przechylił głowę ciągnąc rozmowę. — Znowu się kaleczysz?
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Rzeczywiście gorzka - stwierdziła kręcąc głową z rezygnacją. Miał wcześniej rację. Krew młodych kobiet powinna być przecież przepyszna. Najlepsza. Ta była jednak zepsuta niczym zeszłoroczne jabłka. Zepsuta jak i ich śmieciowe właścicielki.
- Wyglądam ładnie? - Dopytała mimowolnie przekręcając całą jego wypowiedź po swojemu, bo zwyczajnie chciała, żeby potwierdził. Potrzebowała zapewnień, a raczej je uwielbiała. Wbrew temu, że Kitsune była zmienna niczym ocean i często zachowywała się niczym typowa, rozpieszczona panienka, była bardzo prosta w obsłudze. Łatwa do manipulacji, jeśli ktoś odrobinę ją poznał. Czy Suna znał ją już na tyle dobrze? A może nie znał jej jeszcze wcale?
Znowu się kaleczysz?
Spojrzała na swoje poharatane dłonie. Sama zdawała się tego w ogóle nie zauważać. Pokazała mu dłonie, kiedy tylko sobie tego zażyczył.
- Łatwo się denerwuję - wyznała dziwnie szczerze i uniosła lekko swoją wolną dłoń w jego stronę aż do momentu, w którym jej wewnętrzna część znalazła się zaledwie trzy centymetry od jego ust.
⠀⠀⠀⠀Lisica tworzyła dla niego zagadkę. Wtargnęła do jego życia niczym huragan i równie zwinnie jak wiatr czmychnęła wtedy w nieznane. Nie było im dane zapoznać się lepiej w Himeji, choć przecież tam rzucili się od razu na głęboką wodę. Wszystko to było bardzo powierzchowne, jakby zaledwie musnął powierzchni, która skrywała za sobą rzeczywisty obraz demonicznej kobiety. Pod puchem, w jaki tak ochoczo się zawijała musiały czaić się kolce.
⠀⠀⠀⠀Jaka szkoda, że demony były przecież nieśmiertelne. Nie sprzyjało to zachowywaniu ostrożności.
⠀⠀⠀⠀— Brudna, jak ręce chłopstwa. Ale czego spodziewać się po biedocie? — przytakną na komentarz Kitsune i machaną ręką w kierunku zwiniętych na podłodze kobiet. Te drgnęły, jakby nie tylko je wskazał, ale także dotkną zakrwawionymi dłońmi.
⠀⠀⠀⠀Kilka z nich bez wątpienia pracowało w herbaciarni, ale całą resztę kazał przyciągnąć tutaj z poza lokalu. Przynajmniej połowa miała chociażby podstawowe wykształcenie, bo nikt kto czerpie radość z rytuałów herbacianych nie może należeć do najniższych klas społecznych. Wśród służących mogły być również samurajskie córki, których mężowie drżeli stłoczeni w innej części budynku, albo nawet nieświadomi, co stało się z ich kobietami. Nikt nie miał odwagi sprzeciwić się demonowi.
⠀⠀⠀⠀Jedna z młodszych dziewczyn, wypchnięta przed szereg przed starsze koleżanki, zbliżyła się na kolanach pod nogi Kitsune i skłoniła, nie unosząc przy tym wzroku.
⠀⠀⠀⠀— Pani, czy możemy ci się w jakiś sposób przysłużyć? — zapytała melodyjnym, przyjemnym dla ucha głosem, na który Suna zareagował gardłowym mruczeniem, niczym kot.
⠀⠀⠀⠀Nie czekając na odpowiedź jasnowłosej, demon wskazał młodej kobiecie miejsce na poduchach u ich stóp i machając ku górze palcami pozwolił jej unieść do widoku swoją drobną, uroczą twarz.
⠀⠀⠀⠀— A może coś nam zaśpiewasz? Szkoda przesiedzieć taki wieczór bez muzyki. Zapewne macie tu jakieś instrumenty? — zapytał, pod wpływem nagłej myśli i machną ręką w kierunku drzwi, by ten ruch zakończyć opierając ramię wokół barków lisicy. Przyciągnął ją bliżej siebie i rozłożył wygodniej na aksamitach. Jego twarz odwróciła się w kierunku Kitsune, której pytanie przyciągnęło znowu jego uwagę. — Ładnie to bardzo skromne stwierdzenie. Zjawiskowo, powiedziałbym. Choć otoczyłaś się tymi szatami, jak larwa budująca kokon. Nie jest ci za gorąco? — Uniósł brwi w zastanowieniu i sięgną do jej szat, by uchylić nieco jej skóry do blasku otaczających ich zewsząd świec. Małe ogniki nadawały atmosfery pomieszczeniu, a gęste obłoczki wydobywające się z fajki dodatkowo rozgrzewały powietrze. Suna zaciągnął się jeszcze raz ziołami, od których szczypało go w gardle i podał kiseru Kitsune. — Tylko nie przesadzaj, bo inaczej zacznie ci się kręcić w głowie — poradził, przenosząc wzrok z jej twarzy na przysuniętą pod twarz dłoń. Usta mężczyzny wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu mimowolnie. Złapał za kobiecy przegub i zanim zdążyłaby wyrwać się z uścisku, przesunął językiem po skaleczeniach na wnętrzu jej drobnej dłoni. — Przysięgam, że robisz to specjalnie. Testujesz moją cierpliwość, a ja przecież w ogóle jej nie mam.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Zjawiskowo.
- Jest tak gorąco - odparła powoli, a jej pełne usta wykrzywiły się w uśmiechu samozadowolenia. Już kiedyś mu tak powiedziała, pewnie nawet nie pamiętał. Ona jednak nie zapomniała, więc potraktowała to jako wewnętrzny żarcik. Materiał kimona pod jego dotykiem zsunął się odrobinę z jej szczupłego, bladego ramienia. Tylko tyle lub aż tyle.
- Drapie i śmierdzi - skomentowała z wyrzutem próbując uspokoić oddech. Następnie podała mu dłoń. Czy specjalnie? Sam musiał stwierdzić. Nie wiedziała, w którym momencie opadła tyłem głowy na jego uda wpatrując się z dołu w zarys jego szczęki. Miała doskonałe miejsce do jej podziwiania. Liliowe włosy rozwiały się po jego nogach. Zwyczajnie zakręciło się jej w głowie. Wypuściła szybciej powietrze, kiedy ochoczo chwycił za jej nadgarstek. Przymknęła powieki, a jej usta rozchyliły się nieznacznie, gdy zaczął kosztować jej krwi.
