Kin Mikkeru
01/04/1637 Edo, Osaka, Samurajska.
Fioletowe/lawendowe oczy(kolor człowieczeństwa)
Dziewczyna urodziła pewnego kwietniowego wieczoru, akurat zachodziło słońce a niebo było wyjątkowo czerwone, co wyglądało zjawiskowo. Poród odbył się książkowo, matka wykończona porodem zasnęła a małą zajął się jej ojciec i kobiety towarzyszące przy ów wydarzeniu, głownie matka kobiety a babka nowo narodzonej dziewczynki. Chcąc ją chronić od razu sprezentowała jej amulet z wisterii, który ma chronić ją przed demonami, w te jej babka wierzyła całym sercem chociaż ojciec uważał za brednie.
Mikkeru dorastała w kochającej i szanującej się rodzinie. Zawsze była otoczona dobrą opieką i miłością, nawet jeśli nie byli bogaci to wiedli szczęśliwe i raczej spokojne życie pomimo nieciekawej sytuacji w kraju. Jej dwóch starszych braci zostało wojownikami, jak to zwykle się dzieje w rodzinach samurajskich lecz ona jako dziewczyna miała inne zadanie. Od małego szukała czegoś czym chciałaby się zająć w życiu, zwłaszcza gdy obserwowała swoich braci podczas treningów. Ich pasja, stanowczość z jaką dążyli do celu zawsze ją fascynowała, liczyła na to, że i ona ją w sobie znajdzie, tę pasję.
Dni mijały a ona dorastała, babcia wiele opowiadała jej o tym jak powinna unikać złego. Co prawda wiele jej powiedzieć, ale starczyło to na tyle, by do tej pory utrzymała się przy życiu. Zaczęła znajdować radość i ukojenie w pomaganiu zwierzętom jak i ludziom w leczeniu ich ran. Również interesowały ją zioła i inne medyczne specyfiki. Dlatego też jej ojciec postanowił wysłać ją na szkolenie do pobliskiego medyka, który miał bardzo dobrą reputację. Mężczyzna się zgodził lecz na każdym kroku pokazywał jej, że jako iż jest żeńskiej płci to daleko nie dojdzie. Tak też mijały kolejne dni i miesiące, a młoda Mikkeru coraz częściej narzekała ojcu, że jej mistrz podcina jej cały czas skrzydła. Nie mogła się dziwić, jako kobieta miała inną rolę, której chciała uniknąć za wszelką cenę, nie chciała być kurą domową. Mąż i dzieci? Nudne życie pani domu? Nie dla niej.
Gdy jej ojciec nie robił nic z tym o czym mu mówiła, dziewczyna się zawiodła i wzięła los w swoje ręce, postanowiła opuścić dom, nawet jeśli bez zgody rodziców i wyruszyć do Osaki, poszukiwaniu lepszego życia.
Spakowała wszystko co miała i postanowiła ruszyć w drogę.
Ciemnowłosa czym prędzej chciała się dostać do Osaki. Wiedziała, że podróż potrwa więc zadbała o to by mieć chociaż konia. Spakowała to co najważniejsze i wymknęła się w środku nocy. Nie chciała robić afery, a taka zapewne by wynikła. głównie ze strony matki a z nią była bardzom zżyta. Jechała spokojnie, całkiem nieświadoma, że nie ma pewnej ważnej rzeczy - jej talizmanu z wisterią. To miało się okazać opłakane w skutkach o czym dopiero miała się dowiedzieć.
Po całym dniu dogi postanowiła odetchnąć i przejść się do świątyni. W końcu bogowie nic jej nie zrobili, kochała ich jak dawniej. Konia pozostawiła poza terenem świątyni a potem weszła do środka. Swoje kroki pokierowała w miejsce gdzie mogła złożyć życzenie oraz się pomodlić w ciszy. Nie miała pojęcia ile tak stoi lecz w pewnym momencie usłyszała niezbyt przyjemny odgłos za plecami a aura miejsca momentalnie się zmieniła a temu towarzyszył niesamowity odór, który nagle poczuła. W następnej sekundzie poczuła coś na sobie oraz ból w ramieniu i na łopatce, jakby została zadrapana a potem coś wbiło w nią swoje zęby. Na sekundę zastygła a potem zaczęła krzyczeć. Nim jednak zdążyła zorientować co jest grane poczuła szarpnięcie po czym odleciała kawałek uderzając w pobliski krzew, Jej oczom ukazał się dziwny stwór oraz dziewczyna, która wpychała do jego ust rękojeść kusarigamy , tak by jego zęby się na niej zacisnęły. Na moment zastygłą w bezruchu nie wiedząc co robić W świetle księżyca oczy dziewczyny były niebieskie i lodowate do tego błyszczące kolczyki kolorem bursztynu. Miałą charakterystyczne ciuchy oraz nakrycie głowy. Mika drgnęła dopiero słysząc jej krzyk, że ma uciekać a stwór wił się niczym piskorz chcąc usilnie jej dosięgnąć, jakoby też ignorował dziewczynę z mieczem. Widząc chęć mordu w jego oczach nie zostało jej nic jak po prostu uciekać. Dziewczyna też zdawała się wiedzieć z czym ma do czynienia, musiała jej zaufać. Jej obecność nic też tutaj nie da. Dlatego też ruszyła biegiem do wyjścia a potem konia, wsiadła na niego i zaczęła gnać przed siebie. Całe plecy i ramię ją bolały, słyszała pisk w uszach jednak nie przestawała, musiała uciec jak najdalej...
- Zgubiła swój talizman z kwiatami wisterii więc jako marechii jest narażona na częste ataki póki nie odzyska starego lub nie nabędzie nowego.
- Uwielbia koty.
- Ma bliznę na krzyżu, bardzo małą, z czasów dzieciństwa.
- Bardzo łatwo ją onieśmielić, generalnie jest bardzo delikatną z charakteru osobą jak i cichą.
- Uwielbia noc, ku zgrozie.
- Zawsze nosi ze sobą jakieś podstawowe maści i zioła.
- Jest Marechii - ma wyjątkową dla demonów krew.
Co więcej, na start dostajesz 45 punktów. Do zobaczenia na fabule!
Nie możesz odpowiadać w tematach