Shisui
04/07/1568, Edo, Osaka, Kapłan
Zamiast drugiego shakuhachi do pary Shisui posiada chiński flet poprzeczny, do którego przypięta jest niewielka ozdoba, "lisi ogon". On sam nie wie, co ona oznacza.
Dłonie owinięte są szczelnie bandażem, który sięga aż do przedramion.
Spotkany na drodze raczej nie zaalarmuje nikogo. Jego sylwetka nie wskazuje lat treningu, ale też nie sugeruje jakiegoś większego zaniedbania. Mówiąc krótko: szczupły, niezbyt (a wł. wcale) umieśniony. Do cech przykuwających uwagę mogą należeć wiecznie zakryte dłonie, choć opatrunek wygląda na zadbany. Jego twarz wskazuje 22, może 24 lata. Brak zarostu, a długie, szare włosy bardzo często upięte są w kok na czubku głowy. Jeśli zdecydowałby się je rozpuścić, to można dostrzec lekką falę, w jaką będą się układać, to może wskazywać na "nieczyste" pochodzenie. Nierówna, poszarpana grzywka opada na oczy, przykrywając lewe niemal całkowicie. Rysy twarzy nie są zbyt ostre, jednak zdradzają iż mężczyzna jest mieszanką chińsko-japońską.
Shisui nie wyróżnia się z tłumu innych praktykantów Fuke Zen, przynajmniej pozornie. Tradycyjny strój składa się m. in. z kimono w stylu montsuki, krótkej szaty: o-kuwara, przykrywającej ramiona, kaku-obi, a także sandałów. Nie mogło zabraknąć miejsca na gebako, do trzymania jałmużny. Przy jego pasie wiszą dwa "instrumenty", tradycyjny flet komusou - shakuhachi, z którego korzysta najrzadziej oraz dizi, czyli chiński, w którego posiadanie wszedł, jeszcze za ludzkiego życia. Szeroki "kosz" - tengai najczęściej zdobi jego głowę, jeśli chce podróżować, jednocześnie nie wzbudzając podejrzeń okolicznych służb porządkowych. W końcu Komusou byli także uprzywilejowani do poruszania się, gdzie chcieli i jak chcieli.
Ciężko mówić o posiadaniu jakiejkolwiek, jeśli o stanie decyduje chwila. Może być opanowany, pełen stoickiego spokoju, a może wrzeć w nim gniew, rozpacz, czy nawet smutek. Jego poprzednie życie jest dla niego zagadką, Shisui w chwilach "uniesienia" miewa momenty, gdy fragmenty potłuczonego szkła wspomnień wracają raniąc go jeszcze mocniej. Wszystko, co widzi, co czuje zdaje się orbitować wkoło nowego Boga, nowego Słońca, jakim jest Muzan. Przecież to właśnie on dał mu pierwsze ukojenie i moc, by zmienić Przeznaczenie. Moc pozwalającą ukarać grzeszników.
Jedyne, co teraz pamięta, to pogarda dla słabych, wiecznie szukających nieśmertelności ludzi, którzy są gotowi zdradzić najbliższych w zamian za ocalenie skóry, bogactwo i czy inne "cielesności". To, co zdaniem Shisui upodla człowieka to jego nieszczerość wobec samego siebie. Kłamstwo będące maską dla serca, skrywającego sekrety, grzechy i inne przywary jest najbardziej obrzydliwe ze wszystkich.
Bywają momenty, gdy mnich docenia piękno natury i ukojenie jakie daje mu dźwięk instrumentu. Medytacja jest jedną form autohipnozy, właśnie brzmienie fletu pozwala mu zapomnieć kim jest, co robi i dlaczego to robi.
Gdy jednak "pracuje" pamięta, każde zło, każdy grzech i każdą krzywdę. Ludzie nie zasługują na jego litość, jedynie Uwolnienie od Grzechu. Jako anioł sprawiedliwości jest zapatrzony w swojego Stwórcę i jego ideologię, ścieżka, którą kroczy, to ta wyznaczona przez nową, napisaną przez siebie religię, której Ubóstwionym jest właśnie Muzan. Czasami jednak wraca do niego to uczucie bezsilności i utraty, to poczucie, że jego egzystencja jest Nicością i w Proch może się obrócić. Tęskni za czymś, czego nie pamięta i nie jest w stanie pamiętać. Zdarzają się chwile, gdy wpatruje się nawet godzinami w dizi, a właściwie ozdobę na jego końcu. Nowe "ja" nie miało imienia. Ślad po poprzednim mógł zaginąć, jednak czasami wraca imię, które coś znaczyło. Wywoływało ponownie falę smutku i goryczy, czegoś, czego Shisui sam nie rozumie. Wystarczy jedno słowo, choć nie zawsze, Seishiro, by wytrącić go zrównowagi.
Można powiedzieć, że jego życie choć krótkie, nie należało do najłatwiejszych, czasami w przebłyskach wspomnień widzi siebie, jako sługę arystokracji, czasami też wracają wspomnienia bólu, tępe uderzenia i huk, jaki dźwięczy w uszach karconego podwładnego. Odczucie krwi na rękach oraz ciepła, które szybko ucieka. Utrata, kogoś, albo czegoś. Rozpacz i ciemność, są czymś, co wypaliło się jego egzystencji.
Po niej nastąpiło "objawienie", światło na końcu tunelu i nowe życie. Nowa droga pod wezwaniem jedynego i zawsze słusznego Stwórcy, który tak samo jak Shisui nienawidził ludzkości. Jego przemiana niemal na zawsze oddzieliła go od jego ludzkiej osoby, tworząc tym samym narzędzie w rękach "Boga". Anioła Sprawiedliwości, który będzie karać ludzi za ich grzechy. Zanim jeszcze stał się Wędrownym Mnichem, Oni polował niemal na wszystko, co było w zasięgu jego rąk. Brak jakiejkolwiek taktyki, przemyślenia działań często sprawiał, że będąc słabym musiał zmieniać miejsce bytowania dość często. Jego rola jako Kapłana Niczego stała się sposobem na przetrwanie, bycie niewidocznym. Tak więc Shisui podróżuje od wioski do wioski, od miasta do miasta spełniając wolę swojego Pana i Stwórcy. Innego celu nie odkrył, nie posiada i nie próbuje nawet odnaleźć.
- "Seishiro" to imię, które pamięta podświadomie i utożsamia się z nim, wypowiadanie go na głos może wywołać różne efekty...
- Ozdoba obecna przy poprzecznym flecie należała do kogoś, kogo znał za życia, czasami miewa przebłyski wspomnień związanych z tym "kimś"
Nie możesz odpowiadać w tematach