- Właśnie dlatego robię to specjalnie. Bo wiem, że nie będziesz się powstrzymywał - wyszeptała ledwie dosłyszalnie, jednak wystarczająco głośno, żeby ją usłyszał. Kiedy przesunął językiem po skaleczeniach odruchowo zacisnęła dłoń perfidnie wbijając mu pazury w policzek. Ups.
⠀⠀⠀⠀Suna uniósł brwi, kiedy komentarz lisicy sięgnął jego ucha.
⠀⠀⠀⠀— Prawda? Jak porcelanowa laleczka — przytaknął, oblizując z krwi dolną wargę. Jasne oczy demona spoczęły w krągłej twarzy młodej dziewczyny, kiedy ktoś podał jej lakierowany shamisen. Drobne dłonie szarpnęły strunę, a on westchną w odpowiedzi. — Mam słabość do ładnych widoków.
⠀⠀⠀⠀Widoków, których z resztą nieczęsto doświadczał. Miła odmiana po upokorzeniach, jakie dotknęły go w Kioto i diametralnie różna od tego, w co zwykle sam się pakował. Jakby los wreszcie uśmiechnął się do niego i postanowił nagrodzić demona za jego starania. Wszystko to mu się po prostu należało! Zachwyt, który czuły względem niego uniżone służki, otaczające go zewsząd drogie materiały, krew jaką mógłby spijać ze spodka całą noc odurzony oparami trującego zielska. A teraz jeszcze dołączyła do niego Kitsune, której towarzystwo sprawiało mu tyle samo radości co rozrywki.
⠀⠀⠀⠀Miał ochotę się roześmiać.
⠀⠀⠀⠀Uwielbiał być demonem. W chwilach takich jak ta nie musiałby nawet udawać, że chwali imię Muzana. Bóg pozwolił doznać mu łaski przemiany i na każdym kroku pokazywał, jak wielki był to z jego strony dar. Tylko naiwni mogli sądzić, że bez swojego pana ich życie potoczyłoby się lepiej.
⠀⠀⠀⠀— Oh tak, gorąco... — wymamrotał pod nosem, opierając głowę na poduszce i wachlując się otwartą dłonią. Wisteria wtłoczona w płuca działała równie dobrze jak palone opium. Czy jako człowiek często korzystał z tego narkotyku? Ciało rozpoznawało wrażenia łagodnego odurzenia. Oddychał przy tym powoli, starając się zachować jasność umysłu. — Mówiłam, nie za dużo na raz — skarcił ją żartobliwie, kiedy zakaszlała gwałtownie w reakcji na dym. Uniósł leniwie jedna powiekę, obserwując jak kobieta układa się na jego udach. — Prowokujesz. A każda prowokacja wiąże się z jakimiś konsekwencjami — ostrzegł lojalnie, szybkim ruchem powstrzymując dłoń Kitsune od wpijania się głębiej w jego policzek. — Wszystko co robisz ma jakieś konsekwencje... jesteś gotowa im sprostać, Kitsune?
⠀⠀⠀⠀Cichy głos, którym wypowiedział ostatnie słowa był równocześnie głęboki i odległy. Suna podparł się na łokciu i nachylił ku jej twarzy, złote tęczówki krzyżując z jej spojrzeniem. Ta jedna, krótka wstawka sugerowała, że pomimo rozluźnienia jakie oferowało im zaplecze herbaciarni, czarnowłosy demon pozostał czujny i drapieżny jak zwykle.
⠀⠀⠀⠀Ścisnął palcami jej dłoń i przeniósł ją spod swojej twarzy wysoko ponad głowę kobiety. Druga ręka oparł na jej brzuchu, a place niedyskretnie sięgnęły do wiązań jasnej szaty. Ostatecznie był wyłącznie mężczyzną i mając na kolanach tak urodziwą kobietę myślami wędrował w niebezpieczne sfery jej prywatności.
⠀⠀⠀⠀— Takim sposobem nigdy dobrze cię nie poznam. A w odróżnieniu od tych kobiet chciałbym cię mieć częściej, niż na tą jedną noc — przyznał, nieskrępowany w żaden sposób obecnością usługujących im pracownic. Uniósł dłoń i pstrykną kilkakrotnie, skupiając na sobie uwagę pozostałych dam. — Może któraś z nich ci się spodobała? Jestem przekonany, że zrobią wszystko, co tylko ci się marzy.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Specjalnie starasz się, żebym wydrapała jej oczy? - westchnęła z rezygnacją kręcąc głową. Uśmiech jednak nie opuszczał jej buzi. Chociaż mówiła poważnie, bawiła się przy tym świetnie. Tak musiała być najlepsza, najpiękniejsza, najwszystko. Była przecież samolubnym demonem. Nie zamierzała dzielić się jego towarzystwem i jego uwagą. Miała dziwne uczucie, że chciałaby go całego zachować tylko i wyłącznie dla siebie. Było to nieosiągalne. Suna był przecież wolny. Przynajmniej na razie.
Leżała wygodnie na jego nogach wpatrując się w niego z pewną ufnością. Całkiem się przed nim odsłoniła. Całkowicie zdana na jego łaskę. Mógł z nią zrobić co zechciał. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że jej świat stał się odrobinę niewyraźny, jak gdyby fajka wyżarła jej jaką część mózgu i odrobinę otumaniła.
- Prowokuję, bo konsekwencje nie mają znaczenia. Zresztą zawsze można przed nimi uciekać, bo za pewne nie będziesz miał ochoty mnie gonić - zauważyła odrobinę zachrypniętym głosem, bo chyba wisteria wyżarła jej tchawicę. Czy była gotowa im sprostać? Absolutnie nie, bo nawet nie wiedziała w co się pakowała, ale nie miało to żadnego znaczenia. Liczyło się przecież tylko tu i teraz, prawda?
Przygryzła mimowolnie dolną wargę, kiedy się nad nią nachylił. Od jego zapachu jeszcze bardziej zakręciło jej się w głowie. Tak, nic się nie zmieniło. Dalej działał na nią w taki sposób. Szumiało jej w uszach i czuła jak jej serce głośno waliło o żebra. Czy on także je słyszał? Patrzyła z ciekawością jak zabrał jej dłoń ze swojej twarzy. Obserwowała każdy jego najdrobniejszy ruch. Sposób w jaki trzymał jej przegub, jak zaciskał szczęki, żeby potem uśmiechnąć się w ten wyjątkowy sposób. Jak niby był wyluzowany, jednak jego złote tęczówki pozostawały czujne. A może tylko jej się wydawało?
Zalała ją fala gorąca, kiedy przycisnął jej dłoń nad głową i perfidnie rozluźnił trochę wiązanie kimona. Chyba powinna była go powstrzymać, więc czemu nie ruszyła się ani o milimetr? Zamrugała kilka razy, bo świat wciąż trochę jej się rozmazywał.
Chciałbym cię mieć częściej, niż na tą jedną noc.
Ponownie na niego spojrzała. Tak. Był to najpiękniejszy komplement, jaki od niego usłyszała. Chciała być jego lalką, zwykłą zabawką, którą mógłby do woli się bawić i pokazywać jej wszystkie możliwe przyjemności tego świata. Zawsze pragnęła rozrywki, a miała wrażenie, że to właśnie Suna mógł jej ją dać. Niestety nie było to możliwe. Znudziłby się nią zbyt szybko i ponownie pragnął wypłynąć na nieznane wody.
- Będzie lepiej, jeśli mnie nie poznasz - wymsknęło jej się, bo było to niemożliwe. Kitsune przypominała zepsuty owoc w pięknej soczystej skórce. Złudna, jak Rash by to ujął. Była jedynie namiastką demona, na którego tak starannie się kreowała. Dowiedziałby się o jej przeszłości, o tym jak mizernie spędziła pierwsze lata swojego demoniego życia, jak pozostawała w zamknięciu. Wiedziałby wtedy o małym domku na obrzeżach Osaki, o jej uwłaczającej umowie, wyszukanej diecie i przede wszystkim o Kurokaze Takuyi. Rzeczywiście nigdy dobrze jej nie pozna, bo nie mogła mu na to pozwolić. Rozczarowałby się.
Zaczęła się podnosić z jego kolan, sama nawet nie wiedziała dlaczego. Wstała szybkim ruchem i od razu zakręciło jej się w głowie, bo świat nie przestał jeszcze wirować. Nogi jak z waty się pod nią ugięły i zwyczajnie oklapła prosto na jego kolana, siadając na jego udach okrakiem. Podparła się dłońmi o jego barki i uniosła na niego zawstydzone spojrzenie. Minęła jedna długa sekunda, po której kąciki ust Kitsune lekko się uniosły, a następnie lisica wybuchła typowym, dziewczęcym, radosnym chichotem. Musiała przypominać nieporadnego szczeniaka.
Kiedy w końcu się opanowała szybkim ruchem chwyciła jego nadgarstek - tak jak on ją wcześniej - i przyszpiliła go do ściany nad jego głową. Drugą chwyciła jego szczękę lekko ją unosząc. Jej uścisk nie był delikatny i zapewne sprawiał mu ból, ale chyba o to chodziło. Nachyliła się nad nim.
- A ty zrobisz dla mnie wszystko, o czym zamarzę, Suna? - praktycznie wyszeptała w jego usta. Wciąć dzieliła ich minimalna odległość, którą specjalnie utrzymywała. Bo Tobą jestem zainteresowana, nie nimi.
⠀⠀⠀⠀— Nie krzywdź jej. Oślepiona nie zapewni nam rozrywki — przypomniał łaskawie, nie kryjąc przy tym rozbawienia. Uniósł surowe spojrzenie na muzyczkę. — Graj.
⠀⠀⠀⠀Dźwięki wypełniły zaplecze, kiedy klęcząca obok nich dziewczyna poczęła szarpać pojedyncze struny. Odgłosy następujących po sobie nut tworzyły prostą, delikatną melodię, która zmieniła atmosferę z napiętej na rozluźnioną. Zastraszone damy uwierzyły najwyraźniej, że umknęły z ramion śmierci, albo w jakiś pokrętny sposób zaczęła im się podobać sytuacja, w której się znalazły.
⠀⠀⠀⠀Ludzie, mistrzowie przetrwania, potrafili dopasować się do każdych warunków.
⠀⠀⠀⠀Rozciągnął się nieco, aby sięgnąć ręką poza obrąb wygodnego legowiska; palce zaczepiły o odłożoną na bok fajkę, z której nadal wydobywała się cienka strużka dymu. Złapał metalowy ustnik w zęby i zerknął z pomiędzy wyciągniętych do przodu rąk na Kitsune. Zamruczał niedowierzającym tonem.
⠀⠀⠀⠀— A kto niby decyduje o tym co będzie lepsze, a co nie? — zapytał niewyraźnie, nadal podtrzymując kiseru w zaciśniętych zębach. Złapał w tym czasie kawałek elastycznego sznurka, którym zamierzał związać rozrzucone luźno włosy. Palce przeczesywały czarne kosmyki, kiedy mówił zmęczonym głosem. — Kogo interesuje twoja przeszłość? Twoja historia? Masz przed sobą całą nieśmiertelność, aby rozprawić się z problemami. Nie musisz mi się zwierzać z tego, co zbędne... mało interesujące. Opowiedz mi lepiej o tym jak czujesz się teraz. — Zaciągnął się dymem. Płuca zaprotestowały w konwulsyjnych skurczach, ale z gardła Suny wydobyło się zaledwie przeciągłe westchnienie, które mogło być równie dobrze reakcją na posunięcia kobiety. Demonica niczym łania stawiająca swoje pierwsze kroki zachwiała się na tyczkowatych kończynach i opadła przypadkiem wprost na jego nogi. Parsknął cicho. — Jakże niezdarnie.
⠀⠀⠀⠀Chłodne spojrzenie prześlizgnęło się po sylwetce kobiety. Nie różnili się znacząco wzrostem, ale z bliska Kitsune wydawała mu się znacznie drobniejsza. Wyobrażał sobie, że gdyby bardzo chciał, mógłby połamać jej ramiona jedną ręką, złapać je w twardym uścisku i po prostu szarpnąć pod nienaturalnym kątem. Kiedy ułożyła drobne dłonie na jego barkach, ledwo to poczuł.
⠀⠀⠀⠀— Więc opowiedz mi o swoich marzeniach. Pokaż czego ode mnie chcesz, a pomyślę jak zrobić to i znacznie więcej... — milkł wraz ze zbliżającą się w jego stronę drobną, obsypaną jasnymi włosami twarzą. Widział z bliska odcień jej oczu, zupełnie inny od jego własnych. Ciepły ale i drapieżny. Niczym żar w głębi ogniska, otoczony przez białe płatki popiołu. Rozstawił szerzej nogi, wymuszając na kobiecie zbliżenie i się rozwarcie własnych dopóki nadal chciała siedzieć oparta na jego biodrach. Ciepło drugiego ciała rozlało się po nim w niespodziewany, przyjemny sposób. Nie wyrywał ręki, pozwolił jej działać. — Nie myśl za wiele, zatop się w tym. — poruszał ustami jak do szeptu. Kiseru potoczyło się gdzieś na bok, kiedy wypuścił je z pomiędzy palców. Wolna, niepochwycona przez nią dłoń oparła się na kobiecym udzie. Rozłożone palce wbiły się w miękką skórę przytrzymując lisicę w miejscu.
⠀⠀⠀⠀Nachylił się nieznacznie, na tyle, na ile pozwalała mu wyciągnięta ponad głowę ręka i musnął jej wargi w zaczepnym, niemalże leniwym pocałunku.
⠀⠀⠀⠀— Nie wszystko dostaje się za piękny wygląd. Co muszę zrobić, żeby się oswobodzić? I co ty zrobisz dla mnie, żeby zasłużyć na moje towarzystwo? — zapytał, kiedy palce Kitsune wbiły się w jego przegub. — Nie chcesz zdradzać swoich tajemnic... zachowaj je więcej. Jesteś czymś więcej niż tylko swoją przeszłością.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Wsłuchiwała się w jego słowa, tak jakby mówił jej najszczersze prawdy tego świata. Jak gdyby jego głos był święty. Mówił wszystko to co chciała usłyszeć. Manipulował ją specjalnie? Patrzył na nią nie przez pryzmat tego co już się stało. Tego, w co była zamieszana. Nie wiedział o tym, więc nie oceniał i wcale go to nie interesowało. Spróbowała się podnieść, jednak wszystko ze sobą nie współgrało. Paliły ją płuca, drapało gardło i szczypały oczy. Nie musiała sama pali tego cholerstwa. Wystarczyło, że wdychała dym, który wydmuchiwał Suna. Miała wrażenie, że substancja, którą się zaciągał wypalała nawet jej skórę.
Nie zdążyła jednak mu odpowiedzieć, bo nogi się pod nią ugięły i nim się obejrzała siedziała wygodnie. Zaniosła się wesołym śmiechem, jednak jego uwaga szybko przywróciła ją do porządku. Spojrzała na niego spode łba warcząc cicho pod nosem, bo przecież nawet jak upadała to robiła to z najwyższą gracją i elegancją i jak on w ogóle mógł pomyśleć inaczej! Miała ochotę z całej siły ugryźć go w czubek nosa, jednak on ciągnął dalej ponownie skupiając na sobie całą jej uwagę. Jej marzenia?
- Kiedyś będziesz rządził światem - zdecydowała zbliżając się do niego. I oczywiście nie chodziło jej o poziom Stwórcy. Muzan był ponad to. Ponad jej plany czy marzenia. Był ich własnym bogiem, któremu nigdy by się nie przeciwstawiła. Chodziło jej o inną władzę. Tą pod nim. - Ze mną u swojego boku - dokończyła. Trzymała jego nadgarstek w żelaznym uścisku jedynie potwierdzając całą hipokryzję jej drobnej i łagodnej postaci. Była śliczna i milusia, ale tylko z pozoru. Pisnęła cicho i radośnie, kiedy niespodziewanie rozszerzył swoje nogi tym samym niwelując dzielący ich dystans. Sekundę później jej drobna sylwetka wpadła wprost na jego ciało. Jej oddech przyspieszył i chociaż nie puściła jego nadgarstka całkowicie zapomniała o całym świecie. Liczył się tylko on. Czy mówił jej to wszystko, bo wiedział, że mu ulegnie? Widział w niej te wszystkie słabości? Własną, złotą klatkę, którą wokół siebie zbudowała. Zamknięcie pomimo pragnienia wolności. Wolności, której nie znała i której zwyczajnie się bała.
Musiała skupić się na oddychaniu, bo miała wrażenie, że ciepło jego ciała pozbawiało ją tlenu. Zabrał wszystkie jej obawy i troski. Sprawił, że zapomniała o problemach i uprzedzeniach. Wystarczyła jedynie jego bliskość. Tak jak wtedy, na murze, przyciągał ją do siebie w całkowicie nieznany i niezrozumiały sposób. Jego obecność była magnetyzująca, a jej ciągle było mało. Wolna dłoń powędrowała na jego ostro zarysowaną szczękę badając każdą jej krawędź. Jak zaczarowana przyglądała się kiedy się do niej zbliżył. Mimowolnie przymknęła powieki z utęsknieniem smakując jego ust. Uścisk dłoni na jej biodrze sprawiał, że jej ciało lekko drżało w wyczekiwaniu. Sprawiał jej tyle samo bólu co pogłębiał jej pragnienie.
- Kiedy jesteś tak blisko, nie umiem myśleć o niczym innym - wyszeptała wciąż nie otwierając oczu. Przejechała zębami po dolnej wardze, tam gdzie przed chwilą znajdowały się jego usta. - Wcale nie potrafię myśleć - wyznała cichutko w końcu na niego spoglądając na niego. Dawno nie była tak szczera. - Naprawdę chcesz się wyswobodzić? - Wymruczała prosto w jego usta przybliżając się nieznacznie.
I nie potrafiła mu nic więcej powiedzieć, nic zrobić. Jego bliskość była przytłaczająca, trochę toksyczna niczym zielsko, które tak chętnie palił. Im dłużej przebywała w jego towarzystwie tym chciała więcej. Był niebezpieczny i może dlatego tak cholernie jej się podobał. Zebrała w sobie resztki samokontroli, które tak łatwo niszczył. Odsunęła się szybkim ruchem wstając. W końcu odetchnęła odchodząc jeden krok w tył. W końcu mogła coś zdecydować. Słodki uśmiech nie opuszczał jednak jej warg, nie był to koniec. Jeszcze nie. Zaczęła się powoli poruszać w rytm muzyki, jaka rozlegała się na zapleczu. Zgrabnie ruszała biodrami sunąc dłońmi po bokach swojego ciała. Jej ruchy były powolne i pełne pasji. Nie do końca pasowały do muzyki, jednak w ogóle jej to nie przeszkadzało. Miała swoją własną melodię w głowie. Nigdy nie grała według panujących zasad. Wyrzuciła ręce w górę wykonując lekki piruet, jak gdyby nic nie ważyła. Nie był to zwykły taniec. Miał w sobie coś drapieżnego. W końcu ponownie zblokowała z nim spojrzenie. A zadziorny uśmiech świadczył o tym, że już zdecydowała.
Jej marzenia, jej pragnienia, teraźniejszość, jego towarzystwo i to kurewskie pragnienie, które w niej obudził.
- Marzę o wolności, Suna. Zagwarantuj mi ją, a spełnię jedno Twoje życzenie - odparła wyciągając w jego stronę dłoń. Teraz to ona go zapraszała, tak jak on wcześniej zaprosił ją. - Tylko jedno. Tu i teraz, nie później. Co tylko będziesz chciał.
Podpisywała umowę z diabłem i do tego robiła to świadomie.
⠀⠀⠀⠀— Rządzić światem? — powtórzył za kobietą bez przekonania. Wzrok rozpłynął się moment po tym, jak przeniósł go na sufit.
⠀⠀⠀⠀Uczucie gwałtownie wdzierające się do jego wnętrza niczym fala powodziowa. Zalała go w jednej chwili i nigdy nie zdołał wypłynąć na powierzchnię. Dusił się, opadał na dno prędzej niż wrzucone w mętną toń kamień. Ojciec nigdy nie wybaczył mu tej słabości, która stała się jednocześnie zgubą dla ich obu. Przekreśliła ich wspólne plany wdarcia się w ścisłe grono dworskiej świty. Z Suny zrobiła odmieńca, a z jego ojca zdrajcę.
⠀⠀⠀⠀Do dzisiaj, choć przecież niczego nie pamiętał, marzenia o władzy uwierały go jak cierń w bucie.
⠀⠀⠀⠀Uśmiechnął się blado. Kciukiem gładził jej idealną, miękką skórę.
⠀⠀⠀⠀— Nie mam takich ambicji — przyznał, brnąc spojrzeniem poprzez opary dopalających się ziół. Oparł policzek na zwiniętej pięści i westchnął, odpychając od siebie wirujące smugi dymu. — Swoboda to najlepsza rzecz na świecie. Jeżeli ją posiadasz, to ogranicza cię wyłącznie własny umysł.
⠀⠀⠀⠀Zmrużył oczy niczym kot. Spod ciemnych rzęs obserwował walkę toczącą się we wnętrzu Kitsune i jej efekt - kiedy powstała, żeby gładko wślizgnąć się w objęcia muzyki. Ta chwila należała do niej, miała cały czas tego świata, aby falować we własnym rytmie, którego nie wyznaczały lekkie dźwięki strun samisenu. Parsknął. Nawet teraz musiała mu pokazać, jak bardzo gardzi pozostałymi kobietami.
⠀⠀⠀⠀— Wolność, Kitsune, to umiejętność nienarzucania sobie ograniczeń. Chcesz, żebym uczynił Cię wolną? — wymruczał nisko, ochrypnięty przez wdychanie trucizny. Skrzyżował nogi, osłaniając resztki swojej godności od powszechnego widoku. Patrzył na jej twarz, prosto w oczy, jakby wiszącej pomiędzy nimi dłoni wcale tu nie było. Zaśmiał się. — To możesz uczynić tylko ty sama. Stanąć twardo na własnych nogach. Nie mogę uczynić cię wolną, bo to nie ja stawiam przed tobą ograniczenia, prawda?
⠀⠀⠀⠀Zacisnął mocniej związane ze sobą krawędzie cienkiej szaty, zasłaniającej wątle jego biodra. Nie miał czasu martwić się o swój wygląd. Złapał rękę liliowowłosej demonicy na połowie jej długości, ciężką, szorstką dłonią. Przyciągnął ją ku sobie i nachylił nieco, aby przeciwne ramię podłożyć jej pod zgięcia kolan. Takim sposobem chciał unieść ją ku górze, pochwycić lekko i niezobowiązująco.
⠀⠀⠀⠀— Możesz uciec, jeżeli tylko chcesz. Nie będę cię powstrzymywał, ani ścigał. Nie mogę ci dać wolności, ale mogę cię jej nauczyć... a jak wykorzystasz te rady? — uniósł wzrok i zakręcił ustami. — Umowy wiążą. Nie przepadam za nimi. To twoja decyzja, czy chcesz mi dać to, czego chcę, nie oczekując niczego w zamian.
⠀⠀⠀⠀A czego pragnę? Zapytał w myślach, choć spojrzeniem kierował to pytanie do lisicy. Banalne odpowiedzi nasuwały się same - mógłby ją wziąć tu i teraz. Pewnie nawet zbyt mocno by nie protestowała. Byli dorośli. Cielesność nie leżała już do tych wstydliwych, odległych tematów tabu. Skłamałby mówiąc, że po wcześniejszej zabawie nie była to wcale rzecz, o której sporo myślał, ale Suna był beznadziejnym przypadkiem, bowiem zdarzało mu się sięgać myślami ponad najprostsze odpowiedzi.
⠀⠀⠀⠀O co poprosiłby kobietę, gdyby przytaknął na jej zasady?
⠀⠀⠀⠀Objąwszy ją ramieniem złapał miedzy palce kilka luźnych, jasnych kosmyków. Włosy rozsypały się po jego dłoni, a on wlepiał w nie odległe, zamyślone spojrzenie.
⠀⠀⠀⠀— Znienawidziłabyś mnie, gdybyś tylko wiedziała jakie myśli zaprzątają mi głowę... — przyznał, szczerząc się do niej szelmowsko. Słowa były jednocześnie zaczepką i ostrzeżeniem. Każdy posiadał swoje tajemnice, upchnięte głęboko wspomnienia i palące pragnienia, o jakich nie mówił głośno i otwarcie. Sam Suna dążył do tej idealnej wersji swojej wolności, kiedy będzie mógł wykrzyczeć wszystkie zalegające mu w gardle słowa. Złapał ją mocniej, a jego twarz zmieniła nagle wyraz. — Kitsune, Kitsune, Kitsune...
⠀⠀⠀⠀
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Muzyka, która szumiała w jej głowi,e była porywająca. Kitsune zatopiła się w niej w całości poddając się płynnym ruchom działa w tańcu, który na pewno nie przystawał prawdziwiej damie. Był zdecydowanie zbyt odważny, idealny.
Wolność, Kitsune, to umiejętność nienarzucania sobie ograniczeń.
Tak, przejrzał ją. Wiedział. W ogóle jej nie znał, a zauważył jej najskrytsze tajemnice. Widział wolność, którą pragnęła. Widział ograniczenia, które sama przed sobą stawiała. Był dobrym obserwatorem, czy tak bardzo się przy nim odkryła? Jej dłoń wisząca w powietrzu lekko zadrżała, kiedy Lisica wpatrywała się prosto w jego żółte tęczówki. Były obietnicą czy przekleństwem?
Złapał jej dłoń. Przełknęła ślinę. Pociągnął ją, jak gdyby była lekka niczym piórko. Pisnęła radośnie chichocząc, a wszystkie jej troski odeszły w niepamięć. Tak silnie na niego reagowała. Szczęśliwa w twardych ramionach. Zachłysnęła się jego bliskością, jego zapachem.
Mógł ją nauczyć. Pokazać. Czy jego rady pomogłyby jej odnaleźć wszystkie marzenia i pragnienia?
- Naucz mnie, Suna-sensei - odparła spoglądając na niego spod korony gęstych rzęs. Smakowała jego imienia. Przygryzła dolną wargę zastanawiając się jak wiele różnych aspektów życia mógłby ją nauczyć. Miała wrażenie, że znów zrobiło się duszno.
Kiedy z takim zamyśleniem wpatrywał się w garść jej pukli Kitsune nie mogła się powstrzymać. Łagodnie pochwyciła jego dłoń w swoje i przybliżyła do swojej twarzy. Niczym rasowe zwierzątko domowe zaczęła się przymilać i łasić do wewnętrznej strony jego dłoni swoim policzkiem. Przymknęła powieki czując szorstką skórę na swoim nieskazitelnym policzku. Westchnęła, a jej lisie uszy opadły płasko na jej głowie urzeczone krótką chwilą rozkoszy.
Znienawidziłabyś mnie.
Uniosła na niego zamglone spojrzenie. Znowu ten pociągający, szelmowski uśmiech, który burzył jej wszystkie mury i granice.
- Nienawiść to bardzo silne uczucie - stwierdziła cichutko patrząc na niego ze sporą mocą. Aby na pewno wiedział na co się pisał? Żadne z nich przecież nie posiadało zdrowego rozsądku. Ostrzeżenie bardzo szybko stało się zachętą. I nie wiedziała, w którym momencie jej dłonie sięgnęły jego szyi; w którym momencie się uniosła ponownie zajmując jej ulubione miejsce na jego kolanach. Kiedy ponownie zaczęła nad nim górować. Wplotła wolną dłoń w jego włosy i szarpnęła za nie, odchylając jego głowę w tył. Zatopiła usta w jego szyi całując jabłko Adama i schodząc niżej. - Chcę poznać wszystkie Twoje ukryte myśli. Chętnie Cię znienawidzę - odparła odrobinę zachrypniętym głosem, bo już dawno zaschło jej w gardle. - Suna, Suna, Suna - szeptała ciągnąć językiem wzdłuż jego szyi aż po obojczyk. W którymś momencie wgryzła się perfidnie i boleśnie w jego mięśnie. Dlaczego? Bo ten moment należał do niej. Tak jak i on.
⠀⠀⠀⠀— Więc od dzisiaj żadnych umów... sądzisz z resztą, że demon byłby w stanie dotrzymać danego słowa? — uśmiechnął się litościwie
⠀⠀⠀⠀Na pewno nie ja, odpowiedział sobie w duchu.
⠀⠀⠀⠀Palce wypuściły pasma jasnych włosów, ale w ich miejscu pojawiła się delikatna, kobieca dłoń, która oplotła się wokół jego ręki jak ciepły podmuch w zimowy wieczór. Poczuł pod szorstką skórą bijące od niej ciepło, gdy przysunęła bliżej swój policzek. Zagiął lekko czubki palców, muskając linię jej podbródka jakby była oswojonym zwierzątkiem, a nie demonem.
⠀⠀⠀⠀— Przypominasz mi naiwnego lisa, który dało się skusić ręce z jedzeniem. Bezczeszczenie cię wydaje się takie niewłaściwe, ale to wszystko to jedynie maska, prawda? — Kącik ust zadrżał mu w bezgłośnym śmiechu. Nie potrzebował odpowiedzi, wiedział swoje. Gdyby cofnął rękę, ugryzłaby go zapewne w palce. Może nie dosłownie, ale uszczypliwości do końca dnia usłyszałby zapewne na pęczki. Nie był z resztą całkowicie przekonany, że Kitsune nie posunęłaby się do użycia zębów. Pomimo tych rozważań zgodził się po prostu gładzić jej policzek powolnymi ruchami.
⠀⠀⠀⠀— Oh, jest cholernie silne — przytaknął, gdy opadli znowu na stertę materiałów. Wbijał złote ślepia w jej twarz, gdy szarpnięciem zmuszała go do uległości. Przerośnięte kły zaczepiły o wargę, kiedy demonica wgryzła się w jego gardło. Powstrzymał się od syknięcia, ale zmrużył jedno oko. Uniósł rękę i wsunął palce w jej włosy, przytrzymując głowę Kitsune przy sobie, jak gdyby mówił do niej: nie krępuj się, takie coś mnie nie zaboli. — Czasami mam wrażenie, że to jedyne uczucie, które demony są zdolne prawdziwie przeżywać. Nienawiść... — zasmakował tego słowa na języku. Wypowiedział je z pasją i rozkoszą, jakby przemawiał do kochanki. Nienawiść, chęć zemsty, satysfakcja. Ciemna kropla krwi spłynęła po krtani i w dół, znacząc blada skórę szkarłatną wstęgą. Zapomniał już, jakie to uczucie krwawić. — Czasami brutalność nie ma z nią nic wspólnego. W taki sposób się komunikujemy.
⠀⠀⠀⠀Ręka opadła wzdłuż jej ciała, a kiedy dołączyła do niej druga, złapał Kitsune w talii i siłą, podcinając jej kolano, przewalił kobietę na bok. Oparł ciało na łokciach zawisając ponad nią, zatopioną w poduchach. Z tak bliska czuł każdy jej oddech, ciepło bijące od drugiego ciała, a nawet jego łagodne krzywizny. Przesunął ramię wyżej, przyszpilając jej rękę w miejscu. Krew z rozgryzionej szyi spływała teraz w dół jego piersi, a potem skapywała, znacząc jej śnieżnobiałe cichy szkarłatnymi kręgami.
⠀⠀⠀⠀— Zrzucaj je. Chyba nie chcesz, żeby się pobrudziły. Prawda, Kitsune? — wychrypiał łaskawie, jednocześnie przyciskając ją mocniej własną wagą.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Oczywiście - odparła wciąż nieustannie przymilając się do jego dłoni. Chociaż starała się brzmieć przekonująco sama nie wierzyła w swoje słowa. Czy on także usłyszał w nich zawahanie? Kitsune była dorosłym demonem. Stawała się coraz silniejsza przez swoje wiecznie niezaspokojone pragnienie. Mimo wszystko niewiele różniła się od puchatego zwierzątka. Uwielbiała czułości, uwagę i smakołyki. Gdyby cofnął rękę bezwarunkowo by go ugryzła. Nie byłby to przecież pierwszy raz, kiedy gryzłaby kogoś, kto próbował ją pogłaskać. Był to jednak pierwszy, kiedy sama o to prosiła. Delektowała się chwilą czułości mrucząc cichutko pod nosem z każdym dotykiem jego dłoni na policzku.
Już po chwili jednak role się odwróciły. Kitsune górowała nad Suną i czuła się z tym świetnie. Potęga, siła, władza. Chciała mieć dla siebie wszystko. Nim się obejrzała wbijała w jego szyję przydługie kły. Czekała aż ją od siebie odciągnie, zacznie się szarpać, wyzywać. Nic takiego jednak się nie stało. Kiedy przytrzymał lekko jej głowę wyczuła przyzwolenie. Fala euforii zalała jej drobne ciało jedynie podsycając jej apetyt. Wbiła mocniej swoje zęby dziurawiąc jego mięśnie. Niebezpiecznie zbliżając się do kości i ważnych naczyń krwionośnych ukrytych w jego szyi. Piła jego krew, chociaż nie smakowała tak dobrze, jak ta ludzka. Tutaj jednak nie chodziło o pożywianie się. Kitsune chciała go mieć. Tylko dla siebie. Tylko i wyłącznie. I właśnie teraz należał do niej. Chciała go mieć i chciała go zniszczyć. Bo tak jak sam zauważył brutalność była formą komunikacji. Jego zapach wypełniał płuca odcinając możliwość postrzegania czegokolwiek innego niż Suna.
Pisnęła, kiedy siłą przewrócił ją na bok. Była lekka niczym piórko. Mógł z nią zrobić co tylko chciał. Nie protestowała, zbyt urzeczona jego słowami, jego gestami. Był niczym słodka trucizna, która niszczyła ją w tak rozkoszny sposób. Spojrzała na niego zamglonym wzrokiem. Szarpnęła się lekko szacując siłę z jaką ją trzymał. Jej przygwożdżona dłoń ani drgnęła. Był tak blisko. Jej nierównomierny, przyspieszony oddech łaskotał jego twarz.
Nienawiść...
Uniosła się lekko jeszcze bardziej niwelując dzielącą ich odległość, na tyle na ile pozwoliła jej przyszpilona ręka. Na jej ustach wykwitł nikczemny uśmiech. Jeden z tych, które nie zwiastowały nic dobrego.
- Będę Cię nienawidzić całą wieczność - wyszeptała tonem, jak gdyby wyznawała miłość najdroższemu kochankowi. Czy demony rzeczywiście były bezduszne? A może jednak posiadały więcej uczuć i emocji, niż same zdawały się dostrzegać?
Ponownie opadła na poduszki nie odrywając od niego wyczekującego spojrzenia. Wolną dłonią sięgnęła w górę. Delikatnie, ledwie wyczuwalnie powiodła nią po jego zranionej szyi, zabarwiając jej wewnętrzną stronę na najgłębszy odzień czerwieni. Potem przytknęła ją na swoim obojczyku, i wciąż wpatrując się w jego złote tęczówki, zaczęła zjeżdżać dłonią niżej. Rozmazując jego krew na swoim dekolcie, zsuwając lekko kimono, dalej po śnieżnobiałej, delikatnej skórze. Na tyle na ile nie wypadało żadnej damie, jednak nie wystarczająco, żeby przestała się brudzić od spadających kropel jego krwi.
- Zniszczysz mnie, Suna? - Zapytała cicho z proszącą nutą, rozchylając wargi jak gdyby błagała o więcej powietrza, którego przy nim ciągle było jej mało. Robiło jej się coraz bardziej gorąco pod wpływem jego nacisku; jego dotyku. Była w potrzasku, w klatce. Suna zabierał jej wolność na tyle na ile ją jej dawał. Jego ramiona dawały jej komfort, tym samym obiecując niebezpieczeństwo. Przygryzła mimowolnie dolną wargę i w końcu odwróciła wzrok pod wpływem jego magnetyzującego spojrzenia. Wstydziła się, że intymność była dla niej czymś nieznanym i pewnie nigdy by się do tego nie przyznała. Przynajmniej nie sama od siebie. Suna pewnie także nie wiedział, tak było lepiej. Dotychczas czerpała przyjemności z jedzenia ludzi. Była głupia myśląc, że tyle rozkoszy jej wystarczy. Bo przyjemności, rozkoszy i zabawy zawsze było przecież za mało.
⠀⠀⠀⠀Ścięgna napiętych nadgarstków zesztywniały w momencie, gdy drobne, ludzkie paznokcie rozrosły się do formy zwierzęcych, zakrzywionych pazurów. Dłoń zacisnęła się na miękkim przegubie Kitsune łapiąc ją w kleszcze, zaciskając i znacząc aksamitna skórę zadrapaniami. Wypuścił ją z potrzasku tylko na moment, aby przedramieniem docisnąć do poduszek ułożone przy głowie ramię.
⠀⠀⠀⠀— A więc dam Ci ku temu powody, Kitsune — zapewnił bez wahania, mimo że jego rozerwana szyja broczyła ciemną krwią.
⠀⠀⠀⠀Rozciągnięta po skórze, ściekająca po obojczyku, wsiąkająca w ubranie i rozchlapana poniżej, na jasnych szatach demonicy, gdzie rozkwitała niby kwiaty. W powietrzu unosił się żelazisty zapach posoki, od której zwykłemu człowiekowi mogło zakręcić się w głowie, lecz dla ich rasy był niczym łagodny narkotyk. Mieszając się z dymem wypalonej wisteri tłumił zmysły i czynił z nich kreatury bliższe zwierzętom, niż ludziom.
⠀⠀⠀⠀Być może towarzyszące im kobiety naprawdę chciały ich otruć. Ciche odgłosy samisenu dochodziły zza gęstniejącej mgiełki, prawie jakby nastoletniej muzyczki wcale tutaj nie było. Rozproszony blask świec wydobywał z mroku jedynie zarysy ich ciał; pozostały niewidoczne dla Suny, który zdołała już zapomnieć o towarzystwie rozgoryczonych pracownic. Stały się tłem, nic nie znaczącym elementem otoczenia. Dopóki trwały tam bierne i ciche, mógł udawać, że pomieszczenie dzieli wyłącznie z Kitsune, która przylgnęła do niego sunąc opuszkami po nadszarpniętych tkankach.
⠀⠀⠀⠀Syknął w odpowiedzi. Ból, choć stłumiony, pulsował z każdym skurczem rozhulanego serca. Póki co to ona dawała mu więcej powodów do nienawiści - prawie rozszarpując mu gardło.
⠀⠀⠀⠀— Pozostawić to bez odpowiedzi? — zaśmiał się ochryple, mając na myśli zarówno ranę, jak i krew, którą kreśliła ślady na swojej odsłoniętej skórze. — Nie liczysz chyba, że pozwolę ci odejść bez zadośćuczynienia. Nie tylko ty posiadasz tutaj kły i pazury, lisico — warknął, zacierając granicę pomiędzy rzeczywistym gniewem a grą w młodzieńcze przekomarzania.
⠀⠀⠀⠀Przycisnął jej udo kolanem i wolnym dotychczas ramieniem naparł na jej gardło swoim ciężarem. Dłoń złapała ciasno za pukiel liliowych włosów i przytrzymywał ja w ten sposób, uśmiechając się przy tym z szaleńczą satysfakcją. Otaczające ich kobiety pozostały ciche i bierne, tak jak tego od nich wymagał.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
Jego zachrypnięty śmiech odbił się echem po jej ciele powodując dziwne napięcie i skurcz w żołądku. Cholernie jej się podobał.
- Oh nie mów, że Cię zabolało - zażartowała przesłodzonym głosem teatralnie trzepocząc długimi rzęsami. Oczywiście, że go zabolało, już ona się o to postarała. Pieprzona prowokatorka. Lisy były przecież podstępne.
Wszystko zaczynało się mieszać. Brutalność i fizyczność. Nienawiść i gniew, a może jedynie zwykła zabawa? Pragnienie i zwierzęce instynkty.
- Myślisz, że Twoje kły i pazury są ostrzejsze od moich? Chyba ni - zaczęła i nie skończyła. Zachłysnęła się powietrzem, kiedy przycisnął jej łabędzią szyję. Nie mogła mu odpowiedzieć walcząc o każdy oddech. Jej policzki nabrały różowego koloru, a wolna ręka odruchowo powędrowała na jego przedramię wbijając się w nie pazurami. Czarne plamy zatańczyły przed jej oczami, kiedy walczyła o każdy oddech. Jej ciało się spięło.
Nie była pewna czy ją krzywdził czy wręcz przeciwnie. Wiedziała, że nigdy nie zapomni tego spotkania. Oraz demona o czarnych długich włosach i hipnotyzujących złotych oczach.
⠀⠀⠀⠀Ale czy sam nie powiedział wcześniej, że każda silna emocja jest dla demonów oznaką ich zaangażowania? Zbyt długo brnął przez życie przepełniony obojętnością; zapomniał już, jak to jest doświadczać dyskretnych, delikatnych jak letnia bryza sensacji. Tych miał przecież już nigdy więcej nie przeżywać.
⠀⠀⠀⠀— Muszę. Inaczej następnym razem rozszarpiesz mi krtań, albo odgryziesz rękę — odpowiedział z przerysowaną, zbolałą miną. Dłoń oderwała się na moment, aby dotknąć piekącego zranienia. Skóra dookoła zaczęła się już regenerować, ale niezbyt szybko, żeby Kitsune nie odczuła znów chęci przetestowania na nim swoich zwierzęcych kłów. Doświadczał już uciech w różnej formie, ale jeszcze nigdy cielesności nie towarzyszył kanibalizm. Schylił się, mówiąc do niej konspiracyjnym szeptem. — Jeżeli zbytnio mnie uszkodzisz, będę musiał zabić dla mięsa jedną z tych kobiet.
⠀⠀⠀⠀Niemal poczuł, jak powietrze zadrżało falą strachu, która poniosła się po pomieszczeniu wraz z jego zuchwałą propozycją. Cichy głos doskonale słyszalny w ciasnym pokoju dotarł również do muzyczki, która szarpnęła nerwowo złą strunę. Panicznie powróciła do odpowiedniego rytmu na co Suna parsknął cicho.
⠀⠀⠀⠀Żartowałem, mógłby dodać, ale tego nie zrobił. Woń przerażenia podsycała jego śmiałość. Była jak woń świeżego chleba na poranny głód. Służące zamiast uciec, zaczęły bardziej przykładać się do swojej pracy, która w obecnej chwili sprowadzała się do pilnowania kadzideł i odgrywania na samisenie delikatnej melodii.
⠀⠀⠀⠀Oczywiście Kitsune spodobałoby się, gdyby wszystkie je rozszarpał i przyniósł w zębach do jej stóp. Zazdrość, którą wyczytał w jej twarzy już na początku spotkania wywoływała w nim pomruk zadowolenia. Może wcale nie chodziło o niego, może demonica była po prostu paskudnie zachłanna, ale czy mu to przeszkadzało?
⠀⠀⠀⠀Nie. Była piękna chociażby dlatego, że przepełniała ją nieokiełznana rządza władzy.
I'd rather sleep #615743
Instead of being sixteen and burning up a bible
Feeling super, super, super suicidal
- Przecież odrośnie - skwitowała wydymając policzki i marszcząc zgrabny nosek. Od razu zaczynała się z nim przekomarzać w ten typowy, naturalny sposób. Przecież musiała mieć ostatnie słowo.
No i oczywiście musiał wszystko trochę zepsuć. Popatrzyła na niego wkurwionym spojrzeniem.
- Naprawdę w tym momencie myślisz o nich?! - Wysyczała mrużąc gadzie ślepia. Oczywiście nie to miał na myśli, jednak jako typowa dama miała talent do przekręcania wszystkiego po swojemu. Była cholernie zazdrosna i nawet nie potrafiła tego ukryć. Było to dla niej coś nowego, czego dotychczas nigdy nie odczuwała. W końcu zawsze dostawała wszystko i jeszcze więcej i i tak było jej zbyt mało. - Wolałabym, żebyś zabił je wszystkie - dodała wcale nie widząc żartu w jego słowach. Co z tego, że to właśnie jej poświęcał całą swoją uwagę. Czy jej słowa miały podobny efekt na młodych kobietach niczym niewinny żarcik Suny? Traktowała je niczym element otoczenia. Dopóki Suna nie zwracał na nie uwagi, także nie istniały dla Kitsune. Dziwnym było, że ludzkie istoty potrafiły znaczyć dla niej tak mało, a zarazem inne ludzkie istoty tak wiele. Była zwykłą hipokrytką. Z drugiej strony dzieliła demony w podobny sposób. Na te ulubione niczym Suna i na całą resztę.
Tak, właśnie tak. Stał się dla niej kimś ważnym w momencie, w którym przed Kyoto, w towarzystwie Rasha i Kazumiego, wyciągnął do niej dłoń. Zabrał ją ze sobą. Wystarczyło tylko tyle, a może aż tyle? Czy właśnie w tamtym momencie skradł dla siebie jakąś niewielką część Kitsune i teraz przyszedł zabrać całą resztę?
Mimo, że z ich dwójki to ona kierowała się nieograniczoną rządzą władzy, tak naprawdę to Suna panował nad całą sytuacją. Tak jak wtedy na murze, tak i teraz. Kierował nią podstępnie. Dawał złudne uczucie posiadania kontroli, chociaż tak naprawdę to on rozdawał tutaj karty.
Nie możesz odpowiadać w tematach